środa, 24 lutego 2016

Rozdział 37.

*Perspektywa Adrianne*

- Gdzie. Jest. Moja. Siostra? - wycedziłam patrząc na Caluma nienawistnym, ciskającym piorunami wzrokiem.
Ten tylko spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami i niedbale rzucił komórkę na kanapę, po czym wybiegł z salonu, rwąc się za włosy. Nie miałam pojęcia co się dzieje, więc podążyłam za nim. Wleciał jak strzała do tej pracowni komputerowej, opierając się o stół.
- Liam, namierz telefon Luke'a i zaznacz gdzie się znajduje, a najlepiej... Jezu, po prostu go znajdź! - wrzasnął przerażony i wyminął zdezorientowaną mnie w drzwiach.
- Co się dzieje? - spytałam praktycznie szeptem, nie wiedząc czy czegoś czasami nie zepsuję tym pytaniem.
- Sam chciałbym wiedzieć - burknął, nawet nie odwracając się w moją stronę, jedynie wystukiwał palcami w klawiaturę z szybkością światła, zupełnie jak to robiła Veronica. Boże, proszę, niech będzie cała i zdrowa. Chociaż w co ja wierzę, tyle rzeczy już się zdarzyło...
- Adrianne! Gdzie są twoje leki?
- Na gó... W pokoju, w mojej walizce - wymamrotałam automatycznie w odpowiedzi na pytanie (chyba) Kate, gapiąc się na czarno-białą mapę widniejącą na ekranie metr przed twarzą bruneta.
Podeszłam bliżej, oparłam się dłońmi o stolik, starając się wyszukać w pamięci adres wyświetlony na górnej części monitora. Kiedy już wiedziałam gdzie to jest do pokoju wbiegli wszyscy mieszkańcy domu oprócz Luka oczywiście. Podeszła mnie Kate odciągając od monitora, a ja nawet nie zdawałam sobie sprawy że nie mogę złapać oddechu, a łzy ciurkiem leją się z moich oczu.
- Zaboli - usłyszałam ostrzeżenie jak przez mgłę. Igła wbiła się w moją klatkę piersiową rozszerzając moje oskrzela, dzięki czemu mogłam nabrać powietrza. Rozejrzałam się po wszystkich. Nie musiałam nawet zgadywać, czemu panika malowała się na ich twarzach, nawet nie musiałam tego słyszeć.
- Zabrali ją prawda? - wydusiłam łamliwym się głosem. Nikt kurwa nikt mi nie odpowiedział. Patrzyli na mnie jak na osobę która można zniszczyć poprzez źle dobrane słowa. Nie chciałam nic mówić, ale już jestem taką osobą, zostałam zniszczona, więc nich mi ktoś na to odpowie! - Zadałam chyba pytanie! - wrzasnęłam dławiąc się zaraz łzami. Louis obserwował mnie z daleka. Zachowywał się dziwnie nawet jak na niego przystało to samo z Irwinem. Wstałam momentalnie z kanapy i wyszłam z pokoju. Muszę ją odnaleźć. Chuj mnie wszystko inne obchodzi, ale nagle doszedł do mnie ten fakt. Jak góra lodowa spłynęło to na moją głowę. Przystanęłam w drzwiach i zanosząc się płaczem odsunęłam się na ziemię. Mogli ją już zabić. Albo już ją torturowali, albo.. Mój histeryczny pacz roznosił się po domu.
Veronica to była jedyna osoba, której w pełni ufałam, w stu procentach. Jako jedyna wiedziała wszystko, znała każdy najmniejszy szczegół z mojego życia, a teraz... Teraz już może nie żyć, a wizja jej lodowatego, martwego ciała leżącego gdzieś w ciemnej uliczce wywołała kolejną salwę krzyku i łez, po prostu płaczu z cholernej bezsilności. Właśnie najgorsze było to, że nie mogłam nic zrobić by jej pomóc.
- Adrianne...
Podniosłam z impetem głowę i spojrzałam na bruneta nadal głośno łkając. Już chciał się nade mną pochylić, ale zamiast tego ja wstałam i pchnęłam go w tył, czego się najwyraźniej nie spodziewał.
- Zostaw mnie w spokoju! To wszystko twoja wina, sukinsynie! Gdyby nie wy i ten zasrany gang teraz byłaby bezpieczna, cała i zdrowa! A przede wszystkim żywa! - wrzasnęłam, już nie kontrolując się.
Louis widząc że nic nie wskóra wycofał się, a ja ponownie oparłam się o ścianę starając uspokoić oddech. Wdech - wydech - wdech - wydech powtarzałam sobie cicho niczym mantrę, ale jakoś ciężko szło mi się uspokoić. Nagły dotyk na kolanie spowodował, że po moim ciele przeszły nieprzyjemnie dreszcze.
- Znajdziemy ją Ann, obiecuję - szept chłopaka wprawił mnie w niemałe zakłopotanie, ponieważ bądźmy szczerzy, nie spodziewałabym się tego po nim.
Uniosłam wzrok i spojrzałam na Irwina. Kompletnie nie sądziłam że to usłyszę, chodź muszę przyznać, że pomimo jaki jest, poczułam nadzieję. Kiwnęłam niepewnie głową iż mu wierzę, przynajmniej chciałam tak myśleć. Łzy znowu cisnęły mi się do oczu. Kurwa muszę się ogarnąć, miałam nie pokazywać swoich słabości, a teraz robię szopkę przed wszystkim. Ale kogo ja oszukuje. Moja siostra jest moja słabością i jeśli coś jej się stanie stracę jedyna rzecz, która trzyma mnie na ziemi.
Wciągnęłam głośno powietrze przez usta, żeby się uspokoić. Jedyne co mogę w tej chwili zrobić to... uwierzyć Ashtonowi, zaufać, że znajdą moją siostrę.
- Znajdźcie ją, nie jej zwłoki - wychrypiałam ledwie słyszalnie.
- Nie istnieje dla mnie inna opcja.
Nie myśląc wiele poderwałam się z miejsca i stanęłam twarzą twarz przed Irwinem, jednak musiałam nieco zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Jadę z wami po Luke'a.
- Nie, nie jedziesz. Złapali Veronicę, więc ty zostaniesz i nie waż się dyskutować, bo w tej sytuacji to nic nie da.
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale sama nie wiem czemu żadne słowo, riposta czy chociażby protest nie wydostały się z moich ust. Zamknęłam je więc, wzdychając. Mijając chłopaka skierowałam się w stronę salonu i usiadłam na kanapie, kryjąc twarz w gorących dłoniach.
Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Miałam ochotę coś rozwalić, krzyczeć, płakać z tej idiotycznej bezsilności bo czułam się zupełnie bezużyteczna.
- Nie mogę! - jęknęłam wypuszczając głośno powietrze.
- To przez nogę i dalej mogę. - Głos Mike spowodował że podskoczyłam, czym jeszcze bardziej rozśmieszyłam czerwonowłosego.
- Śmieszy cię to aż tak bardzo? - ryknęłam mordując go wzrokiem. - Bo mnie na przykład do śmiechu nie jest!
- Spokojnie księżniczko bo ci żaba ucieknie.
- Co? - moja mimika twarzy  mogła pokazywać tylko jedno. Wielkie niezrozumienie w postaci pytania "Co kurwa?"  Otwierałam już usta by zapytać się czy czasami nie ma zamiast mózgu, kucyka pony w głowie, ale przeszkodziło mi w tym trzaskanie drzwiami i zdyszana osoba wbiegająca do domu. W wejściu do pokoju stanął Caleb z paniką w oczach, miał potargane włosy, jakby ktoś dopiero co wybudził go ze snu i jego ubiór również poniekąd na to wskazywał. Przetarte szare dresy zwisały mu na biodrach, a jego niebieska koszulka była założona na lewą stronę. Widząc go od razu zerwałam się z kanapy i wbiegłam w ramiona zdziwionego bruneta.
- Zabrali ją, zabrali Ver - szlochałam.
- Wiem, przyjechałem tylko jak dostałem telefon - wyjaśnił po czym podnosząc mnie przeniósł na kanapę i usiadł a ja koło niego, nadal nie wypuszczając do z uścisku. - Wszystko będzie dobrze. Irwin z Tommo pojechali już jej szukać. Znajdą ją - pocieszał mnie chcąc dodać mi otuchy.
- Wierzę ci - szepnęłam w materiał jego źle założonej bluzki.
Wyprostowałam się nieco i wtuliłam w jego ramię, przymykając oczy. Czas mijał, a ja po prostu trwałam w tej samej pozycji, mając nadzieję, że przez drzwi zaraz wejdzie moja kochana siostrzyczka. Jednak tak się nie stało. I chyba mi się przysnęło, bo gdy otwierałam oczy leżałam na kanapie, a Caleba już przy mnie nie było. Za oknem było ciemno, bardziej niż wcześniej, ale nie mam pojęcia ile spałam. Z trudem i pulsującym bólem głowy podniosłam się z poduszek. Oparłam się rękami o kanapę, czekając aż przestanie kręcić mi się w głowie, po czym podniosłam się na równe nogi i podążyłam do kuchni, w której zobaczyłam najstarszego Tomlinsona.
- Gdzie Luke? Wrócili już?
- Mają go, zaraz tu będą - odparł beznamiętnie, podając mi parujący kubek.
Chwyciłam go lewą ręką i spojrzałam do środka, gdzie najprawdopodobniej znajdowała się herbata. Upiłam łyka i usadowiłam się zaraz obok bruneta.
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest - szepnęłam, jakby sama od siebie, a Caleb posłał mi pytające spojrzenie. - Veronica go polubiła. - Nikły uśmiech wkradł się na moje usta, poczułam także, że oczy mi się zaszkliły.
- Wyjdzie z tego. Jest silny.
Kreśliłam wzory palcami na gipsie, bez sensu się w niego wpatrując. Eh nawet odwracanie uwagi mi nie wychodzi.wszystko na starcie przypomina mi o niej.
- Louis i Ashton wrócili? - szepnęłam cichutko gdyż nie wierzyłam swojemu głosowi.
- Nie, jeszcze nie - pokręcił głową biorąc spory łyk kawy sądząc po mocnym zapachu.
- Nie chcę siedzieć tak jak na szpilkach. Jak idiotka z założonymi rękoma. - palcem kreśliłam kółeczka na kubku, ale nie miałam siły podnieść głosy.
Podniosłam kubek do ust, po chwili o mało nie rzucając nim na stół, gdy usłyszałam warkot silnika. Zerwałam się z miejsca i skierowałam ku salonowi, w którym rychło po mnie pojawił się Caleb.
- Ann, spokojnie - mruknął widząc jak mój oddech przyspiesza i zaciskam pięść.
Ale jak mam być do cholery spokojna w tej sytuacji?!
Wytarłam spoconą dłoń w spodnie, patrząc jak Ashton i Louis wnoszą nieprzytomnego blondyna do środka. Widząc jego stan zachłysnęłam się powietrzem. Miał głębokie cięcie na dłoni, wielkie plamy krwi na lewej nodze oraz jednym boku tułowia. W dodatku siniaki widniały na jego twarzy.
Jęknęłam żałośnie, patrząc na pokiereszowanego Hemmingsa, lecz zaraz otrząsnęłam się i podbiegłam do Irwina.
- Gdzie ona jest? Gdzie Veronica? - wydukałam pospiesznie. Język mi się plątał a łzy znowu pojawiły się w kącikach oczu. Chłopak spojrzał na mnie z istnym współczuciem! Kurwa mać. U niego to nie występowało. Czemu czułam jak pode mną uginają się kolana. Czekałam na uderzenie, ale w ostatniej chwili mnie przytrzymał nie pozwalając mi upaść.
- Przepraszam. - szepnął po czym, nawet na mnie nie patrząc odwrócił się z zamiarem odejścia.

- Wróć się i na mnie spójrz! Nawet nie masz odwagi na mnie spojrzeć! - wrzeszczałam przez cieknące łzy, nie wiem co było potem. Czułam się jak w amoku, działałam wbrew swojej świadomości. Podbiegłam do niego i chyba zaczęłam go okładać zdrową dłonią i gipsem. Ktoś krzyczał, podbiegł do nas, próbował mnie odciągnąć, ale ja nadal nie zważając na nic siedziałam na blondynie dławiąc się płaczem. Nie mogłam, nie dałam rady. Zeszłam z niego i kładąc się na podłodze zwinięta w kłębek ryczałam jak małe dziecko, a nawet jeszcze gorzej. Gdzie jesteś kochanie, wróć do mnie bo bez ciebie nie dam rady. Wróć do mnie. Proszę. Powtarzałam sobie w myślach jakbym chciała wysłać jej moje błagania.
Nie pragnęłam niczego więcej jak mieć ją przy sobie w tej chwili. Leżałam na twardej podłodze, dławiąc się łzami, prawie się dusiłam. Nagle poczułam czyjeś ramiona, które owijają się pod moimi i podciągają do góry. Ja nad sobą nie panowałam, nad swoim ciałem, byłam jak szmaciana lalka, więc po prostu pozwoliłam się usadzić na kanapie. Schowałam twarz w dłoniach, szlochając. Moje próby uspokojenia się szły na marne.
- Adrianne Laura O'Connor! - krzyknął sama nie wiem kto. Nawet nie wiedziałam co się dzieje. Ja chcę tylko odzyskać Ver, czy to tak wiele?! Ktoś wcisnął mi w dłoń kilka chusteczek. - Doprowadź się do porządku, a coś ci powiem.
 Wytarłam twarz i oczyściłam nos, po czym uniosłam głowę cicho siorbiąc.

Przede mną stał Michael z najbardziej poważną, kamienną miną, jaką u niego widziałam do tej pory. Zawsze był roześmiany i uśmiechnięty, a teraz nie wyrażał żadnych emocji, podobnie jak Ashton przez cały czas. Czerwonowłosy ukląkł przede mną i chwycił mnie za dłoń.
- Przestań płakać. Znajdziemy ją choćbyśmy mieli wywrócić do góry nogami cały kraj, rozumiesz? Znajdziemy ją całą, zdrową i żywą - podkreślił dobitnie ostatnie słowa, dając mi tym samym nadzieję.
Patrzyłam się na niego nadmiernie mrugając, chyba się wzięłam i się przesłyszałam. Co ich nagle wzięło za pocieszanie mnie. Przecież mieli nas zabić, na początku, teraz wiem, że tylko Irwin ma już tylko takie fantazje, ale nadal ich nie rozumiem. Co się zmieniło? A może jesteśmy im do czegoś potrzebne? Oh walić to, oby odnaleźli moją Ver, chcę by była cała i zdrowa, nawet jeśli ceną jej wolności byłaby moja śmierć. Umarłabym za nią, nawet bez chwili zastanowienia.
- Jesteśmy z tobą Ann. - Koło mnie zaraz pojawiła się Rose razem z Calumem a na przeciwko ukucnęły Kate i Caroline. Były kochane na prawdę, ale ich słowa nie podziałały w jakiś sposób na mnie. Odbiły się tylko o moją podświadomość, ale nie zajęły żadnego miejsca. Przymknęłam oczy czując jak wszystkie trzy mnie przytuliły, nie lubiłam się przytulać, znaczy, lubiłam, ale nie pozwalałam sobie na takie gesty.

Dziewczyny puściły mnie, a ja opadłam na oparcie kanapy, ciężko wzdychając. Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam po wszystkich zgromadzonych.
- Skoro macie ją znaleźć, to zacznijcie teraz - wychrypiałam. - Potem może być za późno - dodałam szeptem.
- Skąd? - zaczął Niall, na którym spoczęły wszystkie spojrzenia. - Skąd mamy wiedzieć gdzie szukać? Nawet nie mamy pojęcia, gdzie są oni.
- Mam. - Ashton pstryknął palcami. - Policja. Musicie się włamać na ich akta internetowe.
- Prawie niewyko...
- Wszystko jest wykonalne, Liam - mruknął w odpowiedzi Irwin, a ja byłam pełna podziwu przez jego zaangażowanie. - Chyba, że ktoś z nas ma znajomego w policji.
- Gdyby tu była, pomogłaby wam we włamaniu się - zaśmiałam się cicho.
Moja kochana hakerka i miłośniczka samochodów. Nie wiem co bez niej zrobię.
- No ludzie, do roboty! Musimy znaleźć naszą zgubę! - Michael klasnął w dłonie, po czym rozłożył je po bokach ciała, oczekując aż ktoś coś zrobi.
I tak się stało, wszyscy jak na zawołanie rozdzielili się, idąc w swoim kierunku. W salonie zostałam jedynie ja i Caleb, który zaraz dosiadł się do mnie.
- Znajdą ją zobaczysz. To najlepsza drużyna jaką znam - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Mówisz tak bo znasz tylko ich - wykrzywiłam usta w grymas patrząc na niego z wyrzutem.
- Ale to nie zmienia faktu że są najlepsi - szturchnął mnie następnie przyciągając do swojej klatki piersiowej. Wtuliłam się w nią bez mniejszych oporów. Czułam się przy nim jak przy starszym bracie i nie wiem czemu, ale czułam, że znałam go o wiele dłużej niż przypuszczam. Westchnienie opuściło moje usta gdy zamykałam oczy.
- Chciałabym, żebym to ja była tam zamiast niej. - szepnęłam na co chłopak się spiął, nie wiem tylko czy to było spowodowane moimi słowami, czy czymś zupełnie innym.

- Nie mów tak
- Nie Cal. Ona powinna być cała i zdrowa, z dala od całego tego gówna, nie zasługuje na to. Jest zbyt dobra, zbyt delikatna. Ja powinnam tam być, powinnam cierpieć. Mnie nic już nie zniszczy, oprócz jej odejścia. To złamie mnie do końca Caleb. Równie dobrze mogę umrzeć. - Determinacja w moim głosie załamywała się z każdym wypowiadanym zdaniem, to była prawda i boli mnie serce na myśl co mogli już jej zrobić. Czułam jak chłopak wciąga powietrze jeszcze bardziej się napinając. Zmarszczyłam brwi podnosząc głowę i otwierając powieki.
Gdy to uczyniłam spojrzałam na twarz chłopaka, który wzrok utkwiony miał w wejście do salonu, dlatego i ja tam spojrzałam. To co tam zobaczyłam zmroziło mnie doszczętnie. Z progu stał pobladły Louis, który najwidoczniej wszystko słyszał.







_________________________________________________________________
Witam dzióbdziusie!
Co tam u was kochani? Ja aktualnie jestem chora, dlatego też dodajemy rozdział dzisiaj :D
Tak zapewne pojawiłby się dopiero w piątek, jak nie w sobotę,WIĘC DZIĘKOWAĆ MOJEJ MAMIE, ŻE KAZAŁA MI ZOSTAĆ W DOMU xD
No to jak wam się podoba rozdział oraz troskliwy Ashton oraz Mikey jednorożec xD 
Jejku teraz trochę pofangirluję! Kiedy weszłam na blogera a tam ponad 12 tysięcy! Gdzie jeszcze z półtora tygodnia temu było 10 tysięcy. God zawał na miejscu! Tyle was już jest! Jejku nawet nie wiecie, jak bardzo, ale to jak bardzo skaczę po łóżku (oczywiście mentalnie, bo fizycznie nie mam na to siły)
Oh chciałabym przywitać kolejną czytelniczkę ♪Allie♪ witaj w familli kochanie, mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej :) 
Dziękujemy każdej osóbce i anonimki prosimy o podpisywanie, byśmy mogły was rozróżnić xD 
Zachęcamy do tweetowania na tt z hasztagiem #ShowMeRealityFF
Kochamy was :* 
Do kolejnego :*
Buziaki :* A.



No siema kochani :3
Pierwsza nowina
700 WYŚWIETLEŃ POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM WOHOW!! Niesamowite, ludzie co wy potraficie *u* ahh, kocham was tak bardzo ♥ nie sądziłam że tak szybko (ew, nie sądziłam że w ogóle xd) dojdziemy do takiej sumy woah.
Dziękujemy wam serdecznie misie ze jesteście z nami *-*
Nie chce wam długo przynudzać więc tak:
1. Zapraszamy do tweetowania z hasztagiem #ShowMeRealityFF
2. Do zakładki "zapytaj familię"
3. Do wysyłania fanartów które znajdą się w "Galerii Sztuki"
No i oczywiście
4. Do komentowania moi drodzy ^^
Kocham was całym serduszkiem *-*
Do następnego :*
W.



PS. W weekend pojawi się notka, którą chciałybyśmy byście przeczytali :) odnośnie Urodzin naszego Bloga, które będziemy obchodzić 8 marca





Czytasz, proszę pozostaw po sobie komentarz, to bardzo motywuje! :*

7 komentarzy:

  1. taak, wiedziałam, że dobrze zrobiłam wybierając Ashtona na ankiecie z lewej strony. on ją znajdzie. napewno!

    OdpowiedzUsuń
  2. Irwin si zmienia i zależy mu na dziewczynie??
    heh super rozdział, czekam na kolejny niecierpliwie.
    szybkiego powrotu do zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się że dodałaś rozdział. Jest super. Kiedy będzie następny? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myślałam że będę pierwsza ALE NOWE jak zawsze spóźniona XD. Ashi tak bardzo cudowny <3 jak tak paczyłam to w waszej zakładce pojawiło się kilka pytań *.*. Wgl to oderwać się nie mogłam. TYLKO CO TAK KRÓTKO?! Nie ma to tamto, trza spiąć pupcię i pisać nexty XD. No dobrze to do kolejnego/ Sky

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeej, w takich momentach się nie kończy, proszę dajcie nowy jak najszybciej 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. Irwin ją znajdzie, na pewno!
    Michael jednorożec XD moja miłość.
    Czekam na kolejny.
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Dotarłam! Nareszcie tu dotarłam! 😂
    Nie to, że wcześniej mi się nie podobało, bo podobało i to nawet nie wiecie jak bardzo, dlatego cały czas chciałam tu jak najszybciej dojść, żeby być z Wami na bieżąco.
    Z góry przepraszam, że nie pozostawiałam po sobie wcześniej komentarzy, ale przyznaję się bez bicia, że nie umiem komentować 😂 Dlatego teraz napiszę tu ogólnie o całości:
    R E W E L A C Y J N E, G E N I A L N E! No po prostu brak mi słów!
    To co piszecie potrafi spowodować zarówno śmiech, jak i czyste wzruszenie, co rzadko komu udaje się wywołać za pomocą słów. Jesteście w tym po prostu niesamowite! Nawet nie wiecie, jak bardzo zazdroszczę Wam takiego talentu.
    Co do rozdziału, to mam jedno zasadnicze pytanie: Co tu się do diabła dzieje? 😂
    Czy Wy chcecie, żebym oszalała? Ha! Zrobię Wam na złość i nie wypowiem się do końca 😂
    Krótko mówiąc, kawał dobrej roboty, dziewczyny! Czekam na więcej ❤
    Pozdrawiam, Wasza nowa czytelniczka - Julka 😂❤

    OdpowiedzUsuń