czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 16.

*Perspektywa Luke'a*

Przez chwilę po ich wyjściu stałem w ciszy wpatrując się w zamknięte drzwi.
- Czy ciebie do reszty pojebało?! - krzyknąłem w końcu.
Irwin znudzonym wzrokiem spojrzał na mnie, opierając się o zamkniętą maskę Hope.
- Ma nauczkę. Mówiłem, żeby się nie ruszała - wzruszył ramionami obojętnie.
- Ona się tu zwijała z bólu, a ty jak skończony sukinsyn stałeś tylko na to patrząc - warknąłem.
- Nawet jeśli to co?!
- Zapomniałeś kim ona jest? Idioto, to są córki O'Connora! Nawet jak je odzyska to... Jezu, my już jesteśmy martwi!
- Nie dramatyzuj jak baba - syknął prawie mordując mnie wzrokiem. - Bierz się za Lolę, pojutrze wyścig.
Te słowa dały mi wyraźnie do zrozumienia, że dyskusja skończona... Ale cholera! No przecież Brian nas wszystkich po kolei pozabija. Każdy wie, że on nigdy nie zostawia żadnej sprawy, by rozeszła się po kościach. Zawsze musi doprowadzić coś do końca, a teraz na pewno nerwy mu puszczą, nie wytrzyma i ładnie mówiąc się nas pozbędzie. Szlag by to. Jak mogliśmy postąpić tak lekkomyślnie? Mimo, iż nie mieliśmy pojęcia, że O'Connor ma córki, to już na samym początku pierwsze co powinniśmy zrobić, to sprawdzenie tożsamości tych dziewczyn. 
W zdenerwowaniu, a raczej wysokim poziomie wkurwienia rzuciłem na ziemię pieprzony klucz i najzwyczajniej w świecie wyszedłem z garażu, czując na plecach spojrzenia chłopaków. Wszedłem do łazienki, przemyłem ręce zimną wodą i oparłem się o umywalkę. Boże, mimo że kocham Ashtona jak brata to czasami jest niemożliwie... No po prostu nieludzki. Nie mam pojęcia, jak mógł jej na to pozwolić, wiedząc co się stanie. Nie żeby jej los specjalnie mnie obchodził, chociaż przyznam, że jak na dziewczynę ten typ mi się podoba. Ale nie, to córka Briana. Poszedłbym jako pierwszy na odstrzał, a zaraz po mnie Ashton i reszta. Chociaż... Gdyby ich ojciec dowiedział się kto wyrządził Veronice taką krzywdę fizyczną, Irwin umierałby w męczarniach.
Wszedłem do salonu, gdzie rozsiadłem się na kanapie i włączyłem telewizor. 
Jednak coś mi nie pasowało.
Może powinienem sprawdzić czy z nią wszystko w porządku?
Sam do końca nie wierząc w to co robię skierowałem się do pokoju bruneta. Zapukałem po czym po prostu otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Na łóżku leżała dziewczyna z podciągniętą do piersi zakrwawioną oraz poplamioną bluzkę, ukazując okropną ranę na brzuchu, widziałem gorsze rzeczy, ale to po prostu wstrząsnęło mną. Liam pochylał się nad nią dokładnie zszywając przerwaną skórę. Przeniosłem znowu wzrok na jej twarz. Miała mocno zamknięte powieki a z kącika ust sączyła się powoli krew. Pewnie tak próbowała wytrzymać to wszystko, że zacisnęła zęby na wargach aż do krwi. Szczerze to nie zasługiwała na to. Nic a nic nam nie zrobiła. No oprócz urodzenia się córką Briana, ale to przecież nie jest jej cholerna wina. Nie mam pojęcia co mnie do tego podkusiło, lecz wszedłem głębiej w pokój i usiadłem obok brunetki, kątem oka zauważając jak Liam przelotnie na mnie zerka, po czym wraca wzrokiem do paskudnej rany. Odwróciłem głowę w jej stronę i starłem kciukiem niewielką ilość krwi z jej skóry. Jej ciało momentalnie zesztywniało, a oczy szeroko otworzyły się, zwracając ku mnie. Zniknęło z nich przerażenie, a zastąpił je ból. Pewnie myślała że to Ashton, choć szczerze wątpię, że Liam pozwoliłby mu tutaj wejść po tym zdarzeniu.
- Zaraz to się skończy - westchnąłem.
Gdy Payne naciągnął nieco szew, zielonooka jak sądzę pod wpływem impulsu chwyciła mój nadgarstek, zaciskając na nim palce do tego stopnia, że aż pobielały.
- Jeszcze tylko sekundka - oznajmił, po czym przeciął nić nożyczkami. Wyprostował się i przecierając mokrą szmatką jej brzuch zmył z niej resztki krwi. - Okey gotowe.
- Dziękuję Liam - uśmiechnęła się do niego promiennie co zaraz odwzajemnił.
- Nie ma sprawy - zamilkł na moment po czym znowu się odezwał: - Dam ci jedną z moich koszulek. Ta co masz na sobie do niczego już się nie nadaje.
Veronica jedynie przytaknęła, po czym podniosła wzrok jakby nie chcąc patrzeć na ranę. Chrząknąłem znacząco przypominając jej, iż nadal trzyma moją rękę, na co niemal od razu zareagowała i puściła ją, rumieniąc się.
- Przepraszam - szepnęła, a ja zaśmiałem się pod nosem, nadal nie rozumiejąc jak taka wrażliwa, nieco lekkomyślna, nieśmiała dziewczyna może mieć takie zainteresowanie. To tak jakby była swoją własną sprzecznością. Miłość do samochodów na pewno odziedziczyła po ojcu, zaś inne cechy po matce. Sam nie wiem czyich więcej ma genów.
Po chwili Payne podszedł do łóżka z czarnym materiałem przewieszonym przez ramię. Bardzo (choć bardzo to niedopowiedzenie) ostrożnie podniósł dziewczynę, stawiając ją na podłodze, przez co z jej ust wydostał się stłumiony jęk. Poniekąd jej współczułem, z drugiej strony zaś przypominałem sobie, że nie jest dla nas nikim ważnym, lecz kolejną uprowadzoną dziewczyną, która jednocześnie nie może zginąć z naszych rąk z jednego powodu - jej ojca.
Brunet powoli ściągnął ubrudzoną koszulkę z jej ciała i założył jego, która była za duża na nią. Wyglądała prawie jak w worku. Widząc jej wychudzone ciało pomyślałem przez chwilę, że może mieć anoreksję czy inne tego typu gówno, lecz zaraz wyrzuciłem to z głowy, nie wiedząc po co o tym w ogóle myślę. Trzeba czymś zająć mózg, sam ze sobą gadał nie będę. Gdy odwróciła się w moją stronę, by wziąć z łóżka zakrwawioną bluzkę zauważyłem, że to co ma na sobie, to był prezent na urodziny... Ode mnie.
- No wiesz co? Ja ci to na urodziny dałem - fuknąłem w stronę szatyna, lecz ciężko było mi powstrzymać uśmiech.
- Ciesz się, że to pamiętam. Ale wiesz, że nie przepadam za Nirvaną - mrugnął do mnie, na co prychnąłem pod nosem.
- Gdybyś nie lubił elektroniki, byłbyś chyba skreślony z mojej listy znajomych. Ja uwielbiam Nirvanę, Green Day, Sleeping With Sirens, All Time Low i wiele innych - zachichotała brunetka, kolejny raz mnie zadziwiając.
Jak taka dziewczyna może słuchać takiej muzyki?
- Dogadamy się, młoda - uśmiechnąłem się do niej, co od razu odwzajemniła.
- Tylko się nie zakochuj - sapnął w moją stronę Payne na co wystawiłem mu środkowy palec.
- Boże ale z was dzieci - skwitowała brunetka wywołując u nas napad śmiechu. - Ej przestańcie, też chce się pośmiać, ale przez to cholerstwo na brzuchu nie mogę.
- Dobra już przestajemy się śmiać. - powiedziałem to, ale niestety trudno mi było powstrzymać się od śmiechu.
Zgromiony przez wzrok dziewczyny nieco się opanowałem, ale nadal cicho chichotałem pod nosem. - Chcesz jakieś leki? - zapytał Liam dziewczyna od razu zesztywniała. Kurwa co jest?
- Leki - powtórzyła szeptem, a następnie niemal je wykrzyczała. Zerwała się do biegu nie zważając na świeżo zszytą ranę, ta dziewczyna sama szuka guza. Spojrzeliśmy z Liamem po sobie i ruszyliśmy biegiem za Veronicą, która już przemierzała korytarz. Co jej odbiło?
Zatrzymała się przed drzwiami do pokoju Louisa, na co zmarszczyłem brwi. Gada o jakichś lekach, a teraz chce włazić do pokoju Tomlinsona bez jego zgody? Ona ma nierówno pod kopułą chyba.
Bezzwłocznie chwyciła klamkę i weszła do środka, zaświecając uprzednio światło, gdyż w pomieszczeniu było ciemno. Kiedy spostrzegła swoją siostrę śpiącą spokojnie na łóżku, odetchnęła z ulgą. Powoli do niej podeszła, a ja z Liamem staliśmy jak kołki w drzwiach i patrzyliśmy co robi. Usiadła obok niej i potrząsnęła jej ramieniem. Ann ziewnęła, przeciągając się i spojrzała na siostrę mrużąc przy tym oczy.
