tag:blogger.com,1999:blog-64029803800607582412024-03-14T09:08:17.821+01:00Show Me Reality.http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.comBlogger84125tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-90401983346305131902018-05-14T18:48:00.004+02:002020-10-29T14:46:47.675+01:00Rozdział 60<div dir="ltr">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Louis'a*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chodziłem, a wręcz biegałem po całym domu w poszukiwaniu Adrianne. Po tym jak usłyszałem od jej siostry, że nie ma jej w ogrodzie, od razu udałem się na górę do swojego pokoju. Myślałem, że ją tam znajdę, gdyż fortepian ją zawsze uspokajał, lecz bardzo się zawiodłem, gdy pokój zastałem pusty, bez niej w środku. Gdzie ona mogła pójść? Pokój dziewczyn - pusty z tego co mówiła reszta, łazienki i pokoje też puste. Zbiegiem na dół i coś mnie tknęło, żeby sprawdzić drzwi wejściowe i kurwa myślałem, że kogoś rozjebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu do chuja drzwi są otwarte? Czemu nie ma włączonych zabezpieczeń? - zacząłem krzyczeć, przez co reszta pojawiła się zaraz koło mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ymmm... Jak Dylan z Hayden wychodzili rano, musiałem o tym zapomnieć... - odparł od razu Niall chowając się jednocześnie za Calumem. Wiedział, że nie ręczę za siebie w tym momencie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapomniałeś? Niall! Jeśli Ann wybiegła z domu to wiesz co się może stać? Cholera jasna, a jak ktoś od Sean'a ciągle nas obserwuje?! Co jeśli ją złapali? - zacząłem panikować, a razem ze mną Veronica. - Kurwa - ryknąłem zakładając buty na nogi i pochwyciwszy narzutę wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Adrianne, gdzie jesteś? Co ci strzeliło do głowy?</div>
<div style="text-align: justify;">
Wybiegłem poza posesje i zacząłem poszukiwania, oczywiście nie krzyczałem, bo to bezsensowne, jeśli grupa Parkera nas obserwuje, więc biegałem tak wśród drzew mając świadomość, że szukam igły w stogu siana.<span style="font-size: medium;"></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-dO3ljJgc8-w/WvieeKRUoEI/AAAAAAAAnbo/zfR3OmFbItIRYsgTt673KEYL7EKP5vAKACLcBGAs/s1600/456378920.gif" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="500" height="256" src="https://1.bp.blogspot.com/-dO3ljJgc8-w/WvieeKRUoEI/AAAAAAAAnbo/zfR3OmFbItIRYsgTt673KEYL7EKP5vAKACLcBGAs/s320/456378920.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku minutach przeszukiwania lasu wokół naszego podwórka stwierdziłem, że jednak Adrianne nie mogła wybiec z domu, przecież nie jest głupia, nie naraziła by zarówno siebie jak i swojej siostry na śmierć z rąk Sean'a. Dlatego też udałem się z powrotem do domu. W drzwiach minąłem się z Irwinem i już sam nie wytrzymałem, chwyciłem go za bluzę i docisnąłem do ściany. Blondyn był w takim szoku, że nawet nie zdążył zareagować. Dopiero kiedy moja pięść spoczęła na jego twarzy, ocknął się próbując mi się wyrwać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kurwa Tommo - ryknął wkurwiony szamocząc się i jednocześnie osłaniając się przed moim kolejnym ciosem. - Opanuj się!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja mam się opanować? A ty tego kurwa nie mogłeś zrobić, zanim otworzyłeś gębę i zacząłeś pierdolić. Pomyślałeś wtedy? - wściekły docisnąłem go jeszcze mocniej do ściany tak, ze imetem uderzył w nią głową. Dopiero wtedy ciężko dysząc puściłem go i odszedłem w stronę schodów do piwnicy. Wiem gdzie ukrywa się nasza zguba i jestem też głupi, że nie wpadłem na to wcześniej. Wszyscy założyliśmy, że tam nie mogłaby wejść, ponieważ zawsze zamykamy te drzwi, tylko nikt nie pomyślał przecież, że Ann po porwaniu Veronicy spędzała na dole wiele czasu i wiedziała gdzie mamy kluczę do piwnicy. Chwyciłem za klamkę i już wcale się nie dziwiąc, że były otwarte, wszedłem do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann? - zapytałem cicho pokonując stopnie. - Wiem, że tu jesteś.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety dziewczyna się nie odezwała, lecz wiedziałem, że tu jest. Świadczyło o tym przewrócone, a raczej doszczętnie zniszczone krzesło, na który katowaliśmy Dylana oraz ślady krwi prowadzące do kolejnego pomieszczenia, które również zawsze zamykamy. Teraz jednak drzwi były lekko uchylone, a zza nich można było usłyszeć ciche szlochanie, naprawdę takie ledwo słyszalne. Pchnąłem stalową powłokę stając zaraz przed skuloną pod ścianą Adrianne. Była roztrzęsiona, było to widać na pierwszy rzut oka. Podkulone nogi oplatała ciasno ramionami, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że z jej ręki sączyła się krew. Głowę miała schowaną między kolanami, a jej przyśpieszony oddech świszczał przeplatany spazmami szlochu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann? - odezwałem się w końcu podchodząc do niej ostrożnie. Nie zareagowała z początku, lecz z minutowym opóźnieniem uniosła głowę wlepiając zamglone tęczówki w moją osobę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zostaw mnie samą - wymamrotała nie spuszczając ze mnie wzroku. Pokręciłem jedynie głową i usiadłem obok niej. Dziewczyna osunęła się momentalnie ode mnie na co westchnąłem. - Mówię serio Lou, zostaw mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zrobię tego Ann, ani teraz ani nigdy więcej rozumiesz?</div>
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-PAYcn0j0kDc/WviczEvGBrI/AAAAAAAAnbU/mE51T0YFLeAvFo_hcK7QUZ1Vpu92UDM1wCLcBGAs/s1600/Nina-Dobrev11.gif" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="246" data-original-width="500" height="196" src="https://1.bp.blogspot.com/-PAYcn0j0kDc/WviczEvGBrI/AAAAAAAAnbU/mE51T0YFLeAvFo_hcK7QUZ1Vpu92UDM1wCLcBGAs/s400/Nina-Dobrev11.gif" width="400" /></a><br />
<div style="text-align: justify;">
- Jestem złym człowiekiem, Lou - wymamrotała z goryczą w głosie tak, że ścisnęło mnie za serce. Ona ma się za taką osobę? A co ja mam powiedzieć?</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Nie jesteś. Jeśli jedno z nas tu jest potworem, to ja - zaśmiałem się gorzko patrząc na nią cały ten czas. Dziewczyna lekko się wzdrygnęła kiedy dotknąłem jej ramienia, ale nie ruszyła się nawet o milimetr. - Ann nie jesteś złą osobą - rzekłem poważnie i zarazem głośno by mnie usłyszała.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem, ranie wszystkich dookoła. jestem jak jakaś chodząca plaga nieszczęść. Przeze mnie jest to wszystko - zamilkła na moment wycierając poranioną dłonią policzek, przez co stworzyła na nim czerwoną ścieżkę. - Moja siostra się prawie zabiła, zniszczyłam ją psychicznie. Dylan ucierpiał prawie też nie ginąc. Nawet Perrie - wypowiadając jej imię głos jej się załamał - choć jej nie lubiłam z całego serca, nigdy nie życzyłam jej śmierci, a przeze mnie....nie żyje - ostanie dwa słowa wypowiedziała z trudem. Dopiero wtedy spojrzała mi w oczy, dostrzegłem w nich czysty ból i smutek - powiedz mi czy to nie czyni mnie okropnym człowiekiem?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Adrianne - szepnąłem momentalnie znajdując się na przeciwko niej. Chwyciłem jej twarz w dłonie i zataczałem lekkie kółeczka kciukami. - Nie zrobiłaś tego celowo, chciałaś chronić siostrę, którą kochasz, na twoim miejscu również bym tak zrobił. A Dylan i Perrie, cóż wiedzieli w jakim bagnie siedzą.Ww naszym zawodzie, że tak powiem, jesteśmy świadomi tego, że wychodząc z domu możemy już nie wrócić. Zabiłem wielu ludzi Ann i to ja do końca życia będę osobą, którą się tępi, nie Ty, nie ktoś kto poświęcił się by chronić ukochaną osobę. Jesteś aniołem Adrianne i powinnaś o tym wiedzieć. Nieco lekkomyślnym, bo mogliśmy rozegrać to inaczej, ale nadal uważam, że jesteś niezwykle mądra i ten plan, choć mocno mi się nie podobał - tu odchyliłem skrawek jej koszulki przy ramieniu i ucałowałem miejsce, w które oberwała by wyglądało to wszystko bardziej realistycznie - to sam podejrzewam, że nie wymyśliłbym tego lepiej - dodałem z ustami przy bliźnie, po czym znowu ucałowałem tamto miejsce. Czułem jak brunetka lekko się wzdryga i po chwili poczułem dotyk jej drobnych dłoni na moim policzku. Spojrzałem na nią nie wiedząc co ma zamiar zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie znasz mnie Loueh. - pokręciła lekko głową - nie wiesz co czai się w środku, nie jestem taka jaka ci się wydaje. - Mówiąc to ani razu nie mrugnęła, trochę mnie przeraziły te słowa, ale wiedziałem, że mówi o czymś co zdażyło się kiedyś, coś co ukształtowało mur wokół niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem jaka jesteś i nie wiem czemu próbujesz znowu mnie od siebie odpychać. Cokolwiek się kiedyś stało, jesteś dla siebie za surowa Ann. Jesteś naprawdę wspaniałą osobą, niezwykle wrażliwą i empatyczną, to co pokazujesz to tylko pozory by trzymać od siebie ludzi z daleka. Wiem to bo niejednokrotnie widziałem u Irwin'a. Czasu nie cofnę, ale mogę spróbować ci pomóc, chcę "uwolnić cię z objęć ciemności i przywrócił to co zastało zabrane" - zacytowałem jej słowa, które znałem już na wylot. Adrianne uśmiechnęła się delikatnie poprzez łzy, ale nic nie odpowiedziała jedynie niepewnie skinęła głową. Również się uśmiechnąłem ale nieco szerzej i radośniej. Ucałowałem jej usta, po czym poderwałem się na równe nogi biorąc ją od razu w swoje ramiona.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę tam wracać jak na razie - usłyszałem przy uchu kiedy miałem zamiar z nią na rękach opuścić piwnicę. Przystanąłem od razu odchylając głowę w taki sposób, bym mógł patrzeć na jej cudowną, nawet umazaną od krwi, twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Veronica odchodzi od zmysłów tam na górze, lepiej będzie jak do niej pójdziemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcę, żeby widziała mnie w takim stanie - rzekła poważnie wydymując przy tym usta. Przewróciłem na to oczami, po czym zmroziłem ją wzrokiem. Ta jednak zupełnie nic sobie z tego nie robiła i oczkami niczym kotek ze Shreka wpatrywała się we mnie. Kurwa, wpadłem. Nie potrafiłem jej nigdy odmówić, ale nie to że staję się przy niej pizdą. Po prostu chcę, żeby była szczęśliwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnąłem kręcąc przy tym głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra pójdźmy na kompromis. Najpierw zaniosę cię do swojego pokoju, wykąpiesz się i dopiero wtedy pójdziemy do Vee, pasuje? - zapytałem patrząc jak się z lekka krzywi, ale pokiwała głową całując mnie w usta w podziękowaniu. Po tym ułożyła głowę w zagłębienie mojej szyi tak jakby chciała schować twarz przed całym światem, a prawda była taka, że wiedziała, że wszyscy są na górze i gdy tylko tam wejdziemy będą widzieć w jakim stanie jest brunetka. Dlatego nie dziwię się, że skryła twarz w mojej szyi. Wychodząc z piwnicy natknąłem się na spojrzenia połowy mieszkańców domu, skinąłem tylko porozumiewawczo w ich kierunku dociskając do siebie ciało dziewczyny, która jak na zawołanie jeszcze ciaśniej objęła mnie nogami i rękoma. Nie czekając ani minuty dłużej skierowałem się do mojego pokoju zamykając na klucz drzwi, po czym pomaszerowałem nadal z brunetką na rękach do pomieszczenia obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann jesteśmy w łazience możesz już ze mnie zejść - powiedziałem, lecz ta nadal nie oderwała się od mojego ciała, zamiast tego, co mnie mocno zdziwiło poczułem mokre pocałunki na szyi. - Adrianne co ty robisz? Miałaś się wykąpać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zrób to ze mną - wyszeptała, a ja zamarłem. ŻE. KURWA. CO? Stałem tak z nią nie wiedząc co zrobić, byłem w szoku. Czy ja się czasami nie przesłyszałem? Czy ona powiedziała właśnie to, co usłyszałem? Pada mi na słuch. NA PEWNO.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lou? - dziewczyna zmartwiona, brakiem jakiejkolwiek reakcji z mojej strony, odsunęła się ode mnie patrząc mi w oczy. - Powiedziałam coś nie tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie... Tylko ymm... - zaciąłem się szukając jakiejś wskazówki w jej tęczówkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, wygłupiłam się - momentalnie zaczęła się szarpać chcąc stanąć na podłogę, lecz nie pozwoliłem jej na to. Chwyciłem jedną dłonią jej szczękę łącząc gwałtownie nasze usta ze sobą. Zszokowana dziewczyna z początku nie zareagowała, lecz zaraz łapczywie oddała pocałunek. Reszta działa się w przyspieszonym tempie, oboje pozbawiliśmy się ubrań i wylądowaliśmy pod prysznicem. Całowałem każdy kawałek jej delikatnego ciała ciesząc się, że mogę mieć ją przy sobie. Pożądanie unosiło się w powietrzu, ale nie dopuściłem aby zaszło to za daleko. Nie tak chciałem ją posiąść, nie pod prysznicem, nie w taki sposób. Chciałem jej pokazać ile dla mnie znaczy i zrobię to, ale kiedy mi w pełni zaufa, kiedy się przede mną otworzy. Na razie musi mi wystarczyć to co robimy teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oderwałem się od jej ust byśmy oboje mogli nabrać powietrza do płuc. Dziewczyna dyszała ciężko próbując wyrównać oddech a ja w tym czasie delikatnie starałem krew z jej policzka i dekoltu. Zadrżała pod wpływem mojego dotyku, ale nic nie zrobiła więcej. Kiedy po czerwonej cieczy nie pozostało śladu, ucałowałem jej czoło i dociskając do niej swoje staliśmy tak patrząc sobie w oczy. Skanowałem każdy najmniejszy kawałek jej tęczówek błądząc jednocześnie dłonią po jej nagiej skórze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-8IkPnVKuv1s/Wvidk3rtCvI/AAAAAAAAnbc/o9bClIRCVjwEoFCmKBr5H82SjoB887BrwCLcBGAs/s1600/tumblr_nf3adpgA261rks5xoo1_500.gif" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="260" data-original-width="500" height="207" src="https://2.bp.blogspot.com/-8IkPnVKuv1s/Wvidk3rtCvI/AAAAAAAAnbc/o9bClIRCVjwEoFCmKBr5H82SjoB887BrwCLcBGAs/s400/tumblr_nf3adpgA261rks5xoo1_500.gif" width="400" /></a>- Napraw mnie - szepnęła przytulając się do mnie, a ja zamykając ją szczelniej w swoich ramionach tak, że nie było już między nami przestrzeni, głaskałem ją uspokajająco po włosach. Tak zrobię Ann, przywrócę starą ciebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
___________________________________________</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>SKARBY!</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Jestem, zgłaszam się!</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Jezu w końcu napisałam coś co można opublikować.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Co prawda niestety pisałam to sama, nie wyszło tak samo jakbym pisała to z Ronnie, ale jest coś prawda? Długo się zastawiałam czy może tego nie pisać, oraz czy wam to udostępnić, ale w końcu postanowiłam, żeby wam to dać. Zasługujecie na to zwłaszcza, że nie mam pojęcia kiedy i czy w ogóle się coś pojawi. Dlatego moi drodzy trzymajcie. Mam nadzieję, że nie wyszło do dupy, jak już mówiłam Ronnie stanowiła tego część i sami wiecie o co mi chodzi.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Ci co z nami zostali, dziękujemy z całego serduszka.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Czytajcie, polecajcie naszego fanfika, dzielcie się nim z innymi.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Kochamy mocno :*</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Buziaki A.</b></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: 700;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: 700;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-weight: 700;"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>JEŚLI CZYTASZ, PROSZĘ NAPISZ KOMENTARZ, NAWET CHOĆBY JEDNO SŁOWO.</b></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-38893109538043301162018-01-02T14:00:00.000+01:002018-01-06T22:37:47.025+01:00Rozdział 59<div dir="ltr">
<span style="color: red;">WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM </span><br />
<span style="color: red;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: large;">*Perspektywa Ashtona*</span><span style="font-family: inherit; font-size: large;"><br /></span></div>
<div dir="ltr">
<span style="font-family: inherit;">Nie mam pojęcia dlaczego aż tak wczoraj wybuchłem podczas tej kłótni z Hemmingsem. Ten blondas jest dla mnie jak młodszy brat. Ale doszła do tego wszystkiego Adrianne i zrobiło się, krótko mówiąc nieprzyjemnie. Ona to się zawsze musi wpierdolić tam gdzie nie trzeba. Szkoda, że jej nie było wtedy, gdy Veronica jej naprawdę potrzebowała. Przez te dwa tygodnie, kiedy Ronnie przeżywała piekło, ona sobie spokojnie siedziała w jakimś domku w lesie i nic jej nie obchodziło. A ja się nią zajmowałem, opiekowałem się nią jak własną siostrą, a nawet, cholera, bardziej.<br />
Rzuciłem gumową piłeczkę, którą do tej pory podrzucałem do góry gdzieś w kąt pokoju. Byłem wkurzony na siebie, na Adrianne, Luke'a i Tomlinsona. Właściwie nie wiem czy mógłbym być zły na Veronicę, przecież ona nic nie zrobiła. Chciała tylko spać ze swoją ukochaną siostrą, bo nie dostrzega tego, że Ann tak po prostu bez słowa ją zostawiła ze świadomością, iż jest martwa. Przetarłem twarz dłońmi z ciężkim westchnieniem. Trudno, czasu nie cofnę, a młodszej z sióstr nie wytłumaczę swojego punktu widzenia sprawy z Adrianne, bo od razu zostałbym zbluzgany, a nie chcę jeszcze stracić u niej zaufania czy coś. Przymknąłem oczy, chcąc z powrotem zasnąć, bo przebudziłem się przed ósmą i nie mogłem już dalej spać. Długo się jednak spokojem nie nacieszyłem, gdyż zaraz po kilku stuknięciach w drzwi ktoś mi wparował do pokoju.<br />
- Uhm, Harry kazał powiedzieć, że śniadanie już jest. - Niemal od razu, gdy usłyszałem ten głos poderwałem się z łóżka. Spodziewałem się tu Kate, Caroline czy kogokolwiek innego. Nie sądziłem, że właśnie ona tu przyjdzie po wczorajszym incydencie.<br />
- Jak się czujesz? - zapytałem, lustrując ją wzrokiem.<br />
- Jakby cię to obchodziło, Ashton - mruknęła niechętnie, spuszczając głowę. Nie chciała nawet na mnie patrzeć. <br />
- Obchodziło mnie to przez ostatnie dwa tygodnie, jeśli nie zauważyłaś - odparłem nieco kąśliwie, zaczynając się ubierać.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-0MINlBM01o4/WcEw_293YzI/AAAAAAAAidc/PKV8m-KlBOoIN8MAJ44kxSklGqM-lhJLwCLcBGAs/s1600/giphy.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="300" data-original-width="245" src="https://3.bp.blogspot.com/-0MINlBM01o4/WcEw_293YzI/AAAAAAAAidc/PKV8m-KlBOoIN8MAJ44kxSklGqM-lhJLwCLcBGAs/s1600/giphy.gif" style="cursor: move;" /></a><span style="font-family: inherit;"><br />
- Wczoraj widocznie miałeś gdzieś to co myślę i czuję.<br />
- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz, Veronica. - Wyminąłem drobną dziewczynę, która wciąż stała w drzwiach, a na jej twarzy ewidentnie malował się smutek. - Chodź już na to śniadanie, bo nam się kucharz zniecierpliwi. - Kiwnąłem głową, kładąc dłoń na jej ramieniu.<br />
Brunetka ruszyła się po krótkiej chwili z miejsca i szła do kuchni zadziwiająco blisko mnie. Myślałem, że odsunie się przynajmniej na cztery metry. A to było niecałe pół metra odległości.<br />
Przy stole siedziała praktycznie cała rodzinka, co mnie zdziwiło, bo już dawno nie jedliśmy w ten sposób.<br />
Przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem na wolnym miejscu obok Clifforda, który zerkał to na mnie to na Luke'a lub Veronicę. Chyba jasne, że wszyscy wiedzą co się wczoraj stało, nie musi mi o tym przypominać.<br />
Styles w międzyczasie położył talerz ze stosem naleśników na środku. Nikt jednak nie tknął się jedzenia. <br />
- Z jakiego powodu się tak zebraliśmy? - Nareszcie zapadło pytanie, które od kilki minut niemo wręcz wisiało w powietrzu.<br />
Harry wzruszył ramionami, po czym odezwał się:<br />
- Chyba powinniśmy wrócić do tradycji, która była z nami od kilku lat, prawda? Nieważne, że pojawiły się u nas dwie nowe osoby, a dwie odeszły. Nie zaniedbujmy tego co mamy i zjedzmy śniadanie razem, tak jak za dawnych czasów, gdy wszystko przynajmniej pozornie wydawało się normalne. - Kończąc swój poruszający monolog zajął wolne miejsce przy stole i zaczął modlitwę. Niemal wszyscy byli zszokowani słowami Harry'ego, ale wydaje mi się, że jednocześnie szczęśliwi. Styles zdecydowanie miał całkowitą rację. Przy śniadaniu nie było tak gwarno jak kiedyś, ale rozmawialiśmy ze sobą. A raczej oni rozmawiali, ja jedynie wpatrywałem się w talerz, co jakiś czas przytakując w odpowiedzi na te "grzecznościowe" pytania, które zadawała mi Kathrin. Nie miałem większej ochoty na rozmowę, więc grzecznie zbyłem ją tekstem, że nie czuję się najlepiej. Zerkałem co jakiś czas na zielonooką, uśmiechała się, rozmawiając z Hemmingsem i Adrianne. Czułem się z tego powodu... Tak jakby winny. Czułem się źle, że to nie ja z nią gadałem o nieistotnych pierdołach.<br />
- Co ta dziewczyna z tobą robi, Irwin. - Calum pokręcił głową z dezaprobatą, wyrywając mnie z zamyślenia.<br />
- Daj spokój, co? - westchnąłem zmęczony, nie mając nawet siły mu odpyskować czy zdobyć się na jakiś chamski ton.<br />
Gdy już wszyscy zjedli Tomlinson postanowił uciszyć towarzystwo i zabrać głos.<br />
- Harry miał rację na samym początku, powinniśmy podtrzymywać tradycję, ale dzisiaj chodzi o coś innego. Ojciec dziewczyn rano dzwonił. - Louis zerknął badawczym wzrokiem na siostry, które niemal od razu zastygły.<br />
- A-ale jak to dzwonił? Nie rozmawialiście z nim chyba. Prawda? - zapytała drżącym głosem młodsza siostra.<br />
- Nie, nie rozmawialiśmy. Ale zostawił wiadomość głosową i chyba powinnyście... Wszyscy powinniście ją usłyszeć. - Wziął w dłonie komórkę i położył ją na stole, na samym środku, przełączając na głośno mówiący, a do naszych uszu dotarł głos O'Connora.<br />
"Pewnie jeszcze śpicie, dlatego zostawiam wam wiadomość, bo później nie dam rady zadzwonić. Chciałem wam powiedzieć, że za kilka tygodni, tak przynajmniej mam w planach, wracamy z powrotem do domu. Nie znam dokładnego terminu, ale mam nadzieję, że uda się nam załatwić wszystko jak najszybciej. Kochamy was, pamiętajcie o tym, moje skarby. Do usłyszenia".<br />
Gdy po pomieszczeniu rozszedł się charakterystyczny dźwięk zakończonego połączenia, między nami zapanowała głucha cisza. Chyba wszyscy byli w niezłym szoku oraz w głębokiej dupie. Kurwa. Ale chujnia.<br />
Wszyscy patrzyli po sobie próbując wyczytać kto co myśli, nikt nie miał odwagi się odezwać, ale po dłuższym milczeniu Adrianne zerwała się z miejsca. <br />
- To są chyba jakieś jebne żarty. Powiedz, że to jakieś fałszywe nagranie. - spojrzała błagalnie na Louis'a, lecz dobrze znała odpowiedź - zresztą jak my wszyscy. Veronica złapała siostrę za rękę karząc jej jednocześnie usiąść z powrotem na miejsce, więc i tak strasza zrobiła. Usiadła na krześle chowając twarz w dłonie.<br />
- Co macie zamiar teraz zrobić? - zapytała spokojnie Ronnie ciągle głaszcząc uspokajająco Adrianne po plecach, lecz nie spojrzała na żadne z nas, tempo wpatrując się w komórkę na stole.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-YkyyrKAdSHU/WcEuscPWikI/AAAAAAAAidI/DsMCX3DgvPIG0Y7EiaYhGn7_-RzvfQ2CgCLcBGAs/s1600/tumblr_inline_mnoyandeoT1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="340" data-original-width="500" height="272" src="https://1.bp.blogspot.com/-YkyyrKAdSHU/WcEuscPWikI/AAAAAAAAidI/DsMCX3DgvPIG0Y7EiaYhGn7_-RzvfQ2CgCLcBGAs/s400/tumblr_inline_mnoyandeoT1qz4rgp.gif" width="400" /></a></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><br />
- I tu chyba nie ma wyjścia z tej sytuacji dziewczyny - odparł Tomlinson bardzo przybity. Choć nie on jeden na takiego wyglądał. Wszyscy doskonale wiedzieli jakie jest wyjście z tej sytuacji. <br />
- Nie ma mowy Loueh, nie wrócimy do niego. Nie ma takiej opcji. - Starsza z sióstr uniosła głowę patrząc to na Ver to na Tomlinsona.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Ann, nie każe wam do niego wracać, ale wiesz, że może się przez to rozpętać istne piekło - zaczął jej na spokojnie tłumaczyć Louis, lecz ona tylko tempo wpatrywała się w jego oczy.<br />Przewróciłem oczami z niesmakiem. Jak można być tak irytującym czy ktoś mi powie. Chrząknąłem zwracając na siebie uwagę, nawet jej. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Wiesz Louis delikatnie próbował ci wyjaśnić, że nie mamy ochoty zginąć bo ty nie chcesz wracać do ojca. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Ash! - jęknęła Veronica próbując uchronić przed kolejną naszą kłótnią, ale to było nieuniknione.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Chyba sobie kpisz? Jakim prawem w ogóle się odzywasz? To ciebie nie dotyczy - Adrianne zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem prostując się na krześle jeszcze bardziej.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Dotyczy mnie rozpuszczona dziewczynko - zacząłem, lecz moje usta zaraz zasłoniła dłoń Caroline.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Wasz ojciec nie wie o tym, że poznałyście prawdę i że wiecie, że jest największym mafiozem. Jak do niego wrócicie, nic się nie zmieni</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Sami w to nie wierzycie - syknęła w odpowiedzi Ann - Martwicie się tylko i wyłącznie o swoje dupy! Nawet was nie obchodzimy. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">Ostatnie zdanie sprawiło, że się wkurwiłem jeszcze bardziej. Wstałem z miejsca z wycelowanym palcem w jej osobę.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Powinnaś wiedzieć jak to jest - ryknąłem, a w kuchni zapanowała kompletna cisza. Cisza przed burzą, którą mam zamiar wywołać.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Ashton daj spokój - głos Ronnie rozbrzmiał jak stary głos rozsądku, ale go zignorowałem, cóż taka moja natura.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- O czym ty mówisz do cholery? </span><br />
<span style="font-family: inherit;">- O tym, że sama doskonale wiesz jak to jest myśleć tylko o swojej dupie </span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Chyba jesteś śmieszny. Narażałam się dla was! Dałam się postrzelić DLA WAS - każde słowo wypowiadała coraz głośniej i wyraźniej. </span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Jak dla nas? Chyba dla siebie. Przez twoje głupie myślenie zginęła Perrie i odszedł przez to Zayn. Przez twoją głupotę prawie nie zginęła Ronnie. Nadal mówisz, że nie martwisz się tylko o siebie? </span><br />
Adrianne momentalnie pobladła na moje słowa. Musiała się podtrzymać stołu gdy kolejne słowa trafiały w nią niczym pociski.<br />
- Nie pomyślałam o tym, że mogłam...<br />
- Nie pomyślałaś, bo jesteś tempą suką bez serca. Miałaś w dupie nawet swoją własną siostrę. - wypluwałem z siebie zdania coraz to gorsze, coraz bardziej przesiąknięte jadem. - Nie przewidziałaś nawet tego, że Veronica będzie chciała się zabić? Gdyby nie ja i nie Calum, nie miałabyś do kogo wrócić rozumiesz? Jesteś nic nie warta, mówisz o rodzinie, ale prawdę mówiąc jesteś egoistką i nawet nie zasługujesz, żeby żyć, szkoda, że rzeczywiście wtedy nie umarłaś. - kipiałem ze złości dysząc wściekle. Dopiero gdy skończyłem i wyrzuciłem z siebie wszystko co trzymałem w środku, uświadomiłem sobie co właściwie narobiłem. Ronnie siedziała skulona na krześle. Płakała. Próbowała unikać wzroku Adrianne, która w tym momencie opadła na krzesło mrugając nadmiernie. Próbowała przetworzyć to co właśnie usłyszała, próbowała rozgryźć czy to co wykrzyczałem jest prawdą. Wzrok dziewczyny padł na zabandażowane nadgarstki młodszej z O'Connor i wtedy każdy szczegół wydawał się jej chyba pasować do siebie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-DmIUozrScK8/WcEvo-6NXqI/AAAAAAAAidQ/0cyaScNb7DglJb2ey7NaGr2wAiQuD7PDgCLcBGAs/s1600/92886954559595304749.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" src="https://4.bp.blogspot.com/-DmIUozrScK8/WcEvo-6NXqI/AAAAAAAAidQ/0cyaScNb7DglJb2ey7NaGr2wAiQuD7PDgCLcBGAs/s1600/92886954559595304749.gif" /></a></div>
- Ver....</div>
<div dir="ltr">
<div dir="ltr">
- Przepraszam - wyszlochała młodsza siostra, patrząc na Adrianne tak żałosnym, smutnym wzrokiem, jakiego w życiu nie widziałem. Nigdy nie dostrzegłem takiego bólu w czyichś oczach jak w jej w tym momencie.</div>
<div dir="ltr">
Jedyne co zrobiła O'Connor to poderwała się z krzesła, które z hukiem opadłon a podłogę i wybiegła z kuchni. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie nieco zdezorientowani i zszokowani. Nie takiej reakcji się spodziewałem. Myślałem, że się popłacze, przytulając siostrę i zacznie ją przepraszać. A ona tak po prostu wyszła, a raczej wyleciała z tej kuchni bez słowa. Veronica siedziała przez chwilę również oszołomiona nagłym zerwaniem się siostry, po czym również wyszła z pomieszczenia, nie patrząc na żadną osobę tutaj. Interesowała ją tylko i wyłącznie Adrianne, co wkurwiało mnie najbardziej. Była w nią tak ślepo zapatrzona, że nie dostrzegała, jak bardzo ta idiotka spierdoliła jej psychikę.</div>
<div dir="ltr">
Z czystej ciekawości opuściłem kuchnię, rozglądając się po salonie. Ver stała w drzwiach, prowadzących do ogrodu, wypatrując siostry, ale zaraz wróciła do środka, nadal mając łzy w oczach. Z jednej strony chciałem je otrzeć, jednak z drugiej byłem wkurwiony jej chorobliwą miłością do swojej siostry, która nie potrafiła nawet się nią porządnie zaopiekować i pozwoliła jej prawie odebrać sobie życie. Pusta suka.</div>
<div dir="ltr">
- Adrianne! - Zawołała Veronica, prawdopodobnie zdzierając sobie gardło. Przyglądąłem jej się, stojąc bezczynnie w miejscu. Nie wiedziałem jak mam zareagować i co robić. Kilka osób weszło do salonu.</div>
<div dir="ltr">
- Gdzie ona jest? - zapytał wiecznie martwiący się o O'Connor, Tomlinson, na co dziewczyna odpowiedziała, że nie ma jej w ogrodzie i nie wie gdzie zniknęła.</div>
<div dir="ltr">
Pokręciłem głową i po chwili dołączyłem się do poszukiwań starszej z sióstr, która zapewnie zaszyła się w kącie któregoś pokoju, a teraz w nim siedzi i ryczy. Szukałem jej tylko dlatego, że nie chciałem zostać zamordowany przez resztę, bo i tak mają mi za złe to, co wykrzyczałem przedtem prosto w jej twarz. Jednak nic nie poradzę, że jej nienawidzę i mam kurwa dość z całego serca tego jak się zachowuje.</div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span><span style="font-family: inherit;">________________________________________</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><b>Hej, hej skarbeczki :*</b></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><b>Co tam u was? U mnie trochę się pozmieniało, zaczęłam studia co mnie kompletnie nadal przeraża. Przezywam to też za bardzo bo to jednak jest początek życia samemu, jeszcze tym gorzej, że poszłam do dużego miasta sama, bez nikogo znajomego i daleko od rodziny ;( Jest mi ciężko, ale mam nadzieję, że to jakoś będzie, musi być.</b></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><b>Rozdział był już napisany dawno, lecz nie miałyśmy głowy go poprawić i wstawić. Poza tym sami widzicie jak spadła wasza aktywność pod rozdziałami. Ostatni rozdział ma tylko 35 wyświetleń. Ehh.</b></span><br />
<b><span style="color: red; font-size: large;">JAK NA RAZIE NIESTETY ZAWIESZAMY NASZĄ DZIAŁALNOŚĆ. </span>Ronnie niesety chyba straciła ochotę na prowadzenie SMR, na pisanie i też nie mogę tego ukryć trochę straciłyśmy kontakt, sama mogłabym to pociągnąć, ale niestety SMR to nie tylko ja, ale również i Weronika. Przykro mi to pisać, bo włożyłyśmy tyle serducha w ten blog. Jak a razie nie mówię kiedy wrócimy, ale mogę wam obiecać, że powrócimy, bo jak kiedyś pisałam mamza dużo pomyśłów na ciąg dalszy.</b><br />
<span style="font-family: inherit;"><b>No cóż, nie będę się rozpisywać już dłużej.<br />KOMENTUJCIE, ROZSYŁAJCIE ZNAJOMYM I ZOSTAŃCIE Z NAMI MAM NADZIEJĘ< ŻE NIE OPUŚCICIE NAS I BĘDZIECIE NA NAS CZEAKAĆ :*</b></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><b>Buziaki :* A&W</b></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span>
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span>
<span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-family: inherit; font-size: x-large;"><b>CZYTASZ? POZOSTAW PO SOBIE ŚLAD</b></span></div>
</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-32599801363574346112017-08-21T22:54:00.000+02:002017-08-21T22:54:06.534+02:00Rozdział 58.<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">Perspektywa Veronici</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Obudziło mnie słońce, czym się mega zdziwiłam, pierwszy raz od... Huh, sama nie wiem kiedy czułam się wypoczęta i wyspana. Przekręciłam się na bok, otwierając przy tym oczy. Dziwne. Ostatni raz spałam tu przed.. Przed tym jak próbowałam... O kuźwa. Poderwałam się nagle do pozycji siedzącej. Spojrzałam w bok, ale nikogo oprócz mnie tam nie było. Czyli to wszystko mi się śniło? Nie możliwe. Nawet nie patrząc na to, że jestem tylko w majtkach i koszulce, wybiegłam z pokoju. Najpierw wpadłam do łazienki, zastając tam dziewczynę. Wyszeptałam jej imię, ale zaraz mina mi zrzedła, ponieważ na środku pomieszczenia stała Hayden, a nie moja Addie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ver, słoneczko, wyglądasz strasznie blado, coś się stało? - zapytała zmartwiona. Przez chwilę patrzyłam na nią tępo, a w oczach zaczęły zbierać mi się łzy. To mi się tylko śniło. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, Ronnie - widząc, że zaczynam płakać szybko do mnie podeszła. - Co się stało? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann... - zaczęłam, lecz ona mi od razu przerwała, cicho się śmiejąc. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, głuptasku, Ann jest na dole. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co? - odsunęłam się, patrząc na nią jak na głupią.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-_DDkExeY4Po/WXMYlp3hHrI/AAAAAAAAhz0/4QqVJ49ZjZYF_QNKW5PAcPog2bVJ7dZ2ACLcBGAs/s1600/tumblr_inline_ni3gg65A9N1rk6sm9.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="150" data-original-width="268" height="179" src="https://2.bp.blogspot.com/-_DDkExeY4Po/WXMYlp3hHrI/AAAAAAAAhz0/4QqVJ49ZjZYF_QNKW5PAcPog2bVJ7dZ2ACLcBGAs/s320/tumblr_inline_ni3gg65A9N1rk6sm9.gif" width="320" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- No co, co. Jest na dole, Ann żyje i wcale ci się to nie śniło - powiedziała, jakby czytała w moich myślach. Patrzyłam się nadal na nią przez chwilę, po czym odwróciłam się uśmiechnięta z zamiarem zejścia na dół, lecz głos Hay zatrzymał mnie w miejscu. - Tylko po cichu, bo jeszcze śpi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to śpi? Czemu na dole? - zapytałam, lecz ona tylko się uśmiechnęła i wróciła do robienia sobie makijażu. <br />
Aha, okey? Kompletnie zdezorientowana wyszłam z łazienki, a następnie udałam się szybkim krokiem na parter, wpadając jak burza do salonu. Na jednej z kanap ujrzałam Tomlinsona, który obejmował kogoś ramionami. Podeszłam bliżej stając nad kanapą od razu dostrzegając moją siostrzyczkę, która spała spokojnie wtulona w tors chłopaka. Odetchnęłam z wielką ulgą, bo cieszyło mnie, że to wszystko mi się nie śniło i Adrianne naprawdę tu jest. Poza tym wyglądali uroczo wtuleni w siebie na kanapie, z której Addie prawie spadała, ale Lou mocno ją trzymał. Mimowolnie na moje usta wkradł się lekki uśmiech, gdy tak na nich patrzyłam. Nie chcąc zakłócać ich snu, wycofałam się cicho z salonu i powędrowałam do kuchni, z której przyciągał jakiś ładny zapach. Mieszanka kawy i czegoś słodkiego, ale nie bardzo wiedziałam czego. Weszłam do pomieszczenia, a mój wzrok niemal od razu przykuł goły tyłek chłopaka stojącego przy kuchence. <br />
- Calum - jęknęłam zniesmaczona, odwracając wzrok i dodatkowo zasłaniając sobie oczy dłonią. - Nie mieszkasz tu sam, mógłbyś założyć przynajmniej bokserki.<br />
Brunet roześmiał się dźwięcznie, zerkając na mnie przez ramię i wziął łyka kawy, którą sobie zrobił. <br />
- Jestem u siebie, no nie? - zachichotał cicho, na co parsknęłam, wywracając oczami. - Poza tym wszyscy jeszcze śpią. <br />
- Ale idź coś ubierz, nie mam zamiaru cię oglądać w tym stanie - burknęłam i wyminęłam go, wyciągając z szafki płatki kukurydziane. - Mam ciekawsze rzeczy do oglądania niż to. <br />
- Na przykład? - uniósł brew ze śmiechem, zerkając na mnie. <br />
- Po prostu idź się ubierz! - odparłam zażenowana, nie wiedząc już co powiedzieć. Chłopak na moje słowa jedynie wyszedł z kuchni, a ja spokojnie mogłam zrobić sobie śniadanie. Kiedy podgrzałam siebie mleko i dosypałam do nich płatków, usiadłam zadowolona i zaczęłam jeść. <br />
- Miło widzieć, że w końcu coś jesz i to z własnej woli - podskoczyłam przestraszona, słysząc za sobą czyiś głos. Osoba zaśmiała się na moją reakcje i już wiedziałam, że nowo przybyły to Ashton. Dlatego nawet nie fatygowałam się z odwróceniem się tylko dalej jadłam swoje śniadanie. <br />
- Wyspałaś się? - zapytał w chwili kiedy zajął miejsce na przeciwko mnie. Spojrzałam na niego, skanując jego twarz. Szukałam w niej coś na kształt kpiny czy też sarkazmu, lecz go nie znalazłam. Zamiast tego widziałam troskę, trochę zamaskowaną, lecz ją dostrzegłam. <br />
- Szczerze to nie pamiętam kiedy tak dobrze spałam - uśmiechnęłam się do niego, biorąc kolejną łyżkę do buzi. <br />
- To dobrze - odwzajemnił gest, po czym wstał od stołu i nalał sobie kawy do dużego kubka. Kiedy miał już wracać z powrotem na swoje miejsce, spojrzał na mnie, pokazując jednocześnie na kubek. <br />
- Chcesz? - W odpowiedzi tylko pokręciłam głową. <br />
Uśmiechnął się lekko i zasiadł na krześle. On coś się dzisiaj za bardzo uśmiecha. Uderzył się w głowę czy jak? Wzruszyłam tylko ramionami i dokończyłam posiłek. Wstałam, podchodząc do blatu. Chwyciłam gąbkę, po czym zaczęłam myć miskę oraz łyżkę. Leżało też w zalewie parę innych naczyń, więc i je postanowiłam zmyć. Nuciłam sobie cicho jakąś piosenkę, poruszając przy tym biodrami. Nawet nie zwracałam uwagi, że nie jestem sama w kuchni. Nagle poczułam na sobie czyjeś dłonie. A mając na myśli 'czyjeś dłonie', miałam na myśli Ashton'a. Pisnęłam w momencie, kiedy obrócił mnie przodem do siebie. <br />
- Wiesz, że kusisz ruszając tak tyłeczkiem, kiedy na sobie masz tylko majtki i koszulkę - zeskanował mnie swoimi zniewalającymi tęczówkami, zatrzymując się dłużej na mojej koszulce, po czym się odezwał, oblizując przy tym usta. - Myśl, że nie masz nic pod tą bokserką...<br />
Otworzyłam szerzej oczy, a moje usta delikatnie się rozchyliły, jednak nie wypadła z nich żadna obelga w stronę blondyna. Położyłam jedynie dłonie na jego klatce, chcąc go odsunąć nieco dalej, jednak on ani drgnął. <br />
- Naruszasz moją przestrzeń... Osobistą. - Złączyłam moje wargi z powrotem, podnosząc lekko głowę i tym samym spojrzenie, kierując je na jego jasne, roześmiane oczy. <br />
- Nad jeziorem ci to nie przeszkadzało - zaśmiał się cicho, lustrując mnie badawczym wzrokiem, a przed oczami momentalnie pojawił mi się moment, gdy siedzieliśmy na kocu przy białej, zniszczonej altance. <br />
- Byłam bardziej ubrana. <br />
- I mokra. - Na jego ustach pojawił się ten chytry uśmiech, który mimo wszystko lubiłam, ale pojawiał się zawsze, kiedy Irwin miał w głowie jakieś nieczyste myśli. <br />
- Zaraz ty będziesz mokry - parsknęłam i odwróciłam się z powrotem tyłem do niego, kontynuując mycie naczyń. <br />
- No nie powiem, podoba mi się ten pomysł. - Pochylił się nieco bardziej i oparł brodę o moje ramię, na co westchnęłam cicho. <br />
Niech on sobie już pójdzie, ja chcę tylko pozmywać. Miałam wrażenie, że ludzie czytają mi dzisiaj w myślach, bo do kuchni wszedł Harry w samych dresach i omiótł nas podejrzliwym wzrokiem. Irwin uniósł ręce w geście obrony i odsunął się ode mnie, po czym wrócił do picia swojej kawy. Styles zaś zabrał się za robienie śniadania. Czy nikt w tym domu nie wie co to znaczy słowo koszulka? Żaden z chłopaków chyba tego nie znał, gdyż każdy kto tu chodził z rana był właśnie bez niej! Sapnęłam głośno, po czym nawet nie zwracając uwagi na nikogo, szybko udałam się do pokoju Irwina, gdzie przez ostatnie tygodnie była moja walizka. Boże, chyba będę musiała poprosić kogoś, żeby mi ją przeniósł i może w końcu się rozpakujemy. Wpadłam do pokoju, zabierając w drodze do jego łazienki pierwsze lepsze ciuchy, które wpadły mi do rąk. Wzięłam szybki prysznic i parę minut później już stałam przed dużym lustrem, patrząc na swoje odbicie. Wyglądałam strasznie. Podkrążone oczy. Zapadnięte kości policzkowe. Szara cera. Wyglądałam jak duch i tak się wtedy czułam. Teraz jest lepiej. Będzie lepiej. Musi być. Poprawiłam rękawy koszuli, zakrywając przy tym bandaż, który nadal spoczywał na moim nadgarstku. Nawet nie miałam ochoty patrzeć na rany, które sobie zrobiłam z rozpaczy i nie chcę, by Ann o nich wiedziała. Lepiej, żeby nie wiedziała co próbowałam zrobić. Obwiniałaby się o to. A nie chcę, żeby czuła się winna. Rzuciłam ostatni raz na siebie spojrzeniem, po czym wyszłam z pomieszczenia i o mało nie upadłam, wpadając na kogoś. Wyciągnęłam rękę do przodu, w ostatniej chwili łapiąc osobę przede mną za przedramię. W innym wypadku na pewno bym miała niemiłe spotkanie z podłogą. <br />
- Ronns, a ty co tu robisz? - spojrzałam na blondaska. Hemmo stał przede mną z wielkim bananem na ustach. Przytuliłam go delikatnie, przez co na początku się spiął, ale zaraz również objął mnie ramieniem. <br />
- Co tam, pingwinku? Jak się dzisiaj czujesz? <br />
- Znacznie lepiej, Luke. Wiesz, teraz jak wiem, że ona żyje i tu jest - uśmiechnęłam się ponownie na wspomnienie o siostrze.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz już wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz - posłał mi ten jego promienny uśmiech, gładząc dłonią moje plecy. Nie potrafiłam słowami wyrazić jak wdzięczna byłam temu chłopakowi za wszystko co dla mnie zrobił. Mimo, że znaliśmy się ledwie dwa miesiące on traktował mnie prawie tak jak kiedyś Dylan. Jak młodszą siostrę, a to było jedno z najlepszych uczuć na świecie, bo wiedziałam, że mogę na nim polegać. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Na pewno - odwzajemniłam lekko uśmiech, siląc się na niego ma tyle, ile mogłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jesteś głodna? - zerknął na mnie z góry badawczym wzrokiem. Wiedział doskonale, że mogłam skłamać na wiele sposobów, odpowiadając na to pytanie, bo z jedzeniem do tej pory było u mnie tragicznie. Pokręciłam lekko głową. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jadłam już śniadanie - odsunęłam się lekko od niego, zadzierając głowę w górę. - Pomógłbyś mi z walizką? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Jasne, pingwinku - uśmiechnął się szerzej, więc chyba mi uwierzył, co do śniadania. Blondyn wyminął mnie i wszedł do pokoju Ashtona, by zabrać z niego moją walizkę. Wziął w rękę moja torbę, mimo iż nie była wielka i tak była ciężka, a ja pewnie nawet bym jej stąd nie wyniosła, dlatego cieszę się że wpadłam na blondaska. Kiedy mieliśmy zamiar wyjść na korytarz w drzwiach stanął właściciel pokoju. Na początku był zdziwiony, widząc nas we dwójkę u niego, lecz gdy tylko zmierzył nas wzrokiem i spostrzegł walizkę, którą niósł Hemmo od razu spojrzał na nas wściekłe. Momentalnie podszedł do blondyna, wyrywając mu z ręki moją własność. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashton, co ty odwalasz? - odezwał się Luke, a ja tylko patrzyłam, nie mając pojęcia co się właściwie teraz dzieje. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Walizka zostaje tutaj, razem z Veronicą. - warknął, odkładając, a raczej rzucając ją z powrotem tam gdzie leżała.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-KrOEsMW4JwE/WXMYP4Zj3KI/AAAAAAAAhzw/Iqow4fieutImNhu_40ORMzprgnhNyaEGACEwYBhgL/s1600/Japan-Tour-Diary-ashton-irwin-38356270-448-252.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="252" data-original-width="448" src="https://2.bp.blogspot.com/-KrOEsMW4JwE/WXMYP4Zj3KI/AAAAAAAAhzw/Iqow4fieutImNhu_40ORMzprgnhNyaEGACEwYBhgL/s1600/Japan-Tour-Diary-ashton-irwin-38356270-448-252.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba sobie żartujesz! - Luke parsknął śmiechem, patrząc na niego z kpiną. Chyba się przesłyszałam, prawdę mówiąc. Jak to zostaję tutaj. Z nim? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Stul pysk, młody. Nie ty tu decydujesz! </div>
<div style="text-align: justify;">
- To ona podejmuje decyzje gdzie będzie spała! - krzyknął niebieskooki, już kompletnie wprowadzony z równowagi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Będzie. Spała. Tutaj. - Ashton każde słowo zaakcentował z osobna. Znowu powrócił ten sam zimny i bezwzględny dupek Irwin. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie będę tu spała, Ash - przymknęłam oczy, mówiąc to ściszonym głosem. Bałam się. A sądząc po chwilowej ciszy obaj dobrze mnie słyszeli. Uchyliwszy powiekę, spojrzałam kątem oka na chłopaków. Luke patrzył na mnie z troską i dumą, że postawiłam się Irwinowi, za to ten drugi zabijał mnie spojrzeniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zapomnij, kurwa! - wrzasnął i gdyby nie stojący obok Luke już dawno, by do mnie doskoczył. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tu się dzieje, słychać was w całym domu. - Do pomieszczenia wbiegł Louis, a zaraz za nim Adrianne. Oboje byli ubrani w piżamy i można było zauważyć, że dopiero co się obudzili. Najprawdopodobniej przez nasze krzyki, a raczej tej dwójki koło mnie. Irwin zmierzył nowo przybyłych wzrokiem. Od razu było widać malującą się na jego twarzy kpinę. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź się dalej zabawiaj, to nie twoja sprawa, Tommo. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Znowu przeginasz, Irwin - ryknął zły szatyn, lecz zaraz przeniósł na mnie swoje spojrzenie, mówiące bym powiedziała co właśnie ma tu miejsce. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashton chce, bym u niego spała, wpadł w szał jak zobaczył, że chciałam przenieść walizkę na górę. - wyjaśniłam, unikając spojrzenia blondyna. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobre, Irwin. Zapomnij o tym. - Do rozmowy wtrąciła się Ann i już czułam, że nie skończy się to zbyt dobrze. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wtrącaj się, kurwa - wysyczał Ashton. - Idź zabawiaj się z Louisem, bo tylko puszczanie się cię obchodzi. Myślisz, że zakręcisz dupą i wszystko będzie dobrze. Cudownie? Bo wielka pani wróciła do nas łaskawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Hamuj się - warknął Tommo, stając w obronie mojej siostry, lecz ta nie zamierzała odpuścić. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Pieprz się - wysyczała, podchodząc do niego bliżej i policzkując go. Jego głowa odskoczyła lekko w bok. To trwało dosłownie moment. Irwin wyciągnął ręce, chwytając Ann za gardło. Brunetka szarpiąca się, okładająca Irwina pięściami. Luke i Louis doskakujący do nich...<br />
Hemmo złapał Ashtona, odciągając go od mojej siostry, a Lou oplótł ją mocno w pasie uniemożliwiając jej ruchów. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz ją zostawić w spokoju! Co ty od niej chcesz? Nie dość już się przez ciebie wycierpiała! - krzyczała, ciągle się szarpiąc. Była wściekła, a wściekła Ann to niebezpieczna Ann. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chuj cię to obchodzi! </div>
<div style="text-align: justify;">
- To moja siostra, złamasie! Obchodzi mnie bardziej niż moje życie! - krzyknęła Ann, próbując się wyrwać z objęć Tomlinsona, lecz ten trzymał ją mocno, nie pozwalając, by się rzuciła na blondyna. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Miałaś ją w dupie! To ja się nią opiekowałem, kiedy postanowiłaś sobie zniknąć! To ja się o nią martwiłem, kiedy... </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ashton! - krzyknęłam w końcu. Chłopak momentalnie na mnie spojrzał, a ja niewiele myśląc podeszłam do niego, szepcząc na tyle cicho, by tylko on mnie usłyszał:<br />
- Uspokój się zanim powiesz za dużo.<br />
Chwilę jeszcze na niego patrzyłam, po czym odwróciłam się ignorując zarówno Irwina jak i trzymającego go Hemmingsa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podeszłam do Adrianne i biorąc ją za rękę wyszłyśmy z pokoju. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziwka - syknął pod nosem, gdy już byłyśmy na korytarzy, lecz doskonale go słyszałyśmy. Adrianne już miała się wracać, lecz usłyszeliśmy charakterystyczny odgłos uderzenia i zaraz po tym jęk Irwina. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Mówiłem kurwa żebyś się hamował. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie minęła chwila, a podszedł do nas wciąż wkurzony Louis i objął Adrianne w barkach, przyciągając ją delikatnie do siebie. Moje usta rozciągnął słaby, gdy chłopak złożył czuły pocałunek na jej czole. Wyglądali naprawdę uroczo razem. Przełknęłam cicho ślinę, przymykając oczy. W mojej głowie teraz działo się tak dużo, nie potrafiłam poskładać pojedynczych zdarzeń i słów w logiczną całość. O co tak właściwie chodziło Ashtonowi? Dlaczego tak desperacko próbował mnie zatrzymać w swoim pokoju, skoro wróciła Adrianne? Ja wiem, rozumiem, że to on opiekował się mną cały ten czas, gdy Ann zniknęła i to właśnie Irwin był, można powiedzieć, moją podporą. Ale jedynie fizyczną. Wykonywał za mnie prawie wszystkie czynności, od jedzenia, przez ubieranie mnie aż po kąpiel. Robił to wszystko, bo byłam wrakiem samej siebie i nie byłam w stanie sama sobie poradzić. Z pewnością ma wyrzuty do mojej siostry o to co zrobiła i o to w jakim stanie byłam przez dwa tygodnie. Widzę, że mu zależy, ale kiedy zachowuje się w ten sposób mam ochotę jedynie uciec od niego jak najdalej. Po czym przypominam sobie momenty, w których był całkiem inny, na przykład nad jeziorem i zastanawiam się co jest z nim nie tak. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Veronica, halo. - Ktoś machnął mi dłonią przed twarzą, przez co się lekko wzdrygnęłam. Podniosłam głowę, zwracając uwagę na zmartwionego Luke'a, który się we mnie wpatrywał. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz herbaty? - Kiwnęłam delikatnie głową w odpowiedzi, posyłając mu wdzięczny uśmiech. Zerknęłam na moją siostrę, która siedziała na miejscu obok mnie. Rozmawiała o czymś z Louisem. Zorientowałam się, że gadali o tej kłótni, kiedy z ust Tomlinsona wyleciało właśnie imię blondyna. Nie chciałam słuchać, jak go obrażają, chociaż mieli powody, by to robić. Bawiłam się swoimi palcami, wyginając je w różne strony. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Na co masz ochotę? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem głodna, ten pajac mi odebrał apetyt - burknęła Adrianne, na co pokręciłam głową z rozbawieniem. Będzie go obrażać jeszcze przez kolejny tydzień po tej sprzeczce. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Musisz coś zjeść - westchnął ciężko Louis, posyłając mi proszące spojrzenie, gdy Ann już zaczęła protestować. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Zjedz coś, Addie, proszę - zerknęłam na nią skruszonym wzrokiem. Przez chwilę siostra się we mnie wpatrywała z doskonale widoczną złością, bo wiedziała, że w końcu moje spojrzenie ją złamie. Zazwyczaj tak było. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wystarczą kanapki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się nieco szerzej na jej odpowiedź, po czym chwyciłam jej dłoń, zamykając ją w swoich. Gładziłam kciukiem wierzch jej ręki, gdy Luke postawił przede mną duży kubek, nad którym unosił się kłębek pary. Podziękowałam mu i oparłam się o ramię Ann, wtulając w nie policzek.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty powinnaś coś zjeść, Ver. Chyba nie wiesz jak chuda jesteś - mruknęła niezadowolona, głaszcząc mnie po policzku. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Już jadłam śniadanie - odparłam, przymykając oczy i wtulając polik w jej ciepłą dłoń.</div>
<div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ponownie zapadła cisza, a może to ja nie rejestrowałam żadnych rozmów. Po prostu siedziałam napawając się bliskością siostry. Kiedy już wmusiła w siebie kanapki uszykowane przez Tomlinsona wstała od stołu i zabierając moją walizkę pociągnęła mnie bez słowa do naszego pokoju.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tam postawiłyśmy ją na ziemi postanowiłyśmy się rozpakować i trochę posprzątać, skoro zamierzamy tu zabawić jeszcze dłużej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-p_8yAs2H4KM/WXMZDpCYkbI/AAAAAAAAhz4/cbEmBCyxeVkqAQwUtiFnpaxFXT9WPiGpgCLcBGAs/s1600/tumblr_m953mv47jH1rv240t.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="270" data-original-width="490" src="https://4.bp.blogspot.com/-p_8yAs2H4KM/WXMZDpCYkbI/AAAAAAAAhz4/cbEmBCyxeVkqAQwUtiFnpaxFXT9WPiGpgCLcBGAs/s1600/tumblr_m953mv47jH1rv240t.gif" /></a>Podczas tych paru godzin, śmiałyśmy się, wygłupiałyśmy i śpiewałyśmy, tak jak za dawnych czasów. Szczerze mówiąc brakowało mi tego. Tej wolności, tego beztroskiego poczucia, że ona tu jest i zawsze będzie.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
_________________________________________<br />
<b>Witajcie świnki moje kochane :*</b><br />
<b>Tak wiemy, że okropnie zwlekamy z rozdziałami, lecz nie ma zbytnio czasu, staramy się, ale sami widzicie jak to wychodzi. Ronnie była na wakacjach i nadal je ma, a ja siedzę w pacy a jak z niej wracam to jest to przed północą i jestem zmęczona, albo koło 18 ale już nic mi się nie chce i idę spać. Poza tym aktywność tu też nas nie motywuje. Wyświetlenia pod ostatnim rozdziałem aż bolą i tylko jedna kochana osóbka skomentowała rozdział. No ale cóż też pewnie nie macie czasu.</b><br />
<b>No nic to chyba pozostało mi się pożegnać i do następnego :* </b><br />
<b>Komentujcie, rozsyłajcie, tweetujcie oraz polecajcie znajomym!</b><br />
<b>Buziaki :* A.</b><br />
<b><br /></b>
<b>PS. ROZDZIAŁ NIE JEST DO KOŃCA SPRAWDZONY. I JAK DOBRZE WIDZICIE BRAKUJE NOTKI WERONIKI, NIESTETY MOJA KOCHANA RONNIE NIE MA CZASU BY TO UCZYNIC, ALE STWIERZIŁAM, ŻE NALEŻY WAM SIĘ W KOŃCU ROZDZIAŁ. GDY VER JUZ WRÓCI, POPRAWI ROZDZIAŁ I DODA NOTKĘ. CAŁUJE WAS ZA NIĄ. KOCHAMY WAS A&W</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">CZYTASZ? PROSZE SKOMENTUJ.</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">TO MEGA MOTYWUJE :*</span></b></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-58518481854690227392017-06-20T08:08:00.000+02:002017-06-20T08:08:50.881+02:00Rozdział 57.<span style="font-size: large;">*Perspektywa Dylana*</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
Kiedy opuściliśmy w końcu piwnicę Kate zaprowadziła mnie do łazienki, bym mógł się odświeżyć, dała mi również ubrania któregoś z chłopaków. Po tych kilku dniach miło było w końcu się wykąpać i wskoczyć w czyste ciuchy, serio. Patrząc w lustro, aż przeraziłem się na widok mojego odbicia. Nie zrobiłem tego przed kąpielą, gdyż wiedziałem, że sam zacząłbym chyba wrzeszczeć, jednak po prysznicu moja twarz wcale nie wyglądała lepiej, ale nic na to nie poradzę. Gotowy przeczesałem ponownie swoje lekko wilgotne i przydługie włosy, po czym wyszedłem z łazienki, kierując się na dół, gdzie zastałem tylko Hayden, siostry, Tomlinsona, Kate, Harry'ego oraz tego blondaska - Hemmingsa. Reszta najwidoczniej była za bardzo zmęczona natłokiem informacji i udała się do siebie. Usiadłem koło Hayden, która od razu się we mnie wtuliła. Sam przyciągnąłem ją do siebie, zmykając na moment powieki. Brakowało mi tej chwili.<br />
- Nic cię nie boli? - Usłyszałem nagle głos po mojej prawej stronie, dlatego otwierając oczy, spojrzałem na zatroskaną Veronicę.<br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-D7U0pgXzSQc/WUgD8U8IFtI/AAAAAAAAhLU/TfuWecF0KMkfNumxjKUNz8a7O-sNS6AMACLcBGAs/s1600/tumblr_inline_nterf2LN3o1rl10fa_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="500" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-D7U0pgXzSQc/WUgD8U8IFtI/AAAAAAAAhLU/TfuWecF0KMkfNumxjKUNz8a7O-sNS6AMACLcBGAs/s320/tumblr_inline_nterf2LN3o1rl10fa_500.gif" width="320" /></a>- Kate wcześniej zaserwowała mi silne leki, chyba nadal działają - uśmiechnąłem się lekko do niej, próbując ją jakoś do tego przekonać.<br />
Próbowała odwzajemnić uśmiech, lecz wyszedł z niego jakiś dziwny grymas, a dziewczyna spuściła głowę. Chyba wyczuła, że wcale nie mówię prawdy, a wszystko boli mnie jakbym miał za chwilę umrzeć.<br />
- Będzie dobrze, wyliże się z tego - dopowiedziała Hayden, zerkając na Veronicę. <br />
Dziewczyna jedynie przytaknęła bez słowa i wtuliła się w bok swojej siostry. Wyglądała teraz tak bezbronnie. Wychudzona, przygnębiona, bez większych chęci do życia. Nigdy do tej pory nie widziałem Ronnie w takim stanie. Zawsze była zadowolona z życia, radosna, uśmiechnięta i wszędzie było jej dosłownie pełno. Brakowało mi starej dobrej Ver. Wierzę, że dojdzie do siebie po jakimś czasie. Adrianne jej pomoże, ja również bym chciał, ale sama powiedziała, że potrzebuje czasu, by sobie wszystko poukładać w głowie, więc nie będę napierał. Po prostu się odsunę i zaczekam aż młodsza siostra wróci do siebie. Jednak na pewno nie zrezygnuję z pilnowania jej i czuwania nad bezpieczeństwem tej dwójki.<br />
Brunetka zerknęła nagle na nas nieodgadnionym wzrokiem, a między jej brwiami pojawiła się drobna zmarszczka. Zlustrowała mnie oraz Hayden uważnym wzrokiem, jeżdżąc nim od naszych stóp do głów. O co jej chodzi? Dziwnie się zachowuje.<br />
- Wy jesteście razem?<br />
Oh... A więc to chodziło jej po głowie przez tą ciągnącą się nieubłaganie chwilę. Westchnąłem przeciągle i spojrzałem na Hay siedzącą tuż przy mnie. Dziewczyna jedynie ledwie widocznie skinęła głową, odpowiadając tym samym na moje nieme pytanie.<br />
- Chcieliśmy wam to powiedzieć, ale... Jakoś nie było okazji ostatnimi czasy - uśmiechnąłem się niezręcznie, pocierając palcami swój kark, po czym zlustrowałem spojrzeniem wszystkie osoby, które siedziały w salonie.<br />
<div>
- Cooo - odezwała się nagle starsza z sióstr. - Spędziłam z wami 2 tygodnie i tego nie zauważyłam? - powiedziała oburzona, patrząc to na jedno to na drugie.</div>
<div>
- Ups? - powiedzieliśmy w tym samym czasie z Hay.</div>
<div>
- Ja wam dam ups. - Na początku była poważna, mordując nas spojrzeniem, ale zaraz wybuchła śmiechem. Ach, ta Ann. Uwielbiałem ją taką; uśmiechniętą, nie odpychającą nikogo, nie zamykającą się w sobie. Najcudowniejsza rzecz na świecie jej uśmiech i nie mówię tu tylko o uśmiechu na ustach. Mówię o śmiejących się oczach, w których tańczą iskierki szczęścia. W pewnym momencie spojrzała przed siebie i od razu zamilkła, odwracając szybko głowę w bok. Mój wzrok spoczął od razu w to samo miejsce, które jeszcze chwilę temu wpatrywała się Adrianne, a raczej na osobę. Louis siedział przygarbiony, a jego oczy utkwione były w jej osobie. Mogłem nawet z tej odległości zobaczyć w jego spojrzeniu ból. Cierpiał, było to widać, na pierwszy rzut oka. Widziałem to samo kiedy mnie katował. Kiedy bił za każdym razem, gdy powiedziałem coś związanego ze "śmiercią" Ann. Nie wiem co się wydarzyło pomiędzy ta dwójką, ale teraz przeze mnie się to popsuło. Zdążyłem też dowiedzieć się, że Louis wcale nie jest jej obojętny. Przez cały pobyt w tej chacie, w której ją ukrywaliśmy dużo mi opowiadała o wszystkim. O tym jak trafiły do Tomlinsona, jak Irwin je traktował, co się działo podczas tych dwóch miesięcy. Nie stroniła mi od szczegół. Wiedziała przecież, że i tak wszystkiego prędzej czy później się dowiem.<br />
- Więc... My chyba będziemy się zbierać - westchnąłem przeciągle. - Lepiej, żebyśmy zdążyli dojechać do domu zanim nas noc zastanie - rozejrzałem się po salonie po wszystkich przygnębionych twarzach.<br />
- Nie - pokręcił lekko głową Tomlinson. - Zostańcie na noc. Jest już i tak późno - uśmiechnął się słabo, lecz widziałem, że ten uśmiech był wymuszony. Chciał, byśmy zostali, ale nie miał siły nawet na szczery uśmiech.<br />
- Powinniście zostać - przytaknęła Adrianne słowom chłopaka.<br />
- Lepiej, żeby było więcej osób w razie, gdyby miało ci się coś stać - dodała ledwie słyszalnie Veronica, a jej słaby głos mnie już do końca odwiódł od powrotu do domu.<br />
Zerknąłem na Hayden pytająco, na co brunetka niemalże od razu skinęła głową z uśmiechem, a jej ręce owinęły się wokół mojego ramienia. Uśmiechnąłem się lekko i musnąłem wargami jej czoło.<br />
- Skoro wszystko ustalone możemy się położyć? To krzesło było dosyć niewygodne jeśli chodzi o zasypianie - wzruszyłem lekko ramionami, próbując obrócić sytuację w jakiś nieudany żart.<br />
No cóż, rzeczywiście był nieudany, bo nikomu w tej chwili nie było do śmiechu. Nic dziwnego, Veronica ma zapewne skruszoną psychikę, a między Adrianne i chłopakiem panuje jakieś dziwne napięcie, sam nie wiem czym spowodowane.<br />
- My też już pójdziemy do pokoju - mruknęła Ann, wstając nagle z kanapy, przez co zdezorientowana niespodziewanym ruchem siostry Ver prawie padła na kanapę. Brązowooka chwyciła dłoń młodszej z rodzeństwa, po czym obydwie żegnając się z nami, udały się schodami na piętro.<br />
- Uhm, a my gdzie możemy się przespać? - zapytała moja dziewczyna, również wstając z kanapy. <br />
- Możecie zająć mój pokój, chyba trafisz, Hayden - odezwał się Tomlinson, patrząc na dziewczynę.<br />
- Tak, dzięki. - Mówiąc to, pociągnęła mnie za rękę na górę. <br />
Kiedy dotarliśmy do pokoju Louis'a. Hayden od razu rzuciła się na łóżko i nim się obejrzałem spała sobie smacznie przytulona bo mojego boku. A ja? A ja nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji. Przewalałem się z jednego boku na drugi. Oj, coś czuję, że tej nocy nie za wiele sobie pośpię. <br />
Nie mam pojęcia ile tak się przekręcałem i wierciłem, ale w pewnym momencie wstałem po cichu tak, by nie budzić śpiącej dziewczyny. Zszedłem na dół z zamiarem napicia się czegoś.<br />
Najlepiej mleka albo herbaty. Może to by mi cokolwiek dało, pomogło zasnąć, chociaż wątpię. Zwykłe mleko cudów nie czyni. Wolałbym raczej jakieś tabletki nasenne, jednak nie zamierzam grzebać im po szafkach.<br />
Chwyciwszy się poręczy, zszedłem powoli na parter. Zmarszczyłem zdziwiony brwi, gdy zauważyłam, że z salonu bije delikatna żółta poświata. W końcu był środek nocy, kto mógł nie spać prócz mnie? Wychyliłem głowę przez drzwi, omiatając wzrokiem ciemne pomieszczenie. Na kanapie dostrzegłem śpiącego Tomlinsona... Jednak nie był sam. Kto by się tego spodziewał. Siedząca na podłodze O'Connor opierała się plecami o stolik, a jej ramiona były ciasno owinięte wokół zgiętych, przyciśniętych do piersi kolan. Wpatrywała się w śpiącego chłopaka jak w obrazek. Zapewne chciała coś do niego powiedzieć, porozmawiać z nim.<br />
Pokręciłem głową z niedowierzaniem i wycofałem się ostrożnie, by mnie nie zauważyła, po czym wszedłem do kuchni i zacząłem robić dwie herbaty w dużych kubkach. Postawiłem je delikatnie na stole, by nie narobić zbyt wiele hałasu. Zerknąłem z powrotem do salonu; nic się nie zmieniło, Adrianne nadal siedziała w bezruchu, a jej wzrok wlepiony był w Louisa. Z cichym westchnieniem pstryknąłem palcami, by zwrócić jej uwagę na swoją osobę. Niemalże od razu odwróciła głowę w stronę drzwi, patrząc na mnie wielkimi oczami, a jej oddech gwałtownie przyspieszył. Kiwnąłem głową w stronę kuchni i bez słowa wróciłem do niej, biorąc w dłonie jeden z kubków.<br />
Nie minęła chwila, a dziewczyna pojawiła się w kuchni. Powoli usiadła na krześle naprzeciwko mnie i patrząc się tępo w kłębek pary unoszący się nad gorącą cieczą, pochwyciła naczynie w obie ręce. Na początku żadne z nas się nie odzywało. Pozwoliliśmy, by nasze myśli przejęły tę chwilę, a ja mogłem się jej przyjrzeć lepiej. Wory pod oczami były widoczne, ale nie z powodu niewyspania, martwiła się za bardzo, a podejrzewam, że teraz obwiniała się zarówno za stan Veronici jak i mój, ale to nie było jej winą. Próbowała ochronić siostrę... Co prawda, nie przemyśleliśmy tego, że młodsza z sióstr będzie chciała odebrać sobie życie, ale na szczęście żyje i jej samobójstwo, skończyło się tylko na próbie. Jestem ciekaw, czy powiedzieli jej o tym, co Ronnie próbowała zrobić, lecz myśląc nad tym dłużej, zapewne nie. Nie chcieli dokładać do ognia, już i tak wystarczająco się wycierpiały. <br />
Wziąłem dużego łyka herbaty i dopiero wtedy podjąłem próbę rozmowy.<br />
- Wiesz, że nie musiałaś ścinać włosów? - zapytałem cicho, tak by nikogo nie zbudzić, a zwłaszcza chłopaka, który spał na kanapie zaraz za ścianą.<br />
Adrianne spojrzała na mnie zdezorientowana, tak jakby nie usłyszała pytania. Miałem zamiar już ponowić je, ale w końcu się odezwała.<br />
- Musiałam - powiedziała twardo, po czym kontynuowała - Jeśli ktoś z gangu Parkera by mnie zauważył, istnieje większe prawdopodobieństwo, że poznałby mnie po włosach. <br />
- Och, to dlatego, je wyprostowałaś? - zapytałem, lecz ona tylko skinęła głową.<br />
Westchnąłem przeciągle, nie wiedząc jaki temat jeszcze powinienem poruszyć w tej chwili, bo chciałem powiedzieć jej tak wiele.<br />
- Wiesz, Adrianne... - Podniosłem wzrok na dziewczynę. Wpatrywała się w swój kubek, z którego wciąż unosiły się kłęby gorącej pary. Wyglądała na spokojną, a jednocześnie czymś zakłopotaną. - Chciałem z tobą porozmawiać o Louisie.<br />
- Chyba nie ma o czym rozmawiać - rzuciła niemal od razu po moich słowach, nie pozwalając mi kontynuować. Mimo to ja i tak postanowiłem drążyć temat.<br />
- Patrzysz na to w zły sposób, Ann. Widziałaś jak się zachowywał? Można wyczuć z kilometra patrząc na was, że wcale nie jesteście sobie obojętni. I ty o tym doskonale wiesz.<br />
Przerwałem na chwilę, czekając na jakąś reakcję, odpowiedź z jej strony, ale się przeliczyłem.<br />
- Nie możesz być na niego wściekła za to co mi zrobił. Uwierz, sam postąpiłbym tak samo gdyby chodziło o kogoś, na kim mi zależy. Nie rozumiesz? On cały ten czas uważał, że rozmawia z mordercą...<br />
- Dość, Dylan - przerwała mi, łamiącym się głosem. - Wystarczy. Wiem, że nie miał pojęcia, ale to ty chyba nie rozumiesz, że on prawie cię zabił - warknęła nieco głośniej, lecz zaraz dopowiedziała o wiele ciszej. - Byłby dla mnie nikim, gdyby to zrobił. Nie ważne co ja czułabym do niego i co on do mnie. Byłby po prostu nikim. - podniosła na mnie spojrzenie zaszklonych oczu, a mnie dosłownie coś ścisnęło za serce. Poczułem ten paskudny uścisk w klatce piersiowej. Ten widok zawsze mnie bolał. - Nie chcę czuć się w taki sposób - dodała nagle.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-i8xp5A2j7HU/WUgFQBvlYmI/AAAAAAAAhLg/VrKssxVUZlE2PjIMgg1iJYJ4FiqxVDDhwCLcBGAs/s1600/3173e36c0022e94553b31682.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="279" data-original-width="500" src="https://1.bp.blogspot.com/-i8xp5A2j7HU/WUgFQBvlYmI/AAAAAAAAhLg/VrKssxVUZlE2PjIMgg1iJYJ4FiqxVDDhwCLcBGAs/s1600/3173e36c0022e94553b31682.gif" /></a></div>
<br />
- Ja mu wybaczyłem, w pewnym sensie. Ty też powinnaś - rzekłem cicho, łapiąc ją za dłoń, lecz dziewczyna nie zareagowała w żaden sposób, tak jakby w ogóle nie słyszała tego co do niej powiedziałem. </div>
<div>
- Adrianne...</div>
<div>
- Powinieneś się już położyć - wypaliła nagle, nawet nie dając mi dokończyć. Zabrała rękę z mojego uścisku.</div>
<div>
- Ale Ann...</div>
<div>
- Mówię serio, Dylan - idź - powiedziała to, już nawet na mnie nie patrząc. </div>
<div>
Westchnąłem ciężko, ale wstałem z krzesła jak najciszej i zabierając kubek ze sobą, wyszedłem z kuchni na korytarz, ale nie poszedłem od razu do pokoju. Stanąłem i patrzyłem na salon. Czekając na to co zrobi teraz Addie. Zastanawiałem się czy wróci na podłogę i będzie całą noc siedzieć przed śpiącym Louisem czy wróci do swojej siostry. Nie musiałem długo czekać, gdyż brunetka pojawiła się w salonie. Najpierw stała chwilę patrząc na Tommo, a potem ku mojemu zdziwieniu położyła się delikatnie na kanapie wtulając się w niego. Na początku Lou obudził się przestraszony, ale widząc co się dzieje i kto przerwał mu sen uspokoił się. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, lecz zaraz przerwał ją szloch dziewczyny i słowa Louis'a</div>
<div>
- Już przy tobie jestem, nie płacz, kochanie.</div>
<div>
Potem już nie wiem co się działo, gdyż wróciłem do łóżka z myślą, że tych dwoje na prawdę ma się ku sobie. </div>
<div>
<br />
________________________________________________</div>
<div>
<b>Kochani, patrzcie co dla was mamy!</b></div>
<div>
<b>Nowy rozdział. </b></div>
<div>
<b>Tak tak znowu miesiąc prawie no ale.. heh </b></div>
<div>
<b>Dobra nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. </b></div>
<div>
<b>Co sądzicie o rozdziale? Podoba się?</b></div>
<div>
<b>Mi bardzo bo Lann *,*</b></div>
<div>
<b>Za tydzień zaczynacie wakacje. Jak się z tym czujecie?<br />Jakieś plany? Ja to pracuję już od maja więc moje wakacje będą pracowite :D</b></div>
<div>
<b>Chciałabym jeszcze podzękować za to że jesteście, komentujecie i wg :*</b></div>
<div>
<b>No to co nie będę wam tu już zanudzać. </b></div>
<div>
<b>Komentujcie, udostępniajcie, polecajcie :*</b></div>
<div>
<b>Do kolejnego skarbeczki :*</b></div>
<div>
<b>Buziaki :* A</b></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>Siema, ludzie! :D</b><br />
<b>Jak wam leci końcówka szkoły? Luz czy cisną was do samego końca? x3</b><br />
<b>Dobra, co do rozdziału... Ta końcówka, awwh! ❤ cudowna, prawda? #LannMoment tak bardzo</b><br />
<b>Uwielbiam tą dwójkę, wy też? *-* (ale i tak zawsze będę shippować Ashtonicę, hehe)</b></div>
<div>
<b>W każdym razie <span style="color: red;">zbliżamy się powoli do 50k wyświetleń i pomyślałyśmy nad jakimś specialem dla was. Czego oczekujecie, co chcielibyście zobaczyć na tym blogu? ^^ </span></b><br />
<b><span style="color: red;"><span style="color: black;">Dobra, uciekam, nikt nie lubi notek na 20 linijek, hahah.</span></span></b><br />
<b><span style="color: red;"><span style="color: black;">Do następnego, kochani!</span></span></b><br />
<b><span style="color: red;"><span style="color: black;">Całusy :* W. </span> </span></b></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">Jeśli czytasz, zostaw komentarz :*</span></b></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-4955326693485297402017-05-31T18:47:00.000+02:002017-05-31T19:20:55.789+02:00Rozdział 56.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Adrianne*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Loueh, musimy zejść do reszty - wyszeptałam, podpierając się na łokciu koło niego. Ten tylko westchnął, całując mnie leniwie i wstając z łóżka, nałożył na siebie wymięty t-shirt.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-qW43xQ7bA0M/WS7zAw3auXI/AAAAAAAAg18/24nIWlnNEjQsuXFUKxmNg_Hn7Sx4A5TdACLcB/s1600/tumblr_inline_n32f1fx2nI1s8vfdz.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="220" data-original-width="500" src="https://2.bp.blogspot.com/-qW43xQ7bA0M/WS7zAw3auXI/AAAAAAAAg18/24nIWlnNEjQsuXFUKxmNg_Hn7Sx4A5TdACLcB/s1600/tumblr_inline_n32f1fx2nI1s8vfdz.gif" /></a></div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro musimy, to zapraszam - ukłonił się, otwierając przede mną na oścież drzwi. Zachichotałam na ten gest i wyszłam z pokoju. Zaczekałam, aż chłopak zamknie drzwi i podając mu swoją rękę, zeszliśmy po schodach. Gdy weszliśmy powoli do salonu, wszyscy już tam na nas czekali. Dosłownie wszyscy, bo nawet i Caleb z Hannah znajdowali się w domu. Kiedy ich spojrzenia skierowały się na mnie, wszyscy rozszerzyli swoje oczy jak i usta w zdziwieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- O mój Boże - wyszeptała Rose, opadając na kanapy podobnie jak Hannah. Reakcja każdego z osobna na pojawienie się mojej osoby była inna. Luke śmiał się przez łzy (nie był zaskoczony teraz, ale gdy zawołała go Kate, upadł aż na kolana i zaczął wzywać Boga, przepraszając go za wszystkie rozwalone przez niego auta), Calum, Mike i Caroline stali wmurowani, nie wiedząc co począć. Kate, płacząc wtuliła się w Harrego, który zachowywał spokój, ale było widać w jego oczach niepewność. Niall wraz z Liamem rozejrzeli się po pokoju, krzycząc, że to nie jest śmieszne i jeśli to jakaś ukryta kamera to niech lepiej przestaną. Irwin jak zawsze się nie odezwał i prawie nie wzruszony patrzył na moją siostrzyczkę z troską, ciągle śledząc jej poczynania, lecz Veronica patrzyła się na mnie z szerokim uśmiechem, malującym się na jej bladej, szczupłej twarzy. Jedyną osobą, która zrobiła pierwszy krok ku mnie był Caleb; podbiegł do mnie i zamykając mnie w szczelnym uścisku, podniósł do góry.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty żyjesz - szepnął mi na ucho. Zachichotałam przez łzy i wtuliłam się w niego mocno, zamykając przy tym oczy. Dopiero po jakimś czasie poczułam jak inni do nas dołączyli, przytulając mnie i Cala. Byłam naprawdę szczęśliwa w tym momencie, widząc ich wszystkich. Czułam się tak... Jak w domu. Wreszcie chciana gdziekolwiek, bez wrażenia - które towarzyszyło mi bez przerwy od długiego czasu - że jestem tu bo muszę. Odczuwałam prawie to co reszta z nich na co dzień; jestem w rodzinie. Jednak prawie robi wielką różnicę, bo nie mogę porównać tego co przeżyłam tutaj w ciągu tego krótkiego okresu w moim życiu do tego, co oni wszyscy przeszli przez prawdopodobnie całe lata. Mimo wszystko i tak ta chwilowa sytuacja, ten grupowy uścisk sprawił, że kolejna fala łez napłynęła mi do oczu. Oni naprawdę byli zadowoleni z mojego powrotu, a przecież jeszcze dwa miesiące temu nie wiedziałam o ich istnieniu. Z wzajemnością właściwie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku długich minutach wszyscy zajęliśmy miejsca na kanapach, jednak niektórzy - wciąż bardzo poruszeni tym, co się stało - stali z nerwowymi minami, wpatrując się we mnie uważnie z wyczekiwaniem.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem od czego mam zacząć... - westchnęłam ciężko.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Najlepiej od początku - rzucił jeden z chłopaków. Wydaje mi się, że Harry. A może Liam? Sama nie wiem, dosyć dawno nie słyszałam ich głosów.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Od początku? - szepnęłam do siebie. - Pamiętacie jak dzień przed tą akcją pojechaliśmy do magazynów, żebyście omówili cały plan? Cóż wtedy też siedziałam w naszej części i pojawił się Dylan. Na początku chciałam go dosłownie zabić, ale szybko odwiódł mnie od tego. </span></span>Dylan wiedział o zamiarach Seana. Wiedział o wszystkim. Omówiliśmy wtedy plan. Sporządziłam substancję, która wstrzymuje prace serca na kilka minut. W końcu chemia się na coś przydała - zaśmiałam się na co Veronica mi zawtórowała. - Dostałam też od niego kamizelkę kuloodporną. Plan był prosty. Zakładam kamizelkę, biorę kapsułkę z substancją do buzi i rozgryzam kiedy Dylan do mnie strzeli....</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale przecież O'Brien oddał dwa strzały - przerwał mi nagle Caleb. Spojrzałam na niego z lekkim grymasem, po czym zdjęłam bluzę zostając w samej czarnej bokserce.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To prawda - przytaknęłam - pierwszy strzał był w kamizelkę w serce, a drugi w rękę - wskazałam na zszycie na lewym ramieniu, krzywiąc się przy tym. Nie powiem, bo bolało cholernie, ale cóż na to poradzę. Wszyscy na ten widok wciągnęli ze świstem powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zajebię go - Louis już wstał, jednak skutecznie go powstrzymałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie rycerzu, to był mój pomysł, żeby wyglądało wiarygodniej, Dylan próbował mnie od tego odwieść, ale..</div>
<div style="text-align: justify;">
- ...ale jesteś za bardzo uparta - dokończyła za mnie Ronnie. Uśmiechnęłam się do niej. Tak dobrze mnie znała. Powróciłam wzrokiem na resztę i znowu miałam zacząć mówić, ale Mike nagle wstał, wyrzucając ręce w powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nam nie powiedziałaś? Inaczej byśmy to rozegrali!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Stul pysk i pozwól jej dokończyć. - Tommo podniósł rękę, by uciszyć czerwonowłosego. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń, niemo dziękując mu za to. Dopiero gdy odwzajemnił uścisk podniosłam wzrok na resztę i zaczęłam mówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie byłoby to wtedy tak realne, gdybyście wiedzieli o tym od początku. Tak to uwierzyli w to. Nie mają żadnych podejrzeń - przerwałam, czekając na jakąś reakcję z ich strony.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ma rację. Gdybyśmy byli wtajemniczeni, od razu by wiedzieli, że to fałsz. Zwłaszcza, że mieliśmy podsłuch. - Jako pierwsza odezwała się Caroline.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dokładnie - westchnęłam ciężko, po czym kontynuowałam swoją wypowiedz. - Wszystko było zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. Tylko nasza trójka o tym wiedziała. Hayden czekała na nas w lesie w samochodzie - mówiłam spokojnie, tłumacząc kolejne szczegóły, lecz Tomlinson nagle się wyprostował jak poparzony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Hayden? Ona była w to zamieszana? - parsknął, zaciskając znacznie mocniej dłoń na mojej. Wyrwałam ją z uścisku, widząc, że Louis jest (nie mam pojęcia dlaczego) zły, a raczej wkurzony i zaraz zmiażdżyłby mi rękę. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Tak. Hayden przyjechała tutaj nie bez powodu - wyjaśniłam z cichym westchnieniem. - Mówiła, że wyłączy kamery lub system zabezpieczeń i sprawdzi czy dostaliście moją wiadomość... A także czy wykryliście wszystkie pluskwy, </span></span>bym mogła spokojnie wrócić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lou przymknął oczy, chowając twarz w dłoniach, jak ja przed momentem. Obydwoje nie radziliśmy sobie z tą sytuacją. Ale co w tym dziwnego? Takie rzeczy nie zdarzają się zwyczajnym ludziom, takim jak ja i moja siostra. Chociaż, biorąc pod uwagę to, czego dowiedziałyśmy się o naszym ojcu, nie można stwierdzić, że nasze życie jest tak całkiem zwyczajne. Przynajmniej już nie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Gdzie byłaś przez te trzy tygodnie? - zapytał siedzący naprzeciwko mnie Luke, który był ewidentnie zaciekawiony całą zaistniałą sytuacją.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
- W jakiejś niewielkiej chatce, sama nie wiem w jakiej miejscowości. Miejsce z dala od dosłownie wszystkiego. Praktycznie z niej nie wychodziłam, drzwi były zabarykadowane, a okna przyciemniane - pokręciłam lekko głową. - Nikt w końcu nie mógł się dowiedzieć, że żyję. Ale Dylan i Hayden o mnie dbali jak mogli.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Veronica siedząca po prawej oparła policzek o moje ramię, wtulając się we mnie z przygnębionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco i pogłaskałam ją delikatnie po nieco przetłuszczonych włosach. Swoją drogą, nie wiem co tu się działo podczas mojej nieobecności, ale moja siostra wygląda jak siedem nieszczęść i przysięgam, że jeśli Irwin bądź ktokolwiek inny ją skrzywdził, odpowie za to. Nie żal mi złamać jeszcze jednej ręki jeśli chodzi o nią i jej bezpieczeństwo.</span></span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- W każdym razie, wszyscy cieszymy się, że do nas wróciłaś. - Jak zawsze radosna Kathrin posłała mi uśmiech, zerkając na resztę, a wszyscy jej zgodnie przytakiwali.</div>
<span style="font-size: large;"><div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">- Bez ciebie było nudno, prawda Irwin? - zaśmiał się Harry, patrząc na Ashtona, który parsknął cichym śmiechem, wywracając przy tym oczami.</span></div>
<span style="font-size: small;"><div style="text-align: justify;">
- Ograniczcie te czułości, bo mi się łezka w oku zakręci - dogryzł jak zawsze złośliwy blondyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pokręciłam głową z niedowierzaniem na ich zachowanie. Mimo wszystko... Są w porządku, naprawdę w porządku. Objęłam szatynkę ramieniem, tuląc ją mocno. Nie minęła chwila, a jej chudziutkie ramię owinęło się wokół mnie. Boże, ona naprawdę przerażająco schudła. To okropne. Muszę o nią zadbać, bo widzę, że kędzierzawemu to ewidentnie nie wychodziło do tej pory. </div>
</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Jak twoja ręka? - zapytała się nagle szeptem moja siostra. Splotłam z nią dłonie i unosząc na wysokości naszych oczu ścisnęłam delikatnie jej rękę.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- W porządku. Dwa dni temu zdjęli mi gips, ale mam jakiś niedowład. Nie widział tego żaden lekarz i wątpię, że zobaczy, ale czasami nie mogę zacisnąć w pięść dłoni - skończyłam, lecz widząc wyraz twarzy Ronnie szybko dodałam: - zdarzyło się to jak na razie raz, więc może będzie dobrze. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Uśmiechnęłam się, co dosyć niepewnie odwzajemniła. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Może wszystko wróci w końcu do normy - odezwał się nagle Calum, patrząc na Veronicę. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- O co ci konkretnie chodzi? - zapytałam niepewnie, bojąc się usłyszeć to co ma mi do powiedzenia. Chłopak wziął głęboki wdech po czy zaczął mówić.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
- Po tym jak Ronnie się... - nie dokończył, gdyż Rose walnęła go w żebra, przez co zamilkł. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ronnie co? - spojrzałam na ich dwójkę zdezorientowana, oczekując odpowiedzi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-QgYptIReXtE/WS6c4_ymzJI/AAAAAAAAg04/8Xs10uz08MUYmK7e5vRPxDBmVV-EZV9PQCEw/s1600/4201748xmcozzab.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="281" data-original-width="500" src="https://3.bp.blogspot.com/-QgYptIReXtE/WS6c4_ymzJI/AAAAAAAAg04/8Xs10uz08MUYmK7e5vRPxDBmVV-EZV9PQCEw/s1600/4201748xmcozzab.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna westchnęła ciężko i kontynuowała za niego:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcieliśmy ci o tym mówić, ale skoro już zaczął... - mruknęła, niemalże zabijając swojego chłopaka wzrokiem. - Ronnie zamknęła się w sobie po tym, jak odeszłaś. Z nikim nie rozmawiała, nie kontaktowała zupełnie, nie chciała też i jeść. Bardzo, ale to bardzo się odcięła od otaczającego ją świata - dokończyła, już patrząc na mnie, a ja... mnie zamurowało. To dlatego tak schudła, dlatego wygląda tak blado. Moja biedna Veronica. Przytuliłam ją mocniej do siebie. Nie pozwolę na to, by kolejny raz to się stało, nie tym razem.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Oparłam policzek o jej głowę, jeżdżąc dłonią po jej ramieniu. Większość z nich nadal wpatrywała się we mnie, a niektórzy po prostu zerkali na siebie nawzajem lub siedzieli w bezruchu ze spojrzeniem wbitym w podłogę bądź własne dłonie. Nieco się wzdrygnęłam, gdy całkowitą ciszę przerwał dźwięk trzaskających drzwi wejściowych. Nie minęła chwila, a do salonu weszła Hayden.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej, wybaczcie za spóźnienie, ten samochód jest coraz gorszy - rzuciła praktycznie obojętnym tonem, poprawiając rękawy skórzanej kurtki, którą miała na sobie.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Uniosłam nieco brwi ze śmiechem. Nie miałam pojęcia, że Carte również tu będzie.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty tu robisz, Hayden? - zapytał jakby niczego nieświadomy Caleb, zerkając na dziewczynę, która właśnie podeszła do reszty.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż, chyba też powinnam w tym uczestniczyć, skoro pomogłam to zaplanować - wzruszyła ramionami ze śmiechem, zerkając kolejno na ich wszystkich. - Więc Ann już wam wyjaśniła co się działo przez ten czas?</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Większość z nich w odpowiedzi skinęła głowami.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- A nie przyjechałaś z Dylanem? - zerknęłam za nią, by upewnić się czy aby na pewno brunet nie jest z nią.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Carte spojrzała na mnie ze skonsternowaniem wypisanym na twarzy. Uhm, powiedziałam coś nie tak czy...?</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- To ty nie wiesz?</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem czego? - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc kompletnie o co chodzi. Czy jednak Sean się dowiedział i zabił Dylana? No ale wtedy Hayden by płakała, a ona tryska energią. Więc o co może jej chodzić? Hayden niepewnie spojrzała po wszystkich, a na koniec wbiła wzrok w Louisa. Poczułam od razu jak jego mięśnie się spinają. Złapałam go za dłoń i lekko ścisnęłam, lecz nadal patrzyłam się na dziewczynę przede mną wyczekując odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba nie ja powinnam ci to powiedzieć - syknęła chyba nieświadoma, iż to robi. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Okey - przeciągnęłam znacznie samogłoski, rozglądając się po pomieszczeniu. - Więc kto będzie łaskaw mi to powiedzieć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapadła kompletna cisza. Och, tego się nie spodziewałam. Co zrobili? Mam szykować się na najgorsze? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Lou? - spojrzałam na niego, lecz ten spuścił wzrok. </div>
<div style="text-align: justify;">
- No właśnie, Lou - Hayden również na niego patrzyła, lecz ona robiła to z doskonale widoczną kpiną. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tommo westchnął tylko i podniósł się z kanapy, a za nim uczyniła to reszta familii włącznie ze mną. Skierowaliśmy nasze kroki ku piwnicy, w której szczerze mówiąc wcześniej nigdy nie byłam. Szłam ostatnia dlatego też dopiero gdy wszyscy weszli do pomieszczenia, rozchodząc się po nim, zobaczyłam coś co nawet mi się w głowie nie mieściło. Na samym środku pokoju stało krzesło, a na nim brunet w przesiąkniętym krwią, rozerwanym ubraniu. Jego ręce i nogi pokrywały siniaki oraz plastry, co równało się z ranami. Najgorzej chyba wyglądała jego twarz oraz dłoń, na której spoczywał czerwony od krwi bandaż</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój Boże - szepnęłam, ciągle stojąc zszokowana tym widokiem.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Zanim zaczniesz krzyczeć wiedz, że... - Zacisnęłam pięść, patrząc morderczo na Caleba.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Przetarł twarz dłońmi, wzdychając ciężko, lecz już nie dokończył tego co zaczął mówić, zaś za niego przemówił Harry, który do tej pory milczał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mieliśmy pojęcia, że żyjesz, jasne? Myśleliśmy, że naprawdę zrobił to, co zrobił i...</div>
<div style="text-align: justify;">
- I to wam dało prawo do tego, żeby tak go potraktować?! - krzyknęłam, tracąc już cierpliwość do nich oraz ich durnych tłumaczeń, wbijając wkurzony wzrok w Stylesa. Ten pod wpływem mojego spojrzenia spuścił głowę, nie chcąc być ofiarą mojego morderczego spojrzenia.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann... - zaczęła Kate, ale jej przerwałam.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Co Ann, do cholery jasnej?</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Przecież go nie zabiliśmy - odezwał się nagle ktoś, lecz nie zarejestrowałam kto. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteście śmieszni. Powinnam wam za to dziękować? - spytałam z kpiną. Nikt już się nie odezwał. - Tak myślałam - prychnęłam, patrząc na wszystkich wręcz z odrazą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto to zrobił? - zapytałam, jednak jak zawsze odpowiedziała mi cisza. Co z tymi ludźmi jest nie tak. Tacy groźni i języka w gębach nagle zapomnieli? - KTO. TO. ZROBIŁ.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Adrianne - zaczął Louis, lecz jemu również nie pozwoliłam dokończyć swojej wypowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Odpowiedz na głupie pytanie. Czy tak trudno to zrobić? - Patrzyłam na niego, ciągle wyczekując odpowiedzi, ale ona nie nadchodziła. Louis natomiast stał, nie wiedząc co zrobić, był spięty i zdenerwowany, to było pewnie. - Louis... - ponagliłam go. Dopiero wtedy zrobił krok w moją stronę, wypowiadając moje imię z bólem, a ja od razu domyśliłam się o co chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak mogłeś! - krzyknęłam, robiąc krok w tył.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann, ja nie chciałem.. - zaczął, podchodząc do mnie z zamiarem dotknięcia mnie, lecz ja odepchnęłam jego rękę, ponownie się cofając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dotykaj mnie! - ryknęłam, co spowodowało, że chłopak stanął w miejscu z zawieszoną ręką w powietrzu. Na jego twarzy malował się smutek i cierpienie, ale jakoś mało mnie to w tym momencie obchodziło. Żałował czy nie, to nie zmieniało faktu, iż to uczynił, dlatego też nie zwracając na nikogo, a zwłaszcza na niego uwagi podeszłam do Dylana. Najpierw odwiązałam jego ręce, a potem nogi. Nie odzywał się ani słowem podczas gdy to robiłam, czułam tylko jego spojrzenie na sobie tak jak i na innych. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ann, spójrz na mnie - szepnął mój zmasakrowany przyjaciel. Podniosłam głowę, patrząc na niego. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego iż płaczę, dopiero gdy Dylan otarł moje policzki uzmysłowiłam to sobie. Klęczałam przed nim, zalewając się łzami. To moja wina, gdybym nie wypaliła z tym pomysłem to nic by się nie stało. Nie musiałby tak cierpieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam - szepnęłam do niego. - Tak bardzo cię przepraszam, Dylan - wyszlochałam, spuszczając głowę i przymknęłam powieki. Próbowałam zatrzymać łzy, jednak one wciąż nieubłaganie i uparcie spływały po moich zaczerwienionych policzkach. - Nie wiedziałam, że to tak się skończy. Wiesz, że nie pozwoliłabym na to nigdy w życiu. - Położyłam dłoń na kolanie chłopaka ze spazmatycznym westchnieniem, które wyrwało się z moich ust. Zacisnęłam lekko palce na jego nodze, po czym podniosłam z powrotem rozmazany wzrok wyrażający jedynie skruchę i żal. Nie wiedziałam co mam zrobić. Było mi tak cholernie źle z tym co się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem to doskonale, Ann. Nie obwiniaj się, wyjdę z tego. - Na jego pokiereszowanej twarzy pojawił się nikły, pokrzepiający uśmiech, który miał być zapewnieniem jego słów i pewnego rodzaju obietnicą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oparłam czoło o kolano bruneta, a jego dłoń po krótkiej chwili znalazła się na mojej głowie, głaszcząc mnie po włosach, bym mogła się stopniowo i powoli uspokajać. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Kilka minut, a może pół godziny? Kompletnie zapomniałam, że w ogóle mamy towarzystwo. Dopiero gdy poczułam kolejną dłoń na moich plecach podskoczyłam, uświadamiając to sobie. Podniosłam lekko głowę, patrząc na moją siostrę, która klękała koło mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierwszą osobą, której należą się przeprosiny jest Veronica - odezwał się Dylan przerywając ciszę, co chwila zakłócaną przez mój szloch.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zmarszczyłam brwi i zerknęłam na niego, przecierając zaszklone oczy wierzchem dłoni.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Racja, przeżyła tu najwięcej złego...</div>
<div style="text-align: justify;">
- To też, Adrianne. Jednak chodzi mi o to, co mówiłem. - Dylan podniósł głowę, patrząc pewnym, jednak przepraszającym spojrzeniem na Veronicę. Ten wzrok był u chłopaka naprawdę częsty... Pokazywał jak zdeterminowany jest Dylan, a jednocześnie wyrażał tak jakby szacunek. Sama nie wiem, ale jego spojrzenie było naprawę wymowne, nie musiał dodawać żadnych słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pamiętam doskonale każde słowo, które wypowiedziałem wtedy do ciebie, Ver. Wiem, że zraniło cię to dogłębnie i nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo tego żałuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyglądałeś na pewnego swoich słów - wyszeptała cicho moja siostrzyczka, zaciskając palce na swoich ramionach. Robiła to zawsze, gdy się bała lub czymś stresowała.</div>
<div style="text-align: justify;">
O'Brien pokręcił delikatnie głową.</div>
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ApjbmUNeF7w/WS6cjRcfqzI/AAAAAAAAg00/fto9IlhCqD41QVnIczSsGiswTVGi1rFMQCLcB/s1600/tumblr_n1qmf9jA4D1swrb5xo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="230" data-original-width="500" src="https://1.bp.blogspot.com/-ApjbmUNeF7w/WS6cjRcfqzI/AAAAAAAAg00/fto9IlhCqD41QVnIczSsGiswTVGi1rFMQCLcB/s1600/tumblr_n1qmf9jA4D1swrb5xo1_500.gif" /></a><br />
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam cię, Veronica. Jestem świadom, że w tamtej chwili wbiłem ci nóż w plecy, ale musiałem mówić takie paskudne rzeczy, byście uwierzyli, że jestem gnojem bez serca i nie żałuję tego, że zabiłem Adrianne. Ale znamy się tyle lat, Ver... Proszę, nie skreślaj tego wszystkiego co mamy na straty. Nie po tym, co już z waszą dwójką przeszedłem. Wciąż jesteś dla mnie jak siostra. - Na samym końcu jego głos się załamał, a spojrzenie powędrowało na podłogę. - Obie jesteście - dodał po chwili. Uśmiechnęłam się słabo, patrząc na nich. Kochałam ich całym sercem i wiedziałam, że są moją rodziną.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Wybaczam ci Dylan, wybaczyłam chyba nawet już dawno, lecz musisz mi... - przerwała, sięgając po jego rękę, tą na której nie spoczywał bandaż. - musisz dać mi czas, bym mogła to wszystko sobie poukładać w głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę czekał tyle ile będzie trzeba.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
_____________________________________________</div>
<div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Witamy, witamy.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Oto kolejny rozdział. Jak wam się podoba. Ann wyjawiła co się naprawdę stało i kto jej w tym pomagał. Zdziwieni troszkę?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dziękujemy z całego serduszka wszystkim osóbkom, które z nami są, czytają i komentują. Dajecie dużo motywacji. Wiem, że rozdział pojawił się miesiąc później, ale sami rozumiecie. 16 maja miałam ostatni egzamin. No i wakacje! Znaczy teraz do pracy, no ale wolę pracować niż chodzić i się użerać w szkole xD</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Co do następnego, nie mamy pojęcia kiedy się pojawi, będę cisnąć zarówno siebie jak i Ronnie, żeby pojawił się on tak za 2 tygodnie, ale niczego nie obiecuję.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>No dobrze, więc <span style="color: red;">komentujcie, podawajcie dalej, polecajcie swoim znajomym</span> :*</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Kocham :* A.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>No siemanko, kochani ^^</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Mój Boże, kocham całym sercem tą ostatnią scenę, Dyl i siostry, awwwh! *,*</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Ogólnie rozdział wyszedł w miarę długi, tylko szkoda, że aż tyle musieliście na niego czekać. Przepraszamy za to serdecznie. Ale hej! Wakacje tuż, tuż, jeszcze tylko kilkanaście dni szkoły i dwa słodkie miesiące bez męczarni. Ahh, nie mogę się doczekać.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>A wam jak mijają ostatnie dni szkolne? Zawaleni nauką i poprawkami czy luzik? (Jeśli ta druga opcja to zazdroszczę jak nie wiem, haha).</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>No to... Dziękujemy, że wciąż z nami jesteście i przypominamy, że możecie nam <span style="color: red;">wysyłać fan-arty, tweetować z hashtagiem #ShowMeRealityFF</span> no a przede wszystkim komentować i głosować w ankiecie na waszego ulubionego bohatera! ^^ </b>Co do ankiety, nie jestem w stanie już niestety dodać do niej Hayden czy Seana, bo musiałabym usunąć aktualną i zrobić nową ankietę ;c<b><br /></b></div>
</div>
.http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-7905152292402758002017-04-29T18:41:00.000+02:002017-04-29T22:54:06.436+02:00Rozdział 55.<div style="text-align: left;">
<span style="color: red;">Rozdział dedykujemy osóbkom, które z nami są i komentują :*</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: red;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: medium;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=PYYzy_Ma9Ws">*w trakcie czytania włącz <br />(ew na playliście naciśnij numerek 27)*</a> </span></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Veronici*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"></span><br /></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;">Westchnęłam cicho</span></span><span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">, siedząc prawie że nieruchomo ze wzrokiem wlepionym w ekran. Czas mijał tak niemiłosiernie wolno, jak przez ostatnie... Dwa tygodnie? Trzy? Nie wiem, nie mam pojęcia. Nawet nie potrafię powiedzieć, która jest godzina, a czasami określić czy jest dzień, czy noc. Czuję się jak w zamkniętej klatce, izolatce w szpitalu psychiatrycznym, do którego zapewne powinnam trafić. Ale przecież ze mną jest wszystko w porządku. Jestem zdrowa, normalna... Dobra, może nie do końca. Jednak co w tym dziwnego? Odebrano mi wszystko. Dosłownie wszystko, co dla mnie było najważniejsze. Pozostawili mnie z niczym, nie mam nawet chęci do życia. Nie widzę już sensu, po co żyć, skoro nie mam dla kogo?</span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"></span></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-xdGbIMCN1Ps/WQSic0bYZBI/AAAAAAAAgDs/IlWrxnwlFjki14yy_WdMpnegYSrOXPnjwCLcB/s1600/4792_c3d0.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="265" src="https://2.bp.blogspot.com/-xdGbIMCN1Ps/WQSic0bYZBI/AAAAAAAAgDs/IlWrxnwlFjki14yy_WdMpnegYSrOXPnjwCLcB/s400/4792_c3d0.jpg" width="400" /></a></span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">
</span></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Oparłam głowę o ścianę, przymykając oczy. Ashton siedział obok mnie, a w telewizji leciał jakiś denny film, który nie miał dla mnie żadnego znaczenia. Nawet nie wiedziałam jaki jest tytuł. Słyszałam urywki dialogów, ale nie mogłam wyłapać sensu słów, wypowiadanych przez tych ludzi na ekranie. Docierały do mnie, ale co oznaczały? Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Chcę do Adrianne. Mam tego wszystkiego dosyć. Nie potrafię tak, wykończę się psychicznie. Zresztą już nie jestem prawie zdolna do wykonania podstawowych czynności. Praktycznie wszystko robi za mnie Irwin. Zachowuje się jak niańka, odkąd prawie udało mi się popełnić samobójstwo. Nie chciałam tu być, nadal nie chcę. Wyrwanie się z tego świata byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem. Ale co ja mogę, gdy jestem prawie że uwiązana do tego łóżka i przez całą dobę obserwowana przez blondyna?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">A skoro już o nim mowa, kątem oka zauważyłam jak mi się dyskretnie przypatruje tym swoim... Niby zmartwiony, niby zatroskanym wzrokiem. Gówno prawda. Zajmował się mną tylko po to, by nie mieć wyrzutów sumienia, że chciałam się przez niego zabić. Stara się teraz dać mi to złudne poczucie jakiejś tam wartości, bezpieczeństwa, sama nie wiem, do jasnej cholery. Niech da mi spokój. Niech wszyscy dadzą mi święty spokój. Chcę tylko jednej osoby u swojego boku, której już nie ma i nie wróci.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Moje powieki z powrotem opadły, a ja poczułam delikatny ruch po swojej lewej. On się musi uspokoić, przecież nie mdleję ani nie umieram, Boże najdroższy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Ni stąd, ni zowąd do moich uszu dobiegł huk z wnętrza domu. Wzdrygnęłam się, otwierając gwałtownie oczy i od razu przerzuciłam spojrzenie na zamknięte drzwi. Natomiast brązowooki siedzący obok mnie prawie od razu zerwał się z łóżka jak poparzony, chcąc wyjść z pokoju.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Spokojnie! Nic się nie stało, potknęłam się tylko! - Usłyszeliśmy wołanie którejś z dziewczyn, jednak nie mam pojęcia do kogo konkretnie należał głos. Przestałam je rozróżniać.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Ashton pokręcił głową z westchnieniem i wrócił na swoje miejsce na łóżku, splatając dłonie na brzuchu. Ponownie nastała kompletna cisza w pokoju. Ale jak to on - musiał ją (niestety) przerwać.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Nie podoba ci się film? - wymamrotał, prawdopodobnie nie wiedząc jak zacząć rozmowę. A raczej monolog, bo nie zamierzałam mu odpowiedzieć. Przekręciłam jedynie głowę w jego stronę i wbiłam obojętne spojrzenie w jego jasne oczy, by dać mu znak, że przynajmniej go słucham. - Masz zamiar się do mnie odezwać, Veronica? - zadał kolejne pytanie, a ja wciąż milczałam skanując wzrokiem jego oczy. Mogłam je swobodnie narysować z najmniejszymi szczegółami, znałam je tak dobrze. Te drobne, czerwone żyłki, orzechowe tęczówki, które czasami dawały poblask złota, nie wiadomo skąd. Zazwyczaj zwężone źrenice i wielkie wory pod oczami. - Nic nie zdziałasz w ten sposób... Wiesz, że chcę ci pomóc. Tylko musisz zacząć do mnie mówić.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Pokręciłam lekko głową, którą po chwili spuściłam, wpatrując się w swoje wychudzone nogi. Złapałam za wisiorek na szyi, obracając go w palcach, a nieprzyjemne ukłucie sprawiło ból w sercu. Tak bardzo chcę, by wróciła. To nie jest w porządku. Potrzebuję jej.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt nie zrozumie jaki ból mieści się w moim sercu. Irwin też stracił siostrę, ale on ma dla kogo żyć. Ma tu swoją rodzinę. Ja nie mam nikogo. Nie mam dla kogo żyć. Jestem tu z ich woli. Po co ja im tutaj? Sama nie wiem. Nagle poczułam uścisk na ramieniu. Oderwałam wzrok od wisiorka i przeniosłam go na osobę, która nadal mnie dotykała. Irwin mierzył mnie wzrokiem przez chwilę po czym skinął głową ku drzwiom, dlatego też i tam spojrzałam. Dopiero teraz zobaczyłam stojących tam Kate i Luke'a. Oboje uśmiechali się przez łzy. Nie rozumiałam co się dzieję, patrzyłam na nich zdezorientowana, marszcząc przy tym brwi. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i stanęli oboje bokiem, dzięki czemu miałam lepszy widok na to, co znajdowało się za nimi - a raczej kto. Była to bardzo szczupła dziewczyna, włosy w kolorze brązu sięgały jej ledwo do ramion. Nieznajoma podniosła na mnie wzrok a ja momentalnie wciągnęłam ze świstem powietrze. To niemożliwe. Ja znowu śnię. Znowu postradałam zmysły. Te same piwne tęczówki, ten sam uśmiech.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Adrianne - wyszeptałam zanosząc się płaczem. Dziewczyna również wyszeptała moje imię i obie rzuciłyśmy się biegiem w swoją stronę. Padłam w jej objęcia i dopiero kiedy moje ciało zderzyło się z jej uwierzyłam, że moja siostrzyczka żyje, że jest tu ze mną cała i zdrowa. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-tWTzvREKWr0/WQSv5v9ITaI/AAAAAAAAgEQ/GeJ5YHlvRGoWNDaGnaUwFF2yayWLOv28ACEw/s1600/tumblr_n6u0zjMdUZ1t5a6zbo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-tWTzvREKWr0/WQSv5v9ITaI/AAAAAAAAgEQ/GeJ5YHlvRGoWNDaGnaUwFF2yayWLOv28ACEw/s1600/tumblr_n6u0zjMdUZ1t5a6zbo1_500.gif" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Płakałyśmy obie. Tak bardzo mi jej brakowało. Nie mam pojęcia ile tak stałyśmy, czas zatrzymał się na tym momencie, który mógł już trwać zawsze. Teraz już nigdy nie wypuszczę jej z mych ramion. Nie ponownie. Oderwałam się na chwilę od niej, by spojrzeć na jej twarz. Tak dawno jej nie widziałam. Mimo to nic się nie zmieniła, przynajmniej dla mnie. Nadal była śliczną, wysoką brunetką o ciemnobrązowych, teraz zaszklonych oczach i mokrych policzkach, a także cudownym, szerokim uśmiechu. Nie miałam pojęcia jak się zachować, co zrobić czy powiedzieć, więc po prostu stałam tak wtulona w nią, ona we mnie, a trzy pary oczu były wlepione w naszą dwójkę. Nie przeszkadzało mi to, teraz liczyła się tylko ona i to, że ją odzyskałam, choć dawno straciłam nadzieję.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="text-align: justify;">- Wszystko wam wyjaśnię później, w porządku? - szepnęła ledwie słyszalnie do mojego ucha, a ja zacisnęłam mocniej ramiona wokół niej. Nie chciałam jej puszczać, nie teraz, kiedy do mnie wróciła. - Pozwól mi iść, skarbie. Tym razem wrócę znacznie szybciej - cmoknęła mnie w czubek głowy. Odsunęłam się od niej po dłuższej chwili z przeciągłym westchnieniem, patrząc na nią z dołu przybitym wzrokiem. Uśmiechnęła się lekko, próbując jakoś mnie pocieszyć, ale ledwie co udało mi się unieść kąciki ust.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze za nim wyszła z pokoju, odwróciła się do Kate i kazała zgromadzić wszystkich w salonie, nie mówiąc jednocześnie, że żyje, na co czarnowłosa skinęła porozumiewawczo głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
*tu możecie wyłączyć piosenkę, by lepiej wczytać się w tekst*</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Adrianne*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;">Wchodziłam cicho po schodach, sama nie wierząc iż to robię. Czemu niby aż tak mi zależy na tym, żeby go zobaczyć? Jest irytujący i wybuchowy jak każdy tutaj. Ale podczas tych dwóch tygodni, gdy go nie widziałam, coś się we mnie poruszyło. Poniekąd brakowało mi jego.. Jego całego. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy pokonywałam kolejne stopnie, nie mogłam złapać oddechu. Opłakiwał mnie? Tęsknił? Co zrobi, kiedy wejdę? Czy znienawidzi mnie za to, że upozorowałam swoją śmierć, że naraziłam ich wszystkich i nikomu o tym nie powiedziałam? Każdy krok w stronę jego pokoju był udręką, miałam ochotę uciec, schować się, bo znowu bałam się zranienia. Chyba się zakochałam, pomimo iż nie mogłam. Ciężko mi było przyznać to przed samą sobą. Czemu po prostu nie mogłam wyłączyć tego głupiego pokrętła z napisem <i>uczucia</i>? Dlaczego nie mogłam nadal udawać obojętnej wobec niego? Odpowiedź była chyba zbyt łatwa, po prostu zależy mi na nim. Pomimo tego, że próbowałam być zimną suką, on nie poddawał się i dalej próbował mi pomóc. Każda nasza sprzeczka, kłótnia zbliżała mnie do niego i nie mogłam od tego uciec... Nawet po części nie chciałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam głęboki wdech, potem jeszcze jeden i kolejny. Wiedziałam, że musi to nadejść, bo przecież nie mogłam tak nagle zrezygnować z czegoś na czym mi zaczęło zależeć. Dlatego też licząc do dziesięciu, by się uspokoić, pokonywałam mozolnie kolejne stopnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Weź się w garść, Adrianne! - syknęłam do siebie, ale jakoś nic to nie dało, ponieważ znajdowałam się już przed jego drzwiami, a serce coraz bardziej podchodziło mi do gardła. Cholera, za moment zemdleję. Podniosłam drżącą rękę z zamiarem położenia jej na klamce, ale nagle ją zatrzymałam w połowie drogi. Czy to jest... Czy to jest moja piosenka?</div>
<div style="text-align: justify;">
Melodia zaczęła płynąć z lekko uchylonych drzwi, na które nawet wcześniej nie zwróciłam uwagi. Zdezorientowana po cichu pchnęłam powłokę, by nie narobić hałasu. To co tam zobaczyłam poruszyło moje serce. Louis bez koszulki, siedział przed fortepianem. Wygrywał dobrze znaną mi melodię oraz jego głos roznosił się po pomieszczeniu niosąc słowa, które napisałam przed "śmiercią". Doskonale znałam każdy najmniejszy szczegół tej zwrotki, w końcu nie jeden raz śpiewałam ją, kiedy mnie nie było. Pozwalało mi to pozostać przy zdrowych zmysłach. Zamykając oczy, wsłuchiwałam się w jego aksamitny głos, lecz nadal nie zdradziłam swojej obecności.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<i style="text-align: justify;"><b><br /></b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>"Stoję na środku zupełnie sama.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><i><b>Opuszczona przez wszystkich,</b></i></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Zdradzona przez świat.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Zaufać się boję, gdy patrzę w otchłań.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Jak mam to zrobić, skoro tak łatwo jest upaść?</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Próbowałam być silna,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Nie ufać nikomu.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Podążałam przez życie samotnie,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Lecz dość już chowania.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Pora opuścić cień,</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Rozświetlić szarość, </b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Zburzyć mur. </b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Chcę byś mnie usłyszał,</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Pomógł odnaleźć skradzioną część.</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Chcę byś odłożył ciężar zranionego serca.</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Nie znam cię,</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Ale potrzebuję odkupienia,</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Więc rozkuj kajdany. </b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Uwolnij mnie z objęć ciemności </b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>I przywróć to co zostało zabrane.</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Za długo się bałam,</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Za długo czekałam.</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Biorę ostatni wdech,</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Tego właśnie pragnę.</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Chcę byś pokazał mi rzeczywistość"</b></i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b><br /></b></i></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: justify;">
Podejrzewałam, że z zakończeniem tych słów fortepian umilknie, lecz Louis zmienił nieznacznie tempo i zaczął dalej śpiewać, jak mniemam refren.</div>
</div>
<div style="font-style: italic; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="display: inline !important;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
<div style="font-style: italic; text-align: justify;">
<div style="display: inline !important;">
<div style="display: inline !important;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b><i><b><i><b>"Pozostały tylko puste słowa na wietrze zapisanych stron,</b></i></b></i></b></i></div>
</div>
</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
Nie wypowiedziane myśli,</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
Stłumione krzyki,</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
Rozmazane obrazy,</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
A w sercach żal.</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
I tak jak na deszczu łza,</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
Stoję tu sam.</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
Bez ciebie. Twojego uśmiechu,</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
Bez twojego dotyku"</div>
<i><b></b></i></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b></b></i><br /></div>
<div style="display: inline !important;">
<br /></div>
<i><b></b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Łzy automatycznie napłynęły mi do oczu, kiedy znowu grał wolniej, a głos zaczął mu się łamać wyśpiewując dopisane przez niego wersy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<b><i><br /></i></b></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>"Podam Ci dłoń,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><i><b>Tylko złap ją mocno.</b></i></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Pomogę Ci wstać,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Tylko pozwól mi na to.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Zabrać ból,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Odebrać strach,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Przywrócić nadzieję.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Tego bym chciał,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Lecz jest już za późno.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Odeszłaś nim zdążyłem</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Wgłębić się w twoje tajemnice.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Powiedz mi tylko czy byłem dość blisko?</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Mógłbym udawać że to mnie nie boli.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Próbowałem jakoś z tym żyć, lecz bez silnej woli</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Upadam co raz, lecz tego nie widzisz,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Bo nadal nie mogę uwierzyć,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Ale tak niestety bywa.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Miałaś kawałek ziemi,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Dziś skrawek nieba.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Teraz siedzę przed fortepianem,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Wylewając złość i pustkę w cząstkę ciebie.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Dlaczego to robię?</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Nie pytaj,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>To zbyt skomplikowane.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Może chcę wierzyć że,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>zatrzymam cię jakoś przy sobie?</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Chciałbym żeby było inaczej,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Chciałbym żebyś żyła,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Bo nawet jeśli tego nie wiedziałaś</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Posiadałaś moje serce"</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="display: inline !important;">
<div style="text-align: justify;">
<i><b><br /></b></i></div>
</div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold;">
<i><b></b></i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
Teraz nie szczędziłam sobie łez. Poczułam, że to jest odpowiedź na moją zwrotkę. Na moje słowa wypowiedziane do niego. Śpiewał teraz refren i wiedziałam, że będzie chciał zaśpiewać coś dalej. Czułam to, lecz nie dałam mu nawet zacząć trzeciej strofy. Odepchnęłam się od ściany i na drżących nogach stawiałam powolne kroki, cały czas obserwując bruneta. Dopiero kiedy skończył, ja drżącym głosem weszłam w melodię śpiewając. Początkowo muzyka zanikła, a Louis odwrócił się przestraszony w moją stronę, lecz nie przerywałam. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>"Ciężko jest uciekać,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Teraz już to wiem.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Strach nas czyni słabymi.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Ja nie boję się,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Póki ze mną stoisz,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Chroniąc mnie przed złem.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Mam nadzieję wzlecieć,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Ujrzeć starą mnie.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Wiem, że...</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>Podniesiesz z każdego upadku,</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>W swojej dłoni zamykając mnie</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><b>(W swojej dłoni ukrywając mnie)</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam głęboki wdech robiąc przerwę i dopiero teraz zorientowałam się, że Louis wstał od fortepianu wychodząc mi na przeciw. Dotknął delikatnie mojego policzka jakby bał się, że pod wpływem jego dotyku zniknę rozpływając się w powietrzu. Przymknęłam na ten gest oczy, dalej śpiewając.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i>"Dlatego stań razem ze mną, </i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><b><i>Zamknij oczy swe,</i></b></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i>Poczuj to gdzieś na serca dnie</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i>I po prostu kochaj mnie. </i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><i>Bo ja oddałam nieświadomie całą siebie"</i></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z końcem tych słów otworzyłam oczy i teraz zatracając się w błękicie tęczówek chłopaka, śpiewaliśmy razem refren. Nasze głosy zmieszane razem idealnie się wypełniały dając jedną spójną całość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-style: italic; font-weight: bold;"><br /></span></div>
<div style="font-weight: bold; text-align: justify;">
<b><i>"Pozostały tylko puste słowa na wietrze zapisanych stron,</i></b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>Nie wypowiedziane myśli,</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>Stłumione krzyki,</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>Rozmazane obrazy,</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>A w sercach żal.</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>I tak jak na deszczu łza,</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>Stoję tu sam</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>Bez ciebie. Bez twojego uśmiechu,</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<b>Twojego dotyku"</b></div>
<div style="font-style: italic; font-weight: bold; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
-<b style="font-style: italic;"> Zupełnie sama. Bez ciebie. Ty beze mnie**</b><b style="font-style: italic;"> </b>- wyśpiewałam, kończąc tym naszą wspólną piosenkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez pewien czas od zakończenia śpiewania, Louis stał bezruchu skanując mnie wzrokiem. Dopiero teraz mogłam mu się w pełni przyjrzeć. Rozczochrane włosy, jakby dopiero wstał z łóżka. Musiałam walczyć z sobą by nie przeczesać ich swoją dłonią. Wory pod oczami mówiące, że nie sypiał zbyt dobrze. Najbardziej złamał mnie widok przekrwionych oczu i zaschniętych stróżek łez na policzku. Nie mogłam ścierpieć tego widoku. Wyglądał... po prostu strasznie. Wcześniej nie widziałam go w tak opłakanym stanie. A widząc go takiego... Aż tak wpłynęło na niego moje "odejście"?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Adrianne.- Jego cichy głos wyrwał mnie z zamyślenia. Chłopak patrzył na mnie intensywnie i czego wcześniej nie zauważyłam to jego dłoń wyciągnięta ku mnie, zawieszona w powietrzu, już mnie nie dotykająca. - Jeśli śnię to pozwól mi jeszcze z tobą być choć na parę chwil. Nie daj mi się obudzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
Te słowa podziałały na mnie niczym młot roztrzaskujący mnie na kawałki. Sprawiły, że to co budowałam przez lata rozsypało się w drobny mak. On myślał, że jestem zjawą, że śni na jawie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu. Spuściłam wzrok zaciskając powieki i pokręciłam lekko głową. Dosłownie rozrywała mnie od środka ochota rzucenia mu się na szyję i wykrzyczenia z całych sił, że to nie sen. Że jestem tutaj przy nim i nie zostawię go ponownie. Chciałam teraz tylko i wyłącznie szlochać wtulona w niego mocno. Pragnęłam czuć, że jesteśmy tutaj w tym pokoju razem, a fakt, że uważał mnie tylko i wyłącznie za swoją wyobraźnię dołował mnie jak nic innego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po dłuższej chwili podniosłam z powrotem głowę z przeszklonymi oczami, patrząc prosto w jego cudowne tęczówki. Wydawał się taki spokojny, ale jednocześnie zmartwiony i zaniepokojony, prawdopodobnie tym, że zaraz mogę zniknąć. Ale nie ma takiej opcji, jestem tutaj, nie mam zamiaru opuszczać go po raz kolejny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyciągnęłam dłoń przed siebie przykładając ją bardzo delikatnie do jego policzka, który pokrywał kilkudniowy zarost. Przejechałam po nim i po zaschniętych stróżkach pod oczami kciukiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jestem tu Loueh, naprawdę tutaj jestem - uśmiechnęłam się słabo, próbując nie wypuścić łez na swoje policzki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy szatyna otworzyły się nieco szerzej, a usta lekko rozchyliły. Zauważyłam cień szczęścia na jego twarzy. Byłam tak wpatrzona w jego oczy, do których powoli wracały iskierki szczęścia, które widziałam przed tym wszystkim, że ledwie zorientowałam się, iż chłopak uchwycił moją twarz w dłonie i czym prędzej pochylił się złączając nasze wargi.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-acX0pq5HvlI/WQS0rl2CP5I/AAAAAAAAgEc/4tA3L1MzUyQyeefmxhJYSRgKiE5hkeauwCLcB/s1600/tumblr_o947qmKrdM1v8hcteo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-acX0pq5HvlI/WQS0rl2CP5I/AAAAAAAAgEc/4tA3L1MzUyQyeefmxhJYSRgKiE5hkeauwCLcB/s400/tumblr_o947qmKrdM1v8hcteo1_500.gif" width="400" /></a></div>
Przymknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą i przyciągnęłam go bliżej siebie, chcąc by trwało to jak najdłużej. Ten pocałunek był przepełniony pasją, będąc jednocześnie tak czuły i delikatny. Niekontrolowany uśmiech rozciągnął moje usta, gdy brunet muskał moje wargi z taką lekkością, jakby sprawiało mu to niesamowitą przyjemność, jakiej jeszcze nigdy nie odczuwał. Właściwie, tak było dla mnie. Ten pocałunek był wspaniały, miałam wrażenie, że w ten sposób każde z nas... Odzyskało jakąś cząstkę siebie z powrotem.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
_____________________________________________________<br />
<b><i>** <u>Show Me Reality</u> - "piosenkę", którą śpiewają Lou i Ann napisałam ja - Ada, więc prosiłabym o nie przywłaszczanie sobie testu. Dziękuję :*</i></b><br />
<br />
<br />
<b>Hej, cześć i siema! Jesteśmy z powrotem z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że się cieszycie ^^ Trochę to trwa, ale no sami wiecie - wielkimi krokami idzie koniec roku (przynajmniej dla mnie) i trzeba się trochę podciągnąć.</b><br />
<b>No w każdym razie... HALO, ANN WRÓCIŁA OMG! Czy tylko ja się tak cieszę?! Tęskniłam za nią jak nie wiem *u* Wreszcie będzie dobrze, czekałam na to tak długo, hahah. Z chęcią poczytam wasze reakcje na jej powrót :D Spodziewaliście się, czy zaczynaliście tracić nadzieję, że wróci? :3</b><br />
<b>Prosimy was ślicznie o <span style="color: red;">komentowanie, rozsyłanie i tweetowanie z hasztagiem #ShowMeReality</span>! ^^</b><br />
<b>Dobra nie zanudzam, was dłużej, niżej notka Ann i do następnego rozdziału, kochani.</b><br />
<b>W. </b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b>Siemka świnki moje kochane! </b><br />
<b>Guess who's back! YUP, TO JA! Znaczy ja w fanfiku :) Kto za mną tęsknił? Ja bardzo! </b><br />
<b>I o Boże! Ta scena Lann, moje serce płacze! </b><br />
<b>No to wiecie już dlaczego Kate upuściła tacę. Zobaczyła naszą zmartwychwstałą Addie.</b><br />
<b>Jejku jak ja się cieszę, że wróciła! Nawet sobie tego nie wyobrażacie! </b><br />
<b>No ale nie przeciągając. PISZCIE NAM JAK ZAREAGOWALIŚCIE NA TO!</b><br />
<b>Poza tym cóż skończyłam szkołę i w czwartek zaczynam maturki. Nie mogę uwierzyć, że tak szybko to minęło, ale co ja mogę na to poradzić. Jak na razie nie boję się matur, ale podejrzewam, że zacznę jak tylko obudzę się w czwartek. </b><br />
<b>No dobrze bo się rozgadałam. Trzymajcie za mnie kciuki.</b><br />
<b>Komentujcie, rozsyłajcie, pytajcie bohaterów i tweetujcie. </b><br />
<b>Kocham was mordki :*</b><br />
<b>A.</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">Jeśli przeczytałeś,<br /> pozostaw po sobie komentarz :*</span></b></div>
</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-79424085259128867952017-04-07T17:41:00.000+02:002017-04-10T21:25:09.123+02:00Rozdział 54.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;">*Perspektywa Kate*</span></span></span></span></span></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span></span></span></span></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: inherit;">Hayden wyjechała dwa dni temu, po tym jak Luke przywiózł silnik potrzebny do jej samochodu.</span></span></span></span></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;">
</span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-43lU4IW0FP4/WOUxHOuPt3I/AAAAAAAAfRQ/dZ1wmUBXJqkeUHYuRFW-kk3RznDZ1Ew2QCEw/s1600/tumblr_n3sp83QKxc1qmr4e7o1_250.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-43lU4IW0FP4/WOUxHOuPt3I/AAAAAAAAfRQ/dZ1wmUBXJqkeUHYuRFW-kk3RznDZ1Ew2QCEw/s400/tumblr_n3sp83QKxc1qmr4e7o1_250.jpg" width="266" /></a></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Louis jako pierwszy wyrwał się do naprawy. Nie rozumiałam jego zachowania, choć ostatnimi czasy praktycznie w ogóle go nie rozumiałam. Harry i Ashton oczywiście poszli mu pomóc i dlatego brunetka mogła już wrócić do swoich spraw po dwóch godzinach. Pożegnała się z nami, dziękując i przepraszając jednocześnie. Gdy to wypowiadała w szczególności patrzyła na Tommo stojącego na schodach. Cisnęło mi się na usta, by zapytać co się takiego stało, ale potem nie widziałam już Louisa, po jej wyjeździe. Minęły dwa dni, a mój starszy braciszek nadal nie zszedł chociaż na moment na dół. Znowu zaczęłam się o niego martwić, kilka razy próbowałam z nim porozmawiać, ale nie otworzył mi drzwi za żadnym. Czułam się z tym bezsilnie. Bo co ja mogę zrobić, kiedy on tak uparcie zamyka się w sobie i nie dopuszcza nikogo, żeby z nim porozmawiać? Zależy mi na nim jak na nikim innym, ale nie mam prawa zmuszać go, by się przed kimkolwiek otwierał. Louis jest dorosły, rozważny i umie podejmować decyzje samemu. Był taki odkąd pamiętam; zawsze poważny, konsekwentny i sprawiedliwy. Radził sobie w najtrudniejszych sytuacjach, ochrzaniał mnie (i nie tylko), jeśli była taka potrzeba, przywracał nas do porządku podczas niepotrzebnych sporów czy kłótni. Wybierał najrozsądniejsze rozwiązania, na które sam wpadał.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Mój kochany braciszek jest piekielnie inteligentny oraz bystry. Nie stracił jeszcze do końca rozumu, chociaż nie widziałam go w podobnym stanie dotychczas. Mam nadzieję, że zrobi to, co uważa za słuszne, opamięta się. Zapomni o Adrianne. W końcu czas leczy rany... Prawda?</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Potrząsnęłam gwałtownie głową zszokowana, gdy poczułam na swoim ramieniu dłoń. Momentalnie odwróciłam wzrok w stronę szatynki, stojącej tuż przy mnie.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Wszystko w porządku, Katy? Gapisz się na to jedzenie od dobrych dwóch minut. - Rose spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Tak, jest okej. Zamyśliłam się i tyle - uśmiechnęłam się słabo, by zapewnić ją chociaż w jakimś stopniu, iż nic mi nie jest. Każdemu się zdarzy zagłębić w swoich myślach w nieodpowiednim czasie. Zwłaszcza w sytuacji, w której znajdujemy się my.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- No dobrze. Gdybyś chciała pogadać, to wiesz gdzie jestem - poklepała mnie po ramieniu i skierowała się do wyjścia. </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Odprowadziłam ją wzrokiem, wzdychając cicho. Spuściłam z powrotem spojrzenie na tacę z obiadem. No tak, pewnie już wystygło. Włożyłam talerz do mikrofali, czekając niecałą minutę, już tym razem pilnując się, by nie odpłynąć w moje kłębiące się myśli. Z tacą wyszłam z kuchni i powoli skierowałam się na dół, ostrożnie schodząc po schodach, by nie rozlać wody. Otworzyłam łokciem drzwi od piwnicy, a mój wzrok od razu powędrował w stornę siedzącego na środku pomieszczenia bruneta.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytałam, podchodząc do stolika, na którym położyłam jedzenie. Kątem oka zauważyłam, że chłopak patrzy na mnie spod byka.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Jak wyglądam, tak się czuję - odpowiedział, wywracając oczyma. No tak, nawet w takich sytuacjach nie przestawał być dupkiem. Prychnęłam pod nosem, przysuwając wolne krzesło do jego i spojrzałam przenikliwie wprost w jego oczy.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Mógłbyś być milszy. Chyba, że wolisz, by Ash albo Lou do ciebie przychodzili - uśmiechnęłam się sztucznie.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Nie, już wolę ciebie w roli pielęgniarki - odpowiedział szybko, przez co się zaśmiałam.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Obyś nie żałował potem tego co powiedziałeś - rzekłam, na co tylko wybałuszył oczy. - No co? Mam lepszego cela jeśli chodzi o rzucanie nożami czy strzelanie. Gdybym chciała cię poharatać, wbiłabym ostrze o milimetr w prawo - wzruszyłam ramionami kontynuując - Lou po prostu ma kiepski refleks. Masz szczęście, że chybił. </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Żartujesz prawda? - zapytał nieco przerażony, próbując nieudolnie ukryć strach wypisany na jego twarzy, a ja zaczęłam się śmiać. Wcale nie żartowałam, ale nie musi tego wiedzieć.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Ona nie żartuje. - Rozbrzmiał głos mojego chłopaka, który nawet nie wiem kiedy pojawił się na dole. Nadal się śmiejąc odwróciłam się w jego stronę. </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Nie strasz chłopaka - zachichotałam.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Wcale go nie strasze. Ja tylko uświadamiam, by niczego nie objechał. - mówiąc to spojrzał groźnie na Dylana. </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Hazz, nie musisz się martwić, wiesz, że poradze sobie. </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Tsa. Ann też tak mówiła. I jak skończyła. - wysyczał patrząc na chłopaka z obżydzeniem.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Skarbie - podeszłam do loczka kładąc dłoń na jego policzku by na mnie spojrzał. Gdy to uczynił ucałowałam delikatnie jego usta i dopiero wtedy kontynuowałam - Spokojnie. Ann nie była wyszkolona tak jak ja. Nic mi się nie stanie. </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Nie wiesz tego. Była szkolona przez Briana.... </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Kochanie - przerwałam mu. - Będę czujna tak? </span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: Georgia,"Times New Roman",serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Staliśmy tak chwilę patrząc się na siebie intensywnie. Wiem, że nie odpuści zbyt szybko. Zawsze było trudno się nam dogadać w niektórych sprawach, ale koniec końców dochodziliśmy do porozumienia. Często to on ulegał mnie. Nic na to nie poradzę, że nie umie mi odmawiać. Cisza była coraz bardziej doskwierająca, a wyraz twarzy loczka się nie zmieniał. Jego surowy wzrok był wlepiony we mnie. W końcu wyjęczał coś niezrozumiale i wpił się w moje usta. Odwzajemniłam niemal od razu pocałunek pogłębiając go. Kiedy zabrakło nam powietrza chłopak przyłożył swoje czoło do mojego ciężko dysząc.</span></span></span></span></span></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Dobrze ufam ci - wyszeptał z lekkim westchnieniem.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-thzaFbDAkqU/WOUwbBvwLUI/AAAAAAAAfRI/mDPoubxQ-y4W48gtzpRij8l98EwxIA4JACLcB/s1600/harry-styles-jakarta-concert-2015-not-crying.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-thzaFbDAkqU/WOUwbBvwLUI/AAAAAAAAfRI/mDPoubxQ-y4W48gtzpRij8l98EwxIA4JACLcB/s1600/harry-styles-jakarta-concert-2015-not-crying.gif" /></a></span></span></div>
</div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Dziękuję. - Również wyszeptałam dając mu szybkiego buziaka w usta.</span></span></div>
<div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Ym nie chce nic mówić, ale ja nadal tu jestem. - Dylan chrząknął przez co dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie byliśmy tu sami. Odsunęłam się niechętnie od mojego chłopaka.</span></span></div>
</div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Pójdę już. Jakby co to czekam w pokoju - poruszył zabawnie brwiami przez co się zaśmiałam. Mój mały, znaczy nie tak mały bo to olbrzym jest, chłopczyk. Kocham go całym sercem. Gdy mój ukochany zniknął z pola widzenia, dopiero wtedy odwróciłam się do bruneta, który dziwnie się do mnie uśmiechał. Aha? Zarumieniłam się nieznacznie, ale zaraz doprowadziłam się do porządku. Odchrząknęłam i podeszłam do niego.</span></span></div>
</div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Dobra koniec tych pogaduszek, trzeba ci zmienić opatrunki - mówiąc to podciągnęłam rękawy i zabrałam się do pracy. Najpierw zdjęłam wszystkie bandaże oraz przyjrzałam się bliżej ranom bruneta. Nie wyglądały za dobrze, ale co w tym dziwnego, skoro Tommo wyżył się na nim tak bardzo, że skatował Dylana na śmierć.</span></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Zużyte opatrunki rzuciłam na tackę i wzięłam do ręki maść. Luke zawsze śmiał się z niej mówiąc, że jest magiczna. Cóż, sama nie wiem jaki był jej skład, ale była bardzo skuteczna i przyspieszała proces gojenia się ran. Wsmarowałam maść w miejsca, które tego potrzebowały i pozostawiłam je bez opatrywania na jakiś czas, by mogła wsiąknąć w poranioną skórę.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Ni stąd, ni zowąd w pomieszczeniu rozbrzmiał głos chłopaka, przez co od razu podniosłam głowę, by na niego spojrzeć.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Dlaczego mnie nie zabijecie? Dlaczego mnie karmicie i opatrujecie rany?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Wiedziałam po barwie jego głosu, że nie łatwo mu było o to pytać. No bo kto chciałby pytać o to, czemu go po prostu nie zabijemy. Jego tęczówki skanowały uważnie moją twarz. Mogłam bardzo łatwo zobaczyć, że próbował wyczytać odpowiedzi na swoje pytania z mimiki mojej twarzy, spojrzenia, cokolwiek. W jego wzroku dosłownie wypisana była lekka desperacja i ciekawość. Specyficzna ciekawość, bo... Nie każdy chciałby przecież poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego nie jest jeszcze martwy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- Nie jesteśmy takimi potworami na jakich wyglądamy i o nas mówią. To prawda, zabijamy ludzi, jesteśmy bezwzględni, jeśli chodzi o to - odpowiedziałam prawie od razu bez zastawiania się. - Ciebie nie zabiliśmy tylko i wyłącznie ze względu na Veronicę. Za dużo przeżyła, a w jakiś sposób jesteś bliską jej osobą, nawet jeśli zabiłeś jej siostrę. - W co wątpię, bo nie mógłby zabić przyjaciółki. Nadal myślę, że zrobił to ktoś inny, a Dylan został kozłem ofiarnym. Tylko nadal nie rozgryzłam, czemu upiera się, że to on zrobił.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Chłopak obdarował mnie dziwnym spojrzeniem, ale już się nie odezwał. Cóż, nie musi ze mną przecież rozmawiać. Wzruszyłam jedynie ramionami i zajęłam się karmieniem bruneta. Dzisiaj na obiad mieliśmy zapiekankę. Nie jedliśmy razem tak jak zwykliśmy. Od czasu gdy Rose wyjawiła to, co trzymała w sekrecie wszyscy unikamy się jak ognia. Harry przygotował posiłek, zawołaliśmy wszystkich, lecz jakie było nasze rozczarowanie, gdy po kolei w odstępach czasowych członkowie naszej rodziny przychodzili, nakładali sobie jedzenie na talerze i wychodzili, kierując się do swoich pokoi. Gołym okiem każdy z nas z pewnością widział, co się dzieje... Więź między nami słabła z dnia na dzień. Cholera, już nawet nie jadaliśmy razem, co było codzienną tradycją od dobrych kilku lat. Bolało mnie to, bo nasza mała rodzina się rozpadała, a to najgorsze co może nas spotkać. Głównie dlatego, że przez takie coś zaczną się coraz poważniejsze kłótnie. Podobnie jak to było z Perrie. Mieliśmy z nią coraz gorsze kontakty, aż w końcu wszystko się rozpadło. Nie chcę tego powtarzać. Przecież trzymaliśmy się wszyscy razem przez tyle lat, trwaliśmy w najlepszych i najgorszych chwilach, a tu nagle przez jedno wydarzenie, jeden wyjawiony sekret i dwie osoby, które pojawiły się zupełnie znikąd w naszych życiach ma się wszystko rozsypać? Mam nadzieję, że nie tylko ja nie chcę rozpadu tej więzi między nami wszystkimi. Nie mam tego co się dzieje za złe komukolwiek, ale... Mogłoby być inaczej gdyby nie siostry O'Connor. Właściwie to wszystko ma swój cel, może właśnie tak miało być. Miały się pojawić u nas, Louis miał coś poczuć, Adrianne miała zginąć, a Ashton miał przeżyć jakąś wewnętrzną zmianę, której nie spodziewał się nikt.</span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; font-family: sans-serif; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-ie49LIwh2ws/WOUxo97jYPI/AAAAAAAAfRU/hNm9aJEa_PksMNoqfCPMHDVEjQCGAyxAwCLcB/s1600/stiles-upward-looking.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-ie49LIwh2ws/WOUxo97jYPI/AAAAAAAAfRU/hNm9aJEa_PksMNoqfCPMHDVEjQCGAyxAwCLcB/s1600/stiles-upward-looking.gif" /></a></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">- Halo? Ziemia do pielęgniarki - odchrząknął Dylan, sprowadzając mnie z powrotem z obłoków. Boże, znowu zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim.</span></div>
<span style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">- Przepraszam, ostatnio tak mam - wymamrotałam i wstałam gwałtownie z krzesła, o mało go nie wywalając na podłogę. Zabrałam tacę i z westchnieniem pożegnałam się z Dylanem, mówiąc, by krzyczał, gdyby czegoś potrzebował.</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">Wychodziłam właśnie z piwnicy z tacą pełną naczyń, miałam właśnie wejść do kuchni, gdy coś mignęło mi koło drzwi. Zatrzymałam się na moment odwracając w tamtą stronę i momentalnie upuściłam tacę. Wszystkie szklane przedmioty rozsypały się w drobny mak po spotkaniu z podłogą a moja ręka powędrowała do ust, które wypowiedziały tylko.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">- O mój Boże.</span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</span></div>
<div style="font-family: sans-serif; text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;">_________________________________________</span></span></div>
</div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>.HEJ CZEŚĆ CZOŁEM LUDZIE! </b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>tak jak obiecałyśmy jest rozdział. Trochę krótki, ale przejściowy i musiał się tu znaleźć. Jest naprawdę krótki, ale mamy nadzieję, że nam wybaczycie. </b></span></span></div>
</div>
</div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>Jak wrażenia? Jakieś spostrzeżenia coś się właśnie stało? </b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>Dodajemy dzisiaj tak jak mówiłam na nasze urodziny. 5 ma Ronnie a 6 ja<br />śmiesznie się złożyło, ale te osoby, które z nami są od początku to o tym wiedzą. </b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>Także Ronnie jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO SKARBIE :*</b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>No dobrze, więc nie będę wam tutaj się rozpisywać i zanudzać. Jak zawsze dziękujemy za wyświetlenia, komentarze :* Dziękujemy, że po prostu z nami jesteście :* </b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>Komentujcie, rozsyłajcie znajomym, zadawajcie pytania w zakładce "Zapytaj Familie" </b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>i tweetujcie pod #ShowMeRealityFF</b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><b>Kocham :* A.</b></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;"><br /></span></b></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">No siema!</span></b></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">Wreszcie jest ten rozdział ^^</span></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">Ann już powiedziała z jakiej okazji go wstawiamy, więc nie będę się powtarzać. No cóż, dziękujemy, że jesteście i jak zawsze prosimy was o komentowanie, tweetowanie z hasztagiem oczywiście, no i hej! Nadal możecie wysyłać nam wasze fanarty!</span></b></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">Wszystkiego najlepszego także dla ciebie, Addiś! ❤ </span></b></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">Co do rozdziału, ahh ten nasz Dylan. Lubicie go czy nie? </span></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">Okey, to tyle, ja uciekam.</span></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">Do następnego, misie! x</span></b></span></div>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b><span style="font-family: inherit;">W.</span></b></span></div>
</div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: rgb(0 , 255 , 255); font-family: inherit; font-size: x-large;"><b><br /></b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: rgb(0 , 255 , 255); font-family: inherit; font-size: x-large;"><b><br /></b></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: rgb(0 , 255 , 255); font-family: inherit; font-size: x-large;"><b><br /></b></span></span></span></div>
<div style="font-family: sans-serif;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><b style="color: cyan;"><span style="font-family: inherit; font-size: x-large;">Z RACJI, ŻE MAŁO OSÓB KOMENTUJE ZROBIMY MAŁY SZANTAŻYK.</span></b></span></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="color: rgb(0 , 255 , 255); font-family: inherit; font-size: x-large;"><b>6 KOMÓW POD ROZDZIAŁEM = KOLEJNY ROZDZIAŁ</b></span></span></span></div>
</div>
<div>
<span style="color: cyan; font-size: x-large;">
</span></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-19448854111372899522017-03-30T17:26:00.000+02:002017-04-29T21:21:08.207+02:00Rozdział 53.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Louis'a*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">- Steve? Potrzebuję silnika. Używanego najlepiej. Na wczoraj! - syknąłem do telefonu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">- Do jakiego modelu? - zapytał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;">- Stare bmw, rocznik 97. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
Po drugiej stronie zapadła cisza, lecz nie na długo, gdyż chłopak zawsze znakomicie wykonuje swoje zadania. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam, ale nie będziesz zadowolony z tego co zaraz powiem - przewróciłem oczami na te słowa. Zawsze tak mówi, a ja i tak zawsze się na niego wydzieram.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mów. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Silnik jest, ale w Liverpoolu. Mogę Ci go ściągnąć, jednak to może trochę potrwać...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ma być na jutro! Chuj mnie obchodzi jak to zrobisz. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tommo, spokój. Wiesz, że zrobię wszystko co w mojej mocy, ale.. - zaczął, lecz po raz kolejny mu przerwałem. </div>
<span style="text-align: justify;">- Wyślij mi adres. Sam po niego pojadę - warknąłem.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
Po dłuższej chwili milczenia - w której zapewne liczył na to, że się rozmyślę - usłyszałem ciężkie westchnienie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Okey, prześlę ci sms-em.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Yeah, jasne. Czekam. - Po tych słowach rozłączyłem się. Wyszedłem z garażu, idąc do łazienki, żeby umyć ręce. Jest już późne popołudnie, a ja jak kretyn muszę jechać do Liverpoolu po cholerny silnik, więc zapewne wrócę nad ranem. Ale cóż poradzić, przecież Carte nie może tu zostać na długo, a pieniędzy na kilka nocy w hotelu pewnie nie ma. Zobaczymy co da się zrobić z jej gratem. Wytarłem dłonie i wyszedłem z łazienki zbiegając na parter, gdzie zacząłem szukać moich kluczy. Obym ich gdzieś znowu nie posiał, bo nie jestem w nastroju do szukania po całym - nie tak małym - domu kluczy od samochodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego szukasz, Loueh? - usłyszałem po mojej prawej. Zerknąłem w tamtą stronę; zza drzwi wychylała się moja siostra, patrząc na mnie z zaciekawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie widziałaś kluczy do mojej Alfy? Jadę do Liverpoolu po silnik dla Hayden - przeczesałem dłonią włosy i wyprostowałem się, skupiając uwagę na Kate.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Aż Liverpool? To daleko - westchnęła cicho. - Kluczyki pewnie wiszą w garażu - uśmiechnęła się lekko. - Może weźmiesz ze sobą Hemmings'a albo kogoś?</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-fsLf6j6Mj04/WN0O8u1YWfI/AAAAAAAABi4/eIWra06cXXQsGTf2bJrnMzr61KBvgQ63ACLcB/s1600/tumblr_inline_no8ynlBVuN1rrrkde_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-fsLf6j6Mj04/WN0O8u1YWfI/AAAAAAAABi4/eIWra06cXXQsGTf2bJrnMzr61KBvgQ63ACLcB/s1600/tumblr_inline_no8ynlBVuN1rrrkde_500.gif" /></a>- Myślisz, że nie dam rady sam? - parsknąłem cicho, unosząc brew, na co moja siostrzyczka wywróciła oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie o to chodzi, przecież wiesz. Lepiej byłoby, gdybyś wziął Luke'a, po prostu na wszelki wypadek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Już otworzyłem usta by zaprzeczyć, lecz usłyszeliśmy głos za naszymi plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sam po niego pojadę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luke, lepiej będzie jak zostaniesz z Hayden... No i to dosyć daleko, Hemmo - zacząłem wyliczać, lecz jak zawsze zaraz mi przerwali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, Lou, nie próbuj wymyślać jakichś wymówek. Pojadę - rzekł twardo. - Poza tym uważam, że nie powinieneś jechać.</div>
<div style="text-align: justify;">
-
Myślę tak samo, braciszku. - Kate pokiwała twierdząco głową zgadzając się
z blondynem. Wiem o co im chodziło, bo szło się domyśleć po ich wyrazie
twarzy, ale żeby od razu mówić, że nie mogę nigdzie jechać?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy wy właśnie zrobiliście mi areszt domowy? - spytałem nie dowierzając.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, po prostu sądzimy, że nie powinieneś wyjeżdżać w tak długą trasę, patrząc na to co się ostatnio działo z tobą.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Patrzyłem
tak na nich dosyć długo, skanując zarówno jedno jak i drugie. Nie
mogłem zrozumieć tego co się właśnie tu dzieje. Okey, rozumiem, że się o
mnie martwią, ale kurcze, żeby mówić mi, że nie mogę jechać? Przez to
co ostatnio odwalam? Ashton potrafi tak samo, a jemu nie zabraniają. Ugh, no dobra, zachowuję się jak jakiś gówniarz. Mają rację. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Okey, wygraliście - przymknąłem oczy wzdychając z rezygnacją. - Ale tej laski niańczyć nie będę.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Luke jedynie przewrócił oczyma i skierował się do wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyślij mi adres - rzucił mi krótkie spojrzenie przez ramię zabierając z szafki klucze od swojego samochodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skinąłem głową w odpowiedzi i zrobiłem, co mi kazał w mgnieniu oka, następnie chowając komórkę do kieszeni. Skierowałem się do kuchni, mijając w drzwiach moją siostrę, która patrzyła na mnie zmartwiona. Nie rozumiałem jej zbytnio... Przecież aż tak źle ze mną nie było, prawda? Może i byłem przybity, a raczej zdruzgotany, ale wydaje mi się, że jest coraz lepiej. A może pojawienie się w naszym domu Hayden sprawia, że moja podświadomość odbiera to jako powrót Adrianne? Może właśnie dlatego czuję się odrobinę lepiej. Ah, cholera wie. Nigdy nie zrozumiem tego co mnie otacza, a co dopiero samego siebie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinieneś odpocząć - westchnęła cicho Kate. Nie spojrzałem na nią ani nie odpowiedziałem. Po prostu zająłem się robieniem głupiej herbaty, gdy poczułem nagle drobną dłoń na swoim ramieniu. - Mówię poważnie. Połóż się, Louis.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze, uspokój się, Kate. Zaraz to zrobię - odparowałem nieco rozdrażniony jej zachowaniem. Próbowała zgrywać naszą matkę. Nie miałem jej za złe tego, że się o mnie martwiła, ale nie mogła traktować mnie jak kogoś zacofanego w rozwoju. Potrafiłem o siebie zadbać. Przynajmniej w jakimś stopniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Posłałem siostrze przepraszający uśmiech, który odwzajemniła ledwie widocznie. Wychodząc z kuchni, pocałowałem ją w czoło, na co jej usta wygięły się w szerszym uśmiechu. Skierowałem się do swojego pokoju, azylu, zaśmieconego w każdy możliwy sposób królestwa, z którego wychodziłem raz na ruski rok. Tak, przesiadywałem większość czasu właśnie w mojej sypialni, przy fortepianie, zajmującym połowę pomieszczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odłożyłem szklankę na szafkę nocną i rzuciłem się na łóżko, zrzucając z niego kilka niepotrzebnych rzeczy. Podłożyłem dłonie pod głowę, splatając je, po czym wlepiłem wzrok w sufit, a momentalnie moją głowę zaczęły zalewać myśli. Urywki scen, wspomnienia, słowa, całe rozmowy, piosenki... Dosłownie zacząłem sobie przypominać wszystko naraz. Uśmiech nie raz pojawił się na mojej twarzy, gdy przed oczami pojawiał mi się obraz moich najbliższych, wyścigów, zabawnych sytuacji z siostrami O'Connor i nie tylko. Tak czy inaczej, na końcu moje myśli kierowały się w stronę Adrianne. Przewijałem w głowie momenty spędzone z nią bądź te jej z Veronicą. Kiedy rozmawiały widziałem prawdziwą Ann. Tą, którą starała się ukryć przed całym światem, ukazując swoją oziębłą, bezuczuciową stronę. Zupełnie jak Ashton, a przecież wszyscy wiemy jaki naprawdę potrafi być Irwin. Niby podły i bezwzględny, a jednak potrafi zadbać i obronić drugiego człowieka, ryzykując swoim życiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nim się obejrzałem zrobiło się naprawdę ciemno, co mnie zaskoczyło. Ocknąłem się i upiłem łyk zimnej już herbaty. Dziwi mnie fakt, że potrafię leżeć w bezruchu kilka dobrych godzin i po prostu myśleć, analizować różne sytuacje, wykopywać z pamięci najróżniejsze chwile ze swojego życia i po prostu cieszyć się nimi, jakby działy się właśnie w tym momencie. No ale cóż, trzeba w końcu dać sobie odpocząć i iść spać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Hah, gdyby to było tak proste... Nie mogłem zmrużyć oczu. Wiedziałem, że tak będzie. W końcu nie jest to pierwszy raz, nie pierwsza bezsenna noc. Dlatego też chciałem pojechać do Liverpoolu po ten zakichany silnik, gdyż i tak bym nie spał. Przewróciłem się na drugi bok i wciągnąłem gwałtownie powietrze do płuc. Zerwałem się do siadu, zapalając lampkę przy moim łóżku, o mało nie strącając z szafki szklanki. Ciemny pokój nagle rozświetlił strumień lekko przyćmionego przez klosz światła. Spojrzałem ponownie w miejsce, w które wcześniej tak natarczywie patrzyłem. Miejsce przy fortepianie było całkiem puste. Nie było tam nic. A raczej nikogo... Zniknęła. Znowu widziałem ją w białej sukni. Ponownie podświadomość płata mi figle. Spojrzałem na zegar, który wskazywał kilka minut po 3 w nocy. Przetarłem zmęczony twarz, padając z powrotem na łóżko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie zasnę, nie ma bata - wymamrotałem do samego siebie, wciskając głowę w poduszkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co ja teraz będę robić? Miałem ochotę na to, co robię ostatnio cały czas, lecz to nie ta pora. Nie chciałbym obudzić reszty. Dlatego też wstałem powoli z łóżka i wychodząc na korytarz, schodami zszedłem na parter, a stamtąd skierowałem się prosto do kuchni. Przechodziwszy obok pracowni, zauważyłem, że światło w niej jest zapalone, więc bez zbędnych ceregieli otworzyłem cicho drzwi pomieszczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty tu robisz? - zapytałem nagle, patrząc jak dziewczyna podskakuje przestraszona. Odwróciła się w moją stronę z zaskoczeniem i strachem wypisanymi na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Lou - wyjąkała, odchodząc od komputera.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tu robisz? - ponowiłem pytanie zaciskając bardziej zęby.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mogłam zasnąć.. - zaczęła powoli do mnie podchodząc. Bacznie obserwowałem każdy jej ruch. Mogłem od razu dostrzec, że zmieniła momentalnie swoje zachowanie. Nie bała się tak jak wcześniej, teraz z każdym krokiem stawała się coraz bardziej pewna siebie. Nie wiem nawet dlaczego od razu przypomniała mi się ONA. Potrząsnąłem głową, by opuściła mój umysł. Nie chciałem teraz by zawładnęła mną ponownie tak jak robi to od naszego poznania. Spojrzałem ponownie na Hayden, która teraz stała przede mną z wyciągniętą ku mnie dłonią. Delikatnie dotknęła mojego torsu przez co przeszedł mnie lekki, niepożądany dreszcz. Niemal natychmiast odtrąciłem ją by mnie nie dotykała. Nie ona. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Kiedyś ci to nie przeszkadzało - mruknęła urażona, mrużąc oczy.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobrze powiedziane. Kiedyś. - podkreśliłem te słowo dobitnie. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh daj spokój Tommo, bawiliśmy się wyśmienicie, nie pamiętasz tego? - mówiła przybliżając się ponownie do mnie. - Był nam tak dobrze - mruczała dotykając mojego ramienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Warknąłem chwytając jej dłoń.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Dotykaj. Mnie. Kurwa!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-uY0LaRx-jIc/WQTnjtBIq1I/AAAAAAAAgFI/yaZbazA4gxQC7PvE7K381_t35pDO3pCFwCLcB/s1600/tumblr_m4mv3npykl1r3fhkp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-uY0LaRx-jIc/WQTnjtBIq1I/AAAAAAAAgFI/yaZbazA4gxQC7PvE7K381_t35pDO3pCFwCLcB/s1600/tumblr_m4mv3npykl1r3fhkp.gif" /></a></div>
</div>
</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo iż mocno trzymałem jej nadgarstek, dziewczyna nie zdawała się nawet nic sobie z tego robić. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Uwielbiałam kiedy traciłeś nad sobą kontrolę. - ponownie wyszeptała zmysłowo do mojego ucha, co już ostatecznie sprawiło, że wkurwiony przyparłem ją do ściany za mną. Spotykając się ze ścianą, dziewczyna jęknęła cicho, po czym zaczęła chichotać jak jakaś głupia nastolatka. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- To co było między nami było błędem. Nigdy w życiu nie tknąłbym cię, gdybym wiedział wcześniej, że jesteś z Hemmo. Zachowałaś się jak mała dziwka. Nie wstyd ci? - zapytałem, a raczej wywarczałem do niej, mocniej przypierając do ściany. Dziewczyna zamiast mi odpowiedzieć, czy nawet się zdenerwować na moje słowa, jedynie się roześmiała. Okey, jestem zdezorientowany.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś żałosny. Nazywasz mnie dziwką, ale to ty rżnąłeś laskę kumpla. - Po tych słowach przybliżyła bliżej twarz do mojej. - Swoją drogą, pieprzyłeś lepiej od niego. - powiedziała chcąc mnie pocałować lecz pchnąłem mocniej dociskając dłoń na jej szyji, wywołując tym jej donośny śmiech.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Przestań do cholery!</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj, uspokój się, Lou. To tylko zabawa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy w życiu do ciebie nie wrócę, wybij to sobie z głowy, do jasnej cholery - wysyczałem, czując jak wszystkie moje mięśnie się napinają. - Najchętniej to teraz wywaliłbym cię na zbity pysk z tego domu. Pewnie nie powłóczyłabyś się długo po ciemnych ulicach, a już by cię ktoś zgwałcił - prychnąłem, patrząc na nią praktycznie z obrzydzeniem - ale nie zrobię tego tylko ze względu na Luke'a.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chciałem jeszcze w jakikolwiek sposób ją obrazić, po prostu uświadomić jej, że w moich oczach jest już nikim, lecz kto by pomyślał, w pomieszczeniu rozbrzmiał doskonale znany mi dźwięk mojej komórki. Chwyciłem ją w dłonie, zerkając szybko na wyświetlacz. O wilku, cholera, mowa. Wziąłem kilka głębokich oddechów, by się uspokoić i nie brzmieć, jakbym chciał kogoś właśnie zabić, po czym przyłożyłem telefon do ucha. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh, Tomlinson - na moment zapadła cisza, po czym znowu się odezwał. - Podejrzewałem, że nie śpisz - zaśmiał się niezręcznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Taa - wymamrotałem puszczając sukę wolno, ale nie pozwoliłem jej odejść. - Co jest Luke?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dojechałem właśnie na miejsce. Facet nic nie wiedział, że ma nam dać silnik. - przewróciłem na te słowa oczami. - Przecież Steve miał mu powiedzieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie koniecznie. - zaśmiałem się sam nie wiem na dobrą sprawę z czego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie bardzo rozumiem - odezwał się blondyn jak już skończyłem się śmiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj i nie musisz - mój ton momentalnie się zmienił, gdy spostrzegłem, że dziewczyna stojąca przede mną znowu próbowała mnie dotknąć przybliżając się do mnie. Ileż można jej tłumaczyć, że by się odpierdoliła. Zmrużyłem oczy mając nadzieję, że to ją zatrzyma, ale jest na tyle tępa by nawet tego nie zauważyć. Dlatego też znowu pchnąłem ją, tak by wylądowała pod ścianą.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis jesteś tam? - Luke krzyknął przywracając mnie do pionu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Załatwiłeś to czy mam sam zadzwonić do tego debila? - zapytałem wprost.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie no spoko już jadę z powrotem. Trochę sobie pogadałem z facetem i załatwiłem sprawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To po co dzwonisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem - zaśmiał się czym mu zawtórowałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jesteś przygłupem Lukey.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak tak wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jedź tam i widzę cię o dwunastej w domu - rozkazałem na co prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Będę wcześniej - rzucił ze śmiechem i po tych słowach się rozłączył. Pokręciłem tylko głową z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wcisnąłem z powrotem telefon do kieszeni i przeniosłem ponownie spojrzenie na dziewczynę. Uśmiechała się głupio, co jeszcze bardziej działało mi na nerwy. Łapiąc mocno za jej przedramię, pociągnąłem ją na górę warcząc, że ma wracać do pokoju. Kiedy doszliśmy we wspomniane miejsce, uchyliłem drzwi i wepchnąłem ją do środka. Od razu w oczy rzucił się bałagan, który nadal nie został posprzątany od czasu gdy Veronica postanowiła trochę ulżyć swojej rozpaczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kate tu trochę sprzątnęła, ale powiedziałam, żeby się tak nie wysilała i tak tu długo nie zabawię - powiedziała wskazując na rzeczy na podłodze. Patrzyłem na nią przez chwilę, ale nic na to nie odpowiedziałem. Wzruszyłem jedynie ramionami i ruszyłem, by otworzyć okno, gdyż w pokoju panował niezły zaduch. Odsuwając zasłony, chwyciłem za klamkę i przekręcając ją wpuściłem świeży podmuch do środka. Zaczerpnąłem powietrza przymykając na moment powieki. Tego chyba było mi trzeba, chyba będę musiał się przejść jak stąd wyjdę. Muszę oczyścić umysł, a w tym domu nie da się tego w pełni zrobić. Wszystko ma JEJ ślady.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ładna była - odezwała się nagle brunetka, czym też mnie przestraszyła. Odwróciłem się do niej, otwierając oczy. Z początku nie wiedziałem o czym mówi, ale wszystko stało się jasne w momencie, kiedy uzmysłowiłem sobie co spoczywa w dłoni. Trzymała ramkę z pobitym szkłem. Nawet nie musiałem się domyślać co to jest. Było to bowiem zdjęcie przedstawiające siostry. To było jedno z tych zdjęć, które wspaniale pokazywały jak bardzo dwie dziewczyny się od siebie różniły, mimo tego, że były podobne. Veronica niczym modelka pozowała do selfie podczas gdy Adrianne uśmiechała się uroczo do obiektywu. Wyglądała pięknie, tak jak zawsze. Mimowolnie uśmiech wpłynął na moje usta. Tak cholernie mi jej brakuje.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-jXmrfnymkbA/WN0i1cfRtWI/AAAAAAAAfFg/gUp-9J4rwQEq9afHzn_r3Dq2COCJynetwCLcB/s1600/90932.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="224" src="https://4.bp.blogspot.com/-jXmrfnymkbA/WN0i1cfRtWI/AAAAAAAAfFg/gUp-9J4rwQEq9afHzn_r3Dq2COCJynetwCLcB/s400/90932.gif" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kochałeś ją, prawda? - znowu rozbrzmiał głos brunetki w pomieszczeniu. Zadała pytanie, którego prawdę mówiąc się nie spodziewałem, jednak nie powiedziałem ani słowa. Wciąż skanowałem śliczną, uśmiechniętą twarz brązowookiej, która zniknęła raz na zawsze z mojej rzeczywistości, jednak na pewno nie z serca i głowy. Myślałem o niej bez przerwy, nie było dłuższej chwili, w której opuściłaby mój umysł. Brakowało mi jej prawie tak, jak rodziców na samym początku. Po ich stracie byłem zagubiony, nie wiedziałem co robić ani czy sobie w ogóle poradzę. Tak samo jest i teraz.</div>
<span style="text-align: justify;">Ocknąłem się przez dotyk dłoni na swoim ramieniu. Pokręciłem głową, strzepując ze swojego ramienia rękę brunetki, po czym zabierając jej ramkę odłożyłem ją na swoje miejsce.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
- To nie powinno cię obchodzić - mruknąłem, zamykając okno. - Wracaj do łóżka. Jeśli jeszcze raz wyjdziesz z tego pokoju w nocy, przykuję cię do łóżka i zamknę tutaj aż do rana - zerknąłem na nią ostrzegawczym wzrokiem, spod przymrużonych powiek. Ta jedynie przytaknęła z westchnieniem i zaczęła powoli, zmysłowo zdejmować ubrania. Niemal od razu odwróciłem wzrok, wychodząc z pomieszczenia. W życiu nie widziałem takiej prowokatorki. Wróciłem do swojego pokoju, gdzie momentalnie rzuciłem się na łóżko. Nie musiało minąć nawet pół godziny, żebym wreszcie uspokoił swoje rozszalałe, kłębiące się myśli i zasnął.</div>
_____________________________________________________<br />
<div style="text-align: left;">
<b>Hej, cześć i siema!</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Taa, trochę nam zajmuje pisanie rozdziałów i rzadko je wrzucamy. Właściwie głównie dlatego, że nie mamy (a przynajmniej ja nie zbyt mam) czasu na pisanie, a ostatnio ze mnie po prostu wena uleciała, bo tak dawno nic nie skrobałam na naszym kochanym wattpadzie albo bloggerze, czego serio żałuję. W końcu uwielbiam to robić, jednak sami wiecie co szkoła potrafi, ugh.</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>No cóż, jednak jest rozdział. Co sądzicie o Hayden? Zołza z niej, nie? A może jednak ją lubicie? 😏 A nasz Tommo? Biedaczek, psychika mu siada jak widać, ehh.</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Prosimy was serdecznie o <span style="color: red;">komentowanie, motywowanie nas, tweetowanie, no i oczywiście rozsyłanie SMR znajomym</span>, może im się spodoba, kto wie 😁 Strasznie się cieszymy z każdego nowego czytelnika w naszej rodzince i mamy ogromną nadzieję, że się ona powiększy jeszcze bardziej ❤ </b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Dobra, nie przedłużam, uciekam, odsyłam was do Addie.</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Buziaki, skarby, do następnego! :*</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>W. </b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Hejka naklejka świnki :* </b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Co tam u was? U mnie nie przelewki. Został miesiąc nauki! Shit! Matura zbliża się wielkimi krokami i wiem, że zaraz mnie dogoni. Z jednej strony już chcę mieć to za sobą, a z drugiej wcale nie chcę, żeby to już się stało. Ehh.. </b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>No ale dosyć o mnie. Przepraszam również i ja za to, że się nie pojawiają szybciej rozdziały, ale sami zrozumiecie jak będziecie pod koniec maturalnej klasy (maturki za maturkami i jeszcze różne inne testy i wg - jednym słowem szkoda gadać) </b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Co do rozdziału. To jak wam się podoba? Jakieś spostrzeżenia? Lubicie Hay? Ja jej jakoś tak nie za bardzo, na początku wydawała się okey a teraz to!</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Kolejnego rozdziału na pewno możecie spodziewać się 5-6 kwietnia (moje i Ronnie urodziny)<br />A tym czasem - komentujcie, podsyłajcie znajomym i tweetujcie z hasztagiem <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF</span></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b>Więc do kolejnego :*<br />Buziaki :* A.</b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">CZYTASZ? PROSZĘ POZOSTAW KOMENTARZ. NAWET W POSTACI JEDNEGO WYRAZU CZY SERDUSZKA </span></b></div>
</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-2508037568194705012017-03-08T18:32:00.003+01:002017-03-08T18:32:29.167+01:00Zła wiadomość/100 lat!<span style="font-size: large;">Witajcie kochani, </span><div>
<span style="font-size: large;">wiemy, że dziś powinniśmy świętować, lecz nie sprostałyśmy zadaniu. </span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Niestety mamy napisane tylko pół rozdziału i nie miałyśmy nawet jak go dokończyć, gdyż Ronnie ma remont w domu a mnie pochłonęła nauka. </span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Mimo wszystko chcemy wam złożyć życzenia z okazji<b> <span style="color: cyan;">DNIA KOBIET</span></b>, oraz <u><span style="color: cyan;">z okazji dwóch lat bloga</span></u> :* Dziękujemy, że z nami jesteście i nas wspieracie ;* Dzięki wam tu jesteśmy i tworzymy przez dwa lata. Naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez was, bez pisania. Po prostu wam kocham :* </span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">To co miałyśmy zamiar dzisiaj wstawić wstawimy innego dnia, jeszcze nie wiem kiedy dokładnie to będzie, ale nie bójcie się, na pewno to dodamy. </span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Co do częstości rozdziałów, to też nie nastawiajcie się, że będą one co jakiś określony czas. Przygotowuję się do matury i zostało już mało czasu gdyż to prawie półtora miesiąca mi pozostało. Jak na razie to jest moim priorytetem, ale nie martwcie się, w wolnych chwilach coś popisuję i staram się, zeby rozdziały były szybciej - naprawdę robię wszystko co w mojej mocy. </span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Kochamy was :* Mimo, że jest was mało i wiemy, że nie każdy z was komentuje, ale wiedzcie, że was kochamy ;*</span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">Buziaki ;* </span></div>
<div>
<span style="font-size: large;">A&W.</span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: red; font-size: x-large;">Jeśli przeczytałeś zostaw pod spodem "<span style="background-color: #fafafa; font-family: proxima-nova, "Helvetica Neue", Arial, Helvetica, sans-serif;">❤" </span>Żebyśmy wiedziały, że i wy nas kochacie :*</span></b></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-56682554844253667492017-03-01T21:36:00.000+01:002017-03-01T21:36:35.329+01:00Ważne!Kochani. :*<br />
Wiem, że piszemy to dopiero teraz. I dajemy wam mało czasu, lecz nie miałyśmy głowy zrobić tego wcześniej.<br />
Ale przejdźmy do sedna.<br />
<b><span style="font-size: large;">8 marca</span></b> będziemy obchodzić <u>2 urodziny bloga.</u><br />
Z tej okazji postaramy się wam coś napisać. (planujemy dodać rozdział i coś specjalnego tylko teraz jakiego shipu chcecie pozać historię?)<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
1. Luke & Hayden</div>
<div style="text-align: center;">
2. Caroline & Mike</div>
<div style="text-align: center;">
3. Rose & Calum</div>
<div style="text-align: center;">
4. Hanna & Caleb</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Piszcie, jeśli nie wybierzecie, żadnego, postaramy się coś wam napisać.<br />
<br />
Dalej idąc zrobimy coś co było w tamtym roku czyli możecie wysłać nam jakieś imagine z bohaterami SMR, napisać wiesz czy coś narysować.<br />
Pracę przesyłajcie na maila<br />
<br />
<span style="color: red; font-size: large;"><b>show.me.reality.ff@gmail.com</b></span><br />
<br />
<b>DO 7 marca, ew do południa 8 marca</b><br />
<br />
Mamy nadzieję, że dostaniemy od was dużo prac. (każda z nich będzie wstawiona na blog, za zgodą autora oczywiście)<br />
<br />
Z tej okazji również będziemy cały dzień na twitterze pod naszym hasztagiem <span style="color: red; font-size: large;"><b>#ShowMeRealityFF</b></span> mamy nadzieję, że będziecie spamować tam swoje przemyślenia, ulubione/znienawidzone sceny, śmieszne dialogi z rozdziałów, czy co tak chcecie.<br />
<br />
To chyba wszystko. Jeśli chcecie i macie pomysły na to jak byśmy mogli jeszcze świętować - piszcie śmiało, wiecie, że nie jestemy zamknięte na propozycje.<br />
<br />
Liczymy na was skarby :*<br />
Buziaki A&W<br />
<div>
<br /></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-12096084504742344272017-02-18T16:49:00.000+01:002017-04-29T21:35:10.251+02:00Rozdział 52.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">Perspektywa Luke'a</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Słyszałem, że coś się dzieje w kuchni, a konkretnie, iż mamy niespodziewanego gościa. Ciekawski Luke oczywiście musi sprawdzić kim jest nowo przybyły. Wszedłem do środka tuż za Ronnie, która stanęła jak wryta wypowiadając imię swojej zmarłej siostry. Wnet nieznajoma odwróciła się zdezorientowana, a mnie... po prostu wryło zupełnie jak Veronicę na początku. Skanowałem ją wzrokiem w ciszy, dopóki nie przemówiła:</div>
<div style="text-align: justify;">
- Adrianne? Uhm, chyba mnie z kimś pomyliłaś. Mam na imię...</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hayden?! - wrzasnąłem, zdzierając sobie gardło. To było jedyne, co mogłem z siebie wydusić. <br />
- C-co ty tutaj roobisz?<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-rVJwXDXRLTU/WQTqujxvk-I/AAAAAAAAgFU/nI6iGMfjiiAwkugSmvkvSMPToC94tY28gCLcB/s1600/giphy.gif" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="182" src="https://3.bp.blogspot.com/-rVJwXDXRLTU/WQTqujxvk-I/AAAAAAAAgFU/nI6iGMfjiiAwkugSmvkvSMPToC94tY28gCLcB/s320/giphy.gif" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hayden Carte</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div style="text-align: right;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Brunetka przeniosła na mnie wzrok zszokowana, a jej usta lekko się rozchyliły. Przez dłuższą chwilę nie odzywała się ani słowem, tylko i wyłącznie się we mnie wpatrywała. Zresztą nie tylko ona; czułem na sobie wzrok prawie wszystkich znajdujących się w salonie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Luke - szepnęła ledwie słyszalnie. Nadal wymawiała moje imię tak... tak po swojemu. Tylko z jej ust brzmiało inaczej niż z innych. Nie mam pojęcia jak i dlaczego. - Dawno się nie widzieliśmy - rzuciła tym razem z większą obojętnością, spuszczając wzrok na podłogę. Doskonale słyszałem żal i smutek w jej głosie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo dawno - westchnąłem cicho opuszczając ramiona. - Skąd się tutaj wzięłaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zepsuł mi się samochód... Jechałam do ciotki, zatrzymałam się tutaj i nie wiedziałam co robić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Chwila moment. - Do rozmowy dołączył się Clifford, patrząc na nas nieco zdezorientowany. - Wy się znacie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Razem z brunetką skwitowaliśmy jego głupawe pytanie ostrymi spojrzeniami, dającymi mu do zrozumienia, że nie powinien się wtrącać w tym momencie.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, zapomnij, że spytałem - podniósł ręce w geście kapitulacji. Normalnie bym się z tego zaśmiał, ale zignorowałem go powracając spojrzeniem na naszego gościa.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Co się z tobą działo przez te lata? - zapytałem siadając na przeciwko dziewczyny.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ym.. - rozmasowała kark zdenerwowana, nie wiedziała jak się zachować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba zupełnie nie spodziewała się, że zobaczy mnie ponownie kiedykolwiek w życiu. Potrzebowałem, żeby spojrzała w moje oczy, sam nie wiem czemu, a ona zamiast tego unikała moich tęczówek jak ognia. Bała się? Obwiniała za coś? </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Byłam tu i tam. Podróżowałam po świecie. Pamiętasz, mój ojciec ma swoją firmę przewozową FlyCarte, więc zostałam u niego na stażu. No ale po 3 latach postanowiłam to rzucić i wrócić na studia. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie chciałaś tego robić - zaśmiałem się lekko czym mi zawtórowała. Nigdy nie chciała przejąć biznesu po ojcu, który za wszelką cenę chciał, żeby poszła w jego ślady. Pomimo tego, że uwielbiała podróże.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- A co u ciebie? Widzę, że zamieszkałeś z Tomlinsonami - spojrzała wymownie na Lou, a potem znowu spuściła wzrok na swoje palce przygryzając wargę. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- No cóż, wiesz... rodzicie wywalili mnie z domu - wzruszyłem ramionami.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Twoja mama nigdy mnie nie lubiła - zaśmiała się smutno. To prawda. Moi rodzice nie za bardzo za nią przepadali. Uważali, że to przez nią się stoczyłem. Stałem się agresywny, zacząłem pić, wtedy jeszcze brać dragi i ścigać się. Prawda jest taka, że dopiero zauważyli to jak zacząłem</div>
<div style="text-align: justify;">
spotykać się z Hayden, wcześniej nawet nie zwracali na mnie uwagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie z twojej winy - uśmiechnąłem się krzywo, próbując utwierdzić ją w tym, co chyba mi nie wyszło, bo spuściła wzrok, nie patrząc na mnie. Westchnąłem cicho, również odwracając wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może pójdziemy sprawdzić co z jej samochodem? - W kuchni rozległ się po krótkiej - niezręcznej - ciszy głos Louisa. - Chodź ze mną, Luke - zerknął na mnie, a w jego spojrzeniu coś dostrzegłem. Nie potrafiłem jednak tego rozpoznać, ale ten wzrok był tak cholernie wymowny. I z pewnością nie był on pozytywny. </div>
<div style="text-align: justify;">
Bez wahania wstałem z krzesła posyłając Hayden lekki uśmiech, po czym wyszedłem z salonu ubierając buty. Zaraz po mnie z domu wyszła Hayden i Tomlinson. Brunetka zaprowadziła nas do samochodu, a ja szedłem za nią, mając okazję by się jej bliżej przyjrzeć. Nic się nie zmieniła, wciąż miała świetną figurę, długie, chude nogi, cudowne włosy i była śliczna. Zerknąłem okiem na Tomlinsona, który jakby od razu odwrócił wzrok. Zdezorientowany zmarszczyłem brwi, wciskając dłonie w kieszenie spodni. Czyżby miał coś do mojej relacji z Hayden? Po dosłownie kilku minutach doszliśmy do jej bordowego BMW. Nie lubiłem tej marki, ich samochody nie były jakieś wspaniałe zewnętrznie ani też jeśli chodzi o działanie. Jak zresztą widać w tej chwili. Był trochę ukurzony i przybrudzony błotem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Więc co się z nim stało? - zwróciłem wzrok na dziewczynę, która przystanęła przed samochodem z ramionami skrzyżowanymi pod biustem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia, ale jestem pewna, że to nie paliwo - westchnęła cicho, patrząc na mnie z wyrzutem, jakbym miał zadać to pytanie, uważając ją za kompletną idiotkę. A wcale tak o niej nie myślałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra, zobaczmy co takiego się zepsuło - rzekł Tommo, przerywając nam naszą małą wymianę zdań. W czasie kiedy ja obchodziłem samochód, by dostać się za kierownicę, Louis już podwinął rękawy gotowy do pracy. - Zobacz czy odpali.</div>
<div style="text-align: justify;">
Skinąłem tylko głową, przekręcając kluczyki w stacyjce, które wcześniej wręczyła mi dziewczyna. Pierwszy raz - silnik wydał dziwny dźwięk, po czym zamilkł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Drugi raz - odpalił na kilka sekund, rycząc niemiłosiernie, ale zaraz znowu zgasł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za trzecim razem coś głośno łupnęło i już za czwartym razem nie doczekaliśmy się żadnych rezultatów. Widziałem jak Tommo otwiera maskę tego wraka. Wysiadłem z pojazdu, podchodząc do niego i rzucając od razu oko na maszynerię. Dziwne. Wszystko wyglądało w porządku, przynajmniej jak na taki dezel.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uszczelka? - zerknąłem na niego pytająco, na co niemal od razu pokręcił głową. - Silnik na pewno się nie przegrzał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiem, może wał korbowy? Pasek zębaty? Cylindry?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może coś z tłoko-korbowym? - westchnąłem ciężko, wydawało mi się to najbardziej prawdopodobne miejsce do uszkodzenia, skoro już ustaliliśmy, że to silnik padł.</div>
<div style="text-align: justify;">
- A może zawory się rozszczelniły?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, opcji jest masa, a i tak trzeba by rozebrać wóz, żeby ustalić przyczynę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tomlinson nie zważając na moje słowa przerzucił wzrok na Hayden.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z jaką prędkością jechałaś kiedy zaczął się zatrzymywać?</div>
<div style="text-align: justify;">
Brunetka wydęła wargi ze skonsternowaną miną, zastanawiając się nad odpowiedzią.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wydaje mi się, że 90km/h.</div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzeliśmy na siebie z Lou, prawdopodobnie już domyślając się co spowodowało awarię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy na desce świeciła się taka mała, czerwona lampka, która nie jest jakkolwiek oznaczona? - zapytałem, pewnie brzmiąc jakbym mówił do siedmioletniego dziecka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Uhm, nie pamiętam.. Możliwe - wzruszyła lekko ramionami. - Co się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
Louis sięgnął wgłąb i wyciągnął bagnet, któremu oboje się przyjrzeliśmy... No i tak jak sądziliśmy.</div>
<a href="https://1.bp.blogspot.com/--_pabWyf0Yc/WKhdkxXmb4I/AAAAAAAAd9s/-SPWCu2pQ0ItEva_X8w1YcXX4XrhYoFAACLcB/s1600/converted%2B%25281%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="216" src="https://1.bp.blogspot.com/--_pabWyf0Yc/WKhdkxXmb4I/AAAAAAAAd9s/-SPWCu2pQ0ItEva_X8w1YcXX4XrhYoFAACLcB/s400/converted%2B%25281%2529.gif" width="400" /></a><br />
<div style="text-align: justify;">
- Nie miałaś oleju, a przy tak dużej prędkości twój stary silniczek nie wyrobił i zatarł się - wyjaśnił Tommo, chowając blaszkę z powrotem na swoje miejsce. - Zapewne to jest przyczyną, ale sam nie wiem, będziemy musieli rozebrać samochód...</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Albo pokazać to Ronnie. - zaśmiałem się cicho. - Ona od razu będzie wiedziała co się stało. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Louis od razu spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Okey, zażartowałem, ale czemu takie przerażenie od razu. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę? Jest aż taka dobra? - Hayden odezwała się entuzjastycznie. Tyle, że nie zauważyła, że nie jest to takie proste na jakie wygląda. Wymusiłem uśmiech, patrząc na dziewczynę, ale widząc jej minę domyśliłem się, że wyszedł mi bardziej grymas aniżeli to, czego oczekiwałem.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- To może być lekko skomplikowane - rzekłem patrząc na Tommo, by pomógł mi to sprawnie wytłumaczyć, lecz ten tylko pokręcił głową, wyciągając z kieszeni telefon i odwracając się od nas tyłem przyłożył go do ucha.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry, przyjedź jeepem, trzeba przyholować tego grata.. - Dalej niestety nic nie słyszeliśmy, gdyż odszedł dalej, zostawiając nas samych. Powróciłem spojrzeniem na dziewczynę, napotykając jej zdezorientowany wzrok. Westchnąłem ciężko. Trudno było komukolwiek z nas o tym mówić. Nawet Irwin nie wspominał tego wydarzenia. A zachowanie Tomlinsona wcale mnie nie dziwiło. Nie chciał o tym mówić, zwłaszcza jakiejś przypadkowej lasce. To było wiadome, ale czemu zachowuje się z taką rezerwą do Carte? Za bardzo boli go podobieństwo tych dwóch dziewczyn? Sam nie wiem.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Luke? Słuchasz ty mnie w ogóle? </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam, Hayd, zamyśliłem się. Możesz powtórzyć? </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna tylko zachichotała na moje roztargnienie. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Pytałam się co z tą dziewczyną. Czemu jest to takie skomplikowane? </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzisz, nie łatwo jest o tym nam mówić, ale... - przerwałem na moment opierając się o maskę uprzednio ją zamykając. - Dwa tygodnie temu zmarła jej starsza siostra. Była dla niej wszystkim. Wiesz, po tym załamała się doszczętnie. Próbowała popełnić samobójstwo, a potem straciła zupełnie kontakt z rzeczywistością - przymknąłem oczy, przecierając zmęczony dłonią twarz. - Nie doszła jeszcze w pełni do siebie i wątpię, żeby kiedykolwiek ponownie była taka jak wcześniej. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułem drobną dłoń na swoim ramieniu dlatego też otworzyłem oczy spoglądając na dziewczynę.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak mi przykro, Hemmo - wyszeptała lekko ściskając moje ramię. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Niepotrzebnie. Stało się, nie zmienimy tego - wypowiedziałem te słowa, po których zapadła między nami cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak miała na imię? - zapytała po dłuższej chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Adrianne.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To dlatego... Nazwała mnie tak na początku? Przypominam jej siostrę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytaknąłem w odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, jesteś do niej podobna - uśmiechnąłem się słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie minęła chwila, a obok nas pojawił się Louis. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Harry za chwilę tu będzie, odholujemy wóz do garażu i zobaczymy co się konkretnie stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest jakaś szansa na naprawę? Chciałabym dojechać na miejsce - westchnęła cicho dziewczyna, patrząc na nas z nadzieją.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeśli stało się to, co obstawialiśmy z Lou, nie ma opcji. Trzeba by kupić nowy silnik. A jeśli to jakaś łagodniejsza usterka, zobaczymy co da się zrobić - odparłem, na co Hayden przytaknęła z rezygnacją.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wnet dobiegł nas odgłos jadącego samochodu, a raczej obijających się o zderzak Jeepa Harry'ego kamyczków. Kretyn jechał skrótem po żwirówce, zamiast normalną drogą. Zaparkował przed samochodem Carte i wysiadł ze swojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu nie drogą? - zaśmiałem się, patrząc na niego zdezorientowany.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Oh, daj spokój. Myślisz że do czego służy ten samochód? - parsknął, wyciągając z bagażnika to, co potrzebne. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ZkZMUSObBQE/WKhhvQueVRI/AAAAAAAAd94/NunXyjZ6GLkDN_3_BS4kB2YkpwHAG23kgCLcB/s1600/giphy.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-ZkZMUSObBQE/WKhhvQueVRI/AAAAAAAAd94/NunXyjZ6GLkDN_3_BS4kB2YkpwHAG23kgCLcB/s1600/giphy.gif" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Podczepił stare BMW do swojego auta, upewniając się, że porządnie to zrobił i powrócił na miejsce kierowcy, czekając aż wszyscy wsiądziemy do samochodu, co zrobiliśmy od razu. Wróciwszy już normalną drogą pod dom, obydwa pojazdy znalazły się w garażu, przez co ubyło tu trochę miejsca, więc Harry wyjechał Jeepem, stawiając go na dworze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z Tomlinsonem niemal od razu zabraliśmy się do roboty, dokładnie sprawdzając każdy zakamarek pod maską. Gdy nie znaleźliśmy nic, postanowiliśmy rozebrać wóz i wyciągnąć silnik. Może wreszcie coś znajdziemy. Zajęło nam to trochę czasu co prawda - chyba nawet kilka dobrych godzin - ale wreszcie się udało. Tak jak mówił przedtem Louis - zatarcie. Czyli Hayden zignorowała bądź nie zauważyła czerwonej lampki i jechała dalej z dużą prędkością, przez co po prostu wystąpiło zatarcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wytarłem ubrudzone smarem dłonie w starą szmatę i rzuciłem ją na stolik.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę im powiedzieć, co i jak - kiwnąłem głową do Lou, po czym wyszedłem z garażu. W salonie nikogo nie było o dziwo, więc zerknąłem do kuchni, gdzie siedziała Kate z Hayden i Niallem.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Sprawa wygląda tak - przemówiłem, dzięki czemu ta trójka zwrócili na mnie uwagę - silnik się zatarł i nie da się tego naprawić. Jutro moglibyśmy pojechać, poszukać gdzieś używanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale... Co z Hayden? - zapytał lekko zdezorientowany Horan.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie, znajdę jakiś tani hotel, nie ma problemu - uśmiechnęła się wdzięcznie brunetka, wstając od stołu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Hayd, daj spokój - spojrzałem na nią wręcz kpiąco. - Nie masz zbyt wiele pieniędzy przy sobie, prawda? A my mamy wolny pokój na piętrze. Nic się nie stanie jeśli zostaniesz na jedną noc.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ymm.. No dobrze - odpowiedziała z rezygnacją i nic więcej nie mówiąc zabrała się za picie herbaty stojącej przed nią.</div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
________________________________________</div>
<div>
<b>Hej skarby :*<br />Co tam u was? </b><br />
<b>Mamy nowy rozdział. Kto się cieszy?<br />Jak oceniacie naszą nową postać Hayden? Myślicie, że namiesza? </b><br />
<b>Ja sama nie wiem jaka się okaże :D </b><br />
<b>Dziękujemy za ponad 40 tys wyświetleń. Ludziska jezu *,* Nie mogę w to uwierzyć xD</b><br />
<b>Witamy na pokładzie <span style="color: red;">Ashton is my boyfriend </span>:*</b><br />
<b>Mamy nadzieję, że na nim zostaniesz :*</b><br />
<b>A teraz nie przedłużając już więcej :*</b><br />
<b>Komentujcie, przekazujcie dalej, tweetujcie <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF, </span>trzymajcie się cieplutko :* Do kolejnego :*</b><br />
<b>Kocham :* A.</b><br />
<br />
<b>Doberek, kochani :*</b><br />
<b>Jak myślicie, kim jest ta cała Hayden? Co ona tu robi? 😏 i ahh, nasz Lukey. Kto go nie uwielbia, no błagam :3 </b><br />
<b>W ogóle dziękujemy ślicznie za motywujące komentarze! Jesteście cudowni omg *,*</b><br />
<b>I te wyświetlenia, no ja nie mogę. Obłęd! Kochamy was wszystkich za to ^^</b><br />
<b>Jak to już Ann powiedziała; tweetujcie, komentujcie, udostępniajcie, a przede wszystkim - czytajcie :p</b><br />
<b>Do następnego! ❤ </b><br />
<b>W.</b><br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></div>
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b></b></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>Czytasz, proszę skomentuj.</b></span></div>
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>
</b></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>To naprawdę motywuje :*</b></span></div>
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>
</b></span></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-18632772364592547052017-02-01T22:56:00.004+01:002017-04-09T19:22:32.289+02:00Rozdział 51.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Rose*</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy siedzieliśmy w salonie z wbitymi spojrzeniami w podłogę. Nikt nawet nie śmiał się ruszyć, a co dopiero coś powiedzieć. Właściwie jedyne co było słychać, to spokojne oddechy zagłębionych w swoich własnych umysłach ludzi. Podniosłam wzrok, przejeżdżając nim po twarzach zebranych. Nie miałam pojęcia co kryje się w ich głowach, ale większość wyglądała na skoncentrowanych na swoich przemyśleniach. Zerknęłam na Calum'a siedzącego tuż przy mnie. Również zwrócił na mnie swoją uwagę. Widząc u mnie niepewność i zestresowanie całą sytuacją, ścisnął nieco mocniej moją dłoń. Posłałam mu słaby uśmiech w podziękowaniu, bo więcej z siebie wydusić nie mogłam, czułam się tak bardzo przytłoczona. Chyba nigdy nie będę w stanie podziękować chłopakowi wystarczająco za to wszystko co dla mnie robi, jak mnie wspiera, mimo że jemu również nie jest łatwo.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd u nas w domu wzięły się te cholerne pluskwy - burknął nagle Lucas, zadziwiając nas tym pytaniem, gdyż ostatnio rzadko się w ogóle odzywał.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Skąd Adrianne wiedziała, że tu są. - Kolejny odezwał się Tomlinson, wbijając intensywne spojrzenie w Hemmingsa, na co ten wręcz odruchowo spuścił wzrok, wzruszając przy tym lekko ramionami.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-THwqrHbwNRM/WJJPks66ypI/AAAAAAAAdJo/Xodd5Kp_Ifw9iR1vsoG-faV2r5PzCCrwACLcB/s1600/1447261601-tumblr-noj3kwksqy1rv3a3qo1-500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" height="240" src="https://4.bp.blogspot.com/-THwqrHbwNRM/WJJPks66ypI/AAAAAAAAdJo/Xodd5Kp_Ifw9iR1vsoG-faV2r5PzCCrwACLcB/s400/1447261601-tumblr-noj3kwksqy1rv3a3qo1-500.gif" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro już były w naszym domu to może ona znalazła jedną - podpowiedział Niall, pocierając ręką szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może mieć rację. Pokój Kate był praktycznie jedynym pomieszczeniem, w którym nie było podsłuchu - dodał po chwili Liam już nieco bardziej ożywiony. Zapewne dlatego, że znajdywali powoli odpowiedź na dręczące nas pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet jeśli tak było, dlaczego nie powiedziała nam o tym? - rzucił niemalże od niechcenia Irwin siedzący obok Veronici, która wyglądała jakby znowu się wyłączyła. Chociaż prawdopodobnie to zrobiła i nie słuchała naszej rozmowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tyle pytań, a odpowiedzi nigdy nie dostaniemy - mruknęła Kate bawiąca się palcami Harry'ego.</div>
<div style="text-align: justify;">
To wszystko jeszcze bardziej przybijało. Cała ta sytuacja. Nie byłoby jej gdyby nie ja. Czemu teraz czuję się jeszcze gorzej z tym wszystkim?</div>
<div style="text-align: justify;">
Łzy zaczęły napływać do moich oczu nieprzyjemnie je szczypiąc. Próbowałam w jakikolwiek sposób nie dopuścić do ich wypłynięcia, mrugając, lecz na marne. Do tego niewyobrażalnie duża gula formowała się w moim gardle i już wiedziałam, że nie będę w stanie z tym dłużej walczyć. Poczucie winy sięgnęło zenitu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To moja wina - wybuchłam nagle, nie mogąc już dalej trzymać tego w sobie. Już za długo to robiłam, czas by wreszcie poznali całą prawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rose - szepnął Calum próbując mnie uspokoić, ale ja tylko pokręciłam głową, nie zwracając zbytniej uwagi na chłopaka.</div>
<div style="text-align: justify;">
- To przeze mnie Ann nie żyje - ciągnęłam dalej, ale w tym momencie jakby cały świat się zatrzymał. Wszyscy zebrani jakby wstrzymali powietrze słysząc moje słowa.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty mówisz, Rose? - wyjąkała Caroline, patrząc na mnie zdezorientowana. Byłam z nią chyba najbliżej z nich wszystkich i wiedziałam, że zaboli ją gdy się dowie. Okłamywałam ją... A raczej ich wszystkich przez ten cały czas. Ale tak cholernie bałam się im powiedzieć, nie wiedziałam jak, kiedy, czy w ogóle powinnam. Jednak to wszystko jest moją winą, muszą wreszcie poznać prawdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam dość kłamstw - wydukałam przejeżdżając rozmytym przez łzy wzrokiem po wszystkich twarzach. - Ukrywałam to przed wami cały cholerny czas i mam już dosyć. Nie dam rady dłużej tego w sobie trzymać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-MI9bQvTuIxA/WJDH3GTomtI/AAAAAAAAdGQ/lqB_2OonhFQY6eS7jAof3fe39dO_IFLgACLcB/s1600/tumblr_inline_mmh8q7w40O1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-MI9bQvTuIxA/WJDH3GTomtI/AAAAAAAAdGQ/lqB_2OonhFQY6eS7jAof3fe39dO_IFLgACLcB/s1600/tumblr_inline_mmh8q7w40O1qz4rgp.gif" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam drżący oddech starając się choć trochę uspokoić, choć skapujące na moją, szybko unoszącą się klatkę piersiową łzy wcale mi w tym nie pomagały. Poczułam palce Cala zaciskające się na mojej dłoni, próbował mnie pocieszyć. Przymknęłam na chwilę oczy i otworzyłam je po chwili ze świadomością, że to przecież moja rodzina. Nie może przecież być na tyle źle, że wyrzucą mnie stąd przylepiając mi etykietkę "zdrajczyni". To na pewno się nie stanie, nie są tacy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nigdy nie mówiłam wam o mnie wiele, praktycznie od razu mi zaufaliście, ale chyba nadeszła pora, żebyście się dowiedzieli gdzie byłam, zanim trafiłam do was - westchnęłam ciężko drżącym głosem. Czułam na sobie skupiony wzrok wszystkich, co tylko potęgowało moje zdenerwowanie. - A raczej dla kogo pracowałam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Znowu w pokoju zapanowała cisza, tak uciążliwa iż słyszałam walenie własnego serca. Nie mogłam opanować wręcz przyspieszających uderzeń, z sekundy na sekundę miałam wrażenie jakby za moment miało wyskoczyć z piersi i uciec jak najdalej skąd. </div>
<div style="text-align: justify;">
Biorąc kolejny głęboki oddech otworzyłam usta z których wyleciały słowa na które wszyscy czekali.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pamiętacie dzień w którym do was trafiłam? - zapytałam na co wszyscy jedynie skinęli głowami, więc dalej kontynuowałam wypowiedź. - Pracowałam wtedy dla Sean'a, miałam być szpiegiem w waszych szeregach. - Kolejny głęboki wdech i nawet nie zwracając uwagi na ich zdenerwowane i zdziwione spojrzenia mówiłam dale.j - Kiedy zapukałam do waszych drzwi byłam do tego nastawiona, ale kiedy otworzył mi drzwi Cal, po prostu... po prostu się zakochałam i rzuciłam to w cholerę... - zawiesiłam głos wtulając się we wspomnianego chłopaka czekając na wybuch z ich strony i nie myliłam się, bo rozpętała się ogromna burza w pokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pierdolenie! Sean w życiu nie dałby ci odejść. Pewnie nadal dla niego pracujesz! - Louis wstał niczym oparzony zrzucając papiery, które leżały na stole i opierając się rękoma o blat patrzył to na mnie, to na Caluma z wściekłością w oczach. Miałam już mu odpowiedzieć, ale znowu przemówił z jadem w głosie. - Wiedziałeś o tym? - zapytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi od Hood'a, odpowiedź była prosta, aż za prosta. - Oczywiście, że wiedziałeś - prychnął prostując się.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis, ona dla niego nie pracuje - odparował niemal od razu brunet z chęcią bronienia mojej skulonej osoby.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach tak? A może ciebie również wciągnęła w jego szeregi?! - wrzasnął patrząc na nas oboje, jak na ostatnich ludzi na świecie, którzy powinni znajdować się w jego domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Tomlinson, przestań - burknął Harry, próbując jakkolwiek uspokoić sytuację, ale nic to nie dało, a nawet ją pogorszyło, bo bruneta przepełniła jeszcze większa wściekłość.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Może to właśnie wy zamontowaliście tu podsłuchy, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ona dla niego nie pracuje - powtórzył uparcie Calum, chociaż jego głos osłabł, nie brzmiał już tak stanowczo. - Zastanów się. Jest tutaj już od tak długiego czasu, że nie miała prawa zrobić nic przeciwko nam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdybym tego chciała i wciąż była pachołkiem Parkera, prawdopodobnie już byście nie żyli - wysyczałam z jadem w głosie, chociaż w środku cholernie mnie to wszystko bolało. </div>
<div style="text-align: justify;">
Trudno było mi się zebrać i powiedzieć to, co chciałam. Czułam, że straciłam zaufanie ich wszystkich, zwłaszcza Louisa, co równało się dla mnie z odrzuceniem, oddzieleniem od... rodziny. Od wszystkiego co mam, od najbliższych mi ludzi. Nie mogłam się z tym pogodzić, musiałam walczyć o swoje.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie jestem w gangu tego popaprańca od długiego czasu, prawie od momentu, gdy tu trafiłam z myślą, że jesteście naszymi najgorszymi wrogami i należy was wszystkich zabić bez wahania. Przekonałam się, że cały czas byłam w cholernym błędzie, że Parker wszystkich wykorzystywał. Ślepo wierzyłam w każde jego słowo, byłam marionetką, ale to koniec, nie rozumiesz? - Uniosłam wzrok na jego burzliwe, ciemne oczy i kontynuowałam monolog. - Jestem po waszej stronie, Louis. Musisz mi zaufać.</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Na to trzeba zasłużyć - wykrzyczał przez co wzdrygnęłam się przestraszona. - Wypierdoliłbym cię teraz najchętniej na zbity ryj, albo oddał Seanowi. Ciekawe jaka byłaby twoja śmie... </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Louis! - krzyknęła nagle Kathrin - chyba wystarczy. Nikogo nie będziesz wywalać! - Tommo spojrzał na siostrę pobłażliwie, miał zamiar coś powiedzieć lecz ta skutecznie mu to uniemożliwiła. - Nie ważne jak bardzo okropna jest to dla nas ta informacja, to Rose jest naszą rodziną. Jeśli mówi, że nie pracuje już dla Sean'a od kiedy z nami jest musimy jej zaufać. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- To przez nią zginęła Adrianne! Wiedziała jaką taktyką się poruszają! To wszystko przez nią do kurwy! - Tym razem jego głos się nieco załamał podczas wymawiania imienia nieżyjącej dziewczyny.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Może pójdziesz do pokoju hmm? To może ci pomóc się opanować - szepnęła do niego podchodząc na tyle blisko by go objąć w pasie. Na początku nie wiedziałam o co może jej chodzić, lecz wszystko rozjaśniło się w momencie kiedy Tomlinson jej odpowiedział.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- To mnie jeszcze bardziej zdołuje Katie - szepnął na tyle cicho, że ledwo go słyszałam. To zdanie uświadomiło mi, że mówią o fortepianie stojącym w jego pokoju. Od śmierci brunetki Lou, praktycznie stamtąd nie wychodził, a dniami i czasami nocami można było słyszeć różne melodie, często były to dźwięki walenia w klawisze, a czasami kawałki jakiejś muzyki. Wszyscy się o niego martwiliśmy, ale nikt nawet nie śmiałby zwrócić mu uwagi. Zanim się spostrzegłam Lou ucałował czoło siostry i skierował się do wyjścia. Nim zdążyłam pomyśleć słowa same opuściły moje usta.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam Louis.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-wpWqqw2uXlk/WJDOnZ9GRwI/AAAAAAAAdGs/6PS7D9DOmMU7lo3NBTD-H4WQxmItsvlpgCLcB/s1600/giphy.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-wpWqqw2uXlk/WJDOnZ9GRwI/AAAAAAAAdGs/6PS7D9DOmMU7lo3NBTD-H4WQxmItsvlpgCLcB/s1600/giphy.gif" /></a></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mnie powinnaś przepraszać - rzekł spokojnie patrząc na Ronnie, która nie zwracała na nikogo uwagi bawiąc się medalikiem Ann. - A Kate ma rację, jesteś członkiem rodziny, pozwolę ci tu zostać, ale nie licz na to, że szybko odzyskasz moje zaufanie - powiedział po czym po prostu wyszedł z salonu kierując się na piętro.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciłam się z powrotem w kierunku Ver, ale tak jakby speszona wstała czym prędzej z kanapy i ruszyła do pokoju jak mniemam Ashtona.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma co popisałaś się. Zawsze stawiałem na to, że pracowałaś w burdelu, no patrz jak mnie rozczarowałaś - zadrwił Irwin również wstając z kanapy. - Jednak można upaść jeszcze niżej - dodał wychodząc za Veronicą z salonu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jego słowa były tak dobitne, że zostały mi w myślach na dłuższą chwilę, odcinając mnie od rzeczywistości. Odbijały się echem po mojej głowie, przytłaczając mnie jeszcze bardziej. Poczułam jak cały ciężar, cała moja wina właśnie mnie obciążyła, powalając twarzą na ziemię. Łzy momentalnie zebrały się w moich oczach, a niekontrolowany szloch wydobył się z ust. Schowałam twarz w dłoniach, już i tak skompromitowałam się doszczętnie przed nimi wszystkimi. </div>
<div style="text-align: justify;">
Poczułam drobną dłoń na swoim kolanie. Rozchyliłam jedynie palce patrząc w dół. Przede mną klęczała Caroline, wpatrując się we mnie wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widziałam. To była mieszanka wszystkich uczuć jednocześnie, dosłownie poczułam na sobie fizycznie jej gniew, ból, smutek, żal, zawód i nie tylko. Mogłabym wymieniać bez końca. Wiedziałam, że ją zraniłam - jak wszystkich tutaj - ukrywając tą paskudną prawdę. Powinnam była powiedzieć im to na samym początku, a nie teraz, w możliwie najgorszym momencie. Zwłaszcza dla Tomlinsona. Zamiast tego, odkładałam to ciągle na później, aż w końcu o tym zapomniałam. Aż do teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rose, chodź - usłyszałam szept przy moim uchu. Nawet nie poczułam, kiedy ramię Caluma owinęło się wokół mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytaknęłam lekko pociągając nosem i zwróciłam wzrok na Caro przede mną. Posłałam jej ledwie widoczny, przepraszający uśmiech w stylu "porozmawiamy później", po czym wstałam powoli i skierowałam się z Calem na górę. Jednak wcale mi to nie pomogło, a sprawiło, że poczułam się jak tchórz uciekający od problemów, bo boi się stawić im czoła. Nie byłam taka i nie chciałam, żeby mnie postrzegali jako właśnie takiego człowieka, jednak nie byłam w stanie odwrócić się i powiedzieć tego, co powinnam. Czym prędzej weszłam do łazienki przemywając twarz zimną wodą z nadzieją, że chociaż to odrobinę pomoże mi się wziąć w garść, bo byłam w rozsypce. Przetarłam ją ręcznikiem i spojrzałam w lustro. Znowu poczułam nieprzyjemne pieczenie pod powiekami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszałam chrzęst otwierających się drzwi, więc zerknęłam odruchowo w tamtą stronę, choć doskonale wiedziałam kto to był. Chłopak podszedł do mnie z głębokim westchnieniem, złapał moją twarz w dłonie i złożył delikatny pocałunek na moich spuchniętych wargach. Nie znosiłam, gdy ktokolwiek widział mnie w takim stanie, ale w końcu to Calum. Był chyba najbardziej wyrozumiałym i wspaniałym chłopakiem jakiego poznałam w życiu. z</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy odsunął się ode mnie na niewielką odległość, od razu spuściłam wzrok.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Rosie, patrz na mnie - westchnął ciężko, wiedząc jak się czuje. Zna mnie przecież jak nikt inny. Uniosłam wzrok z powrotem na jego brązowe, przepełnione troską i spokojem tęczówki, które zawsze patrzyły na mnie z miłością, nawet gdy był wściekły. - To nie jest twoja wina. Przejdzie Louisowi, zrozumie w którymś momencie, że nie masz z tym nic wspólnego. Wybaczy ci.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, szczerze w to wątpię. Przyczyniłam się do zabicia osoby, na której mu zależało. Może nawet zaczynał ją kochać - szepnęłam - Nie wybaczy mi tak łatwo. Nikt na jego miejscu by tego nie zrobił. Sama sobie bym nie wybaczyła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
~*~</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;">*Perspektywa Caroline*</span></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-6UJLlhhWKLk/WJDN9NrSSQI/AAAAAAAAdGk/chwha03plww7trNgFoM7P8tgNGtbQ0sKACLcB/s1600/acacia-o.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: justify;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-6UJLlhhWKLk/WJDN9NrSSQI/AAAAAAAAdGk/chwha03plww7trNgFoM7P8tgNGtbQ0sKACLcB/s1600/acacia-o.gif" /></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszeliśmy jeszcze parę minut temu. To nadal dla mnie ogromny szok, zważywszy, że Rose traktowałam jak najlepszą przyjaciółkę. Chyba z tego całego towarzystwa, prócz mojego Mikey'a, najlepiej dogadywałam się właśnie z Rosie. Mogłyśmy sobie powiedzieć wszystko, a przynajmniej tak myślałam aż do teraz. Jak mogła mi nie powiedzieć takiej rzeczy? Czemu nawet przede mną ukrywała taki fakt ze swojej przeszłości? Przecież nie byłabym na nią zła. Prawda? Sama już nie wiem. A może bym była? Sama nie wiem, mam mętlik w głowie. Czemu ciągle powtarzam te same słowa? Sama nie wiem! Boże chyba rozbolała mnie od tego wszystkiego głowa.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Nie zadręczaj się tym. - Usłyszałam głos tuż obok swojego ucha. Pokręciłam jedynie głową. Michael spojrzał na mnie prawie, że spod byka. Okey, ma rację, nie powinnam się tym nadmiernie przejmować, ale to, co powiedziała Rosalie mną wstrząsnęło. - Przyznała się do błędu, nie powinniśmy aż tak tego roztrząsać jak Louis. Mogła co prawda powiedzieć nam o tym na początku, ale wtedy prawdopodobnie zginęłaby z naszych rąk, albo musiała szukać nowego towarzystwa. Nic dziwnego, że to ukrywała, nie była na początku pewna co byśmy zrobili, gdyby wyznała sekret - westchnął ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ufałam jej. Myślałam, że z wzajemnością. Mówiłyśmy sobie wszystko, a przynajmniej ja jej mówiłam - westchnęłam ciężko i podparłam łokcie o kolana, przecierając twarz dłońmi. - Muszę z nią porozmawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Daj jej czas. Pewnie czuje się przytłoczona słowami Louisa - wzruszył lekko ramionami, a ja skinęłam głową na znak zgody.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz rację, tak będzie najlepiej - wypowiedziałam te słowa na głos, co przyczyniło się do tego, że Mike uśmiechnął się do mnie niczym pięciolatek. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Moja mała małpka - wyszeptał głaszcząc mój policzek.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto tu jest czyją małpką panie Clifford? - zadrwiłam z niego cicho się śmiejąc. Kto jak kto, ale tylko on potrafił mi tak poprawić humor, był w tym niezastąpiony, dlatego tak bardzo go kocham.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się do niego słodko, przybliżając się do niego, ucałowałam jego usta po czym nie czekając na jego reakcję odsunęłam się pokazując mu język. </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty mała... - zaczął się śmiać i pewnie teraz leżałabym na podłodze w salonie, gdzie o dziwo już nikogo nie było, gdyby nam nie przerwano.</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej ludzie nie chce wam przeszkadzać, ale ktoś jest na naszym terenie - do pokoju wbiegł zdyszany Liam.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Byłeś u Lou? - zapytał Mike sięgając już po pistolet ukryty we wnęce przy pufie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Niall do niego poszedł... - przerwał patrząc z rozbawianiem na Clifforda. - Chociaż nie wiem czy będzie ci to potrzebne - zaśmiał się dźwięcznie, czym zbił nas z tropu. - To jakaś laska, chyba się zgubiła - wyjaśnił widząc nasze miny.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Spoko, jak zapuka ja otworze - powiedziałam zanim, ktokolwiek wpadłby na jakiś gorszy pomysł - na przykład z porwaniem jej. Co u nas jest chyba ostatnio rutyną. Westchnęłam głęboko próbując oczyścić jak na razie umysł z narastających myśli na temat sprawy Bell, tym zajmę się potem, bo prędzej czy później, będzie musiała o tym ze mną porozmawiać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nim się obejrzałam w salonie rozległ się dźwięk pukania. Wstałam niemal od razu z kanapy i wyjrzałam ostrożnie przez okno. Przed drzwiami naszego domu stała szczupła, niewysoka brunetka o długich włosach. Szczerze przyznam, że wyglądała bardziej jak modelka wyciągnięta z okładki gazety, aniżeli laska, która tak po prostu się zgubiła. Może to prostytutka? Nie no dobra, to że jest ładna, nie znaczy, że od razu nią jest. Bez przesady.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jest dosyć niska, cienko ubrana, nie wygląda jakby miała broń - wzruszyłam ramionami. - Wygląda na trochę zdenerwowaną. Chyba serio się zgubiła - zawtórowałam Liamowi, który wcześniej rzucił tym stwierdzeniem i odeszłam od okna, kierując się w stronę drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Krzycz jakby co - zaśmiał się Liam, na co wywróciłam oczami i pociągnęłam niespiesznie za klamkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ymm, cześć - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, zanim jeszcze zdążyłam otworzyć do końca drzwi. - Zepsuł mi się samochód na środku tego pustkowia i dzięki bogu, że doszłam do was. Nie mam telefonu stacje są o jakieś 20 minut stąd samochodem, a nie wiem ile by mi to zajęło piechotą. Chyba bym umarła. Pomożecie mi? - potok słów opuścił jej usta. Okey dziewczyno zwolnij.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Woah, spokojnie - parsknęłam cichym śmiechem. - Skąd jesteś i gdzie jedziesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
- Z Cambridge, jechałam do swojej ciotki do Reading, miałam jeszcze zajechać do Londynu, ale samochód mi padł na środku drogi i nie chce ruszyć - westchnęła cicho, nadal nieco drżącym głosem. Była nadzwyczajnie zdenerwowana jak dla mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaraz któryś z chłopaków pójdzie i przyprowadzi twój wóz. Wydaje mi się, że będą w stanie go naprawić.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jezu naprawdę? Byłoby cudownie - odetchnęła z ulgą przykładając dłoń do czoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Choć onieśmielała urodą była niezwykle urocza i dam sobie rękę uciąć, że kogoś mi przypomina. Czy to możliwe? Nie wiem, chyba jak załatwimy tę sprawę od razu się położę. Jakoś źle znoszę dzisiejszy dzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie, nie będzie problemu - odpowiedziałam szczerze, ponieważ naprawdę nie było. Nie jesteśmy tacy źli na jakich wyglądamy i za jakich nas mają. To prawda jesteśmy niezawodni i niezwykle okrutni, ale tylko dla osób które nam przeszkadzają. Nie krzywdzimy cywilów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Jejku, dziękuję - na ustach dziewczyny wkroczył wielki uśmiech, przez co sama się do niej uśmiechnęłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Chcesz może coś do picia? - zapytałam z grzeczności, choć miałam nadzieję, że odpowie że nie ma na nic ochoty. Oczywiście nadzieja matką głupich i nie odmówiła, więc właśnie tak skierowałam się z nieznajomą do kuchni. Ona zasiadał przy stole, ale ja uprzednio wołając chłopaków zaczęłam robić herbatę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Fanie tu macie. Mieszkasz tu z chłopakiem czy z braćmi. Dużo was tu mieszka? - Dziewczyna znowu zaczęła nadawać niczym katarynka. Jezu dopomóż. Już miałam jej odpowiadać na pytania, kiedy usłyszeliśmy kroki i głos dochodzący z przedpokoju.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Caro, ktoś przy.... - Do kuchni wkroczył Tomlinson, ale zaraz przystanął w pół kroku patrząc na nieznajomą oniemiały. Czy on ją zna? - To Ty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ty? Jaka Ty? Co tu się do cholery dzieje. Ponownie otwieram usta i nie tylko ja bo dziewczyna siedząca przed nami też to zrobiła, lecz znowu nie dane nam było nic powiedzieć, a to co usłyszeliśmy z ust kolejnej osoby, która weszła niespodziewanie do kuchni, uświadomiło mi kogo przypominała mi owa dziewczyna.</div>
-Adrianne?<br />
<br />
_________________________________<br />
<b>Hej hej hellow. </b><br />
<b>Patrzcie co mamy. Nowy rozdział. Co o nim myślicie? Mówiłam, że będzie Drama Time xD </b><br />
<b>Uważacie, że Lou przesadził? Czy dobrze potraktował naszą Rose? </b><br />
<b>Ja sama nie wiem. A ta nowa? Kim ona jest? Jakieś spostrzeżenia? </b><br />
<b>A jak tam ferie? Niektórzy są po, niektórzy w trakcie? Jak tam? Ja swoje kończę w tym tygodniu, więc zostało mi mało czasu na relax ehh co za życie ;-; </b><br />
<b>No nic, dziękujemy oczywiście za wyświetlenia i komentarze. Również ja dziękuję za to że tak dobrze odebraliście zwiastun. Starałam się, żeby oddał te emocje. Wiem nie jest on zrobiony idealnie pod względem przejść i wg, ale nie jestem specjalistą, pierwszy raz dotknęłam się do czegość takiego. :)</b><br />
<b>Zachęcam was do komentowania, ponieważ każdy komentarz to taka duża cząstka ciepła i radości dla nas. </b><br />
<b>To do następnego! </b><br />
<b>Komentujcie, podawajcie dalej, tweetujcie <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF </span></b><br />
<b>Kocham was :*</b><br />
<b>A.</b><br />
<b></b><br />
<div>
<b><b><br /></b></b></div>
<b>
<br /> Hej wszystkim!<br />Dawno nas nie było, ale w końcu jest rozdział ;) wierzymy, że nie macie mam tego za złe ;/<br />Jak tam wasze ferie o ile macie? Chyba, że jeszcze przed albo już po? Szkoła jest męcząca, ale to wiecie doskonale xd<br />Co do rozdziału, to przyznam, trochę się dzieje ;D a wam jak sie podoba? Zostawcie komentarz na dole, to naprawdę motywuje ♥<br />Dziękujemy, że wciąż z nami jesteście i do następnego rozdziału misie ;*<br />W.</b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></b>
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></b>
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></b>
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">Jeśli czytasz, proszę pozostaw komentarz </span></b></div>
</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-18158704255010748112017-01-26T20:07:00.001+01:002017-01-26T20:08:40.831+01:00Trailer!<br />
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
No i jest!</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
Może trochę późno, ale wreszcie mamy zwiastun SMR. </div>
<div style="text-align: center;">
Zrobiła go nasza wspaniała <b>Adrianna</b> :D</div>
<div style="text-align: center;">
Mamy nadzieję, że wam się spodoba, naprawdę bardzo się nad nim napracowała.</div>
<div style="text-align: center;">
Dajcie znać w komentarzach co o nim sądzicie!</div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/eHC_f8SPMCg" width="480"></iframe></div>
.http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-42047550167082988632017-01-05T22:43:00.001+01:002017-01-28T15:45:08.678+01:00Rozdział 50.<span style="font-size: large;">*Perspektywa Ashton'a*</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: medium;"><i>- Dylan tu jest?</i></span><br />
<br />
Słowa te początkowo mnie sparaliżowały i patrząc na minę stojącego przede mną Caluma, nie tylko ja myślałem, że się przesłyszałem. Powoli odwróciłem się w stronę głosu i z zaskoczeniem stwierdziłem, że Veronica już nie siedzi wgapiając się w ścianę. Jej oczy wpatrywały się w moją osobę skanując ją uważnie.<br />
- Chcę go zobaczyć - powiedziała hardo, pomimo iż jej głos do takich nie należał. Nadal był ochrypnięty i słaby.<br />
- Nie ma mowy, Ronnie - odparłem już nieco spokojniej niż jeszcze jakieś pięć minut temu.<br />
- Chcę go zobaczyć - powtórzyła, przymykając na moment oczy i podpierając się na nadal zabandażowanej ręce próbowała usiąść na krawędzi łóżka. Widać było, że sprawia jej to ogromny ból, ale zagryzając wargę w końcu uczyniła to.<br />
- Nie będziesz z nim rozmawiać.<br />
- Chcę porozmawiać z Dylanem - mówiła słabo, jakby szepcząc sama do siebie.<br />
- Nie! Nie i koniec, kurwa, tematu!<br />
Dziewczyna jakby w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Ciągle cicho powtarzała niczym mantrę, że chce porozmawiać z chłopakiem. W końcu nawet na mnie nie patrząc wstała z łóżka, co było złym pomysłem, ponieważ zachwiała się i gdybym nie zareagował, miałaby niemiłe spotkanie z podłogą.<br />
- Oh, Ronnie, Ronnie - zaśmiałem się trzymając ją nadal w swoich ramionach. Brunetka nie odezwała się ani słowem, jedynie trwaliśmy tak patrząc sobie w oczy. Dopiero teraz chyba tak naprawdę mnie dostrzegła.<br />
- I tak pójdę, wiesz o tym? Słyszałeś, nie chce rozmawiać z nikim innym. Nie macie wyjścia - szepnęła smutno, przez co przymknąłem na moment powieki. Miała rację i chyba to mnie najbardziej wkurzało. Westchnąłem ciężko opierając swoje czoło o jej, po czym powoli otworzyłem oczy patrząc w jej zielone tęczówki.<br />
- Jesteś zbyt słaba - szepnąłem do niej ledwie słyszalnie.<br />
- Nie obchodzi cię przecież moja osoba - szepnęła. Tyle, że nie miała racji. Martwiłem się, cholernie się martwiłem i choć wiem, że byłem, jestem i będę dupkiem, to się o nią troszczę i nie jestem w stanie zdzierżyć myśli, iż ona mogłaby odejść.<br />
- Obchodzi i to nawet nie wiesz jak bardzo. - Westchnienie po raz kolejny opuściło moje usta, gdy nic mi nie odpowiedziała. Zapewne znowu pogrążyła się w swoim umyśle i nawet nie usłyszała, że do niej mówię. A może to ja powiedziałem te słowa w swoim umyśle. Chociaż to i lepiej. <br />
Powoli postawiłem ją na równe nogi, ale nie puściłem jej, ponieważ gdybym to zrobił zapewne znowu by upadła.<br />
- Ronnie... - zacząłem, ale przerwała mi kładąc swoją drobną dłoń na moje usta.<br />
- Proszę, Ash - wypowiedziała to cicho, a ja już wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji.<br />
- Ehh, dobrze, niech będzie - rzekłem, a jej obłąkany uśmiech automatycznie się powiększył. - Ale zostaję tam z tobą i jeśli tylko powie coś nie tak albo się źle poczujesz, od razu wracamy tutaj. Bez żadnych ale, zrozumiałaś? - zapytałem, na co tylko pokiwała chaotycznie głową<br />
Niechętnie wyprowadziłem ją powoli z pokoju, kierując się w stronę piwnicy. Wszedłem do pomieszczenia nadal obejmując ją szczelnie ramieniem, a mój nienawistny wzrok zmierzył O'Briena. Veronica zakryła usta dłonią otwierając szerzej oczy, a ja wyczułem jak nogi jej się uginają na widok poturbowanego bruneta, więc zacieśniłem uścisk wokół jej talii.<br />
- Kto mu to zrobił? - szepnęła ledwie słyszalnie, lecz ani ja, ani stojący za nami Hood się nie odezwał. Powtórzyła więc swoje pytanie, a Calum wykrztusił wreszcie z siebie nazwisko Louisa. Brunetka zacisnęła lekko pięści.<br />
Chłopak jakby ocknął się, chociaż był przytomny i ociężale podniósł głowę mrużąc przy tym powieki. Wpatrywał się przez dłuższą chwilę w dziewczynę, jakby nie mógł rozpoznać kim ona była, a mogłem przysiąc, że przecież znał ją doskonale.<br />
- Ver... - spojrzał na nią w taki, mogę powiedzieć, żałosny, płaczliwy wręcz sposób, chociaż jego twarz nie wyrażała wiele emocji, prócz bólu fizycznego.<br />
Pokręciła jedynie głową i pociągnęła mnie lekko w jego stronę. Z wahaniem spełniłem jej niemą prośbę i podszedłem bliżej chłopaka. Z każdym krokiem miałem coraz to większą ochotę rozbić mu twarz jeszcze bardziej niż była. A wyglądał paskudnie. Zmarszczyłem brwi, gdy Veronica uklęknęła przed brunetem. Cofnąłem się kilka kroków stając za nią, w razie gdyby poczuła się źle.<br />
- Wyjdźcie stąd - mruknęła nawet nie zerkając na żadnego z nas.<br />
<div>
- Nie, była umowa, Ronnie. Zostaję - rzekłem, ale już nie uzyskałem odpowiedzi, bo już mnie nie słuchała. No tak, jak zawsze zresztą, znowu odcięła się od wszystkiego skupiając się tylko na chłopaku przed sobą. </div>
<div>
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ZnLzYSr4ilg/WG63HDdvtOI/AAAAAAAAbnU/n4hT8zCAgd0xNvmYPUdeKYerfuNWYSligCLcB/s1600/large.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://2.bp.blogspot.com/-ZnLzYSr4ilg/WG63HDdvtOI/AAAAAAAAbnU/n4hT8zCAgd0xNvmYPUdeKYerfuNWYSligCLcB/s320/large.jpg" width="320" /></a>- Dlaczego, Dylan? - Jej słaby, cichy głos rozniósł się po pomieszczeniu. Chłopak patrzył na nią chwilę, ale się nie odezwał. - Odpowiedz mi. Dlaczego odebrałeś mi najważniejszą osobę w moim życiu? - wypowiedziała te słowa z rozpaczą. Będąc w szoku musiałem oprzeć się o ścianę i chyba nie tylko ja, ponieważ kątem oka zauważyłem jak Tommo wszedł do środka podpierając się kraty. Ten to ma wyczucie. Zdezorientowani patrzyliśmy na to co rozgrywa się przed nami, czekając na odpowiedź chłopaka.<br />
- Zaufałam ci, zaufałam. Dlaczego pozbawiłeś ją życia? - wyłkała ciągle się na niego patrząc.</div>
<div>
- Musiałem... - zaczął.</div>
<div>
- Nic nie musiałeś! </div>
<div>
- Miałyście zginąć obie - syknął nagle, chciałem już reagować zabierając stamtąd Ronnie, ale Louis ruchem ręki kazał mi zaczekać. - Gdy strzeliłem do Adrianne ty miałaś być kolejna, ale Irwin w porę cię zabrał - warknął jadowicie, aż biedna Veronica wzdrygnęła się. </div>
<div>
- Kłamie - powiedziała cicho do siebie kręcąc chaotycznie głową, po czym powtórzyła to jeszcze kilka razy. Jej stan na prawdę jest okropny, a zdrowy rozsądek wisiał na włosku. Właściwie sam już nie wiem czy go jeszcze posiadała.</div>
<div>
- Jesteś taka naiwna, Veronica - szydził z niej, a mi coraz bardziej skakało ciśnienie. </div>
<div>
- Zaufałam ci ponownie, tak, zaufałam, a ty ją zabiłeś, byłeś przyjacielem, przyjacielem - szeptała w kółko bez jakiegokolwiek ładu. </div>
<div>
Chłopak tylko zaczął śmiać się gorzko, przez co Veronica spojrzała na jego oczy, a potem jej uwaga przeszła na rzecz wiszącą na szyi Dylana. Zszokowana przyłożyła dłoń do ust prawie zachłystując się powietrzem.</div>
- S.. kąd masz jej naszyjnik? Czemu je-jeej go zabrałeś? - wyjąkała przerażona zrywając wisiorek. Wstała chwiejnie trzymając rzecz w zaciśniętej piąstce. <br />
- Martwej już nie jest on potrzebny - prychnął szyderczo wpatrując się w nią bez mrugnięcia okiem. Nie wiedziałem jak mógł się tak zachowywać, chyba naprawdę stracił jakiekolwiek sumienie. Chociaż jeszcze nie dawno byłem praktycznie taki sam.<br />
- Po co ci on? - docisnęła pięść z wisiorkiem do unoszącej się szybko piersi. Wpatrywała się w niego zbolałym wzrokiem, lekko chwiejąc się na nogach. Cholera, albo zaraz się wywróci albo straci przytomność. Stałem już dosłownie przygotowany, by do niej podbiec w razie czego.<br />
Brunet nie odpowiedział już nic, jedynie uśmiechnął się złośliwie, a we mnie co raz to bardziej narastała ochota przyjebania mu. Zauważyłem, że Tomlinson chyba również marzył, żeby pokiereszować go jeszcze bardziej.<br />
- Odpowiedz, Dylan! - wrzasnęła łamiącym się głosem. <br />
- Veronica, wystarczy - powiedziałem stanowczo. Nie wiedziałem co się stanie, ale szykowałem się na najgorsze. Zerknąłem porozumiewawczo na Louisa, żeby w razie czego mi pomógł. Ten jedynie przytaknął od razu i powrócił wzrokiem na tamtą dwójkę.<br />
- Zamknij się - warknęła nawet na mnie nie patrząc.<br />
O'Brien roześmiał się gromko, jakby wszystko co się tu działo było jedną wielką komedią, a on świetnie się na niej bawił.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-bzRhSs2pKI0/WG60ouHKk-I/AAAAAAAAbnA/0rxC9FMEHB8W-uzH7qLB4tSFWfxE4og1gCLcB/s1600/giphy.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-bzRhSs2pKI0/WG60ouHKk-I/AAAAAAAAbnA/0rxC9FMEHB8W-uzH7qLB4tSFWfxE4og1gCLcB/s1600/giphy.gif" /></a></div>
- Myślisz, że to było przypadkowe? Że akurat mi kazali was zabić? Jeden z nich doskonale wiedział jakie mam z wami kontakty. Zgodziłem się nawet nie masz pojęcia z jak wielką przyjemnością - wysyczał, a obłąkany uśmiech nie schodził z jego ust. - Gdybym miał teraz broń nawet bym się nie zawahał, żeby ją w ciebie wycelować.<br />
<div>
I tyle wystarczyło, żebym ja i Louis w jednej chwili doskoczyli do chłopaka. Ronnie odsunęła się na bok wybuchając głośnym płaczem, za to ja nie hamowałem się już. Głowa Dylana z każdym ciosem leciała w innym to kierunku i chyba zabiłbym skurwiela, gdyby nie krzyk Caluma, który zaczął wołać donośnie imię brunetki. Oprzytomniałem natychmiastowo, prostując plecy. Nawet nie patrząc na zmasakrowanego Dylana podbiegłem do niego, który próbował ocucić Veronicę, gdyż zemdlała. Wziąłem ją na ręce z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, lecz śmiech O'Brien'a odbijający się od ścian piwnicy spowodował, że zatrzymałem się w połowie drogi i spojrzałem na niego. Myślałem, że stracił przytomność, ale najwidoczniej kutas się zbyt dobrze trzyma. Splunął krwią pozostawiając sporą plamę na betonie obok niego.</div>
<div>
- Jesteś taki żałosny, Irwin. Zupełnie jak twoja głupia siostrzyczka.</div>
<div>
- Zamknij, kurwa, mordę! - wrzasnąłem wściekły. Jak on, do chuja w ogóle śmiał o niej wspominać. - Masz jebane szczęście, że jeszcze żyjesz po tym wszystkim.</div>
<div>
- Nie zrobilibyście tego - zakpił, lecz zaraz przybrał groźny, wręcz psychopatyczny wyraz twarzy i patrząc na nas morderczo wykrzyczał: - Nie możecie mnie zabić!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<div>
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ZRUuAGoxGEU/WG7FHmiRXlI/AAAAAAAABhs/wC0rrgDD-uIdzA_zwoQHrcoDDFr2QFuYACEw/s1600/tumblr_nu7647fD9L1sce11wo2_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="206" src="https://4.bp.blogspot.com/-ZRUuAGoxGEU/WG7FHmiRXlI/AAAAAAAABhs/wC0rrgDD-uIdzA_zwoQHrcoDDFr2QFuYACEw/s400/tumblr_nu7647fD9L1sce11wo2_500.gif" width="400" /></a>- Żebyś się, kurwa, nie zdziwił. A teraz, to za Adrianne. - Louis pochwyconym ze stolika nożem cisnął w ramię bruneta, wciskając ostrze prawie, że do końca, po czym szarpnął nim do siebie, rozrywając mu tym samym skórę. Rana, która powstała była głęboka i nie wyglądała za ciekawie. Krzyk Dylana powodował, że nawet mnie zabolało samo patrzenie na to. Tomlinson jednak nie zważał na krzyki. Po prostu wbił nóż w lewą dłoń nieprzyjaciela, który teraz już wrzeszczał. Wkurwiony Tommo potrafi być jeszcze większą bestią niż ja, ale na szczęście nie pojawia się to u niego zbyt często. </div>
<div>
- Louis, chyba wystarczy - sapnąłem poprawiając sobie Ronnie na rękach. Ten tylko popatrzył na mnie, pokiwał na znak zgody i wyciągając nóż odłożył go na miejsce. Myślałem, że już odejdzie od chłopaka, lecz ten znowu nas zaskakując chwycił kij basebolowy i przywalił Dylanowi w głowę, przez co tamten stracił przytomność, dzięki czemu zapanowała w końcu błoga cisza w całym domu.</div>
Wniosłem Veronicę do salonu. Kazałem paru osobom zejść z kanapy, na której ją położyłem i spojrzałem szybko na Caluma, który czym prędzej przyniósł wodę mineralną z lodówki oraz zmoczoną szmatkę, którą delikatnie przykładałem do bladej skóry dziewczyny.<br />
- Nadmiar emocji? - mruknąłem wpatrując się w jej twarz. Nie miała żadnego wyrazu, zupełnie odwrotnie niż dosłownie kilka minut temu, kiedy wrzeszczała na swojego.. byłego już przyjaciela.<br />
- Tak, wydaje mi się, że tak - westchnął cicho Hood, podpierając głowę o pięść. - Zaraz powinna się odzyskać przytomność.<br />
Widziałem kątem oka jak brunet kieruje wzrok na Tomlinsona, który znów był usmarowany krwią. To był rzadki widok co prawda, ale naprawdę przerażający. Zazwyczaj spokojny, opanowany Lou zmieniał się w maszynę do mordowania i krzywdzenia. Tylko z wściekłości, znikało wtedy sumienie, uczucia... Dosłownie wszystko co ludzkie, nie obchodził go ból jaki zadaje. Chyba gorzej niż ja. Na szczęście nauczył się panować nad swoim gniewem i rzadko zdarza mu się wybuchać.<br />
Zagłębiając się tak w swoich myślach nawet nie zauważyłem kiedy dziewczyna na moich kolanach uniosła powieki. Wymusiłem słaby uśmiech, chociaż wyszło mi raczej coś w rodzaju grymasu. Nie mam pojęcia czy była zadowolona z mojego widoku, ale na pewno zauważyłem ulgę, kiedy wypuszczała spokojnie powietrze z płuc. Nie minęła chwila a już zaczęła zrywać się do wstawania. Pohamowałem ją trochę i spokojnie posadziłem obok siebie.<br />
- Uhm, to chyba twoje. - Louis wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny trzymając w niej wisiorek Adrianne.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-2g0Sk81Ubrs/WG67lMSxzoI/AAAAAAAAbng/A_cszsZGgUYQmhxJwZkBdZSA4hGaJoDmACLcB/s1600/4_zoom.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="230" src="https://3.bp.blogspot.com/-2g0Sk81Ubrs/WG67lMSxzoI/AAAAAAAAbng/A_cszsZGgUYQmhxJwZkBdZSA4hGaJoDmACLcB/s320/4_zoom.jpg" width="320" /></a></div>
Brunetka z lekkim wahaniem zabrała od niego nieco zakrwawiony naszyjnik uśmiechając się wdzięcznie i przetarła go swoją koszulką. Chwilę tak siedziała wpatrując się w niego uważnie.<br />
- Nigdy się z nim nie rozstawała - szepnęła obracając medalik między palcami. Wpatrywała się w niego dużymi oczami jakby próbowała nawiązać jakieś połączenie z przedmiotem, jakby trzymała Ann w dłoniach. Wszyscy zgromadzeni nawet nie odważyli się poruszyć, a co dopiero odezwał. Trwaliśmy tak przyglądając się Ronnie, która nawet nie zwracała na nas uwagi. Jedyny plus tego wszystkiego to to, że zaczęła w pełni kontaktować i nie odcinała się jak na razie od rzeczywistości. Nagle Veronica przestała obracać medalik i natychmiastowo go otworzyła. Z jego środka wyleciała mała karteczka, ledwie widoczna i bardzo starannie złożona w maluteńki kwadracik.<br />
<div>
- Co to? - zapytał Luke, którego uciszyłem ruchem ręki i wróciłem spojrzeniem na Veronicę, która teraz patrzyła na mnie jakby pytała co ma zrobić. Pokiwałem jej głową zachęcając ją by rozwinęła karteczkę, więc tak i zrobiła. Ręce drżały jej niespokojnie, a oddech przyśpieszył. Sam zastanawiałem się, co znajduje się na niej. Gdy dziewczyna wreszcie sprostała zadaniu spojrzała na wnętrze karteczki przebiegając wzrokiem po słowach tam zamieszczonych. Nieznaczna zmarszczka uformowała się pomiędzy brwiami, a jej nosek zmarszczył się słodko próbując zrozumieć treść liściku. Dopiero po jakimś czasie oddała mi karteczkę, bym mógł ją przeczytać i dopiero wtedy zrozumiałem, czemu nie przeczytała tego na głos. Na karteczce ładnym pochyłym, ale też i wyraźnym pismem były napisane dwa krótkie ale i też znaczące słowa:<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"Odnajdźcie pluskwy".</i></div>
<br /></div>
Podałem od razu kawałek kartki Louisowi, który wpatrywał się we mnie ze skonsternowaniem. Wytarł dłonie w koszulkę i odebrał ode mnie liścik wpatrując się w niego z dobrą minutę. Nic nie mówiąc machnął ręką na resztę, żeby do niego podeszli. Tak więc zrobili, dosłownie otaczając Tommo. Pokazał wszystkim karteczkę i na migi kazał nam wszystkim rozproszyć się po domu w poszukiwaniu tych małych podsłuchów. Jak kazał tak zrobiliśmy; wziąłem ze sobą Veronicę. Nie wiedziałem czy mi się ona "przyda" w szukaniu, ale już miałem, można powiedzieć, wyrobiony odruch zabierania jej wszędzie i po prostu bycia w jej towarzystwie. Trudno mi było odstąpić ją na krok po tym wszystkim. Wszedłem za resztą do pracowni, w której siedział Niall, nawet się nie spostrzegłem a Liam przysiadł do komputera i odpalając najzwyklejszy program do pisania i stukał szybko w klawiaturę. "Namierzę częstotliwości, na których nadają. Dzięki temu je znajdziecie i przyniesiecie mi". Nie minęło może z 20 minut, a na ekranie wyświetlił się ciemnozielony plan naszego domu, na którym widniały rozszerzające się od małych punktów okręgi. Nie było ich dużo, ale znajdowały się w tych najważniejszych miejscach, w których odbywały się nasze rozmowy.<br />
Zakląłem pod nosem i zapamiętując w miarę rozstawienie białych punktów wyszedłem z pracowni idąc do salonu. Zmarszczyłem brwi rozglądając się po pomieszczeniu. Przypomniałem sobie układ pomieszczenia na mapie i zacząłem szukać w miejscach, do których najrzadziej się zagląda i najmniej widocznych. No i jest. Westchnąłem ciężko i wyciągnąłem z wąskiej szpary mały podsłuch. Szukanie tego małego gówna zajęło mi z pół godziny, ale cholera, było dobrze ukryte. Mam nadzieję, że resztę znajdziemy jakoś w miarę łatwiej. Znaleziony przedmiot schowałem do plastikowego woreczka nasiąkniętego jakimiś chemikaliami po czym skierowałem się do swojego pokoju, gdyż tam również według tego co pokazywał nam Liam, znajdowała się kolejna pluskwa. Kazałem gestem ręki Veronice usiąść, co oczywiście uczyniła bez żadnych sprzeciwów. Dopiero kiedy zajęła się wisiorkiem, a raczej znowu jego oglądaniem, przystąpiłem do przeszukiwania pokoju. Denerwowałem się z każdą mijaną minutą, ponieważ chyba przeszukałem każdy zakamarek mojego pieprzonego pokoju, a podsłuchu jak nie było tak nie ma. Już miałem wyjść z zamiarem pójścia do Payne'a, lecz poczułem, że coś chwyta mnie za materiał koszulki. Odwróciłem się ku dziewczynie, która machała mi przed nosem czarnym małym urządzeniem. A to spryciula mała. W natychmiastowym tempie zabrałem jej pluskwę z ręki i zrobiłem z nią dokładnie to samo co z poprzednią. Kiedy odkładałem torbę mój telefon wydał dźwięk na znak otrzymanego smsa. Szybko wyjmując go z kieszeni zauważyłem, że nadawcą był Tommo oznajmujący, że wszystkie pluskwy zostały znalezione i unieszkodliwione dzięki tej substancji od Niallera. Odetchnąłem z ulgą na tę wiadomość. Już nie muszę męczyć się ze znalezieniem tych ustrojstw. Obróciłem się w stronę dziewczyny, która nadal zawzięcie wpatrywała się w naszyjnik z lekkim uśmiechem na twarzy. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-0JPbmjZPGjQ/WG62CgCVAPI/AAAAAAAAbnM/DL0P4E0AvDwMfeZqtNVXrLihlHjKwr_ZgCLcB/s1600/tumblr_n0qt7bPy7h1sn44lqo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://4.bp.blogspot.com/-0JPbmjZPGjQ/WG62CgCVAPI/AAAAAAAAbnM/DL0P4E0AvDwMfeZqtNVXrLihlHjKwr_ZgCLcB/s400/tumblr_n0qt7bPy7h1sn44lqo1_500.gif" width="400" /></a></div>
Uśmiech sam wkradł się na moje usta widząc tą scenkę. Eh, robię się ciotowaty, za dużo przebywam z Tomlinsonem. Kręcąc głową zbliżyłem się do brunetki, obejmując jej dłonie razem z trzymanym przez nią naszyjnikiem, swoimi. Delikatnie zabrałem od niej rzecz, po czym obracając ją przyłożyłem łańcuszek do jej szyi i odgarniając jej włosy na bok zapiąłem go.<br />
- Powinnaś go nosić - wyszeptałem lekko stając już przed nią. Oszołomiona dziewczyna spojrzała najpierw na mnie potem na medalik spoczywający na jej dekolcie.<br />
Teraz tylko pozostaje jedno pytanie. Dlaczego kartka znalazła się w tym naszyjniku?<br />
<div>
- To Ann zostawiła nam tą wiadomość - odezwała się cicho Veronica i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że wypowiedziałem to pytanie na głos. Zdezorientowany spojrzałem na brunetkę, która patrzyła na mnie intensywnie, ale nie przestawała bawić się medalikiem. </div>
<div>
- Ale skąd wiedziała, że dostaniemy jej naszyjnik? - Kolejne nurtujące mnie pytanie.</div>
<div>
- Najważniejsze pytanie chyba jednak brzmi... Skąd ona wiedziała o podsłuchu. - Głos Louisa rozbrzmiał w pomieszczeniu. No tak, mogłem się domyśleć, że tu przyjdzie.<br />
<br />
<br />
<br />
______________________________________________________________<br />
<b>Hej, cześć i siema!</b><br />
<b>Rozdział już wcześniej niż poprzednie, na szczęście. Sporo się w nim dzieje, huh?</b><br />
<b>Co sądzicie o Dylanie? Cholera, okropny jest. Najbardziej żal mi Ronnie, co ona musi przeżywać ://</b><br />
<b>ale i tak jestem Ashtonica shipper xD</b><br />
<b>Dobra, dobra, dość o nich. Czaicie, że dużymi krokami zbliżamy się do 40k wyświetleń?! To niesamowite, nie sądziłam że SMR odniesie taki sukces. No, wiadomo, te wszystkie znane fanfici mają kilkadziesiąt razy więcej albo i kilkaset, ale dla nas to jest naprawdę wyczyn. A wszystko dzięki wam! Jesteście taką naszą małą rodzinką *,* kochamy was i mega wam dziękujemy, że jesteście i nas wspieracie, a zwłaszcza, że komentujecie. To jakaś forma kontaktu z wami i to chyba jest najlepsze w tym wszystkim ^^</b><br />
<b>Okey, już kończę, bo was zanudzę :p</b><br />
<b>Do następnego, skarby!</b><br />
<b>W.</b><br />
<b>PS. Jak tam 2017 zaczęliście? ;3 </b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b>Kociaczki :* Mamy kolejny rozdział, postanowiłyśmy, że wam się należy i z racji tego, że nie było tyle rozdziałów macie wcześniej :) </b><br />
<b>Co myślicie? Dylan jest okropny, jeszcze bardziej dobija nam Ver, ale jakoś odżyła, mam nadzieję, że tak zostanie już. No i ten liścik? Myślicie, że to serio napisała Ann przed śmiercią?</b><br />
<b>No cóż co powiedzieć dalej :D Dziękujemy za wyświetlenia, komentarze i wg za to, że jesteście skarbeczki :* </b><br />
<b>Na pokładzie witamy Martynkę, witaj sis i mam nadzieję, że z nami zostaniesz :) :*</b><br />
<b>No cóż, kolejny nie mam pojęcia kiedy będzie, ale trzymajcie kciuki, żeby było szybciej. :)</b><br />
<b>Komentujcie, przesyłajcie, udostępniajcie, tweetujcie <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF</span></b><br />
<b>Kocham was :* </b><br />
<b>Buziaczki :* A.</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><i><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></i></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>Czytasz? Proszę skomentuj :*</b></span></div>
</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-5692031027255495982016-12-27T21:11:00.000+01:002016-12-31T12:07:34.439+01:00Rozdział 49.<span style="font-size: large;">Perspektywa Calum'a </span><br />
<span style="font-size: medium;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">-Calum wstawaj - przyjemny szept wyrwał mnie z błogiego snu. Jednak nie miałem zbytniej ochoty tego robić, gdyż ostatnio nie sypiałem zbyt dużo. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Calum do cholery! - Tym razem krzyknęła wprost do mojego ucha przez co spadłem z łóżka. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Kurwa Rose - warknąłem patrząc jak moja dziewczyna zwija się ze śmiechu.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-5sDVYWrklNI/WGKnWEYn0qI/AAAAAAAAbKc/_oQuyL5oZ4sQmfiDUNZ4_E6DxS6oJrIvgCLcB/s1600/giphy%2B%25281%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-5sDVYWrklNI/WGKnWEYn0qI/AAAAAAAAbKc/_oQuyL5oZ4sQmfiDUNZ4_E6DxS6oJrIvgCLcB/s1600/giphy%2B%25281%2529.gif" /></a></span></div>
<br />
<span style="font-size: small;">- Wybacz skarbie, ale nie chciałeś wstać, co innego miałam zrobić - zapytała przesłodzonym głosikiem podnosząc się z łóżka i idąc w moim kierunku. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Wiem, że zrobiłaś to z czystej przyjemności mała spryciulo - zaśmiałem się chwytając ręką jej łydkę, pociągnąłem ją ku sobie, przez co wylądowała na moim torsie. - I co teraz powiesz kochanie? - zaśmiałem się cicho po czym pocałowałem ją krótko.</span><br />
- Wiesz, leżałabym tak z tobą na tej podłodze wieki, ale niestety musiałam cię obudzić z innych powodów - rzekła po czym skradła mi kolejnego buziaka.<br />
- Coś się stało? - zapytałem na co odpowiedziała mi skinieniem głową i lekkim grymasem.<br />
- Tommo i reszta wrócili - przerwała na chwilę, a ja czułem, że to nie wszystko. - I to nie sami.<br />
Niemal, że od razu poderwałem się na równe nogi. W drodze do drzwi zdążyłem tylko naciągnąć na siebie dresy i czarny podkoszulek, i nie zważając na nic innego zbiegłem na dół do piwnicy. Wiedziałem, że właśnie tam będą, skoro nie przyszli sami, a mina Rose wskazywała na to, że nie był to nasz przyjaciel.<br />
Pierwsze na co zwróciłem uwagę po wejściu do mocno oświetlonego pomieszczenia to ledwie przytomny chłopak siedzący na krześle. Przypatrzyłem mu się uważnie próbując jakoś skojarzyć twarz... Wydawało mi się, że go gdzieś widziałem, ale nie mogłem przypomnieć sobie kiedy i w jakich okolicznościach. Jednak wnioskując po tym, że był związany i lekko poturbowany, prawdopodobnie był od Seana. Przerzuciłem wzrok na Tomlinsona. Szczerze powiedziawszy, wyglądał znacznie gorzej od tego bruneta. Podkrążone oczy i blada skóra mówiły same za siebie ile spał..<br />
- Dobrze cię widzieć - mruknąłem mimowolnie. - Was wszystkich dobrze wreszcie widzieć.<br />
Skinęli jedynie głowami w odpowiedzi. Wszyscy byli widocznie zmęczeni tym całym gównem, w którym siedzimy od dłuższego czasu.<br />
- Jeden z przydupasów Seana - Harry potwierdził moje przypuszczenia kiwając brodą w stronę chłopaka. - Będziemy próbować coś z niego wyciągnąć.<br />
Wszyscy automatycznie zwróciliśmy wzrok w stronę młodego, który prychnął pod nosem uśmiechając się kpiąco.<br />
- Myślicie, że cokolwiek wam powiem? - Uniósł głowę patrząc na Louisa dosłownie jak na naiwnego idiotę.<br />
- Ta, to właśnie zrobisz - wzruszył ramionami w odpowiedzi. Kompletnie się nie przejął tym tekstem, jak to Tommo. Co innego zrobiłby Irwin.<br />
- Wiecie w ogóle kim on jest? - zapytałem marszcząc brwi.<br />
- Jasne, że nie wiedzą - wywrócił oczami. - Masz mnie za tak głupiego, by sprzedać od razu swoją tożsamość i szefa?<br />
- Wyglądasz na przygłupawego, więc wolałem zapytać.<br />
- Najlepiej jakby Ashton tu przyszedł, wydusiłby z niego wszystko od razu - rzucił od niechcenia Lucas wciskając dłonie do kieszeni spodni.<br />
- Bo wy sobie nie poradzicie, prawda? Irwin zawsze ratuje was z opresji w takich sytuacjach, przecież jesteście tacy niewinni, nie zabijecie nikogo, nie ubrudzicie sobie rączek cudzą krwią - roześmiał się szyderczo, a mi, nie powiem podniosło to ciśnienie i chyba nie tylko mi, bo Tomlinson zacisnął już szczękę gotowy odpłacić mu dłuższym monologiem.<br />
<div>
- Uważaj na słowa, bo chyba zapomniałeś w jakiej sytuacji się znajdujesz - warknął brunet, na co nasz więzień ryknął gorzkim śmiechem.</div>
<div>
<div>
- Jesteś śmieszny serio. Jakoś mało mnie to obchodzi, skoro nawet nie wiecie z kim macie do czynienia. Banda gangstereczek, które tylko są mocne w gębie. - Jego przepełniony sarkazmem słowa rozbrzmiały w piwnicy. - Oh no tak zapomniałbym jeszcze? Jak tam pomniejszenie szeregów? Szkoda, że tylko Pezz i ta suka O'Connor zginęły... - nawet nie zdążył dokończyć zdania, gdyż jego głowa odleciała w bok w skutek mocnego uderzenia, lecz na jednym prawym sierpowym się nie skończyło. Louis dosłownie dysząc pochylał się nad pół leżącym na krześle chłopakiem i okładał o raz za raz pięściami i podejrzewam, że gdyby Harry nie zerwał się teraz razem z Mike'm by odciągnąć go od ofiary zapewne Tommo zabiłby gościa. </div>
<div>
- Nigdy tak o niej nie mów! - warknął Louis szamocząc się. - Puśćcie mnie do kurwy! - ryknął zły, ale żaden z chłopaków jakoś specjalnie nie kwapił się do tego, by go uwolnić z uścisku.<br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-6wxM8e8bLO4/WGJS0ZkdC5I/AAAAAAAAbIU/mPaUqSK5WuIcspK7ANMcebHO9Pm--TJ5QCLcB/s1600/tumblr_static_6gp52t7j5yo8csg888c8g4ss8.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-6wxM8e8bLO4/WGJS0ZkdC5I/AAAAAAAAbIU/mPaUqSK5WuIcspK7ANMcebHO9Pm--TJ5QCLcB/s1600/tumblr_static_6gp52t7j5yo8csg888c8g4ss8.gif" /></a>- Tomlinson, odpuść - syknął w końcu Styles zaciskając palce na ramieniu Louisa, na co on jedynie zgromił go wzrokiem i wyszarpał rękę nie rwąc już się aż tak w stronę bruneta. Lecz podszedł do niego powoli przyjebał mu niespodziewanie w szczękę, po czy odrywając kawałek taśmy zakleił mu usta.<br />
- Dowiedz się co to za szumowina, Payne - splunął wściekły odchodząc dobre kilka metrów od chłopaka, by przypadkiem znów się na niego nie rzucić.<br />
Szatyn chwilę wpatrywał się w Lou, po czym z westchnieniem skinął głową i zabrał się do roboty. Zrobił parę dokładnych zdjęć ledwie przytomnemu chłopakowi i wyszedł z pomieszczenia. Nie odezwałem się ani słowem, zresztą jak wszyscy. Nikt nie chciał przerywać głębokiej ciszy, która tu panowała, nie licząc już ciężkiego oddechu Tomlinsona, któremu krew nadal wrzała w żyłach.<br />
- Skoro nic z niego nie wyciągniemy, niech ktoś pójdzie po Irwina - odezwał się w końcu Michael.<br />
- Nie - zaprzeczył od razu Tommo. - Jeszcze nie. Zaczekamy aż Liam coś znajdzie, jeśli się nie uda, możecie po niego iść.<br />
To może i brzmi dziwnie, ale jednak Ashton nie miał zahamowań i był chyba najbardziej sadystyczny z nas wszystkich, mimo że to powoli się zmieniało z tego co zdążyłem zauważyć. A przyczyną była jedynie drobna, załamana do granic możliwości Veronica. <br />
Pokręciłem głową wzdychając ciężko i wlepiłem wzrok z powrotem w naszą ofiarę. Nie miałem jednak zbyt wiele czasu, żeby mu się dokładniej przyjrzeć, ponieważ drzwi piwnicy się na powrót otworzyły, a ktoś wszedł do środka. Miałem cichą nadzieję, że to Liam, ale przecież niemożliwym jest, aby znalazł tak szybko jakiekolwiek informacje na temat tego faceta.. A raczej chłopaka, bo zbyt wiele lat to on raczej nie miał.<br />
Z drugiej strony ucieszył mnie, a jednocześnie zaniepokoił nieco widok mojej Rosie w drzwiach. Miała ona lekki grymas wymalowany na twarzy, kiedy patrzyła na bruneta przywiązanego do siedzenia. Podszedłem do niej obejmując szczelnie ramionami jej drobną posturę. Zaciągnąłem się dyskretnie jej cudownym balsamem i ni stąd ni zowąd ogarnęło mnie takie poczucie bezpieczeństwa. </div>
</div>
<div>
Może to też dlatego, że ona mi je dawała. Po mino naszej długiej i krętej drogi pełnej tajemnic, nadal ze sobą jesteśmy.</div>
<div>
- Cal - szepnęła mi do ucha. Chciałem się od niej odsunąć by na nią spojrzeć,ale uniemożliwiła mi to mocniej do mnie przylegając. - To Dylan. Tylko nic im nie mów, Liam na pewno za moment do tego dojdzie - szepnęła ledwo słyszalnie, ale zrozumiałem wszystko i tylko pokręciłem głową na znak, że zrobię tak jak prosiła. </div>
<div>
- Może powinniśmy pójść do salonu. Nic tu po nas skoro jest nieprzytomny.- odezwała się Kate stojąca pod ścianą. Jak zawsze potrafiła myśleć jasno w sytuacjach krytycznych.</div>
<div>
- Idźcie, ja tu sobie z nim posiedzę - Lou nadal nie odrywał pełnego nienawiści spojrzenia z bruneta. Oczywiście już Harry i Kate chcieli zaprotestować, lecz ten uciął krótko, że to rozkaz. </div>
<div>
Dlatego też wszyscy z lekkim wahaniem opuściliśmy pomieszczenie i udaliśmy się do salonu, gdzie zasiedliśmy na kanapach.</div>
<div>
- Martwię się o niego. </div>
<div>
- Nie tylko ty jedna Kate - odezwaliśmy się chórem.</div>
<div>
- Jeśli dowie się kim on jest, może go zabić - szepnęła pod nosem Rose. Nikt jej jednak nie usłyszał oprócz mnie. Ze zdziwieniem spojrzałem na swoją dziewczynę, już otwierałem usta żeby zadać pytanie, ale wbiegł zdyszany Liam, a zaraz po tym było słychać z dołu przeraźliwy wrzask. Nie ustający wrzask jakby kogoś obdzierano ze skóry. </div>
<div>
- Liam.. - wszyscy skierowali zaniepokojony wzrok na Payno, który zakrywał sobie dłonią twarz.</div>
<div>
- Nie bijcie, byłem najpierw w piwnicy,bo myślałem że tam jesteście. Wbiegłem nawet nie patrząc czy jesteście wszyscy i powiedziałem, że to Dylan O'Brian. Louis wpadł w szał. Nie dałem rady go odciągnąć od chłopaka. - urwał na moment krzywiąc się ponieważ krzyk znowu dotarł do nas tym razem nieco głośniejszy. - Kate błagam zrób coś. - nie musiał dwa razy powtarza. Kate już zerwała się z kolan Hazzy i pobiegła na dół do brata. Tylko ona potrafiła powstrzymać Tommo. Wszyscy co prawda wcześniej widzieliśmy go w takim wydaniu, tracącego kontrole, lecz żadne z nas nie potrafiło go uspokoić, nawet czasami jego siostra ma z tym problemy. </div>
<div>
Nie mam pojęcia ile minęło. Pięć minut? Piętnaście? A już zamiast krzyków w domu zapanowała cisza. W tym momencie wszyscy ruszyli na korytarz. Patrzyliśmy jak z piwnicy wychodzi ubrudzony krwią i to nie tak delikatnie - Lou. Jego szary T-shirt, już nie był szary, teraz przypominał bardziej rubin. Z dłoni kapała krew a oczy wcześniej turkusowe teraz mętne i prawie, że czarne.Obraz jak z horroru normalnie. Stojąca koło mnie Rose wciągnęła ze świstem powietrze.</div>
<div>
- Nie zabiłeś go prawda? - zapytałem lustrując jego sylwetkę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-kiuib5lHsk4/WGKmeR2rIjI/AAAAAAAAbKU/yQuX57COXqEemlUNYLGNINklQk9KK8IpgCLcB/s1600/1ad54c426802a655d03eb9893ab98d7b.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-kiuib5lHsk4/WGKmeR2rIjI/AAAAAAAAbKU/yQuX57COXqEemlUNYLGNINklQk9KK8IpgCLcB/s1600/1ad54c426802a655d03eb9893ab98d7b.gif" /></a></div>
</div>
<div>
- Nie, ten skurwiel nie zasłużył na śmierć - splunął i zniknął na schodach prowadzących na piętro.</div>
- Co zrobimy? - zapytał jeden z chłopaków, odprowadzając Tomlinsona wzrokiem póki nie zniknął nam on z oczu.<br />
- Niech ktoś pójdzie sprawdzić co z nim, jeszcze się wykrwawi i będziemy mieli tylko zwłoki zamiast informacji.<br />
Nikt za bardzo nie rwał się do wykonania tego, ale jak to nasz odpowiedzialny Caleb zdecydował się zejść na dół, a Harry niemal od razu poszedł za nim. Zawsze każdemu był w stanie pomóc, jak to Styles. Natomiast ja zostałem pociągnięty przez drobną dziewczynę do pokoju, gdzie pchnęła mnie na łóżko i zwinięta w kulkę położyła się blisko mnie. Z cichym westchnieniem objąłem jej ciało ramieniem i począłem nawijać sobie kosmyki jej włosów na palce.<br />
- Przerasta mnie to wszystko - mruknęła nagle po paru dobrych minutach zupełnej ciszy.<br />
- Byliśmy nie jeden raz w gorszej sytuacji.. <br />
- Ale Calum, to grubsza sprawa. Naprawdę nie widzisz zachowania Ashtona? Zresztą nawet już nie chodzi o niego, ale co z O'Connorem? Mieliśmy tylu wrogów, ale w takie bagno to chyba jeszcze nigdy się nie wpakowaliśmy - westchnęła ciężko. - On nas znajdzie i udupi, a Irwina po godzinnych torturach rozerwie na strzępy.<br />
- Ta, odebrano mu jedną córkę, a druga jest w paskudnym stanie psychicznym i nienawidzi swojego ojca za te lata kłamstw. Ale to... <br />
- To sprawa rodzinna? - prychnęła patrząc na mnie spode łba. - Wcale nie, Calum. To już nie jest tylko rodzinny problem O'Connorów, wmieszaliśmy się w to i teraz to też jest nasza sprawa.<br />
Wypuściłem głośno powietrze z ust głaszcząc dziewczynę po włosach. Szczerze powiedziawszy, to prawie, że nie docierała do mnie powaga naszych kłopotów. Myślałem "przesada, wszystko się jakoś ułoży, jak zawsze". Bo przecież dawaliśmy radę za każdym razem, ale teraz? To coś większego, odeszły aż dwie osoby, a wydawało mi się, że jesteśmy.. Rodziną. Tak jakby. Że będziemy się trzymać razem choćby nie wiem co, ale to tylko głupie wierzenia. Chociaż może by tak było trochę dłużej, gdyby nie to, iż to naszego świata wkroczyły dwie dziewczyny, które<br />
wywróciły wszystko do góry nogami.<br />
<div>
- To wszystko moja wina - pisnęła nagle łamliwym głosem. Od razu spojrzałem na nią początkowo nie rozumiejąc o co jej chodzi, ale zaraz doznałem olśnienia.<br />
- Nic co się wydarzyło nie jest twoją winą kochanie, już dawno od tego odeszłaś, nie masz z nimi nic wspólnego.<br />
- Doskonale wiesz, że tak nie jest. Znałam ich, znałam ich plany działania, wszystko Calum. Mogłam temu zapobiec, gdybym powiedziała prawdę reszcie. Jezu jakim ja jestem tchórzem. - wysyczała chowając głowę w zagłębienie mojej szyj.<br />
- Rosie skarbie.<br />
- Nie mów nic Cal, po prostu poleż tu ze mną aż się nie uspokoję - wyszlochała wtulając się we mnie jeszcze bardziej. Nie obchodziło mnie to, że moja koszulka z każdą sekundą stawała się mokra, ale nie mogłem znieść tego, że moja ukochana wylewa łzy. Żaden facet chyba tego by nie zniósł.<br />
Szeptałem jej cicho do ucha głaszcząc ją po plecach, do momentu aż się nie uspokoiła i nie zasnęła. Zmęczony również przymknąłem oczy. <i>Tylko moment i zaraz pójdę do reszty.</i><br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- Calum! - wrzask rozniósł się po pomieszczeniu. Momentalnie poderwałem się do pozycji siedzącej.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie śpię.. - powiedziałem co spowodowało śmiech przybyłych.</div>
<div style="text-align: left;">
- Taaaa jasne a ja jestem księżniczką - prychnął Luke.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz trochę jeszcze za bardzo jesteś poturbowany, żeby nią być - zaśmiałem się pokazując palcem na jego nadal lekko posiniaczoną twarz i na bandaże na ręce, i nodze. Chłopak tylko tupnął nogą rozzłoszczony niczym mała dziewczynka. - Dobra Hemmo co jest?</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz co gadaj sobie teraz z moją ręką cieniasie - prychnął wystawiając w moim kierunku otwartą dłoń. <i>Boże no ja kiedyś ocipieję z tymi ludźmi obiecuję.</i> Śmiejąc się w duchu przewróciłem oczyma.</div>
<div style="text-align: left;">
- No mów Hemmi, chyba nie obudziłeś mnie tylko po to, żeby tu fochy stroić.</div>
<div style="text-align: left;">
- Normalnie ciągnął bym to dalej - <i>oj nie wątpię, na prawdę, jest do tego zdolny. - </i>Aleee potrzebna jest hot pielęgniareczka i patrz wygrałeś w tym konkursie. Gratulacje! - wyszczerzył się jak debil. Jezu święty czy ja wspominałem, że to istny dom wariatów? </div>
<div style="text-align: left;">
- Mhm - mruknąłem - Kto tym razem? </div>
<div style="text-align: left;">
- Ym no bo tak jakby nasz O'Brajanek cały czas milczy, a Mikey stosuje tortury i no ten jeszcze Lou go poturbował przed tym i ymm - drapał się po karku zmieszany - chyba lekko przesadziliśmy. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jezu no pracuje z debilami. Martwy przecież nam niczego nie powie! - wrzasnąłem podnosząc się z łóżka. Rose chciała mnie zatrzymać, lecz spojrzałem na nią przepraszająco i wyszedłem za blondynem z pokoju. </div>
<div style="text-align: left;">
Zgarnąłem po drodze do piwnicy apteczkę pakując ją po brzegi różnego rodzaju opatrunkami i z ciężkim westchnieniem wszedłem do pomieszczenia. Widok bruneta siedzącego na krześle mnie... przeraził. Nie takie rzeczy się widziało, ale nie sądziłem, że Louis i Clifford będą w stanie aż tak go potraktować. Chociaż podejrzewam, że większość obrażeń wyrządził mu Tommo.</div>
Uklęknąłem przy wymęczonym do granic możliwości chłopaku, który krwawił chyba zewsząd. Chwyciłem gazy i spirytus zaczynając wycierać krew z jego skóry. Przy przecieraniu ran nieco się wybudził sycząc cicho. Nie zwracałem na to uwagi, robiąc dalej swoje. Opatrzyłem to co mogłem i zatamowałem krwawienie z nosa. Wywaliłem śmieci i spakowałem opatrunki do apteczki zerkając na niego kątem oka. Widziałem jak przypatruje się swojemu ciału, a konkretniej opatrunkom, które mu założyłem.<br />
- Wiesz, że jeśli dalej tak pójdzie i nic nie będziesz mówił, zginiesz?<br />
Zmierzył mnie pustym wzrokiem, po czym zaśmiał się, chociaż na jego twarzy nie było ani grama rozbawienia.<br />
- Nie będę gadał z żadnym z was, na marne idą wasze starania - syknął prosto w moją twarz. - Jedyną osobą, której mogę coś powiedzieć to Veronica.</div>
<div>
- Chyba postradałeś zmysły, że ktokolwiek pozwoli ci z nią rozmawiać - parsknąłem śmiechem - Poza tym ona nie rozmawia od śmierci Ann z nikim po tym jak próbowała popełnić samobójstwo. </div>
<div>
- Samobójstwo? - zapytał z szokiem wymalowanym na twarzy. Normalnie jeszcze kilka minut temu powiedziałbym, że człowiek jest bez serca, ale teraz... Chociaż nie dziwię się skoro był kiedyś ich przyjacielem.</div>
<div>
- A coś ty myślał. Zabiliście Adrianne, po tym co zrobił im ojciec wcale się nie dziwię, że próbowała.<br />
Przez moment milczał skanując mnie uważnie spojrzeniem. Myślałem, że będzie o coś pytał, lecz nic takiego się nie stało.</div>
<div>
- Nadal nie zmieniam zdania. Będę gadać z Ver nie zależnie czy będzie tylko mnie słuchać czy rozmawiać. Albo z nią, albo już możecie mnie zabić - rzekł twardo, nawet mu powieka nie zadrżała. Było mocno zdeterminowany. Patrzyłem na niego chwilę, lecz nie widziałem sensu negocjowania z nim czegokolwiek. Westchnąłem przeciągle i zabierając rzeczy skierowałem się na górę. Odłożyłem apteczkę na miejsce i dopiero wtedy pomaszerowałem przez salon do pokoju Irwina. Mam nadzieję, że tylko mnie nie zabije. Stając przed drzwiami do jego sypialni przeżegnałem się z pięć razy szepcząc cicho "Boże miej mnie w opiece" i dopiero wtedy otworzyłem je nawet nie fatygując się z pukaniem.</div>
<div>
- Powiedziałem, żeby nie wchodzić bez pukania - syknął blondyn nawet nie odwracając się w moją stronę.</div>
<div>
- A ja pomimo tego nadal tego nie robię - odparłem wchodząc do środka.</div>
<div>
- Co jest Calum? - zapytał wstając z łóżka i tym samym odsłaniając mi obraz dziewczyny wpatrującej się tępo w ścianę za mną. </div>
<div>
- Nadal nic nie chce gadać.</div>
<div>
Na moje słowa Irwin tylko westchnął wywracając przy tym oczami.po czym rzucił niechętnie:</div>
<div>
- Później się nim zajmę.</div>
<div>
No chyba nic z tego kowboju. Prychnąłem w myślach. Czas uruchomić Irwinka. </div>
<div>
- On chce z nią rozmawiać - przymknąłem na moment oczy wypowiadając te słowa. Po czym w myślach odliczałem moment wybuchu atomówki.</div>
<div>
- Chyba go pojebało! Powiedz Dylanowi, że może sobie kurwa pomarzyć! Nie będzie z nią rozmawiać! </div>
<div>
- Tyle, że mu to mówiłem. Nadal uparcie przy tym zostaje - odparłem ze stoickim spokojem.</div>
<div>
- Chuj mnie to obchodzi nie będzie z nią rozmawiać! </div>
<div>
- Powiedział albo z nią, albo możemy go zabić bo i tak nic nam nie powie - wytłumaczyłem mu, lecz ten nadal w zaparte wykrzykiwał przekleństwa. Spojrzałem na dziewczynę, która nadal znajdowała się w takiej samej pozycji. Zupełnie jakby nas nie było. Jakby ona znajdowała się w zupełnie innym świecie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/--zRWkx2v7jo/WGKpdOORr9I/AAAAAAAAbKk/c4cfmKSIFeEj6A_BXULLpHTt0wwmlrz2ACLcB/s1600/tumblr_m33vbe0JVb1qmtfiyo1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/--zRWkx2v7jo/WGKpdOORr9I/AAAAAAAAbKk/c4cfmKSIFeEj6A_BXULLpHTt0wwmlrz2ACLcB/s1600/tumblr_m33vbe0JVb1qmtfiyo1_500.gif" /></a></div>
</div>
<div>
- Świetnie bardzo kurwa chętnie zabiję tą szumowinę O'Brien'a! </div>
<div>
Chciał coś jeszcze wykrzyczeć, lecz przerwał mu cichy bardzo słaby głos dochodzący z tyłu pomieszczenia:</div>
<div>
- Dylan tu jest? </div>
<div>
<br />
<br />
___________________________________________<br />
<b>Witajcie kochani :*</b><br />
<b>Jak tam święta? Ja ich w ogóle nie odczułam. Nie ma śniegu. Pogoda jak w Wielkanoc. Normalnie żenada. Ale za to jedzenia dużo xD Jak wasze brzuchy? Ile przybraliście na wadze? xD Ja nawet nie chcę wiedzieć :D Oh i chwalcie się jak mikołaj w tym roku. Co wam przyniósł. - Ja dostałam dwa lakiery hybrydowe, kuferek do pomieszczenia wszystkich moich rzeczy do hybryd i szczoteczkę elektryczną xD :D </b><br />
<b>No dobra dosyć ględzenia. Jak wam się podoba rozdział? Nie mogę uwierzyć, że w miarę szybko się ogarnęłyśmy z nim xD chociaż musiałam krzyczeć na Ronnie bo to mały leń jest xD </b><br />
<b>Dziękujemy za wyświetlenia i komentarze, cieszę się, że zostało was trochę i nie opuściliście nas. Witamy też moją przyjaciółkę Gabrysie, która się zagłębiła w czytaniu i mnie szantażowała chcąc bym pisała rozdział "po co ci szkoła, rzuć nią i piszcie to cudeńko" xD Kochana Gabson :* </b><br />
<b>No więc oczywiście komentujcie, rozsyłajcie i tweetujcie <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF </span></b><br />
<b>Kocham was i do kolejnego :* </b><br />
<b>Buziaczki :* A.</b><br />
<b><br /><br />PS. OH BYM ZAPOMNIAŁA! ŻYCZĘ WAM WSPANIAŁEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, OBY TEN 2017 ROK BYŁ LEPSZY I PEŁNY POZYTYWNYCH NIESPODZIANEK :* <br /><br /><br /> <br /> <br />Hej, kochani! Wesołych spóźnionych świąt!<br />Coś nam nie wyszło i odrobinę się spóźniłyśmy, za co was przepraszamy.<br />No ale co sądzicie o rozdziale? Trochę się dzieje, w dodatku ta końcówka z Ronnie, woah, wreszcie coś powiedziała xd<br />Ale żal mi Dylana mimo wszystko 💔<br />I huh, co ukrywa nasza Rose przed wszystkimi?<br />Będzie ciekawie xd<br />No ale tyle wystarczy, nie będę się rozpisywać, pewnie i tak nikomu się nie chce tego czytać <img src="http://www.gg.pl/4.21.0/images/emoticons/jezyk.gif" /><br />To do kolejnego, miśki ❤<br />W. <br /><br /><br /><br /><br /><a href="http://www.gg.pl/#"></a><a href="http://www.gg.pl/#"></a><a href="http://www.gg.pl/#"></a><a href="http://www.gg.pl/#"></a><br /><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">Jeśli czytasz proszę skomentuj :*</span></b></span></b></div>
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">
</span></b></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-59809364668449453712016-12-06T15:41:00.001+01:002016-12-06T15:41:04.905+01:00Rozdział 48.<span style="font-size: large;">*Perspektywa Ashtona*</span><br />
<br />
Otworzyłem powoli powieki przekręcając się na bok. Miałem nadzieję, że zobaczę inny widok niż ten, który od tygodnia wita mnie co ranek. Niestety, tak jak dotychczas nic się nie zmieniło. Na swojej stronie łóżka siedziała dziewczyna. Tak jak zawsze miała podkurczone nogi, które przyciskała do klatki piersiowej swoimi drobnymi rączkami. Westchnąłem ciężko na ten widok. Wszyscy niezmiernie się o nią martwili i nie mieli pojęcia jak pomóc tej biednej dziewczynie. Znaczy, problem w tym, że wiedzieliśmy co mogłoby jej pomóc, niestety żadne z nas nie miało takiej mocy. Niezależnie od tego jak bardzo byśmy chcieli to nie jesteśmy w stanie tego zrobić.<br />
- Ronnie? - zwróciłem się do dziewczyny z nadzieją, że może odpowie, ale nic takiego się nie wydarzyło. Znowu przestała się odzywać. Kilka dni temu na wieści, że Tommo widział Adrianne zaczęła mówić, podobno zachowywała się jak opętana, ale najwyraźniej postanowiła znowu zamknąć się w sobie.<br />
<div>
Przetarłem rozespaną twarz dłońmi i podniosłem się leniwie do pozycji siedzącej, przypatrując się brunetce. Objąłem ją bardzo delikatnie ramieniem.</div>
<div>
- Zrobię ci śniadanie, w porządku? - zapytałem miękko, cicho, spokojnym tonem nie chcąc jej przestraszyć.<br />
Niestety znów to samo - żadnej reakcji. Chociaż czego ja się mogłem spodziewać? Przecież zachowuje się w ten sposób od dłuższego czasu. Mieliśmy jednak nadzieję, że cokolwiek się zmieni po tym jak rozmawiała z Lou, gdy wrócił z klubu ze Stylesem. Nic z tego, wciąż to samo. <br />
Z westchnieniem wstałem z łóżka ubierając się niechętnie i zerkając na nią co jakiś czas kątem oka, głupio wierząc, że się chociażby poruszy. Cokolwiek, cholera.<br />
- No chodź, Ronnie - spojrzałem w jej stronę chwytając za klamkę.<br />
Cierpliwie czekałem, aż brunetka bez odpowiedzi podniesie się i zgarbiona, bez życia skieruje się do wyjścia. Niestety, czego ja mogłem oczekiwać skoro dotychczas nie zareagowała w jakikolwiek sposób na moją osobę. Ponowie westchnąłem i podszedłem do niej. Nie mogłem przecież zostawić jej samej. Chociaż i tak pewnie gdybym wrócił to zastałbym ją w takiej samej pozycji. Pochyliłem się nad nią, lecz zaraz wyprostowałem. Gdyby sytuacja była inna zażartowałbym by ją wkurzyć, że niesamowicie śmierdzi, ale w tej chwili nie mógłbym tego zrobić. Zacząłem się więc zastanawiać kiedy w ogóle się myła. Z przerażeniem stwierdzam, że dosyć dawno. Przecież Kate myła ją jakieś pięć dni temu, ale odkąd wyjechała razem z Louisem, Harrym i Calebem szukać wskazówek dotyczących zabójcy Ann nie miał kto tego zrobić. Reszta dziewczyn nawet nie schodziła na dół, albo jak schodziła to po prostu ja nie wychodziłem z pokoju z wiadomych przyczyn. Co za debil ze mnie. </div>
<div>
- Dobra, zmiana planów. Idziemy cię wykąpać - rzuciłem podnosząc ją w stylu panny młodej, po czym skierowałem się do pomieszczenia obok. Zamknąłem za nami drzwi nogą i posadziłem ją na szafce, gdzie na samym początku naszej "znajomości" zmieniałem jej opatrunek rany, którą sam zrobiłem.<br />
Napuściłem wody do wanny i zacząłem powoli ściągać z niej ubrania, od razu wrzucając je do kosza na pranie. Nie stawiała żadnego sprzeciwu, ale przecież odkąd Ann zginęła, zupełnie wszystko jest jej obojętne. To jest naprawdę przerażające. Sprawdziłem czy woda nie jest za ciepła ani za zimna i ostrożnie posadziłem ją w niej. Przeszedł ją wyraźny dreszcz, a jej powieki przymknęły się. To była praktycznie jedyna oznaka życia jaką zauważyłem od dłuższego czasu u niej. Przejechałem powoli dłonią po jej włosach odgarniając je w tył. Otworzyła powoli oczy, które już dawno straciły swój blask i wlepiła obojętny wzrok we mnie. Zrobiłem to samo i - przysięgam - próbowałem się uśmiechnąć choć trochę, ale nic z tego. Po prostu coś wewnętrznie mnie blokowało, nie byłem w stanie unieść nawet kącików ust widząc ją w takim stanie. Czułem się tak cholernie wyprany z emocji.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-4-ci3v512Jo/WEbMUzrAkFI/AAAAAAAAahI/gEv8T4gD_hwkGVn-fZfhCjkYF5vSXGjRgCLcB/s1600/IGOcMYHi9h.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-4-ci3v512Jo/WEbMUzrAkFI/AAAAAAAAahI/gEv8T4gD_hwkGVn-fZfhCjkYF5vSXGjRgCLcB/s1600/IGOcMYHi9h.png" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Potrząsnąłem głową odwracając wzrok od jej oczu. Nalałem trochę płynu do kąpieli na ręce i zacząłem ją delikatnie myć. Robiłem to nadzwyczajnie ostrożnie, zresztą wszystko co ostatnio robiłem wokół niej było niepodobne do mnie. Zachowywałem się jak nie ja, jednak nie wadziło mi to. Wręcz nie zwracałem na to uwagi. Zmieniałem się, a jak na tym wyjdę ja i inni, to się okaże.<br />
Spłukałem z niej całą pianę i zabrałem się za włosy. Brunetka cały czas siedziała spokojnie, nie odwracając ode mnie wzroku. Po prostu tępo się we mnie wpatrywała. Nie przeszkadzało mi to, ale chciałem wiedzieć co krąży po jej umyśle, bo na rozmowę nie miałem najmniejszych szans. Został mi tylko jej pusty wzrok.<br />
Kiedy już jej włosy zostały opłukane, podniosłem ją by ustała przede mną. Przytrzymywałem ją jedną ręką w talii natomiast drugą sunąłem ku górze wraz ze słuchawką w niej się znajdując. Szczerze mówiąc, czułem się skrępowany zaistniałą sytuacją. Co prawda nie pierwszy raz widziałem kobietę w całej okazałości, ale ta sytuacja... Ona była zbyt intymna? Czułem się nieswojo widząc ją taką. Byłem zakłopotany mając tą świadomość, że ona najprawdopodobniej nie rejestruje tego, co z nią aktualnie robię. Patrzyłem na nią, jednocześnie jej nie widząc. Nie chciałem, żeby tak było. W głębi pragnąłem, by to miało miejsce, ale dopiero gdy będzie sobą.<br />
Wyciągnąłem ją delikatnie z wanny i stawiając ją na miękkim dywaniku osuszyłem ręcznikiem jej mokre, nagie ciało. Następnie owinąłem nią nim i biorąc na ręce wyniosłem z łazienki wchodząc z nią do pokoju. Wybrałem jej ciuchy. Oczywiście jakieś dresy i jedną z moich luźnych bokserek i nałożyłem je na nią.<br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-phJlXsy6TBI/WEXwo6CN5jI/AAAAAAAABhQ/J8crb2_JRDU1V3ELkvs0iu3aO3EMUtl_gCLcB/s1600/5-seconds-of-summer-5sos-ashton-irwin-calum-hood-Favim.com-3031080.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="316" src="https://1.bp.blogspot.com/-phJlXsy6TBI/WEXwo6CN5jI/AAAAAAAABhQ/J8crb2_JRDU1V3ELkvs0iu3aO3EMUtl_gCLcB/s320/5-seconds-of-summer-5sos-ashton-irwin-calum-hood-Favim.com-3031080.gif" width="320" /></a>- To słodkie co dla niej robisz - odezwał się nagle głos za nami, przez co podskoczyłem wystraszony. - Nawet nie usłyszałeś jak weszłam, co ci się normalnie nie zdarza. - Uśmiechała się, ale mogłem wyczuć jej łamiący się głos i załzawione oczy. Patrzyła na mnie przez moment jakby oczekiwała odpowiedzi, lecz zrezygnowała po chwili wbijając wzrok w Ronnie. - Biedna dziewczyna - odezwała się ponownie przerywając ciszę w jakiej od kilku dni żyłem. - Mówią, że najbardziej boli strata kogoś, kogo się kocha.<br />
- Nie - szepnąłem. - Najbardziej bolesna jest strata siebie.<br />
- A ona utraciła oba - dopowiedziała Rose, a po jej policzku spłynęła samotna łza, której nie starła. Pierwszy raz widziałem ją płaczącą, gdyż albo tego nie robiła, albo jeśli już to starała się robić to w samotności.<br />
- Coś się stało Rose?<br />
- Zrobiłam śniadanie - powiedziała wskazując skinieniem głowy na komodę pod ścianą. Dopiero teraz powędrowałem tam wzrokiem i uzmysłowiłem sobie, że stoi tam miseczka, najprawdopodobniej z kluskami na mleku, które były specjalnością dziewczyny.<br />
- Dzięki - mruknąłem, na co tylko przytaknęła.<br />
Przez chwilę stała tak wpatrując się przed siebie, a konkretniej patrzyła na O'Connor. Chrząknąłem chcąc zwrócić jej uwagę na siebie, nie wiem czemu to zrobiłem, ale po prostu było to dziwne, że wszyscy patrzyli się na nią jak na jakiś wybryk natury. Nie była nim. Po prostu... Eh, sam się oszukuję.<br />
- Jest coś jeszcze, prawda? - zapytałem widząc jej wyraz twarzy zaraz gdy tylko powróciła swoim spojrzeniem na mnie.<br />
- Lou dzwonił i prosił, żebyś do niego oddzwonił. Nie mówił czy to pilne, ale po jego głosie właśnie to wywnioskowałam.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-GIV0C446Kvw/WEXyxkKCMWI/AAAAAAAABhY/1WctqAb43cINZC0bhcDUdmO_0u7r0fqVgCLcB/s1600/large.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="170" src="https://2.bp.blogspot.com/-GIV0C446Kvw/WEXyxkKCMWI/AAAAAAAABhY/1WctqAb43cINZC0bhcDUdmO_0u7r0fqVgCLcB/s400/large.gif" width="400" /></a></div>
Obróciłem się do Veronici, po czym z grymasem ponownie spojrzałem na Rose. Przecież jej nie zostawię samej. Nie po tych akcjach. Nie po tym wszystkim. Już miałem się odezwać, mówiąc, że może to poczekać, lecz wypaliła szybko, nie chcąc do tego dopuścić:<br />
- Powinieneś iść. Ja ją przypilnuję, Ash.<br />
Przygryzłem mocniej wargę wpatrując się dłuższą chwilę w Veronicę. Nie chciałem jej zostawiać, naprawdę. Nie to, że nie ufałem Rose, skądże. Po prostu... Cholera jasna, ona mnie potrzebuje. A może tak naprawdę to ja potrzebuję jej? Z powodu sumienia chcę się nią opiekować, żeby "odpracować" krzywdy, które jej wyrządziłem? Nie mam pojęcia, jak zawsze mam same pytania - zero odpowiedzi. Standardowo.<br />
W końcu przytaknąłem powierzając opiekę nad drobną, wychudzoną brunetką Rosie. Wyszedłem szybkim krokiem ze swojego pokoju, zatrzymując się na ułamek sekundy z wahaniem czy na pewno powinienem to zrobić. Trzepnąłem głową wyrzucając z niej wszelkie obawy. Przecież Rose nie jest niedołężna, zajmie się nią. Może nawet lepiej niż ja.<br />
Zatrzymałem się w ogrodzie, opierając się o balustradę schodków, prowadzących na trawnik. Przetarłem twarz wolną dłonią, w drugiej trzymając komórkę i wybrałem szybko numer Tommo przykładając aparat do ucha. Po kilku sygnałach usłyszałem jego zmęczony głos. Wywnioskowałem ze sposobu jego mówienia, że jest paskudnie zdenerwowany. Tylko jeszcze nie wiem czym.<br />
- Co jest Louis? Ponoć coś ważnego masz mi do przekazania.<br />
- O'Connor, Ashton - rzucił, a ja wręcz odruchowo się spiąłem słysząc to nazwisko. - Ojciec dzwonił, bo dawno nie miał z nimi kontaktu. Musimy coś z tym zrobić.<br />
Pokiwałem od razu przecząco głową przymykając oczy, dopiero po chwili orientując się, że przecież tego nie widzi. Boże, co się ze mną dzieje?<br />
- Przecież wiesz, że ona nic nie mówi, Louis. Do nikogo. Jak ty chcesz ją zmusić, żeby rozmawiała w dodatku z ojcem, którego nienawidzi?</div>
<div>
- Warto spróbować, może gdy usłyszy jego głos coś się w niej odblokuję? - W jego głosie można było wyczuć nutę niepewności. </div>
- Wierzysz w to? - zapytałem z lekką kpiną. - Bo ja nie.<br />
- Nic innego nam nie zostało - odparł na co zacisnąłem mocno szczękę, gdyż miał rację. Zresztą jak zawsze. - A i bym zapomniał - dodał biorąc głęboki wdech co nie zwiastowało nic najlepszego. - Z tego co wiem i jest mega podejrzane O'Connor nic nie wie o śmierci Ann - rzucił szybko.<br />
- Więc po co to wszystko było? Mieli przecież dostarczyć jej ciało do ojca. Chyba, że...<br />
- Chyba, że planowali coś zupełnie innego - wciągnąłem automatycznie powietrze. <br />
- Myślisz, że... - Znowu zacząłem, lecz on ponownie mi przerwał, mówiąc dobitnie drżącym od poddenerwowania głosem i już wiedziałem, że jesteśmy w głębokiej dupie.<br />
- Tak, myślę, że będą próbować nas wrobić w jej śmierć i stan Veronici. <br />
____________________________________________________________<br />
<b>Hej, cześć i siema! Albo przepraszam?</b><br />
<b>Tak długo nas nie było, damn. Napisałam wam notkę co do naszej nieobecności ostatnio, mam nadzieję, że jesteście na tyle wyrozumiali :( Szkoła naprawdę ssie, nic fajnego, wszyscy o tym dobrze wiecie, więc nie mam co więcej mówić. Zgaduję, że Addie będzie się sporo tłumaczyć przed wami, więc nie przedłużam, przerzucam was do niej.</b><br />
<b>Całusy! :*</b><br />
<b>W. </b><br />
<b>PS. Szczęśliwych Mikołajek, hehe ❤ </b><br />
<br /><b>Ho ho ho! <br />Witajcie mordeczki. Wiem, możecie być na nas mega źli. Znaczy na mnie najbardziej. Bo z mojej winy nic nie pojawiło się od dwóch miesięcy? Sama nie wiem. Po prostu zgubiłam się trochę. Próbuję rozwikłać moje dalsze losy - co zdawać na maturze, jaki kierunek studiów wybrać, jakie miasto. Przesiaduje wiecznie w książkach, nawet mam już tego wszystkiego dość, bo nie mam czasu na moją pasję - na pisanie. Wiem że zaniedbałyśmy bloga, zaniedbałam też Weronikę i mimo iż nie pokazuje tak tego wiem, że to dla niej trudne. <br />Nawet się pochwalę, że się spotkaliśmy. Spotkanie co prawda nie było zbyt komfortowe. I nie było to takie jak sobie wyobrażałyśmy, ale się spotkaliśmy wreszcie. <br /><br />No dobrze koniec już narzekania, chwalenia się i żalenia. Jest rozdział! Jak wam się podoba? Taki mały prezent od nas na Mikołajki, mam nadzieję, że się z niego cieszcie. ❤ co do kolejnego. Nie pytajcie, nie mam pojęcia jak to wyjdzie. Jak na razie ciągle jest to samo. Będę starała się ze wszystkich sił, żeby znaleźć czas na pisanie. Obiecuję, ale sami wiecie(a może i nie) ale matura zbyt dużo wymaga ;-;</b><div>
<b>Dziękuję za każdy komentarz, za wyrozumiałość i po prostu za to, że jesteście :*</b></div>
<div>
<b>Komentujcie, udostępniajcie, tweetujcie <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF </span></b></div>
<div>
<b>Kocham was :* </b></div>
<div>
<b>A.</b></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>Czytałeś = proszę pozostaw komentarz </b></span></div>
<div>
<b><br /></b></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-75935907538429304352016-10-18T18:41:00.001+02:002016-10-18T18:41:27.993+02:00Mały komunikat!Hej, tutaj Weronika!<br />
Wiem, wiem, od ponad miesiąca nie było już rozdziału, ehh. Przepraszamy was tak bardzo, ale no krótko mówiąc - <b>nauka</b>. Sama piszę właśnie ten post, bo Ada nie ma czasu. Nie mam pojęcia jak to będzie dalej, więc gwarancji brak na rozdział w tym miesiącu, za co jeszcze raz przepraszamy. No cóż, to właściwie tyle mam do powiedzenia. Mam nadzieję, że jeszcze z nami jesteście.<br />
Buziaki, do następnego postu! :*<br />
W. .http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-14112873720276049192016-09-05T18:09:00.000+02:002016-09-05T18:09:08.087+02:00Rozdział 47 cz.2<span style="font-size: large;">Perspektywa Louis'a</span><br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kcSCPoJ5wxE/V8xj9X005JI/AAAAAAAAVxc/S7uYacQrzp4QsT4CZ7FMuN97dggbPChOgCLcB/s1600/15%2B-%2B1.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="314" src="https://1.bp.blogspot.com/-kcSCPoJ5wxE/V8xj9X005JI/AAAAAAAAVxc/S7uYacQrzp4QsT4CZ7FMuN97dggbPChOgCLcB/s320/15%2B-%2B1.png" width="320" /></a></div>
- Widziałeś ją? - Nagle odwróciłem się do Harry'ego, który w tym samym momencie spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem.<br />
- Widziałem kogo? - spytał, czym delikatnie ujmując zbił mnie z tropu. Przecież patrzył się w tą sama stronę. Widziałem ją, stała kilka metrów ode mnie. Patrzyła na mnie! Przecież tego sobie nie wymyśliłem! Wskazałem ręką na miejsce w którym jeszcze sekundę temu stała <b>ONA</b>.<br />
- Adrianne - wyjaśniłem ponownie odwracając się do przyjaciela. Musiałem głośno to wykrzyczeć, ponieważ muzyka zagłuszała wszystko co tylko mogła. - Stała tam, Harry! Powiedz, że ją widziałeś.<br />
- Tommo chyba za dużo wypiłeś. Ann przecież nie żyje, minął tydzień stary, musisz się pogodzić z tym, że jej nie ma. - Próbował mi wmówić, ale przecież wiem co widziałem. Jestem tego pewien. Złapałem go za rękaw przy okazji zamykając oczy i kręcąc przecząco głową by przestał gadać.<br />
<div>
<div>
- Nie wmawiaj mi tego, doskonale wiem co widziałem! - krzyknąłem donośnie. Cholera, przecież nie jestem ślepy, nie pomyliłem się. To naprawdę była ona!</div>
<div>
Styles burknął coś pod nosem, czego nie usłyszałem, lecz widziałem jak wywraca oczami. Zaczął ciągnąć mnie do wyjścia, a ja stawiałem dość duży opór wrzeszcząc na niego. Przecież mogłem ją jeszcze znaleźć, gdzieś tam musiała być. </div>
<div>
- Odpuść Louis, musiałeś zobaczyć kogoś podobnego - prychnął, gdy wydostaliśmy się z klubu. A raczej on wydostał, a ja zostałem wywleczony stamtąd.</div>
<div>
- Kurwa, Harry, mam oczy i wiem kto to był!</div>
<div>
- Przestań, po prostu przestań - westchnął prawdopodobnie zmęczony moim zachowaniem, ale to nie moja wina, że sam jej nie zauważył i teraz nie chce mi uwierzyć.</div>
<div>
- Myślałem, że ty mi uwierzysz.</div>
<div>
- Jak niby mam ci wierzyć, kiedy robisz ze mnie i z siebie idiotę, i próbujesz mi wmówić, że widziałeś kogoś, kto od tygodnia nie żyje?! - wrzasnął z czystym jadem w głosie, co było do niego nie podobne. Stanąłem jak wryty wpatrując się w przyjaciela, którego klatka piersiowa unosiła się niebezpieczne szybko, a żyłka na czole znacznie się uwydatniła. Stałem tak najbliższe kilka minut po prostu patrząc na niego z dezorientacją i niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Harry uspokajając się powoli wyciągnął komórkę z kieszeni, po czym wybrał jakiś numer, z którym się połączył. W trakcie rozmowy wywnioskowałem, że zamawia taksówkę. Odszedłem kilka kroków od niego i oparłem się o obdrapaną z tynku, chłodną ścianę. Chciałem zapalić, ale nie dość, że nie miałem przy sobie fajek, to nie opłacało mi się, gdyż już po kilku minutach zaparkował przed nami samochód osobowy. Harry jakby obrażony na mnie wsiadł obok kierowcy, a ja na tyły. Całą drogę wlepiał nieobecny wzrok w szybę po jego lewej. Jedyną osobą, która odzywała się podczas jazdy był facet z audycji radiowej. Wsłuchując się w suche fakty ze świata i myśląc jedynie o tym, co zobaczyłem w klubie, nie zorientowałem się nawet kiedy parkowaliśmy pod domem. Otrząsnąłem się, gdy Styles otworzył drzwi wychodząc z pojazdu, więc zrobiłem to samo. Skierowałem się do wejścia tuż za nim mamrocząc coś pod nosem. Jedno zdanie być może powiedziałem trochę za głośno będąc już w salonie, na co Harry od razu zareagował złośliwą docinką na temat mojego zdrowia psychicznego. Tym sposobem znów zaczęła się między nami dosyć donośna kłótnia.</div>
- Co tu się dzieje? - usłyszeliśmy głos mojej kochanej siostry, która właśnie schodziła ze schodów. Trochę nas przestraszyła, gdyż oboje z Harrym podskoczyliśmy odwracając się w jej kierunku.<br />
- Twój brat postradał zmysły - rzucił brunet wyrzucając ku górze ręce. - Po prostu zgłupiał.<br />
- Za to twój chłopak w ogóle mnie nie słucha! - odbiłem piłeczkę wywracając przy tym oczami.<br />
- Słucham, tylko to co mówisz to bzdury!<br />
- Czemu do cholery mi nie wierzysz! - syknąłem w jego kierunku, gdyż powoli zaczynałem mieć dosyć tej bezsensownej wymiany zdań.<br />
- Bo wiem co się stało...<br />
- Ej.. ej chłopcy spokój! - krzyknęła Kate stając między nami, po czym patrząc to na jednego to na drugiego dodała już ciszej. - Uspokójcie się i powiedzcie, co się stało. Na spokojnie.<br />
Przymknąłem oczy próbując się uspokoić, po czym znowu je otworzyłem wlepiając wzrok pełen bólu w siostrę.<br />
- Widziałem ją - szepnąłem tak cicho, iż bałem się, że znowu będę musiał to powtarzać, bo nikt mnie nie usłyszał.<br />
- Kogo? - zapytała zdezorientowana, ale zaraz otworzyła szeroko oczy jakby właśnie połączyła ze sobą wszystkie fakty tworząc całość. - Jak to?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-xarqZw3wBtQ/V8xo7Ny6GzI/AAAAAAAAVxw/fCCF97spuIcJjJNqa1bYUX_F9LTDfAqtACLcB/s1600/emilyruddgif1_zpsdb7lkaqn.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-xarqZw3wBtQ/V8xo7Ny6GzI/AAAAAAAAVxw/fCCF97spuIcJjJNqa1bYUX_F9LTDfAqtACLcB/s1600/emilyruddgif1_zpsdb7lkaqn.gif" /></a></div>
- Stała w tłumie, patrzyła się na mnie z bólem. Kathrin ja ją widziałem, na prawdę, kiedy spojrzałem ponownie już jej nie było, ale jestem pewny, że to była ona - mówiłem, nie mogąc powstrzymać się od płaczliwego tonu, po prostu nie mogłem, w tej chwili chciałem tak bardzo przywalić sobie z pięści, by myśleć choć trochę racjonalnie, choć trochę by brzmieć przekonująco. Nie tylko chcąc przekonać ich, ale i też po części samego siebie, bo przecież to nie możliwe, żebym ją wiedział, kiedy wiem jaka jest inna rzeczywistość, ale w takim razie jak mogę nazwać, to co właśnie doświadczyłem?!<br />
- Nie słyszysz jak to irracjonalnie brzmi Kate? Proszę przemów mu do rozsądku, bo mnie zupełnie nie słucha. - Harry przerwał moje rozmyślenia, ściągając mnie z powrotem na ziemię.<br />
- Wiem co widziałem Hazz, proszę nie próbuj zrobić ze mnie wariata! - krzyknąłem rzucając kluczami od samochodu w ścianę za brunetem.<br />
- Nie próbuję! Sam sobie świetnie radzisz! - prychnął<br />
- Ona żyje! Widziałem ją!<br />
- Adrianne nie żyje Louis! Wszyscy widzieli jak umierała! Ludzie Sean'a ją zabili na naszych oczach do cholery! Nie widzę tu niczego co można by było kwestionować! - ryknął dociskając mnie do ściany, przez co z impetem uderzyłem głową w twardą powierzchnię. Syknąłem wypuszczając ze świstem powietrze, na co brunet od razu odskoczył ode mnie cofając się o kilka kroków. Widziałem w jego oczach wahanie i skruchę, ale nie byłem na niego zły, wiem, że zrobił to nieświadomie. Zmieszany wymamrotał ciche chaotyczne przeprosiny po czym w pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Wpatrywałem się w Harrego na wpół uchylonymi powiekami a w głowie nieprzyjemnie huczały jego słowa, które działały na mnie niczym sztylety lub kule z pistoletu przebijające moją pierś na wskroś. Próbowałem oddychać regularnie, lecz niezbyt mi to wychodziło, a z moich ust wychodził tylko urwany szybki świst, komponujący się z szybko bijącym sercem. To było nie normalne, wręcz chore.</div>
<div>
- Ronnie? - cichy głos Kate przywołał nas do normalności. Obróciłem głowę w kierunku wejścia do salonu gdzie stała, blada zupełnie jak ściana dziewczyna.</div>
<div>
- Ronnie dlaczego nie śpisz? - spytała szeptem podchodząc do niej powoli, lecz ta jakby nie reagowała na jej głos. Wzrok miała nieobecny, wlepiony w moją osobę, zupełnie jakby znajdowała się w jakiegoś rodzaju transie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-HchKKU43nB4/V8xk17zPB0I/AAAAAAAAVxg/wVXPwNf4si4P4cWMWGt_S-HtqCXG4FICgCLcB/s1600/tumblr_memf2rHpwQ1qg462ao2_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-HchKKU43nB4/V8xk17zPB0I/AAAAAAAAVxg/wVXPwNf4si4P4cWMWGt_S-HtqCXG4FICgCLcB/s1600/tumblr_memf2rHpwQ1qg462ao2_500.gif" /></a></div>
- Veronica? - odezwałem się spokojnie, gdyż wiedziałem, że przez ostatni tydzień inaczej z nią się nie dało, kiedy ktoś podnosił głos, ona automatycznie zwijała się w kulkę i stawała się nieobecna, a nawet wybiegała z pomieszczenia, nie zależnie jakiego.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Spojrzała na mnie lekko zamglonym wzrokiem i nagle chwyciła mnie za rękę. Tak jak robią to jakieś psycholki w horrorach. Wzdrygnąłem się na ten gest, ale nie odskoczyłem od niej.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Veronica patrzyła na mnie pustym wzorkiem, a jej blade usta były lekko rozchylone. Chciałem cokolwiek powiedzieć, lecz nic nie mogłem z siebie wydusić, zresztą i ona milczała.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Widziałeś Adrianne? - wypowiedziała to zdanie z niemałą trudnością i okropną chrypą, wcale się nie dziwię, gdybym też nie odzywał się od ponad tygodnia to mój głos też by tak wyglądał.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Kilka chwil po prostu stałem wpatrując się w nią. Nie miałem pojęcia czy powiedzieć tak czy nie. Twierdząca odpowiedź może dałaby jej choć trochę nadziei, światełko w tunelu, a jednocześnie złamało serce. A negatywna z kolei.. Sam nie wiem jakby na nią zareagowała, zapewne nie byłoby to dla niej dobre.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Widziałeś moją Addie? - ponowiła pytanie trochę mocniej niż wcześniej, ale też i bardziej obłąkanie. - Też ją widziałam Lou, nie musisz się wstydzić. Ona tu jest - potakiwała głową - Ona mnie pilnuje - znowu powtórzyła. - Jestem w końcu jej małą siostrzyczką. - mówiąc to cały czas ruszyła twierdząco głową, wyglądała przerażająco jakby opętało ją coś złego.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Co mogłem powiedzieć, zrobić w tej chwili? Brunetka sprawiała wrażenie chorej. Nie, nie na grypę czy jakąkolwiek inną chorobę, lecz na psychicznie chorą. Śmierć Adrianne tak bardzo skruszyła jej psychikę, wydaje mi się, że w porównaniu do niej ja nie straciłem zdrowego rozsądku i wiem co widziałem, że to była prawdziwa Ann. Cholera, sam nie wiem co mam myśleć. Zerknąłem niepewnie na moją siostrę.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ym Ronnie, Louis widział ją w śnie. - zaczęła ostrożnie szatynka podchodząc do nas powoli - okropny sen, krzyczał, myślał że to prawdziwy świat, ale wiemy wszyscy jaka jest prawda.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zacisnąłem usta i przytaknąłem mimo wszystko. Kathrin ma rację, nie powinienem jej robić nadziei, skoro Adrianne nie żyje.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- To prawda - dodałem, widząc zdezorientowany, wręcz obłąkany wzrok zielonookiej.</span><br />
Veronica pokręciła przecząco głową, a na jej twarzy wkradł się grymas.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ona żyje Lou i ty to wiesz. - uwierzyłbym jakieś pół godziny temu, bo sam tak twierdziłem, ale teraz? Nie za bardzo. - Poszła spać, ale się obudzi. Ann tylko odpoczywa. <br />Cholera, jej psychika naprawdę mocno ucierpiała i jeśli tej stan jest permanentny to nie wiem co możemy z nią zrobić. Nie damy rady jej pomóc, przynajmniej nie sami. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Skarbie, chodź się położyć. Odpoczniesz razem z nią - mruknęła słabo Kate kładąc dłonie na jej ramionach.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie mogę - znowu pokręciła głową - kazała mi być silną, skupioną. Nie mogę jej zawieść, bo będzie smutna. A jak nie lubię jak Addie jest smutna. Sam widziałeś jaki ma piękny uśmiech, musi się uśmiechać. - Mówiąc ostatnie zdanie patrzyła na mnie wywiercając spojrzeniem dziurę. Chwilę tak stała, jakby oczekiwała ode mnie jakiejś reakcji, więc tylko przytaknąłem, bo na nic innego mnie nie było stać.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Przynajmniej zaczęła mówić - wtrącił Styles, który do tej pory siedział cicho przypatrując się dziewczynie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Dobrze, dobrze, w porządku - westchnęła ciężko moja siostra. - Ale, żeby być skupioną musisz mieć siłę, prawda? Najlepiej jak coś zjesz. - Potarła tak delikatnie jej ramiona, jakby od mocniejszego dotyku miały pęknąć. Choć patrząc na to, jak szczupła, a raczej wychudzona była - to wcale nie było takie niemożliwe. - - I jak się porządnie wyśpisz.</span><br />
W pomieszczeniu znowu zapadła cisza, Veronica chyba stwierdziła że za dużo już dziś powiedziała, a reszta po prostu nie wiedziała co dodać.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ronnie! - usłyszeliśmy w pewnym momencie tuż za naszymi plecami a zaraz po tym wleciał na korytarz przestraszony, zaspany Iwin.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Brunetka od razu zwróciła się w jego stronę, lecz nie odezwała ani słowem. Po prostu stała w bezruchu wpatrując się w Ashtona, którego po zobaczeniu jej wypełniła ulga. Cieszyłem się, że tak się o nią martwi, dba o nią, ale jednocześnie.. Po prostu się bałem. Ze względu na to, że Veronica znajduje się w stanie w jakim się znajduje i to może ponownie zaważyć na późniejszym </span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">zachowaniu Irwina, gdy ona odejdzie co tak czy inaczej się stanie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jezu Ronnie, nie strasz mnie tak! - warknął gardłowo, ale można było też i usłyszeć ulgę w jego głosie, lecz Veronica nie rozróżniła tego. Od razu zadrżała i szloch opuścił jej usta.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Chłopak zacisnął usta widząc jej reakcję i ostrożnie podszedł do cofającej się powoli brunetki. Jego twarz wygiął wyraźny grymas. Gdy udało mu się do niej zbliżyć bardzo delikatnie objął ją ramionami i przytulił.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Przepraszam, nie chciałem - szepnął cicho w jej włosy. Wyglądało to tak cholernie nie realistycznie, dla niektórych oczywiście, bo przecież Ashton i taki czuły chłopak? Jakby ktoś go znał po śmierci jego siostry to by zaczął się śmiać, ale to był normalny widok dla nas - dla tych co po prostu byli z nim od początku, zanim zamknął się pod powłoką psychola. </span>Stali tak dobre kilka minut w zupełnej ciszy, a nasza trójka wpatrywała się w nich bez żadnego słowa, jakbyśmy się bali, że zburzymy to coś, tą atmosferę i wszystko się tak po prostu posypie w mgnieniu oka.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zabierz ją do pokoju, Ash. Powinna iść spać - wymamrotała cicho Kathrin z troską patrząc na tą dwójkę - Wszyscy powinniśmy się położyć - dodała patrząc już tylko i wyłącznie na mnie. Wiedziałem, że ta cała sytuacja jest przeze mnie, przez moje głupie uparcie, ale ja na prawdę myślałem, że ona tam była, że stała tam. Jakby chciała mi przekazać ważną wiadomość. Albo, po prostu zbyt często ostatnio zajmowała wszystkie moje myśli.</span>Westchnąłem ciężko przytakując ledwie widocznie głową i skierowałem się leniwym krokiem do swojego pokoju. Wymamrotałem po drodze ciche "dobranoc". Zamykając drzwi za sobą rozebrałem się jak zawsze do bokserek i rzuciłem na łóżko. Podłożyłem ręce pod głowę i przez moment patrzyłem się w sufit, a tak na dobrą sprawę w ciemność. Wariowałem, po prostu wariowałem i dopiero teraz zauważyłem, że tak jest. Ile bym dał, żeby stać w miejscu w którym wtedy ona stała, przyjąć przeznaczony jej pocisk i być martwy zamiast jej. Moja śmierć nie zmieniłaby nic, Kate miałaby Harry'ego i Caleb'a no i resztę rodziny. Poradzili by sobie beze mnie, ale jej zniknięcie zrujnowało życie Veronici. Jedna osoba a tyle namieszała. Boże.<br />
- Musisz się przespać stary - mruknąłem do siebie łapiąc za końcówki włosów i ciągnąc za nie dosyć mocno.<br />Przekręciłem się na bok wlepiając wzrok w ścianę. Chwilę wpatrywałem się w nią oczyszczając umysł z wszelkich myśli, by spokojnie móc zasnąć nie zaprzątając sobie nimi głowy. Po kilku dobrych minutach, które wydawały się trwać wieczność zamknąłem na dobre oczy powoli zapadając w sen. Wydawało mi się że minęło zaledwie pięć może dziesięć a już w głowie słyszałem melodię. Przed oczami miałem dłonie, palce spokojnie opadające na białe oraz czarne klawisze. Z echem w moim umyśle rozbrzmiewała doskonale znana mi muzyka. To była jej cholerna piosenka. Nie mogłem jej nie rozpoznać, kiedy aż tydzień poświęciłem na szukaniu. Momentalnie otworzyłem oczy, kiedy melodia urwała się. Wiedziałem, że to był tylko sen i prawdopodobnie nie będę za chwilę nic pamiętał, więc czym prędzej zeskoczyłem z łóżka i podszedłem do pianina. Usiadłem przy nim, po czym kompletnie na oślep próbowałem odtworzyć melodię, która odbijała się nadal echem w mojej świadomości.<br />
<br />
___________________________<br />
<b>Kochani! Mamy rozdział! Jupi!</b><br />
<b>Znowu trochę go nie było. Uwierzcie mi próbujemy z całych sił to przyśpieszyć. </b><br />
<b>No ale nie za dobrze nam to zawsze wychodzi. Ale jest to najważniejsze prawda?</b><br />
<b>Wiele z was mówi, że Ann żyje, kurde sama bym tak chciała ludziska, chciałabym mieć nadzieję, że ona serio żyje, ale przecież byliśmy świadkami jej zabicia. ;(</b><br />
<b>Co uważacie o tym rozdziale? Kłótnia Hazzy i Tommo dosyć poważna nie? I Ronnie zachowująca się niczym psycholka no i kochany Ash. Kurde Smr wywraca się do góry nogami. Jejku! Co będzie następne? xD</b><br />
<b>No nic, dziękuję za wyświetlenia, za każdy komentarz, niezwykle miłe i motywujące. Kochamy was mordeczki :* </b><br />
<b>Także nie będę przedłużać. Komentujcie, udostępniajcie, tweetujcie pod hasztagiem <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF</span></b><br />
<b>do kolejnego :*</b><br />
<b>Buziaki :* A.</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">No hej, cześć i siema! </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wreszcie jest rozdział, wohoo!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">[Z góry przepraszam, iż powiedziałam, że pojawi się on w zeszłym tygodniu, a nie było go. Nie udało nam się to niestety].</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">No ale jest, to się liczy, prawda?</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ale Addie ma rację, SMR wywraca się do góry nogami, co tu sie w ogóle dzieje xD</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span style="color: lime; font-size: large;">W ogóle powiedzcie nam, co myślicie ogólnie o postaci Veronici? </span></span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Jednej z czytelniczek w ogóle sie ona nie podoba, nie wiemy tylko dlaczego :O</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">No dobra, to chyba tyle ode mnie. Dziękujemy pięknie za motywację i taką masę wyświetleń, to niesamowite!</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Do następnego, skarby ;*</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">W.</span></b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">CZYTASZ = PROSZĘ SKOMENTUJ! :*</span></b></div>
<br /></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-10261875031996373212016-08-10T14:23:00.005+02:002016-08-10T14:23:40.824+02:00Rozdział 47 cz.1<b><span style="font-size: large;">Perspektywa Louis'a </span></b><br /><br /><br />Mając czoło przyłożone do szachownicy ułożonej z gładkich klawiszy; białych oraz czarnych, znużony wciskałem w kółko ten sam przycisk. Jaki był mój cel poprzez robienie tego? Cóż, próbowałem jakoś przypomnieć sobie melodię, która ugrzęzła mi w podświadomości tak głęboko i daleko, że pomimo, że już tydzień minął od jej śmierci ja nadal nie mogłem wydobyć. Dokładnie, tyle już siedzę nad tym walonym fortepianem, którego jakimś cudem wnieśliśmy do mojego pokoju, po tym jak Ronnie wybuchła płaczem, błagając, by zabrać je z salonu. Sam odczuwałem ból patrząc na nie. Wiedząc, że siedziała tak jak ja teraz, że grała na nim pochłonięta tylko i wyłącznie muzyką. To mnie zabijało i było możliwie najgorszym uczuciem w moim życiu. Odczucie pustki tak głębokie, tak nie pojęte. Nawet po zabójstwie moich rodziców nie czułem się tak okropnie.Przymknąłem znowu oczy z bezsilności. Nie dawałem rady. Zawsze, gdy zamykałem oczy czy spałem widziałem ją upadającą na beton, pasma krwi, ale również uśmiech, kiedy umierając patrzyła na bezpieczną siostrę. Zabijał mnie ten widok. Zabijał mnie brak jej. Warknąłem przeciągle odrywając palca od gnębionego klawisza i zwijając dłoń w pięść upuściłem ją z impetem, uderzając wszystkie przyciski na raz, przez co w pokoju rozbrzmiały dźwięki nieprzyjemne dla ucha. Miałem już dość. Kate co chwila przychodziła, chcąc ze mną porozmawiać, ale ja zawsze zbywałem ją w ten sam sposób, więc często to ona mówiła za mnie, próbując w ten sposób chyba odciągnąć moje myśli od Ann. Nie potrzebowałem psychologa, potrzebowałem zemsty, krwawej jak nigdy dotąd zemsty. Nie chciałem się powstrzymywać i wcale bym tego nie robił gdybym spotkał chuja, który pociągnął za spust oraz samego Sean'a.Należało im się za całe to popieprzone bagno, w które teraz wpędzili Veronice. Od tygodnia, po tym jak próbowała się zabić przestała kontaktować z rzeczywistością. Z tego co mówi Kate, to nie jest z nią najlepiej. Cały czas siedzi na łóżku Irwina - bo chłopak po jej próbie samobójczej postanowił, że nie odstąpi jej na krok, gdyż nie chciał ryzykować - i nie odzywa się nawet słowem. Chociaż podobno nie jest już tak jak na początku, że w ogóle nie reagowała na nic. Teraz już przynajmniej odpowiadała, zwracała uwagę na niektóre rzeczy. Kate mówiła również, że nie chciała jeść. Wszyscy starali się jak mogli, by chociaż zjadła jedną kromkę, jeden kęs, ale na próżno. Nie jadła praktycznie nic, co mnie, jak i wszystkich martwiło. Jeśli dalej tak pójdzie zagłodzi się na cholerną śmierć. Chociaż mam nadzieję, że Irwin do tego nie dopuści już, bo odejście Adrianne dotknęło również jego i z pewnością nie pozwoli odejść jej siostrze. Zwłaszcza kiedy znaczy ona dla niego, z tego co widzę, całkiem sporo. Nie da się nie zauważyć, że dzięki niej Ashton zmienia się tak właściwie na dobre, co jest, można powiedzieć przełomem. Nie mam pojęcia co ma w sobie ta dziewczyna i czym różni się od innych, ale chłopak najwyraźniej to coś zauważył.Mimowolny, nieznaczny uśmiech wpłynął na moje usta na samą myśl, że nasz stary dobry Ash wróci dzięki, tylko i wyłącznie tej niskiej brunetce o wyraziście zielonych oczach, które od czasu do czasu nawet przy nim były wesołe. Próbując odciągnąć myśli od rzeczywistości znowu zacząłem poruszać opuszkami palców po klawiszach, ale nadal nie mogłem odblokować wspomnienia, kiedy dziewczyna zagrała mi swoją piosenkę. Miała co prawda napisany tekst w swoim pamiętniku. Nawet więcej kiedy mi to śpiewała, ale nic poza nim nie zostawiła. Żadnych nut, żadnych wskazówek, jakby pozostawiła to celowo. Pokręciłem z nikłym rozbawieniem głową, kiedy przez mój umysł przeszła myśl, że nawet zza grobu chciała mi dopiec, lecz zaraz zrzedła mi mina przypominając sobie, że nawet nie została pochowana, że nawet nie wiadomo co zrobiono z jej ciałem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/--p2KZYxUPeg/V6pEB-iAqkI/AAAAAAAAUzo/KCHlQhjO-QwBS6MMcLvO-GkV0xeqV6MhQCLcB/s1600/alouis.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/--p2KZYxUPeg/V6pEB-iAqkI/AAAAAAAAUzo/KCHlQhjO-QwBS6MMcLvO-GkV0xeqV6MhQCLcB/s400/alouis.jpg" width="287" /></a></div>
Boże, jak to wszystko jest pochrzanione. Czemu tak wiele trzeba w życiu poświęcić? Ludzkie życie za inną duszę. Miłość, poświęcenie i rodzina, to powinny być wartości. Nie żadna władza czy kasa. Już od dziecka mama mi to wpajała i podążałem przez życie kierując się nimi, ale dopiero teraz w pełni zrozumiałem ich prawdziwy sens i zobaczyłem osobę, która w pełni nimi żyła. Wiedziałem, że prawdopodobnie została brutalnie potraktowana przez kogoś, ale mimo iż swoim zachowaniem próbowała wszystkich od siebie odsunąć to nie porzuciła miłości do swojej siostry. Była niezwykle odważna i czytając raz za raz wersy jej piosenki wiedziałem, że coś w jej postawie się zmieniało, że chciała się otworzyć, ale broniła się przed tym uczuciem. Broniła się przed samą sobą. Wiedziałem też że planowała oddać życie za siostrę już wcześniej. Zadecydowała pewnie o tym kiedy porwali Ronnie żądając wymiany. Sam fakt, że zostawiła pamiętnik w moim pokoju świadczyć musiał o czymś, tylko nie wiem co chciała mi przez niego powiedzieć. Przez kilka pierwszych dni nie widziałem w tym nic, na przemian decydowałem się i rezygnowałem z dokończenia jej dzieła, aż w końcu potok słów sam ze mnie wypłynął. Dopisałem wszystko to co chciałem dopisać, lecz nie miałem melodii, by w pełni dokończyć dzieło.<br />Ponownie spojrzałem na zeszyt leżący przede mną, omiotłem spojrzeniem litery w nadziei, że wpadnie mi coś do głowy, ale kogo ja oszukiwałem, robię to od kilku dni i nie przynosi to żadnego efektu, więc czemu miałoby tym razem pomóc.<br />- Jesteś żałosny Lou - syknąłem na siebie, po czym wstałem gwałtownie od instrumentu przewracając przy tym stołek. <br />- Kto cię tak brutalnie okłamuje? - Usłyszałem za sobą. Przestraszony odwróciłem się momentalnie w stronę intruza i dostrzegłem dobrze znaną mi postać, ale nie odpowiedziałem nic, nie widziałem w tym celu. Zadawałem sobie tylko pytanie ile tu stał oraz jak wszedł do pokoju skoro zamknąłem go na klucz? A może jednak nie zamknąłem? - Były otwarte jeśli nad tym się zastanawiasz - uśmiechnął się widząc moje zdziwienie.<br />
No tak, potrafił rozczytać mnie podobnie jak moja siostra. Nie dziwne skoro razem się wychowaliśmy. Skinąłem tylko głową. Dopiero wtedy brunet rozejrzał się dookoła i krzywiąc się lekko, zatrzymał spojrzenie ponownie na mojej osobie.<br />- Tornado tędy przeszło? Stary tu jest większy syf niż wtedy jak Ver rozwaliła cały pokój Kate. - Wzruszyłem ramionami sam rzucając okiem na pomieszczenie. Rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Ubrania były porozrzucane po podłodze, tak samo jak zgniecione i porwane kartki papieru. Odłamki szkła po lustrze w łazience również znajdowały się na ziemi, tworząc ścieżkę do pokoju obok. Szklane ozdoby, które Kate ustawiła w moim pokoju także się na niej znajdowały, tyle tylko, że przy ścianie, na której je roztrzaskałem. <br />- Rzeczywiście jest gorzej - przytaknąłem pierwszy raz zabierając głos. Nawet brudne talerze po posiłku były ustawione przy drzwiach do pokoju. Boże, ostatni raz taki syf był u mnie jak miałem 16 lat i mama się na mnie wkurzała.- Dobra, stary trzeba to ogarnąć, ale najpierw choć na obiad. Może warto coś zjeść, wyglądasz jak kawał gówna - zażartował, lecz mi nie było do śmiechu. <br />- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że tak się czuję, przyjacielu - odparłem ponuro ruszając w stronę wyjścia.<br />- A może byś się tak ubrał? - zakpił pokazując na mnie palcem, więc przystanąłem i spojrzałem w dół. <br />Sam miałem ochotę się roześmiać, gdyż miałem tylko gacie na sobie. Nic więcej. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Byłem aż tak zagłębiony we własnym umyśle, że nie zwróciłem na to uwagi. Bez pośpiechu wciągnąłem na biodra przetarte na jednym kolanie dresy i pierwszą lepszą koszulkę z długimi rękawami, które podwinąłem do łokci. Wyminąłem Stylesa, czując jak klepie mnie pokrzepiająco po plecach. Posłałem mu wdzięczny uśmiech i zszedłem na bosaka do kuchni. Gdy pojawiłem się w drzwiach momentalnie wszystkie spojrzenia wylądowały na mnie, a w pomieszczeniu zapanowała cisza, mimo iż przed moim wejściem również nie było jakoś głośno.<br />- Cześć - posłałem przyjaciołom wymuszony uśmiech i zająłem wolne miejsce przy stole.<br />
Gotujący obiad Liam razem z Caroline zerknęli na mnie przez ramię i także uśmiechnęli się jakby pocieszająco. Chyba wszyscy wiedzą, a raczej domyślają się jak uderzyło we mnie zdarzenie z minionego tygodnia. Po chwili przed moim nosem wylądował talerz pełen spaghetti. Przyznam, pachniało wyśmienicie, ale z racji mojego braku apetytu na mojej twarzy pojawił się nieznaczny grymas. Nie chciałem zachowywać się jednak jak rozwydrzony bachor, musiałem się z tym wszystkim uporać. Zabrałem się więc za jedzenie usilnie wkładając je w siebie. Mój wzrok cały czas utkwiony był w talerzu, a mimo to wiedziałem, że wszyscy zerkają na mnie co jakiś czas. Przetarłem przemęczoną twarz dłonią i wstałem od stołu, gdy skończyłem posiłek. Włożyłem brudne naczynie do zlewu, a gdy już chciałem je pozmywać Caroline pojawiła się obok mnie i złapała za ramię. Spojrzałem na nią kątem oka pytająco. <br />- Odpuść, ja to zrobię - uśmiechnęła się krzywo i kiwnęła głową w stronę mojej siostry, zapewne oczekując ode mnie, że z nią porozmawiam. Kiedyś na pewno będę musiał to zrobić, ale nie wiem czy na razie mam o czym rozmawiać. Odwróciłem się od Caro i z zamiarem opuszczenia kuchni skierowałem się do wyjścia na dwór.<br />- Tommo - usłyszałem za sobą jej głos, ale nie odwróciłem się ani nie zatrzymałem. Jedyne co zrobiłem to skinąłem głową, by poszła za mną. Nie chciałem mieć widowni, wiedziałem, że się martwili o mnie, ale nie chciałem im pokazywać tego jak naprawdę ze mną jest. Kiedy moja bosa stopa dotknęła zieleni przeszedłem jeszcze parę kroków aż w końcu usiadłem po turecku na trawie, a zaraz koło mnie po jednej stronie usiadła siostra, a po drugiej Harry - co mnie wcale nie zdziwiło. Chwilę tak siedzieliśmy w zupełnej ciszy, można było tylko usłyszeć śpiewy ptaków gdzieś w oddali, oraz szum wody w oczku wodnym kilka metrów dalej. Ja nie zbyt kwapiłem do rozmowy, a oni po prostu próbowali w jak najdelikatniejszy sposób ubrać myśli w słowa.- Kate uważa, że musisz wyjść gdzieś w końcu z domu - wystrzelił nagle Hazz patrząc to na mnie to na swoją ukochaną.<br />
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-0Y7t9v0--tQ/V6ouYyA9nbI/AAAAAAAAUzI/-dGZBAfSEQUxxvgvK72WleKqv727l-sUgCLcB/s1600/5849197661_75e7404bc1_z.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-0Y7t9v0--tQ/V6ouYyA9nbI/AAAAAAAAUzI/-dGZBAfSEQUxxvgvK72WleKqv727l-sUgCLcB/s1600/5849197661_75e7404bc1_z.jpg" /></a></div>
<br />
- Tak.. Tak właśnie uważam - przytaknęła zaraz dodając - pomyślałam, że możecie pójść na strzelnice czy no na wyścigi... <br />- Ale ja się z nią nie zgodziłem - przerwał jej karcąc ją wzrokiem - Po dłuższej kłótni zgodziła się ze mną, że potrzeba ci najpierw porządnej przejażdżki, a potem imprezy. <br />Kathrin westchnęła cicho, ale skinęła głową na słowa Stylesa. Patrzyłem raz na chłopaka, raz na moją siostrę.<br />- Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknąłem niepewnie. Być może i przejażdżka choć na chwilę odciągnie moje myśli od Adrianne, ale... impreza? Wątpię, by to mogło jakkolwiek mi pomóc w zapomnieniu. Już widzę siebie na niej; siedzącego samotnie, pijącego drinka, podczas gdy tłum ludzi tańczy, a ja zagłębiam się w swoim umyśle wygrzebując na wierzch bolesne myśli i wspomnienia. <br />- Louis, potrzebna ci jakaś odskocznia od tego wszystkiego, jesteś przemęczony - odparł Styles. Wciąż mnie to mimo wszystko nie przekonywało. <br />- Jazda jest w porządku, nad imprezą się zastanowię - mruknąłem niewyraźnie i wstałem powoli z ziemi. Poczułem po chwili drobną dłoń na ramieniu. Odwróciłem głowę zerkając na zmartwioną Kate. - Dam sobie radę, spokojnie, Katy - wymusiłem krzywy uśmiech i skierowałem się z powrotem do środka. <br />Idąc bezszelestnie do swojego pokoju usłyszałem błagalny głos Irwina. Zmarszczyłem brwi i stanąłem w drzwiach pokoju blondyna uchylając je lekko. Chłopak siedział zgarbiony z talerzem spaghetti na kolanach i nawiniętym na widelec makaronem, którym próbował nakarmić skuloną przy ścianie dziewczynę. Ashton zerknął na mnie kątem oka i westchnął ciężko.<br />- Veronica, proszę, zjedz coś - wymamrotał trzymając wolną dłoń na jej kolanie i głaszcząc je kciukiem.<br />Oczywiście nie doczekał się żadnej reakcji, nawet na niego nie patrzyła, a jej wzrok utkwiony był w ścianę za nim. Nie sądziłem, że serio jest z nią tak źle jak mówiła Kate, ale rzeczywiście dziewczyna była w opłakanym stanie. Bluzka, którą miała na sobie wisiała na niej jak na wieszaku, albo i nawet gorzej. Czy to możliwe, że w jeden tydzień aż tak schudła? Jeszcze jak tak dalej pójdzie to serio się wygłodzi na śmierć. Od razu niesamowity ból przeszył moje ciało. Poczułem się okropnie z tą świadomością, że ja zachowywałem się jak, ktoś kto stracił kogoś ważnego, gdzie prawda była zupełnie inna. Moja zaduma, moja żałoba jest niczym w porównaniu z Ver, która straciła cały swój świat, swój powód do istnienia. Nic nie mogło się z tym równać, a ja doszedłem do tego dopiero teraz patrząc na dziewczynę. <br />- Ronnie proszę Cię chociaż jeden widelec, przecież ty się zagłodzisz... - Znowu przez ciszę przebił się błagalny szept Irwina.<br />Westchnąłem ciężko, kiedy i tym razem mu się nie udało. Dodatkowo brunetka pokręciła głową patrząc na blondyna, jednak nie odezwała się ani słowem. Niepewnym chwiejnym krokiem podszedłem do łóżka, obok którego uklęknąłem na jedno kolano i położyłem dłoń na szczupłym, a raczej wychudzonym ramieniu Veronici. Ta zerknęła na mnie kątem oka. Jej wzrok nie był już tak pusty, jak wtedy gdy patrzyła na Ashtona. Przepełniał go ból, cierpienie, strata, tęsknota... Dosłownie miliard negatywnych emocji naraz. Nie widziałem w jej mocno zielonych tęczówkach ani grama szczęścia. Brakowało tylko, by leciały z nich łzy. <br /><br />- Wiesz, że to nic nie pomoże, nie zwróci ci jej. Zastanów się czy byłaby szczęśliwa widząc cię w tym stanie, czy byłaby uśmiechnięta widząc jak się wyniszczasz. Chciałaby tego? - szepnąłem patrząc prosto w jej smutne oczy, które się zaszkliły od moich słów, a twarz wygiął nieszczęsny grymas. Pokręciła głową ledwie widocznie i wzięła głęboki wdech powoli wypuszczając powietrze z płuc, po czym otworzyła delikatnie wargi biorąc do ust nawinięty makaron na widelec. Uśmiechnąłem się do niej smutno kiwając przy tym głową. Widziałem też jak Ash zdziwiony otwiera szeroko oczy, ale zaraz oprzytomniając sięgnął po kolejną porcję i ponownie wysunął w stronę dziewczyny. Wpychała w siebie na siłę, było to widać gołym okiem, no ale co poradzić, musiała coś jeść. Wstając poklepałem Irwina po plecach szepcząc ledwie słyszalnie "nie ma za co" i wiedząc, iż już nie jestem potrzebny poszedłem do siebie przygotować się na wieczór, ale też i posprzątać ten syf w pokoju.<br />Kiedy wczołgałem się po schodach zauważyłem, że drzwi od mojej sypialni są otworzone, a z nich dobiega ciche podśpiewywanie. Ze zdumieniem przystanąłem opierając się o framugę. W środku tak jak przypuszczałem krzątała się moja kochana siostra sprzątając rzeczy porozrzucane po pokoju. Wiem, że nie powinienem stać tak bezczynnie łępiąc się na nią, ale była taka szczęśliwa, mogąc się czymś zająć, więc jak ten palant stałem przyglądając się jej. W pewnym momencie przystanęła kiedy dotarła do fortepianu, na którym pozostawiłem otwarty pamiętnik Ann. Kate subtelnie wzięła go do ręki czytając wersy na otwartej stronie. Widziałem jak z każdą mijającą chwilą łzy zbierają się w jej oczach, zaś jej dłonie zaczynają drżeć. Odwróciłem głowę wbijając wzrok we framugę drzwi obok mnie, lecz doskonale mogłem usłyszeć jak cicho pociąga nosem i przekłada kolejną kartkę. Opuściłem powieki, a głęboki wdech wypełnił moje płuca, by po chwili powoli cicho je opuścić. Nienawidziłem patrzeć na moją siostrę w tym stanie, to był jeden z najgorszych widoków jakich mogłem doświadczyć. Płacz kogoś, na kim ci cholernie zależy i ten bolesny uścisk na sercu, kiedy łzy lecą po jej policzkach. Chrząknąłem cicho, przenosząc smutne spojrzenie na brunetkę, która jak widać nie spodziewała się nikogo w tym momencie. Pośpiesznie odłożyła notes na miejsce i wytarła dłońmi oczy. Kathrin podniosła głowę, patrząc na mnie zaszklonymi oczami. Mimowolnie posłałem jej słaby uśmiech i stawiając kilka kroków w przód stanąłem obok niej. Brunetka niemal od razu objęła mnie szczupłymi ramionami i przylgnęła do mojego torsu. Zrobiłem to samo, głaszcząc ją uspokajająco po włosach.<br />- O kim jest ten tekst? - szepnęła ledwie słyszalnie. Dopiero po chwili zorientowałem się o co mnie zapytała. Zerknąłem na nią, po czym po prostu pokręciłem głową wzdychając. Znała odpowiedź na to pytanie bardzo dobrze, ale chyba nie dopuszczała do siebie tej myśli.<br />- To jest piękne Loueh - pociągnęła nosem. <br />- To tylko tekst, Katy - westchnąłem. - Tylko tekst bez melodii, której nie mogę sobie przypomnieć - wyznałem głaszcząc dleikatnie jej policzek, by zetrzeć mokre stróżki po łzach. <br />- Na pewno sobie w końcu przypomnisz, a wtedy to będzie najpiękniejsza piosenka na świecie - uśmiechnęła się smutno, po czym dodała nieco ciszej załamanym głosem - szkoda tylko, że jedno z was nawet nie będzie miało okazji, by ją zaśpiewać. <br />Staliśmy tak dosyć długo. Ona wtulona we mnie, ja po prostu z zamkniętymi oczami nucąc coś, by ją uspokoić, ale nie dawało to najmniejszego efektu. Z każdą chwilą moja koszulka robiła się coraz bardziej mokra, ale mi to nie przeszkadzało. Nadal stojąc w miejscu głaskałem jej plecy z policzkiem wtulonym w jej włosy.12:38- Nie płacz, skarbie. Wszystko będzie... w porządku. - Odsunąłem ją delikatnie od siebie i posłałem jej ledwie widoczny, wymuszony uśmiech, który miał sprawić, by choć odrobinę uwierzyła w moje słowa. Jednak tak naprawdę sam w nie nie wierzyłem. Doskonale wiedziałem tak jak ona, że nic już nie będzie tak jak przedtem. <br />- Damy sobie jakoś radę - zapewniłem ją ponownie. <br />Brunetka chwilę wpatrywała się w moje oczy jakby chciała wyczytać z nich czy aby na pewno wiem co właśnie wychodzi z moich ust. Byłem tego świadom, lecz te słowa nie miały najmniejszego sensu. Przytaknęła niepewnie i ostatni raz przytuliła mnie mocno nim wyszła zostawiając mnie samego w pokoju. Westchnąłem bezradnie przecierając zmęczoną twarz dłońmi. Naprawdę potrzebowałem oderwać się od tego wszystkiego choć na chwilę, zapomnieć na parę minut i po prostu poczuć jakby nic się nie stało, jakby wszystko było... Dobrze. Nie wiem czy to w ogóle możliwe, bym mógł się tak poczuć, lecz warto próbować, bo jeśli dalej tak pójdzie to skończę jak Veronica, która jest dosłownie wrakiem człowieka. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-arB7mWLi3IE/V6scSlMi_WI/AAAAAAAAUz8/PC5V3mFZZwM8winkuv6k2Tc_feev5PLqACLcB/s1600/tumblr_n3lygym8ST1rpr239o1_r1_500%2B%25281%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-arB7mWLi3IE/V6scSlMi_WI/AAAAAAAAUz8/PC5V3mFZZwM8winkuv6k2Tc_feev5PLqACLcB/s1600/tumblr_n3lygym8ST1rpr239o1_r1_500%2B%25281%2529.gif" /></a></div>
<br />Przebrałem się w bardziej wyjściowe rzeczy, ujarzmiłem swoje lekko przetłuszczone włosy i zszedłem na parter, gdzie czekał już na mnie Styles opierając się o framugę drzwi garażowych.<br />Wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem, prawdopodobnie chcąc upewnić się czy aby na pewno jestem w stanie i chcę tam jechać. Ledwie widocznie skinąłem głową, po czym wsiadłem do samochodu. Niespiesznie wyjechałem na, o dziwo, pustą ulicę. <br /><br /></div>
<br /><br /><div style="text-align: center;">
~~*~~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />Droga do klubu nie była taka zła, zajechaliśmy jeszcze na tor gdzie oczywiście wygrałem z Hazzą i naszym kumplem Tomem. Nie twierdzę, że się w ogóle nie starali, bo robili to aż nad to. Zawsze byli pogodzeni, że dadzą dupy, ale tym razem wiedzieli, iż muszą się postarać, bo potrzeba mi ostrej rywalizacji. A teraz zaledwie godzinę później już siedziałem w loży po dwunastym shocie a muzyka dosłownie rozrywała mi bębenki. Nie musieliśmy też się kłopotać z wychodzeniem na szluga, gdyż wszyscy dosłownie palili tam gdzie stali, nawet jakieś laski tańczyły z fajkami w ryjach, więc jak kto wolał.- Cześć przystojniaku - usłyszałem koło swojego ucha jakiś bełkotliwy głos. Odwróciłem głowę w tamtym kierunku i można powiedzieć, że od razu tego pożałowałem. Miała więcej lakieru na włosach niż moje auto. Tapetę chyba nakładała szpachlą, a ubrana była jak po prostu dziwka, która właśnie wyszła z burdelu. Nie chciałem tak zareagować, nawet nie chciałem jej w myślach obrażać, ale obrzydzały mnie takie laski. <br />- Wybacz, ale jestem zajęty - odparłem niechętnie lustrując jej sztuczną twarz wzrokiem. <br />- Oh, daj spokój, kochanie. To tylko niewinna zabawa - uśmiechnęła się szeroko ukazując perfekcyjnie proste i białe zęby.Pokręciłem głową odwracając przy okazji spojrzenie od niej. Nie chciałem i nie miałem ochoty myśleć o żadnej dziewczynie. Jeszcze nie. Wziąłem do ręki kieliszek wypełniony po brzegi czystą wódką i wlałem w siebie całą jego zawartość ignorując ponowne pieczenie w gardle. Brązowooka przejechała powoli palcem po moim torsie przygryzając pomalowaną na bordowo wargę. Moją twarz wykrzywił grymas. Chwyciłem ją lekko za nadgarstek odsuwając od siebie jej idealnie wypielęgnowaną rękę. <br />- Spadaj, maleńka. Ten przystojniak jest mój. - Usłyszałem głos tuż obok siebie, a zaraz po tych słowach miejsce obok mnie lekko się zapadło, a czyjaś dłoń wylądowała na moim kolanie. Zerknąłem na nią i miałem ochotę się roześmiać widząc zniesmaczoną minę blondyny na widok Stylesa. <br />- Pieprzone geje - mruknęła i momentalnie wstała z kanapy prawdopodobnie idąc na dalsze łowy. <br />- Nie ma sprawy, kochanie - zaszczebiotał Hazza, na co dostał łokciem między żebra, ale zaraz oboje śmialiśmy się donośnie. Kochałem go za to naprawdę, był już naszą rodziną w momencie jak zamieszkał wtedy z nami i byłby nawet gdyby nie chodził z moją siostrą.- Chodź do baru - poleciłem pokazując na puste kieliszki przed nami. Ten tylko skinął głową i wstając z kanapy ruszył wraz ze mną w stronę wskazaną przeze mnie. Kiedy stanęliśmy i zamówiliśmy kolejne szoty u barmana rozejrzałem się dokładnie po lokalu. Przemierzałem wzrokiem przez spocone sylwetki tańczących, schlanych typów i lasek rozmawiających blisko kibli i nie wiedząc kiedy mój wzrok znalazł osobę, której od dawna wie widziałem teraz tylko pytanie czy mój mózg nie płata mi figli i nie zaczynam mieć zwidów przez nawał emocji i alkoholu płynącego w moim organizmie.<div>
<br /><div>
<div style="text-align: left;">
_____________________________________________<br />
<div style="text-align: left;">
KOOOOCCCHHHHANI!</div>
<div style="text-align: left;">
Mamy rozdział, po ciężkich zmaganiach, ale jest! Jak wam się podoba?</div>
<div style="text-align: left;">
Piszcie śmiało, kogo zobaczył Lou? Jak myślicie?</div>
<div style="text-align: left;">
Wg wbiliście 30 tys wyświetleń i jeszcze te 6 komentarzy pod rozdziałem rany ludziska dziękujemy :* Kochamy was bardzo i nawet nie wiecie jak bardzo</div>
<div style="text-align: left;">
Kolejny mam nadzieję, że się pojawi w miarę szybko, chociaż nie wiem, bo ja pracuję i jeszcze telefon mi się zepsuł, więc he he nie mam na czym pisać wg. Gosz no ja bez telefonu to jak bez rąk ;-;</div>
<div style="text-align: left;">
No dobra powiedzcie jeszcze jak tam u was? Ostatnie 3 tyg wolnego? Jakieś palny? Bo ja załamana jestem tym że tak mało zostało i do szkoły ;(</div>
<div style="text-align: left;">
Do dobra, pytajcie bohaterów, komentujcie, przekazujcie, polecajcie i tweetujcie, bo na twitterze się nic nie dzieje, moi drodzy! >> <b><span style="color: red; font-size: x-large;">#ShowMeRealityFF </span></b><< tweetujcie niech więcej osób się o nas dowie :* Lov ya all</div>
<div style="text-align: left;">
Buziaki:* A.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Dzień doberek albo dobry wieczór, kochani moi. </div>
<div style="text-align: left;">
Wiemy, znowu się spóźniłyśmy z rozdziałem. Problem w tym, że mamy mało czasu na pisanie, a nie mamy prawie nic napisanego na zapas, co dla nas jest dosyć niekomfortową sytuacją. Przynajmniej dla mnie, nie cierpię pisać na bieżąco, to jednak jest trochę taki stres. No ale dobra, nie nudzę nie marudzę.</div>
<div style="text-align: left;">
Ten rozdział, a raczej ta część to taka przejściowa, w drugiej będzie więcej akcji.</div>
<div style="text-align: left;">
"A kiedy druga część?", no cóż mamy trochę napisane już, więc postaramy się być punktualnie. Także prosimy komentujcie kochani, to naprawdę dużo, a motywacja.</div>
<div style="text-align: left;">
Przy okazji tweetujcie! :D <b><span style="color: red; font-size: x-large;">#ShowMeRealityFF</span></b></div>
<div style="text-align: left;">
Do następnego, buziaki :*</div>
<div style="text-align: left;">
W.</div>
<div class="footer" id="ext-gen1137" style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-variant-numeric: inherit; margin: 0px; padding: 0px; position: relative; vertical-align: baseline;">
<div class="chat-toolbar" id="ext-gen1165" style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-variant-numeric: inherit; margin: 0px; overflow: hidden; padding: 0px; position: relative; vertical-align: baseline;">
<span class="toolbar-left" style="border: 0px; display: block; float: left; font-stretch: inherit; font-variant-numeric: inherit; height: 25px; margin: 0px; overflow: hidden; padding: 0px; position: relative; text-align: right; vertical-align: baseline;"><a class="emots-btn" href="http://www.gg.pl/#" style="border: 1px solid transparent; display: block; float: left; font-stretch: inherit; font-variant-numeric: inherit; height: 17px; margin: 3px 0px 0px; outline: 0px; overflow: hidden; padding: 0px; position: relative; text-align: left; text-shadow: rgb(255, 255, 255) 0px 1px 0px; vertical-align: baseline; width: auto;"></a></span></div>
</div>
<div class="uploads-placeholder" style="border: 0px; font-stretch: inherit; font-variant-numeric: inherit; margin: 0px; max-height: 54px; orphans: 2; outline: 0px; overflow-y: auto; padding: 0px; text-align: start; text-indent: 0px; vertical-align: baseline; widows: 2;">
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>Czytasz? Proszę pozostaw komentarz :*</b></span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-87504095191426141912016-07-19T18:33:00.001+02:002016-07-19T18:33:35.781+02:00Rozdział 46.<span style="font-size: small;"><span style="font-size: large;">*Perspektywa Ashtona*</span><br />
<br />
Rozbudzony przetarłem zmęczone powieki i spojrzałem z przymrużonymi oczami na wyświetlacz mojej komórki. Prawie druga w nocy. Mlasnąłem głośno, czując nieprzyjemną suchość w ustach. Nigdy nie miałem nic do picia w pokoju, bo w sumie rzadko się przebudzałem w nocy, ale skoro już się stało, to muszę się napić. Leniwie zszedłem z łóżka i skierowałem się do kuchni, starając się być najciszej jak potrafię. Nie chciałem obudzić nikogo w domu. Otworzyłem lodówkę, a światło wydobywające się z niej dosłownie mnie oślepiło. Nie zauważyłem niestety wody mineralnej, której poszukiwałem, więc chwyciłem pierwszą z brzegu butelkę i odkręciłem. Już brałem ją do ust, kiedy kompletnie niespodziewanie usłyszałem krzyk. Po kilku sekundach dopiero dotarło do mnie do kogo on należał. W tempie ekspresowym odstawiłem butelkę na blat, nie biorąc ani łyka i pognałem na piętro o mało nie wywalając się na schodach. Wpadłem niczym huragan do pokoju Veronici, widząc jak brunetka dosłownie dusi się łzami. Usiadłem obok niej i prędko wziąłem w ramiona. Dziewczyna otworzyła oczy szeroko, gwałtownie nabierając powietrza w płuca. Spojrzała na mnie wielkimi oczyma, w których zebrała się kolejna fala łez i zaraz przyozdobiła jej rozgrzane policzki. Oddychała szybko i nierównomiernie, cicho szlochając. Chciałem przyciągnąć ją do siebie, ale odepchnęła mnie, wycofując się w kąt łóżka. Otoczyła się ramionami i kołysząc się w przód i w tył wpatrywała się w przestrzeń za mną. Ponad to światło wpadające przez okno oświetlało ledwie jej bladą jak upiór twarz. Wyglądała okropnie. Wyciągnąłem ku niej dłoń, ale ta znowu zaczęła się cofać, pomijając już zupełnie fakt, że nie miała już dokąd, gdyż jej plecy przylegały z całym naciskiem na ścianę.<br />- Ronnie - szepnąłem w przestrzeń, chcąc by rozpoznała w ciemnościach mój głos, lecz ona znowu jakby coś usłyszała z boku. </span><br />
<span style="font-size: small;">Odwróciła głowę w drugą stronę nagle łapiąc się za nią, po czym wydała z siebie kolejny krzyk. Czy sen nadal trzymał ją w swoich sidłach? Nie myśląc dłużej wskoczyłem na łóżko i po prostu p</span>rzyciągnąłem ją do siebie, potrząsając jej bezwładnym ciałem.<br />
- Ronnie, obudź się! - wrzasnąłem, co tym razem podziałało. Dziewczyna spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.<br />
<span style="font-size: small;">
- Widziałam, zabili ją, Ashton. Zabili - wyjąkała zanosząc się donośnym płaczem.<br />
- Uspokój się, już dobrze. To był sen - szepnąłem nie zaprzestając jej uspokajać. <br />
Trochę to potrwało zanim przestała płakać, jednak w końcu się udało. Leżała wtulona w mój tors, prawdopodobnie powoli usypiając.</span><span style="font-size: small;"> Siedziałem tak kilka minut kołysząc się w tył i w przód z nadzieją, że Veronica zaśnie z powrotem. Słyszałem jej spokojny już oddech, więc uznałem, że odpłynęła. Cholera, mam nadzieję, że nie przyśni się jej to znowu. Zapewne miała przed oczami scenę, w której jej siostra postrzelona pada na zimny bruk. Po moich plecach przeszedł dreszcz na samo wspomnienie tego. Owinąłem ściślej ramiona wokół niej i pociągnąłem trochę wyżej, tak, że jej głowa oparta była o moje ramię. Trochę bałem się, iż może się obudzić jeszcze raz tej nocy z krzykiem, więc zrobiłem, co uznałem za słuszne, czyli zabrałem ją do swojego pokoju. Ostrożnie kładąc ją na łóżku przykryłem kołdrą. Zwinęła się dosłownie w kulkę, zaciskając piąstkę na pościeli. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-60CdGP8SApE/V40mB3vHKdI/AAAAAAAAUxQ/56XnYRUB6CQzAuICkxikm0r83KY4OdyDwCLcB/s1600/tumblr_lobbzhnUFm1qhpeiso1_500.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-60CdGP8SApE/V40mB3vHKdI/AAAAAAAAUxQ/56XnYRUB6CQzAuICkxikm0r83KY4OdyDwCLcB/s1600/tumblr_lobbzhnUFm1qhpeiso1_500.jpg" /></a></span></div>
<span style="font-size: small;">Westchnąłem cicho i położyłem się ostrożnie za nią, przyciągając ją do siebie i również okrywając się po klatkę piersiową. </span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">~~*~~</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">- Ashton, Ronnie nie.. - Wrzask Hemmingsa wyrwał mnie z błogiego snu.</span><br />
L<span style="font-size: small;">eniwie otworzyłem oczy patrząc na niego zirytowanym wzrokiem.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">- Nie ma jej w pokoju, wiem. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;">- Czemu ona...? - zapytał mając otwartą buzię i pokazując palcem na coś w kącie pokoju. Zdezorientowany powędrowałem spojrzeniem w tamtym kierunku i sam aż zaniemówiłem. W rogu siedziała skulona dziewczyna, z nogami podwiniętymi pod brodę oraz szczelnie otulona drobnymi ramionami. Wzrok tak jak w nocy miała utkwiony gdzieś w ścianie i praktycznie nie mrugała. Cholera, ile ona tak tam siedziała? Znowu śniła na jawie? Czy jej psychika pokruszyła się niczym rozbita porcelana? Ostrożnie zwlokłem się z łóżka i podchodząc klęknąłem na wprost niej.<br />- Veronica? - odezwałem się kładąc dłoń na jej kolanie, ale ona ani nie drgnęła, ani nie mrugnęła. Tak jakby znajdowała się w jakimś transie.<br />- Ronnie, co się dzieje? - Zaraz obok nas pojawił się zmartwiony Luke, ale nawet i on nic nie wskórał. Zupełnie zero reakcji. Co jest kurwa? Spanikowany spojrzałem na blondyna, który już wlepiał przerażony wzrok w moją osobę. Powiedzcie, że to jest jebany sen. Znowu spojrzałem na dziewczynę tym razem potrząsając ją za ramię. Nadal nic. Wiązanka epitetów opuściła moje usta. Co ja mam teraz zrobić.<br />- Luke, leć po Caluma, już! - wrzasnąłem nawet się nie odwracając.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Blondyn niemal od razu słysząc moje słowa wybiegł z pokoju niczym poparzony. Usiadłem przed Veronicą, przypatrując jej się uważnie. Nie widziałem żadnych zmian na jej ciele, naprawdę zupełnie nic. Żadnych zadrapań, cięć czy siniaków, których szczerze mówiąc się spodziewałem. Cholera, byłem przerażony jej zachowaniem. Nie reagowała na zupełnie nic, jakby żyła w swoim świecie, tam głęboko w głowie, kompletnie zapominając o tym tutaj. Dosłownie po pół minucie jak nie krócej do pokoju wpadli Luke z Calumem. Odwróciłem głowę w stronę Hooda, który patrzył zdezorientowany to na mnie to na nieruchomo siedzącą przede mną dziewczynę.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co jej się dzieje? - zapytał, powoli kucając obok mnie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie mam pojęcia, Calum. Na nic nie reaguje, jakby jej tu nie było. Siedzi tu od nie wiem której godziny w bezruchu, nie odzywa się. Ty mi powiedz co jej jest - westchnąłem, zwracając zbolały wzrok na brunetkę. Martwiłem się o nią i to bardzo, zwłaszcza, że nie wiedziałem co się z nią działo. To z pewnością był problem w jej psychice, ale jak temu zaradzić? </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Calum wystawił ostrożnie dłoń w jej stronę i pomachał przed jej oczami. Veronica w żadnym stopniu się nim nie przejęła, jednak zauważyłem, że mrugnęła. Reakcja czysto fizyczna, przecież jest człowiekiem, musi mrugać. Skrzywiłem się nieznacznie, kiedy chłopak położył dłoń na jej skrzyżowanych ramionach, ale także tym nic nie osiągnął. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wygląda jak sparaliżowana - mruknął. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A jaki jest powód tego paraliżu? - Luke stojący za nami prawdopodobnie był teraz nieludzko przerażony i rwał sobie włosy z głowy. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie mam pojęcia. Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, nie stwierdzę ci choroby ani tego, co jej się teraz dzieje - pokręcił głową na boki - ale zgaduję, że to minimalna psychoza na tle depresji. Po tym co się stało z pewnością wpadła w pewnego rodzaju depresję, dowodem jest jej próba samobójcza. A z jej zachowania to wnioskuję, że jakieś zaburzenia psychiczne.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- I ty mi tu, że nie jesteś psychiatrą - prychnąłem nawet nie patrząc na przyjaciela. Wzrok miałem cały czas utkwiony w niej. - Co może ją wyciągnąć z tego stanu?</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie mam pojęcia, poszukam czegoś w Internecie, ale nie wiem czy będę potrafił jej pomóc. Spróbuj z nią rozmawiać albo chociaż mów do niej, może w końcu zareaguje na coś. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Kiwnąłem głową i podziękowałem mu za pomoc. Brunet opuścił mój pokój, a ja usiadłem tuż obok niej opierając się o ścianę. Delikatnie objąłem zielonooką ramieniem, lecz ta ciągle ani drgnęła. Hemmings także usiadł przed nią na moim miejscu i położył drżącą dłoń na jej ramieniu. Złożyłem długi pocałunek na jej skroni, zastanawiając się co mógłbym zrobić, by się otrząsnęła z tego chorego transu czy cokolwiek to było. Wyglądała niczym zahipnotyzowana.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Poczekaj - szepnąłem do Luke'a i nie wiem czy to było dobrym pomysłem, ale posadziłem ją sobie na kolanach i mocno przytuliłem. - Veronica, no już, otrząśnij się, wszystko jest w porządku.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ronnie, skarbie, spójrz na mnie, proszę - powiedział Luke, patrząc na nią smutno. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Byłem tak bezradny i zdesperowany, żeby jakoś ją z tego wyciągnąć, że zaprezentowałem jedyne, co mi przyszło do głowy, mając gdzieś, że siedzi tutaj Hemmings. Ułożyłem prawą dłoń na jej policzku, zwróciłem ją bardziej ku sobie i po prostu przylgnąłem ustami do jej warg.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-Ek9IS9lfOz0/V40tj7YcY9I/AAAAAAAAUxo/HZ7CzpvNzjMYUxxKROwwzzopVsaF-HqrwCLcB/s1600/Jet-Black-Heart-luke-hemmings-39140082-245-300.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-Ek9IS9lfOz0/V40tj7YcY9I/AAAAAAAAUxo/HZ7CzpvNzjMYUxxKROwwzzopVsaF-HqrwCLcB/s320/Jet-Black-Heart-luke-hemmings-39140082-245-300.gif" width="261" /></a></span></div>
<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Czułem pod palcami, a raczej nie czułem żadnej reakcji z jej strony. Nic, zupełnie nic. Jej skóra nawet w minimalnym stopniu nie drgnęła, więc po prostu się odsunąłem od niej. Długo patrzyłem na jej oczy, które w tym momencie były skierowałem ku mnie, tyle że ich wyraz był wciąż pusty. Zupełnie obcy i oddalony od mnie. Gdzieś w środku poczułem nieprzyjemne ukłucie, którego dosyć dawno nie odczuwałem. Czyżbym znowu wracał do siebie? Czy naprawdę ta drobna dziewczyna sprowadzała mnie z powrotem? Nie wiem, nie znałem jeszcze odpowiedzi na to pytanie i biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację sądzę, że jeszcze długo pozostanie to dla mnie zagadką. Kciukiem ciągle gładziłem jej zimny policzek i przymknąłem powieki wzdychając boleśnie. Byłem bezradny i to mnie frustrowało najbardziej. Otworzyłem oczy napotykając niebieskie tęczówki blondyna, który patrzył się jakby nie na mnie, wyraz jego twarzy sugerował, że był zaskoczony i oniemiały. Wcale się mu nie dziwię. Sam byłbym taki na jego miejscu, bo kto w ostatnich latach widział mnie takiego? Z</span><span lang="EN">auważyłem, że Luke otworzył usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jak widać był bardzo zdziwiony.<br />
- Nie gadajmy o tym... Nie teraz - westchnąłem jedynie, gdzieś w środku przeczuwając, iż Hemmings chce zamienić ze mną kilka słów na ten temat.<br />
Odetchnął cicho i kiwnął głową chyba rozumiejąc, że to nieodpowiedni moment na taką rozmowę. Zwiesiłem głowę, opierając brodę o czubek głowy brunetki. Przed oczami dosłownie przeleciało mi kilka chwil, kiedy zabrałem ją nad jezioro. Teraz też siedziała zupełnie nieruchomo na moich kolanach, wtulona we mnie i gdyby nie fakt, że ani trochę nie kontaktowała z rzeczywistością to cieszyłbym się.<br />
- Co zrobimy, jeśli nie wróci do... świadomości? - Usłyszałem ciche pytanie jakby z oddali, bo byłem pogrążony we własnym wyimaginowanym świecie, zupełnie jak Veronica. Tylko że prawdopodobnie ja potrafiłem odróżnić go od rzeczywistości i umiałem do niej wrócić. A z nią coś jest nie tak. - Może zawieziemy ją do szpitala?<br />
- Jeśli będzie trzeba - kiwnąłem głową, wzruszając przy tym ramionami, a z moich ust uleciało kolejne westchnienie. Byłem tak cholernie bezradny głównie dlatego, że nie wiedziałem jak mam ją przywrócić na ziemię. Nawet nie wiedziałem co się z nią dzieje, szlag by to! Przymknąłem na moment oczy i ponownie je otwierając wstałem z nią na rękach na równe nogi, po czym po prostu przeniosłem na łóżko, delikatnie ją na nim sadzając. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span lang="EN"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-4LFnQbXgi4U/V4z6uQWbYpI/AAAAAAAAUxA/6raj4s-0yXwBBMZrVmDrYHk83PcxkHuigCLcB/s1600/avatar.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="265" src="https://4.bp.blogspot.com/-4LFnQbXgi4U/V4z6uQWbYpI/AAAAAAAAUxA/6raj4s-0yXwBBMZrVmDrYHk83PcxkHuigCLcB/s400/avatar.jpg" width="400" /></a></span></div>
<span lang="EN">Oczywiście podczas tych działań, nawet się nie poruszyła, a co mam dopiero mówić o powiedzeniu czegokolwiek. Więc tak zupełnie bezradny usiadłem na skraju łóżka i po prostu się na nią patrzyłem. Dopiero teraz zauważyłem jak okropnie wygląda, puste oczy, czerwona od płaczu, a może zmęczenia twarz? Śińce pod oczami pokazywały ile tak na dobrą sprawę przeszła przez te kilka dni. Włosy na głowie zupełnie przetłuszczone i potargane, jak z horroru wyjęte. Jednym słowem wyglądała strasznie. Przejechałem dłonią wzdłuż jej ramienia aż dotarłem do jej zabandażowanych nadgarstków. Wcześniej biały materiał zabarwiony został na czerwony, wręcz ciemny kolor, co mogło oznaczać tylko jedno - szwy puściły. Delikatnie ująłem jej dłoń i powoli zacząłem zdejmować opatrunek. Tak jak podejrzewałem niektóre ze szwów zostały poluzowane, a na jej nadgarstku zaschła krew i to duża ilość.</span><br />
- Przynieś świeży bandać, nić i igłę - wymamrotałem, nawet nie zwracając wzroku w stronę Hemmingsa.<br />
Blondyn od razu na moje słowa zerwał się i popędził do łazienki, z której po krótkiej chwili wrócił z wspomnianymi przeze mnie rzeczami, a nawet kilkoma więcej. Położył wszystko obok mnie, przypatrując mi się rozgorączkowanym spojrzeniem. Zerknąłem na niego kątem oka. Doskonale widziałem, że się bał i stresował. Ja też, jednak umiałem tego nie pokazywać. Ostrożnie wyciągnąłem poluzowane szwy zaciskając przy tym usta. Cholera, byłem przerażony, że mogę jej coś zrobić. Przetarłem delikatnie powoli gojącą się ranę spirytusem, wziąłem głęboki wdech i wbiłem igłę w jej cienką bladą skórę. W tym momencie do moich uszu dotarł przeciągły jęk bólu. Spojrzałem przestraszony na Veronicę, która zaciskała oczy i usta wciskając tył głowy w poduszkę. Luke momentalnie pojawił się obok niej, układając dłoń na policzku brunetki. Mój Boże, chyba wróciła do "żywych". Przepełniła mnie wielka ulga, że jednak nic jej nie jest i reaguje na cokolwiek. Ocknąłem się jednak widząc, że dziewczyna cierpi i wziąłem się czym prędzej za zszycie rany.<br />
- Ronnie? - Jej imię rozbrzmiało wśród ciszy. <br />
Tylko na tyle było mnie stać, bo co innego mogłem powiedzieć? Ta, ku naszemu zdziwieniu, poruszyła głową unosząc ją tak, że patrzyła prosto w moje oczy. Spojrzała na mnie pierwszy raz od tej naszej ostrej wymianie zdań tuż po tym jak się obudziła, lecz to spojrzenie nie było już takie samo. Pomimo, że kontaktowała w jej oczach panowała pustka. Nie widziałem ani obrzydzenia, ani strachu. Żadnych z tych emocji, którymi zazwyczaj mnie dażyła.<br />
Głośno wypuściłem powietrze z ust i położyłem delikatnie jej zranioną dłoń na łóżku.<br />
- Boże, Ronnie - wydukał Luke, który zaraz pojawił się obok mnie i zamknął w swoich dłoniach jej drobną piąstkę. - Wszystko w porządku? - szepnął, pochylając się nad nią.<br />
Dosłownie odruchowo podniosłem rękę do jego ramienia, by nie przybliżał się do niej bardziej, ale oczywiście nie zrobiłem tego. Nie mogłem i nie powinienem. Luke jest jej przyjacielem i z pewnością go teraz potrzebuje.<br />
Hemmings westchnął ciężko, gdy nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Kątem oka widziałem jak ich palce się splatają. Nie do końca znane mi uczucie ścisnęło mi serce na ten widok. Miałem ochotę po prostu na niego wrzasnąć, chociaż nie miałem powodu. Co się ze mną, cholera, dzieje? Podejrzewam, że na to pytanie szybko nie uzyskam odpowiedzi.<br />
<br />
<br />
________________________________________________<br />
<b><br /></b>
<b>Witam moi kochani,</b><br />
<b>Mamy rozdział! Cieszy się ktoś? My na pewno. Jak wrażenia? Jakieś koncepcje tego co będzie dalej?</b><br />
<b>A jak tam wakacje? Ja siedze na Helu, wyleguje się jak foka na plaży, jest suppi, jeśli ktoś kto to czyta, też tu jest, to piszcie chętnie się spotkam ;3 a wy gdzie jesteście i co robicie? </b><br />
<b>Dziękujemy za komentarze oraz wyswietlenia, mamy już prawie 30 tys wyswietleń wow ludzie o,O</b><br />
<b>No nic, już nie będę przedłużać. Komentujcie, tweetujcie<span style="font-size: large;"> <span style="color: red;">#ShowMeRealityFF</span></span>, pytajcie familie oraz po prostu dobrze się bawcie na wakacjach ;* </b><br />
<b>Kocham Was ;* </b><br />
<b>A.</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b>Dzień doberek/dobry wieczór, misie! :*</b><br />
<b>Tak, wow, udało nam się spiąć poślady i wreszcie wrzucić rozdział. Jak wam się on podoba? Lukey jest coraz słodszy z każdym rozdziałem, jejku. A co sądzicie o Ashu? Czyżby się zmieniał? 😏 miejmy nadzieję.</b><br />
<b>A jak wakacje? Ja sobie siedzę w Bułgarii od tygodnia i współczuję wam w Polsce, masakra jakaś. Ja tu mam mega upały :p</b><br />
<b>Dobra, nie rozpisuję się, lecę właśnie do delfinarium hyhy ^^</b><br />
<b>Komentujcie, tweetujcie<span style="color: red; font-size: large;"> #ShowMeRealityFF</span>, rozsyłajcie po znajomkach!</b><br />
<b>Do następnego, buziaki <3</b><br />
<b>W.</b><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: x-large;"><b>Czytasz? Prosimy skomentuj ;*</b></span></div>
</div>
.http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-24582953755840078682016-06-26T20:12:00.000+02:002016-06-26T20:12:06.124+02:00Rozdział 45.<span style="font-size: large;">*Perspektywa Harry'ego*</span><br />
<br />
Zakręciłem korki, odcinając dopływ wody, która jeszcze chwilę temu koiła moje nerwy i wyszedłem z kabiny prysznicowej. Chwyciłem ręcznik w dłonie od razu przecierając nim ciało, po czym również dokładnie wytarłem włosy, by choć trochę je osuszyć. Po tych czynnościach naciągnąłem na tyłek bokserki i dopiero wtedy spojrzałem w lustro wiszące na sąsiedniej ścianie i szczerze powiedziawszy trochę się przeraziłem widząc swoją twarz. Widać było na niej oznaki bitwy oraz zmęczenia. Siniak na policzku, oraz rozcięta warga przypominały mi ile straciliśmy tego dnia oraz całkowicie nie pozwalały mi zapomnieć ile poświęciliśmy. Westchnąłem ciężko przeczesując loki dłonią i gasząc światło wyszedłem z pomieszczenia. <br />
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-6I3R_ciKJVo/V2_xY9KevXI/AAAAAAAABe8/zkysLzZxu6wnNEyPmsXMRNWz_0Ws-bZIACLcB/s1600/1440512461-harry9.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-6I3R_ciKJVo/V2_xY9KevXI/AAAAAAAABe8/zkysLzZxu6wnNEyPmsXMRNWz_0Ws-bZIACLcB/s320/1440512461-harry9.gif" width="301" /></a>Od razu moim oczom ukazała się brunetka siedząca po turecku na środku łóżka, która wlepiała swoje cudowne niebieskie tęczówki w krajobraz za oknem. Moja słodka Kate. Zawsze tak robiła kiedy czymś się przejmowała aż nadto, uwielbiałem patrzeć na nią zawsze i wszędzie i również teraz bym to robił, gdyby nie cichy szloch, który wydarł się z jej piersi. W oka mgnieniu znalazłem się obok niej biorąc ją w swoje ramiona i nie musiałem długo czekać, żeby i ona mocno się we mnie wtuliła.<br />
- Co się dzieje, słońce? - wyszeptałem w jej włosy, jeżdżąc dłonią po jej plecach.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zawsze ją to uspokajało, więc może i teraz podziała. Poczekałem aż przestanie płakać choć trochę, a gdy odsunęła się ode mnie na niewielką odległość uniosłem rękę i kciukiem starłem łzy z jej policzków. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Po prostu... Chwila słabości. Przerosło mnie to - odparła cicho, kręcąc głową na boki. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wiem, jesteśmy w trudnej sytuacji - westchnąłem - ale jakoś z tego wyjdziemy, jak zawsze.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Próbowałem ją pocieszyć, chociaż sam ledwie wierzyłem w te słowa. Wszystko w tym momencie chyba wisiało na włosku. Chociaż bywało gorzej, odkąd siostry tutaj zamieszkały. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Położyłem się na łóżku, opierając głowę o wysoko położoną poduszkę i pociągnąłem Kathrin tak, że po chwili leżała na mojej klatce, a jej drobne ramię owijało się wokół mojego pasa. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten widok i złożyłem długi pocałunek na czole brunetki. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ciekawe co teraz dzieje się z Zaynem - wymamrotała cicho, jakby nie była pewna czy w ogóle powiedzieć to na głos.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie mam pojęcia co może z nim być teraz. Może chodzi od klubu do klubu i pije, może się ściga, może zamieszkał u jakiegoś kumpla. Albo też zaczął jakoś zarabiać i próbuje sobie ułożyć życie po swojemu? Bez nas? Bez niej.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wszystko jest możliwe - wzruszyła ramionami i bardziej wtuliła policzek w mój bark, trącając czubkiem nosa płatek mojego ucha - Musi mu być ciężko. Wiesz, stracił dziewczynę i jeszcze nas opuścił. Przecież mógł z nami zostać, pomoglibyśmy mu ze stratą, jesteśmy rodziną - szeptała w moje ramię, co chwile cicho pociągając nosem. <br />Oh, moja kochana Kate, zawsze martwiła się bardziej o innych niż o samą siebie, to był jeden z powodów, dla których tak bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życie bez niej.</span><br />
- Skarbie, zrobił tak jak uważał, że będzie najodpowiedniej. Ten dom ma w sobie tak wiele z niej. Mimo iż nie każdy ją lubił to tak jakby była naszą rodziną, wiemy jaka była naprawdę i sam Malik to wie, skoro stracił dla niej głowę - westchnąłem robiąc kółeczka na skórze brunetki. - Po prostu uszanujmy jego decyzję.<br />
- Harry, ale on jest zupełnie sam - jęknęła cicho podnosząc głowę tak, że patrzyłem na jej śliczne szare tęczówki. Uśmiechnąłem się do niej lekko, by w jakiś sposób ukazać jej, żeby się nie przejmowała, ale niczym takim mi nie odpowiedziała, więc ułożyłem dłoń na jej policzku, a ta się w nią wtuliła przymykając na moment oczy.<br />
- Kiedy umarła Hope, pamiętasz jak Ashton był zdruzgotany? Jak zniknął na całe pół roku i nikt nie wiedział co się z nim działo? - spytałem, a dziewczyna tylko skinęła głową, więc dalej kontynuowałem. - Potrzebował chwili namysłu, co prawda był to długi proces, ale w tym czasie my wszyscy przypominaliśmy mu o niej, co było dla niego bardziej bolesne.<br />
- Tak, wiem - westchnęła, zastanawiając się pewnie co powiedzieć - ale wiesz, że kiedy zostaje się samemu to jest trudniej, znacznie trudniej. Spójrz na Veronicę, widzisz do czego się posunęła po stracie Adrianne.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kJNlOleKkzE/V2_yXI8sNEI/AAAAAAAABfI/Il_tmwvqAQIEAjYDf-BvxjK9VRElddoRgCLcB/s1600/tumblr_nny6h1AG6E1s01f6po2_400.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://1.bp.blogspot.com/-kJNlOleKkzE/V2_yXI8sNEI/AAAAAAAABfI/Il_tmwvqAQIEAjYDf-BvxjK9VRElddoRgCLcB/s320/tumblr_nny6h1AG6E1s01f6po2_400.gif" width="320" /></a></div>
- Ale skarbie, widzisz w jakiej O'Connor jest sytuacji. Straciła dosłownie wszystko i wszystkich, w dodatku ma do czynienia z nami, co tylko pogarsza pewnie jej psychikę - powiedziałem patrząc na Kate zbolałym wzrokiem. - Zayn da sobie radę. Wiesz jaki jest, on zachowuje wszystko dla siebie, musi przemyśleć co się stało i wysnuć odpowiednie wnioski. Nie potrzebuje jeszcze, byśmy gadali mu nad uchem że będzie dobrze, rozumiesz? <br />
Brunetka kiwnęła głową lekko, przymykając przy tym oczy. Złożyłem pocałunek na jej głowie i ułożyłem dłoń na policzku dziewczyny. <br />
- Kocham cię, Harry - szepnęła i złączyła nasze usta w czułym pocałunku, który natychmiast odwzajemniłem.<br />
- Nie chciałabym wam przeszkadzać. - W pomieszczeniu rozbrzmiał głos Caroline, która wbiła nam bez pukania do pokoju. Oderwałem się leniwie od Kate i oboje spojrzeliśmy na brunetkę.<br />
- Co jest, Caro?<br />
- Veronica się obudziła. Jest z nią teraz Luke, a Ashton wyszedł nieźle wkurzony z domu - wyrzuciła z siebie, po czym opierając się o ścianę obserwowała naszą reakcje. Cóż, zaskoczenia wielkiego nie ma jeśli chodzi o Irwina, bo ten ostatnio aż nadmiernie ukazywał swoje zdenerwowanie, a co do reszty to Kate od razu wyprostowała plecy patrząc na mnie z tymi iskierkami oznaczającymi nic więcej poza nadzieją.<br />
- Wszystko z nią w porządku? - zapytała zwracając wzrok ku Caroline.<br />
- Wydaje mi się, że tak.<br />
Tomlinson od razu po jej słowach zerwała się z łóżka, prawdopodobnie chcąc już iść sprawdzić jak z Veronicą.<br />
- Kathrin, zostawmy ją na razie z Luke'iem - mruknąłem, kładąc dłoń na ramieniu brunetki. - Na pewno to wszystko przeżywa i lepiej, by teraz była z nim.<br />
- Masz rację... dajmy jej odpocząć - westchnęła smutno Kate kiwając głową.<br />
Smith wyszła z naszego pokoju, zostawiając nas samych. Siedzieliśmy kilka minut w ciszy, bo żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę.<br />
- Myślisz, że ona da sobie radę? - mruknęła w końcu dziewczyna wpatrując się ze zmarszczonymi w konsternacji brwiami przed siebie.<br />
- Odebrano życie jej siostrze, która była prawdopodobnie jej ostatnią nadzieją. Jest zmuszona do mieszkania z nami, okazało się, iż jej rodzice i przyjaciel to kłamcy. Nie wiem czy zdoła to wszystko udźwignąć - odparłem cicho.<br />
Objąłem brunetkę ramieniem i ucałowałem w skroń.<br />
- Chodźmy na śniadanie - mruknąłem do jej ucha przejeżdżając nosem po policzku szarookiej.<br />
Kathrin wstała z łóżka, więc zrobiłem to samo. Wciągnąłem na swoje biodra pierwsze lepsze spodnie, jakie znalazłem i założyłem jakiś szary podkoszulek. Objąłem czekającą na mnie dziewczynę w pasie i wyszedłem z pomieszczenia kierując się na dół. W kuchni panowała ponura atmosfera, wszyscy siedzieli przy stole przygnębieni. W dodatku nikt się nie odzywał nawet słowem, więc również było głucho, nie tak jak zawsze. Zrobiłem dwie mocne kawy, które, mam nadzieję, postawią mnie i Kate na nogi oraz kilka kanapek, po czym podstawiłem wszystko pod nos mojej kochanej dziewczynie. Ta posłała mi delikatny uśmiech i zaczęła jeść.<br />
- Wie ktoś czy Ashton już wrócił? - podniosła nagle głowę przejeżdżając wzrokiem po wszystkich przebywających w kuchni. - I czy ktoś może mi powiedzieć gdzie jest Loueh?<br />
- Z tego co wiem - odezwał się po dłuższej ciszy Calum - to Irwin niestety jeszcze nie wrócił.<br />
- A co do Lou to chyba nie ma go od wczoraj - wtrąciła Rose siedząca obok chłopaka.<br />
- Jak to od wczoraj? - pisnęła nagle prostując się na siedzeniu. - Wiedziałeś o tym, Harry?<br />
- Na mnie nie patrz - uniosłem ręce w obronnym geście kręcąc przy tym głową. - Wyszedł rano i powiedział, że nie wie kiedy wróci. Myślałem, że już dawno siedzi w swoim pokoju.<br />
- I nikt tego nie sprawdził? - wrzasnęła, podnosząc się z krzesła, w ostatniej chwili chwyciłem za jej nadgarstek obracając ją w swoim kierunku.<br />
- Gdzie ty idziesz? - zapytałem patrząc na jej wściekłą, ale zarazem zatroskaną twarz.<br />
- Jak to gdzie? Po telefon, przecież ten matoł mógł zrobić coś głupiego.<br />
Spojrzałem na nią niepewnie, lecz puściłem jej nadgarstek z westchnieniem. Od razu wyszła, a raczej wybiegła z pomieszczenia i po chwili wróciła wpatrzona w swoją komórkę. Przyłożyła ją do ucha, przygryzając nerwowo dolną wargę. Słyszałem, że po kilku sygnałach odezwała się poczta głosowa. Brunetka westchnęła cicho, a nadzieja uciekła z jej oczu. Zastąpił ją smutek i troska. Podszedłem do niej chcąc ją przytulić, jednak ta odskoczyła ode mnie jak poparzona, gdy w domu rozbrzmiał trzask drzwi wejściowych. Już chciała wybiec na korytarz z nadzieją, że zobaczy tam Louisa, lecz w przed oczami jedynie mignęła nam postać Ashtona, który szybkim krokiem kierował się najprawdopodobniej do swojego pokoju. Mimo iż nie był to brat Kathrin, to ona i tak pobiegła za chłopakiem. Irwin był zapewne wkurzony, co nie niosło za sobą nic dobrego, zwłaszcza osobie, która go zaczepiała. Prędko poszedłem za Kate, a gdy trafiłem do ostatniego korytarza widziałem, jak drzwi przed jej nosem zamykają się z hukiem. Brunetka zrezygnowana parsknęła cicho pod nosem i oparła się ramieniem o ścianę obok niej. Ostrożnie objąłem ją i ułożyłem brodę na czubku jej głowy.<br />
- Ashton możesz ze mną pogadać, a nie zachowywać się jak dupek? - zapytała na tyle głośno, by chłopak usłyszał. <br />
- Nie mamy o czym gadać - warknął przez powłokę i śmiało mogłem stwierdzić, że siedzi pod drzwiami, opierając się o nie.<br />
- Właśnie, że mamy - odpowiedziała mu dziewczyna, na co usłyszała w odpowiedzi, by się waliła. Szczerze powiedziawszy nie chciałbym być teraz w jego skórze, za krótko chyba ją jeszcze zna, żeby wiedzieć, że ta kobieta to diabeł i anioł w jednej osóbce. Nie bez powodu jest prawą ręką Louisa, w końcu jest prawie tak samo nieobliczalna jak on, tyle, że to dziewczyna i ma więcej empatii i nieco mniej psychopatycznych pobudek. Ułożyłem dłoń na jej i ścisnąłem ją mocno, by w jakimś stopniu pomóc jej się opanować, ale już było trochę za późno. Jej klatka unosiła się bardzo szybko i wiedziałem, że to kwestia czasu, aby straciła kontrole i po prostu wpadła do pokoju blondyna i mu przywaliła.<br />
- Kate, opanuj się - szepnąłem jej do ucha delikatnie je przy okazji muskając ustami.<br />
- Kochanie, możesz mnie proszę puścić?<br />
Brunetka delikatnie ścisnęła moją dłoń, dając mi tym znak, bym po prostu odpuścił i że ma wszystko pod całkowitą kontrolą. Cóż więc co ja mogłem innego zrobić? Nic. Pozostało mi tylko spełnić jej prośbę, nie dlatego, że byłem pizdą i kobieta mną rządziła, nie, nic bardziej mylnego. Ja po prostu wiedziałem do czego jest zdolna. Bez przygotowania potrafiła strzelać do celów wielkości orzecha laskowego, więc jeśli była wściekła, po prostu nie wchodziłem jej w drogę, ale czuwałem, by nic sobie nie zrobiła. Ona również nie wtrącała się do moich spraw, ale zawsze interweniowała, jeśli zachodziły one za daleko. Taką po prostu zawarliśmy umowę. Westchnąłem ciężko wypuszczając ją z objęć, dziewczyna natomiast posłała mi słaby uśmiech, zapewniając mnie, że nic się wielkiego nie dzieje i zaraz wparowała do pokoju Irwina, prawie, że go taranując. Wkroczyłem za nią, w razie potrzeby zatrzymania jej. Bardziej bałem się o niego aniżeli o Kate w tej chwili. Stanęła przed Irwinem, który poderwał się na równe nogi i po prostu wymierzyła mu prawego sierpowego w twarz, aż szczęka mnie zabolała na ten widok. Jego głowa odskoczyła w bok, tak iż stracił równowagę i osunął się po ścianie, zaskoczony patrząc na moją dziewczynę.<br />
- To, że jesteś starszy nie upoważnia cię do cholery, aby się tak do mnie zwracać. Jeśli masz problem egzystencjalny to po prostu powiedz, a nie zachowujesz się jak rozpieszczony pięciolatek! Mam dość, że zwracasz się do wszystkich bez jakiegokolwiek szacunku! Wszyscy do chuja za tobą stali. Wszyscy cię tolerowali. Tolerowali dupka i chuja jakim się stałeś, ale wiesz co? Za daleko w to brniesz, za długo. Twój limit się skończył. Więc proszę, teraz, kurwa, wstań i powiedz to, co masz mi do powiedzenia w twarz, a nie przez cholerne drzwi - krzyknęła górując nad nim. <br />
Nie powiem, była niesamowicie pociągająca w tym wydaniu. Nic nie poradzę, że Kate tracąca panowanie nad sobą mnie podnieca. Jestem tylko facetem no nic na to nie poradzę.<br />
- Nie powinnaś tego robić - syknął Ashton wycierając strużkę krwi wypływającej z kącika jego ust. Parsknąłem cicho pod nosem na jego słowa, ale chyba zrobiłem to za głośno, bo zwróciłem tym uwagę blondyna, który spiorunował mnie wzrokiem.<br />
- Bo co? Myślisz, że się ciebie boję? No to sobie coś wyjaśnijmy. - Nawet kiedy stała do mnie tyłem, mogłem wyczuć, że uśmiechnęła się szyderczo, po czym kucnęła, tak by być na równi z chłopakiem. - Jestem w tej branży dużo dłużej niż ty, przeżyłam sto razy więcej i uwierz mi, przy mnie i moim wyszkoleniu, to tak trochę wychodzisz na bezbronne dziecko - pochyliła się i pstryknęła go w nos, przez co na jego twarz wkradł się grymas niezadowolenia. - Więc radziłabym uważać zanim coś palniesz - sprostowała, siadając po turecku na dywanie splatając ręce przed sobą. Kurcze, myślałem, że będzie nieco więcej się działo, ale najwidoczniej taką taktykę sobie moja kochana obrała, więc nie będę niczego kwestionować. - Dobra, a teraz ze mną grzecznie porozmawiasz - rzekła głosem nie znoszącym sprzeciwu, lecz kiedy chłopak już otwierał usta, by coś odrzec, ta zmroziła go wzrokiem, więc od razu się zamknął. - Gdzie byłeś?<br />
- Nie powinno cię to obchodzić.<br />
- Ale obchodzi Ashton. Kiedy w końcu dojdzie to do ciebie, że są ludzie, którym na tobie zależy? - zapytała Kate niezwykle spokojnie i łagodnie, zupełnie tak, jakby po tej rozwścieczonej dziewczynie ślad zaginął. Jakby w ogóle jej tu nie było.<br />
Irwin jedynie spojrzał na nią z kpiącym uśmieszkiem wzruszając ramionami.<br />
- Jeśli tak wam to przeszkadza to dlaczego po prostu mnie nie wyrzucicie stąd?<br />
Kathrin wzięła głęboki oddech przymykając oczy. Nie chciała ponownie wybuchnąć przez niego.<br />
- Jesteśmy rodziną, wszyscy tutaj. Nie pojąłeś tego do tej pory? - Ash już chciał odpowiedzieć, jednak brunetka kontynuowała - a czy ty wyrzuciłbyś Perrie, gdyby żyła i nadal była tutaj z nami?<br />
Kędzierzawy spojrzał na nią z szerzej otwartymi oczami, po czym spuścił głowę wzdychając cicho.<br />
- Nie. Nie zrobiłbym tego.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-LOH81EFVm_c/V2_0UtFHMHI/AAAAAAAABfU/lhtHFSoO2KEDeHy39FmBIzRitLUHv-xogCLcB/s1600/tumblr_nyla332Wfr1u129teo1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://2.bp.blogspot.com/-LOH81EFVm_c/V2_0UtFHMHI/AAAAAAAABfU/lhtHFSoO2KEDeHy39FmBIzRitLUHv-xogCLcB/s320/tumblr_nyla332Wfr1u129teo1_500.gif" width="320" /></a></div>
- Dlaczego? Przecież zachowywała się wszyscy wiemy jak.<br />
Ashton chwilę wahał się nad odpowiedzią, jednak uniósł głowę patrząc na Kate z grymasem na twarzy.<br />
- Tak nie można. Nawet jeśli się tak zachowywała to nie zrobiłbym tego... Była jedną z nas - wymamrotał zmieszany.<br />
- Więc już rozumiesz, mam nadzieję.<br />
Chłopak kiwnął głową potwierdzająco. Byłem wręcz zdziwiony, że Ash pokazuje tyle pokory i to wobec Kathrin.<br />
- Więc powiesz mi gdzie byłeś? - zapytała ponownie.<br />
- W miejscu, w którym byłem z Veronicą po tym jak zemdlały - wymamrotał cicho.<br />
Chwila moment... Kiedy zemdlały? To było wtedy, gdy wrócili w nocy cali mokrzy. Rozmawiałem z nim po tym i, cholera, to mi mówi coraz bardziej, że O'Connor nie jest obojętna Irwinowi.<br />
- Oh - wyrwało się Tomlinson i zaraz odwróciła ku mnie wzrok posyłając mi zdziwione spojrzenie. Chyba myślała o zupełnie innym miejscu jego przebywania, cóż, ja też nie uważałem, że tam pójdzie, bo to w końcu Irwin. Mogliśmy się spodziewać jakiejś speluny, a nawet i burdelu, nie byłbym wcale zdziwiony gdyby nam o tym powiedział, przez pewien okres kiedy pół roku po śmierci Hope wrócił do nas, nie było chyba żadnego dnia, kiedy nie sprowadzałby do domu jakiejś wywłoki lub nie wychodził na całe tygodnie. Taki był przez długi okres i szczerze, nie mam pojęcia kiedy z tym skończył, z czasem chodził coraz rzadziej i ograniczył takie spotkania z dziwkami, bo no przepraszam, ale kobietami ich nazwać nie mogę, skoro aż tak się nie szanowały.<br />
- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałaś? - odezwał się nagle Irwin patrząc to na mnie, to na Kate. Jednak przez dłuższy czas nie uzyskał odpowiedzi. - Taa, kumam - prychnął pod nosem i powoli podniósł się do pionu.<br />
- Ashton.. - zaczęła brunetka, lecz on uciszył ją gestem ręki.<br />
- Rozumiem, oczekiwaliście raczej, że byłem się schlać albo sobie polazłem, by przeruchać laski. Widzę za jakiego mnie macie, nie musisz się tłumaczyć - bąknął odwracając na moment głowę ku mnie. - A jeśli zastanawiacie się gdzie jest Tommo, to siedzi w magazynach, coś planuje, ale nie wchodziłem zbytnio w szczegóły.<br />
<span lang="EN">- Sam wiesz jaki byłeś wtedy. Mieliśmy nadzieję, że... - zacząłem, patrząc na niego dosłownie z przepraszającym wzrokiem. Doskonale widziałem, że to go w pewnym stopniu dotknęło.<br />
- Że zmieniłem się? Chyba jednak w to nie wierzyliście skoro myśleliście, że znów poszedłem się spić - prychnął nawet nie odwracając się w moją stronę i zwyczajnie opuścił pokój z trzaskiem drzwi.<br />
Westchnąwszy bezradnie przeczesałem dłonią włosy i spojrzałem na Kate, która również przypatrywała się mojej osobie.<br />
- Może on naprawdę się zmienił? Minęły dwa lata, w dodatku Veronica... Wiesz o co mi chodzi, Harry.<br />
- Wiem, wiem - skinąłem głową. - Nie powinniśmy byli w ten sposób zareagować, ale to było po prostu dziwne. - Moja twarz skrzywiła się w nieokreślonym grymasie.<br />
- Jedźmy do Louisa. Boję się co on tam wymyśla.<br />
- Tak, chyba powinniśmy.<br />
Razem z Kathrin skierowaliśmy się do garażu i wsiedliśmy do mojego samochodu. Oczywiście Tomlinson włączyła radio, a ja skupiłem się na drodze nucąc pod nosem aktualnie lecącą z głośników piosenkę. Widziałem kątem oka jak Katy się do mnie uśmiecha. Odwzajemniłem gest i na chwilę odwróciłem głowę w jej stronę, a ta jakby wiedziała, że to zrobię, niemal od razu cmoknęła mnie prosto w usta. Z moich ust uleciał cichy śmiech, gdy odwracałem wzrok z powrotem na jezdnię. Ogólnie droga zleciała nam dosyć szybko, dlatego że na ulicach było mało samochodów i jechałem z dużą prędkością. Wysiadłem z auta na podziemnym parkingu, gdzie było w tej chwili jedynie moje cacko. Nie zamykając go na klucz ruszyłem z Kate do magazynu, w którym ponoć siedział Tommo. Po wejściu dostrzegłem kilka rozłożonych map na stole, kilka zwiniętych na podłodze oraz jakieś dokumenty, którym chciałem się przyjrzeć. Nie wiedziałem co Tomlinson planuje, ale jego skupiona twarz i fakt, iż nawet nie odwrócił wzroku choć na moment w naszą stronę mnie trochę zdziwił.<br />Razem z Kate podeszliśmy do niego stając za jego plecami tak, że widzieliśmy dokładnie to czemu się przyglądał. Śledziłem dokładnie tekst co chwila marszcząc brwi, próbując poskładać w całość to co zamierza. W końcu jesteśmy przyjaciółmi i potrafię myśleć dokładnie tak jak on, nie we wszystkich sytuacjach oczywiście, ale w większości przypadków tak mam.</span><br />
<span lang="EN">- Lou.. co ty robisz? - zaczęła cicho Kate dotykając ramienia brata, ale ja nie musiałem słyszeć odpowiedzi, dokładnie już wiedziałem co on chce zrobić.</span><br />
<span lang="EN">- Stary wiesz, że to jest prawie nie wykonalne? - zapytałem biorąc do ręki jedną z kartek, na której były plany budynku i zakreślone na niej czerwone kółka.</span><br />
- Jest wykonalne - warknął odwracając w moją stronę głowę.<br />
- Ty chyba upadłeś na głowę, nie da się dostać do ich kwatery - wypowiedziałem to kątem oka patrząc na Kate, by mnie jakoś wsparła i po jej minie wywnioskowałem, że już domyśliła się wszystkiego.<br />
- Lou, nie rób nic pośpiesznie i pod wpływem silnych emocji. - Zrobiła krok w przód stając twarzą w twarz z bratem, znaczy nie tak dosłownie, gdyż była ona od niego mniejsza o pół głowy.<br />
- Wiesz, że ona ma rację Tommo, zemścimy się, ale nie w taki sposób.<br />
Louis przez moment milczał skanując oczy siostry, która z równą intensywnością wpatrywała się w jego. W końcu z konsternacją przygryzł dolną wargę kiwając powoli głową, jakby odpowiadał na nieme pytanie swojej siostry. Odetchnąłem z ulgą i poklepałem przyjaciela po ramieniu.<br />
- Zrobimy to jak nadarzy się odpowiednia okazja, ale na pewno nie w ten samobójczy sposób, który tu opracowywałeś - oznajmiłem spokojnym już tonem. - Wracamy do domu?<br />
- W porządku - westchnął bezradnie. - Idźcie już, ja to ogarnę.<br />
Kiwnąłem niepewnie głową i chwytając delikatnie Kathrin za łokieć wyszedłem z magazynu, gdyż wiedziałem, że nie będzie chciała wychodzić bez Louisa mimo wszystko. Wsiadłem za kierownicę, zaś Kate usiadła z tyłu opierając się ramieniem o drzwi z prawej strony auta. Po kilku minutach, które przesiedziałem w ciszy oraz, które zdawało mi się, że trwały wieczność, Louis wsiadł na siedzenie obok mnie i zapiął pas. Gdy wyjeżdżałem z parkingu powoli robiło się ciemno, zaś godzina na zegarku wskazywała już dwudziestą, więc tak wcześnie jak myślałem nie było. Wysiadłszy z wozu, który zaparkowałem w garażu, ujrzałem Luke'a opierającego się o stolik z butelką piwa w ręce.<br />
<span lang="EN">- Już szerzysz alkoholizm? - zapytałem z drwiną rzucając w jego stronę jakiegoś cukierka, który walał się po mojej Mazdzie.</span><br />
<span lang="EN">- Jest 20, więc już mogę - wystawił w moją stronę</span> język unikając oczywiście rzucanej przeze mnie rzeczy. Pokręciłem tylko bezradnie głową i bez zbędnych dyskusji z blondynem skierowałem się ku wyjściu, ale przystanąłem, kiedy w pomieszczeniu rozległ się głos Kate.<br />
<span lang="EN">- Czemu nie pilnujesz Veronici? </span> - Na to pytanie odwróciłem się do nich przodem, więc spokojnie mogłem obserwować reakcje Luke'a.<br />
<span lang="EN">- Zasnęła - wzruszył ramionami biorąc duży łyk piwa. - Siedziałem z nią przez godzinę, ale jak stwierdziłem, że śpi wyszedłem. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span lang="EN"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-meqQN_cYb6Q/V2_2-SxfTMI/AAAAAAAABfg/74yQd-KU9VAX4AtufvpUZ5QwhaNaW1pNwCLcB/s1600/687474703a2f2f33312e6d656469612e74756d626c722e636f6d2f64363138386638376635396463396361643162653137386566633938633965322f74756d626c725f696e6c696e655f6e626976773252724d413173776.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://1.bp.blogspot.com/-meqQN_cYb6Q/V2_2-SxfTMI/AAAAAAAABfg/74yQd-KU9VAX4AtufvpUZ5QwhaNaW1pNwCLcB/s320/687474703a2f2f33312e6d656469612e74756d626c722e636f6d2f64363138386638376635396463396361643162653137386566633938633965322f74756d626c725f696e6c696e655f6e626976773252724d413173776.gif" width="320" /></a></span></div>
<br />
<span lang="EN">- A nie miałeś z nią siedzieć cały czas? - Kate znowu zadała pytanie tym razem z nieco większą pretensją w głosie.</span><br />
<span lang="EN">- Kate, ona śpi, nie rób awantury.</span><br />
<span lang="EN">- Ja nie robię awantury. Myślałam, że po wczorajszej akcji któreś z was zmądrzało.</span><br />
<span lang="EN">- Oj, zluzuj stanik kobieto, rozmawiałem z nią o tym - wywrócił oczami i siadając na podłodze już więcej się nie odezwał, nawet jak brunetka zaczęła go wyzywać od idiotów. Doszłoby do rękoczynów, gdyby nie Lou, który wziął ją na ręce i wyniósł z garażu. </span><br />
<span lang="EN">- Ja już ją wezmę - powiedziałem do przyjaciela, kiedy znaleźliśmy się w korytarzu, ten tylko kiwnął głową przekazując mi moją dziewczynę i sam zaraz zwiał na górę, zamykając się w swoim pokoju. Westchnąłem ciężko. Miałem już dość tej sytuacji. Pomimo iż Adrianne nie była jedną z nas to jej śmierć dotknęła wszystkich, dosłownie wszystkich, nawet tych, którzy tak szczerze jej nienawidzili.</span><span lang="EN"><br /></span>
<span lang="EN">Trzepnąłem głową jakbym chciał coś z niej zrzucić, jednakże to ze środka głowy chciałem wyrzucić nieprzyjemne myśli. Postawiłem Kathrin dopiero przed drzwiami od naszego pokoju, do którego wszedłem razem z nią zamykając je za sobą.</span><br />
<span lang="EN">- To co? Relaksujący prysznic i do spania? - posłałem jej delikatny uśmiech, zaś ta jedynie pokiwała głową w odpowiedzi i ruszyła do łazienki. - Wszystko w porządku, kochanie? </span><span lang="EN"><br /></span>
<span lang="EN">- Jasne, że tak. Po prostu te wszystkie wydarzenia, które ostatnio mają miejsce nie dają mi spokoju. Cały czas nad tym wszystkim myślę. A zwłaszcza nad odpowiedzią na pytanie <i>co będzie dalej?</i> - wymamrotała zdejmując powoli z siebie ubrania. </span><br />
<span lang="EN">Wszedłszy do łazienki zamknąłem za sobą drewnianą powłokę</span> i również zacząłem się rozbierać.<span lang="EN"><br /></span>
<span lang="EN">- Musisz trochę odpocząć, wyłączyć umysł.</span><br />
<span lang="EN">Podszedłem do niej od tyłu, odgarnąłem pasmo włosów za ucho i ucałowałem jej policzek.</span><br />
<span lang="EN">- Pewnie masz rację - westchnęła i całkiem naga weszła do kabiny prysznicowej.</span><br />
<span lang="EN">Po chwili sam znalazłem się obok niej i odkręciłem ciepłą wodę. Jak zawsze, gdy bierzemy wspólny prysznic, ja umyłem jej ciało, a ona moje. Oczywiście nie obeszło się bez piany w oczach oraz brody z niej zrobionej. Zachowywaliśmy się trochę jak dzieci tak się bawiąc, ale kogo to obchodzi? Dla mnie najważniejsza jest ta dziewczyna i piękny uśmiech, który zdobył jej równie śliczną twarz.</span><br />
<span lang="EN"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span lang="EN">~~*~~</span></div>
<span lang="EN"><br /></span>
<span lang="EN"><br /></span>
<span lang="EN">Po prysznicu przenieśliśmy się na łóżko, zaplątani w kołdrze trzymając się w objęciach. Patrząc z perspektywy wszystkiego, nie było niczego, co mogłoby mi to zastąpić, nie ma po prostu żadnej rzeczy ani osoby na świecie. Moja Kate jest jedyna w swoim rodzaju. Pod koniec dnia uwielbialiśmy zamknąć się w naszym pokoju i po prostu leżeć w łóżku w swojej obecności. Nie musieliśmy rozmawiać, po prostu napawaliśmy się spokojem oraz sobą. I tak też było tym razem. Cisza w pokoju zupełnie nam nie przeszkadzała póki mieliśmy siebie tuż obok. Głaskałem delikatnie gołe plecy brunetki a ta co chwila obsypywała moją linie szczęki pocałunkami aż doszła do ucha które delikatnie nadgryzła szepcząc zaraz do niego znane mi dobrze słowa.</span><br />
<span lang="EN">- </span>Wiesz Harry, jesteś moim aniołem stróżem, który boi się mojego upadku.<br />
<span lang="EN">- Pamiętam jak pierwszy raz tak do mnie powiedziałaś - potarłem nosem o jej, a uśmiech na mojej twarzy powiększył się automatycznie na samo wspomnienie tego dnia.</span><br />
- Myślałeś, że się upiłam i nie będę tego pamiętać. Miałam szczęście, że nigdy ze mną nie piłeś i nie wiedziałeś na co mnie stać. Tak w życiu byś się nie odważył na nic - zachichotała wprost w moje usta całując je delikatnie.<br />
- Skąd miałem to wiedzieć, skoro Tommo ma słabą głowę, myślałem, że i w twoim przypadku tak będzie - zacząłem się tłumaczyć. <br />
Tyle razy bywałem z Louisem na różnych imprezach i zazwyczaj to ja musiałem ogarniać jego, a sam wtedy nie byłem lepszy.<br />
- Oj Harry - jej śmiech sprawił za każdym razem, że moje serce puchło z miłości. - Lou wcale nie ma słabej głowy. Tylko udaje, żeby nie było ci przykro kochanie - sprostowała głaszcząc delikatnie mój policzek.<br />
________________________________<br />
<strong>Hej, kochani! </strong><br />
<strong>Wiemy, znowu dłuuugo nas nie było. Przepraszamy was serdecznie, ale no trochę spraw było na głowie, głównie tej starszej, chociaż na mojej też. W dodatku nie mamy praktycznie rozdziałów napisanych w przód, a czasu na pisanie było naprawdę malutko, prawie w ogóle.</strong><br />
<strong>Także cóż, postaramy się już regularnie wstawiać rozdziały, ale nie wiem sama jak to będzie.</strong><br />
<strong>W każdym razie... Jak wam się ten podobał. Można powiedzieć, że to taki przejściowy, bo mało co się dzieje. Ale zachowanie Ashtona przy Kate, hahah xD Jak takie bezbronne dziecko, aż nietypowe dla Irwina.</strong><br />
<strong>Dobra, nie rozpisuję się więcej.</strong><br />
<span style="color: red;"><strong>Tweetujcie z hasztagiem #ShowMeRealityFF</strong></span><br />
<strong>A teraz odsyłam was do Addie.</strong><br />
<strong>Do następnego, buziaki! :*</strong><br />
<strong>W.</strong><br />
<strong></strong><br />
<strong><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Kochani, życie ssie, nie wiem co robię ostatnio ze swoim życiem, ale cóż, jest rozdział, wiemy że w huk późno i wg, ale sami też widzicie frekwencje pod rozdziałami. Jesteśmy mega z tyłu z pisaniem ale to już wiecie. Zaczynamy wakacje o czym również wiecie, ale będę pracować, czego już pewnie nie wiedzieliście ale już wiecie xd nie no zgrywam się, postaramy się ogarnąć dupy ;3 </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dziękujemy za wyświetlenia, choć mało jest komentarzy, nadrabiacie wyświetleniami ;3 </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">No dobra to jeszcze trzy pytanka i już wam nie będę czasu zabierać </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">1. Jak wrażenia po rozdziale? </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">2. Był ktoś może na "Zanim się pojawiłeś" bądź czytał książkę? (ja i czytałam i oglądałam *,* Kocham!) </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">3. Jak po zakończeniu roku? Pasek na dupie czy na świadectwie? U mnie udało się wyciągnąć na pasek choć spadłam mega przez 2 półrocze. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">No nic to chyba już wszystek, tweetujcie, czytajcie, komentujcie, rozmnażajcie się xx :D</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Kocham A.</span></strong>Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-69138720774068181602016-06-06T20:31:00.004+02:002016-06-06T20:31:43.691+02:00Rozdział 44.<span style="font-size: large;">*Perspektywa Veronici*</span><br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HcDXXSoAus4/V1HmiKeG7HI/AAAAAAAABc4/I_2QuuCB0OECHW517CG7Kl1g4pjO9Q7OACLcB/s1600/%25286%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://1.bp.blogspot.com/-HcDXXSoAus4/V1HmiKeG7HI/AAAAAAAABc4/I_2QuuCB0OECHW517CG7Kl1g4pjO9Q7OACLcB/s400/%25286%2529.gif" width="400" /></a><span style="font-size: medium;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: small;">Leniwie otworzyłam oczy, napotykając od razu wzrok Luke'a, który niczym zbity pies opuścił mój pokój. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: small;">Co się dzieje? Przymknęłam ponownie oczy, czując niesamowite nudności i łupiący ból ręki oraz głowy. Co oni ze mną zrobili? Jęknęłam płaczliwie, chcąc przyłożyć dłoń do czoła, ale nie mogłam ruszyć ręką. Co jest? Spanikowana od razu otworzyłam oczy, spoglądając na moją... o mój Boże. Na moją zawiniętą rękę bandażami, które były przesiąknięte krwią. Ten widok od razu podziałał na mnie niczym kubeł lodowatej wody. Wszystkie wspomnienia od razu uderzyły o mnie z taką siłą, iż nie mogłam złapać wręcz powietrza. Próbowałam się zabić, bo.... bo mi ją odebrali. Czy nie powinnam teraz być martwa? Trafiłam do piekła zamiast do nieba? Moje oczy momentalnie zaszły łzami w obawie, że trafiłam tam, gdzie jej nie ma. Ten strach rozdzierał moje serce na kawałki. Spanikowana rozejrzałam się dookoła i niemal krzyknęłam, gdy napotkałam sylwetkę blondyna, który przyczynił się do jej śmierci. Siedział tu przy moim łóżku, wywiercając dziurę w mojej osobie, lecz nie takim wzrokiem jakiego oczekiwałam. Ten był zupełnie ciepły i troskliwy, wręcz emanował współczuciem.<br />- Dlaczego? - wyszeptałam tak cicho, że przez chwilę zastanawiałam się czy wypowiedziałam to na głos czy tylko i wyłącznie w mojej głowie. Chłopak momentalnie zmienił swoje spojrzenie na zdezorientowane, przez moment skanował moją wykrzywioną w grymasie twarz.</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: small;">- Co dlaczego? - Spojrzałam na niego lodowatym spojrzeniem, na co tylko zmarszczył brwi i nadal się we mnie wpatrywał.</span><br />
<span style="font-size: small;">- Dlaczego mi na to nie pozwoliłeś? - Moje pytanie zawisło w powietrzu i wyglądało na to, że chłopak nie zamierza odpowiedzieć mi na nie, więc znowu zabrałam głos, a raczej wykrzyczałam to, co w tej chwili roiło się w mojej głowie. - Przecież jestem dla ciebie nikim, sam to, do cholery, potwierdziłeś! Odebranie sobie życia było moją decyzją i gówno powinno cię obchodzić, co zamierzam ze sobą zrobić! - wrzasnęłam. - Nie masz nawet pojęcia jak bardzo cię nienawidzę - wysyczałam tak jadowicie, jak tylko umiałam. - Jak bardzo męczę się bez niej tutaj, jak bardzo męczę się patrząc na ciebie. </span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: small;">- Ronnie... - szepnął, na co od razu mu przerwałam.</span><br />
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Pw5BOYr57iY/V1HmhnEBwuI/AAAAAAAABcw/l4DS3la8ZGYLbB2V2hOBsatST2mv6ylBQCLcB/s1600/5-seconds-of-summer-5sos-ashton-irwin-calum-hood-Favim_com-3031080.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="317" src="https://2.bp.blogspot.com/-Pw5BOYr57iY/V1HmhnEBwuI/AAAAAAAABcw/l4DS3la8ZGYLbB2V2hOBsatST2mv6ylBQCLcB/s320/5-seconds-of-summer-5sos-ashton-irwin-calum-hood-Favim_com-3031080.gif" width="320" /></a><span style="font-family: inherit; font-size: small;">- Zamknij się! Nie masz prawa tak do mnie mówić. - Ponownie warknęłam, ale zaraz w moich oczach pojawiły się słone łzy. Nie mogłam ich powstrzymać tak jak nieustannie zbliżającej się katastrofy mojego życia. Straciłam wszystko, co mogło zostać mi odebrane, dosłownie wszystko.</span>
<span style="font-size: small;">- Veronica. Rozumiem cię, straciłaś najważniejszą osobę w swoim życiu, ale ja też swoją straciłem, wiem przez co przechodzisz, ale uwierz mi to nie jest najlepszy sposób. Nie możesz tak sobie z tym poradzić, to nie jest wyjście.</span><span style="font-family: inherit; font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">- To, że ty się dobrze trzymasz, nie znaczy że ja też! Nie masz pojęcia co teraz się stało. Straciłam rodziców, siostrę, która była dla mnie wszystkim, przyjaciela, rozumiesz?! Nie został mi nikt - załkałam cicho.<br /> </span><span style="font-size: small;">Przekręciłam głowę w lewą stronę nie chcąc patrzeć na chłopaka, co okazało się być dużym błędem, gdyż zobaczyłam na półce ramę z naszym zdjęciem. Nie hamowałam już łez, które małymi ścieżkami szybko ściekały wzdłuż moich policzków. </span><br />
<span style="font-size: small;">- Ron, proszę cię - sapnął cicho, próbując przyciągnąć mnie do siebie. </span><br />
<span style="font-size: small;">Sprawną ręką odepchnęłam jego ramiona od siebie. </span><span style="font-family: inherit; font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit; font-size: small;">- <span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;">Niech Luke wróci </span></span>- szepnęłam. <br />Teraz czułam potrzebę przytulenia go. W jego ramionach czułam się bezpiecznie, traktowałam jedynie jego jak przyjaciela, chociaż nie wiem jakim cudem tak szybko sobie na to zapracował. <br />Irwin pokręcił jedynie głową. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<span style="font-size: small;">- Później tu przyjdzie. Ver... - westchnął głęboko, siadając przy mnie na łóżku. Miałam wielką ochotę się odsunąć na sam koniec materaca, czułam cholerną nienawiść do tego chłopaka.</span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zawołaj. Luke'a - wysyczałam, mając nadzieję, że nie zbliży się do mnie jeszcze bardziej. Miałam po prostu dość patrzenia na niego, nienawidzę go z całego serca.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Veronica, proszę cię. Teraz jest źle, wiem, ale obiecuję, że będzie lepiej. Dasz sobie z tym radę. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wyjdź stąd i zawołaj Luke'a! - wrzasnęłam, teraz nie zwracając uwagi jak bardzo głośno to wykrzyczałam. </span><br />
Nie prosiłam go o wiele, tylko by dał mi spokój. Chłopak przez moment wpatrywał się we mnie. Mimo, iż na niego nie patrzyłam, czułam jego wzrok na sobie. Siedzieliśmy tak może z kilka minut po czym wstał i opuścił pokój, trzaskając przy tym drzwiami, lecz przed tym jeszcze wyszeptał słowa, które całkowicie już wyprowadziły mnie z równowagi.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie poddam się, Ronnie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wybuchłam płaczem zaraz gdy tylko drewniana powłoka z hukiem uderzyła o framugę. Wzdrygnęłam się, a z moich ust wydobył się szloch, którego nie mogłam już dłużej tłumić. Zwinęłam się w kłębek i po prostu znowu płakałam, spazmy szlochu połączonego z paniką wydostawały się z mojego ciała, nie miałam astmy tak jak ona, ale napady paniki były u mnie częstym bywalcem.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Leżałam w jednej pozycji przez kilka, a może kilkanaście minut. Nie wiem, czas nie miał znaczenia. <br />W końcu drzwi ponownie się otworzyły i do środka po cichu weszła osoba. Nie miałam pojęcia czy to ponownie Irwin do mnie zawitał czy też spełnił moją prośbę i to Luke. W głębi duszy liczyłam na to, iż to Hemmings,</span> bo w tej chwili potrzebowałam jedynie jego pocieszenia, jego obecności. Obróciłam się delikatnie w stronę wejścia i napotkałam chłopaka podążającego w stronę łóżka. Niebieskooki powoli bez słowa usiadł obok mnie patrząc ze współczuciem w moje oczy. Ostrożnie podnosząc się na zdrowej ręce usiadłam i przytuliłam się do niego niemal natychmiastowo. Luke objął mnie ramionami i głaskał delikatnie po plecach.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co mogę dla ciebie zrobić? - wyszeptał, gdy odsunęłam się od niego, by mieć widok na jego przepełnione troską oczy. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie odchodź - odparłam równie cicho. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nigdy, pingwinku. - Ponownie przyciągnął mnie do siebie całując w czubek głowy.</span></span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">~*~</span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span></div>
- Nie skreślaj go za to. - Po dłuższym leżeniu w ciszy nagle odezwał się Luke, już dawno zdążyłam się uspokoić, więc tylko leżałam starając się nie myśleć o niczym, żeby znowu nie wybuchnąć płaczem. Zdezorientowana uniosłam na niego wzrok posyłając mu przy okazji niepewne spojrzenie.<br />
- Nie udawaj jakbyś nie wiedziała o co chodzi Ronnie. - Wykrzywił usta w grymasie trącając palcem mój nos, przez co i ja sama poszłam w jego ślady. - Mówię o Ashu, nie obwiniaj go za to. Biedak sam się zadręcza. Nigdy nie widziałem go w takim stanie, kiedy znalazł cię na wpół martwą tam w wannie. - Na ostatnie słowa jego głos się załamał, więc na chwile zaprzestał swojego monologu, wziął głęboki wdech i ponownie patrząc w moje oczy zaczął mówić. - Siedział przy tobie przez całą noc, był roztrzęsiony, nawet nie pozwalał nikomu tutaj wejść. <br />
Spojrzałam na Luke'a beznamiętnym wzrokiem. Ani trochę nie trafiały do mnie jego słowa.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Czy to ma jakieś znaczenie? Zrobił to, bo boi się Bryana - szepnęłam cicho.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie wiesz co mówisz, Ronnie. On to bardzo przeżywał.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Albo udawał - prychnęłam, zwracając wzrok w lewo.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nadal na szafce stało zdjęcie moje i Ann. Zacisnęłam mocno usta, by stłumić szloch spowodowany tęsknotą do mojej kochanej siostrzyczki. Tak bardzo chciałabym zginąć za nią, chciałabym, żeby ona żyła, bo była dla mnie wszystkim. I może to samolubne, ale nie chcę żyć bez niej. Nie mam żadnego oparcia, nikogo. Odwróciłam głowę w stronę Luke'a, który teraz wpatrywał się w moje oczy nieodgadnionym wzrokiem. Nie potrafiłam rozgryźć co chce powiedzieć.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jemu na tobie zależy, Ronnie - wypowiedział te słowa tak cicho, jak było to możliwe.</span><br />
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-JomFnlrjsPc/V1HpOA0P3II/AAAAAAAABdE/JltQAgDsq24pmX4gtTBYG9yeALMkoqI9QCLcB/s1600/5sos-gif-luke-hemmings-Favim_com-3970233.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="222" src="https://3.bp.blogspot.com/-JomFnlrjsPc/V1HpOA0P3II/AAAAAAAABdE/JltQAgDsq24pmX4gtTBYG9yeALMkoqI9QCLcB/s400/5sos-gif-luke-hemmings-Favim_com-3970233.gif" width="400" /></a><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Słyszałam jak bardzo - zaśmiałam się gorzko, mając łzy w oczach.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zamknęłam powieki. Nie chciałam już płakać, chciałam chociaż spróbować być silną. Tylko dla Luke'a tak naprawdę, bo jedynie on został przy mnie.</span><br />
- Wiesz jaki on jest - westchnął już trochę zirytowany, a przynajmniej tak mi się wydawało.<br />
- W tym sęk, że nie mam zielonego pojęcia jaki on jest - syknęłam odsuwając się o kilka centymetrów od niego, bym mogła spojrzeć na jego twarz z lekkiego dystansu. - Raz jest kochany i słodki, a zaraz wkurwiający i przerażający. Jak ja mogę go poznać, skoro jest tak irracjonalnie bipolarny?<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Blondyn ułożył obie dłonie na moich policzkach i złożył długi pocałunek na moim czole, po czym odsunął się i spojrzał w oczy. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- W głębi duszy doskonale wiesz jaki jest, czujesz to i właśnie to sprawia, że on tak przez ciebie wariuje. Bo ty jedyna postrzegasz go w inny sposób niż pozostali ludzie.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przymknęłam oczy, czując niesamowity skurcz w żołądku. Nie mogłam go niestety usunąć, nie chciałam go, ale czułam całą sobą, iż te słowa są całą prawdą. Niezależnie jak bardzo bym się oszukiwała, nie zmienię moich uczuć do niego. Mogę w tej chwili brzmieć jak desperatka albo jakaś pojebana laska z Syndromem Sztokholmskim, ale ten oto tu blondynek miał całkowitą rację i nie mogę nic a nic na to zaradzić. Jęknęłam cicho otwierając oczy, a gdy to uczyniłam od razu mój wzrok zatrzymał się na zabandażowanej ręce Luke'a, której wcześniej nie zauważyłam. Czyżbym była tak egoistyczna i przejęta swoją stratą, że kompletnie nie przejęłam się obrażeniami chłopaka? </span><br />
- Możemy o tym nie rozmawiać, proszę? - szepnęłam z nadzieją, że utnie ten temat. Nie miałam ani siły ani ochoty z nim dyskutować, bo i tak wiem, że był już na wygranej pozycji.<br />
Westchnienie opuściło jego usta, ale skinął głową potwierdzająco. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, łapiąc jego zabandażowaną dłoń, tym samym chcąc poruszyć kwestię <strong>jego</strong> zdrowia.<br />
- Tak w ogóle, powiedz mi jak ty się czujesz?<br />
- Jakoś się trzymam - odparł, przypatrując mi się cały czas uparcie. - Bywało gorzej.<br />
- O mały włos się nie wykrwawiłeś i mówisz że bywało gorzej? - zapytałam zdezorientowana, patrząc na niego jak na idiotę po prostu. Przecież on mógł zginąć!<br />
- Jasne, kiedyś byłem częstym bywalcem w szpitalach - zaśmiał się cicho, a jego wzrok momentalnie zmiękł.<br />
Zmierzwiłam blondynowi włosy, jak gdyby był niesfornym dzieckiem i uśmiechnęłam się do niego lekko. Chyba tylko on z nich wszystkich potrafił sprawić, że chociaż na chwilę zapominałam o Bożym świecie i tym, co działo się wokół mnie. Miał w sobie to coś, przyciągał jak magnes i chyba właśnie to spowodowało, że jemu jako pierwszemu zaufałam, gdy tutaj trafiłam.<br />
Jego błękitne oczy, mimo iż na początku wyrażały złość i wręcz nienawiść są uspokajające i sprawiają, że chce się w nie wpatrywać godzinami. Nie wiem czy Luke się po prostu zmienił odkąd tu jesteśmy, a właściwie jestem, czy po prostu przedtem próbował grać totalnego gangstera, a tak na prawdę jest uroczym, przyjaznym blondynkiem. Nie to co Irwin w każdym razie, on nie udaje, już taki jest. Na samą myśl o nim z moich ust wydostało się zrezygnowane westchnienie. Już mi uświadomił swoimi słowami, że nie podda się dopóki mu nie wybaczę, choć nie mam takiego zamiaru. Mam mu za złe, iż nie pozwolił mi zrobić tego, co chciałam. To nie była jego decyzja i powinien był to uszanować, ale nie, szlachetny, wspaniałomyślny Irwin postanowił to zlekceważyć i zniszczyć moje plany. Teraz nie mam pojęcia jak to będzie wyglądało. Jestem zbyt słaba psychicznie, by móc normalnie funkcjonować, a nikt z mojego teraźniejszego otoczenia nie potrafi mnie przywrócić do wcześniejszego stanu. Straciłam ostatnią nadzieję, już wszystko zgubiło swój sens. A ja sama zgubiłam się wśród tego amoku, nie wiedząc co zrobić i w którą stronę iść.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
__________________________________<br />
<strong>Cześć, kochani!</strong><br />
<strong>Tym razem ja zaczynam notkę, bo z tego co widzę Addie nie za bardzo ma czas. A co do tego właśnie - przepraszamy was za brak rozdziału, ale no... co ja mam wam powiedzieć. Obydwie nie bardzo mamy czas na takie przyjemności jak pisanie ze względu na nadchodzący wielkimi krokami koniec roku. Zwłaszcza, że ja muszę popoprawiać trochę przedmiotów i wyciągnąć lepsze oceny. </strong><strong>Także będziemy się starały wrzucać rozdziały <em>w miarę możliwości</em> częściej, ale nie powinnyśmy niczego obiecywać. </strong><strong>Ale to tyle, nie będę tak już się rozpisywać.</strong><br />
<strong>Jak wam się podoba rozdział? Można powiedzieć, że jest przejściowy, bo mało co się w nim dzieje, prócz tej rozmowy Ashtonici. Ash pokazuje swoją stronę z uczuciami owh *,* No i Lukey taki słodki, jejku. Uwielbiam go!</strong><br />
<strong>Ale dobra, z mojej strony to chyba wszystko.</strong><br />
<strong>Zapraszamy do odpowiedniej zakładki, w której możecie zadawać pytania bohaterom.</strong><br />
<strong>Wypowiadajcie się też na Twitterze pod hasztagiem <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF</span></strong><br />
<span style="color: black;"><strong>Do następnego, skarby!</strong></span><br />
<strong>Całuski :*</strong><br />
<strong>W.</strong><br />
<strong><br /></strong>
<strong><br /></strong>
<strong>Witajcie mordeczki :*</strong><br />
<strong>Wiem możecie mnie zabić, bo to najbardziej moja wina. Nie mam po prostu czasu, ciągły zapiernicz, to szkoła, a w weekendy praca i to tak od 11 do 22, przepraszam was kochani, na prawdę, gdybym tylko mogła kopnęłabym to wszystko w dupe, najbardziej szkołę i miała wyjebane, bo mogłabym normalnie pisać, czytać książki, a nie ślęczeć i się uczyć. Ale mamy rozdział? Nie wiem jak wam się podoba? Czy czyta to więcej niż te trzy osoby, które skomentowały ostatni rozdział? Mam nadzieję, że tak. Kochani KOMENTUJCIE, pokażcie, że mamy dla kogo ogarnąć tyłki i naszą głupią wenę i czas na pisanie. (gdy jest czas, nie ma weny, gdy z kolei jest wena nie ma za grosz czasu) I jak z tym żyć. No nic ja wam powiem, że strasznie tęsknię za Ann. I Lou gdzie on wg jest? Ktoś ma jakieś pomysły?</strong><br />
<strong>No nic skarby. Piszcie na twitterze z hasztagiem <span style="color: red; font-size: large;">#ShowMeRealityFF</span> pytajcie bohaterów oraz komentujcie :*<br />Kocham was :* </strong><br />
<strong>A.</strong>.http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-58648010902165163142016-05-16T22:25:00.002+02:002016-05-16T22:25:31.377+02:00Rozdział 43.<span style="font-size: large;">*Perspektywa Luke'a*</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
Kompletnie w szoku wpatrywałem się w ścianę przede mną, nie wiedziałem co ze sobą począć. Nawet piwo spoczywające w mojej dłoni nie wydawało się apetyczne, może też i dlatego pozostało nie otwarte? Sam nie wiem, nie byłem pijany, co mnie przerażało. Chciałem to zrobić po tej całej sytuacji, ale bierze mnie obrzydzenie do samego siebie. Przecież ona tam leży, potrzebuje wsparcia, a ja zachowuję się jak rozchwiana emocjonalnie baba, zamiast być tam i ją wspierać, do cholery. Jestem do niczego, ale wystarczy, że ja mam o sobie takie zdanie, ona nie może tak myśleć. Nie mogę dać jej powodów do tego. Momentalnie wstałem z łóżka, ale zaraz na nie opadłem nie mając pojęcia co teraz zrobić. Ashton siedzi z nią od wczorajszego wieczora, kiedy zdesperowana i rozgoryczona, pozbawiona celu w życiu i oparcia postanowiła odebrać sobie życie. Nikogo nie chce do niej dopuścić, jedynie Kate udaje się tam wejść i przynieść mu coś do jedzenia, ale z tego co słyszałem, nie chce niczego jeść dopóki ona się nie wybudzi. Nawet nie miałem odwagi tam wejść. Wiem, że jestem tchórzem, ale widok jej takiej po prostu przeraża mnie doszczętnie. Cholera, nie mogę się tak mazać. Może i się poryczę, kiedy zobaczę ją w tym stanie, ale trudno. Muszę do niej iść. Co ze mnie w ogóle za... Przyjaciel. Jeśli mogę się określić takim mianem, chociaż w to wątpię. Spierdoliłem wszystko, to teraz muszę to naprawić.<br />
Tym razem wstałem, rzuciłem butelkę na łóżko i na trzęsących się nogach skierowałem się w stronę jej pokoju. Zapewne zostanę przywitany prawym sierpowym Ashtona, ale trudno. Należałoby mi się. Wspiąłem się z trudem po schodach i stanąłem na przeciw drzwi. Pociągnąłem za klamkę, biorąc przy tym kilka głębokich wdechów i zaciskając oczy, ponieważ już czułem jak piekły mnie łzy.<br />
Drzwi ustąpiły z łatwością, (o dziwo. Myślałem, że będą zamknięte). Wszedłem powoli do środka, czując jak moje serce chce wyskoczyć z klatki piersiowej. Otworzyłem zaciśnięte oczy i już nie chamowałem łez. Może i nie było to takie "męskie", ale teraz to najmniej mnie obchodziło. Miałem przed sobą moją małą Ronnie, która blada leżała bezwładnie na łóżku. Wyglądała, jakby była martwa, ale nawet nie dopuszczałem do siebie tej myśli. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-nHpjSD7IqwA/VzhVgdMzfAI/AAAAAAAAUMs/KrwrwkIyi6EH-frQt2eZpdhwiWsBrd1gQCLcB/s1600/tumblr_n9jm51I32d1rzo1pso4_500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="227" src="https://2.bp.blogspot.com/-nHpjSD7IqwA/VzhVgdMzfAI/AAAAAAAAUMs/KrwrwkIyi6EH-frQt2eZpdhwiWsBrd1gQCLcB/s400/tumblr_n9jm51I32d1rzo1pso4_500.jpg" width="400" /></a></div>
Obok niej siedział Irwin; zgarbiony, zmęczony, z roztrzepanymi włosami, z worami pod czerwonymi oczyma. Zaprzestał zaplatać kosmyk jej włosów wokół swojego palca i spojrzał na mnie.<br />
- Zanim... zanim cokolwiek powiesz.. - zacząłem powoli łamliwym się głosem, ale jak to na Irwina przystało, bardzo szybko mi przerwał.<br />
- Jeśli jesteś wstawiony to stąd wyjdź - powiedział, na co spuściłem wzrok, kręcąc przy tym głową po czym zapadła cisza. Z lekkim wahaniem podniosłem głowę napotykając jego przymglone, spuchnięte oczy. Wpatrywał się we mnie jakby chciał się upewnić, że mówię prawdę. Zrobiłem krok do przodu, ale zaraz się cofnąłem, gdy usłyszałem dosłownie psie warknięcie ze strony blondyna.<br />
- Ashton, proszę cię. - Mój płaczliwy głos odbił się o ściany pomieszczenia.<br />
- Nie proś.. - szepnął już na mnie nie patrząc.<br />
- Czemu nie pozwalasz mi się do niej zbliżyć? - zapytałem ponowie, przesuwając się powoli do przodu. Tym razem, o dziwo, chłopak nie wydał z siebie żadnego dźwięku, więc uznałem to za pozwolenie i na nogach niczym z waty podszedłem do łóżka. Kiedy stanąłem nad nią, kolana się pode mną zapadły i wylądowałem klęcząc koło łóżka. Bardzo delikatnie chwyciłem jej dłoń i złożyłem na jej wierzchu krótki pocałunek.<br />
- Przepraszam, Ronnie - szepnąłem, pocierając jej lodowatą rękę kciukiem. - Jestem totalnym kretynem. Zepsułem wszystko. Nawet nie wyobrażasz sobie jak żałuję, że mnie przy tobie wtedy nie było. Nie zasłużyłem na ciebie. Moja głupota dosłownie wszystko pieprzy. Przepraszam cię - zacisnąłem usta w wąską linię, oddychając głęboko i powoli.<br />
Nie mam pojęcia czy mi wybaczy, czy jeszcze będzie chciała mnie znać, po tym jak wszystko spierdoliłem. Mi jednemu zaufała, a ja to zlekceważyłem. Najpierw pozwoliłem, żeby ją porwali, później również przez to zabili Adrianne, a teraz ona dosłownie otarła się o śmierć. Położyłem jej zabandażowaną dłoń na pościeli i schowałem twarz w rękach głośno oddychając. Byłem bliski płaczu. Sam nie wiem dlaczego, ale cholernie mi na niej zależało. Te kilka dni sprawiło, że stała się dla mnie ważna, niczym młodsza siostra. A perspektywa tego że mogę ją stracić okropnie mnie przerażała. Nie może mnie przecież opuścić. Nie zważałem już nawet na klęczącego po drugiej stronie Ashtona oparłem czoło o pościel i zaniosłem się głośniejszym płaczem.<br />
- Wyjdzie z tego... Musi. - Usłyszałem drżący głos blondyna. Słysząc te słowa sam zacząłem je cicho powtarzać, próbując się do tego przekonać. To cud, że w ogóle udało się ją uratować. Z tego co słyszałem od Caluma, który mówił, że Ron leżała tak z dobrą godzinę i parę minut później, a wyzionęłaby ducha. Jedyne co podtrzymywało ją przy życiu to lodowata woda, która spowolniła przepływ i wylew krwi. Nie wiem czy zrobiła to celowo, by przedłużyć jej cierpienie, czy nawet o tym nie myślała i robiła to czysto schematycznie. Czemu też nie wpadłem na to, że będzie sobie chciała odebrać życie? Co innego ją tutaj trzyma. Nic, zupełnie nic. Adrianne była jej kotwicą, a gdy jej nie ma... Ona nie ma dla kogo żyć. Ojciec okłamywał ją przez całe jej życie, matka pozwalała mu na to wszystko i stała się jego wspólniczką w kłamstwach, w zbudowanej sztucznej bańce szczęścia, a jej najlepszy przyjaciel zdradził ją będąc w gangu wroga i to prawdopodobnie on zabił jej siostrę, co było tylko dolaniem oliwy do ognia. No i zostaliśmy my, gdy je porwaliśmy zmieniło się dla nich dosłownie wszystko, przez nas dowiedziały się wielu prawd, zostały odkryte przez resztę tych całych organizacji przestępczych, zwanych gangami i jeszcze Ashton tyle razy ją skrzywdził. A mówiąc o Irwinie. Uniosłem głowę spoglądając przez kurtynę łez na chłopaka.<br />
- Dlaczego? - Nawet nie spostrzegłem kiedy to pytanie uleciało z moich ust. Ashton od razu otworzył szeroko oczy, będąc zdezorientowanym.<br />
- Co dlaczego? - powtórzył za mną.<br />
- Dlaczego tutaj siedzisz?<br />
Blondyn patrzył w moje oczy pustym wzrokiem, chyba zastanawiając się nad odpowiedzią, po czym spuścił głowę wpatrując się w twarz brunetki, która nie miała żadnego wyrazu. Uświadomił mi tym gestem, że jemu także na niej zależy. Aczkolwiek chyba w inny sposób niż mi.<br />
- Dla niej - wyszeptał nagle, tym samym utwierdzając mnie w moim przekonaniu.<br />
Gdyby była mu obojętna nie wyciągnąłby jej z wanny, nie próbował ratować, nie płakał, patrząc jak prawie umierała i nie siedział tutaj całą noc nie mrużąc oczu nawet na minutę. Każdy z nas doskonale wiedział, że tak być nie powinno; że między nimi powinna być tylko i wyłącznie nienawiść, a jednak jest inaczej. Może i wydaje się to wręcz urocze, ale jest niesamowicie niebezpieczne i tak jakby... nielegalne. Niemożliwe.<br />
- Ashton - powiedziałem cicho. Blondyn zwrócił głowę w moją stronę. - Idź zrób coś ze sobą. Na prawdę zjedz coś, posiedzę z nią. - On jedynie pokręcił głową. - Ja mówię poważnie, Ash.<br />
- Trudno jest odzyskać zaufanie, kiedy się je zburzy swoją głupotą i lekkomyślnością - mruknął.<br />
Westchnąłem ciężko, lecz ponowiłem próby namawiania go:<br />
- Wiem, wiem o tym. Nie wyobrażasz sobie, do cholery, jak bardzo żałuję, że to wszystko spieprzyłem. Ale proszę cię, zaufaj mi jeszcze ten jeden raz. Idź, doprowadź się do normalnego stanu. Przysięgam, tym razem jej nie skrzywdzę.<br />
Blondyn spojrzał na mnie z niezwykłym wahaniem, widziałem to w jego tęczówkach, jego dusza walczyła z rozumem i sercem i jak na razie sam nie byłem pewny, która z tych stron wygra tą zaciekłą bitwę.<br />
- Luke, ona powinna już się obudzić. - Pokręcił głową, przełykając z trudem ślinę, po czym ponownie na mnie spojrzał. - A co jeśli... - zaczął, ale nie dałem mu dokończyć, od razu wcinając się mu w słowo.<br />
- Nawet się nie waż tego mówić - syknąłem wściekły, iż takie myśli coraz częściej kłopoczą jego głowę. - Wyjdzie z tego. Wiem, że trudno ci w to uwierzyć i po tym jak Hope umarła w szpitalu masz zawsze najgorsze scenariusze w swoim sercu, ale ona nie jest Hope, Ashton.<br />
- Sam ją kochałeś! - warknął jadowicie, ale mogłem doskonale usłyszeć, iż jego głos drży od cisnących się łez. - Jak możesz porównywać je dwie, kiedy oddałeś mojej siostrze serce! <br />
Teraz to niemal płakał. Szczerze, nie takiej reakcji się spodziewałem. Myślałem, że wstanie i dostanę od niego w twarz. Ale co do tego miał rację. Kochałem Hope, była dla mnie kimś więcej niż rodziną, którą stworzyliśmy, była kimś więcej niż przyjaciółką. Jej śmierć dotknęła mnie tak samo mocno jak Irwina, ale nie zmieniłem się tak jak on, po prostu przestałem ukazywać uczucia, ale nie wyżywałem się na innych. Jeśli osoby nie były warte uwagi byłem dla nich oschły, ale nie mściwy. I to nas różniło. Wiem, iż stracił siostrę i nikt jej w życiu nie zastąpi, ale mówiłem prawdę, Ronnie nie jest taka jak Hope, są zupełnie inne, ale obie w pozytywnym znaczeniu.<br />
- Nie chodzi mi o to... Miałem na myśli, że one... Uhh, nie ważne - mruknąłem.<br />
- Powiedz, śmiało. <br />
- Że Veronica też jest dla nas obydwu ważna - warknąłem. Ashton nie odpowiedział, po prostu zwiesił głowę. - Zaopiekuję się nią. Tym razem tak jak powinienem.<br />
Irwin patrzył na mnie dłuższą chwilę, prawdopodobnie zastanawiając się czy mogę naprawdę z nią zostać. Ledwie widocznie skinął głową, bardzo ostrożnie i powoli podniósł się z łóżka i mozolnie skierował ku drzwiom. Uznałem ten gest za pewnego rodzaju wybaczenie i podarowanie choć odrobiny zaufania, na które w żadnym stopniu nie zasługiwałem po tym, co odstawiłem. Delikatnie usadowiłem się obok nieprzytomnej dziewczyny, gdy Ashton wyszedł. Jeździłem ręką po jej włosach porozrzucanych na poduszce.<br />
- Proszę, Ronnie, błagam cię, ocknij się - szeptałem, choć dobrze wiedziałem, że tego nie słyszy. - Przepraszam cię. Zepsułem to wszystko, nie potrafiłem się tobą zaopiekować. Pozwoliłem, by cię zabrali. A teraz jeszcze to - zacisnąłem oczy, bo czułem, że zaraz wydostaną się z nich kolejne łzy. - Zaufałaś mi, chyba jako jedynemu, a ja to spieprzyłem, wybacz mi proszę. Obiecuję, że nie popełnię ponownie tego samego błędu. I może to jest nienormalne, ale na prawdę zależy mi na tobie, Ron. Chociaż jak widać nie tylko mi. - Moje usta rozciągnął nieznaczny uśmiech. - Mimo... okoliczności w jakich się poznaliśmy, które swoją drogą są beznadziejne, ale to wiemy wszyscy - westchnąłem. - Mimo tego wszystkiego znaczysz dla mnie dużo więcej niż jakaś tam zakładniczka. A minęło zaledwie kilka dni - zaśmiałem się cicho, kręcąc głową na boki. Nie dowierzałem temu wszystkiemu. - Dlatego błagam, nie zostawiaj mnie, nas, Ashtona. Rozumiem cię, straciłaś jedyne oparcie w tym całym gównie, ale życie tu się nie kończy i wierzę, że dasz sobie z tym radę. I zapamiętaj, że będę przy tobie, gdy tylko będziesz potrzebowała wsparcia.<br />
Po tych słowach ułożyłem głowę obok jej i wsłuchując się w jej wolno bijące serce patrzyłem na rozbite zdjęcie stojące na szafce nocnej. Nawet go wcześniej nie zauważyłem. Ktoś musiał je tu postawić po tym jak Veronica je rozbiła o ścianę. Uniosłem się delikatnie na łokciach, by dosięgnąć do ramki, a gdy tylko ją pochwyciłem powróciłem na swoje miejsce i zacząłem dokładniej skanować zdjęcie.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-JOrt8V84NFM/VlyniFtqgMI/AAAAAAAASPA/KzQQEyiajZQ/s1600/tumblr_nbyytsQaBC1rafd91o1_400.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-JOrt8V84NFM/VlyniFtqgMI/AAAAAAAASPA/KzQQEyiajZQ/s320/tumblr_nbyytsQaBC1rafd91o1_400.jpg" width="255" /></a></div>
Przedstawiało ono siostry i wnioskując po tym, iż starsza z nich nadal była brunetką oraz to że jej włosy sięgały tylko do ramion, a Ronnie miała krótsze nieco jaśniejsze włosy niż teraz, stawiam na to, iż było to co najmniej z 2 lata temu. Łatwo mi było zauważyć takie rzeczy. Raz, że jestem spostrzegawczy, dwa... w ciągu ostatnich kilku dni od porwania miewam okropne sny, w których pojawiają się dziewczyny i chyba nie muszę mówić jak one się kończą. Zacisnąłem mocno powieki na wspomnienie o nich, po czym znowu spojrzałem na fotografię. Gdyby się tak przyjrzeć mocniej siostry wcale nie są takie podobne do siebie. Mają zupełnie inny kolor oczu, nawet kolor ich cer się różni, co prawda była to delikatna różnica w odcieniach, ale jednak.<br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zapewne każda z nich to kopia jednego z rodziców. Zgaduję, że Adrianne była młodszą wersją ich matki, a Veronica ojca. Odłożyłem fotografię na miejsce i westchnąłem ciężko. Kilka minut wpatrywałem się w jeden punkt na ścianie, całkowicie wyłączając swój umysł. Nie myślałem o niczym, po prostu czekałem z nadzieją, ze się wreszcie zbudzi. Przymknąłem na chwilę oczy i oparłem głowę o ścianę za mną. Walczyłem ze zmęczeniem jak tylko mogłem, nie chciałem zasnąć. Nie mogłem spieprzyć takiej rzeczy. Ashton zaufał mi choć odrobinę, dał drugą szansę i pozwolił mi z nią zostać sam na sam. Jestem mu niesamowicie wdzięczy. Chyba wybaczył mi to co zrobiłem, a raczej czego nie zrobiłem, gdy powinienem był. Starałem się nie zasnąć, ale to nie wystarczyło, bo chyba odpłynąłem. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> W pewnym momencie poczułem mocne szturchnięcie, które przywróciło mi świadomość. Otworzyłem oczy i zdezorientowany spojrzałem w górę, gdzie ujrzałem dosłownie wściekłą twarz Irwina.</span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Powiesz mi co ty, do cholery jasnej odwalasz?! - krzyknął. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ale... Ja tylko się zdrzemnąłem. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nie miałem pojęcia co go tak wkurzyło. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zdrzemnąłeś się tylko. Całą noc! </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Jasna cholera. Nie możliwe. Patrzyłem z niedowierzaniem na blondyna i uderzyłem głową o ścianę, o którą się opierałem. Nie chciałem uwierzyć, że zaprzepaściłem szansę od Ashtona. Że tak po prostu, przez zmęczenie prawdopodobnie straciłem całkowicie jego zaufanie. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zawiodłem nie tylko mojego przyjaciela, Ronnie, ale też samego siebie. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ash, proszę cię. Wiesz, że ja tego nie... Wiesz, że nie chciałem - szepnąłem. - Przepraszam. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Który to już raz w ostatnim czasie coś zawaliłeś? - warknął. - Wyjdź stąd, Luke. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ashton, posłuchaj mnie chociaż. - Spojrzałem na niego błagalnie. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ten otworzył usta, być coś powiedzieć, lecz momentalnie zamknął je patrząc za mnie w bezruchu. Odwróciłem się i dostrzegłem, że Ronnie otworzyła oczy, wpatrując się w sufit. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wyjdź, Hemmings. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ale Ash, ona... - Łzy ciągnęły mi się do oczu. Teraz nie pozwoli mi z nią nawet porozmawiać. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wyjdź stąd, nie zasłużyłeś na to - wysyczał, podchodząc do mnie. </span><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Chwycił mnie za koszulkę i siłą postawił do pionu. - Wypierdalaj. Z tego. Pokoju. </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Puścił mnie i pchnął w stronę drzwi.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-tVip79uYROw/VzhWhHP5LQI/AAAAAAAAUM0/r-UkQPQYCqwYl3SwkAaEc566B7YcQ0ZjwCLcB/s1600/tumblr_mte1fwCfbK1swkvwco2_r1_500.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="222" src="https://1.bp.blogspot.com/-tVip79uYROw/VzhWhHP5LQI/AAAAAAAAUM0/r-UkQPQYCqwYl3SwkAaEc566B7YcQ0ZjwCLcB/s400/tumblr_mte1fwCfbK1swkvwco2_r1_500.gif" width="400" /></a></span></div>
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> </span><br />
<span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nic nie zdziałałbym stawiając się mu, więc po prostu wyszedłem. Ostatni raz spojrzałem na moją małą Ron, która odwróciła głowę w stronę blondyna, zanim zamknąłem całkowicie drewnianą powłokę.</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
________________________________________________________<br />
<b>Hej kochani :* </b><br />
<b>Wiemy, wiemy, jesteśmy po tak długiej przerwie, że zastanawiam się czy serio ktoś z nami jeszcze został, bądź też zostanie. Tyle się ostatnio dzieje, że mnie na przykład nie ma całymi dniami w domu. Próbuję zdać prawko, co dla mnie nie jest łatwe przez stres, mam prace dodatkowo, do tego nadal dochodzi szkoła i znęcający się nauczyciele. Po prostu istny koszmar. No ale mamy dla was kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że wam się spodobał. Trochę więcej emocji, Irwin też trochę bardziej ukazuje nam inną swoją stronę. No i chyba nasza śpiąca królewna się przebudziła.<br />Piszcie w komentarzach jak tam <span style="color: red;">wasze odczucia i czy nadal z nami jesteście. </span></b><br />
<b>Nie mamy pojęcia kiedy dodamy kolejny, ponieważ jesteśmy tylko trzy rozdziały do przodu i słabo nam to idzie ze względu na ten frustrujący brak czasu. Prosimy tylko o zrozumiałość i cierpliwość oraz komentowanie, ponieważ każdy z nich niezwykle motywuje!</b><br />
<b>Dziękujemy za wyświetlenia oraz komentarze pod ostatnim rozdziałem :*</b><br />
<b>Zachęcamy do pytania bohaterów w zakładce</b><br />
<b>Teraz nie będę już wam przynudzać, odsyłam was do Ronnie :*</b><br />
<b>Buziaki :* A.</b><br />
<b> Ps. Jak tam po Eurowizji? Ja jestem wkurzona werdyktem. Ukraina wygrała przez litość, jak nie wierzycie, to zobaczcie tekst piosenki. Były o wiele lepsze piosenki.</b><br />
<b><br /></b>
<b></b><br />
<b>Hej, cześć, siema?</b><br />
<b>Cholera, biorę większą część winy na siebie, bo to głównie z mojej winy rozdział pojawia się tak późno, uh. Przepraszam was serdecznie, ale wiecie sami - koniec roku, a ja jestem w czarnej dupie, za przeproszeniem. Poleciałam trochę z ocenami i kompletnie nie mam czasu. Damn, mam nadzieję, że mi (nam) to wybaczycie :c</b><br />
<b>No ale cóż, lepiej późno niż wcale, prawda? Także mamy dla was kolejny rozdzialik, w którym nieco akcji i hohoho Ashy z totalnie innej strony! Biedactwo :c No a Luke? Tak mi go żal, starał się nasz blondasek przynajmniej, ale coś mu to średnio wychodzi niestety.</b><br />
<strong>Dobra, ja uciekam, nie będę wam tyle już tu paplać, bo bez sensu.</strong>
<b>Do następnego, kochani! :*</b><br />
<b>W. </b>
<b>Ps. Czy tylko ja nigdy nie oglądałam Eurowizji (również w tym roku)? XD</b>
<b><br /></b>
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;"><br /></span></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan; font-size: x-large;">Czytasz? Proszę pozostaw po sobie ślad :*</span></b></div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-38772319967226588412016-04-23T12:10:00.000+02:002016-04-23T14:32:12.607+02:00Rozdział 42.<span style="font-family: inherit; font-size: large;">*Perspektywa Ashtona*</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Chwiejnym, powolnym krokiem podszedłem do drzwi wejściowych naszego domu. Nie, nie byłem pijany, tylko zmęczony jak cholera. Było około drugiej, może trzeciej w nocy, sam nie wiem. Cały czas odkąd wróciliśmy siedziałem na zimnej mokrej trawie w zupełnej ciszy, wpatrując się w taflę wody. Opierając się o białą altankę. Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieje, ale czułem się dziwnie, a nawet źle. Adrianne nie była dla mnie kimś ważnym, tyle razy miałem ochotę po prostu wpakować jej kulkę w łeb albo wyrzucić za drzwi, bo zwyczajnie nie wytrzymywałem przez jej zachowanie wobec mnie.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przez panującą wokół ciemność z trudem otworzyłem drzwi, oczywiście nie zapominając ich za sobą zamknąć. Przecierając przemęczoną twarz ruszyłem do swojego pokoju. Coś dosłownie ciągnęło mnie na piętro, by chociaż sprawdzić jak Veronica się czuje, ale w ostatniej chwili zdecydowałem dać jej spokój. Od razu po wejściu do pokoju zdjąłem z siebie ubranie i zakopałem w kołdrze.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"> Miałem wrażenie że jedynie przymknąłem oczy na kilka minut, a zaraz zostałem obudzony.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ash. - Niestety osoba wołająca mnie nie uzyskała odpowiedzi, gdyż miałem wielką nadzieję, że sobie odpuści i pozwoli mi na dalszy sen. - Ashton!</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jezu, co znowu? - jęknąłem w poduszkę.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Harry zrobił śniadanie i...</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie, dziękuję, zjem sam - westchnąłem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dziewczyna (była to chyba Kate) opuściła mój azyl, a ja nadal leżałem niczym niewzruszony na łóżku. Przypomniałem sobie jednak o O'Connor, z którą nie wiem co się dzieje i niepokoi mnie to. Wstałem więc, wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic, który postawił mnie na nogi i ubrałem się. Zaczesałem palcami mokre włosy do tyłu. Pewnie wyglądałem jak mokry kundel, ale mniejsza z tym.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Skierowałem się na piętro, wlepiając wzrok w drzwi od starego pokoju Kathrin, w które po chwili zapukałem. Nie otrzymałem żadnego odzewu, więc ponowiłem czynność. Nadal nic. Nacisnąłem klamkę, a drzwi bez problemu ustąpiły.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Powoli wszedłem do środka, zamknąwszy je za sobą.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Widziałem jedynie duże wypuklenie pod kołdrą. Wzdychając bezradnie podszedłem do łóżka, na którym usiadłem. Widziałem wyraźnie skuloną sylwetkę dziewczyny. Chwyciłem za róg materiału chcąc zdjąć go z niej, lecz zacisnęła pięść na nim ciągnąc kołdrę z powrotem w dół.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Odejdź - powiedziała cicho ze słyszalną chrypką w głosie.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie zrobię tego i dobrze o tym wiesz - odparłem z przekonaniem. - Wiem co czujesz, jasne? Sam przeżyłem dokładnie to co ty, prócz tego, że nie widziałem jak ona umiera. Ale wiem jaki to ból. Sama widzisz, że żyję dalej. To jest trudne, ale życie się na tym nie kończy. I zastanów się... Czy Adrianne chciałaby, byś teraz siedziała skulona, płacząc w poduszkę?</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Brunetka nie odezwała się. Usłyszałem jedynie ciche westchnienie, zaś po chwili ujrzałem zielonooką siedzącą na przeciwko mnie. Nie będę kłamał - wyglądała jak siedem nieszczęść; skołtunione włosy roztrzepane na wszystkie strony świata, duże, ciemne sińce pod napuchniętymi oczami i pusty, smutny wzrok, który był najbardziej przygnębiający z tego wszystkiego.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale będziesz musiała próbować.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ponownie nie odpowiedziała, jedynie wpatrywała się w moje oczy jakby starała się coś z nich odczytać. Wyciągnąłem ostrożnie dłoń w jej stronę, lecz gdy zauważyłem, że jej dolna warga zaczyna drgać cofnąłem ją, przysunąłem się i po prostu przyciągnąłem jej małe, kruche ciało do swojego. Siedziałem tak kołysząc się w przód i w tył kilka minut, aż przestała płakać.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Powoli wstałem z łóżka, lecz brunetka momentalnie chwyciła mnie za nadgarstek, niemo prosząc bym został z nią, co aż mnie zaskoczyło.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Posłałem jej słaby uśmiech i wyplątałem rękę z jej, kierując się do łazienki. Odnalazłem w niej szczotkę do włosów i z powrotem wróciłem do Veronici, która wpatrywała się ze skonsternowaniem w moje poczynania.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Co ty robisz? - szepnęła.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-esbkxYuG0Ek/VxNkuUjR9BI/AAAAAAAAUAo/Gk5oYizUJxc-EZ2LQjEI2AYjNB4IhmMTwCLcB/s1600/tumblr_inline_mnoy88YIjm1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-esbkxYuG0Ek/VxNkuUjR9BI/AAAAAAAAUAo/Gk5oYizUJxc-EZ2LQjEI2AYjNB4IhmMTwCLcB/s1600/tumblr_inline_mnoy88YIjm1qz4rgp.gif" /></a></span></div>
<br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Mam zamiar zrobić coś pierwszy raz w życiu, więc to się może źle skończyć - wzruszyłem ramionami, po czym usiadłem za dziewczyną i zacząłem jak najdelikatniej rozczesywać jej splątane włosy. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Powiedz, jeśli będzie za mocno - wymamrotałem, nie zaprzestając czynności. Po dosłownie kilku minutach miała lekko falowane rozczesane włosy, opadające na jej ramiona. - Chodź, musisz coś zjeść.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zauważyłem jak na jej twarzy pojawia się widoczny grymas.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie jestem głodna - wyszeptała, spuszając głowę w dół.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Kłamała, to wiedziałem, więc tak na prawdę nie chciała po prostu wyjść z pokoju. Ale jaka była tego przyczyna?</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Veronica, musisz jeść. - Mówiąc to wstałem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zrozum, że nie jestem głodna.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Zamierzasz się głodzić, tak? </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie! - Od razu zaprzeczyła czym bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, iż to prawda.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Wywróciłem tylko oczami i nie zamierzając do tego dopuścić wziąłem ją na ręcę i nie zwracając uwagi na jej krzyki i protesty po prostu zszedłem z nią na dół z zamiarem wciśnięcia jej czegoś do jedzenia. Gdy znaleźliśmy się już w salonie posadziłem ją delikatnie na sofie, po czym kiwnąłem w stronę Mike'a by przyniósł coś dla młodej, a sam zająłem miejsce obok niej. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Wiesz, że i tak nic nie zjem, prawda? - zapytała cicho wlepiając wzrok w swoje splecione na kolanach dłonie.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Przekonamy się - uśmiechnąłem się pod nosem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Masz zamiar mnie szantażować?</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Coś w tym rodzaju.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zielonooka prychnęła w odpowiedzi. Zachowywała się trochę jak marudne dziecko, ale już trudno. Muszę to znieść ze stoickim spokojem. </span><span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dokładnie lustrowałem jej sylwetkę, obserwując każde najmniejsze drgnięcie jej ciała.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Przestań - szepnęła, po czym uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Mimo wszystko moje usta rozciągnął niewielki uśmiech.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Jednak gdy odwróciła wzrok na fortepian , a jej dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć moja mina zrzedła. Nie minęła chwila, a dziewczyna zaczęła cicho łkać. No tak, cholerne wspomnienia, które będą ją nawiedzać na każdym kroku. Przysunąłem się bliżej niej i objąłem ramieniem przyciągając</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">do siebie. Głaskałem ją po plecach z nadzieją, że choć trochę ją to uspokoji. Lecz to zupełnie nic nie dało, a tylko pogorszyło sytuację. Co ja mam teraz zrobić? Przecież instrument zawsze będzie jej przypominać o tej katastrofie jaka miała miejsce i to mnie przerażało; że nigdy nie zdoła sobie z tym poradzić. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Proszę schowajcie je gdzieś. To tak strasznie boli - wychrypiała co chwila dławiąc się łzami. Spanikowany spojrzałam na siedzącego na przeciwko mnie Louisa, a on tylko pokiwał głową na znak, iż się tym zajmie. Mówiąc o nim też nie wyglądał najlepiej, co świadczą sińce widniejące pod oczami i smutny wręcz przygnębiający wyraz twarzy oraz oczy pozbawione iskry. Jak widać śmierć Adrianne nie tylko odebrała wszystko jej siostrze, ale też i dotknęła Louisa, teraz dopiero mogę stwierdzić, że ona coś dla niego znaczyła, jak prawdę mówiąc dla każdej tu osoby, lecz między tą dwójką działo się coś innego. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Dalej patrzyłem jak gestem pokazuje na chłopaków porozumiewawczo po czym niemo kazał mi udać się z brunetką do jej pokoju, więc tak też i uczyniłem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ponownie wziąłem ją na ręce wiedząc, że nie do końca skuteczne będzie po prostu pójście tam. Brunetka wtuliła się w mój tors, więc nie kładłem jej na łóżku, lecz usiadłem na nim, sadzając sobie Veronicę na kolanach. Delikatnie kołysałem się w dwie strony. Szeptałem jej do ucha starając się jakoś ją pocieszyć. Po kilku minutach przestała płakać, jednak nadal siedziała na moich kolanach, a ja obejmowałem ją ramionami.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Słyszałem jej unormowany już, spokojny oddech. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Dasz sobie radę. Masz jeszcze Luke'a. - Chciałem powiedzieć, że ja także będę przy niej, ale czułem ucisk w gardle, który nie pozwalał mi na to.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Ogarnęło mnie niezwykle przyjemne uczucie, kiedy owinęła swoje chude ramiona wokół mojego pasa wtulając się we mnie jeszcze bardziej.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Jakby odruchowo złożyłem długi pocałunek na czubku jej głowy.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Poczekasz tu? - wyszeptałem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Veronica uniosła głowę i lekko nią pokiwała odsuwając się ode mnie. Wstałem z łóżka i powoli zszedłem po schodach. W salonie nie było fortepianu. Nie wiem gdzie jest, ale mam nadzieję, że Ver go już nie zobaczy. Skierowałem się do kuchni, gdzie na stole już leżał talerz z kanapkami i kubek z parującą herbatą, a na jednym z krzeseł siedział Luke i wpatrywał się w swoje splecione palce.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jak z nią? - wymamrotał nie unosząc nawet na mnie wzroku.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- A jak ci się wydaje? Straciła siostrę. Czuje się jak ja dwa lata temu, a może nawet gorzej - westchnąłem. - Nie wiesz jakie to przytłaczające, Luke. Ona pewnie uważa, że jesteś jej cholernym przyjacielem czy kimkolwiek bliższym niż oprawca, więc powinieneś być teraz na górze i ją pocieszać - warknąłem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Właściwie sam nie wiem dlaczego mu to powiedziałem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie chce mnie widzieć. Powiedziała, że to wszystko moja wina - jęknął żałośnie, chowając twarz w dłoniach.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Jesteś idiotą, Luke, wiesz? Była oszołomiona... w sumie nadal jest. Na pewno nie powiedziała tego świadomie - prychnąłem. - Zresztą sam do tego dojdź - machnąłem ręką lekceważąco.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Zabrawszy talerz i kubek, skierowałem się z powrotem do jej pokoju. Jednak przechodząc koło pokoju Tommo zatrzymałem się na chwile słysząc dziwne dźwięki stamtąd wypływające, tak jakby... ktoś się dusił? Miałem już zamiar tam wejść kiedy usłyszałam jak ktoś wydobywa z siebie stłumiony okrzyk po czym coś z trzaskiem zostaje rozbite. Zapewne znowu Louis wyżywa się na wazonach, ewentualnie poszły w ruch butelki, tylko mam nadzieję, że się nie spił, bo nie zamierzam przywracać go moją prawą pięścią do porządku. Zajrzę do niego później, teraz czekała na mnie zdruzgotana brunetka, więc ruszyłam dalej. Kiedy tylko przekroczyłem drewnianą powłokę zamknąłem za sobą cicho drzwi i postawiłem wszystko na stoliku nocnym, po czym usiadłem na skraju łóżka wpatrując się w dziewczynę. Leżała zwinięta pod kołdrą przytulając do swojej piersi szarą bluzę. Najprawdopodobniej należała ona do Adrianne. Umiarkowany oddech oraz zamknięte powieki mówiły że śpi, natomiast jeszcze mokre smugi na policzkach jasno dawały do zrozumienia, iż dopiero niedawno odpłynęła. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Siedziałem tak parę minut przypatrując się brunetce. Miałem wrażenie, że jej obecność w tym domu to już norma. Zupełnie jakby stała się jedną z nas, chociaż wiem, że to nigdy nie będzie miało miejsca. Pogłaskałem ją delikatnie po włosach, nie chcąc jej zbudzić i wyszedłem z pomieszczenia, starając się robić to jak najciszej. Jednak wątpiłem, że będzie spała dłużej niż najbliższe pięć minut, bo krzyki Louisa było slychać w całym domu. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, więc wziąłem z lodówki dwa piwa i podążyłem do garażu, gdzie zobaczyłem jedynie Luke'a, który siedział w swoim samochodzie ze zwieszoną głową. Przez otwarte okno podałem mu butelkę. Ten bez słowa pokiwał głową i otworzył ją za pomocą kluczyków. Oparłem się o drzwi Hope i przypatrywałem blondynowi, który kręcił butelką w powietrzu, wpatrując się w nią jak zaczarowany.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Luke, przestań się obwiniać - westchnąłem.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Czekałem na jakąkolwiek reakcję z jego strony, jednak on nadal siedział jak ten kretyn i wzdychał. Po chwili jednak wziął kilka sporych łyków napoju.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-CQTHXGPLJtI/VxNtEboqx1I/AAAAAAAAUBA/ClzIGP4ZVU8DJ04opLkydxFQyPX1IdubQCLcB/s1600/luke-hemmings-amnesia-gif.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://2.bp.blogspot.com/-CQTHXGPLJtI/VxNtEboqx1I/AAAAAAAAUBA/ClzIGP4ZVU8DJ04opLkydxFQyPX1IdubQCLcB/s320/luke-hemmings-amnesia-gif.gif" width="320" /></a></span></div>
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br />- Myślisz, że to takie proste? - zapytał niewyraźnie odrywając od ust już prawie pustą butelkę. Spojrzałem na niego zdezorientowany, czyżby mógł upić się połową piwa? Chyba, że pił wcześniej i to o wiele więcej niż sobą pokazywał.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Luke? Ile wypiłeś? - zapytałem wyrywając z jego dłoni trunek, a raczej jego pozostałości. Ten natomiast wygiął usta w grymas niezadowolenia wyciągając w moją stronę dłoń, bym oddał mu jego własność.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Oddaj! - burknął niczym małe dziecko, a ja tylko pokręciłem głową wylewając resztkę na beton. Trudno marnowałem tak wspaniałą rzecz, ale czego się nie robi dla kumpli. - Ejj! - krzyknął gdy zobaczył moje poczynania. - Jak mogłeś to zrobić?!</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- Mogłem Luke, jesteś zalany, znowu.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- To miało mi pomóc - jęknął cicho.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">- I co? pomogło? - zadrwiłem przeczesując dłonią swoje nieokrzesane włosy.</span><br />
<span style="font-family: inherit;">Zapadła cisza, kompletna cisza, podczas której mogłem nawet usłyszeć kapiący kran tuż za ścianą.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Nie wiem co ty odwalasz, Lucas, ale jeśli to dotyczy jej to masz tam iść i to naprawić, a nie doprowadzać się do takiego stanu! To tylko dziewczyna Luke, tylko zakładniczka..</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Sam nie wierzysz w to co mówisz - prychnął. - Nie jest tylko dziewczyną, przynajmniej nie dla ciebie - <span style="font-family: inherit;">s</span>pojrzał na mnie z ukosa. </span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Pokręciłem jedynie głową, nie wiedząc co odpowiedzie<span style="font-family: inherit;">ć</span>. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że on ma chyba rację.</span><br />
<span style="font-family: inherit;" xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Bez słowa wyrwałem kluczyki z dłoni blondyna, któremu coś głupiego mogło wpaść do głowy, po czym wyszedłem z garażu zostawiając go dosyć zdezorientowanego. Usiadłem na kanapie gapiąc się w czarny ekran telewizora. Podparłem głowę o dłoń i przechyliłem butelkę, a gorzki napój trafił do moich ust. Nim się zorientowałem opróżniłem całą. Jednak nie wstałem po kolejną, nie chciałem opić się jak Luke. Po co mi to było? Wolałem być trzeźwo myślący, gdy na przykład przyjdzie potrzeba na użycie broni. Siedziałem tak i patrzyłem w bliżej nieokreślony punkt. Po prostu przed siebie. Siedziałem tak dosyć długi czas, rozmyślając nad scenariuszami w stylu "a co by było gdyby". Jednak zorientowałem się, że to bezsensowne, więc włączyłem telewizor. Spędziłem chyba godzinę na skakaniu po kanałach i oglądaniu urywków programów lecących aktualnie na danych programach.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">W pewnym momencie spojrzałem na zegarek na spoczywajcy na moim nadgarstku i moje oczy o mało nie syskoczyły z orbit, gdy wskazówki pokazały godzinę osiemnastą. Na prawdę tyle czasu spędziłem robiąc zupełnie nic? Uniosłem wzrok rozglądając się do okoła i rzeczywiście musiałem przyznać, że chyba mi się przysnęło, mój mózg zrobił sobie przerwę, totalną, gdyż nawet nie zauważyłem jak Mike, Caroline oraz Harry z Kate i Calumem przyłączyli się do mnie w bezczynnym siedzeniu i wpatrywaniu się w jakiś głupi program. Wstałem z kanapy chcąc trochę rozprostować kości i przy okazji stwierdziłem, że powinienem zajrzeć do Veronici, może się już obudziła i była gotowa zjeść cokolwiej co jej przyniosłem, </span>więc zaraz kierowałem się na górę, przeskakując co drugi schodek. Wszedłem znowu po cichu, by w razie czego nie zbudzić śpiącej królewny, ale ku mojemu zdziwieniu łóżko było puste, a dookoła panował istny... burdel, bo inaczej tego nazwać nie mogłem. Ciuchy z walizki Ann były porozrzucane po całym pokoju, tak samo jak ubrania jej siostry, nie mówiąc już o tym, że leki, które kupił im Luke, znaczy te od astmy czy co starsza O'Connor miała, leżały rozbite przy ścianie. Zmarszczyłem brwi patrząc na to wszystko i w głębi wyczuwałem, że nie zwiastuje to niczego dobrego. Cholera czy ja się właśnie o nią martwiłem? Tak i to bardzo. Odwróciłem się na pięcie wypadając z pokoju. Gdzie ona mogła pójść i co krąży w jej myślach. Modliłem się, by nic głupiego nie wpadło jej do łepetyny. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem zapalone światło w łazience. Od razu tam podszedłem i mając kompletnie gdzieś, co ona tam robi chwyciłem za klamkę, ale te oni drgnęły.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Veronica! Otwórz drzwi! - zapukałem trochę mocniej niż miałem w zamiarze, ale teraz miałem to gdzieś. </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Czekałem przez moment, ale żaden dźwięk nie wydobył się z drugiej strony. Czemu to mnie jeszcze bardziej przeraziło? Poczułem jak coś ściska mnie za gardło w obawie o nią. Ponowiłem spanikowany próbę, ale znowu nie uzyskałem odpowiedzi. W takim razie pozostało mi tylko jedno. Cofnąłem się o dwa kroki i jak najmocniej kopnąłem w drzwi próbując je wyważyć, niestety za pierwszym razem nie uzyskałem żadnego efektu, więc znowu tym razem dużo mocniej stratowałem drewnianą powłokę, która zaraz wylądowała na podłodze z hukiem. Od razu wkroczyłem do pomieszczenia, ale zaraz się zatrzymałem w pół kroku nie wierząc własnym oczom. W wannie wypełnionej prawie po brzegi leżała ona, całkowicie zanurzona. Miała na sobie tylko swoją bieliznę, ale nie to najbardziej przykuło moją uwagę. Woda nie była przezroczyta, jej kolor był przrażająco czerwony i już dalej nie myślałem, podbiegłem do niej wyciągając jej wiotkie ciało spod lodowatej tafli wody. Zanim jeszcze wyszedłem z nią z łazienki pochwyciłem ręcznik i dopiero wtedy pobiegłem z nią do pokoju obok układając nieprzytomną dziewczynę na łóżku. Dwoma palcami sprawdziłem jej tętno, które było niesamowicie słabe, wręcz ledwie wyczuwalne.<br />- Pomocy! - wydarłem się najgłośniej jak potrafiłem z nadzieją, że ktokolwiek w domu usłyszał mój wrzask. Muszę ją reanimować. Ułożyłem ręce tak jak powinno się postępować </span></span>przy resuscytacji i zacząłem ciąg elementów zawsze przy tym wykonywanych. Też się kiedyś tego uczyłem, ale to był chyba pierwszy raz kiedy to wykorzystuję.<br />
- No dalej, Ron! - bełkotałem ciągle uciskając jej klatkę piersiową - oddychaj! <br />
- Co się dzieje? - Jakby zza ściany doszedł do mnie głos najprawdopodobniej Rose i zaraz słychać było jej krzyk, a przynajmniej tak myślałem, gdyż nawet nie miałem czasu spojrzeć na dziewczynę.<br />Zbyt przejęła mnie brunetka, leżąca na łóżku. Rosalie coś krzyczała do innych, lecz nie słuchałem tego i dalej próbowałem ocucić Veronicę. Nagle coś zamgliło mi wzrok i po chwili kilka kropel spadło na jej i tak wciąż mokrą skórę. Nie, to niemożliwe... A jednak. Prawie płakałem. Nie chciałem, żeby teraz odeszła.<span style="font-family: inherit;"> W końcu ktoś pojawił się z drugiej strony łóżka.</span><br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-pBu4dqOjJHU/VxNr8UMIInI/AAAAAAAAUA4/Fx9TSmHeUA4COpUm7eOHd-_OPKNx-QgRwCLcB/s1600/c5ff912ed71170f210153b3b2d6f9933.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-pBu4dqOjJHU/VxNr8UMIInI/AAAAAAAAUA4/Fx9TSmHeUA4COpUm7eOHd-_OPKNx-QgRwCLcB/s1600/c5ff912ed71170f210153b3b2d6f9933.jpg" /></a><span style="font-family: inherit;">- Ashton, przestań.<br />Przestać? Miałem przestać próbować uratować jej życie?!<br />- Ash! Wykrwawi się!<br />Momentalnie odsunąłem się od niej jak poparzony, gdy usłyszałem te słowa i odszedłem od łóżka. Z drugiej jego strony Calum zaczął zszywać jej rękę, która była głęboko przecięta wzdłuż, a z niej wciąż sączyła się krew. Chwyciłem się za włosy i pociągnąłem za nie z całej siły. Chryste, żeby tylko przeżyła.<br />Stałem tak po prostu i patrzyłem na bezwładne ciało dziewczyny, orientując się dopiero teraz, kiedy mogę ją stracić, że jednak coś ona dla mnie znaczy.<br />Ktoś sporo niższy ode mnie objął mnie chudziutkim ramieniem, mówiąc:<br />- Wyjdzie z tego, Ashton. Będzie dobrze.<br />Spojrzałem w dół w smutne, szare oczy.<br />- To samo mówili w szpitalu - szepnąłem. - Nie wierzę już w cuda, Kate.<br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Cóż nie powinieneś tak o tym mówić. Zawsze jest nadzieja.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Moja <em>Nadzieja</em> odeszła Kate, wiesz o tym dobrze. - Znowu szepnąłem nie będąc w stanie zapanować nad głosem. Boże kiedy ja się zrobiłem taki wrażliwy. Uniosłem dłoń, by zetrzeć nadal lejące się łzy, lecz została ona nagle zatrzymana. Spojrzałem zdezorientowany na Kathrin.</span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Ash.. Nie pozbywaj się tego, co czyni cię człowiekiem - szepnęła cicho intensywnie wpatrując się w moje tęczówki. <span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Przymknąłem na ułamek sekundy oczy, by zaraz ponownie je otworzyć i przenieść wzrok na Veronicę. Była niesamowicie blada. Nawet nie wiem czy żyła. Uklęknąłem przy niej i sprawdziłem ponownie puls. Dziękowałem Bogu, że był nieco mocniejszy nić poprzednio. Kolejne łzy pociekły mi po policzkach. Ucałowałem jej dłoń i zamknąłem w swojej. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Straciła dużo krwi w tej wannie - mruknął Calum. - Ale przeżyje... Mam nadzieję - westchnął, po czym zabrał apteczkę, którą ze sobą przyniósł i razem z Rose wyszedł. </span><br xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml" /><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">Powoli reszta także opuszczała pokój, aż zostałem sam z nią. Nadal klęcząc przy łóżku wpatrywałem się w jej spokojną twarz i ledwie słyszalny oddech. W tej chwili marzyłem jedynie o tym, aby wszystko było z nią w porządku.</span></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">- Będzie dobrze, wyjdziesz z tego. - Zacisnąłem oczy, żeby ponownie nie wydostały się z nich łzy.</span></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><br /></span></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml">______________________________________</span></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><span xmlns="http://www.w3.org/1999/xhtml"><b>Hejka kochani :*</b></span></span></span><br />
<b>Wiemy, że dawno nie było rozdziału. Dużo się ostatnio dzieje, tak, że nie mamy czasami czasu na nic, za co przepraszamy, ale też niepokoi nas liczba komentarzy, jest ich mało pod ostatnim rozdziałem i szczerze powiedziawszy nie wiemy czym to jest spowodowane, ale natomiast bijemy rekordy wyświetleń. Wybiło nam 20 tysięcy wyświetleń wow kochani! *,*</b><br />
<b>Co myślicie o rozdziale? Zaskoczeni zachowaniem Asha? </b><br />
<b>Zachęcamy w<span style="font-family: inherit;">as do p</span>ytania naszych bohaterów w specjalnej zakładce oraz tweetowania z hasztagiem <span style="color: red; font-size: x-large;">#ShowMeRealityFF</span></b><br />
<span style="font-family: inherit;"><b>nie będę wam już przynudzać, odsyłam was do Ronnie :*</b></span><br />
<div>
<span style="font-family: inherit;"><b>Do kolejnego :* </b></span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;"><b>Buziaki :* A.</b></span><br />
<br />
<strong>No hej skarby! :*</strong><br />
<strong>Tak jak powiedziała Ann, nie mamy za dużo czasu. Sami wiecie powoli się zbliża koniec roku, a ja nie ukrywam muszę się trochę podciągnąć w ocenach. Także przepraszamy was serdecznie za tak małą aktywność na blogu.</strong><br />
<strong>No ale halo! Mamy 20 tysięcy wyświetleń, wow! Jak to tak szybko się stało? *.*</strong><br />
<strong>Co ja wam tu jeszcze mogę powiedzieć, na pewno wielkie: dziękujemy!</strong><br />
<strong>I oczywiście prosimy o komentowanie xD <span style="color: red;">Możecie nam wysyłać na maila wasze prace / fanarty dotyczące SMR</span>, a my za zgodą wstawimy je do zakładki </strong><a href="http://show-me-reality-ff.blogspot.com/p/galeria-sztuki.html" target="_blank"><strong>Galeria Sztuki</strong></a><strong>.</strong><br />
<strong>To chyba tyle!</strong><br />
<strong>Do następnego :*</strong><br />
<strong>W</strong>.</div>
Adriannehttp://www.blogger.com/profile/01637667246182721793noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6402980380060758241.post-80673662034047303672016-04-06T19:52:00.001+02:002016-04-06T19:53:30.692+02:00Wszystkiego najlepszego Addie!<span style="font-size: small;">No to standardowo...<br />
<br />
*Hazza z czapeczką i balonami wkracza, Liam z Horanem niosą wielki tort, a Lou niesie księżniczkę na rękach i sadza na tronie z kartonu, po czym łapie za trąbkę i wygrywa pieśń ze Shreka na wyjście Fiony z karocy*<br />
<br />
STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! STO LAT! STO LAT! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! JESZCZE RAZ, JESZCZE RAZ! NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! NIEEECH ŻYJE NAAAAAM! A KTO?!<br />
<br />
</span><div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-size: large;"><strong><em>ADDIE!</em></strong></span></span></div>
<span style="font-size: small;">
<br />
Skarbie mój najcudowniejszy, moja twin, słoneczko, moja HOT 18! Dzisiaj twoje urodzinki! Jak to szybko zleciało, co? Już osiemnastka, ahh. Mam nadzieję, że w tym wspaniałym dniu masz świetny humor i od samego rana, od otworzenia tych swoich ślicznych oczek jesteś uśmiechnięta. Cóż, wreszcie (prawnie) jesteś dorosła. Mówię prawnie, ponieważ mentalnie byłaś dorosła już wcześniej. Czego ja ci tu mogę życzyć, hmm?<br />
<br />
To tak... Zdrowia księżniczko, bo wiadomo, że bez tego ani rusz. Szczęścia, które również jest podstawą. Uśmiechu codziennie, bo (wszyscy to wiedzą) wyglądasz w nim przepięknie, zresztą jak w każdej sekundzie dnia *,* Oczywiście sukcesów w nauce, mój mały kujonku. Ucz się ucz, żebyś potem mogła na mnie zarabiać, jak będę spłukana xD Świetnej pracy w przyszłości. Takiej, która będzie dawała ci przyjemność, będziesz chodziła do niej z radością i oczywiście dobrze płatnej, byś mogła sobie pozwolić na więcej niż normalnie. Wytrwałości w dążeniu do celu, byś nigdy nie traciła motywacji i uparcie starała się realizować to, o czym marzysz. No i oczywiście spełnienia każdego najmniejszego i największego marzenia, które kłębi się w twojej mądrej główce. Być nie przestawała robić tego, co robisz. Nie wątpiła w siebie i dążyła do doskonalenia się w tym i pokazała światu jaka z ciebie niesamowita artystka, a w przyszłości jasne, że wydania książki (ale jak sama powiedziałaś najpierw SMR ;*). Również życzę ci, byś w życiu podejmowała mądre, dobre decyzje. Żebyś zdała na prawko, kupiła Dodge'a i przyjechała do mnie w końcu! Będziemy się wozić tym cudeńkiem po mieście i siedzieć w garażu, a ja będę cię uczyła co jest pod maską hyhy ^^ Hey! Nie zapominajmy o chyba najważniejszym! Życzę ci kochanie... Louisa, Louisa i jeszcze raz Louisa! Żebyś w końcu spotkała swojego seksiaka, przytuliła go tak mocno, mocno, powiedziała, jak bardzo go kochasz i może nawet otrzymała całusa w policzek, no kto wie ;3 No i żebyś mnie zabrała ze sobą na ich koncert, to będziemy razem śpiewać, tańczyć szaleć... Ah, właśnie. Co do nas. To życzę ci (sobie tak cicho też tego życzę), żebyśmy wytrwały ze sobą jeszcze chociaż parę lat, a może uda się nawet paręnaście? Żebyśmy w może nie tak dalekiej przyszłości przeżyły równie niesamowite chwile, co teraz, jednak na żywo. <br />
<br />
No i ostatnie... Żebyś zawsze była sobą, nie zmieniała się ze względu na innych, stawiała czoło problemom i przeciwnościom losu i nawet jeślibyś upadła, podniosła się, uniosła głowę do góry i ruszyła przed siebie, bo to jest bardzo ważne.<br />
<br />
Hmm, to chyba wszystko, co? Nie wiem, czego jeszcze mogłabym ci życzyć, słońce moje. Proszę, nie zapominaj, że kocham cię najbardziej na świecie, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu, które mam na co dzień przy sobie (nie fizycznie, ale przy sobie) i nawet jeśli kiedykolwiek nasze drogi się rozejdą, to pamiętaj o mnie, bo ja będę o tobie zawsze.<br />
<br />
A teraz taki drobny prezencik ode mnie, moja romantyczko. Może nie jest taki wspaniały jak twój, ale mam nadzieję, że ci się spodoba, bo hellow, każdy kocha Lou w takim wydaniu! Mrow *,* A teraz leć czytać. <br />
<br />
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, skarbie, kocham cię! :*<br />
<br />
<div style="text-align: right;">
Twoja Ronnie x</div>
<br />
<br />
<br />
<br />
Stałam w bezruchu wpatrując się skupionym wzrokiem w chłopaka bądź mężczyznę, który stał zaledwie kilka metrów ode mnie. Ściskając w dłoni opleciony skórą rękojeść noża czekałam aż wykona jakikolwiek ruch. Ten jednak stał wyprostowany z głową delikatnie przechyloną w bok, przez co kosmyki włosów opadały na jego zmarszczone czoło. Światło księżyca w pełni padało wprost na niego, przez co jego skóra nabierała specyficznego blasku. Jak gdyby odbijała to światło i mieniła się, jakby miała w sobie setki drobnych diamentów.<br />
<br />
- Do czego ci ten nóż? - Jego głęboki głos odwrócił moją uwagę od jego, mimo wszystko, pociągającego wyglądu.<br />
<br />
- Wypełniam zadanie - odparłam przez zaciśnięte zęby całkiem gotowa do ataku, ewentualnie obrony, chociaż nie sądziłam, że on pierwszy ma zamiar zaatakować. <br />
<br />
W pewnym momencie zauważyłam, że zaczął się wycofywać, jednak nie tyłem do mnie, co tylko utrudniało mi swobodny atak. Brunet powoli znikał w gąszczu drzew. Starałam się wypatrzeć go, lecz korony drzew były gęsto osadzone, co powodowało małą ilość światła. Z prędkością światła odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy usłyszałam za sobą szelest liści. Mój nos momentalnie wyczuł intensywny zapach, którego nie potrafiłam zidentyfikować, ale wiem tyle - był nieludzko przyciągający. Intensywny i wyrazisty, ale jednocześnie delikatny. Jednak przez ciemność nie byłam w stanie dostrzec niczyjej sylwetki. Nagle ostrze z mojej dłoni zostało wyrwane, a lodowate palce musnęły skórę mojej ręki, przez co niemałe dreszcze przeszyły moje plecy i resztę ciała. Odwróciłam się razem z podmuchem wiatru, przebiegającym tuż przy mnie, tylko po to, by praktycznie zetknąć się nosem z czarnym materiałem. Gwałtownie odskoczyłam nieco tracąc równowagę i przypatrując się uważnie istocie przede mną. Dostrzegłam jedynie zarysy jego bladej twarzy, reszta mieszała się z wszechobecną czernią. W tym momencie słyszałam tylko swój urywany oddech, nic więcej.<br />
<br />
- Czyżbyś już całkowicie zapomniała? - zapytał jak zazwyczaj beznamiętnym tonem. Nie odezwałam się ani słowem. - Zapomniałaś o tym, jak wymykałaś się wieczorami, by mnie zobaczyć? Jak strzegłem cię podczas snu? Jak chroniłaś mnie przed łowcami? Całkiem zapomniałaś o nas?<br />
<br />
- To był błąd - pokręciłam przecząco głową. - Nie powinnam była cię oszczędzać za pierwszym razem - dodałam wściekła na samą siebie, wiedząc, że zapewne ulegnę mu po raz kolejny.<br />
<br />
Chłopak bardzo powoli wyminął mnie i przystanął tuż za moją osobą. Czułam chłód bijący od jego ciała.<br />
<br />
- Kiedy się kochaliśmy, nie twierdziłaś, że to był błąd - wyszeptał, odgarniając włosy z mojego prawego ramienia, na którym znajdowała się niewielka blizna.<br />
<br />
Złożył na niej krótki pocałunek i odsunął usta od mojej skóry, pozostawiając to miejsce zimne jak lód. Wciągnęłam haust powietrza przez nos przymykając oczy, by się uspokoić. <br />
<br />
- Ale już to wiem.<br />
<br />
- Jesteś tego pewna? - Rychło po wypowiedzeniu tych słów z prędkością światła zostałam odwrócona w przeciwną stronę i przyciśnięta z dużą siłą do kory drzewa. Wilgotne, chłodne usta naparły gwałtownie na moje. Mimo iż nie chciałam, by do tego ponownie doszło w końcu poddałam się. Z pożądaniem oddałam pocałunek, czując na mojej talii zimne dłonie. Dopiero, gdy mi brakowało tchu (co chyba wyczuł) oddalił się ode mnie na zaledwie kilka centymetrów i oparł czoło o moje. Dyszałam jak po przebiegnięciu maratonu, na prawdę. Zaś u niego ledwie słyszałam oddech. - Chyba jednak nie masz pewności - wyszeptał cicho się śmiejąc. <br />
<br />
Mimo wszystko moje usta rozciągnął nikły uśmiech i objęłam bruneta w pasie przyciągając do siebie i wtulając się w jego chłodną klatkę. Kilka, a może kilkanaście minut później ujrzałam pierwsze promienie przedostające się z trudem między liśćmi wysokich drzew. Słońce powoli wschodziło, nadając niebu złotawe i pomarańczowe barwy. <br />
<br />
Westchnęłam cicho wiedząc, że za niedługo będę musiała wracać i objęłam szczelniej chłopaka, który również przytulił mnie pewniej i oparł brodę o czubek mojej głowy. Mimo chłodu bijącego od niego było mi ciepło, zwłaszcza, gdy jeździł powoli dłonią po moich plecach. Wschodzące słońce oraz ranne ballady ptaków, które powoli zaczęły wylatywać ze swoich kryjówek również czyniły swoje - robiłam się coraz bardziej senna aż w końcu zamknęłam oczy, zapadając w sen w ramionach ukochanego, z którym nie powinnam, a wręcz nie mogłam być. <br />
<br />
~*~<br />
<br />
Delikatnie uchyliłam powieki powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. Wpatrywałam się przez kilka sekund w kremową ścianę z brązowymi wzorami i zorientowałam się, iż jestem w swoim pokoju. Czyżbym jedynie śniła? To wszystko co się stało w lesie było tylko wytworem mojej wyobraźni?<br />
<br />
Wzdrygnęłam się lekko, gdy usłyszałam trzask drzwi. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam wysoką postać z kapturem na głowie. Później blade ręce, które ściągnęły materiał z głowy, ukazując roztrzepane, brązowe włosy, w które wplatałam palce i niesamowite, skrzące się, błękitne oczy, w które mogłabym wpatrywać się godzinami.<br />
<br />
- Obudziłaś się - powiedział cicho siadając obok mnie na łóżku.<br />
<br />
- Skąd wiedziałeś? - zmarszczyłam brwi przypatrując mu się. - I jak mnie tu przyniosłeś? Nikt nas nie widział?<br />
<br />
- Usłyszałem jak twoje serce przyśpiesza - uśmiechnął się chytrze, na co pokręciłam z rozbawieniem głową. - Na szczęście nikt, twoja siostra mnie kryła cały czas.<br />
<br />
- C-co? - zapytałam zaskoczona.<br />
<br />
- A dokładnie to - usłyszałam kolejny, tym razem wyższy i słodszy głos w drzwiach, który momentalnie wywołał uśmiech na mojej twarzy.<br />
<br />
- Więc... Już wiesz? - wymamrotałam nieco zmieszana. Mówiłam jej wszystko, przysięgam, ale nie chciałam rozmawiać o mnie i Louisie, a zwłaszcza tym, co nas łączyło... i chyba nadal łączy.<br />
<br />
Zielonooka pokiwała głową i ukucnęła przy mnie, delikatnie chwytając mnie za dłoń.<br />
<br />
- Zdążył mi opowiedzieć wszystko od początku, gdy spałaś - uśmiechnęła się promiennie. - Mam nadzieję, że to się w końcu ułoży i będziecie mogli spokojnie być razem. Bo mimo wszystko głupie zasady nie powinny stawać na drodze miłości - prychnęła oburzona. Całkowicie się z nią zgadzałam. - Tylko proszę was, uważajcie na siebie i póki co ukrywajcie się. Będę was strzegła jak tylko mogę - westchnęła cicho posyłając mi delikatny uśmiech.<br />
<br />
Kiwnęłam głową i ucałowałam ją w czoło. Veronica wyszła z mojego pokoju, żegnając się z nami. Po jej wyjściu poczułam ruch na łóżku po mojej lewej stronie, więc odwróciłam głowę w tamtą stronę. Louis usiadł bliżej mnie, objął delikatnie w pasie przyciągając do siebie i złożył pocałunek na mojej skroni, po czym pochylił się i wyszeptał mi do ucha po raz pierwszy słowa, na które czekałam już od dawna...<br />
<br />
- Kocham Cię.<br />
<br />
Wielki, szczery uśmiech rozciągnął moje usta, a w oczach zebrały się łzy. Pochwyciłam jego twarz w dłonie i przylgnęłam wargami do jego. Niemal od razu odwzajemnił pocałunek, wyrażający troskę, miłość i radość. Po chwili oderwał się ode mnie, ułożył dłoń na moim policzku, ścierając z niego pojedynczą łzę i spojrzał mi prosto w oczy.<br />
<br />
- Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Przysięgam - wyszeptał całując mnie w czoło.<br />
<br />
- Wreszcie to powiedziałeś - uśmiechnęłam się szerzej chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.<br />
<br />
- Pierwszy raz od siedemdziesięciu lat - zaśmiał się cicho, a ja zaraz po nim.<br />
<br />
Wreszcie czułam się w pełni szczęśliwa, czułam, że już mam go w stu procentach, a nie na kilka chwil. Miałam największy skarb na świecie tylko dla siebie. </span><br />.http://www.blogger.com/profile/07512106394589057546noreply@blogger.com0