sobota, 21 marca 2015

Rozdział 2.

Rozdział dedykowany Karmeeleq Wita <3

*Perspektywa Adrianne*

Moje zmysły powoli wracały do porządku. Uchyliłam powieki, a rażące światło poraziło moje oczy, powodując iż musiałam trzepotać rzęsami, by przyzwyczaić się do niego. Pulsujący ból przeszywał moją głowę, a blask tylko go potęgował. Siedziałam na czymś, chyba fotelu. Przechyliłam głowę w przód i dostrzegłam dwóch mężczyzn, a raczej... chłopaków, gdyż wyglądali na niewiele starszych ode mnie. Jeden był brunetem o niebieskich oczach i delikatnych rysach twarzy, natomiast drugi to blondyn z burzą loków na głowie. Łapczywie nabrałam powietrza, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły dreszcze. Kim oni są i gdzie ja jestem? Bo na pewno nie u siebie w domu! Oparłam się o podłokietnik krzesła próbując jakoś podnieść się do pionu, niestety łupiący ból w czaszce uniemożliwił mi to. Opadłam znowu w takiej samej pozycji na krzesło. No najwyraźniej posiedzę sobie tak. Ponownie podniosłam wzrok wlepiając go w siedzącego naprzeciwko mnie szatyna. Przełknęłam gulę, która zalegała w moim gardle i wysiliłam się na zadanie dwóch najbardziej nurtujących mnie pytań:

- Gdzie jestem? Gdzie jest moja siostra? 

Blondyn stojący w progu uniósł brwi ku górze, zdziwiony tym, że się odezwałam. Brunet spojrzał w tym samym kierunku co ja i posłał koledze porozumiewawcze spojrzenie. Halo! Ja też tu jestem! Ale gdzie jest moja siostrzyczka? Oby nic jej nie zrobili. Błagam, by nic jej nie było.

- To nieistotne - odezwał się w końcu ten w lokach. - Teraz masz nam powiedzieć co robiłaś w tamtym magazynie.
- Jak to nieistotne? - oburzyłam się. Czy on jest poważny w tym momencie?!
- Tak to - warknął - Odpowiesz czy mam ci w tym pomóc?
- Gdzie, do cholery, jest moja siostra! - wrzasnęłam.

Ten koleś mnie przerażał, to prawda, ale teraz moim priorytetem było dowiedzenie się czy Veronice nic nie jest.

Mięśnie blondyna napięły się, a oddech przyspieszył. Przeniósł dłoń za siebie, by następnie wyciągnąć z tylnej kieszeni scyzoryk. W jego oczach widać było furię. Chłopak zaczął iść w moją stronę mówiąc:
- Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos, a...
Jego wypowiedź przerwał brunet; wstał z kanapy i uniósł rękę na wysokość pasa, tym samym zatrzymując przede mną wściekłego chłopaka. Patrzyłam na niego ze strachem. Nie wiem co mu odbiło, chyba jest niestabilny psychicznie.  
- Co ty odpierdalasz stary? - zapytał z wyrzutem blondyn. 

Szatyn natomiast nachylił się nad tym ze scyzorykiem w ręku i wyszeptał mu coś na ucho. Twarz blondyna od razu złagodniała, gdy mój obrońca odsunął się od niego. Schował nawet swój nóż tam, skąd go wyjął. Podszedł do mnie powolnym krokiem uważnie mierząc mnie wzrokiem. Przystanął dokładnie kilka centymetrów na przeciwko fotela na którym półleżałam. Podniósł rękę i w szybkim tempie wymierzył mi na tyle mocne uderzenie, że moja głowa aż przekręciła się w prawo. Chłopak przede mną zamknął oczy, zaciskając pięści, po czym spojrzał na mnie i wysyczał przez zaciśnięte zęby:

- Co robiłaś w tamtym magazynie?
- W jakim magazynie? - zapytałam, przykładając dłoń do napuchniętego policzka.
- No ja pierdolę! Nie dogadam się z nią, Tomlinson - wydarł się, wymachując przy tym rękoma na wszystkie możliwe strony. 
- Pozwól mi na moje metody.
- A proszę bardzo! Pokaż mi jak to się, cholera robi, Koperfieldzie! - warknął.
Po tych słowach usiadł na kanapie i wyczekująco wpatrywał się w bruneta. 
Tomlinson - bo tak chyba miał na nazwisko ten spokojniejszy - podszedł do mnie wolnym krokiem, przysunął stojący nieopodal taboret i usiadł naprzeciwko mnie. 
- Jak masz na imię? - zapytał, na co wytrzeszczyłam oczy. 

Czy ja trafiłam do jakiejś durnej telenoweli? Tamten psychopata rzuca się na mnie z nożem, a ten będzie może ze mną o pogodzie gadał?!

- Ja... Uhm, Adrianne - wydukałam. - Ale gdzie jest moja siostra? Co się z nią dzieje?
- Twojej siostrze nic nie jest - uśmiechnął się delikatnie - Byłaś w magazynie ze swoją siostrą, miałyście aparaty. Pamiętasz? 
Zmarszczyłam brwi, próbując coś sobie przypomnieć. 
- Pamiętam jak byłyśmy w swoim pokoju, w magazynie i Nica chciała iść do sąsiedniego i... - Urwałam w połowie zdając sobie sprawę z jednej podstawowej rzeczy.

Oni nas uprowadzili. Mój wzrok przeniosłam na błękitno-szare tęczówki chłopaka. On nie był taki miły. Tylko udawał. Moje ciało nieco mocniej wcisnęło się w fotel, a oddech zrobił się urywany. Oni na prawdę to zrobili? Porwali nas?! 

- Gdzie moja siostra?

- Jest na górze i nic jej nie jest jeśli o to zamierzasz się zaraz zapytać - uprzedził mnie, gdyż rzeczywiście miałam o to spytać.
Choć jego głos był łagodny, to jakoś mało mnie przekonał, iż jego słowa są prawdziwe.

- Chce ją zobaczyć - rzekłam hardo zadziwiając nie tylko jego, ale i samą siebie.
Chłopak westchnął zrezygnowany.
- Najpierw powiedz mi w jakim celu przyszłaś do tego magazynu, potem ją zobaczysz. 
- Byłyśmy tam, żeby zrobić zdjęcia. Nic więcej. Przychodziłyśmy do tego miejsca od dłuższego czasu, żeby po prostu spędzać tam czas.
Brunet odwrócił głowę w stronę znudzonego chłopaka o kręconych włosach.
- Powiedziała ci to samo, co tamta mi - westchnął blondyn.
Brunet przelotnie spojrzał na mnie, po czym wstał i odsunął na bok krzesło. 
- One raczej nie kłamią, Ash - wruszył ramionami.
- Nawet jeśli nie kłamią, to nie możemy ich tak po prostu wypuścić! - odwarknął nerwowo chłopak.
- Ale o czym wy mówicie? - zapytałam zdezorientowana patrząc to na jednego, to na drugiego.
- O niczym, co mogłoby cię interesować - syknął kędzierzawy
- Chcę zobaczyć siostrę. Powiedziałam wszystko! - zareagowałam, wstając z miejsca.
Tym razem udało mi się ustać na nogach, lekko chwiejąc się. 
- No to chodź! - prychnął chłopak, którego imię brzmiało chyba Ash.
Skierował się w nieznanym mi kierunku, a ja niepewnym krokiem podążyłam za nim. Wlekłam się za nim mozolnie co umożliwiało mi dokładne przyjrzenie się pomieszczeniom, przez które kroczyliśmy. Gdy doszliśmy schodami w górę, blondyn stanął przed jednymi z kilku drzwi na korytarzu, po czym wyjmując z kieszeni klucz otworzył drzwi. Wepchnął mnie do środka, a ja zamarłam nagle na widok nieprzytomnej dziewczyny.
- Coś ty jej zrobił?! - wrzasnęłam.
Uklękłam obok siostry, potrząsając jej ramionami.
- Vera? Veronica! Proszę, obudź się! - wyszlochałam. - Trzeba ją zawieźć do szpitala! - krzyknęłam do chłopaka, stojącego za mną. 

Opierał się o framugę, patrząc na mnie z cwaniackim uśmiechem.

- Trzeba, nie trzeba. Nic jej nie będzie, dramatyzujesz - mruknął. - Mogę ją co najwyżej zabrać do łazienki.
Posłałam chłopakowi znaczące spojrzenie, a on z niechęcią oderwał się od ściany i podszedł do niej. Zacisnął palce na jej ramieniu, po czym podniósł bezwiedne ciało mojej siostry. Serce krajało mi się na ten widok. Wstałam i poszłam za nim do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Zostawił mnie tam z nią, samą. Bez słowa wyszedł, a ostatnie co usłyszałam to był chrzęst zamka. Podbiegłam do powłoki, pociągnęłam za klamkę ale jak jak na złość nie chciała ustąpić.
- Otwórz te drzwi! - Waliłam w drewno, ale nic, głucha cisza po drugiej stronie. 

Co za sukinkot! Zrezygnowana odsunęłam od niej i odwracając na pięcie zlustrowałam dokładnie wzrokiem pokój, w którym nas zamknięto. Dostrzegłam szafki wiszące jak i stojące na końcu pomieszczenia. Poderwałam się i dobiegając do nich, otwierałam każdą z rozmachem szukając czegoś co powstrzymałoby krwotok. Gdy znalazłam w jednej z nich coś na kształt bandamki chwyciłam ją w dłoń, po czym zamknęłam drzwiczki. Znalazłam również jakieś waciki oraz małe nożyczki. Wzięłam potrzebne rzeczy i wróciłam do siostry. Do miseczki stojącej na umywalce wlałam letniej wody. Ułożyłam ją na podłodze i podwijając rękawy koszuli usadziłam siostrę opierając ją o ściankę wanny. Skrzywiłam się patrząc na jej nogę. To wyglądało okropnie, gorzej niż okropnie, to było fatalne. Zaczerpnęłam łapczywie powietrze uspokajając się choć trochę. Zamoczyłam kilka wacików w wodzie, starannie starłam z uda i łydki pozostałości krwi. Buteleczkę z płynem odkażającym, którą znalazłam również nad umywalką wylałam na głęboką ranę. Dobrze, że brunetka była nieprzytomna inaczej na pewno usłyszałabym jej donośny krzyk. Na odkażoną już ranę położyłam kilka świeżych, suchych wacików a następnie związałam całość mocno, ale nie za mocno bandamką. Przemyłam również płynem jej ranę na ramieniu po czym wszystko sprzątnęłam. Usiadłam obok siostry i biorąc ją w swoje ramiona, przytuliłam do siebie kołysząc się do przodu, następnie do tyłu.

- Obudź się Veronica, proszę - szepnęłam przez łzy głaszcząc ją delikatnie po włosach.
Przymknęłam oczy zmęczona natłokiem wydarzeń, które miały miejsce. Tak właściwie to nadal nie rozumiem co się stało. To miał być zwykły, spokojny dzień, spędzony jak każdy inny dotychczas w naszym życiu, ale nie. Musiałyśmy wejść do tego durnego magazynu. Mógł też nas spotkać o wiele gorszy los. Gdyby nie ten brunet najprawdopodobniej skończyłabym z cienkimi ranami jak i nie poderżniętym gardłem, chociaż nie wiem, czy mam się cieszyć z tego powodu. Wnioskując z ich rozmowy i tak zamierzają nas zabić. Czemu ja w ogóle myślę o tym tak spokojnie! Bez ich zgody wtargnęłyśmy na ich terytorium. Musieli nas sprawdzić, czy aby na pewno nie jesteśmy wrogami. Nawet się nie oszukujmy, nie ma po co. 

Ale zmieniając temat... Kim oni są? Jakaś gangsta rosyjska?! Chwila! Stop! O mój Boże! Czy ten brunet czasami nie miał na nazwisko Tomlinson? Ten Tomlinson i jego familia? O w mordę. Jeśli tak, to już po nas. Trafiłyśmy na jeden z najniebezpieczniejszych gangów w Anglii. Przywarłam jak najmocniej do siostry nie chcąc aby nas rozdzieliły. Nie mogą. Cichy szloch opuścił moje usta. Wtuliłam twarz w jej włosy i nawet nie wiem kiedy odleciałam z wycieńczenia.
_______________________________________________________________________
Hej, kociaki!
Kurcze, rozwalił mnie komentarz pod pierwszym rozdziałem. Matko, zaczęłam tak fangirlować :D Bardzo dziękuję kochanej Karmeeleq Wita *-* Jesteś niesamowita <3 Nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć. Ah tak, ustaliłyśmy z Adą, że rozdziały będziemy wrzucać co 10 dni :) To tyle ode mnie!
Bye, do następnego! ;*
Weronika xo

No cześć! ^^
I tu szkoda, że nie widzicie mojego szerokiego uśmiechu. Droga Karmeeleq ten komentarz powalił mnie na ziemię. Po prostu Cię uwielbiam! *-* Szczerzyłam się wtedy jak jakaś idiotka do tego ekranu.  I tak samo cieszę się na Zbuntowaną, nawet muszę powiedzieć, że jadę do kina dzisiaj, z czego ogromnie się cieszę i jestem mega podekscytowana!! :D Wiec jeśli ktoś obejrzał to bardzo chętnie przeczytam jakie są Wasze wrażenia.
Co do rozdziału to najważniejsze powiedziała Weronika, więc chyba głupio by było się powtarzać. To ja tylko poproszę was ładnie o komentarze pod spodem. :) Do następnego ;*
Buziaki ;* A.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 1.

*Perspektywa Ashton'a*



Piskliwy dźwięk rozbrzmiał w uszach każdego tu zgromadzonego; dźwięk informujący, że mamy nieproszonych gości. W mgnieniu oka poderwałem się z kanapy na której siedziałem i podbiegłem do zawieszonych na ścianie monitorów.
Zmarszczyłem brwi, widząc na ekranie dwie nastolatki z aparatami. Rozglądały się po magazynie, trzymając urządzenia w dłoniach. Zabłądziły czy jak?
- To jakieś dziewczyny – mruknąłem zniesmaczony.
Jak na zawołanie przy moim boku stanęli wszyscy chłopcy i z zaciekawienie wlepili wzrok w monitor.
- Co one tu robią? - warknął Luke, przeładowując przy tym broń, którą trzymał w prawej dłoni.
- Spokojnie, Luke - wymamrotałem. - Robią zdjęcia. To jakieś fotografki czy jak?
- Nie wiem, ale na pewno tutaj wejdą. Przecież nie moglibyśmy tak po prostu... - zaczął Liam
- Zamknij się - przewróciłem oczami - Mam pewien pomysł.
Na moje usta wkradł się chytry uśmiech. Te dziewczyny już są nasze. Odwróciłem się w stronę chłopaków, którzy mierzyli mnie bacznym wzrokiem. Dobrze mnie znali i wiedzieli, że mój pomysł może mieć tragiczne skutki. No co poradzić. Jestem sadystą. Kto mi tego zabroni? Nikt, bo wszyscy na mój widok trzęsą portkami.
- Tylko nie mów mi, że zamierzasz je... - odezwał się Niall z szeroko otwartymi oczami.

On z naszej naszej dziewiątki był najłagodniejszy, więc nie dziwię się, że przerażała go perspektywa znęcania się nad nastolatkami. Wywróciłem oczami znużony.

- Nie, oczywiście, że nie - prychnąłem. - Trzeba je tylko nauczyć, że nie wchodzi się na nasze terytorium.
- Ash. One mogą być z ADSN* - podsunął opierający się ranieniem o ścianę Tomlinson. - Trzeba sprawdzić co wiedzą.  
- Ale nie tutaj. Zabierzemy je. Jeśli coś pójdzie nie tak... Zrobimy co konieczne - rzekłem spokojnie, jakbym rozmawiał o pogodzie na zewnątrz. - Mike i Cal, to zadanie dla was.
Oboje przytaknęli i dokładnie słuchali moich poleceń. Zajęli swoje miejsca, po dwóch stronach drewnianej powłoki. Tak, jak myślałem klamka drgnęła, a drzwi otworzyły się. Przeszły przez nie dwie dziewczyny, które niemal od razu po uczynieniu tego zostały ogłuszone przez kij bejsbolowy. Ich ciała bezwiednie padły na beton, a oczy zamknęły się. Łatwo poszło, bez krzyków i szarpaniny. Jak wszyscy lubimy. Podeszliśmy z Louisem w stronę brunetek. Kucnąłem przy tej niższej i wyrwałem z jej dłoni aparat, który kurczowo trzymała pomimo utraty przytomności. Podniosłem wzrok na swojego towarzysza, który również trzymał aparat tej drugiej. Rozjebałbym te urządzenia. Ale po co? Może coś ciekawego znajdziemy w ich wnętrzu. Louis zawiesił urządzenie na szyi i pochylił się nad brunetką, odgarnął jej pasmo włosów, które zasłaniały jej bladą twarz. Patrzył na nią uważnie przez jakiś czas, po czym wyprostował się i wziął ją na ręce, jak pannę młodą. Posłałem mu zdziwione spojrzenie.
- Przecież trzeba je stąd zabrać - kiwnął głową w stronę brunetki, która nadal leżała u moich stóp, dając mi tym samym znak abym uczynił to samo.
No cóż, miał rację. Podniosłem dziewczynę w ten sam sposób i przejechałem wzrokiem po twarzach wszystkich obecnych. Nikt nie był zdziwiony, nie licząc Niall'a, który krzywił się nieznacznie.
- Idziemy? - spytałem.
Cała ósemka, jak na zawołanie skierowała się do wyjścia. Idąc za nimi patrzyłem na spokojny wyraz twarzy szatynki. Jej klatka spokojnie unosiła się, by następnie opaść, ciemne, długie włosy zwisały ku ziemi. Nie dbając o to czy coś jej zrobię, posadziłem ją na siedzeniu i oparłem o nie. Czekałem aż Lou wrzuci dziewczynę, którą on niósł na siedzenie w terenówce, ale ten zamiast tego ruszył z bezwładnym ciałem do swojego samochodu. Co on do cholery wyprawia? Zresztą, chuj mnie to obchodzi, może nawet i ją zgwałcić, nie ruszy mnie to zbyt mocno. Zatrzasnąłem drzwiczki, po czym obszedłem samochód i zasiadając za kółkiem odpaliłem wóz. Obejrzałem się do tyłu upewniając się, że wszyscy siedzą już na miejscach i ruszyłem. Gdy naliczyłem komplet, plus tą nieprzytomną laskę, wcisnąłem gaz do dechy i wyjechałem z podziemnego garażu. Łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy mknąłem przez drogę prowadzącą za miasto. Dojechanie do naszego domu nie zajęło wiele czasu, zważając na prędkość. Nie patrzyłem na światła czy inne samochody, jechałem jak pirat drogowy, którym poniekąd byłem. Zaparkowałem na podjeździe i spojrzałem przez ramię. Wszyscy siedzieli prawie wciśnięci w fotele, a ta nieprzytomna była nieco poobijana. Westchnąłem zirytowany, wysiadłem z samochodu, wyjąłem z niego dziewczynę i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Jednak wyprzedził mnie Calum, otwierając je, tym samym wpuszczając mnie do środka. Niedbale położyłem brunetkę na kanapie i wpatrywałem się w jej zamknięte oczy. Ciekawiło mnie, jaki miały kolor.
Nawet nie wiem dlaczego, ona mnie nie obchodziła. Szlag by to, ta dziewczyna mnie intrygowała. Stop Ash, nikt cię nie obchodzi oprócz twojej rodziny, resztę mógłbyś rozstrzelać z wielkim, obłąkanym uśmiechem na twarzy. Oh tak, ten głosik w mojej głowie dobrze mówi. Mógłbym to zrobić i szczerze coraz częściej mam na to ochotę. Zaśmiałem się w duchu i odszedłem w stronę kuchni. W wejściu minąłem się z Louisem, który niósł tą z ombre na łbie. Ciekawie to nawet wyglądało, niby brunetka ale ma wpadające w blond końcówki. Jak to zawsze mawiał Luke: mózg jeszcze walczy u takich lasek. Śmieszne stwierdzenie, ale w wielu przypadkach bardzo trafne.
- Gdzie położyłeś tamtą? - zapytał.

