wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 9.

*Perspektywa Kate.*

- Kurde, no przecież nie potrzebnie to robiliście! - fuknęłam zezłoszczona.
Nie wierzę, że tak po prostu porwali te dwie niewinne dziewczyny, bo weszły do magazynu. Przecież tamta część należała do nich, a ta do nas. Mogli po prostu zamknąć drzwi na kłódkę czy coś, zamiast przywalać nastolatkom kijem bejsbolowym!
- Kat, ja też nie uważam tego za mądre... - zaczął Zayn
- Przynajmniej coś się dzieje - mruknął wyraźnie znudzony Hemmings, bawiąc się rzemykiem, zawiązanym na nadgarstku.
Gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć przeszkodził mi w tym krzyk. Dokładniej mojego brata. Przeklinał jak szewc, co oznaczało, że coś się dzieje nie po jego myśli. Marszcząc brwi, zeskoczyłam z blatu i weszłam do salonu. Skierowałam się do pracowni, która była źródłem dźwięku. Powoli zeszłam po trzech schodkach, bacznie obserwując, jak Louis wydziera się na Liama, targając za swoje włosy. Podeszłam do niego, chwyciłam za ramię i zwróciłam ku sobie. W jego oczach widziałam... Nie, to niemożliwe. Nie mogłam widzieć w nich strachu. On nigdy się nie boi, a to napawało także i mnie przerażeniem.
- Louis, co się dzieje? - spytałam ściszonym głosem
Chłopak zacisnął palce na moich ramionach, patrząc w moje szeroko otwarte, jak jego oczy.
- Kathrin, one... Kurwa, to są córki O'Connora! Tego Briana O'Connora!
- Co?! - pisnęłam, zakrywając usta dłonią.
Oni uprowadzili córki O'Connora?! Nie, nie, nie. Źle, co ja gadam! Katastrofalnie źle!
- Jakim cudem? Nie wiedzieliście?! - wydarłam się na niego.
- A skąd niby? Wiedzieliśmy, że ma dzieci, ale nie, że to one! Ukrywał je zbyt dobrze! - warknął
Matko, w naszym domu są córki Briana. To oznacza same kłopoty.
O'Connor jest szychą, prawie ma w garści policję. A na własnej skórze przekonaliśmy się, że on nigdy nie zostawia niczego, żeby rozeszło się po kościach. Musi dokończyć, to co się zaczęło. A to są jego cholerne córki... Nawet jak je teraz uwolnimy, to powiedzą to albo policji albo ojcu. Co do tego mamy pewność. A jeśli będziemy je nadal tu trzymać, Brian się zorientuje i też będziemy mieć przesrane.
To sytuacja bez wyjścia, jesteśmy na przegranej pozycji. Trzeba coś wymyślić.
- Louis, to jest najgorsza rzecz, jaka mogła nam się kiedykolwiek przydarzyć - wydukałam.
- Wiem, Kate, wiem to, cholera! - krzyknął, uderzając pięścią w stół, a przez moje plecy przeszły nieprzyjemne dreszcze. - Zbierz wszystkich w salonie, trzeba wszystko obgadać, zaplanować i po raz kolejny przewidzieć każdy najmniejszy ruch O'Connora.
Posłusznie przytaknęłam i czym prędzej wybiegłam z pracowni. Z racji, że mieliśmy nawet w domu dobry system komunikacji, zawołałam wszystkich za pomocą urządzeń, przypominających krótkofalówki. Każdy miał taką wbudowaną w ścianę w swoim pokoju. Nie minęła minuta, a wszyscy stawili się w salonie i rozsiedli się na kanapach, czekając na Louisa. Gdy brunet wkroczył do środka jakiekolwiek rozmowy, które w tym czasie trwały zostały przerwane.
- Stary co się dzieje? – zapytał siedzący obok mnie Harry, który bawił się naszymi splecionymi dłońmi, kreśląc na mojej co rusz inne nieznane mi wzory. W duchu dziękowałam mu za ten gest, zawsze mnie uspokajał, a ta sytuacja aktualnie tego wymagała.
- O’Connor się stał. – wysyczał mając zaciśnięte dłonie w pięści. Na dźwięk nazwiska naszego wroga ciała wszystkich automatycznie zesztywniały, wszyscy zdawali sobie sprawę co to dokładnie oznacza.
- Ale jak to? – odezwał się Ashton opierający się o jedną ze ścian. Nawet on był przerażony tą sytuacją. – Przecież wyjechał. Słuch po nim zaginął.
- To prawda – przytaknął Liam.
- Ale? – wykrzyczał zdenerwowany Luke. – Gdzie jest to cholerne ale?
- Ale niebawem tu wróci.
- Nie rób sobie z nas kurwa jaj. To nawet nie jest śmieszne. – Mike wstał z kanapy stając przed rozwścieczoną twarzą mojego brata.
- A wyglądam kurwa jakby mi było do śmiechu?
- Ja pierdole, masz jeszcze jakieś złe wiadomości? - warknął.
- Tak, tak się składa, że mam nawet gorszą.
Obaj stali, mierząc się morderczym wzrokiem, a nikt nie był w stanie ich rozdzielić. Ja - nie dałabym rady, a reszta wiedziała, że to bezsensowne. Do żadnej sprawy się nie wtrącamy, nawet jeśli jest ona pomięszy Harrym i Louisem czy Ashtonem i nim.
- No mów! I tak lepiej nie będzie - prychnął zirytowany czerwonowłosy.
- To są jego córki. - odparł Tomlinson z udawanym spokojem.
Każdy zdębiał, siedząc czy stojąc z szeroko otwartymi oczami. Usta Ashtona nawet się rozchyliły. Pewnie dlatego, że katował córkę Briana O'Connora. Już jest martwy. Ja radziłabym mu biec do niej i błagać na kolanach o wybaczenie. Ale nie, Ashton Irwin nigdy by się do tego nie zniżył. Nie on.
- To nie mogą być one - wydukał Mike, odsuwając się od mojego brata, który dał radę ochłonąć po tej samej informacji.
- To właśnie one, Veronica i Adrianne O'Connor.
Wszyscy zaniemówili, a w salonie panowała głucha cisza, którą każdy bał się przerywać. Ta sytuacja była jedną z najgorszych.
- Co teraz zrobimy? - wykrztusił Calum, przełykając głośno ślinę.
- Właśnie dlatego was tu zebrałem. Musimy przewidzieć każdy najprawdopodobniejszy ruch O'Connora, każdą sytuację, wszystko dokładnie rozplanować i działać według planu.
- O  czym ty Tommo pieprzysz! Nie ma wyjścia z tej sytuacji. – po raz pierwszy do rozmowy włączył się Zayn. – Trzeba było tego nie zaczynać!
- Kurwa gdybym to wcześniej wiedział nie ruszyłbym nawet je palcem. – warknął w odpowiedzi. – Myślisz, że nie jestem tego świadom?
- Jesteśmy w szerokiej dupie – stwierdził Luke, chcąc tym stwierdzeniem trochę odebrać nam napięcia, ale tym razem mu się to niestety nie udało. Wszyscy byliśmy spięci, przerażeni i zdezorientowani. Bo do cholerci jak mieliśmy teraz postąpić. Nie ma wyjścia, spojrzałam na twarz mojego zmartwionego starszego braciszka. Żal mi serce ściskał na ten widok. Był głową naszej rodziny i najbardziej przejmował się nami wszystkimi, a teraz jeszcze obwiniał się za to, że poniekąd wpakował nas w niemałe kłopoty.
- Louis, nie mogłeś tego przewidzieć – wyswobodziłam się z uścisku Harrego i powolnym krokiem podeszłam do brata stając przed nim. Chłopak z bólem w oczach spoglądał na mnie z góry. – Nie obwiniaj się – szepnęłam na tyle cicho by tylko on mnie mógł dosłyszeć.
Szatyn objął mnie w pasie i złożył pocałunek na czubku głowy, tym samym dziękując.
W końcu głos zabrał Ashton:
- Louis, to nie ty zawiniłeś. Wszyscy spieprzyliśmy i to doszczętnie. Jesteśmy ekipą i jedziemy na jednym wózku, więc musimy razem ponosić konsekwencję i też razem działać. A w tej chwili musimy coś wymyślić. Wspólnie. 