- Co się stało?
- Adrianne, zapomniałaś, że nie mamy już leków? Trzeba jechać do apteki najlepiej jeszcze dzisiaj -Mówiła nerwowo brunetka.
- Racja - westchnęła starsza, po czym usiadła na łóżku, starając się przeczesać rozczochrane włosy dłonią.
Nasz widok chyba nie specjalnie ją zdziwił. Po niedługim namyśle postanowiłem, że tam z nimi pojadę. Po pierwsze - Veronica chciała przejechać się moim Nissanem, a ja (może i jestem bipolarny i porywczy, co to mi często mówią) nie jestem tak podłym dupkiem jak Irwin. Zaś po drugie wolałem, żeby dzisiaj już nie miały do czynienia z Ashtonem.
- Chodźcie, pojadę z wami - oznajmiłem, kiwając głową, by szły za mną.
Ominąłem zdziwionego Liama i zbiegłem na dół, zakładając na swoje ramiona kurtkę. Wszedłem do garażu i nie zważając na pytające spojrzenia chłopaków wsiadłem za kierownicę mojej Loli. Stanąłem przed drzwiami wejściowymi czekając, aż siostry zwleką się na dól. Wystukiwałem rytm piosenki płynącej z radia cicho śpiewając jeden kawałek. W końcu drzwi wejściowe otworzyły się i dziewczyny wyszły na zewnątrz omijając Liama opierającego się o framugę. Powoli dowlokły się do mojego skarbeczka zajmując miejsca. Veronica usiadła na miejscu pasażera z wielkim uśmiechem na ustach, natomiast starsza jej kopia zajęła tył z nieco mniej entuzjastyczną miną.
- Mówiłem, że pewnie się nią przejedziesz - mrugnąłem do brunetki siedzącej obok mnie, która z fascynacją oglądała wnętrze Loli, przygryzając przy tym wargę.
Gdy wyjechałem na główną ulicę, spojrzałem w lusterku na Adrianne. Wpatrywała się w okno ze znudzoną miną, wzdychając co jakiś czas. Jestem pewien, że chciała wyskoczyć teraz z auta i uciec jak najdalej, byleby tylko nas więcej nie zobaczyć. Sam bym tak zrobił.
- Zapnijcie pasy, bo nie lubię się wlec jak ślimak - mruknąłem, z powrotem patrząc na przednią szybę.
Dziewczyny niemal od razu wykonały moje polecenie, a ja automatycznie przyspieszyłem. Kątem oka zauważyłem, że ekscytacja w oczach brunetki rośnie razem ze zwiększającą się prędkością, co szczerze mnie zdziwiło. Myślałem, że będzie przestraszona przy 140km/h, ale nie. Zaś jej siostrze ewidentnie się to nie podobało, gdyż miała wyraźny grymas wymalowany na twarzy.
Przy takiej prędkości, niedługo zajęło nam dojechanie do wyznaczonego przez sióstr celu. Zaparkowałem za budynkiem i patrzyłem jak odpinają pasy.
- Moment - zatrzymałem je gestem dłoni, na co spojrzały na mnie obie tak samo zdezorientowane. - Radzę wam nie uciekać, gdyż naprawdę jestem nieobliczalny jak się zdenerwuję, a jakoś nie mam ochoty dzisiaj wycinać wam żadnych organów z ciała - uśmiechnąłem się ironicznie w stronę młodszej O'Connor, ona zaś ze strachem w oczach chaotycznie przytaknęła głową i czym prędzej wysiadła z pojazdu. To samo uczyniła jej siostra, a zaraz po niej ja. Dziewczyny pierwsze weszły do apteki, a ja stanąłem z boku, oparłem się o ścianę, przypatrując blond kobiecie za ladą, a raczej mimice jej twarzy. Wyglądała jakby wiedziała co to za dziewczyny, kim jestem ja i co się dzieje. Nawet nie spojrzała na mnie przez chociażby ułamek sekundy. Po kilku minutach podszedłem do lady, by zapłacić, zmierzyłem ją uważnym wzrokiem, który mam nadzieję uświadomił ją przed kim stoi. Veronica zabrała niewielką siatkę z lekami i skierowała się jako pierwsza do wyjścia, choć nie wiem gdzie jej się tak spieszyło.
Droga do domu też specjalnie długo nie trwała, gdyż młodsza z córek Briana uwielbiała prędkość i kazała mi co chwila przyspieszać.
W końcu wjechałem na posesje z paskując przed samymi drzwiami, oczywiście przy tym nie omieszkałem zrobić paru driftów. Wysiadłem z auta, czekając, aż brunetki również to uczynią, po czym weszliśmy razem do domu. Coś czuję, że nie uszło uwadze nasze wyjście i cóż, gdy tylko przekroczyliśmy próg salonu naszym oczom ukazali się "rodzice" tak ich nazywaliśmy, no cóż, byli z nas najstarsi i czasami naprawdę zachowywali się jak stare małżeństwo.
- A gdzie to się było? - zapytał Ashton z rękoma ułożonymi na klatce.
- Nie twój zasrany interes - syknęła podpierająca się o ścianę Ann, która tak na marginesie była okropnie blada.
- Myślę, że zapominasz z kim rozmawiasz - syknął Irwin nadal pozostając w tej samej pozie.
- Oh to ty jednak umiesz myśleć - odgryzła się z jadem w głosie po czym zaczerpując łapczywie powietrza ponownie otworzyła usta. - Ale mimo to sądzę, że nie zapomniałam.
Irwin spojrzał na nią z przekąsem mrożąc przy tym jej osobę lodowatym wręcz morderczym spojrzeniem.
- Ah tak?
- Mhm - ledwo wymamrotała.
- Addie proszę. - Veronica podeszła bliżej do siostry, kładąc jej dłoń na ramieniu. - Może skończmy zanim to się inaczej potoczy.
Starsza ze sióstr westchnęła, a ja podałem jej siatkę z zakupami i usiadłem na kanapie, a raczej oparciu, wpatrując się z rozbawieniem na zirytowanego blondyna i spokojnie stojącego obok niego Louisa.
- Wiecie w ogóle która jest? - Odezwał się tym razem Tommo.
Dziewczyny zaś w tym samym momencie wzruszyły ramionami.
- Uświadomię was, jest po 21. Dobranocka już się skończyła - mruknął Ashton patrząc na nie, a raczej na Veronicę praktycznie z pogardą.
- Dobranocka? - Prychnęła Ann. - Za kogo ty się, cholera masz?!
Niższa brunetka ścisnęła ramię siostry przygryzając przy tym dolną wargę ze zdenerwowania.
- Za kogo ja się mam? - Warknął, zbliżając się do niej niebezpiecznie szybkim tempem.
Na szczęście Louis zatrzymał go i cofnął o te kilka kroków, zaś blondyn posłał mu znienawidzone spojrzenie, chcąc go najprawdopodobniej udusić gołymi rękoma.
- Chodź, Adrianne. Jest późno - mruknął Tomlinson, gestem dłoni nakazując brunetce iść za nim.
Mimowolnie skrzywiła się i spojrzała na siostrę, następnie na niego. - Nie martw się, przeżyje tę noc bez ciebie - wywrócił oczami szatyn.
Młodsza z sióstr puściła Ann wzdychając, a ona posłusznie poszła za Lou, posyłając jej przez ramię smutne spojrzenie.
- A ty jeszcze tu stoisz? - syknął Irwin, przez co nastolatkę przeszedł wyraźny dreszcz.
Cholera nie, nie będę się przyglądał jak ten idiota ją straszy.
- Ona zostanie dzisiaj ze mną - warknąłem w jego stronę, mrużąc przy tym oczy.
Kędzierzawy zaśmiał się dźwięcznie, po czym zmierzył mnie poważnym spojrzeniem, próbując dać do zrozumienia, żebym spierdalał, brzydko mówiąc.
Gdy już miał otwierać usta, by coś powiedzieć głos najstarszego z nas rozbrzmiał w salonie:
- Daj dzisiaj spokój, Irwin.
Uśmiechnąłem się do niego zwycięsko i razem z drobną brunetką pokierowałem się do mojego pokoju. Zamknąłem za nami drzwi i odwróciłem się w jej stronę.
- D-dziękuję - wydukała, patrząc na swoje splecione dłonie.
- Nie masz za co, w niego czasami potrafi wejść demon.
Jej kąciki uniosły się w górę, na co zmarszczyłem brwi. Chwilę po namyśle, wybuchnąłem śmiechem. No tak, ja zawsze palnę coś dwuznacznego.
- Dobra, połóż się, ja będę spał na podłodze. Poświęcę się dzisiejszego dnia, może kara O'Connora będzie mniej bolesna - zaśmiałem się, rozścielając sobie miejsce zaraz obok łóżka.
Z jej twarzy momentalnie znikł uśmiech. Cholera. Zapomniałem, że mam również tendencję do mówienia nieprzemyślanych rzeczy.
- Uh, przepraszam - wymamrotałem.
Dziewczyna powoli położyła się na łóżku, zakryła kołdrą po samą szyję, a ja zgasiłem światło i położyłem się na kołdrze.
- Dobranoc.
- Branoc, słodkich snów o Quinnie - zaśmiałem się.
- Słodkich o Cobainie - odparła.

_________________________________________________________________
Hey, hey, hello x3
Po pierwsze; wit nową czytelniczkę, mojego kochanego suta Caluma... Dżejdona <3 mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i będziesz komentować moja Ashtonica Shipper xd
No a o czym ja to miałam jeszcze powiedzieć...
Ah, no tak. Luke taki słodziak awwh *.*
Zacznę chyba shippować Lunicę (znaczy już shippuję ale shh) xd
No więc tak kociaki.
6 komentarzy = kolejny rozdział (szybciej niż za 10 dni, you know what I mean)
To tyle. Papa kochani ;*

W.

Hejka skarbieczki, ;*
Ja to chyba już zbędna jestem, bo Ver powiedziała wszystko xD
Ale ja również pragnę powitać nową czytelniczkę, która swoim komentarzem nie rozwaliła ;* 
Ponad to zapraszamy do zakładki "Zapytaj Familie" (tak wiem śmieszna nazwa, dziękuję xD)
Gdzie możecie zadawać pytania bohaterom, oraz nam, jeśli takowe macie ;*
Dziękuję również za tyle wyświetleń z rozdziału na rozdział jest ich cooooraz więcej *,* aż jestem w szoku.
To chyba wszystko co miałam powiedzieć, więc do kolejnego :* Buziaki ;*
A.




Ty decydujesz kiedy pojawi się kolejny więc,
Czytasz = skomentuj 
*mina kotka ze shreka*

8 komentarzy:

  1. Skoro tak, to chcę zaraz rozdział! ;)
    Tak, Luke jest słodki.
    Ajajaajaaj czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowoow dziękuje za takie miłe przyjęcie ^^
    Do Ashtona szczerze brak mi słów. Myślałam, że dam rade jeszcze cokolwiek powiedzieć dobrego o nim, jakkolwiek go obronić, ale... Jak to powiedziałam Weronika "Ashton taki skurwesyn" xd
    Wlasnie w sumie ship Lunica jest taki cute awwww ale nadal stoje murem za Ashtonicą, chociaż nie wiem czy Ver bedzie chciala z nim byc po tym co im obu zrobił oops.
    Jejuuuu ja chce nastepny tak bardzo mocno sksklzkska

    Podpisze aie poraz kolejny bo uwielbiam to pzezwisko <3
    ~Dżejdon

    OdpowiedzUsuń
  3. Ashton to glupi kutas (ale i tak go strasznie kocham xx) w ogole co on sobie do czorta mysli!! Ma wielkachnego minusa ode mnie! Liam z Lukiem takies slodzinki Li pomogl jej z ta okropna rana .Ma plusa odemnie :) Luke wygra wszystko rozwalil mnie no ppo prostu slodzinka nasza hahahahaha xd Dobra wracam, a propo rozdzialu .....rozdzial jest po prostu zajebioza w ogole wielbie ten blog jak tylko moge xd No to chyba wszystko co mialam powiedziec chyba? xx wiec zostalo mi tylko dziewczyny to , ze zycze wam ogrom weny :* i nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu kocham.
    PS: ale sie rozpisalam hahahahhaha xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww to jest genialne
    Ashton ty kaktusiarzu :(
    Lucas mój pingwinek <3 słodki jak zawsze Aww kocham go
    Li perełka zawsze pomaga
    Zajebisty rozdział ^^
    Next szybko :*
    Życzę weny *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za opóźnienia. Byłam odpoczywać za granicą, a tam miałam krucho z internetem.
    O jejciu, cały rozdział z perspektywy Luke'a! Chyba właśnie wygrałam życie! Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że to strasznie dziwnie brzmi, ale mimo wszystko nic na to nie poradzę. Ucieszyłam się, albo raczej wpadłam w euforię, kiedy zobaczyłam, kogo myśli dziś poznam. To, to, niesamowite! Okej, może teraz zacznę mówić o czymś innym, bo to się dziwne robi.
    Czytam sobie czytam wasze słowa a tam ,,Po pierwsze; wit nową czytelniczkę, mojego kochanego suta Caluma [...] Kurcze, gdybyście widziały moją minę. To było takie CO? Musiałam czytać to, co napisałaś parę razy, aby uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tak strasznie mnie to rozbawiło i zdziwiło jednocześnie, że po prostu musiałybyście zobaczyć moją minę, aby to zrozumieć. XD
    Liam taki opiekuńczy! Ale szczerze mówiąc, to się nie dziwię. Gdybym zobaczyła takie coś nieźle bym się wkurwiła. Wybaczcie słowo. Dobrze, że potrafił zszyć tę ranę, bo inaczej byłoby źle. Bardzo, bardzo, bardzo źle.
    Luke taki genialny na tym gifie, jeeejciu! ♥
    Powiem jeszcze, że chciałabym zobaczyć resztę członków tego opowiadania. No wiecie; Michael, Calum, Niall, Harry, Zayn i ich dziewczyny. Mam nadzieję, że z biegiem czasu będą występować coraz częściej. :D
    Ach no i ja też jestem za ,,Lunicą''. Lubię Ash'a, ale jeśli się nie zmieni - nie ma szans, abym zmieniła zdanie. Konsekwencje za jego czyny muszą być!
    Powiem mi ktoś, dlaczego mam biedronkę w pokoju? o.o
    Okej, ja lecę.
    Miłego dnia! ♥ (albo raczej nocy, jak kto woli)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny, zajebisty i zarazem wspaniały rozdział :*
    Czekam na nn i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuuuuuuudo
    Ash już jak narazie całkiem stracił moje zaufanie,jest taki wredny ew
    Rozdział świetny,jak każdy zresztą,chciałabym pisać tak dobrze jak wy hahah
    A tak wgl to co się stało,że oni tak boją się jego ojca? (Mam nadzieję,że o tym nie pisałyście,żebym nie wyszła na idiotkę XD)
    No nic,czekam na następny i życzę weny,do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego wszyscy chcą Lunicę ;_; Ja tu się napaliłam XD

    OdpowiedzUsuń