wtorek, 27 grudnia 2016

Rozdział 49.

Perspektywa Calum'a 

-Calum wstawaj - przyjemny szept wyrwał mnie z błogiego snu. Jednak nie miałem zbytniej ochoty tego robić, gdyż ostatnio nie sypiałem zbyt dużo. 
- Calum do cholery! - Tym razem krzyknęła wprost do mojego ucha przez co spadłem z łóżka. 
- Kurwa Rose - warknąłem patrząc jak moja dziewczyna zwija się ze śmiechu.

- Wybacz skarbie, ale nie chciałeś wstać, co innego miałam zrobić - zapytała przesłodzonym głosikiem podnosząc się z łóżka i idąc w moim kierunku. 
- Wiem, że zrobiłaś to z czystej przyjemności mała spryciulo - zaśmiałem się chwytając ręką jej łydkę, pociągnąłem ją ku sobie, przez co wylądowała na moim torsie.  - I co teraz powiesz kochanie? - zaśmiałem się cicho po czym pocałowałem ją krótko.
- Wiesz, leżałabym tak z tobą na tej podłodze wieki, ale niestety musiałam cię obudzić z innych powodów - rzekła po czym skradła mi kolejnego buziaka.
- Coś się stało? - zapytałem na co odpowiedziała mi skinieniem głową i lekkim grymasem.
- Tommo i reszta wrócili - przerwała na chwilę, a ja czułem, że to nie wszystko. - I to nie sami.
Niemal, że od razu poderwałem się na równe nogi. W drodze do drzwi zdążyłem tylko naciągnąć na siebie dresy i czarny podkoszulek, i nie zważając na nic innego zbiegłem na dół do piwnicy. Wiedziałem, że właśnie tam będą, skoro nie przyszli sami, a mina Rose wskazywała na to, że nie był to nasz przyjaciel.
Pierwsze na co zwróciłem uwagę po wejściu do mocno oświetlonego pomieszczenia to ledwie przytomny chłopak siedzący na krześle. Przypatrzyłem mu się uważnie próbując jakoś skojarzyć twarz... Wydawało mi się, że go gdzieś widziałem, ale nie mogłem przypomnieć sobie kiedy i w jakich okolicznościach.​ Jednak wnioskując po tym, że był związany i lekko poturbowany, prawdopodobnie był od Seana. Przerzuciłem wzrok na Tomlinsona. Szczerze powiedziawszy, wyglądał znacznie gorzej od tego bruneta. Podkrążone oczy i blada skóra mówiły same za siebie ile spał..
- Dobrze cię widzieć - mruknąłem mimowolnie. - Was wszystkich dobrze wreszcie widzieć.
Skinęli jedynie głowami w odpowiedzi. Wszyscy byli widocznie zmęczeni tym całym gównem, w którym siedzimy od dłuższego czasu.
- Jeden z przydupasów Seana - Harry potwierdził moje przypuszczenia kiwając brodą w stronę chłopaka. - Będziemy próbować coś z niego wyciągnąć.
Wszyscy automatycznie zwróciliśmy wzrok w stronę młodego, który prychnął pod nosem uśmiechając się kpiąco.
- Myślicie, że cokolwiek wam powiem? - Uniósł głowę patrząc na Louisa dosłownie jak na naiwnego idiotę.
- Ta, to właśnie zrobisz - wzruszył ramionami w odpowiedzi. Kompletnie się nie przejął tym tekstem, jak to Tommo. Co innego zrobiłby Irwin.
- Wiecie w ogóle kim on jest? - zapytałem marszcząc brwi.
- Jasne, że nie wiedzą - wywrócił oczami. - Masz mnie za tak głupiego, by sprzedać od razu swoją tożsamość i szefa?
- Wyglądasz na przygłupawego, więc wolałem zapytać.
- Najlepiej jakby Ashton tu przyszedł, wydusiłby z niego wszystko od razu - rzucił od niechcenia Lucas wciskając dłonie do kieszeni spodni.
- Bo wy sobie nie poradzicie, prawda? Irwin zawsze ratuje was z opresji w takich sytuacjach, przecież jesteście tacy niewinni, nie zabijecie nikogo, nie ubrudzicie sobie rączek cudzą krwią - roześmiał się szyderczo, a mi, nie powiem podniosło to ciśnienie i chyba nie tylko mi, bo Tomlinson zacisnął już szczękę gotowy odpłacić mu dłuższym monologiem.
- Uważaj na słowa, bo chyba zapomniałeś w jakiej sytuacji się znajdujesz - warknął brunet, na co nasz więzień ryknął gorzkim śmiechem.
- Jesteś śmieszny serio. Jakoś mało mnie to obchodzi, skoro nawet nie wiecie z kim macie do czynienia. Banda gangstereczek, które tylko są mocne w gębie. - Jego przepełniony sarkazmem słowa rozbrzmiały w piwnicy. - Oh no tak zapomniałbym jeszcze? Jak tam pomniejszenie szeregów? Szkoda, że tylko Pezz i ta suka O'Connor zginęły... - nawet nie zdążył dokończyć zdania, gdyż jego głowa odleciała w bok w skutek mocnego uderzenia, lecz na jednym prawym sierpowym się nie skończyło. Louis dosłownie dysząc pochylał się nad pół leżącym na krześle chłopakiem i okładał o raz za raz pięściami i podejrzewam, że gdyby Harry nie zerwał się teraz razem z Mike'm by odciągnąć go od ofiary zapewne Tommo zabiłby gościa. 
- Nigdy tak o niej nie mów! - warknął Louis szamocząc się. - Puśćcie mnie do kurwy! - ryknął zły, ale żaden z chłopaków jakoś specjalnie nie kwapił się do tego, by go uwolnić z uścisku.
- Tomlinson, odpuść - syknął w końcu Styles zaciskając palce na ramieniu Louisa, na co on jedynie zgromił go wzrokiem i wyszarpał rękę nie rwąc już się aż tak w stronę bruneta. Lecz podszedł do niego powoli przyjebał mu niespodziewanie w szczękę, po czy odrywając kawałek taśmy zakleił mu usta.
- Dowiedz się co to za szumowina, Payne - splunął wściekły odchodząc dobre kilka metrów od chłopaka, by przypadkiem znów się na niego nie rzucić.
Szatyn chwilę wpatrywał się w Lou, po czym z westchnieniem skinął głową i zabrał się do roboty. Zrobił parę dokładnych zdjęć ledwie przytomnemu chłopakowi i wyszedł z pomieszczenia. Nie odezwałem się ani słowem, zresztą jak wszyscy. Nikt nie chciał przerywać głębokiej ciszy, która tu panowała, nie licząc już ciężkiego oddechu Tomlinsona, któremu krew nadal wrzała w żyłach.
- Skoro nic z niego nie wyciągniemy, niech ktoś pójdzie po Irwina - odezwał się w końcu Michael.
- Nie - zaprzeczył od razu Tommo. - Jeszcze nie. Zaczekamy aż Liam coś znajdzie, jeśli się nie uda, możecie po niego iść.
To może i brzmi dziwnie, ale jednak Ashton nie miał zahamowań i był chyba najbardziej sadystyczny z nas wszystkich, mimo że to powoli się zmieniało z tego co zdążyłem zauważyć. A przyczyną była jedynie drobna, załamana do granic możliwości Veronica.
Pokręciłem głową wzdychając ciężko i wlepiłem wzrok z powrotem w naszą ofiarę. Nie miałem jednak zbyt wiele czasu, żeby mu się dokładniej przyjrzeć, ponieważ drzwi piwnicy się na powrót otworzyły, a ktoś wszedł do środka. Miałem cichą nadzieję, że to Liam, ale przecież niemożliwym jest, aby znalazł tak szybko jakiekolwiek informacje na temat tego faceta.. A raczej chłopaka, bo zbyt wiele lat to on raczej nie miał.
Z drugiej strony ucieszył mnie, a jednocześnie zaniepokoił nieco widok mojej Rosie w drzwiach. Miała ona lekki grymas wymalowany na twarzy, kiedy patrzyła na bruneta przywiązanego do siedzenia. Podszedłem do niej obejmując szczelnie ramionami jej drobną posturę. Zaciągnąłem się dyskretnie jej cudownym balsamem i ni stąd ni zowąd ogarnęło mnie takie poczucie bezpieczeństwa. 
Może to też dlatego, że ona mi je dawała. Po mino naszej długiej i krętej drogi pełnej tajemnic, nadal ze sobą jesteśmy.
- Cal - szepnęła mi do ucha. Chciałem się od niej odsunąć by na nią spojrzeć,ale uniemożliwiła mi to mocniej do mnie przylegając. - To Dylan. Tylko nic im nie mów, Liam na pewno za moment do tego dojdzie - szepnęła ledwo słyszalnie, ale zrozumiałem wszystko i tylko pokręciłem głową na znak, że zrobię tak jak prosiła. 
- Może powinniśmy pójść do salonu. Nic tu po nas skoro jest nieprzytomny.- odezwała się Kate stojąca pod ścianą. Jak zawsze potrafiła myśleć jasno w sytuacjach krytycznych.
- Idźcie, ja tu sobie z nim posiedzę - Lou nadal nie odrywał pełnego nienawiści spojrzenia z bruneta. Oczywiście już Harry i Kate chcieli zaprotestować, lecz ten uciął krótko, że to rozkaz. 
Dlatego też wszyscy z lekkim wahaniem opuściliśmy pomieszczenie i udaliśmy się do salonu, gdzie zasiedliśmy na kanapach.
- Martwię się o niego. 
- Nie tylko ty jedna Kate - odezwaliśmy się chórem.
- Jeśli dowie się kim on jest, może go zabić - szepnęła pod nosem Rose. Nikt jej jednak nie usłyszał oprócz mnie. Ze zdziwieniem spojrzałem na swoją dziewczynę, już otwierałem usta żeby zadać pytanie, ale wbiegł zdyszany Liam, a zaraz po tym było słychać z dołu przeraźliwy wrzask. Nie ustający wrzask jakby kogoś obdzierano ze skóry. 
- Liam.. - wszyscy skierowali zaniepokojony wzrok na Payno, który zakrywał sobie dłonią twarz.
- Nie bijcie, byłem najpierw w piwnicy,bo myślałem że tam jesteście. Wbiegłem nawet nie patrząc czy jesteście wszyscy i powiedziałem, że to Dylan O'Brian. Louis wpadł w szał. Nie dałem rady go odciągnąć od chłopaka. - urwał na moment krzywiąc się ponieważ krzyk znowu dotarł do nas tym razem nieco głośniejszy. - Kate błagam zrób coś. - nie musiał dwa razy powtarza. Kate już zerwała się z kolan Hazzy i pobiegła na dół do brata. Tylko ona potrafiła powstrzymać Tommo. Wszyscy co prawda wcześniej widzieliśmy go w takim wydaniu, tracącego kontrole, lecz żadne z nas nie potrafiło go uspokoić, nawet czasami jego siostra ma z tym problemy. 
Nie mam pojęcia ile minęło. Pięć minut? Piętnaście? A już zamiast krzyków w domu zapanowała cisza. W tym momencie wszyscy ruszyli na korytarz. Patrzyliśmy jak z piwnicy wychodzi ubrudzony krwią i to nie tak delikatnie - Lou. Jego szary T-shirt, już nie był szary, teraz przypominał bardziej rubin. Z dłoni kapała krew a oczy wcześniej turkusowe teraz mętne i prawie, że czarne.Obraz jak z horroru normalnie. Stojąca koło mnie Rose wciągnęła ze świstem powietrze.
- Nie zabiłeś go prawda? - zapytałem lustrując jego sylwetkę.
- Nie, ten skurwiel nie zasłużył na śmierć - splunął i zniknął na schodach prowadzących na piętro.
- Co zrobimy? - zapytał jeden z chłopaków, odprowadzając Tomlinsona wzrokiem póki nie zniknął nam on z oczu.
- Niech ktoś pójdzie sprawdzić co z nim, jeszcze się wykrwawi i będziemy mieli tylko zwłoki zamiast informacji.
Nikt za bardzo nie rwał się do wykonania tego, ale jak to nasz odpowiedzialny Caleb zdecydował się zejść na dół, a Harry niemal od razu poszedł za nim. Zawsze każdemu był w stanie pomóc, jak to Styles. Natomiast ja zostałem pociągnięty przez drobną dziewczynę do pokoju, gdzie pchnęła mnie na łóżko i zwinięta w kulkę położyła się blisko mnie. Z cichym westchnieniem objąłem jej ciało ramieniem i począłem nawijać sobie kosmyki jej włosów na palce.
- Przerasta mnie to wszystko - mruknęła nagle po paru dobrych minutach zupełnej ciszy.
- Byliśmy nie jeden raz w gorszej sytuacji..
- Ale Calum, to grubsza sprawa. Naprawdę nie widzisz zachowania Ashtona? Zresztą nawet już nie chodzi o niego, ale co z O'Connorem? Mieliśmy tylu wrogów, ale w takie bagno to chyba jeszcze nigdy się nie wpakowaliśmy - westchnęła ciężko. - On nas znajdzie i udupi, a Irwina po godzinnych torturach rozerwie na strzępy.
- Ta, odebrano mu jedną córkę, a druga jest w paskudnym stanie psychicznym i nienawidzi swojego ojca za te lata kłamstw. Ale to...
- To sprawa rodzinna? - prychnęła patrząc na mnie spode łba. - Wcale nie, Calum. To już nie jest tylko rodzinny problem O'Connorów, wmieszaliśmy się w to i teraz to też jest nasza sprawa.
Wypuściłem głośno powietrze z ust głaszcząc dziewczynę po włosach. Szczerze powiedziawszy, to prawie, że nie docierała do mnie powaga naszych kłopotów. Myślałem "przesada, wszystko się jakoś ułoży, jak zawsze". Bo przecież dawaliśmy radę za każdym razem, ale teraz? To coś większego, odeszły aż dwie osoby, a wydawało mi się, że jesteśmy.. Rodziną. Tak jakby. Że będziemy się trzymać razem choćby nie wiem co, ale to tylko głupie wierzenia. Chociaż może by tak było trochę dłużej, gdyby nie to, iż to naszego świata wkroczyły dwie dziewczyny, które
wywróciły wszystko do góry nogami.
- To wszystko moja wina - pisnęła nagle łamliwym głosem. Od razu spojrzałem na nią początkowo nie rozumiejąc o co jej chodzi, ale zaraz doznałem olśnienia.
- Nic co się wydarzyło nie jest twoją winą kochanie, już dawno od tego odeszłaś, nie masz z nimi nic wspólnego.
- Doskonale wiesz, że tak nie jest. Znałam ich, znałam ich plany działania, wszystko Calum. Mogłam temu zapobiec, gdybym powiedziała prawdę reszcie. Jezu jakim ja jestem tchórzem. - wysyczała chowając głowę w zagłębienie mojej szyj.
- Rosie skarbie.
- Nie mów nic Cal, po prostu poleż tu ze mną aż się nie uspokoję - wyszlochała wtulając się we mnie jeszcze bardziej. Nie obchodziło mnie to, że moja koszulka z każdą sekundą stawała się mokra, ale nie mogłem znieść tego, że moja ukochana wylewa łzy. Żaden facet chyba tego by nie zniósł.
Szeptałem jej cicho do ucha głaszcząc ją po plecach, do momentu aż się nie uspokoiła i nie zasnęła. Zmęczony również przymknąłem oczy. Tylko moment i zaraz pójdę do reszty.



~*~

- Calum! - wrzask rozniósł się po pomieszczeniu. Momentalnie poderwałem się do pozycji siedzącej.
- Nie śpię.. - powiedziałem co spowodowało śmiech przybyłych.
- Taaaa jasne a ja jestem księżniczką - prychnął Luke.
- Wiesz trochę jeszcze za bardzo jesteś poturbowany, żeby nią być - zaśmiałem się pokazując palcem na jego nadal lekko posiniaczoną twarz i na bandaże na ręce, i nodze. Chłopak tylko tupnął nogą rozzłoszczony niczym mała dziewczynka. - Dobra Hemmo co jest?
- Wiesz co gadaj sobie teraz z moją ręką cieniasie - prychnął wystawiając w moim kierunku otwartą dłoń. Boże no ja kiedyś ocipieję z tymi ludźmi obiecuję. Śmiejąc się w duchu przewróciłem oczyma.
- No mów Hemmi, chyba nie obudziłeś mnie tylko po to, żeby tu fochy stroić.
- Normalnie ciągnął bym to dalej - oj nie wątpię, na prawdę, jest do tego zdolny. - Aleee potrzebna jest hot pielęgniareczka i patrz wygrałeś w tym konkursie. Gratulacje! - wyszczerzył się jak debil. Jezu święty czy ja wspominałem, że to istny dom wariatów? 
- Mhm - mruknąłem - Kto tym razem? 
- Ym no bo tak jakby nasz O'Brajanek cały czas milczy, a Mikey stosuje tortury i no ten jeszcze Lou go poturbował przed tym i ymm - drapał się po karku zmieszany - chyba lekko przesadziliśmy. 
- Jezu no pracuje z debilami. Martwy przecież nam niczego nie powie! - wrzasnąłem podnosząc się z łóżka. Rose chciała mnie zatrzymać, lecz spojrzałem na nią przepraszająco i wyszedłem za blondynem z pokoju. 
Zgarnąłem po drodze do piwnicy apteczkę pakując ją po brzegi różnego rodzaju opatrunkami i z ciężkim westchnieniem wszedłem do pomieszczenia. Widok bruneta siedzącego na krześle mnie... przeraził. Nie takie rzeczy się widziało, ale nie sądziłem, że Louis i Clifford będą w stanie aż tak go potraktować. Chociaż podejrzewam, że większość obrażeń wyrządził mu Tommo.
 Uklęknąłem przy wymęczonym do granic możliwości chłopaku, który krwawił chyba zewsząd. Chwyciłem gazy i spirytus zaczynając wycierać krew z jego skóry. Przy przecieraniu ran nieco się wybudził sycząc cicho. Nie zwracałem na to uwagi, robiąc dalej swoje. Opatrzyłem to co mogłem i zatamowałem krwawienie z nosa. Wywaliłem śmieci i spakowałem opatrunki do apteczki zerkając na niego kątem oka. Widziałem jak przypatruje się swojemu ciału, a konkretniej opatrunkom, które mu założyłem.
- Wiesz, że jeśli dalej tak pójdzie i nic nie będziesz mówił, zginiesz?
Zmierzył mnie pustym wzrokiem, po czym zaśmiał się, chociaż na jego twarzy nie było ani grama rozbawienia.
- Nie będę gadał z żadnym z was, na marne idą wasze starania - syknął prosto w moją twarz. - Jedyną osobą, której mogę coś powiedzieć to Veronica.
- Chyba postradałeś zmysły, że ktokolwiek pozwoli ci z nią rozmawiać - parsknąłem śmiechem - Poza tym ona nie rozmawia od śmierci Ann z nikim po tym jak próbowała popełnić samobójstwo. 
- Samobójstwo? - zapytał z szokiem wymalowanym na twarzy. Normalnie jeszcze kilka minut temu powiedziałbym, że człowiek jest bez serca, ale teraz... Chociaż nie dziwię się skoro był kiedyś ich przyjacielem.
- A coś ty myślał. Zabiliście Adrianne, po tym co zrobił im ojciec wcale się nie dziwię, że próbowała.
Przez moment milczał skanując mnie uważnie spojrzeniem. Myślałem, że będzie o coś pytał, lecz nic takiego się nie stało.
- Nadal nie zmieniam zdania. Będę gadać z Ver nie zależnie czy będzie tylko mnie słuchać czy rozmawiać. Albo z nią, albo już możecie mnie zabić - rzekł twardo, nawet mu powieka nie zadrżała. Było mocno zdeterminowany. Patrzyłem na niego chwilę, lecz nie widziałem sensu negocjowania z nim czegokolwiek. Westchnąłem przeciągle i zabierając rzeczy skierowałem się na górę. Odłożyłem apteczkę na miejsce i dopiero wtedy pomaszerowałem przez salon do pokoju Irwina. Mam nadzieję, że tylko mnie nie zabije. Stając przed drzwiami do jego sypialni przeżegnałem się z pięć razy szepcząc cicho "Boże miej mnie w opiece" i dopiero wtedy otworzyłem je nawet nie fatygując się z pukaniem.
- Powiedziałem, żeby nie wchodzić bez pukania - syknął blondyn nawet nie odwracając się w moją stronę.
- A ja pomimo tego nadal tego nie robię - odparłem wchodząc do środka.
- Co jest Calum? - zapytał wstając z łóżka i tym samym odsłaniając mi obraz dziewczyny wpatrującej się tępo w ścianę za mną. 
 - Nadal nic nie chce gadać.
Na moje słowa Irwin tylko westchnął wywracając przy tym oczami.po czym rzucił niechętnie:
- Później się nim zajmę.
No chyba nic z tego kowboju. Prychnąłem w myślach. Czas uruchomić Irwinka.  
- On chce z nią rozmawiać - przymknąłem na moment oczy wypowiadając te słowa. Po czym w myślach odliczałem moment wybuchu atomówki.
- Chyba go pojebało! Powiedz Dylanowi, że może sobie kurwa pomarzyć! Nie będzie z nią rozmawiać! 
- Tyle, że mu to mówiłem. Nadal uparcie przy tym zostaje - odparłem ze stoickim spokojem.
- Chuj mnie to obchodzi nie będzie z nią rozmawiać! 
- Powiedział albo z nią, albo możemy go zabić bo i tak nic nam nie powie - wytłumaczyłem mu, lecz ten nadal w zaparte wykrzykiwał przekleństwa. Spojrzałem na dziewczynę, która nadal znajdowała się w takiej samej pozycji. Zupełnie jakby nas nie było. Jakby ona znajdowała się w zupełnie innym świecie.
- Świetnie bardzo kurwa chętnie zabiję tą szumowinę O'Brien'a! 
Chciał coś jeszcze wykrzyczeć, lecz przerwał mu cichy bardzo słaby głos dochodzący z tyłu pomieszczenia:
- Dylan tu jest? 


___________________________________________
Witajcie kochani :*
Jak tam święta? Ja ich w ogóle nie odczułam. Nie ma śniegu. Pogoda jak w Wielkanoc. Normalnie żenada. Ale za to jedzenia dużo xD Jak wasze brzuchy? Ile przybraliście na wadze? xD Ja nawet nie chcę wiedzieć :D Oh i chwalcie się jak mikołaj w tym roku. Co wam przyniósł. - Ja dostałam dwa lakiery hybrydowe, kuferek do pomieszczenia wszystkich moich rzeczy do hybryd i szczoteczkę elektryczną xD :D 
No dobra dosyć ględzenia. Jak wam się podoba rozdział? Nie mogę uwierzyć, że w miarę szybko się ogarnęłyśmy z nim xD chociaż musiałam krzyczeć na Ronnie bo to mały leń jest xD 
Dziękujemy za wyświetlenia i komentarze, cieszę się, że zostało was trochę i nie opuściliście nas. Witamy też moją przyjaciółkę Gabrysie, która się zagłębiła w czytaniu i mnie szantażowała chcąc bym pisała rozdział "po co ci szkoła, rzuć nią i piszcie to cudeńko" xD Kochana Gabson :* 
No więc oczywiście komentujcie, rozsyłajcie i tweetujcie #ShowMeRealityFF 
Kocham was i do kolejnego :* 
Buziaczki :* A.


PS. OH BYM ZAPOMNIAŁA! ŻYCZĘ WAM WSPANIAŁEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, OBY TEN 2017 ROK BYŁ LEPSZY I PEŁNY POZYTYWNYCH NIESPODZIANEK :*




Hej, kochani! Wesołych spóźnionych świąt!
Coś nam nie wyszło i odrobinę się spóźniłyśmy, za co was przepraszamy.
No ale co sądzicie o rozdziale? Trochę się dzieje, w dodatku ta końcówka z Ronnie, woah, wreszcie coś powiedziała xd
Ale żal mi Dylana mimo wszystko 💔
I huh, co ukrywa nasza Rose przed wszystkimi?
Będzie ciekawie xd
No ale tyle wystarczy, nie będę się rozpisywać, pewnie i tak nikomu się nie chce tego czytać
To do kolejnego, miśki ❤
W.







Jeśli czytasz proszę skomentuj :*

4 komentarze:

  1. Aaaaaaaa😍😍😍😍dobrze mówiłam,że lepiej pisać niż się uczyć! Czekam na kolejne cudeńko! Powodzenia laski!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaaa 😍😍😍 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.. Aaa pisz szybko <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać kolejego rozdziału 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochane moje, rozdział cudowny, z resztą jak każde i nie mogę się doczekać następnego.
    P.S. pozdrawiam sis ♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń