środa, 3 lutego 2016

Rozdział 35.

*Perspektywa Louis'a*

Adrianne odsunęła się od Ashtona zaraza łapiąc za rękę. Cichy szloch od razu opuścił jej usta, więc szybko ją przyciągnąłem do siebie patrząc jeszcze jak Irwin znika w środku domu, a potem było słychać trzaskania drzwiami a następnie ryk silnika i pisk opon. No tak. W ogóle zadziwiające było to, że nic nie powiedział do Ann, po tym jak powiem tak ładnie rozkwasiła mu nos. Cicho liczyłem na to, że mu go poobijała, nawet ja przyznam, że mu się to należało. Przyciskając dziewczynę mocniej do siebie, zerknąłem ostatni raz na Luke'a i wprowadziłem dziewczynę do środka. Nie chciałem przeszkadzać blondynowi, a znając go już tyle lat wiedziałem, że zostawiam młodszą O'Connor w dobrych rękach. Co prawda też się martwiłem jej stanem, ale nie tak samo jak Adrianne no ale... Ash przesadził i to mocno. Widać, że oboje żywią do siebie sentymenty, bo nawet gdy pojawił się na tarasie miał ból i poczucie winy wymalowane na twarzy. Sam nie wiedziałem co z tym zrobić, miałem teraz co prawda ważniejsze rzeczy na głowie, więc gdy weszliśmy do łazienki znajdującej się w moim pokoju dopiero wtedy spojrzałem na spuchniętą dłoń Ann i już wiedziałem, że ją złamała.
- Adrianne... Masz złamaną dłoń. Nie wiem w którym miejscy ale jest złamana - spojrzałem na nią poważnym wzrokiem. Ciemnooka jedynie westchnęła krzywo na mnie patrząc. - Musimy jechać do szpitala.
- Nie. Nie zgadzam się.
- Ann, musisz się zgodzić. Masz złamaną rękę!
- Narobię wam tylko kłopotów - warknęła, nie patrząc na mnie, tylko na paskudnie spuchniętą dłoń. - Wystarczy lód, samo się zagoi.
Roześmiałem się gorzko na jej odpowiedź.
- Lód? Lód ma pomóc na złamanie? - prychnąłem. - Jedziemy do szpitala.
- Nie!
- Nie będę się z tobą kłócił o taką bzdurę. Od kiedy niby obchodzi cię czy będziemy mieć kłopoty?
Brunetka wzruszyła jedynie ramionami nadal trzymając się za nadgarstek.
- Jedziemy, chodź.
- Nigdzie nie jadę, to na pewno nie złamanie tylko stłuczenie - powiedziała zirytowana, a ja widziałem, że była bliska tupnięcia nogą.
Nawet gdy się złościła, była słodka. Tak uroczo marszczyła nos, zupełnie jak jej siostra, ale to chyba normalne - w końcu to rodzeństwo.
Ostrożnie, ledwie zauważalnie nacisnąłem palcem na jej pięść a dziewczyna zawyła z bólu.
- Nadal sądzisz że to stłuczenie? - Spojrzała na mnie dosłownie z wściekłością w oczach. - Chodź - mruknąłem ciągnąc ją za sobą.
Nie zwracając nawet uwagi na jej protesty zszedłem z nią do holu gdzie pomogłem jej założyć na nogi trampki, po czym znowu splatając moja dłoń z jej zdrową wprowadziłem na dwór gdzie stała moja śliczna Destyny. Wsadziłem ją do niej i sam zajmując miejsce za kierownicą ruszyłem do szpitala. Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, tylko muzyka wypełniała ciszę pomiędzy nami. Co chwila zerkałem na jej twarz próbując wyczytać z niej cokolwiek, lecz ona znowu nałożyła lodowatą pokrywę na swoje serce. Ciche westchnienie opuściło moje usta. Nie chcę się poddawać, ale ona nie dopuszcza mnie w ogóle do siebie. Nie mam pojęcia co mam robić i to mnie zaczyna denerwować ale i jednocześnie dobijać.
Docisnąłem gazu wracając spojrzeniem na jezdnię i zanim się nie obejrzałem parkowałem pod wielkim budynkiem w którym
znajdowała się siedziba zdrowia.
Wysiadłem z samochodu, trzaskając drzwiami. Obszedłem wóz i otworzyłem drzwi brunetce, która spojrzała na mnie z grymasem na twarzy.
- No chodź Ann, założą gips i wrócimy z powrotem - mruknąłem.
Ciemnooka westchnęła i również wysiadła. Zamknąłem auto za pomocą kluczyka i razem z nią skierowałem się do podwójnych, szklanych drzwi szpitala. Zawołałem pierwszą lepszą pielęgniarkę, a bynajmniej na taką wyglądała, miała kitel, miała, więc to musiała być pielęgniarka. Rzadko kiedy bywam w szpitalach, gdyż medyka -Caluma - mamy przy sobie. Kobieta będąca jakoś tak po trzydziestce uśmiechnęła się do nas promiennie uprzejmie prosząc abyśmy usiedli przy gabinecie i poczekali na naszą kolej. Ann wymamrotała coś pod nosem, lecz zrobiłam jak powiedziała i razem z mną opadła na drewnianą ławkę.
- Boli? - zapytałem, po chwili ciszy.
Adrianne spojrzała na mnie kpiąco.
- No coś ty. To swędzi.
Przewróciłem oczami na jej zachowanie. Byłem zdenerwowany, zmartwiony i po prostu emocje mnie roznosiły, a ona w dodatku jest taka sarkastyczna. Ale w sumie to żadna nowość, odkąd ją znam - czyli w sumie od tygodnia - taka jest.
- Dobrze to w takim razie daj podrapię. - moje słowa wywołały u niej śmiech. Powiedziałem coś zabawnego?! Spojrzałem na nią lecz nie śmiała się ze mnie. Ścierała łzy z policzków. Odwrotna reakcja, wolała się śmiać z bólu niżeli cierpieć, chociaż to nadal to samo. Uniosłem dłoń zabierając jej rękę i kładąc ją na jej kolanie, natomiast sam kciukiem zacząłem ścierać strużki z jej policzków. Ann w tym czasie, patrzyła w otępieniu w moje tęczówki, a ja mogłem podziwiać głębie jej oczu, gdyż znowu były normalne, znowu zniknęła z nich pustka. Brunetka przygryzła nieświadomie dolną wargę co tym bardziej potęgowało chęć nachylenia się i skosztowania jej idealnie wykrojonych ust. Niestety zanim zdążyłem jakoś zareagować na korytarz wszedł lekarz dyżurujący i widząc nas przed swoim gabinetem odchrząknął dosyć głośno zwracając na siebie uwagę, nie to że coś ale miałem ochotę mu przywalić, za przerwanie takiego momentu. Odwróciliśmy się w tym samym czasie do mężczyzny, około czterdziestki.
- Proszę możecie wejść do mojego gabinetu - powiedział uprzejmie zapraszając nas gestem ręki. Miałem już wstawać, lecz zostałem pchnięty z powrotem na krzesło, spojrzałem ku górze napotykając kręcącą głową Ann.
- Pójdę tam sama - miałem już zamiar zaprzeczyć, przecież nigdzie jej samej nie puszczę, ale przerwała mi szepcząc, co prawdę mówiąc mną wstrząsnęło. - Nie chcę robić problemów i wplątywać cię w jakieś kłopoty, po prostu tu zaczekaj. - Po czym po prostu weszła do gabinetu zostawiając mnie zszokowanego. Dotknąłem opuszkami policzka gdzie jeszcze przed chwilą dziewczyna trzymała swoją dłoń. Tyle myśli przelatywało mi przez głowę w tym momencie. Jakie kłopoty? O czym ona mówiła? Może miała to związek z ojcem? Ale co takiego się zmieniło, że nagle nie chce byśmy zapłacili za wszystko co im uczyniliśmy? Co się stało, że nagle się martwi?
Wzdychając oparłem się o duży filar za mną i przeczesałem włosy dłonią. Nie pozostało mi nic prócz czekania. A podczas tej czynności obserwowałem każdy najmniejszy kąt pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Wszystkich ludzi; pacjentów zgarbionych na krzesłach; lekarzy pojawiających się tu co jakiś czas; pielęgniarki biegające od sali do sali, od pacjenta do pacjenta; ochroniarzy przy wejściu do szpitala. Czas mijał, a ja po prostu siedziałem, tupiąc nogą o białe kafelki. Wreszcie usłyszałem odgłos otwierających się drzwi niedaleko mnie. Spojrzałem w tamtą stronę i niemal natychmiast podniosłem się na równe nogi, widząc brunetkę z gipsem na ręce.
- I co? Jak się czujesz? Będziesz musiała zostać?
Ciemnooka roześmiała się widząc moje podenerwowanie w oczach. No dobra, byłem zmartwiony, chociaż wiedziałem, że zostawiłem ją w dobrych rękach.
- Wszystko w porządku, za dwa tygodnie mam przyjechać na zdjęcie gipsu.
Odetchnąłem z ulgą i chwytając zdrową dłoń Addie wyszedłem z nią ze szpitala. Nie mam pojęcia dlaczego, ale czułem jakby czas nas poganiał. Może po prostu chciałem być jak najszybciej w domu, bo zostawiłem go na pastwę Irwina i innych. Nie mam pojęcia co się tam dzieje, a to uczucie nie daje mi spokoju. Mógłby coś zdemolować, wyciągnąć broń i ponownie strzelić do Veronici, albo Bóg wie co mogłoby się stać! Nie no dobra, przesadzam. Jest tam kilka rozsądnych, odpowiedzialnych osób, które by do tego nie dopuściły.
Przez te moje myśli nawet nie spostrzegłem, że cały czas trzymam dłoń dziewczyny, która znajdowała się na jej kolanie. Kontem oka spostrzegłem, że brunetka przygląda mi się uważnie, co chwila zerkając na moją dłoń. Myślałem, że strąci ją, wyzywając mnie, natomiast ona cały czas spokojnie siedziała przygryzając cholerną wargę zębami. Nie no nie mogę, odwróciłem wzrok skupiając się na jeździe, ale jakoś marnie mi to wychodziło. Miałem taką ochotę się zatrzymać, najpierw na nią nakrzyczeć, potem przytulić a na samym końcu zatopić się w jej ustach, ale gdybym to zrobił, prawdopodobnie zaprzepaściłbym wszystko, cały trud w dążeniu by mi zaufała. Moje rozmyślenia przerwał zimny dotyk na mojej dłonie i cichy głosik wyśpiewujący piosenkę
- 'Cause it's too cold For you here and now
Na co odpowiedziałem wyśpiewując zapamiętany tekst tej samej piosenki uzupełniający jej linijki
- So let me hold
Both your hands in the holes of my sweater
Po tym nie usłyszałem już jej głosu tylko zacisnęła dłoń na mojej, tak jakby nie chciała jej już nigdy puszczać lub gdyby chciała upewnić się, że za moment nie zniknę.Westchnąłem cicho, trzymając jej palce, zaś drugą ręką manewrowałem kierownicą. Powinienem patrzyć na drogę, a tym czasem nie potrafię odwrócić od niej wzroku. Na prawdę trudno jest nie patrzeć na jej pełne, ciemne usta, słodki nos, który marszczy za każdym razem gdy się denerwuje, ciemne oczy, skrzące się tajemniczym blaskiem i lekko rozczochrane włosy okalające jej perfekcyjną twarz.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś - szepnąłem nagle. Zdezorientowana dziewczyna odwróciła wzrok od przedniej szyby, patrząc na mnie zupełnie jak na idiotę. - Mam na myśli to, że uderzyłaś Asha - sprostowałem.
- Normalnie bym nie złamała ręki, ale no... Ashton ma twardą twarz - zacisnęła usta w cienką linię, lecz zaraz wybuchnęła uroczym śmiechem.
Zaśmiałem się cicho, patrząc na jej roześmianą buzię. Wyglądała o wiele lepiej, gdy miała uśmiech na ustach. Z uniesionymi kącikami ust patrzyłem na nią, jak powoli się uspokajała. W końcu wyprostowała się i spojrzała na mnie. Trwało to kilka sekund, dosłownie kilka, a ja usłyszałem nie wiem z której strony klakson. Otrząsnąłem się i odwróciłem wzrok od dziewczyny. Cholera, zjechałem nad drugi pas i nie wiem ile jechałem pod prąd. Tak to się kończy, jak się nie patrzy na drogę, która Bogu dzięki była pusta. Momentalnie wróciłam na nasz pas. Odetchnąłem z ulgą, dziwiąc się, że nie spowodowałem żadnego wypadku. Nie darowałbym sobie, gdyby coś jej się stało.
- Mam ochotę ci przywalić, ale mocniejszą rękę mam w tym cholernym gipsie - powiedziała ostro zapewne mrożąc mnie wzrokiem.
- To przez ciebie.. - jęknąłem przeciągle znowu na nią zerkając.
- Przeze mnie? - wskazała na siebie palcem marczcząc przy tym brwi. - No tak najlepiej narobić i na kota zwalić.
- Ej, cudny z ciebie kociak. - mruknąłem próbując ją rozśmieszyć co mi wie udało gdyż zaraz parsknęła śmiechem.
- Patrz na drogę - skarciła mnie zaraz poważniejąc, ale iskierki radości nadal tarczyły w jej oczach. Zignorowałem ją i patrzyłem wciąż na nią kontem oka oczywiście monitorując drogę. Ona jednak podniosła się trochę i lewa ręką pchnęła moja głowę kierując ją na przednią szybę. - Jezdnia jest tam a nie tu.
- No już, już, złość piękności szkodzi.
- Mnie tam już nie zaszkodzi - wypaliła. Na początku myślałem, że żartuje i zacznie się śmiać, ale ona była śmiertelnie poważna. No chyba sobie kpi!
- Bo się zatrzymam...
- A zatrzymuj się, od razu za potrzebą pójdę. Dwie korzyści na raz - machnęła ręką od niechcenia. O Mój Boże ona robi to specjalnie!
- Mamy niedaleko do domu. Poza tym mogłabyś być modelką - burknąłem.
- Tak, a ty pogodynką.
- Adrianne.
- Tak mam na imię - przytaknęła.
Dobra, jak chcesz. Gwałtownie skręciłem i zatrzymałem samochód na jakimś poboczu. Ściągnąłem nogę z pedału, puściłem kierownicę, przypatrując się jej zdezorientowanej i zirytowanej twarzy.
- Po co się zatrzymałeś? - Wzruszyłem w odpowiedzi ramionami. - Nie denerwuj mnie, Tomlinson. Jedź. - Pokręciłem głową, nie spuszczając z niej wzroku nawet na ułamek sekundy. - Do jasnej cholery, Louis! Veronica jest w domu z Irwinem, a mnie tam nie ma! Nie rozumiesz, że...
Bez wahania, ułożyłem dłoń na jej policzku i przycisnąłem swoje wargi do jej pełnych ust. Jak wielkie było moje zdziwienie, że Ann mnie nie odepchnęła i nie dostałem w twarz. Jednak nie odwzajemniła pocałunku, ale czego ja się spodziewałem? No właśnie bardziej tego spoliczkowania. Po chwili odsunąłem się od brązowookiej, patrząc zaciekawionym wzrokiem na jej twarz.
- Jedź - szepnęła.
Westchnąłem bezradnie i odsunąłem się od niej. Odpaliłem silnik z powrotem wjeżdżając na główną ulicę. Nie miałem już siły tego wszystkiego ciągnąć, chociaż czułem, że zaczynam kruszyć jej powłokę lodową, która otula jej wrażliwe serce. Reszta drogi minęła bardzo cicho i czułem jakby trwała nieskończoność. Chociaż z nią mógłbym tyle spędzić, nie wiem czemu, ale mam taką ochotę, porwać ją w ramiona i nigdy przenigdy nie puszczać. Co się ze mną do cholery dzieje! Perrie chyba ma rację, od pojawienia się dziewczyn wszyscy się zmieniliśmy; Luke najpierw chcący je zabić, zaprzyjaźnił się z Veronicą i dba o nią jak o młodszą siostrę, którą zawsze chciał mieć. Ashton zaczął gubić się w swoich zeznaniach i zasadach. Nie mam pojęcia co z tego wyniknie. Może dzięki brunetce wróciłby stary Ash z przed śmierci Hope. Wszyscy chyba byśmy chcieli go z powrotem. A ja... Cóż ja jestem chyba taki sam, jaki byłem przed ich pojawieniem się, chociaż od tygodnia nie spojrzałem na inną dziewczynę w taki sposób jak patrzę na Ann. Co mnie przeraża po części, czyżbym... Nie no, wykluczone, nie mogę przecież. Moje stanowisko nie pozwala mi na to, jakbym się z kimś związał mogłoby mi za bardzo zależeć, a wróg tylko na to czeka i zamiast pilnować własnej dupy, strzegłbym jej jak oko w głowie. Co do Ann to próbuję jej tylko pomóc, a raczej zaspokoić swoją ciekawość, ale nie wiem czy wyjdzie nam to na dobre.
Gdy dojechałem przed dom, brunetka od razu wyskoczyła z samochodu nawet na mnie nie patrząc.
- Kurwa! - uderzyłem pięścią w kierownicę uruchamiając przy tym klakson.

Znowu nie mogłem się powstrzymać i Ann znowu będzie mnie unikać! Jezu. Warknięcie opuściło moje usta, byłem na siebie wściekły, jak mogłem tak zjebać sprawę? Bo się nie mogłeś oprzeć idioto  Tak właśnie dlatego. Wyjąłem kluczyki ze stacyjki po czym wysiadłem trzaskając mocno drzwiami. Po wejściu do domu nie zważając na rozmowy z salonu skierowałem się do swojego pokoju z zamiarem położenia się, lecz gdy tylko dotarłem na górę usłyszałem krzyk dobiegający z łazienki na końcu korytarza. Skierowałem się do otwartych drzwi i gdy miałem tam już zajrzeć, wpadła na mnie Ann. Odsunąłem ją od siebie trzymając jej ramiona. Spojrzałem na jej twarz, która wyrażała czyste przerażenie.
- Co się stało? - zapytałem wędrując wzrokiem po jej ciele.
- Tam.. tam jest szkło.. i.. i krew - wymamrotała pustym, bezbarwnym głosem jakby znajdowała się w transie.
Wytrzeszczyłem oczy puszczając dziewczynę. Wszedłem do pomieszczenia zastając to co opisała Adrianne. Lustro leżało roztrzaskane na ziemi a krew była dosłownie wszędzie, najwięcej jej chyba było pod ścianą, jakby osoba po uderzeniu w szkło siedziała w tym miejscu. Wyszedłem na zewnątrz, by zapytać się Ann czy to ona, ale jej już nie było. Przekląłem pod nosem zrywając się biegiem się na dół skąd dochodziły głośne rozmowy. Tak jak sądziłem stała tam Adrianne na samym środku patrząc się na wszystkich.
- Oh, Adrianne co ci się stało w rękę? - zapiszczała moja siostra zrywając się z kolan Harry'ego. Stanęła przed nią biorąc w jej ręce dłoń pokrytą gipsem. Natomiast Ann uważnie obserwowała jej dłonie, które były czyste.
- Chyba już znaleźliśmy śmiałka który rozwalił Ashowi nos - zaśmiał się Caleb, który nawet nie wiem kiedy pojawił się w salonie u boku swojej narzeczonej.
- Rozwaliła? - zapiszczała Caroline.
- Nos? - z podziwu nie mogli wyjść także Rose i moja siostra.
- Ashtonowi? - Mike popatrzył na nas a raczej na zdezorientowaną Adrianne, czy ja zauważyłem podziw na jego twarzy?
- Że kiedy? - znowu zadała pytanie Caro. Nie no, przysięgam że zaraz wybuchnę śmiechem.
- Że jak? - Michael wstał z kanapy podchodząc do brunetki i biorąc jej prawą rękę, patrzył na nią jakby zobaczył ducha. Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Wszyscy mieli takie wyrazy. No ale co prawda Ashtona nie da się tak łatwo pokiereszować, więc byli w oczywistym szoku. Gdy ja już się uspokajałem Ann wyrwała się Mike'owi.
- Gdzie moja siostra? Co się stało w łazience? - powiedziała łamiącym się głosem, lecz wszyscy milczeli. - Gdzie ona, cholera jest?! - A teraz pora na wściekłą Ann.
- Rozbiła lustro. - W pokoju pojawił się Irwin, który wypowiedział to zdanie tak beznamiętnie, jak było to tylko możliwe. - Ale kochany Luke się nią zajął.
Tak, co do Hemmingsa miałem rację. Veronica to prawie dla niego młodsza siostra. W sumie to dobrze - i on i ona są zadowoleni ze swojego towarzystwa.
- To... Jej krew? Gdzie ona jest? Muszę ją zobaczyć! - wywrzeszczała będąc dosłownie na skraju paniki. Martwiłem się, że zaraz znowu będzie miała atak, a ja do jasnej cholery nie mam pojęcia gdzie są lekarstwa.
- Uspokój się, Ann - wymamrotałem.
- Jeszcze raz mi powiesz, że mam się uspokoić to ci jebnę tym pieprzonym gipsem! - warknęła.
No tak, typowa Adrianne O'Connor. Sarkastyczna, wredna i wkurzona.
- Jest chyba u Luke'a - mruknął Ash, a brunetka momentalnie zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę pokoju blondyna, choć nie wiem skąd wiedziała, że właśnie tam jest jego azyl.
Miałem ochotę roztrzaskać Irwinowi głowę o zasraną ścianę, a jednocześnie biec za nią. No cóż, druga opcja wydała mi się... bardziej odpowiednia.
Dziewczyna stanęła przed drzwiami od pokoju Hemmingsa i bez pukania czy jakiegokolwiek ostrzeżenia otworzyła drzwi, już uchylając usta by coś powiedzieć, lecz po chwili zamknęła je, widząc jej siostrę śpiącą obok blondyna na jego łóżku. Szczerze mówiąc trochę mnie to zaniepokoiło, ale Luke nie jest... taki. Nie wykorzystałby jej, bo gołym okiem widać, że już coś dla niego znaczy. Adrianne podeszła po cichu do łóżka stając nad nim. Patrzyła się tak przez jakiś czas. Wyglądała jak matka patrząca na swoje dzieci. Od razu wyobraziłem sobie... Eh, nie mogę tak myśleć, muszę to wyrzucić z głowy. Miałem ochotę tam podejść i przytulić ją od tyłu, ułożyć brodę na jej ramieniu i...Westchnąłem wiedząc, że to tylko i wyłącznie moje wyobrażenia, które zapewne nigdy nie będą prawdziwe. Oparłem się ramieniem o framugę drzwi i przyglądałem się dziewczynie, która mocno zamieszała w moim poukładanym niebezpiecznym życiu. Czemu to wszytko nie może być prostsze? Czemu wszytko musi się z minuty na minutę coraz bardziej komplikować. Chyba powinienem stąd odejść, ale nie mogłem, moje tęczówki śledziły każdy najmniejszy jej ruch, próbując zapamiętać wszystko co z nią związane. Adrianne właśnie w tym momencie dotknęła opuszkami lewej ręki dłoń siostry pokrytą bandażem. Tą samą dłoń. One nawet nieświadomie robiły to samo. Co nie jednych pewnie by przeraziło, natomiast mnie to imponuje. Nie to że się krzywdzą. Broń Boże, ale sposób ich zachowania. Tego po prostu nie da się opisać.
Następnie Ann pochyliła się nad śpiącymi i złożyła malutki pocałunek na czole siostry, po czym bez słowa ze spuszczoną głową ominęła mnie w przejściu. Zdezorientowany szybko zamknąłem drzwi od pokoju Luke'a i pomaszerowałem za nią. Przeszła obojętnie przez salon nie zwracając uwagi na zaczepki chłopaków pod jej tytułem. Ja natomiast wywróciłem oczami patrząc na nich morderczym wzrokiem. Czy oni muszą się zachowywać jak pieprzone dzieci? Nie przepraszam dzieci nawet się lepiej zachowują. Wbiegłem na górę przeskakując co drugi stopień by dostać się do starego pokoju Kate, ale przystanąłem w pół kroku gdyż usłyszałem dźwięk szkła obijającego się o siebie. Czyżby ktoś sprzątał ten cały bałagan? Wsunąłem głowę w otwarte drzwi zerkając na osobę tam będącą. To Ann klęczała chaotycznie zbierając odłamki pobitego lutra.
- Adrianne - szepnąłem, lecz brunetka nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. - Zostaw to szkło, posprzątam.
Westchnąłem bezradnie, widząc jak mnie olewa. Powoli wszedłem wgłąb łazienki i ukucnąłem przy niej. Przyglądałem się jak lewą ręką zbiera zakrwawione odłamki. Delikatnie chwyciłem jej dłoń, otworzyłem ją, a szkło z cichym hukiem spadło na kafelki. Umieściłem jej dłoń w mojej, pocierając kciukiem. Drugą ręką odgarnąłem włosy, które zasłaniały mi jej twarz. Zauważyłem jak dolna warga dziewczyny drży, a łzy zbierają się w oczach. Czym prędzej wziąłem ją w swoje ramiona, a ona zaczęła szlochać w moje ramię. Jeździłem dłonią po jej plecach, szepcząc do ucha by się uspokoiła.
- To wszystko jest ciężkie, wiem Adrianne. Nawet dla mnie. Ale jesteś silna, przebrniesz przez to. Prędzej czy później będzie lepiej. - Cóż sam chciałbym wierzyć w wypowiedziane przeze mnie słowa, ale chyba jakoś marnie mi to wychodziło, bynajmniej próbowałem być przekonywujący, a to już coś prawda?
- Po prostu już mam dość udawania silnej. Nie jestem taka - pokręciła głową pociągając kilka razy nosem. - Mam już tego wszystkiego dosyć.
Spuściła głowę coraz ciężej oddychając. Szybkim ruchem ręki zgarnąłem w bok szkło leżące między nami i dopiero wtedy znowu uniosłem jej buzię ku mnie. Miała przymknięte oczy, a z ust co chwile wydobywał się cichy świst. Próbowała żałośnie złapać oddechu, gdy nie mogła. Cholera jasna nie teraz. Złapałem jej twarz w dłonie krzycząc błagalnie by mną mnie spojrzała. Uczyniła to z dłuższym opóźnieniem.
- Uspokój się Ann. Proszę - szeptałem głaszcząc jej policzek klęcząc przed nią.
W końcu przyciągnąłem ją do siebie oplatając ją w talii. Brunetka ułożyła policzek na moim ramieniu a nosem dotykała delikatnie mojej brody. Czułem jak się we mnie wtuliła mocniej, a jej oddech z sekundy na sekundę robił się spokojniejszy. Odetchnąłem z ulgą widząc, że się uspokaja. Była o krok od ataku, co mnie cholernie martwiło. Nie mam pojęcia gdzie są leki, a jeśli nie dałaby rady mi tego powiedzieć... Nie chcę nawet myśleć co by się stało.
- Adrianne, będzie do...
- Przestań - szepnęła. - Okłamujesz samego siebie. Wcale nie będzie dobrze. - Nastała cisza, lecz zaraz znowu odezwała się, tym razem z rozzłoszczeniem w głosie, ocierając przy tym chaotycznie policzki. - W ogóle czemu ja płaczę? 
Oparłem policzek o jej czoło wzdychając ciężko.
- Ktoś kiedyś powiedział, że na końcu zawsze jest dobrze. A jeśli nie jest... Znaczy, że to jeszcze nie koniec.
Zacząłem się kołysać w tył i w przód. Miałem nadzieję, że zastanowi się nad tym wszystkim.
Siedziałem tak kilka minut z brunetką na kolanach zastanawiając się nad tym co ona i jej siostra z nami robią. Wprowadziły w nasze życie tyle... Normalności. Jednak to był jej inny rodzaj, niezwykły. To nie była żałosna, codzienna rutyna, ale pokręcona normalność. Czy to w ogóle ma sens? Przysięgam, że wariuję.
Usłyszałem ciche pochrapywanie, na co uśmiechnąłem się lekko. Powoli podniosłem się z podłogi nadal trzymając brązowooką w swoich ramionach. Zaniosłem ją do swojego pokoju. Przecież nie będą się codziennie gnieść na jednym, wąskim łóżku. W dodatku młodsza O'Connor jest jak widać ruchliwa i zrzuca z niego Ann dosyć często, dlatego też chyba będzie trzeba pomyśleć nad kupnem większej wersalki, jeśli dziewczyny nadal zamierzają u nas zostać. Co prawda nie wiem czy jeszcze wbrew ich woli, ale cóż.
Położyłem dziewczynę delikatnie na materacu i chwilę jej się przypatrywałem. Ciekawe co jej się śniło w tej chwili. Chociaż... Po co mi to wiedzieć. Nachyliłem się nad nią jeszcze bardziej i ostrożnie złożyłem długi pocałunek na czole.
- Jeszcze odkryję dlaczego taka jesteś. Naprawię to i odnajdę prawdziwą ciebie. Obiecuję - wyszeptałem w przestrzeń między nami.
Opuszczając swój pokój skierowałem się na dół gdyż jeszcze było za wcześnie aby położyć się koło brunetki i pójść w krainy Morfeusza. Niepostrzeżony usiadłem na skraju kanapy nasłuchując się rozmowom toczącym się miedzy moją rodziną. Pomimo wszelkim pozorom jakie stwarzamy, każdy z nas jest normalnym nastolatkiem, lubiącym pośmiać się, spędzać czas z przyjaciółmi. Tyle, że dodatkowo na naszych barkach spoczywa ciężar gangu, a raczej na moich ramionach. Jestem odpowiedzialny za każdego z osobna tutaj zgromadzonych. Każda ich porażka jest moją własną, każda ich łza jest moim zmartwieniem, a każda szczęśliwa chwila jest moim ukojeniem i błogosławieństwem. Jestem zupełnie jak mój ojciec, jak to mawia Cal. On znał go najdłużej z nas wszystkich, więc wierzyłem mu na słowo. Dlatego też nie chciał po nim przyjąć władzy. Mówił, że to mi się ono należy, ale za każdym razem czułem coś zupełnie innego, prawda była odmienna. Mój starszy braciszek po prostu chciał normalnie żyć. Założyć rodzinę, zapewnić im bezpieczeństwo, co  
bycie przywódcą najgroźniejszego gangu w Anglii mu tego nie ułatwiało. Nie chciał się do tego przyznać, ale za dobrze go znałem.
- Louis - odwróciłem głowę w stronę Harry'ego, który patrzył na mnie w tym momencie nieodgadnionym wzrokiem.
- Co jest? - mruknąłem.
- Co z obrazem? Dyskietka, lista... Co z tym zrobimy?
A właśnie. Mieliśmy oddać obraz jego byłemu właścicielowi. Ciekawe kim jest ten gość i po co mu była ta lista.
- Nie chcemy, żeby dyskietka trafiła w niepowołane ręce, prawda? - powiedziałem, gestykulując jedną dłonią, kiedy o drugą opierałem się głową. - Więc oddamy jedynie obraz.
- A co jeśli się jednak zorientuje? Bo chyba tylko ją chce.
- Racja, Calum - przytaknąłem. - I tym się zajmą jak zawsze Liam i Niall - zwróciłem głowę w ich stronę. - Musicie napisać identyczną listę, pomijając nas w niej, znaleźć taką damą dyskietkę i...
- Po prostu wyślemy mu fałszywą, tak? - westchnął Payne.
- Dokładnie - skinąłem głową chichocząc pod nosem. No tak, mam tendencję do rozgadywania się, ale nikomu to zbytnio nie przeszkadza, ma to swoje zalety.
Wszyscy zgodzili się ze mną, po czym znowu wrócili do rozmów, tylko jako jedyny nie odzywał się Ashton siedzący z naburmuszoną miną mając ręce skrzyżowane na piersi. Widać było, że jest wkurzony, faktem iż dał uderzyć się dziewczynie, przy okazji dając złamać sobie przy tym nos. Był zszokowany, podobnie jak każdy tutaj, znaczy jak zawsze Mike się nabijał razem z Harrym i mogę być pewien, że Luke również droczył by się z Ashtonem, ale nadal go z nami nie było. Perrie natomiast znowu zaczęła swoje wywody na temat dziewczyn, wyzywając je. Czy tej idiotce się to kiedykolwiek znudzi? To już się męczące robi, dziewczyna po prostu nie ma co robić. Ignorowanie jej niestety nie trwało zbyt długo gdyż pękłem gdy zapędziła się zbyt daleko.
- One są psychiczne sami to powiecie, tną się i kurwa mają problemy ze sobą. Suki z nami grają. Veronica taka nieśmiała i wrażliwa pani mechanik a ta dziwka Ann widziałam na jej rękach... - nie skończyła gdyż poderwałem się na równe nogi krzycząc by zamknęła ten plastikowy ryj. Kipiałem ze złości dosłownie. Ileż do kurwy można tego słuchać.
- Wynoś się z tego domu! - ryknąłem mając w dupie to, że siostry z Hemmo smacznie śpią, no ale sobie suka za dużo pozwala. Ileż można o tym samym kurwa. Blondynka spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami trzepocząc sztucznymi rzęsami. Ona jedyna z naszych dziewczyn była cóż typową blondynką, makijażem próbowała wypchać mózg, którego jej brakło. Nie no taka to nie była, ale serio co Malik w niej widział? Nie mam pojęcia, teraz dopiero dostrzegłem jaką żmiją jest śliczna wypudrowana twarzyczka Edwards.
- Co? - zapiszczała dziewczyna patrząc oniemiała to na mnie to na swojego chłopaka. Chyba biedulka się tego nie spodziewała.
- Stary chyba przesadzasz.. – zaczął Zayn w obronie dziewczyny, ale kompletnie go zignorowałem patrząc na niego morderczym wzrokiem, by się zamknął.
- To co słyszałaś - syknąłem wywracając oczami, nienawidziłem się denerwować, więc lepiej żeby nie było jej zaraz w salonie a nawet i w pobliżu dobrych kilku kilometrów.
- Nie wierzę, że kurwa stoisz za nimi murem. Zakochałeś się czy jaki chuj?! Przecież... - ponownie jej przerwałem podchodząc do niej natychmiastowo, biorąc ją za kudły ciągnąc ją na korytarz przyparłem ją do ściany. Bardzo mocno uderzyła głową o drewniany wieszak, ale szczerze nie ruszył mnie jej jęk ledwie wchodzący w szloch.
- Nie zakochałem się, gówno mnie one obchodzą, ale mają się tu kurwa czuć jak najlepiej! Czy są sukami czy nie. Czy się kurwa puszczają czy jeden kij co robią w dupie to mam. Dla mnie moglibyśmy je nawet dzisiaj zabić! A teraz wypierdalaj i wróć najlepiej jutro jak ochłoniesz chyba, że mam ci kurwa pomóc! - Mój oddech był przyśpieszony a klatka unosiła się i opadała w dość szybkim tempie. Już przekraczałem granice, tak dawno nikt nie wyprowadził mnie z równowagi uwalniając moje gorsze oblicze.
Perrie w tempie przyśpieszonym ubrała buty i zabierając czarną kurtkę należącą do Malika wybiegła z domu. Gdy drzwi z hukiem zamknęły się za blondynką usiadłem pod ścianą chowając głowę pomiędzy ramionami. Nienawidziłem tego mnie. Potrafiłem być wtedy o wiele gorszy niż Ashton jest przez cały swój czas, ale myślałem, że już dawno wyzbyłem się tego, zostawiając to gówno za sobą, ale chyba nie da się tak do końca tego wyrzucić ze swojego życia. Czemu musiałem tak zareagować w obronie sióstr? A może Perrie miała rację? Może, może.. nie no nie wydaje mi się, żeby.. Oh dobra okłamujesz sam siebie, coś do niej poczułem, ale nie mam pojęcia czym to było i jak można to było nazwać. Uniosłem wzrok w momencie gdy usłyszałem ruch na schodach. Wciągnąłem raptownie powietrze. Mam nadzieję, że nie słyszała tego wszystkiego.

________________________________
Witam moje słoneczka! 
Mamy kolejny rozdział, trochę z poślizgiem (przez moich rodziców) miał on być wczoraj, ale no odpięli mi ruter i nie miałam jak.. Więc jest dzisiaj *tadaaa*
Jak wam się podoba? Ann biedna złamała rękę, Oh ten Ashton i jego twarda szczęka xd co do Lann moment jak zawsze owh ;3
Takie sweet, Oh no i Tommo się trochę na koniec wkurzał, ja Pezz jeszcze bym przywaliła xd ale to ja xd  No i jeszcze to co powiedział na koniec.. omg rozdarło mi serduszko. Myślicie, że kto wbiegał po schodach?
No nic, ferie mi się powoli kończą, tak bardzo nic mi się nie chce, ale cóż trzeba będzie coś ogarnąć. Tak w weekend może będzie kolejny.. Tak przeprosinowo za to że tak rzadko wstawiamy. Nie wiem jeszcze będę musiała Ronnie namówić.
No dobrze więc tak dziękujemy za komentarze, oraz za wyświetlenia! Jesteście niesamowici *,*
Witamy na pokładzie Sylwię (Punku) oraz naszego anonimka i Paulę, która zaczęła w końcu komentować (to nic, że zwykłym buziakiem, ale się liczy xD) BRAWA DLA NIEJ <brawo> xD mam nadzieję, że zostaniecie z nami już do.końca :*
Dobrze, więc do kolejnego :*Buziaki :* A.




No siema skarby! :*
Jak tam wam tydzień mija?
Mi się już ferie kurcze skończyły, niestety, teraz trzeba zasuwać w szkole, ehh.
Ale nieźle zaczęłam, piątka z bioli i czwórka z historii :D
A rozdział.. Hmm, dla mnie słodka sytuacja z Luke'iem i Ro *.*
No i jak Tommo się zagapił i zjechał na zły pas hahah! Miał na co patrzeć w końcu :3
No i Ash, kurde znowu taki oschły ew :c Oby się poprawił, chcę słodkiego, opiekuńczego Asha *-*
No dobra, jeszcze jedno, ostatnie w sumie...
Witamy nową czytelniczkę, Sylwię! *-*
Dziękujemy że komentujesz, no i oczywiście całej reszcie naszych teletubisiów <3
Okey, nie zanudzam, uciekam.
Do następnego! xx
W.


PS. Zachęcamy do pytania bohaterów w zakładce "Zapytaj Familie", gdyż bardzo się nudzą,
Oraz do tweetowania z hasztagiem #ShowMeReailtyFF 



Czytasz? Prosimy pozostaw po sobie ślad w komentarzach :**

8 komentarzy:

  1. Rozdział supi! I też was witam i pozdrawiam, no i czekam na kolejny rodział 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział kochane biedna Ann szkoda jej reki. Ciekawe kto wbiegał po schodach sadze, że to była Ann i Louis będzie miał małe problemy XD
    Czekam na kolejny rozdział sloneczka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. co oczywiste - wszystko słyszała
    a więc udało mi się! doczytałam do końca i czekam na kolejne, a w między czasie nie zapomnijcie o moim oblivion c;;

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda ręki Ann... Vera- siostrzyczka Lucka jak uroczo :*. No ciekawe kto zabiegał po schodach :/ oby nie któraś z sióstr :/// czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. awh, moje ukochane Lann...

    Kocham ich momenty ,<3
    Louis dobrze jej przygadał, ale sama nie wiem, która z dziewczyn to słyszała xd
    Życzę weny i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. O gosz ale jak to nie ma kolejnego rozdziału? :o co ja będę czytac? Uwielbiam tego bloga. Uwielbiam kiedy włącza mi się lampka "fangirling" kiedy są sceny z Lann oraz Ashtonica. Nie wiem co moge więcej napisać, czekam po prostu na więcej ❤
    Pozdrawiam was serdecznie, Notie ❤
    Ps. Wiem ze powinnam napisac w odpowiedniej zakladce czy cos ale jestem na telefonie i nie za bardzo jak mam ją znaleźć, także zapraszam też do mnie na bloga www.the-elements-keepers.blogspot.com
    Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku ciekawe kto był na schodach,oby nie miał problemów za to,co powiedział
    ale dobrze że wygonił Perrie,mnie też ona już bardzo wkurzała
    Niech Ash będzie znowu taki słodki i kochany jeju
    No nic,czekam na następny i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega muzyka :D. Czekam na perspektywę Asha albo Vee <3

    OdpowiedzUsuń