Nie wysilając się na otworzenie ust, wskazałem ręką salon, a następnie zostawiając go w tyle wszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki puszkę gazowanego napoju, otworzyłem ją i w ułamku sekundy opróżniłem do końca. Wrzuciłem pusty przedmiot do kosza, wracając do pokoju, gdzie ta niższa i jak sądzę młodsza zaczęła się prawdopodobnie budzić. Spojrzałem na drugą, która krzywo siedziała w fotelu. Nie ruszała się. Stanąłem za kanapą i oparłem się łokciami o zagłówek, czekając aż dziewczyna otworzy oczy. Wpatrywałem się w jej twarz, gdy uniosła powieki, ale zaraz zaczęła nimi nadmiernie mrugać.

Głośnie jęknięcie opuściło jej gardło, a ręka powędrowała za tył głowy do miejsca gdzie oberwała kijem. Nagle otworzyła szeroko oczy ukazując mi tym swoją barwę. Intensywnie zielone tęczówki wlepiła w moją osobę, a jej twarz od razu zastygła z czystego przerażenia. Oh tak skarbie, bój się mnie. Poderwała się natychmiast na równe nogi, ale coś marnie jej to wyszło bo z powrotem opadła na poduszki.
- Nie ruszaj się - warknąłem jadowicie w jej kierunku.
- C.. Co ja tutaj robię - zapytała rozglądając się po pomieszczeniu. - Co jej zrobiliście?! - krzyknęła. Oh chyba domyślam się skąd te pytanie. Wlepiała swój wzrok w bezwładnie leżące ciało swojej towarzyszki. - Co je do cholery zrobiliście? - wydarła się po raz drugi czego już nie wytrzymałem. Chwyciłem za je włosy i pociągnąłem góry zmuszając ją tym samym do wstania.
- Nie będziesz na mnie głosu podnosić - syknąłem jej prosto w twarz. - Zrozumiałaś czy mam ci to inaczej wytłumaczyć? - brunetka jak na zawołanie kiwnęła głową, na co uśmiech satysfakcji wtargnął na moją twarz. - A teraz pójdziesz ze mną - oznajmiłem już spokojniej. Nadal trzymając ją za włosy, wywlokłem z salonu. Wszedłem jedynego wolnego w tym domu pokoju i zamknąłem drzwi. Z impetem rzuciłem brunetkę na podłogę, a z kieszeni wyjąłem niewielki, aczkolwiek ostry nóż. Kucnąłem przy przerażonej dziewczynie, obracając połyskujący przedmiot w dłoniach. Jej strach tylko motywował mnie do działania. - Kto cię tam przysłał?
- C.. Co?! - zapytała zdziwiona. Najwidoczniej bardzo dobra z niej aktorka.
- Kto cię kurwa przysłał? - ponowiłem pytanie napierając ostrzem na jej odkryte udo.
- Nie.. Nie wiem o co.. - przerwała gdy wbiłem jej ostrze w nogę. Jej krzyk rozniósł się po pokoju, a po twarz zaczęły spływać łzy.
- Nie pierdol! - Wyjąłem nóż na którym teraz znajdowała się jej krew. Otarłem ostrze o jej spodenki następnie przejeżdżając czubkiem wzdłuż jej ramienia. Syknęła z bólu, ale jakoś mało mnie to obchodziło. - Powtórzę jeszcze raz... Kto was przysłał?
- Nikt! Nie wiem o co ci w ogóle chodzi - wyszlochała zamykając jak najmocniej powieki.
- Więc co robiłaś w tamtym magazynie? I dziewczyna, która przyszła z tobą?
- To moja siostra. Przyszłyśmy po prostu zrobić zdjęcia.
Przerzuciłem wzrok na jej zakrwawione udo. Czerwona ciecz szybko skapywała na drewniane panele. Ta idiotka nic mi nie powie. Zirytowane westchnięcie wydobyło się z moich ust. Mam nadzieję, że Louis już przesłuchuje tą drugą.
Podniosłem się i spojrzałem wręcz z pogardą na dziewczynę. Cóż, trochę tu posiedzi. I jeśli się nie wykrwawi to przeżyje. Zerknąłem na nią jeszcze przelotnie i wyszedłem z pokoju zamykając je dokładnie na klucz, żeby przypadkiem jeszcze mi nie uciekła. Chociaż i tak pewnie zemdleje za chwilę przez krwotok.
- I kogo to obchodzi? - prychnąłem pod nosem. 

Złożyłem scyzoryk chowając go do tylnej kieszeni czarnych jeansów i ruszyłem schodami w dół. Przeszedłem przez hol, następnie wszedłem do pomieszczenia, w którym siedział Tomlinson i jak idiota wpatrywał się w nadal nieprzytomną dziewczynę. Co z nią nie tak?! Cal uderzył ją zbyt mocno czy jej mózg tak słabo reaguje? Kurwa w takim tempie nigdy nie wyciągniemy z nich informacji.

- A ty co tak się na nią łępisz? - zadrwiłem z przyjaciela. Ten znużony uniósł na mnie swoje niebieskie tęczówki, posyłając mi przy tym zniesmaczone spojrzenie.
- Nie musiałeś jej od razu noża wbijać - syknął. Nawet nie musiałem zgadywać, że w całym domu było słychać krzyk zielonookiej. Wzruszyłem tylko ramionami. - Chociaż ci coś powiedziała?
- Nie - prychnąłem. - Wiem tylko, że są siostrami. Tak to mówi, że nie wie o co mi chodzi - przewróciłem oczami na jej słowa.
- Albo dobrze gra, albo na serio znalazły się tam przez przypadek - stwierdził brunet, opierając brodę na splecionych dłoniach i nadal wpatrywał się w dziewczynę.
- A z tą co?
- Nie wiem - wzruszył ramionami nie spuszczając z niej wzroku. - Oby się księżniczka obudziła sama, jak nie, możemy zawsze zastosować odpowiednie do tego środki - warknąłem przeczesując dłonią włosy. Przeniosłem swój wzrok na twarz dziewczyny. Zauważyłem, że jej oczy zaciskają się, a na twarzy pojawia się dość wyraźny grymas, co oznaczało, że się budzi. 

Zabawę czas zacząć.
_________________________________________________________________________________ 
ADSN - Agencja Do Spraw Narkotyków.


Hejcia kochani.


Mamy już pierwszy rozdział, i jak wrażenia? Szczerze, wydaje mi się, że wyszedł całkiem dobry. Kurcze nawet nie wyobrażacie sobie jaka jestem podekscytowana tym fanficem, czasami przyłapuję się na tym, że chcę wiedzieć co jest dalej, i cóż Weronika uświadamia mi, że kolejny fragment piszę ja. Całkiem zabawne, no cóż, ale ja tutaj wam zanudzam, więc może już przestanę?! Dobra a teraz tak na poważnie. Bardzo byłybyśmy wdzięczne, o komentowanie, nawet nie wiecie ile radości przyniósł mi komentarz pod prologiem, więc naprawdę byłoby świetnie, gdybyście po przeczytaniu zostawili jakiś ślad po sobie.
Do następnego. Buziaki ;* A.



No witam, kociaki! 

Tak, dokładnie tak, to już pięćset osiemdziesiąte fanfiction w moim wykonaniu, a drugie w naszym, haha ;) No więc, ja także jestem strasznie podekscytowana tym opowiadaniem, ponieważ piszemy je o Irwinie, którego z całego serca kocham, a jest on w tym... Bipolarny i wręcz nienormalny xD Jak ja, haha ;D Okey, nie będę nudzić. Mam wielką nadzieję, że wyświetlenia będą rosły, zamiast spadać z każdym rozdziałem. Byłabym wniebowzięta, gdyby były jakieś komentarze *-*
Louis, Ashton, Veronica oraz Adrianne bardzo, bardzo ładnie proszą o komentarze i zapraszają na drugi rozdział, który pojawi się po 20 marca. :*
Weronika xo

niedziela, 8 marca 2015

Prolog


- Veronica złaź na dół - jęknęła z holu wysoka brunetka. - Jeśli chcemy zrobić dobre zdjęcia musimy być tam najpóźniej za godzinę! - wrzasnęła po raz ostatni zakładając na swoje stopy czarne conversy za kostkę.

- Już idę! - odkrzyknęła siostrze i już po chwili zbiegła po schodach stając przed nią w pełni ubrana.
- No ile można na ciebie czekać! - burknęła niezadowolona patrząc na siostrę groźnie z skrzyżowanymi rękoma na piersi.

- No przepraszam, nie gniewaj się - wymamrotała, przewracając oczami.

- Wiesz, że bym nie mogła - parsknęła śmiejąc się z nadąsanej miny Veronici.

- Tak, tak, też cię kocham. Możemy już iść? Przez ciebie się spóźnimy, a nie mnie! - prychnęła w odpowiedzi, starając się ukryć uśmiech, malujący się na jej ustach.
- Pff teraz to tak ci śpieszno co?! - zadrwiła ale uśmiechnęła się dając jej do zrozumienia, że mogą już wychodzić.
Obie dziewczyny chwyciły swoje aparaty i wyszły z domu, uprzednio zakluczając drzwi. Na dworze słaby, wiosenny wiatr rozdmuchiwał ich włosy na wszystkie strony. Siostry szły w stronę starych magazynów, które na swój sposób były piękne. Trzeba było jedynie spojrzeć na nie pod odpowiednim kątem. Opuszczony budynek był oddalony od ich mieszkania o jakieś piętnaście przecznic, co zajmowało im zawsze niecałe dwadzieścia minut drogi. W tym czasie skakały jak dzieci po krawężnikach robić sobie przy tym zdjęcia, niektóre pozowane inne, a raczej resztę z zaskoczenia, gdzie aparat uchwytywał najśmieszniejsze i najgłupsze miny na świecie. Śmiejąc się ze swojego dziecinnego zachowania oraz kilkudziesięciu zdjęć zrobionych w czasie drogi, doszły do starej, obskurnej, wymagającej remontu hurtowni. Słońce chyliło się nad horyzontem, przyozdabiając niebo pięknymi barwami, mieszającymi się z białymi chmurami. Podeszły do dużych, metalowych drzwi, choć można je nazwać również klapą, pociągnęły za zardzewiałą klamkę, a powłoka z nieprzyjemnym dla ucha skrzypieniem ustąpiła. Powolnym krokiem weszły do środka zamykając za sobą jak najdelikatniej metal, po czym weszły w głąb pomieszczenia. Oczom dziewczyn ukazał się ich azyl ich kącik, do którego zawsze  uwielbiały uciekać od wszelkich problemów. Odnalazły to miejsce zupełnie przez przypadek błądząc tak bez celu po przedmieściach miasta. Odkryły i zakochały się w nim niemal od razu. Widziały w tym pokoju wiele potencjału, chociaż na początku wyglądał on okropnie. Wszędzie walały się puste opakowania po produkowanym tam produkcie, a podłoga aż uginała się od ciężaru gruzu. Wystarczyło poświęcić temu miejscu trochę czasu i cierpliwości by nadać mu zupełnie inny wygląd, a obecny jego stan zamierał dech w piersi. Przez wielkie okno pozbawione do połowy szyb przedostawały się leniwe promienie słoneczne oświetlając cały pokój. Pod jedną ze ścian stała stara kanapie w kolorze czerwieni. Adrianne dobrze pamiętała dzień w którym postanowiły przyciągnąć do magazynów starą sofę, którą ich ojciec chciał odesłać na przedwczesną emerytuję, ale dziewczyny uratowały ją i postawiły do swojego tajemniczego miejsca. Reszta stała niestety niezapełniona, chociaż gdzie niegdzie poustawiane były jakieś rekwizyty, lampy, a nawet koce i poduszki, które przydawały się gdy przybywały tu zimą. Na ścianach co prawda nie wisiały żadne obrazy, lecz siostry zdając się na swoje artystyczne dusze schlapały je najróżniejszymi kolorami dając tym abstrakcyjny, ale i zachwycający efekt całości. Veronica wciągnęła powietrze przez nos, po czym kichnęła dwukrotnie z powodu unoszącego się dookoła kurzu. Ścisnęła w dłoniach i rozejrzała się po raz setny po pomieszczeniu, by ustalić dobre miejsce, w którym jej siostra mogłaby zapozować.
 - Stań tam pod oknem. Promienie idealnie padają na ziemię - wskazała na wspomniane miejsce.


Adrianne skinęła z uśmiechem głową po czym stanęła dokładnie tam gdzie nakazała jej siostra.

- Tak może być? - zapytała siostry już ustawionej z aparatem w ręku. Oparła się o drewnianą framugę i wyglądając za okno udawała, że podziwia zaskakujące widoki. Na każdym zdjęciu brunetka miała inną pozę, aczkolwiek na każdym wyszła świetnie. Po zrobieniu kilkunastu zdjęć, Veronica podeszła do niej i razem wybrały najlepsze fotografie. Dziewczyny zamieniły się miejscami i teraz to młodsza brunetka pozowała do aparatu. Również wybrały kilka najlepszych zdjęć, zrobionych przez Ann.
- Addie, sprawdźmy co jest w drugim magazynie. Tam może być lepiej niż tu. - klasnęła z entuzjazmem w dłonie, gdy starsza siostra się z nią zgodziła. Zabrały aparaty i wyszły ze swojego azylu, kierując swoje ruchy na schody prowadzące na dół, gdzie znajdowało się przejście do drugiego magazynu, w którym jeszcze nigdy nie były. Jakoś nie było okazji się tam wybrać. Nica szła z przodu energicznie wymachując przy tym rękoma, co dosyć śmiesznie wyglądało. Adrianne zaśmiała się na ten widok, włączyła aparat i cyknęła siostrze zdjęcie. Uśmiechnęła się do ekraniku widząc swoje arcydzieło. Wyłączyła urządzenie, zawieszając je sobie na szyj po czym dogoniła siostrę. Nie minęła chwila a obie stanęły przed drzwiami. Wysokimi, starymi, drewnianymi drzwiami, z których gdzie nie gdzie wystawały cienkie, krótkie drzazgi. Veronica nacisnęła ledwie trzymającą się w nich klamkę, a przestarzała powłoka ociężale uchyliła się. Weszły bez najmniejszego wahania do pomieszczenia skrytego za drzwiami i to okazało się być błędem. Gdy tylko ich stopy postały na betonowej posadce obie poczuły w tym samym momencie silne uderzenie w tył głowy, a obraz przed ich oczami zaczął się rozmazywać. Straciły równowagę i ostatnie co pamiętały to bolesne spotkanie z zimnym twardym betonem. Potem była tylko ciemność.

_______________________________________________________________
Hejka, wszystkim ;)
Tu Ada a oto moje drugie opowiadanie, które piszę razem z wspaniałą Weroniką. Tym razem jest to FF o gangach, porwaniach, ale również o lojalności wobec rodziny. Przed nami prolog, mam nadzieję, że wam się spodobał i pozostawicie po sobie jakiś ślad. Pod spodem pojawi się jeszcze notka Weroniki. No więc to tyle tytułem wstępu. Buziaki ;* A.


Witam, panie i panowie!

No tak, to już siódmy fanfic w moim wykonaniu, a drugi w Naszym, czyli z kochaną Adą. (Link do naszego pierwszego macie tu, hihi: http://cover-up-inside-ff.blogspot.com/ )
Cóż, mam nadzieję, że to opowiadanie przypadnie wam do gustu, jak inne ;)
Kociaki, prośba do was od nas; komentujcie, bardzo, bardzo ładnie prosimy!
Potrzebna jest nam motywacja do pisania oraz opinia o tym fanficu! ;D
Kochamy was <3
Rozdziału spodziewajcie się w przyszłym tygodniu :*
Weronika xo