środa, 4 listopada 2015

Halloweenowy one shot

Z dedykacją dla Miss. Harrison (Natalii) i Pauliny

*Perspektywa Adrianne*

Otworzyłam powoli oczy spotykając się z otaczającą ciemnością, obróciłam się na bok spotykając wzrokiem siostrę, która również miała otwarte oczy, czyżby nie mogła zasnąć?
- Co się stało? - spytałam szeptem, chociaż nie wiem w jakim celu, skoro byłyśmy same w pokoju.
- Coś jest nie tak Ann, czuję to - odpowiedziała również szeptem, łapiąc mnie nagle za dłoń, która na marginesie była okropnie lodowata.
- Myślę, że się po prostu boisz - próbowałam ją uspokoić poprzez masowane kciukiem jej dłoni, ale ona nadal była okropnie spięta. - Spróbuj zasnąć - poprosiłam i w tym samym momencie rozległ się huk z dołu.
Wzdrygnęłam się przestraszona, tak samo jak Ver, która ze świstem wciągnęła powietrze.
- Trzeba to sprawdzić - szepnęła, a ja zrobiłam wielkie oczy patrząc na determinację i strach wypisany dosłownie na jej twarzy.
- A jeśli to jakiś włamywacz, morderca albo...
- Uciekniemy i zadzwonimy do chłopaków, ale trzeba to sprawdzić - warknęła cała spięta.
Przełknęłam ślinę i odkopałam się z kołdry. Veronica zrobiła to samo. Podniosła się i zerkając na mnie, ruszyła ku drzwiom. Drżącą dłonią chwyciła klamkę, zacisnęła na niej palce tak mocno, że aż pobielały. Pociągnęła ją w dół; drzwi z cichym skrzypnięciem otworzyły się. Wyjrzałyśmy jedynie głowami na korytarz, lecz było pusto. W dodatku ciemno i przerażająco cicho. Powoli, stawiając ostrożnie krok za krokiem opuściłyśmy pomieszczenie. Ścisnęłam dłoń siostry i podążyłam za nią w stronę schodów. Drugą ręką nie tracąc kontaktu ze ścianą dążyłyśmy do końca korytarza aż w końcu powoli trzymając się barierki zeszłyśmy ostrożnie schodzić schodek po schodku i kiedy byłyśmy w połowie, znowu usłyszałyśmy huk a następnie krzyk, bardzo krótki, lecz przeraźliwy, aż do szpiku kości wrzask.
- Nadal uważasz, że nic się nie dzieje? - odezwała się z przodu.

- Uważam, że to przerażające. Zwłaszcza gdy wiemy, że chłopcy mieli wrócić rano.
- Trzeba z znaleźć włącznik - szepnęła cicho tak że ledwie mogłam ją usłyszeć. Ścisnęłam mocniej jej dłoń dając jej tym samym znak, że się z nią zgadzam, więc podążyłyśmy dalej w dół. Kiedy tylko znalazłyśmy się na dole, powoli przemieściłyśmy się do włącznika. Bez jakiegokolwiek wahania nacisnęłam przycisk i ku naszemu zdziwieniu nic się nie stało. Nadal panowała ta sama mroczna atmosfera i ciemność dookoła. Przerażona spojrzałam na siostrę łapiąc się przy tym za głowę. To nie możliwe. Zasilanie padło, co oznacza, że całe zabezpieczenia poszły się walić i ktoś, rzeczywiście może przebywać w domu.
Starałam się więc nie wydawać żadnych dźwięków prócz cichego, płytkiego oddechu. Stawiałyśmy kroki wgłąb wielkiego pokoju. Co chwila po mojej skórze przechodził dreszcz, zwłaszcza gdy brunetka puściła moją dłoń i kazała mi zaczekać. Więc po prostu stałam jak słup soli i rozglądałam się wokół, będąc niesamowicie przerażoną tak na prawdę. Trzęsłam się, byłam bliska krzyku, płaczu i ataku. Gdy zielonooka oddaliła się ode mnie kilka kroków czyjeś ramię owinęło się wokół mojej talii, a dłoń zatkała usta. Próbowałam się wyrwać, krzyczeć, kopać i szarpać ale to na marne. Jedynie ciche pojękiwanie wydobywało się z moich zasłoniętych zimną dłonią ust.
- Spokojnie, Ann - usłyszałam szept koło ucha i momentalnie się uspokoiłam. Poczułam się bezpiecznie, wiedząc, że nic mi nie grozi, a przynajmniej w tych ramionach. - To tylko Ash chce nastraszyć Ver. Nic jej nie mów - wyszeptał, po czym puścił mnie wolno, obróciłam się momentalnie, ale tak jak się pojawił tak i zniknął zostawiając mnie w oszołomieniu. Znowu poczułam ten strach, kiedy odszedł, nie miałam tego poczucia bezpieczeństwa co mnie jeszcze bardziej przerażało.
- Adrianne? - usłyszałam głos swojej siostry gdzieś z salonu. Wydawała się przerażona moją nieobecnością, dlatego odpowiedziałam jej szybko podążając w jej kierunku.
- Tu jestem. 

- Trzymaj - wcisnęła mi do ręki coś metalowego małego. Czyżby nóż? Uniosłam na nią wzrok ledwie widząc jej twarz. Przez otaczającą nas ciemność. - Idziemy do Luke'a trzeba zobaczyć, czemu się nie obudził. - znowu szepnęła ciągnąc mnie za rękę w kierunku jego pokoju. Dopiero teraz przypomniało mi się, że Luke został z nami jako jedyny, gdyż bał się że może nam się coś stać, a tak na prawdę został, bo Ver wykurzyła mu randkę.
Będąc ciągnięta przez siostrę, która z determinacją kroczyła ku pokojowi zastanawiałam się co takiego Ashton jej przygotował i czy będzie to coś okropnego. Jeśli tak to zabije skurwiela własnymi rękoma, następnym razem nawet o tym nie pomyśli.
W końcu stanęłyśmy przed ciemnobrązowymi drzwiami. Veronica bez wahania, lecz ostrożnie nacisnęła klamkę. Jakby odruchowo moje serce przyspieszyło obroty, dosłownie czułam jak coś w mojej głowie szumiało i dosyć boleśnie pulsowało ze zdenerwowania. Brunetka otworzyła drzwi na oścież, a to co było w środku... Przechodziło do jasnej cholery ludzkie pojęcie. Chciałam zacząć wrzeszczeć jak najgłośniej, lecz coś jakby uwiązało mi gardło, był to prawdopodobnie strach. Przyłożyłam wolną rękę do ust będąc już kompletnie przerażona. Ponownie ścisnęłam mocno dłoń siostry, by upewnić się, że na pewno tu jest i nadal p
atrzyłam bezczynnie na rzeź wprost z horrorów wyjętą przed moim oczami.


Leżeli martwi na podłodze, a z ich rozciętych głęboko gardeł jeszcze wyciekała krew. Jednak już większość znajdowała się na podłodze, ścianach, meblach... Była wszędzie. W zmasakrowanych zwłokach rozpoznałam Luke'a, który oparty siedział o ścianę z głową przechyloną w tył, tym samym odsłaniając jeszcze bardziej wnętrze jego krwawiącego gardła. Ashton leżał także w bezruchu, zakrwawiony na podłodze blisko nas. Jego zimne, puste oczy wpatrywały się w jakiś punkt. Ale co najgorsze... Louis. Leżał tyłem do mnie. Także na podłodze. Widziałam na jego plecach rany po wbijanym nożu. To nie było jedno dźgnięcie. Sparaliżowana stałam tam, wpatrując się w to wszystko, nie wierząc że to dzieje się na prawdę. Krzyk, który wydostał się z naszych ust rozerwał ciszę panującą w domu. To nie mogła być prawda. Kto był na tyle zdeterminowany, by zabić ich tak brutalnie.
Upadłam na kolana tuż przy ciele Louisa i zaniosłam się płaczem. Powoli uniosłam jego głowę przyciągając do swojej piersi, a łzy niekontrolowanie spływały na jego twarz. Jego nadal otwarte oczy wpatrywały się we mnie przeszywając mnie pustą, zupełnie nic już w nich nie widziałam nawet odcień tęczówek nie był taki sam bez tej iskry z którą zawsze na mnie patrzył. Były zupełnie lodowate i pozbawione ciepła, ile bym dała, by znowu móc na niego spojrzeć. Kołysałam się tak w przód i w tył mocno przyciskając go do sobie chcąc sama nie wiem...miłość, której nigdy już mu nie wyznam? Chyba tak. Uniosłam wzrok na siostrę. która dławiła się płaczem przytulając Ashtona, leżącego na jej kolanach. Szeptała mu cicho co chwila wycierając chaotycznie, spływający potok łez, który ulatywał z jej oczu.
 Tego nie dało się opisać, tego co w tym momencie czułyśmy. Straciłyśmy nasza rodzinę, przyjaciół jak i drugie połówki, każdy, kto nas kochał i był z nami po prostu bez żadnych tajemnic leżał w tym pokoju. Najbardziej rozrywał moje serce widok Harrego który osłaniał swoim ciałem Kate, która trzymała dłoń na swoim wypukłym brzuchu, a drugą miała splecioną z dłonią swojego chłopaka. Umarli razem broniąc siebie nawzajem. Sunęłam dalej po pokoju ogarniając każdą postać z osobna tu leżącą, aż nie dotarłam spojrzeniem na ścianę na przeciwko nas. a dech od razu ugrzązł mi w piersi zwiastując narastającą we mnie panikę.
- Ver? - powiedziałam na tyle głośno, by mogła usłyszeć mój łamiący się głos. Brunetka od razu spojrzała na mnie z niepokojem wymalowanym na twarzy natomiast ja tylko wskazałam  jej palcem na napis napisany krwią, którejś z tych osób który brzmiał "Wy jesteście następne". Patrzyłam na jak siostra otwiera szeroko oczy przykładając dłoń do ust z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Bała się, bała tak mocno jak ja, obie byłyśmy do granic sparaliżowane i nie wiedziałyśmy co robić. Spojrzałam w dół na chłopaka spoczywającego w moich ramionach i całując delikatnie jego zimne wargi ułożyłam go na dywanie zamykając jego powieki. Po czym wstałam z klęczek chcąc podejść do siostry, ale 
w tym momencie rozległy się dźwięk uderzających podeszw o panele, a następnie pojawił się okropny ból rozpruwający moją szyję. Złapałam się za przecięte miejsce próbując krzyczeć, lecz nic nie wydostawało się z moich ust oprócz krwi.

__________________________________________
Jak widzicie nie jest to rozdział, tylko napisany przez nas one shot (zupełnie nie związany z fabułą książki, jedynie posiada postacie z nią związane i sytuacja jest taka sama nie zmieniona), tak trochę na spóźnione Halloween, ale jest więcej powodów dlaczego akurat to i akurat dzisiaj.
4 listopada 2014 o 15.50 zaczęła się nasza przygoda, moja i Weroniki, otrzymując od niej pierwszą wiadomość odnośnie jej bloga, którego wtedy czytałam nie spodziewałyśmy się obie, że może się to tak potoczyć, że teraz będziemy sobie tak bliskie, pomimo kilometrów i wieku, ale przecież te dwa czynniki nie mają znaczenia jeśli się kogoś bezgranicznie kocha.
Więc ta data jest niesamowicie dla nas ważna, gdyby nie ten dzień, byłybyśmy normalnymi dziewczynami z szarą rzeczywistością, z nudną rutyną jaką jest życie oraz nie powstał by ten blog, który jest naszym oczkiem w głowie ^^.
Dużo się przez ten rok wydarzyło i jestem wdzięczna, że na siebie wpadłyśmy, obie przez ten rok się zmieniłyśmy na lepsze, zaczęłyśmy inaczej patrzeć na świat i inne rzeczy, odkrywając przy okazji nasze inne strony.

Więc wszystkiego najlepszego nam! Nasz roczek! A będąc już przy urodzinach i latach to pełnoletnie nasze gwiazdeczki Paulina i Natalia (śliczne siostry szalone bliźniaczki *,*) miały wczoraj urodziny 18 oczywiście, więc dla nich większe STO LAT! Wczoraj dostałyście ode mnie życzenia, a tu taki mały prezent :) 

Co do rozdziału uprzedzam pytania nie mam pojęcia kiedy się pojawi, może w weekend, albo w następnym tygodniu. Zobaczymy jak będzie wyglądać sytuacja z wyświetleniami i komentarzami, bo jest ich coraz mniej ;-; 
Więc do usłyszenia, mam nadzieję, że one shot się wam spodobał :)
Kochamy was ;*

A&W.




Czytasz=proszę skomentuj


6 komentarzy:

  1. O Boże...
    Zobaczyć coś tak strsznego...
    Przerażające!
    Ale świetnie napisany, co tu dużo mówić!
    Czytamy się pod kolejnym rozdziałem laski!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuniu!
    Ale cudowny rozdział moje Kochane! *_*
    Aż mną ciarki wstrząsnęły! Cudo :*
    Czekam na nn <3
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za dedykację :*
      Byłam tak zabiegana, że dopiero ją zobaczyłam :*
      Dziękuje Kochane <3!

      Usuń
  3. O matko,to jest świetne!
    Cały czas miałam ciarki,jeju,serio mnie przestraszyłyście hahaha
    Genialne to wszystko opisane,no po prostu cudownee
    Czekam na rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże!
    Genialn
    Straszne
    Chce takich więcej kochane❤
    Buziaczki i do nn

    OdpowiedzUsuń