Jego słowa mnie zszokowały. Miał całkowitą rację, nic dodać, nic ująć. Tomlinson uniósł wzrok na niego, a jego usta rozciągnął uśmiech.
- To na co czekamy? Bierzmy się do roboty! Trzeba coś wymyślić! - dopowiedział blondyn.
Nie wiem od kiedy w nim jest tyle entuzjazmu i waleczności, zazwyczaj chodził prawie osobnymi ścieżkami. Teraz nagle się ogarnął czy co?
- Wohow gdzie schowałeś mojego psychopatycznego dupka Asha? – zapytał Luke wydymając śmiesznie przy tym dolną wargę po czym dodał zbolałym głosem. - Oddaj mi go!
Wszyscy zgromadzeni parsknęli śmiechem, rozluźniając się tym. Nie zależnie od sytuacji blondyn doskonale potrafił nas wszystkich rozśmieszyć. Za co go szczerze kochaliśmy. Ashton wystawił w jego stronę środkowy palec posyłając mu również całusa w powietrzu w pakiecie. Oni są czasami jak dzieci. Dosłownie.
- Dobra, Ash. Możesz mi powiedzieć jeszcze co zrobiłeś Veronice? – zwróciłam się przodem do kędzierzawego by widzieć jego reakcję. Od razu cały się spiął posyłając mi mordercze spojrzenie. Wzruszył ramionami wkładając dłonie do kieszeni.
- Sytuacja jest opanowana.
- Opanowana? – pisnęłam. – Coś ty jej najlepszego zrobił – łypnęłam na niego wściekle.
- Dźgnąłemjąwbrzuchirame – wymamrotał niezrozumiale.
- Co?!
- Ash co jej zrobiłeś? – zapytał tym razem stojący za mną Tommo na co blondyn fuknął niezadowolony.
- Dźgnąłem ją w brzuch i ramię – powiedział tym razem wyraźniej. – Zadowolona.
- Ty zrobiłeś co?!
- To, co słyszałaś. - mruknął od niechcenia, wzruszając ramionami.
Po jego słowach Louis zaczął swoje wywody i bluźnierstwa w jego stronę, czym Ash absolutnie się nie przejął. Michaelowi udało się jakoś ich rozdzielić, więc zabraliśmy się za omawianie planu. Szło nam co prawda ciężko i nie doszliśmy w żaden sposób do porozumienia. Bo albo wyzywali się co rusz, albo po prostu, rzucali głupimi propozycjami. Gdy już praktycznie zaczęliśmy dochodzić do porozumienia, usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach, lecz nie tylko jak dosłyszałam kroki. Siedzący obok mnie Louis odwrócił głowę, ale zaraz potem poderwał się i w ostatniej chwili złapał upadającą Ann. Podążyłam za bratem by sprawdzić co się stało.
- Czemu wyszłaś z łóżka? – zapytał cicho.
- Muszę zobaczyć siostrę – odparła równie cicho co brunet.
- Miałaś się stamtąd nie ruszać.– powiedział jakby z wyrzutem w głosie, który był o dziwo troskliwy i ciepły. Czy ta dziewczyna zamotała w głowie mojego braciszka? Brunetka, spojrzała na niego z dołu, nadal trzymana w jego ramionach.
- A ty miałeś ze mną zostać – szepnęła tak że naprawdę ledwo ją usłyszałam. Oho. To mnie zupełnie wryło w podłogę. Może powinnam ich zostawić samych, to była zbyt intymna sytuacja, ale zupełnie nie mogłam się ruszyć. Wpatrywałam się w nich tak beztrosko, jak oboje zapatrzeni zaglądali sobie w oczy. Louis ułożył rękę na jej policzku a ona pod wpływem jego dotyku zamknęła powieki wtulając się jednocześnie w jego dłoń.
- Przepraszam. – i tyle mi wystarczyło żeby zrozumieć. Na początku myślałam, że ta cała szopka, jest spowodowana jej ojcem, że próbuje w jakiś sposób złagodzić to wszystko, będąc sztucznie miłym dla niej. Lecz obiecał jej, że przy niej zostanie, jeszcze przed tym jak dowiedział się, że O’Connor to jej ojczulek.
- Tommo – usłyszeliśmy chrząknięcie zaraz z tyłu.
Brunet podniósł dziewczynę i odwrócił głowę w tył, jak ja. To Ashton stał z dłońmi w kieszeniach i wyczekującym spojrzeniem.
- Ja chcę zobaczyć moją siostrę. Nie, ja MUSZĘ ją zobaczyć! - upierała się Adrianne, wymachując przy tym energicznie rękami.
- Dobra, chodź - westchnął mój brat, po czym poprawiając ją sobie na rękach wyniósł z salonu. On na prawdę nie gra, to nie na niby, poznałabym. Ale to załamywało mnie jeszcze bardziej. Przecież to jest córka Briana, ABSOLUTNIE NIE MOGĄ BYĆ RAZEM. W żadnym wypadku, nie ma takiej opcji. To jest nie dość, że niedozwolone, to ryzykowne, niebezpieczne i niemożliwe! A może panikuję?
Może O'Connor, widząc co jest między nimi zawrze z nami sojusz? Może skończy się starcie między nami? Może... Nie, co ja gadam! Przecież on tym bardziej będzie chciał ją odzyskać! To jego córka, nie pozwoli, żeby była dziewczyną największego gangstera w UK!
Jezu, to wszystko jest chore. Czasem się zastanawiam nad odejściem, ale potem spoglądam na to wszystko i... Nie, nie potrafiłabym. To moja rodzina i moje życie.

- Dobra, zajmijmy się tym planem - wymamrotał Irwin, a ja już wiedziałam o co chodzi.
Gdy Louis zobaczy co zrobił tej niewinnej dziewczynie na pewno go poturbuje. To byłby niezły widok, nie sądzę, żebym go zatrzymała. Należałoby się Ashowi. To, co on czasami robi jest głupotą. Najpierw robi, potem myśli. Jak taka bezmózga, platynowa blondynka.








 ___________________________________________
Hej ho, hej ho, do czytania komentarzy by się szło! :3
Tak więc... co sądzicie? Co wykombinują? :D
 A przechodząc do ważniejszych spraw!
WOW! Ponad 100 wyświetleń przy ósmym rozdziale! Nie wierzę, tak szybko doszliśmy do takiej liczby wyświetleń i przy rozdziale i na blogu (prawie tysiąc). Może i to niewiele, ale jak dla nas (zwłaszcza dla Ady haha :3) to sporo jak na początek ^^
Uściski od nas koty <3 A teraz odsyłam was z buziakami do notki Addie :*
W. xo

Koty wy moje najukochańsze *-*
No więc mamy 19 maja i jest to Dzień Dobrych Uczynków, dostałam śmieszną naklejkę i cuksy xD Ale wracając. Dzisiaj jako nasz dobry uczynek trzymajcie rozdział! A teraz mój fangirling! woooooohoow. Nie mogę uwierzyć w te wyświetlenia za które z całego serca dziękujemy, chciałabym was wycałować! :***
Chciałabym również powitać 
Miss. Harrison.  Witamy na pokładzie kochana :* 
No to chyba wszystko, a nie jednak nie. Nadal zostawiamy.
4 komentarze = następny rozdział szybciej. 
No to do napisania ;* Buziaki ;* A.










4 komentarze:

  1. Cuuuuudo!
    I ten moment kiedy Louis ją trzymał i w ogóle...
    No piękny.
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo! Jak miło! Bardzo się cieszę, że dołączyłam do tego pokładu! <3
    Jesteście niesamowite dziewczyny! Tak wiem, że jesteście dwie Kochane! *_*
    Rozdział jest niesamowity! Zakochałam się od razu... Te ostatnie słowa mnie rozwaliły! Hah! :*
    Kocham i czekam na nn! *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. A kto ma takie słodkie zdjęcie, no kto? No Luke! Taki idealny, boziuu. *-*
    Oni się go boją?! Wuut? Szczerze, to nie takiej reakcji się spodziewałam. Myślałam, że to będzie coś w stylu wkurwienia, albo coś. XDD W sumie to dobrze, że jednak poszło po waszej myśli, bo jest fajny dreszczyk emocji.
    Proszę o uwagę! Oficjalnie informuję, iż według mnie Adrianne O'Connor oraz Louis Tomlinson powinni być razem! XD
    Słyszałyście o spotkaniu fanów 5SOS w Warszawie? *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko matko matko matko matko
    Genialny rozdział,cuudowny
    Jestem bardzo ciekawa jaki plan wymyślą i jak to się dalej potoczy.
    I powtarzam się ale Louis i Ann serio są tacy słodcy *.*
    Czekam na następny i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń