środa, 6 kwietnia 2016

Wszystkiego najlepszego Addie!

No to standardowo...

*Hazza z czapeczką i balonami wkracza, Liam z Horanem niosą wielki tort, a Lou niesie księżniczkę na rękach i sadza na tronie z kartonu, po czym łapie za trąbkę i wygrywa pieśń ze Shreka na wyjście Fiony z karocy*

STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! NIEEECH ŻYJE NAAAAAM! A KTO?!

ADDIE!

Skarbie mój najcudowniejszy, moja twin, słoneczko, moja HOT 18! Dzisiaj twoje urodzinki! Jak to szybko zleciało, co? Już osiemnastka, ahh. Mam nadzieję, że w tym wspaniałym dniu masz świetny humor i od samego rana, od otworzenia tych swoich ślicznych oczek jesteś uśmiechnięta. Cóż, wreszcie (prawnie) jesteś dorosła. Mówię prawnie, ponieważ mentalnie byłaś dorosła już wcześniej. Czego ja ci tu mogę życzyć, hmm?

To tak... Zdrowia księżniczko, bo wiadomo, że bez tego ani rusz. Szczęścia, które również jest podstawą. Uśmiechu codziennie, bo (wszyscy to wiedzą) wyglądasz w nim przepięknie, zresztą jak w każdej sekundzie dnia *,* Oczywiście sukcesów w nauce, mój mały kujonku. Ucz się ucz, żebyś potem mogła na mnie zarabiać, jak będę spłukana xD Świetnej pracy w przyszłości. Takiej, która będzie dawała ci przyjemność, będziesz chodziła do niej z radością i oczywiście dobrze płatnej, byś mogła sobie pozwolić na więcej niż normalnie. Wytrwałości w dążeniu do celu, byś nigdy nie traciła motywacji i uparcie starała się realizować to, o czym marzysz. No i oczywiście spełnienia każdego najmniejszego i największego marzenia, które kłębi się w twojej mądrej główce. Być nie przestawała robić tego, co robisz. Nie wątpiła w siebie i dążyła do doskonalenia się w tym i pokazała światu jaka z ciebie niesamowita artystka, a w przyszłości jasne, że wydania książki (ale jak sama powiedziałaś najpierw SMR ;*). Również życzę ci, byś w życiu podejmowała mądre, dobre decyzje. Żebyś zdała na prawko, kupiła Dodge'a i przyjechała do mnie w końcu! Będziemy się wozić tym cudeńkiem po mieście i siedzieć w garażu, a ja będę cię uczyła co jest pod maską hyhy ^^ Hey! Nie zapominajmy o chyba najważniejszym! Życzę ci kochanie... Louisa, Louisa i jeszcze raz Louisa! Żebyś w końcu spotkała swojego seksiaka, przytuliła go tak mocno, mocno, powiedziała, jak bardzo go kochasz i może nawet otrzymała całusa w policzek, no kto wie ;3 No i żebyś mnie zabrała ze sobą na ich koncert, to będziemy razem śpiewać, tańczyć szaleć... Ah, właśnie. Co do nas. To życzę ci (sobie tak cicho też tego życzę), żebyśmy wytrwały ze sobą jeszcze chociaż parę lat, a może uda się nawet paręnaście? Żebyśmy w może nie tak dalekiej przyszłości przeżyły równie niesamowite chwile, co teraz, jednak na żywo.

No i ostatnie... Żebyś zawsze była sobą, nie zmieniała się ze względu na innych, stawiała czoło problemom i przeciwnościom losu i nawet jeślibyś upadła, podniosła się, uniosła głowę do góry i ruszyła przed siebie, bo to jest bardzo ważne.

Hmm, to chyba wszystko, co? Nie wiem, czego jeszcze mogłabym ci życzyć, słońce moje. Proszę, nie zapominaj, że kocham cię najbardziej na świecie, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu, które mam na co dzień przy sobie (nie fizycznie, ale przy sobie) i nawet jeśli kiedykolwiek nasze drogi się rozejdą, to pamiętaj o mnie, bo ja będę o tobie zawsze.

A teraz taki drobny prezencik ode mnie, moja romantyczko. Może nie jest taki wspaniały jak twój, ale mam nadzieję, że ci się spodoba, bo hellow, każdy kocha Lou w takim wydaniu! Mrow *,* A teraz leć czytać.

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, skarbie, kocham cię! :*

 Twoja Ronnie x


 

Stałam w bezruchu wpatrując się skupionym wzrokiem w chłopaka bądź mężczyznę, który stał zaledwie kilka metrów ode mnie. Ściskając w dłoni opleciony skórą rękojeść noża czekałam aż wykona jakikolwiek ruch. Ten jednak stał wyprostowany z głową delikatnie przechyloną w bok, przez co kosmyki włosów opadały na jego zmarszczone czoło. Światło księżyca w pełni padało wprost na niego, przez co jego skóra nabierała specyficznego blasku. Jak gdyby odbijała to światło i mieniła się, jakby miała w sobie setki drobnych diamentów.

- Do czego ci ten nóż? - Jego głęboki głos odwrócił moją uwagę od jego, mimo wszystko, pociągającego wyglądu.

- Wypełniam zadanie - odparłam przez zaciśnięte zęby całkiem gotowa do ataku, ewentualnie obrony, chociaż nie sądziłam, że on pierwszy ma zamiar zaatakować.

W pewnym momencie zauważyłam, że zaczął się wycofywać, jednak nie tyłem do mnie, co tylko utrudniało mi swobodny atak. Brunet powoli znikał w gąszczu drzew. Starałam się wypatrzeć go, lecz korony drzew były gęsto osadzone, co powodowało małą ilość światła. Z prędkością światła odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy usłyszałam za sobą szelest liści. Mój nos momentalnie wyczuł intensywny zapach, którego nie potrafiłam zidentyfikować, ale wiem tyle - był nieludzko przyciągający. Intensywny i wyrazisty, ale jednocześnie delikatny. Jednak przez ciemność nie byłam w stanie dostrzec niczyjej sylwetki. Nagle ostrze z mojej dłoni zostało wyrwane, a lodowate palce musnęły skórę mojej ręki, przez co niemałe dreszcze przeszyły moje plecy i resztę ciała. Odwróciłam się razem z podmuchem wiatru, przebiegającym tuż przy mnie, tylko po to, by praktycznie zetknąć się nosem z czarnym materiałem. Gwałtownie odskoczyłam nieco tracąc równowagę i przypatrując się uważnie istocie przede mną. Dostrzegłam jedynie zarysy jego bladej twarzy, reszta mieszała się z wszechobecną czernią. W tym momencie słyszałam tylko swój urywany oddech, nic więcej.

- Czyżbyś już całkowicie zapomniała? - zapytał jak zazwyczaj beznamiętnym tonem. Nie odezwałam się ani słowem. - Zapomniałaś o tym, jak wymykałaś się wieczorami, by mnie zobaczyć? Jak strzegłem cię podczas snu? Jak chroniłaś mnie przed łowcami? Całkiem zapomniałaś o nas?

- To był błąd - pokręciłam przecząco głową. - Nie powinnam była cię oszczędzać za pierwszym razem - dodałam wściekła na samą siebie, wiedząc, że zapewne ulegnę mu po raz kolejny.

Chłopak bardzo powoli wyminął mnie i przystanął tuż za moją osobą. Czułam chłód bijący od jego ciała.

- Kiedy się kochaliśmy, nie twierdziłaś, że to był błąd - wyszeptał, odgarniając włosy z mojego prawego ramienia, na którym znajdowała się niewielka blizna.

Złożył na niej krótki pocałunek i odsunął usta od mojej skóry, pozostawiając to miejsce zimne jak lód. Wciągnęłam haust powietrza przez nos przymykając oczy, by się uspokoić.

- Ale już to wiem.

- Jesteś tego pewna? - Rychło po wypowiedzeniu tych słów z prędkością światła zostałam odwrócona w przeciwną stronę i przyciśnięta z dużą siłą do kory drzewa. Wilgotne, chłodne usta naparły gwałtownie na moje. Mimo iż nie chciałam, by do tego ponownie doszło w końcu poddałam się. Z pożądaniem oddałam pocałunek, czując na mojej talii zimne dłonie. Dopiero, gdy mi brakowało tchu (co chyba wyczuł) oddalił się ode mnie na zaledwie kilka centymetrów i oparł czoło o moje. Dyszałam jak po przebiegnięciu maratonu, na prawdę. Zaś u niego ledwie słyszałam oddech. - Chyba jednak nie masz pewności - wyszeptał cicho się śmiejąc.

Mimo wszystko moje usta rozciągnął nikły uśmiech i objęłam bruneta w pasie przyciągając do siebie i wtulając się w jego chłodną klatkę. Kilka, a może kilkanaście minut później ujrzałam pierwsze promienie przedostające się z trudem między liśćmi wysokich drzew. Słońce powoli wschodziło, nadając niebu złotawe i pomarańczowe barwy.

Westchnęłam cicho wiedząc, że za niedługo będę musiała wracać i objęłam szczelniej chłopaka, który również przytulił mnie pewniej i oparł brodę o czubek mojej głowy. Mimo chłodu bijącego od niego było mi ciepło, zwłaszcza, gdy jeździł powoli dłonią po moich plecach. Wschodzące słońce oraz ranne ballady ptaków, które powoli zaczęły wylatywać ze swoich kryjówek również czyniły swoje - robiłam się coraz bardziej senna aż w końcu zamknęłam oczy, zapadając w sen w ramionach ukochanego, z którym nie powinnam, a wręcz nie mogłam być.

~*~

Delikatnie uchyliłam powieki powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Wpatrywałam się przez kilka sekund w kremową ścianę z brązowymi wzorami i zorientowałam się, iż jestem w swoim pokoju. Czyżbym jedynie śniła? To wszystko co się stało w lesie było tylko wytworem mojej wyobraźni?

Wzdrygnęłam się lekko, gdy usłyszałam trzask drzwi. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam wysoką postać z kapturem na głowie. Później blade ręce, które ściągnęły materiał z głowy, ukazując roztrzepane, brązowe włosy, w które wplatałam palce i niesamowite, skrzące się, błękitne oczy, w które mogłabym wpatrywać się godzinami.

- Obudziłaś się - powiedział cicho siadając obok mnie na łóżku.

- Skąd wiedziałeś? - zmarszczyłam brwi przypatrując mu się. - I jak mnie tu przyniosłeś? Nikt nas nie widział?

- Usłyszałem jak twoje serce przyśpiesza - uśmiechnął się chytrze, na co pokręciłam z rozbawieniem głową. - Na szczęście nikt, twoja siostra mnie kryła cały czas.

- C-co? - zapytałam zaskoczona.

- A dokładnie to - usłyszałam kolejny, tym razem wyższy i słodszy głos w drzwiach, który momentalnie wywołał uśmiech na mojej twarzy.

- Więc... Już wiesz? - wymamrotałam nieco zmieszana. Mówiłam jej wszystko, przysięgam, ale nie chciałam rozmawiać o mnie i Louisie, a zwłaszcza tym, co nas łączyło... i chyba nadal łączy.

Zielonooka pokiwała głową i ukucnęła przy mnie, delikatnie chwytając mnie za dłoń.

- Zdążył mi opowiedzieć wszystko od początku, gdy spałaś - uśmiechnęła się promiennie. - Mam nadzieję, że to się w końcu ułoży i będziecie mogli spokojnie być razem. Bo mimo wszystko głupie zasady nie powinny stawać na drodze miłości - prychnęła oburzona. Całkowicie się z nią zgadzałam. - Tylko proszę was, uważajcie na siebie i póki co ukrywajcie się. Będę was strzegła jak tylko mogę - westchnęła cicho posyłając mi delikatny uśmiech.

Kiwnęłam głową i ucałowałam ją w czoło. Veronica wyszła z mojego pokoju, żegnając się z nami. Po jej wyjściu poczułam ruch na łóżku po mojej lewej stronie, więc odwróciłam głowę w tamtą stronę. Louis usiadł bliżej mnie, objął delikatnie w pasie przyciągając do siebie i złożył pocałunek na mojej skroni, po czym pochylił się i wyszeptał mi do ucha po raz pierwszy słowa, na które czekałam już od dawna...

- Kocham Cię.

Wielki, szczery uśmiech rozciągnął moje usta, a w oczach zebrały się łzy. Pochwyciłam jego twarz w dłonie i przylgnęłam wargami do jego. Niemal od razu odwzajemnił pocałunek, wyrażający troskę, miłość i radość. Po chwili oderwał się ode mnie, ułożył dłoń na moim policzku, ścierając z niego pojedynczą łzę i spojrzał mi prosto w oczy.

- Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Przysięgam - wyszeptał całując mnie w czoło.

- Wreszcie to powiedziałeś - uśmiechnęłam się szerzej chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Pierwszy raz od siedemdziesięciu lat - zaśmiał się cicho, a ja zaraz po nim.

Wreszcie czułam się w pełni szczęśliwa, czułam, że już mam go w stu procentach, a nie na kilka chwil. Miałam największy skarb na świecie tylko dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz