środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 3.

*Perspektywa Veronici*

Stłumiony pisk wydostał się z moich ust, gdy usłyszałam głośny huk. Przeraźliwy ból przeszywał moją nogę, lecz nie zważałam na to. Otworzyłam szeroko oczy, jedynie po to by ujrzeć w drzwiach wysokiego chłopaka z ciemnymi blond lokami na głowie. Po chwili przypomniałam sobie wszystko. To on mi to zrobił. On wbił mi nóż w udo i pozostawił na podłodze, bym się wykrwawiła. Nie znam go, a już mogę powiedzieć, że nienawidzę z całego serca.
Spojrzałam w jego oczy ze strachem i obrzydzeniem.
Blondyn wolnym krokiem ruszył w naszą stronę, bo ja wciąż znajdowałam się w ramionach mojej śpiącej siostry. Szturchnęłam ją mocno w żebro, by się obudziła, gdyż zaraz mogło stać się coś złego, a nawet tragicznego.
Ta po zderzeniu z moim łokciem natychmiast, jak poparzona otworzyła oczy. Oceniła całą sytuację i w mgnieniu oka zerwała się na równe nogi stając dokładnie przede mną, tym samym zasłaniając moją osobę. Kędzierzawy zmierzył uważnie twarz Ann, po czym stanął przed nią. Niemal stykali się klatkami piersiowymi. Z tą tylko różnicą, że chłopak oddychał miarowo i spokojnie. Natomiast  oddech Adrianne był przyśpieszony, urywany, a pierś opadała i unosiła się w niebezpiecznie szybkim tempie. Przełknęłam gulę zalegającą w moim gardle, dalej z przerażeniem obserwując tą dwójkę.
- Odsuń się - wychrypiał chłopak beznamiętnym tonem, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Nie, nie odsunę - warknęła moja siostra.
Ze strachu przed tym, co ten psychol może jej zrobić, chwyciłam ją za kostkę, bo jedynie to mogłam uczynić. Dziewczyna powoli przeniosła na mnie wzrok. Spojrzałam w jej oczy i przytaknęłam uspokajająco. Brunetka rozszerzyła oczy, nie wierząc, że 'jest okey'. Nie. To wcale nie było okey, to było przerażające, chore i nienormalne. To nie było ani trochę okey.
Pociągnęłam ją za nogę, a dziewczyna z bólem serca, mozolnie odsunęła się, lecz nie daleko. Stała obok mnie. Uniosłam głowę, by spojrzeć na twarz blondyna. Jego wzrok był obojętny, a mój zapewne... Niewinny, choć nie wiem dlaczego właśnie w ten sposób na niego patrzyłam.
Podszedł do mnie, a gdy stanął nade mną podniósł rękę. Z przerażenia zamknęłam oczy czekając aż mnie uderzy, ale nic takiego nie miało miejsca. Zdziwiona uchyliłam jedno oko zerkając na chłopaka, który... miał w oczach ból. Nie no chyba mi się zdawało, bo tak szybko, jak się pojawił, tak zniknął i znowu jego twarz przybrała neutralny wyraz. Nadal stał tam, z wyciągniętą dłonią w moją stronę. Kątem oka spojrzałam na Ann, która przypatrywała nam się ze strachem wypisanym na twarzy.
Niepewnie wyciągnęłam swoją rękę i umiejscowiłam ją w na prawdę dużej dłoni blondyna. Jednym, płynnym ruchem uniósł mnie do pionu, chcąc postawić. Syknęłam, gdy niemiłosierny ból po raz kolejny sparaliżował moją nogę. Adrianne momentalnie doskoczyła do mnie i wzięła pod ramię. Zwróciłam głowę w jej stronę i podziękowałam uśmiechem. Chłopak puścił moją dłoń, po czym wyszedł z pomieszczenia, kiwając do nas głową, byśmy podążały za nim.
Idąc, a raczej skacząc na jednej nodze, która nie została zraniona, przyglądałam się korytarzowi, przez który przechodziłyśmy. Ściany były kremowe, natomiast podłoga ciemnobrązowa. Wreszcie udało nam się dotrzeć do sporych rozmiarów pokoju, który jak sądzę był salonem. Plazma wisiała na jednej ze ścian, zaś na drugiej dostrzegłam tarczę z wbitymi do niej lotkami i... Stół do bilarda?
Dwie czerwone kanapy znajdowały się na środku, tworząc coś w rodzaju okręgu wokół szklanego stołu. Tutaj ściany były bordowe, a podłoga była z ciemnego drewna, jak w korytarzu na piętrze. Lecz to wszystko było nieistotne...
To, co rzuciło mi się w oczy to grupka chłopaków, siedząca na kanapach.
Wsparta na ramieniu siostry pokuśtykałam na miejsce, na którym kazał nam usiąść jeden z nich, a mianowicie brunet o niebieskich tęczówkach. Zgaduje, że był przywódcą tej całej sekty. Skarciłam się za takie myśli i dalej skakałam do kanapy. Musiało to mega komicznie wyglądać. No bo dwie drobne brunetki, no dobra Ann była w połowie farbowaną blondyną, ale kto by na to w tym momencie zwracał uwagę. Wracając, dwie dziewczyny, jedna z nich podskakiwała jak debilka wspierana przez drugą, która oberwała w twarz. Zgadywałam po tym, iż na jej policzku widniał dość spory ślad. Ciekawe który to zrobił, ale chyba znam doskonale odpowiedź na to pytanie. Gdy dotarłyśmy do sofy Addie pomogła mi usiąść, co i tak nie zmniejszyło bólu oraz dyskomfortu podczas tej czynności. Syknęłam, zwracając tym uwagę mojej nadopiekuńczej siostry. Spojrzała na mnie z góry skanując moją wykrzywioną w grymas twarz. Skinęłam jej na znak, że nic mi nie jest, uhm... no prawie. Zerknęła na mnie jeszcze raz niepewnie, po czym zajęła miejsce obok mnie.
Podniosłam wzrok, by przejechać nim po twarzach wszystkich zgromadzonych tutaj, którzy patrzyli to na mnie, to na Ann.
Nie znałam nikogo, pierwszy raz widziałam tych ludzi na oczy. Większość z nich miała tatuaże, nawet jeden blondyn o błękitnych oczach posiadał kolczyk w dolnej wardze. Jego wzrok był dosłownie pełen rządy mordu. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły intensywne dreszcze.
Nagle głos zabrał ten brunet o niebieskich oczach, który na pierwszy rzut oka mógł wydawać się miły:
- Do rzeczy! - klasnął w dłonie. - Powiedziałyście nam, że do magazynu przyszłyście, żeby... Robić zdjęcia. Dowody także znaleźliśmy w waszych aparacikach. Nie było w nich nic ciekawego, więc poszły na tak zwany złom.
- Co?! Na jaki złom! - podniosła głos brunetka, na co się wzdrygnęłam. - Żarty sobie robisz?
- Nie, czemu miałbym robić? - odparł niewzruszony.
- Nie możecie nam ich po prostu oddać? - zapytałam spokojnie nie dając dojść do słowa siostrze.
- Hmm... Niech pomyślę. Byłaby taka możliwość. Oj, czekaj, jednak takiej nie ma - wysyczał ten przerażający chłopak z kolczykiem w wardze.
Przerażał mnie i to bardzo. Nie, moment... każdy tutaj mnie przerażał, nie licząc mojej siostry, oczywiście. Oni byli kompletnie szaleni, a co za tym szło, nieprzewidywalni i zdolni do wszystkiego. Było się czego obawiać.
Zacisnęłam usta w wąską linię, nie chcąc narażać się na jakiekolwiek wzniesienie ze strony blondyna. Byłam tym wszystkim wyczerpana, jednak było kilka pytań, nurtujących mnie od dłuższego czasu.
- Co my tu robimy? I kim wy, cholera jesteście?! - krzyknęłam łamiącym się głosem.
- Wyjaśnijmy coś sobie, moja droga - warknął jeden z nich, mający na głowie burzę brązowych loków i intensywnie zielone oczy, jak moje. - Jeszcze raz podniesiesz głos w tym domu, a na prawdę tego pożałujesz.
Z trudem przełknęłam ślinę i zacisnęłam oczy, które po chwili otworzyłam.
- O co wam chodzi? - spytałam, spokojniejszym tonem - My nic nie wiemy.
- Za dużo widziałyście - odezwał się spokojnie, miło wyglądający blondynek o jasnych oczach. Wydawał się na prawdę uroczy... no właśnie - wydawał.
- Poza tym przez niepohamowane zachowane jednego z nas masz uszkodzoną nogę oraz reszty nie będę wymieniać. - Machnął ręką mulat.
Popatrzyłam na niego oniemiała. Co niby miało znaczyć to zdanie?
- Koledze chodziło o to, że mogłybyście na nas donieść na policję - wyjaśnił ten spokojny niebieskooki brunet, który teraz wpatrywał się z zainteresowaniem w siedzącą obok mnie dziewczynę, będącą niebywale cichą, co nie wróży niestety nic dobrego.
Ann w każdej chwili może wpaść w szał, gdyż nikt nie miał prawa dotykać jej aparatu, no oprócz mojej osoby, gdyż nie kończyło się to nigdy dobrze. Niby taka niepozorna, ale jak to się mówi - pozory mylą.
- Co w takim razie zamierzacie z nami zrobić? - wydukałam, zachowując poważną postawę, jednak w środku trzęsłam się ze strachu.
- Może by je tak... - zaczął chłopak o całkowicie czerwonych włosach, a pod jego nosem malował się chytry uśmiech.
- Michael - upomniał go krótko ostrzyżony brunet.
Czerwonowłosy zaśmiał się pod nosem.
- To się okaże. Póki co zostaniecie tutaj - wymamrotał całkiem poważnie błękitnooki.
- A czy mogę wiedzieć, kim wy jesteście? - warknęłam.
Spojrzałam na Adrianne, która nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w podłogę pod jej stopami. Ścisnęłam jej dłoń, co odwzajemniła. Byłam z niej dumna, że próbuje opanować emocje, żeby nie wpakować nas w jeszcze większe bagno. Przełknęłam ślinę i na powrót spojrzałam na chłopaków.
- Myślę, że już i tak za dużo wiecie - odezwał się ten chyba ich cały lider.
Poczułam ruch po mojej lewej stronie, zdziwiona spojrzałam w bok. Ann siedziała już prosto wlepiając swoje spojrzenie w niebieskie tęczówki tamtego. Nie, Addie błagam nie rób tego.  Złapałam za jej dłoń, ale nawet nie zareagowała. Cholera, cholera, cholera. Zaczerpnęłam łapczywie powietrza zamykając przy tym oczy.
- Za dużo wiemy, tak?! - zapytała z kpiną w głosie. Uchyliłam delikatnie powieki sprawdzając co się dzieje dookoła. Chłopcy patrzyli się na naszą dwójkę, a tak bardziej to na moją siostrę. - Czy ty znasz termin tego słowa? A może pożyczyć ci słownik?! Bo o ile dobrze pamiętam to gówno wiemy! - wrzasnęła nadal siedząc na kanapie. - Przetrzymujecie nas wbrew naszej woli, dobra, to mogę zrozumieć, weszłyśmy na wasz zakichany teren. Ale tego, że wywaliliście nasze aparaty, które nie są waszą własnością i tego, że ten popapraniec - tu wskazała na mojego oprawcę, który teraz opierał się ręką o zagłówek kanapy przed nami - wbił mojej siostrze nóż w udo! Oraz tego, że nie chcecie nam nic powiedzieć. Tego nie rozumiem! I czy to jest według ciebie za dużo?!
- Powtórz - powiedział beznamiętnie blondyn w lokach. W jego oczach nie dało się dostrzec nic, żadnych emocji, nawet złości. Był... Pusty. - Jak mnie nazwałaś. Powtórz.
Dziewczyna prychnęła, patrząc na niego wręcz z pogardą. On zaś był całkowicie poważny.
- Jesteś rozpieszczonym, chorym dzieciakiem, który ma się za zasranego gangstera! Myślisz, że kim ty jesteś, koleś?! - krzyknęła.
Chłopak wyprostował się i powolnym krokiem podszedł do naszej dwójki. Przerażenie wzrastało w moim ciele z każdym jego krokiem. Gdy był przy nas, sięgnęło ono zenitu; zaczęłam się trząść.
Blondyn pochylił się nad nią i wyszeptał na tyle głośno bym mogła usłyszeć:
- Kimś, kto może zrobić z twojego życia piekło.
Jednym ruchem ręki przeciął skórę na ramieniu dziewczyny. Po jej krzyku wywnioskowałam, że rana nie należała do małych. Zerwałam się z kanapy i, chwiejąc się z powodu zranionej nogi, stanęłam przed nią, tym samym twarzą w twarz z... Nim.
- Zostaw ją - syknęłam z czystą wściekłością w głosie.
Na jego twarzy zawitał niewielki, satysfakcjonujący uśmiech.
- Jak sobie życzysz.
Blondyn odwrócił się na pięcie i usiadł na kanapie na przeciwko nas, obracając swój zakrwawiony scyzoryk w dłoniach.
Przeniosłam wzrok na kulącą się z bólu brunetkę. Wzrok miała nieobecny, a dłoń dociskała do ramienia po którym już ściekała krew. Rana na moim udzie dała o sobie znać więc opadłam z powrotem na swoje miejsce.
- Pojeb - syknęła ledwo słyszalnie, mordując przy tym kędzierzawego wzrokiem.
- Czyżbyś chciała powtórkę? - uniósł brew patrząc na nią uważnie.
- Wal się.
- Chyba odmówię - zaśmiał się sztucznie, ale coś w nim było.
Jakby coś krył pod powierzchnią, teraz pytanie; tylko co?
Schowałam twarz w dłoniach, by uspokoić się i móc cokolwiek zrobić.
- Proszę, dajcie nam spokój. My nic nie wiemy. Nie powiemy nic policji, jeśli nas wypuścicie - rzekłam.
Ale czego ja się spodziewałam? Że pozwolą nam po prostu wyjść? Może... Może właśnie na to liczyłam. Ale się przeliczyłam, bo wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy, nie licząc niebieskookiego szatyna i blondyna o tym samym kolorze oczu, aczkolwiek jaśniejszym.
Brunet spojrzał na nas, po czym poderwał się z miejsca, krzycząc:
- Dość!
Wszyscy zamilkli i spojrzeli na niego. Zaś on, nic więcej nie mówiąc podszedł do Ann, pomógł jej wstać i wyprowadził z pomieszczenia, mimo jej protestów. Zostałam sama? Z nimi?! Nie, proszę nie.
Odprowadziłam wzrokiem spanikowaną brunetkę, aż nie zniknęli za drzwiami. Jeśli wcześniej się bałam to teraz byłam przerażona. Co oni ze mną zrobią! Odwróciłam się w stronę chłopaków i o mało nie zeszłam na zawał. Przede mną, tak naprawdę znikąd wyrósł kędzierzawy blondyn i uśmiechał się do mnie bezczelnie. Przełknęłam ślinę. Cholera, już po mnie. Zamknęłam oczy czekając na to co miało nadejść. W pokoju panowała cisza, tak, że mogłam wsłuchiwać się w swój przyspieszony puls.
- Ruszże tą dupę - warknął do mojego ucha, a ja mogłam w tym czasie zaciągnąć się jego mocnymi perfumami. Otworzyłam natychmiast oczy patrząc na niego zdziwiona. - No rusz się - ponaglił. Wstałam mozolnie z kanapy podtrzymując się oparcia. Gdy już mi się to udało złapałam równowagę, następnie obdarzając go jednym spojrzeniem. Blondyn nie zwracając nawet uwagi na mnie ruszył wzdłuż korytarza w którym jeszcze nie byłam. Ciekawe co tam jest.
- Szybciej - krzyknął przez ramię.
- Jak? Jakbyś nie zauważył nie mogę chodzić, zgadnijmy przez kogo - powiedziałam donośnie, by mnie usłyszał.
- Chuj mnie obchodzi. Jak dla mnie to możesz się nawet czołgać.
Prychnęłam na jego słowa, ale zwiększyłam tępo. Co z tego, że noga dawała okropnie o sobie znać i z każdym kolejnym krokiem ból stawał się intensywniejszy. W pewnym momencie straciłam równowagę i już myślałam, że po raz kolejny tego dnia będę miała bliższe spotkanie z podłogą, ale nie, wylądowałam w czyichś ramionach. Podniosłam wzrok, a moje zielone tęczówki napotkały orzechowe oczy blondyna.
Moje usta nieznacznie otworzyły się, gdy patrzyłam w jego oczy, a na plecach czułam podtrzymujące mnie dłonie. Lustrowałam każdy najmniejszy milimetr jego twarzy... Lecz gdzie mój strach? Jakby ulotnił się.
Kędzierzawy wyprostował się, nie spuszczając wzroku z moich oczu. Przeniosłam ciężar ciała na zdrową nogę, co chłopak zauważył, bo puścił mnie. Cofnął się kilka kroków w tył, by następnie się odwrócić, zrywając kontakt wzrokowy. On ruszył przed siebie, nakazując mi iść za nim. Tak też zrobiłam, gdy wreszcie oprzytomniałam. Kuśtykając podążałam za nim, na sam koniec korytarza, gdzie znajdowały się ciemne, drewniane drzwi.
Przystanął obok czekając, aż się z nim zrównam, gdy to uczyniłam, zdyszana oparłam się o framugę, obdarzając go jednocześnie zaciekawionym wzrokiem.
- Co jest za tymi drzwiami? – zadałam cicho pytanie, nie wiedząc czy przypadkiem moje odezwanie się nie wywoła u niego napadu złości.
Posłał mi pełne dezaprobaty spojrzenie i pociągnął za klamkę, po czym pchnął drzwi. Moim oczom ukazała się potężna sypialnia. Jej ściany były bordowe, podłoga zaś brązowa, wyłożona po części białym dywanem. Pod ścianą, na przeciw mnie stało duże łóżko, okryte ciemnoczerwoną kołdrą, z białymi poduszkami. Cały ten pokój był ciemny, mroczny. Napawał strachem. Przynajmniej mnie. Spojrzałam na chłopaka, który uważnie mi się przyglądał. Uniosłam do góry brew. Czy on się na mnie gapi?! I to nie w taki przerażający sposób jak w tamtym... tamtym pokoju na górze. Blondyn przerwał nasz kontakt wzrokowy, po czym wepchnął mnie do środka, wchodząc za mną. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie. Ledwo trzymałam się na nogach, znaczy na jednej nodze, bo druga w tym momencie mnie zawodziła.
- Rozbierz się – nakazał skanując moją zdziwioną twarz. Że proszę ja ciebie co?! Otworzyłam szeroko usta wpatrując się w niego. Pochylił się nade mną i zaśmiał się wprost do mojego ucha – Gdybym chciał cię zgwałcić już dawno bym to zrobił, nie martw się. – Przerwał przygryzając płatek mojego ucha na co się wzdrygnęłam.
Cholera. Odsunął się kawałek i ponowił swój rozkaz nieco się przy tym uśmiechając. Drżącymi rękoma zdjęłam z trudem zakrwawioną szarą bluzę, syknęłam z bólu kiedy materiał dotknął rany ciętej na ramieniu. Gdy zdjęłam górną część garderoby, upuściłam ją na podłogę, po czym z wahaniem zdjęłam spodenki, uważając oczywiście, żeby nie dotknąć rany. Ale niestety dobrze znając moje szczęście boląca noga wplątała się w nogawkę, a ja wpadłam w ramiona chłopaka, jęcząc z bólu. Blondyn o dziwo wziął mnie na ręce i najpierw zdejmując ze mnie zaplątany materiał udał się w stronę drugich białych drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Otworzył je kopniakiem, wchodząc do środka. Jak się okazało była to przestronna łazienka. Posadził mnie na szafce, która stała zaraz przy wejściu, a następnie odszedł w kierunku wanny i odkręcił kurki, puszczając do niej jak zauważyłam letnią wodę. Śledziłam uważnie każdy jego krok, nawet nie świadoma tego, że przygryzam wargę. Miałam ochotę się uderzyć, ale jednak tego nie zrobiłam.
- Zdradzisz mi w końcu swoje imię? – zapytałam z nadzieją, iż tym razem otrzymam odpowiedz na to pytanie. Blondyn nadal chodził po łazience, tym razem wyciągając coś z szafki obok kosza na pranie, kompletnie olewając moje pytanie. Westchnęłam zrezygnowana, spuszczając wzrok na moje splecione na zdrowym udzie dłonie. Czułam się zawstydzona jego osobą oraz tym, że byłam prawie naga. Moje policzki najprawdopodobniej były koloru ceglastej czerwieni, a serce biło mi zdecydowanie za szybko. Poczułam dłoń na prowizorycznym opatrunku. Otworzyłam natychmiastowo oczy, które miałam przez jakiś czas zamknięte. Spostrzegłam duże dłonie, które próbowały rozwiązać chustkę. Powędrowałam wzrokiem ku górze by spojrzeć na skupioną minę chłopaka. Gdy uporał się z zadaniem, podniósł głowę tak, że nasze spojrzenia się skrzyżowały. Westchnęłam odwracając głowę w bok, tak żeby ukryć zakłopotanie malujące się na mojej twarzy. Blondyn odchrząknął znacząco, znowu podnosząc mnie do góry. Przeszedł ze mną w stronę wanny, po czym postawił mnie delikatnie na podłodze. Byłam zdziwiona jego nagłą delikatnością, nie to, żeby mi to przeszkadzało, no ale halo chłopakowi zmieniają się humorki gorzej niż kobiecie w ciąży. Oparłam się ręką o ściankę wanny patrząc jak woda napełnia się i pieni wytwarzając kłębki białej piany. Zakręciłam kurki, gdy było jej wystarczająco dużo, po czym znowu przeniosłam wzrok na chłopaka, który nakazał mi się rozebrać już tym razem całkowicie.
- Żartujesz prawda? – spytałam piskliwym głosem.
Przecież, że się przed nim nie rozbiorę, nawet nie mam takiej opcji.
- Nie, jestem w pełni poważny - odparł znużonym głosem.
- Ymm… - zaczerpnęłam łapczywie powietrze, prawie się nim dławiąc. – Okey, ale musisz się odwrócić. – Posłałam mu proszące spojrzenie. Proszę, zgódź się. Błagałam go w myślach.
Blondyn przewrócił oczami, ale odwrócił się do mnie plecami, dając mi tym znak, że mogę się rozebrać. W jak najszybszym tempie pozbawiłam się bielizny i ostrożnie, uważając na tą głupią nogę weszłam do letniej wody, niestety gdy już siadałam, noga omsknęła mi się i z pluskiem opadłam tyłkiem na akryl. Słysząc huk chłopak w mgnieniu oka pojawił się koło mnie, mierząc mnie przy tym wzrokiem.
- Nic mi nie jest - powiedziałam, chociaż tak naprawdę nie wiem po co, skoro go to nie obchodziło.
Blondyn kiwnął tylko głową, a następnie uniósł z wahaniem rękę i odgarnął za ucho kosmyk, który opadał na moją twarz. Po moim kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz wywołany jego dotykiem. Ile musiałam włożyć siły, by nie wtulić się w jego ciepłą dłoń.
- Ashton – wyszeptał. – Mam na imię Ashton.
_____________________________________________________
 Witam was kociaki! ^^
Wow, jestem dzisiaj po teście szóstoklasisty i powiem, że mam super humor c:
W dodatku wolne już jest! No ale dobra... Ten rozdział według mnie jest rewelacyjny, ale cóż, ja przecież mam zaciesz przy każdym rozdziale, jeśli jest on z perspektywy Irwina czy Veronici xd
Jak piszemy z Adą, ona wysyła mi fragment i ja się drę "Co dalej?!" i okazuje się przecież, że ja mam napisać co dalej haha. No dobra, bardzo ładnie prosimy - KOMENTUJCIE! :D
Weronika xo
PS. Ann, Vera, Ash oraz Lou zapraszają was na kolejny, który pojawi się za 10 dni i również proszą o komentarze! :*

 Hej miśki! :*
W końcu wolne nie? No to na święta dodajemy obiecany rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba jak wcześniejsze ;*
Dziękujemy ogromnie za komentarze, które na prawdę przybliżają mnie do wizyty u specjalisty, przez nadmierny fangirling xD Następny rozdział może się pojawi z niedzieli na poniedziałek, gdyż są to dla nas dwa najwspanialsze dni, nie z okazji Wielkanocy, ale naszych urodzin, więc może coś z tej okazji wstawimy, kto wie :D
No dobrze to w takim razie do następnego :)
Buziaki :* A.

2 komentarze:

  1. Rozdział żałosny. Gorszego w życiu nie widziałam. Jeszcze prowadzą Go jakieś 6klasistki, Pf. Co to ma niby być? Powiem Wam jeszcze dwa słowa; Prima Aprilis!
    Wiem, jestem okropna, ale musiałam. Chciałam się na kimś odegrać, ponieważ w szkole dawałam się nabrać. Ugh, wybaczcie.
    Wcale mi nie przeszkadza wasz wiek. On mnie wręcz zadziwia. Jesteście takie młode i juz macie taki talent. Kurcze. Też tak chcę! (Wcale nie myślałam, że macie ok. 15/16 lat, wcale XD)
    Cały ten rodział czytałam z zapartym tchem. Serce mi waliło w klatce piersiowej, a w niektórych momentach (czyli prawie co chwile) miałam nierówny oddech. Co wy ze mną robicie? Gracie na moich emocjach jak chcecie. Nie ładnie. :D
    Jednak Ash potrafi być delikatny! Chyba jednak powstrzymam się od kazania mu szycia na drutach, niech Wam będzie. Taki jest cudowny. Gdyby nie jego wybuchowość byłby idealny.
    Że niby co zrobili z aparatami?! Ja bym się za takie coś na nich z pięściami rzuciła! Co z tego, iż to był jakiś gang. Oni, nie dość, że oglądali zdjęcia, czego wręcz nie znoszę, to jeszcze się ich pozbyli. No bez jaj! ;____; Mam nadzieję, że kupią im nowe! Dopilnujcie tego, dla mnie.
    Rękę jej przeciąć tylko dlatego, że nazwała go ,,popieprzeńcem"?! W pełni sobie zasłużył! Chociaż nie. Nie wiem. Dobra, na początku był dupkiem, ale pod koniec rozdziału już był taki, hm, opiekuńczy. To było takie słodkie!
    A ten w czerwonych włosach, za tą sugestię powinien dostać gonga! Uhuh. Takiego mocnego! Hahah, dobra, już mi lepiej.
    Na dziś to tyle. Czekam na kolejne, nudne, puste, szare dziesięć dni, bo chcę wiedzieć, co będzie dalej. Co z jej siostrą.
    A, właśnie. Przy okazji zapraszam Was do siebie. Wiem, że blog miał dużą przerwę, ale zepsuł mk się laptop i no. Nie było jak dodać. W każdym razie, teraz już mam i spokojnie będę kontynuować. za-gu-bio-na.blogspot.com
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co z jej siostra omg matko,on ma jakiś fetysz na noże serio,jakbym go dorwała to też bym mu coś chętnie odcięła.Tak mi serce wali czytając te rozdziały że nawet sobie nie wyobrażacie
    Ale Ash był taki kochany na końcu,matko,ideał no ideał,ale i tak jestem na niego zła
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń