niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 30.

*Perspektywa Louisa*

Zatrzymałem moją Alfę Romeo na podjeździe przed domem i powróciłem się w stronę dziewczyny która chyba zasnęła. Głowę miała lekko zwieszoną opartą na dłoni. Powieki mocno zaciśnięte, a policzki pokrywały pojedyncze krople łez. A klatka unosiła się u opadała w szybkim tempie. Co takiego wydarzyło się na tym przyjęciu, przed czym obronił ich Ash i czemu obie były tak wystraszone, a Veronica w takim stanie. Przetarłem zmęczony twarz dłońmi, a ciężkie westchnienie opuściło moje usta. Mógłbym tak siedzieć i się jej przyglądać, jej niezwykle ładnej twarzy, pogrążonej w niespokojnym śnie, a w tej sukience wyglądała niesamowicie, pasowała do niej, a ja cieszyłem się, że mogłem ją jej podarować, wtedy na scenie, nie mogłem oderwać od niej oczu, nawet ta piosenka. Miałem tak wrażenie jakby miała ona dwa dna. Tylko nie wiedziałem jeszcze jakie. Niestety nie mieliśmy za wiele czasu na przyjrzenie się obrazowi i na oddanie w ręce inwestora, więc wyciągnąłem powoli rękę w jej stronę kładąc ją na odkrytym ramieniu brunetki. Ta nagle poderwała się do pełnego siadu szamocząc się i wrzeszcząc:
- Nie dotykaj mnie kurwa! - oczy miała przymglone, wzrok zupełnie nie obecny, ale gdy tylko napotkała moje tęczówki od razu zamarła chowając policzek w mojej dłoni, która zawisła w powietrzu między mną a nią.
- Przepraszam Lou.
Brunetka przez następną chwilę patrzyła w moje oczy, a ja w jej. Chciałem wyczytać z nich cokolwiek, jednak nie zdążyłem. Spuściła szybko głowę, a z jej ust wydostał się ciężkie westchnięcie. Momentalnie strąciła moją dłoń i wysiadła z samochodu lekko trzaskając drzwiami. Zwiesiłem głowę wzdychając ciężko. Staram się jak tylko mogę, chcę odkryć co jest pod tą skorupą wykreowaną przez nią oraz bolesne zdarzenia w jej życiu. Chcę jej pomóc, co dziwi mnie samego. Jednak wiem, że zamknęła się w sobie i nie zamierza otworzyć przed nikim obcym. Ale dlaczego mnie to dziwi? Jestem tylko jej oprawcą i zapewne sądzi, iż będę chciał wykorzystać to wszystko przeciw niej. Jęcząc przeciągle opuściłem samochód i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Już z korytarza słyszałem głośne rozmowy, a przepraszam to był głównie krzyk Irwina. Czym prędzej wszedłem do salonu, bo każdy wie, że kiedy Ashton jest wściekły dzieją się złe rzeczy. Stanąłem w drzwiach, przypatrując się sytuacji. Blondyn z zaciśniętym nożem w ręce stał i wrzeszczał na siostry. Ver była bliska płaczu, każde kolejne słowo powodowało u niej dosłownie wstrząs. Zaś Adrianne także przestraszona, trzymała siostrę obok siebie, czekając aż ten kretyn skończy pieprzyć.
- Irwin! - krzyknąłem, kończąc tą farsę. Chłopak był w furii. Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, nadal mocno ściskając w ręce broń. - Co ty odwalasz?!
- Tępe idiotki nie trzymały się planu! Ktoś zauważył że nie ma obrazu i teraz ich gonią, do cholery!
- Odłóż ten nóż i uspokój się - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się?! Te dwie cholery całkiem zjebały plan! Wpadniemy i co? Mamy odwiedzać ich w więzieniu czy może nas też złapią!? - Nagle podniósł rękę i rzucił centralnie w moją stronę. Ostrze wbiło się w ścianę bardzo blisko mnie.
Kurwa nie. Nie będzie smarkacz rzucał we mnie nożem. Podszedłem do niego, chwyciłem za rękę i wykręciłem w sposób odpowiedni, dzięki czemu padł na kolana. Do tego stopą przycisnąłem mięsień w jego nodze.
- Zanim w ogóle podniesiesz broń w moją stronę zastanów się trzy razy - warknąłem, patrząc jak odchyla głowę w tył z bólu. - Zrozumiałeś?!
Otworzył oczy, mrożąc mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
- Tak - syknął, a ja puściłem go.
Stanął na równe nogi patrząc po każdym znajdującym się w salonie, a jego wzrok wrócił do normalności, gdy spojrzał na szlochającą Veronicę, lekko skuloną, przerażoną, trzymającą się za brzuch. Zrobił skwaszoną minę idąc w stronę kuchni, by po chwili wrócić z tabletką i wodą w szklance. Trochę niepewnie zbliżył się do dziewczyn, zastanawiałem się czy zaraz Ann nie rzuci się na niego z pięściami, a co do tego, to czemu ona ma czerwone knykcie? Czy to była krew? No ale to później załatwię. Przeniosłem znowu wzrok na Irwina, który poprowadził brunetkę do kanapy sadzając ją i dając lekarstwo do zażycia. I wy mi powiedzcie, że on się kurwa nie zmieniał co sekundę. Jego humorki zmieniały się jak w kalejdoskopie. Chyba wszystkich w tym momencie wryło. Widziałem jak Caro otwiera i zamyka na przemian usta, Perrie i Rose przecierały oczy nie dowierzając w to co widzą, a my faceci, cóż patrzyliśmy na niego nie wiedząc kompletnie co się stało. No bo halo, przed chwileczką darł się mierząc w jedną i drugą nożem, a teraz jak prawie nadopiekuńczy chłopak zajmuje się Veronicą. Więc nasze zdziwienie było słuszną reakcją, tylko Ann w przeciwieństwie od reszty mroziła go nienawistnym spojrzeniem.
Szczerze powiedziawszy nie miałem pojęcia co robić. Stałem bezczynnie patrząc jak blondyn siedzi obok niej, bezwstydnie obserwując każdy jej najmniejszy ruch. Zielonooka odłożyła szklankę na stół i spuściła głowę. Wiem, że chciała się odsunąć, ale prawdopodobnie była zbyt przerażona całą sytuacją. Zaś ja, patrząc na Ashtona czułem, że coś jest nie tak. Rozumiem, nie przepadał za Ann. Ale on i Veronica... To nie było normalne. Zazwyczaj trzymał zakładników zdala od siebie, traktował ich jak nic nie warte śmiecie - choć próbowałem temu zapobiec - a teraz coś się zmieniło. Choć nie jestem pewien co. Ta dziewczyna go zmienia. Kilka minut temu się wściekał, że plan poszedł się prawie paść, a widząc jak ona płacze wrócił do normalności, uspokoił się. Ona tak na niego działa. Budzi w nim wszystkie emocje, jakie do tej pory ukrywał. A ja byłem zaślepiony, bo dostrzegłem to dopiero teraz. Ta sytuacja pozwoliła mi przejrzeć na oczy.
Usiadłem na kanapie naprzeciw tej dwójki, niektóre osoby obecne w salonie rozeszły się, a inne usiadły w ciszy na kanapach.
- Co tam się stało? - zapytałem po chwili ciszy, mając nadzieję, iż odpowie mi bez zbędnego denerwowania siebie nawzajem.
- Już mówiłem - westchnął - to były przydupasy Seana. Nie wiem co chcieli od nich.
- Mówili o jakimś burdelu - wykrztusiła niespodziewanie Ver, spuszczając wzrok na podłogę.
Praktycznie wszyscy prócz Ann rozszerzyliśmy oczy. Boże, chcieli je zabrać?
- Jak myślisz Siva? Nadawałyby się do burdelu tatusia? - zacytowała Adrianne, a zdziwienie ustąpiło wściekłości narastającej we mnie.
Gdybym teraz ich zobaczyłby, przysięgam - nie przeżyliby tego spotkania, choć skończyliby w męczarniach.
- Czy oni wiedzą, że.. Nie przecież to nie możliwe - szeptała gorączkowo moja siostra wiercąc się na  kolanach Harrego.
- Nikt nie wie przecież, że O'Connor ma dzieci - odezwał się z błyskotliwą uwagą Calum.
- No Einsteinie, jakbyś zauważył, wiedzą o nas i to sporo skoro nas znaleźli! - syknęła w przypływie złości Adrianne. - Dobrze, że się się wyżyłam na tamtym złamasie, bo bym ci przywaliła.
- Ej no! - odpowiedział nieco urażony, ale zaraz roześmiał się jakby powiedziała coś naprawdę zabawnego.. Czekaj, wróć czy ona powiedziała..
- Wyżyłaś? - spojrzałem na nią podejrzliwie, ale milczała, więc zaatakowałem wzrokiem Irwina. Ten tylko się zaśmiał po czym spokojnie odparł.
- No nasza zadziorna kocica, pobiła George'a - uśmiechnął się na to wspomnienie, a wszystkim opadły kopary. No dobra mi najbardziej. - Jak wbiegłem na korytarz, Siva leżał na podłodze z zakrwawionym nosem, a Adrianne lekko mówiąc tłukła tego mięśniaka. Niby taka niepozorna, ale pazurki ma. - Poruszył zabawnie palcami. No mówię wam, ja tu oszaleję, on się tak nigdy nie zachowywał! Ale wracając, to wyjaśniało by dlaczego Ann ma poobijane knykcie i plamki krwi na dłoniach.
- No nieźle mała - pochwalił ją Caleb, a zaraz za nim Luke, szczerząc się jak idiota.
- Mała to jest twoja...
- Nie mów kiedy nie widziałaś - poruszył zabawnie brwiami przerywając jej Luke, za co dostał w tył tej swojej blond czupryny od Ver, która wstała pochyliła się nad siedzącym obok Ashtonem, po czym z powrotem opadła na miejsce. Zauważyłem, że na twarzy kędzierzawego pojawił się nikły uśmiech, a wzrok powędrował na dekolt dziewczyny gdy się nad nim pochylała. Zaśmiałem się pod nosem.
- No jak możesz? To bolało - jęknął blondyn, patrząc oskarżycielsko na szatynkę, która ułożyła usta w cienką linię, by nie zacząć się śmiać. Ashton oparł się o kanapę, przez co już się nie widzieli. Albo ja mam omamy, albo on jest zazdrosny.
Już miałem otwierać usta, by coś powiedzieć, lecz trzask zamykanych drzwi i kroki ku salonowi odwiodły mnie od tego. Spojrzałem na drzwi, w których znalazł się Payne z nieodgadnionym grymasem na twarzy.
- I co? Znaleźliście coś?
- Nic nie ma na obrazie - westchnął, wzruszywszy ramionami.
- Jak to nic? Liam, nie opowiadaj bzdur, bo coś musi tam być - warknąłem. - Nie po cholerę narażaliśmy się policji, żeby teraz nic nie znaleźć.
- Może to coś nie jest na obrazie, ale w nim - wymamrotała Ver.
- Za płótnem - dodała jej siostra.
Spojrzałem na obie siostry z podziwem. Wpadły na coś, na co cztery osoby z naszego zespołu nie. To niby są córki O'Connora, ale przecież nie miały jakiegoś specjalistycznego szkolenia w tego typu rzeczach.
- Sprawdzaliście? - zapytałem patrząc z uwagą na Payne'a.
Ten jedynie wpatrywał się w obie dziewczyny ze zdziwieniem. Po chwili potrząsnął głową przecząco i czym prędzej udał się z powrotem do pracowni komputerowej.
Odprowadziłem go wzrokiem po czym wstałem i podszedłem do Ann masującej sobie w tym momencie knykcie, domyślałem się też że robi to by zetrzeć resztki krwi, choć było jej mało.
Chwyciłem jej dłoń i zacząłem ciągnąć w stronę kuchni. Oczywiście dziewczyna nie odpuściła sobie szamotała i wyzywała mnie ale cóż. Trudno miałem teraz to gdzieś. Gdy dotarliśmy do kuchni odkręciłem kurek w krainie wkładając pod strumień wody jej dłonie.
- Zimna - syknęła przez zęby chcą mi się wyrwać z uścisku. Niestety na marne. Wymamrotałem ciche przeprosiny i odkręciłem tym razem letnią wodę. Zacząłem delikatnie ścierać krew sunąc kciukiem po jej knykciach i palcach. Dłużej zatrzymałem się przy pierścionku ode mnie. Co prawda, rzeczywiście był tam umieszczony chip, byśmy mieli na nie oko, ale jak dla mnie była to swego rodzaju obietnica złożona przeze mnie, że dowiem się i jej pomogę. Nie ważne jak długo by to zajęło, jak głęboka nie była by jej rana. Pomogę jej.
Adrianne czując, ale pewne i też widząc, że zbyt długo zatrzymałem się przy pierścionku, odchrząknęła lekko poruszając dłonią. Sczyściłem resztę czerwieni o czym podniosłem na nią wzrok uprzednio zakręcając wodę.
- Ym dzięki - wydukała wpatrując się w moje oczy, które natomiast patrzy w jej.
- To drobnostka - machnąłem ręką, cicho się śmiejąc. - Ale niestety siniaki na razie będą. Niezła robota - rozłożyłem jej prawą dłoń na mojej, po czym wskazując palcem fioletowe miejsca dodałem - Uderzyłaś mocno, by zadawać obrażenia, ale robiłaś to umiejętnie, bo przy takiej sile nie jeden połamał by sobie ręce. 
- Wiesz ten sukinkot zwany moim ojcem się przydały na coś chciał raz - zaśmiała się gorzko, bawiąc się moimi palcami, robiła to nieświadomie zapewne, albo w bynajmniej mi się tak zdawało. Gapiłem się na nią i w końcu zrobiłem to na co miałem ochotę odkąd ja ujrzałem wystraszoną wybierającą z przyjęcia zaraz za Irwinem. Przyciągnąłem ją do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Początkowo lekko się spięła, ale zaraz wtuliła się mocniej.
- Cieszę się że nic ci nie jest - szepnąłem w jej włosy, zachrypniętym głosem. To była prawda. Nie wiem co bym zrobił gdyby im coś zrobili. Zabiłabym, zapewne. Oj tak, zafundowałbym im najgorsza z możliwych opcji śmierci. Nie zostawię tak tego. W ogóle nie powinni byli się zbliżać do dziewczyn. Nawet nie powinni wiedzieć o ich istnieniu. Ktoś syknął, ale przecież nikt nie wie że ktoś taki nawet jest. Chyba że któryś z naszych syknął albo się pochwalił, ale nie byliby na tyle głupi prawda?
Dalsze rozmyślania niestety przerwał mi głos Liama, który stał w wejściu między kuchnią a salonem.
Nadal mając brunetkę w ramionach spojrzałem na jego twarz. Minę miał nie tęgą jakby zobaczył ducha, albo gorzej, jego słowa, spowodowały że zacząłem się martwić, gdyż nie zwariowały one niczego dobrego.
- Mamy dobrą i zła wiadomość.

____________________________________________________

Tam ta ta da... <tak zgadza się Ann nie umie pisać werbelków xD> 
Witam moje słoneczka kochane! 
Wszyscy byli grzeczni? Dzisiaj mikołajki ( co dostaliście, chwalić mi się tu! Ja dostałam portfel, bo stary się rozlatywał xD), postanowiłyśmy dodać wam taki prezent 'do buta' od nas :D Takie z nas śnieżynki mikołaja :D Chociaż ja dzisiaj taką fuchę pełniłam hyhy :D
No więc jak wam się podoba? Mnie strasznie! LAANNNN to życie! Oni są tu tacy słodcy! Owh nie mogę! Lou mnie rozczulił ;-; 
Dziękujemy ogromnie za komentarze i za to że z nami jesteście.
Lecz ostatnio zaczęły spadać wyświetlenia i komentarze, nie mamy pojęcia co się dzieje? Przestało się wam podobać? A może to coś innego, po prostu dajcie nam znać, a postaramy się poprawić. Było was tylu już.. a teraz ledwo piątka komentuje, oczywiście ogromnie WAM za to dziękujemy, ale nie czujemy już tego iż jest nasz blog dobrze odbierany ;-;
Cóż mam nadzieję, że znowu będzie nas więcej. A teraz odsyłam was do Ron :*
Oh zapomniałabym, w zakładce 'Kontakt' macie wszelkie kontakty zarówno do mnie jak i Ron, więc śmiało możecie nas dodać, jeśli chcecie jakieś inne kontakty do nas, nie ma sprawy po prostu napiszcie w komentarzu. Również powstała zakładka 'Informowani', więc wchodzić i już dalej wiecie co robić :*
Do kolejnego :* Buziaki :* A.


Hejka naklejka!
Jak tam minął wam weekend? Ja ciągle w biegu, zwłaszcza po sklepach, bo wiecie święta za niedługo ^^
Trochę się dzieje w rozdziale, może niewiele ale coś się dzieje :D
Taki Lann jest *,* shippuję ich całym serduszkiem <3
No dobra, nie będę zanudzać c;
Dobranoc kochani :*
I wesołych mikołajek ^^
W.




Jeśli przeczytałaś/eś proszę skomentuj, nawet jednym słowem na znak, że to czytałaś/eś, nie zajmie to wam dużo czasu, a naprawdę sprawi nam wiele uśmiechu na twarzach.
Kochamy was :*

8 komentarzy:

  1. Kocham Was za pacnięcie Luke'a w głowę i komentarze Caluma i jego gify i wszystkie gify i nawet te zdjęcie, bo tak fajnie to wygląda XD A i za gapienie się Ashtona w c...em, piersi 😂 Kocham XD
    Jednak najbardziej Dziękuję za tego przytulasa!! To było takie awawawawawawa! ♡♡
    Wyświetlenia maleją przez szkołę. Wasz blog jest jak najbardziej w porządku. Nie, mało tego. Genialny jest! :D
    Nie polecam komentowania na telefonie .-.
    Dobra, lecę.
    Buziaki, karmeeleq; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział.
    Ashton rozwala system bezczelny patrzył się tam gdzie nie powinien xd
    Pacniecie Luka mniodzioahha ;*
    Weny i do nn genialnego rozdziału xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział i te gify *-*
    Trzymam za kolejne, wspaniałe rozdziały :)
    U mnie epilog w Externals! Zapraszsm :*
    Czekam na nn Kochane <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział ZA-je-BIS-ty!!
    Uwielbiam was dziewczyny <3 <3
    Czekam na następny :D
    Pozdrawiam :*
    Kocham :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialnyyyyy,ten uścisk na końcu goal 😍
    Uwielbiam te ich niektóre komentarze hahahah 😂😂😂
    Coraz bardziej zaczynam lubić Ashtona mimo tych jego niektórych wybryków,ale zmienia się i to widać 👌
    Przepraszam,za to ze tak późno komentuję ale brak czasu eh 💔 lecę dalej czytać 😍

    OdpowiedzUsuń
  7. 43 yr old Librarian Deeanne Hucks, hailing from Smith-Ennismore-Lakefield enjoys watching movies like Bright Leaves and Whittling. Took a trip to Quseir Amra and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. lubie to

    OdpowiedzUsuń