niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 5.

*Perspektywa Louisa*

- Nie wkurwiaj mnie! – wrzasnęła na mnie, wymachując przy tym energicznie rękoma.
- To ty zrozum, że mogą nas wsypać. Chcesz mnie i Harry'ego odwiedzać w kiciu? – zapytałem czerwony ze złości. Kocham moją siostrę, ale teraz to już przegięła sporo.
- Wyolbrzymiasz, jak zawsze, Tommo – powiedziała już spokojnie, patrząc na mnie z miłością.
Położyła dłoń na moim policzku, co zawsze działało na mnie uspokajająco.
- Kate nie wyolbrzymiam, postaw się w mojej sytuacji. Próbuję obronić moją rodzinę, jak najlepiej umiem – wtuliłem się delikatnie w jej maleńką dłoń.
Dziewczyna skinęła głową zakończając tym samym naszą małą, kłótnię. W pokoju co prawda nadal panował zgiełk krzyków wszystkich zgromadzonych. Zerknąłem na kanapę, na której siedziały siostry, a raczej powinny. Miejsce gdzie jeszcze sekundę temu były, zostało puste. Spanikowany spojrzałem na siostrę.

- Zwiały?

- Nie – pokręciła energicznie głową wprawiając jej włosy w ruch. - Ash je gdzieś zabrał – powiedziała i w tym samym momencie usłyszeliśmy huk wystrzału z pistoletu.
Wszyscy momentalnie przestali się sprzeczać, chwytając za własną broń.
- Poczekajcie tu, sprawdzę co się tam dzieje - mruknąłem, po czym od razu skierowałem się ku korytarzowi, z którego doszedł dźwięk. Najprawdopodobniej z sypialni Irwina. Szybkim krokiem, ściskając za plecami pistolet dotarłem do drzwi i otworzyłem je sprawnym ruchem.
Ujrzałem Ashtona trzymającego w ręku spluwę, z kpiną w oczach, opierającego się o komodę. Wzrok miał wbity przed siebie, więc sam go tam skierowałem. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to Adrianne, która trzymała w ramionach jej łkającą siostrę, a zaraz po tym pocisk wbity w ścianę za nimi. Czy on do nich, cholera strzelał?!
- Co tu się, kurwa dzieje? - warknąłem, wracając wzrokiem do blondyna.
Odłożył broń na drewnianą powierzchnię, obok swojego łokcia, którym się o nią opierał, po czym obdarzył mnie obojętny spojrzeniem.
- Nic. Uczę te dwie szacunku - wzruszył ramionami
- Strzelając do nich?! Czy ty jesteś poważny? - syknąłem, przez zaciśnięte zęby.
- Jakoś trzeba je oswoić.
Po tych słowach jedynie wyminął mnie, zostawiając samego... A raczej z dziewczynami.
- Nic wam nie jest? - westchnąłem, siadając ostrożnie obok nich.
Veronica wciąż płakała, trzęsąc się zapewne ze strachu, a Ann ściskała ją z całej siły, uspokajając. Sam to robiłem, gdy Kate płakała. Boże, mógłbym oddać za nią życie, więc wiem, że one zrobiłyby dla siebie do samo.
Z wahaniem wyciągnąłem dłoń i powoli położyłem dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna wzdrygnęła się na początku, lecz potem od razu rozluźniła. Poczułem ten spokój, który ją pochłaniał pod wpływem mojej obecności. Wahałem się czy ją przytulić... Kurwa Louis o czym ty pierdolisz. Na mózg ci już do końca padło. To jest twoja zakładniczka. Prędzej czy później i tak będziemy musieli się ich pozbyć. Nie zachowuj się jak czuła cipa. Odchrząknąłem znacząco zwracając tym samym uwagę brunetki o brązowych oczach. Uniosła brew posyłając mi przy tym pytające spojrzenie. Dziewczyna miała wyraźne sińce pod oczami spowodowanie najprawdopodobniej zmęczeniem. Sam się nie dziwię, w końcu nie mało przeszły w ciągu tych dwudziestu czterech godzin. Otworzyłem usta skanując jej ponurą, pozbawioną kolorów twarz.
- Może chciałybyście się położyć? – usłyszałem pytanie z boku. Od razu rozpoznałem ten głos, który należał do Kate.
Spojrzałem w jej szare oczy i wiedziałem, że mam się nie odzywać w tej sprawie. Zresztą nawet nie zamierzałem się sprzeciwiać. Gołym okiem widać, że dziewczyny potrzebują odpoczynku.
- Chętnie – odpowiedziała cicho Ann, co ucieszyło moją siostrę.
- Świetnie. To chodźcie – zaklaskała w dłonie szczerząc się jak mysz do sera.
Jej optymizm czasami mnie przerażał. Wstałem powoli z zamiarem ruszenia do wyjścia, ale mała rączka mi w tym przeszkodziła. Odwróciłem powoli wzrok.
- Głupio mi o to prosić, ale pomógłbyś mi z nią? – zapytała cicho i grzeczne nadal wystraszona interwencją Asha.
Co mu strzeliło w ten pusty, pojebany łeb? Kocham go, kocham go jak brata, ale wyjebałbym mu, za kwestionowanie moich zasad. Dziewczyna była cicho, czekając na moją reakcję, w jej oczach malował się ból i strach. Nie powiem, że mi to przeszkadzało, ale zdecydowanie wolałem tą irytującą, pyskatą brązowooką.
- Jasne, daj mi ją. – pochyliłem się chwytając mniejszą brunetkę na ręce po czym skinięciem nakazałem drugiej iść za nami.
Wyszedłem z pokoju blondyna, skierowałem się w stronę schodów przechodząc również przez zatłoczony salon. Spojrzenia wszystkich skierowane były na nas, co szczerze miałem w dupie. To ja tu wydaje polecenia, nie na odwrót, a z Ashtonem się jeszcze policzę. Wszedłem do jednego z pokoi na piętrze po czym ułożyłem śpiącą już dziewczynę na pojedynczym łóżku stojącym pod ścianą. Odwróciłem się by spojrzeć na jej siostrę.
- Chodź pokażę Ci gdzie możesz się położyć – wyciągnąłem do niej dłoń, lecz ta pokręciła energicznie głową.
- Zostaję tutaj – oznajmiła twardo.
Zmarszczyłem brwi zdziwiony. Przecież nie ma tu drugiego łóżka, jak ona zamierza tu spać?
- Adrianne.
- Nie Louis nie zostawię Veronici samej – skrzyżowała dłonie pod piersią, kręcąc przy tym głową.
- Nic jej się tu nie stanie – zapewniłem, w pełni świadomy tego, że nie była to stu procentowa racja.

- Nie możesz mi tego zagwarantować. On jest nieobliczalny. Strzelał do nas. Strzelił do niej... - przy końcowym zdaniu głos jej się załamał.

Przyłożyła dłoń do ust i nie hamując więcej łez po prostu wybuchła donośnym szlochem.
Zrezygnowany westchnąłem, podszedłem powoli do brunetki i ostrożnie objąłem jej drobne ciało. Nie byłem najlepszy w pocieszaniu, ale nie miałem zamiaru tak stać i się jej przypatrywać, gdy ona płakała.
- Spokojnie, on tego więcej nie zrobi. Gwarantuję ci to.
Schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi, a mokre krople ściekały po jej policzkach na moją koszulkę. Wiem, że teraz potrzebowała kogoś, kto pozwoli jej się wypłakać, a na swoją śpiącą siostrę nie mogła liczyć. Mimo wszystko, dziwiłem się, że tak po prostu to robi... Bo kto chciałby w ogóle podchodzić do własnego oprawcy i płakać mu w ramię? Sądzę, że nikt.
- Połóż się, Ann. Potrzebujesz snu - wyszeptałem, głaszcząc jej włosy.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie, przytakując. Uniosłem rękę, by zetrzeć łzy z jej policzków, a jej ciało zadrżało pod wpływem mojego dotyku. Gdy otworzyła wciąż zaszklone, czerwonawe oczy, posłałem jej pocieszający uśmiech, którego nie odwzajemniła.
Trzęsącą się dłonią chwyciła mój nadgarstek i odciągnęła dłoń od jej twarzy, gdyż trzymałem ją tam chyba zbyt długo, jak dla niej. Przywołałem się do rzeczywistości i poprosiłem, by położyła się obok jej siostry. Gdy to uczyniła, zakryłem obie kołdrą, po czym wzdychając wyszedłem, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Wciąż są naszymi zakładniczkami, nie mogą uciec, a ja nie mogę zrobić się jakąś ciotą. Aczkolwiek muszę przedyskutować z Irwinem parę spraw. Nie mam pojęcia gdzie był, więc wszedłem z powrotem do salonu, by o to zapytać.
- Gdzie Irwin?
- Prawdopodobnie w pokoju. - Calum wzruszył ramionami
Zirytowany westchnąłem i podziękowałem mu skinieniem głowy, po czym skierowałem się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Hood miał rację; Ash leżał na łóżku z pilotem w dłoni, co chwila zmieniając kanał. Miałem dość jego obojętnej postawy i tego, że pozwala sobie na wszystko.
- Nie uważasz, że musimy pogadać? - warknąłem, krzyżując ramiona na klatce.
- Nie uważasz, że należy pukać? - odpyskował.
Prychnąłem na jego słowa, przewracając oczami.
- Nie pozwalaj sobie, szczeniaku. Zapomniałeś już kto tu rządzi? Myślisz, że możesz sobie robić co chcesz?
- A co Tomlinson się zauroczył? - parsknął śmiechem wstając z łóżka i stanął twarzą w twarz ze mną aż czerwonym od złości. Miałem ochotę mu wyjebać w ten jego parszywy ryj. Zacisnąłem dłonie w pięści, odliczając w myślach do dziesięciu. Ale nic kurwa nie pomagało.
- Aw, Tommo, skarbie, a może ci dać całusa? - zakpił co już wyprowadziło mnie całkowicie z równowagi.
Jak on kurwa śmie kwestionować moją osobę?!
Jest częścią rodziny, ale w tym momencie skurwiel przesadził i to bardzo. Złapałem go za koszulę i przyparłem do ściany za nim.
- Jesteś częścią rodziny, więc nie masz, kurwa prawa obrażać kogokolwiek w tym domu, a tym bardziej mnie - wysyczałem. - Rozumiemy się?
Co za szczeniak, pozwalam mu na zbyt wiele.
- Ta - mruknął.
Nie miałem zamiaru się z nim bić, ale jego postawa po prostu działała mi na nerwy, bardzo. Puściłem go i trzaskając drzwiami wyszedłem. Musiałem ochłonąć, a najlepszym rozwiązaniem była przejażdżka samochodem. Adrenalina, podczas szybkiej jazdy, wskaźnik wspinający się na coraz wyższe liczby, możliwość panowania nad autem, te wszystkie drifty, sztuczki, jechanie tyłem... Tak, to zdecydowanie mój żywioł.
_________________________________________________________
Witam moje misiaki kochane :*
Udało nam się dobić 5 komentarzy (w tym odpowiedź Weroniki i upominająca się rozdziału Karmeeleq)
Rozdział miał być wczoraj, ale no cóż dodajemy go dzisiaj. Tak, tak to znowu moja wina. Balowałam wczoraj na weselu, no i tak jakoś wyszło. Przepraszam. ;*
Kurcze nie wiem co jeszcze powiedzieć, hmm a no wiem, z racji tego, że udało nam się dobić tych komentarzy to podniesiemy trochę wyżej poprzeczkę. Co powiecie na:
4 komentarzy = następny rozdział trzymam kciuki, by się udało. To ja miałam tyle do powiedzenia, do następnego kochani. Buziaki ;* A.

Ja również was witam kochani!
Ada chyba wszystko wam powiedziała, nie? No to ja tylko dopowiem, że mina Ashtona na ostatnim gifie absolutnie zniszczyła mi psychikę, nie wiem jak wam. (Tak, tak, Addie wybierała gifa :D). 
Co do komentarzy, to również trzymam kciuki, dacie radę! ;)
Pozdrawiam kochaną Karmeeleq, bez której ten blog byłby nudny :*
I... To chyba tyle.
Do następnego kociaki!
W. xo

4 komentarze:

  1. Hej!
    ,,Nie zachowuj się jak głupia cipa!" Ale mnie to rozśmieszyło. Leżę i nie wstaje! Jak wyście na to wpadły? Kurcze! :D
    Ash na gifie wyszedł tak ślicznie. *-* On cały jest ładny, więc nie ma o czym mówić.
    Szkoda tylko, że ładny i niezrównoważony psychicznie (przynajmniej na razie) idą w parze! Mam nadzieję, że się jakoś zmieni. Stanie się bardziej łagodny. Tak, chyba o to mi chodziło. Szczerze, to myślałam, że Louis mu walnie, albo coś. XD
    Taka mała rada, jak Tomilson myśli, że będą musieli je zabić, moglibyście napisać kursywą, żeby to się jakoś oznaczało.
    W ogóle on ma uczucia! Wow. Znaczy, wcześniej już miał, ale no. Teraz, gdy rozdział jest napisany z jego perspektywy, dowiaduję się o nim ciekawych rzeczy. Np, jeździ samochodami, żeby rozładować stres, ciekawe, nie powiem. Musi wyglądać nieziemsko przystojnie w Ferrari, albo innym sportowym aucie (zakładam, że będą mieli takie ,,bogatsze"), w takim bez dachu i wtedy jego włosy tak jakby falują pod wpływem wiatru... aż mnie ciarki przeszły! *-*
    Biedna Veronica. To musiało być okropne. Ktoś strzela w Ciebie, a kula przelatuje parę metrów od twojej głowy! Brr. Mam tylko nadzieję, że nie zamknie się w sobie. Ma być dalej tą zadziorną! Hahah. Niech pokaże Ashton'owi, że ta ,,lekcja" nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. A on będzie wkurzony, ale nie będzie mógł jej nic zrobić, bo Louis go dopadnie. Heh.
    Powiem Wam, że będziecie miały niespodziankę. Nie wiem dokładnie kiedy, ale ona będzie.
    Pozdrawiam i weny życzę! :D
    Aaa, no i dziękuję za napisanie o mnie w pomowie (?). Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej...
    Louis...
    Szczerze, miałam cichą nadzieję, że mu przyłoży ,albo co...
    I te rozbrajające teksty!
    Skąd wy je bierzecie?!
    Świetny rozdział!
    Czekam na kolejny

    Zapraszam do mnie


    saveyoutonight-louistommo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy rozdział,jak cudownie *.*
    No więc Louis zkcjalzlapavjakdrjalz jakie to kochane że on jest inny niż Ash i że pomógł im i wgl aw jego siostra też jest super
    Ogólnie to myślałam że Lou uderzy Asha,już czułam tą bójke w kościach a tu zaskoczenie hahah ale mam nadzieję że przemówi mu do rozsądku i to ze on jeździ samochodami maaatko,ale mam podjarke *.*
    Życzę weny i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. to sie dopiero nazywają długie rozdziały
    czuła cipa, ha, no to było dobre

    OdpowiedzUsuń