sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 15.

*Perspektywa Veronici*

Bardzo niechętnie z wręcz żółwim tempem opuściłam pokój szatyna. Bałam się mu sprzeciwić, ale także nie wiedziałam, co zamierza z podłamaną Ann. Po słowach Louisa w garażu, odniosłam wrażenie, że oboje są na siebie wściekli, a patrząc na to z tej strony, że nazwał ją suką na pewno wylało się o wiele więcej słów niż tylko te i miałam rację, wchodząc zobaczyłam ją płaczącą, cóż zawsze była, jest i będzie wrażliwa, nie zależnie jak bardzo by się chciała tego wyprzeć. Siedziałyśmy w ciszy, była nam oczywiście potrzebna, zarówno mi jak i jej. Potem dopiero zaczęłyśmy rozmawiać, ale nie o tej sytuacji, po prostu to była rozmowa dwóch sióstr, tak jakby nas to w ogóle nie spotkało. Oczywiście po jakimś czasie wszedł On. Ale zupełnie nie sądziłam, że niebieskooki wróci. W jego oczach mogłam dostrzec wiele, ale za razem nic. Wiedziałam, że wszyscy mieszkańcy tego domu są nieprzewidywalni i bipolarni, więc martwię się o nią. Jeśli jej coś zrobi? Postrzeli? Zrani? Uderzy?
Byle tylko jej nie zabił. Ona nie może mnie tu zostawić samej. Może się to wydawać samolubne z mojej strony, ale to prawda. Została mi tylko ona, gdyż nie chcę wracać do dwóch osób, które były mi najważniejsze w życiu i, które mnie okłamywały przez cały czas. To okropne. Nawet nie wiem czy ta wiadomość dotarła do mnie w całości, jak powinna.
Westchnęłam sfrustrowana, po czym zeszłam powoli po schodach trzymając się barierki, by nie upaść. Wszystko dosłownie - nie było, żadnego miejsca, które mnie nie bolało. Czułam szczypanie spowodowane szarpaniem szwów o moją skórę, nawet nie chciałam na to patrzeć. Wystarczy, że wyobrażałam sobie jak to okropnie wyglądało. Gdy udało mi się zejść na dół, do moich uszu doszły głośnie rozmowy z bodajże garażu, miałam iść do Liama, bo on jako jedyny nie groził mi żadnym ostrym przedmiotem ani słowami. On i Niall byli... cóż byli dla mnie jak do tej pory najmilsi i nie oszukujmy się, że więcej takich osób tu znajdę. Poza tym chciałam spędzić trochę czasu w znajomym środowisku, komputerów oczywiście, ale odgłosy warkotu silników od razu mnie od tego odwiały, gdyż to szybkie auta będą zawsze na pierwszym miejscu, zaraz po siostrze oczywiście.
Powoli podeszłam do metalowych drzwi, biorąc głęboki wdech nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Wzrok wszystkich, a dokładniej trójki chłopaków, która siedziała tu od obiadu powędrował na moją osobę. Przygryzłam nerwowo dolną wargę przypatrując się każdemu z nich.
- Po coś jeszcze tu przyszłaś? - zapytał kędzierzawy blondyn.
- Nie, nie wiedziałam gdzie pójść, a jak zdążyłeś zauważyć uwielbiam samochody - westchnęłam.
Spojrzałam na Luke'a, który uśmiechał się do mnie, klepiąc miejsce obok siebie. Z trudem usiadłam koło niego, zachowując odpowiedni dystans, gdyż wciąż czułam na sobie wzrok Ashtona. Blondyn z kolczykiem w wardze podał mi puszkę jakiegoś energizera. Od kiedy on jest taki miły? Nie rozumiem, przedtem chciał nas prawdopodobnie zabić, a teraz... Ah, tak. Zapomniałam, że większość z nich ma huśtawki nastroju gorsze niż kobieta w ciąży. Mimo wszystko wzięłam od niego napój, dziękując kiwnięciem głowy.
- Rusz się, Hemmings. Trzeba przecież zająć się Lolą - warknął Ashton.
Błękitnooki, wzdychając podniósł się i podszedł do jednego z samochodów, a dokładniej zielonego Nissana Skyline'a. Obserwowałam jak w spokoju unosi maskę i patrzy neutralnym wzrokiem na maszynerię. Coś w środku aż cisnęło mnie, żeby tam podejść i chociaż przez ułamek sekundy spojrzeć na ten sprzęt. Drugiej takiej szansy raczej nie będzie. Niezdarnie stanęłam na równe nogi i podeszłam do auta. Muszę przyznać szczerze, że ten samochód był zadbany, wszystko wręcz lśniło. Jednak coś wpadło mi w oko, przez co zmarszczyłam brwi.
- Co to za mina, znawczyni aut? Coś nie tak? - zapytał ze śmiechem blondyn.
Ostrożnie podciągnęłam rękawy bluzki i pochyliłam się nieco, by sprawdzić to, co zarejestrowało moje sokole oko. Pokręciłam, a raczej próbowałam pokręcić wiatraczkiem, lecz ledwie co się ruszał.
- Zdecydowanie nie tak. Nie zdziw się, kiedy silnik ci się przegrzeje. Masz niesprawny wentylator chłodnicy.
- No no, może nam się jeszcze rozbierzesz i naprawisz tą małą usterkę – odezwał się Luke, chyba próbując być śmiesznym, no ale cóż jakoś mu to nie wyszło, bynajmniej w mojej opinii, bo Irwin i Harry parsknęli śmiechem. Ash nachylił się koło mnie wpychając dłoń w głąb maszyny, po czym wyprostował się i ze zdziwieniem wpatrywał się we mnie.
- Ona ma racje.
– Co jest w tym takiego dziwnego? Dziewczyna nie może się interesować autami? -zaśmiałam się pod nosem, ale po części uraził mnie tym, że nie uwierzył mi od razu.
- Jak mi powiesz jeszcze, że umiesz to naprawić… - Luke nie dokończył ponieważ nieśmiało skinęłam głową potwierdzając jego myśli.
Nie raz bywało tak, że siadałam z tatą w garażu przy jego Mitsubishi i potrafiliśmy przesiadywać cały weekend rozbierając i składając, naprawiając czy tuningując go.
Blondyn padł przede mną na kolana łapiąc moją dłoń.
– Boże, dziewczyno wyjdź za mnie – powiedział to i w tym momencie zszedł do garażu Michael i Calum a za nimi Liam. Zaczęłam śmieć się jak jakaś postrzelona, gdyż to na serio bardzo dziwnie wyglądało.
- Okey co tu się dzieje? – Zapytali niemal jednocześnie nowo przybyli.
- Lukey oświadczył się naszej nieśmiałej pani mechanik – odparł Harry wywołując u nich taką samą reakcję.
- Nie masz szans stary, lepiej wracaj do swojej Loli – prychnął Michael poprawiając czapkę z daszkiem, a blondyn stojący jeszcze koło mnie znacznie posmutniał, ale podniósł się z kolan otrzepując niewidzialne pyłki ze swoich spodni.
- Racja, moją miłością są samochody - wzruszyłam ramionami, posyłając chłopakowi rozbawione spojrzenie. - Ale jak chcesz mogłabym ci to naprawić.
- Nie, nie mogłabyś - usłyszałam głos Ashton. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Masz zszyty brzuch i ty chcesz jeszcze naprawiać samochód? - prychnął.
 - Dobra nie ważne. A co ty tu robisz Payne? - odezwał się Harry.
Spojrzałam prawie że błagalnie na kędzierzawego, gdyż w sumie chciałam pokręcić się wokół tego Nissana. On jedynie zgromił mnie morderczym wzrokiem i wskazał na ławkę przy ścianie. Przewracając oczami wykonałam jego niemy rozkaz, przysłuchując się rozmowie.
- Zmusili mnie, szantażyści - mruknął Liam.
- Tylko go postraszyliśmy, że mu wtyczki odetniemy. Szybko poszło, szczerze mówiąc - zaśmiał się Michael, a stojący obok szatyn mordował go jedynie spojrzeniem.
- Biedak - skwitował Luke, wydymając przy tym dolną wargę.
- Veronica - zwrócił się do mnie Liam - Podaj, proszę cię - powiedział wskazując na stolik.
Marszcząc brwi spojrzałam na narzędzia i... paczkę papierosów. No tak, rozumiem. Chwyciłam białe pudełeczko i rzuciłam je chłopakowi, który zręcznie je łapiąc wyszedł na zewnątrz przez drugie drzwi na końcu pomieszczenia. Zauważyłam jak Calum kieruje się w moją stronę, lecz zatrzymał się w pół kroku słysząc głos Harry'ego:
- Chodź no tu, Hood. Pomożesz mi.
Zirytowane westchnięcie wydostało się z ust czarnowłosego, lecz odwrócił się i podszedł do bruneta. Zaś czerwonowłosy Michael postanowił, że pomoże w naprawie Luke'owi. Jedynie Ashton sam zajmował się pięknym Dodgem, a mnie korciło, żeby mu w tym pomóc. Ten samochód był niesamowity. Ah tak, moja słabość do zabytkowych wozów daje się we znaki.
Kurde nie, nie wytrzymam korci mnie, tak okropnie mnie korci. Kręciłam się na tej ławce, nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony już wstawałam, by tam podejść, ubrudzić swoje ręce w smarze, lecz zaraz oczami wyobraźni wiedziałam groźny wzrok blondyna. No kurde.
- A ty co, ADHD masz? Czy robaki w dupie? – usłyszałam z lewej strony więc spojrzałam tam by spotkać na roześmianego Mike'a. No ten gościu jest nie możliwy. Taki arogancki. Nie wiem jak on może mieć dziewczynę, serio.
- Ta, oba – szepnęłam, wracając spojrzeniem na Asha, który pochylał się nad maską.
To był taki widok że… połączenie jego z samochodem dawało mieszankę wybuchową. Boże, o czym ja myślę. Za długi okres nie wdychałaś benzyny i ci to nie służy. Chłopak jakby wyczuł, iż się na niego patrzę, bo odwrócił się do mnie. Posłałam mu słaby uśmiech, w który włożyłam także prośbę, ponadto złożyłam dłonie jakbym go błagała.
- Jeszcze na kolana padnij to może ci pozwoli. – znowu usłyszałam głos czerwonowłosego.
Zdusiłam w sobie chęć mordu na nim i dalej patrzyłam na blondyna. Ten pokręcił przecząco głową, mrożąc mnie wzrokiem, lecz ani mi się widzi z tego rezygnować. Wydęłam dolną wargę trzepocząc rzęsami. Zawsze działało, no oprócz Ann. Ona to ma tą silną wolę i umie się oprzeć mojemu „urokowi”.
- Ja pierdolę, dobra chodź, bo jeszcze mi się tu rozbeczysz – warknął zrezygnowany. Tak! Pisnęłam zadowolona zrywając się zbyt szybko z ławki napinając brzuch przez co znowu szarpnęłam szwy. Próbowałam nie pokazywać iż mnie to zabolało, ale jakoś nie specjalnie mi to wyszło. – Ale nie dotykasz jej – zagroził mi palcem.
- NO ASHY! – stanęłam w pół kroku.
Nie może mi tego zrobić. Być tak blisko i nie dotknąć mojego marzenia.
- Jak możesz być tak okrutny, Ashy – westchnął teatralnie Mike.
- Ashy, weź mnie na masce – dorzucił swoje dwa grosze do tej konwersacji Luke. Irwin obrócił się do nich przodem mordując wzrokiem, ja natomiast rzuciłam w Hemmingsa nakrętką od śruby którą bawiłam się zanim stanęłam koło Ashtona.
- Ej no, za co to? Tylko wypowiedziałem słowa, które w sobie dusisz kicia – mrugnął do mnie, a ja żałowałam, że nie miałam pod ręką czegoś cięższego.
- Ciesz się, że nie mam nic cięższego pod ręką – syknęłam nawet nie wiem kiedy. Od kiedy ja taka pyskata jestem? Chyba za dużo udziela się mi od starszej kopii mnie.
- Liczyłem raczej na: dzięki Luke, nie miałam mu odwagi tego powiedzieć – próbował mówić to tak jakbym to była ja, ale bardziej piskliwie i denerwująco, chyba, że właśnie tak brzmi mój głos.
- Skończ Hemmo – warknął Liam w mojej obronie. Przeniosłam na niego spojrzenie dziękując mu bezgłośnie na co tylko skinął głową.
- Pff, niewdzięcznicy – prychnął Luke, pochylając się ponownie nad swoim autem.
- Kto jak kto, ale to ty jesteś nie wdzięczny, siedzimy i pomagamy ci przy Loli, więc skończ z takim pieprzeniem – odezwał Harry, który opierał się o ścianę tuż przy nim.
- Oj dobra, wracać do roboty – zabrał głos Calum, widząc, że blondyn ma zamiar znowu powiedzieć zapewne coś błyskotliwego.
Westchnęłam zrezygnowana i stanęłam tuż obok maski posyłając blondynowi smutne spojrzenie, które zwyczajnie olał.
- Ashton - jęknęłam przeciągle.
- Jęki zostaw na później - zaśmiał się pod nosem Luke.
Zgromiłam go spojrzeniem razem z Ashtonem, po czym wróciłam do wspaniałej maszynerii znajdującej się pod maską. Po minucie, może dwóch gapienia się na czterdziestoośmio zaworowy silnik z uwielbieniem oraz podawania Ashtonowi narzędzi, moje oko wyłapało odkręcony zawór od zbiornika z płynem chłodzącym. Dyskretnie sięgnęłam dłonią do nakrętki, lecz kilka centymetrów od niej smukłe, długie palce Irwina zacisnęły się na moim nadgarstku. Podniosłam na niego wzrok. Ewidentnie się nad czymś zastanawiał, nawet nie obdarzając mnie gniewnym spojrzeniem. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, niecierpliwie czekając aż jakiekolwiek słowa opuszczą jego usta.
- Miałaś niczego nie dotykać – syknął lustrując każdy centymetr mojej twarzy.
- Wiecie nie chcę wam przerywać tej ckliwej sceny, no ale potrzebna mi pomoc z tą chłodnicą, Clifford jest nie kompetentny.
Przysięgam, że ten chłopak doprowadza mnie do białej gorączki, miałam ochotę te jego blond włoski wyrwać. Ashton wypuścił mój nadgarstek z żelaznego uścisku i znużony przeniósł spojrzenie na niebieskookiego. Ja natomiast wykorzystałam to i chwyciłam go za odkryte ramię.
- Mogę? Proszę. Pozwól mi.
- Przestań zachowywać się jak pięciolatka - syknął strącając moje dłonie.
- Pięciolatka nie potrafiłaby naprawić ci chłodnicy.
- Właśnie - skwitowałam.
- Ugh, no dobra. Idź juź - warknął.
Ja - rzeczywiście zachowując się jak pięciolatka - wyszczerzyłam się i podbiegłam prawie w podskokach do Nissana. Rwący ból brzucha był okropny, ale myśl, że mogę zająć się tym samochodem była wspaniała. Luke patrząc na mnie z jakimś dziwnym uśmiechem odsunął się dalej, dając mi pole do popisu. Poprosiłam go o potrzebne mi narzędzia, a gdy je dostałam zabrałam się do pracy, nie zważając na to, że boli mnie prawie wszystko. Naprawa tego wentylatora zajęła mi dosłownie dziesięć minut. Nic prostszego. Zdjęłam ścierkę wiszącą na masce i wytarłam o nią dłonie przyglądając się mojej dobrze wykonanej robocie. Luke podszedł bliżej, przez co stykaliśmy się ramionami, nachylił się nad sprzętem i pokręcił wiatraczkiem, który bez najmniejszego problemu się kręcił.
- No mała, nie sądziłem że ci się uda. Jesteś niesamowita - pokiwał głową z uznaniem, a moje policzki pokrył ciemny róż.
Odwróciłam głowę w stronę Ashtona, który dokręcał w tej chwili zawór, co chciałam sama niedawno zrobić. Uśmiech zniknął z mojej twarzy, gdy jego napięte ciało skierowało się ku mnie, a obojętny wzrok, który mówił wszystko, a jednocześnie nic, skrzyżował się z moim. Wzięłam głęboki oddech i posłałam Luke'owi ostatni raz uśmiech, po czym wyszłam z garażu chcąc całkiem zmyć olej z rąk. Gdy weszłam do łazienki, stanęłam przed lustrem. Tak, bluzka zdecydowanie idzie do kosza - ma sporo ciemnych plam, które nie są do sprania. Umyłam całe ręce aż do łokci i przepłukałam twarz wodą, starając się rozgryźć kędzierzawego blondyna o orzechowo-zielonych tęczówkach.
Wytarłam miękkim ręcznikiem twarz i opuściłam łazienkę wpadając na czyjeś ciało.
- O Veronica – usłyszałam ciepły głos i od razu wiedziałam kto jest jego właścicielem.
- Hej Kate.
- Super, że na ciebie wpadłam, nie wiesz może gdzie jest Harry. Szukam go chyba od dobrych dziesięciu minut.
- Jest w garażu, właśnie tam wracam – posłałam czarnowłosej uśmiech na co odpowiedziała mi jeszcze szerszym.
- Odpowiedziałaś mi tym na pytanie które chciałam zadać – zaśmiała się dźwięcznie, posłałam jej zdezorientowanie spojrzenie, które od razu wyłapała. Dziewczyna wskazała ręką na mój poplamiony strój po czym dodała: – Czemu jesteś cała brudna.
- Ah no powiedzmy, że zabijałam nudę. – Gdy to wypowiedziałam, nawet nieświadomie uzmysłowiłam sobie jak to zabrzmiało, od razu zrzędła mi mina.
Czarnowłosa jakby rozumiejąc moje nagłe zmieszanie dotknęła czule mojego ramienia.
- Może chodźmy już do chłopaków, co? – W odpowiedzi tylko skinęłam głową wymuszając delikatny grymas na moich ustach.
Razem z Kate skierowałam się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. Ona zdecydowanie tam nie pasowała, była zbyt urocza i miła. Pewnie była także typem dziewczyny, która boi się odrobiny smaru za paznokciami. Nie mam nic do takich, uważam w sumie, że ja nie jestem typowa i nie mam zwyczajnych zainteresować, jak na nastolatkę w moim wieku.
Gdy weszłyśmy, żaden z chłopaków nawet nie zwrócił na nas uwagi no cóż, byli zbyt wpatrzeni w swoje cacka na co im się nie dziwię.
- Kochanie, wszędzie cię szukałam - odezwała się Kate schodząc po schodkach.
- No i znalazłaś słońce. - Luke wyprostował się rozkładając szeroko ręce jakby czekał na dziewczynę. Głupkowaty uśmiech zszedł mu z ust gdy dostał po głowie od stojącego za nim Harry'ego.
- To nie było do ciebie - warknął, ale nie udawało mu się utrzymać poważnej miny. Kate podbiegła i o dziwo przytuliła blondyna.
- Akurat do niego - wystawiła mu język śmiejąc się przy tym. Okey czyli jednak myliłam się co do niej. Wcale nie przeszkadzał jej smar, z którym w tym momencie akurat się spotkała.
Zachichotałam pod nosem widząc wyszczerzonego Luke'a i mordującego go wzrokiem Harry'ego.
- Chodź, Harry. Chciałabym z tobą porozmawiać. - Posłała brunetowi znaczące spojrzenie, na które od razu zareagował i krok za nią wymaszerował z garażu.
Zaś roześmiany 'Hemmo' wrócił do gdybania w aucie. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, więc ponownie podeszłam do niego i oparłam się o bok, a blondyn posłał mi uroczy uśmiech. Fajnie, że poznałam go z tej drugiej - zabawnej strony. Jest bardzo miły i zdecydowanie wolę go takiego niż sarkastycznego, podłego, chamskiego dupka, który z chęcią władowałby nam kulkę w łeb.
- Podoba ci się? - zapytał w końcu, zauważając jak wzdycham, widząc skórzane wnętrze samochodu.
Przytaknęłam jedynie głową w odpowiedzi.
- Kiedyś może ci pozwolę się ze mną przejechać - uśmiechnął się, puszczając mi oczko.
- Może nawet dzisiaj? Przecież musisz go przetestować po tuningu - uśmiechnęłam się zadziornie, na co blondyn zaśmiał się pod nosem.
- Może - odparł przeciągając samogłoski, a we mnie pojawiła się iskierka nadziei, iż przejadę się jeszcze dzisiaj Nissanem Skylinem, który nie dorównuje w żadnym stopniu Dodge'owi, ale też jest niezły.
Luke poprosił mnie o kilka narzędzi, które wzięłam ze stolika i podałam mu je. Podczas podrasowywania jego Loli - czemu oni nadają imiona swoim samochodom? Ja rozumiem, że to nie jest jakieś nienormalne, bo auto można darzyć jakimś rodzajem uczucia, jak ja, no ale... Imię? - dużo rozmawialiśmy. Dowiedziałam się o nim kilku rzeczy, na przykład, że miał kiedyś dziewczynę - Amandę. Wymienił mi również kilka ulubionych marek jego samochodów. Targowaliśmy się która jest lepsza i dlaczego. O dziwo udało mi się go w pewnych kwestiach przekonać i zmienić poglądy co do niektórych wozów. Mogę nawet powiedzieć, że znaleźliśmy wspólny język.
Lecz cały czas czułam, że to nie z tą osobą chciałabym podłapać kontakt, mimo to i tak czułam wypalający we mnie dziurę wzrok Asha. Towarzyszył mi niemal cały czas nie zależnie od tego co robiłam. To było dziwne i zarazem irytujące. Najpierw mnie zastrasza, a potem tak bezkarnie pożera mnie wzrokiem. Mając już powoli dosyć tego odwróciłam się do niego przodem przez co nasze spojrzenia się skrzyżowały, a moje serce na dosłownie ułamek sekundy zaprzestało działań.
Nieświadomie przygryzłam dolną wargę, przypatrując się mu. Patrzył w moje oczy neutralnym wzrokiem, choć... Nie. To spojrzenie wyrażało dosłownie wszystko, było tak wymowne. Bardziej niż słowa, jednak nie wiem co chciał mi w ten sposób przekazać. Coś czuję, że wieczorem będzie miała miejsce jakaś rozmowa. Aczkolwiek wydaje mi się, że on tak szybko się przede mną nie otworzy. Ale dlaczego niby miałby to robić?! Przecież jestem tylko kolejną zakładniczką, którą i tak wkrótce pewnie sam zabije. Nie wiem dlaczego na tę myśl poczułam ukłucie w okolicach serca.
Nawet na sekundę nie zerwaliśmy kontaktu wzrokowego. On stał pochylony nad silnikiem, opierając się o krawędź karoserii znajdującej się przed maską. Całe jego ciało było napięte, a skupiony wzrok nadal śledził każdy mój najmniejszy ruch, co było zdecydowanie niekomfortowe dla mnie. Ja zaś stałam obok przedniej części Nissana, z rękami skrzyżowanymi pod biustem, również mu się przypatrując.
- Veronica? Słuchasz ty mnie? - Głos Luke'a wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co? Nie, przepraszam, zamyśliłam się - westchnęłam, odrywając zacięte spojrzenie od Irwina. Próbowałam jedynie grać twardą, w środku byłam roztrzęsiona przez sam jego wzrok.
- Coś mówiłeś? – zwróciłam się do stojącego obok mnie niebieskookiego. Ten tylko zaśmiał się pod nosem kręcąc przy tym rozbawiony głową, ym okey.
- Już nie ważne.
- Czy ja wiem. To dobry pomysł – odezwał się kędzierzawy. Co? Jaki pomysł? O czym on mówił?! Spojrzałam na niego z zdziwieniem na twarzy, a on przewrócił tylko oczami z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Mówisz? – zdziwił się Luke, a w odpowiedzi Ashton tylko skinął głową.
- Ale o czym wy mówicie? Co jest dobrym pomysłem? – przenosiłam zdezorientowana spojrzenie to na jednego to na drugiego blondyna.
- Chcą sprawdzić czy rzeczywiście jesteś dobra – odrzekł za nich Liam, równie zdziwiony co ja.
- A-ale... ale jak?
- Chodź tu. – Irwin bardziej rozkazał niż poprosił, ale kogo ja oszukuje, ona nawet nie posiada takiego słowa w swoim słowniku.
Niepewnie podeszłam do niego i stanęłam na przeciwko mojego wymarzonego wozu.
- Proszę bardzo, znajdź jakąś usterkę w tym idealnym wozie - klepnął dłonią krawędź maski i odsunął się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Zmarszczyłam brwi przypatrując się jego obojętnej twarzy.
- I tyle? - Zapytałam zdziwiona.
Blondyn jedynie przytaknął.
- No dobra - westchnęłam.
Pochyliłam się nad maską, zaciskając oczy z szarpiącego na brzuchu bólu. Jednak zignorowałam go, nie chcąc pokazać swojej słabości i przyznać pewnej racji Irwinowi. Zaczęłam przeszukiwać wzrokiem cały system pod maską. Wreszcie wychwyciłam co było nie tak, niby drobne przetopienie, ale ważne i nie wolno go za żadne skarby pomijać.
- Uhm... Masz przepaloną uszczelkę nad głowicą - mruknęłam, nie odwracając się w tył.
Nachyliłam się, by dokładniej sprawdzić czy mam rację, lecz zaraz poczułam duże, chłodne dłonie na biodrach, a moje ciało zesztywniało. Zaraz obok mnie znalazł się Ashton, pochylając się nad tym, co znalazłam.
- Mhm, masz rację. Skoro znalazłaś, teraz pokaż nam po raz kolejny swoje umiejętności i napraw to - uśmiechnął się wręcz pobłażliwie.
Mój brzuch cały czas dawał o sobie znać przy wymianie uszczelki, lecz starałam się nie zwracać uwagi na ból. Nie dam mu tej satysfakcji.
Dokręciłam ostatnie śruby przy nowej części, po czym odłożyłam narzędzia na bok, przyglądając się lśniącemu metalowi. Uśmiechnęłam się zwycięsko pod nosem i wyprostowałam, lecz zbyt szybko... Momentalnie zgięłam się w pół sycząc z bólu, gdyż moje szwy prawdopodobnie pękły. Złapałam się za nieco krwawiący brzuch, zaciskając przy tym szczękę. Podniosłam głowę na Irwina, który teraz stał przede mną niewzruszony, a mała igiełka została wbita w okolice mojego serca. Ale dlaczego? Mogłam się tego spodziewać. Wiadome przecież, że nie wziąłby mnie w ramiona i wyniósł jak Bóg wie jaką królewnę. Jestem idiotką.
Kątem oka zauważyłam, iż Liam zrywa się z miejsca podchodząc do mnie.
Jednak Ashton gestem dłoni nakazał mu się nie zbliżać. Brunet stanął w półkroku mrożąc go wzrokiem.
- Zostaw. Uprzedzałem, że może się tak stać – syknął patrząc na mnie z góry.
Okey, dobra, sukinkot to zaplanował, wiedziałam, że coś jest nie tak, przecież normalnie nie pozwoliłby mi dotykać jego auta. Zagryzłam policzek od środka, zaraz czując metaliczny posmak krwi. Cholernie bolało, tak jakby ktoś powoli odcinał ci tępym narzędziem kończynę. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie wytrzymam tego.
- Kurwa Irwin, co ty odpierdalasz? Przecież ona zaraz tu nam zejdzie z bólu – warknął Luke, lecz nie zmienił swojego położenia, nadal wpatrywał się we mnie. Zrób ktoś coś wreszcie!
- Pierdol się Ashton – syknął Liam i podszedł do mnie biorąc na ręce.
Zrobił to bardzo delikatnie, ale mimo to jęknęłam z bólu. Przewiesiłam jedną rękę przez jego kark, brudząc krwią.
- Dziękuję - szepnęłam w jego koszulkę, choć wątpię, że to usłyszał.
- Nie masz za co - westchnął.

_________________________________________________________
Witam witam i o zdrówko pytam :3
Mamy kolejny rozdział! Tyle się tu dzieje! Jejku Lukey i Mikey mnie rozwalają doszczętnie xD sama siedzę i się z nich chichram xD I co ten Irwin sobie wyobraża! Myślałyście, że się zmienił?! Cóż nic mylnego :D To jest Ashton tego nie ogarniesz xD 
Chciałbym powitać dwie nowe czytelniczki ;3 Gabrysię Abramowicz i Księżniczkę__ :*
Dziękujemy niezmiernie za wyświetlenia! Jeny mamy już ich tyle, że nie mogę uwierzyć w to *,*
No dobrze odsyłam was do notki mojej Ver :*
Do następnego skarbeczki :* Buziaki ;* A.


No hey skarby <3
Kurcze, nie mogę się nie zgodzić - tyle się dzieje w tym rozdziale. A miałam nadzieję, że Ashton się jednak zmienił ;-; co za baran. Ugh. Za to Payno nasz superhero *.*
Ja również chcę powitać nasze nowe czytelniczki :) Nie macie pojęcia jakie szczęście mnie ogarnęło kiedy zobaczyłam nowe komentarze! Wierzę, że zostaniecie z nami jak najdłużej i polecicie bloga znajomym :D
No a teraz sprawa inna...
Jutro o 5 rano wyruszam w dwudniową podróż z 2 maluchów (zabijcie mnie ;-; ). Ponieważ wybieramy się do Bułgarii na dwa tygodnie, ode mnie notki raczej nie będzie, chociaż będę się starać o wifi (yup, dla was i oczywiście dla Addie ^.^).
Życzę wam słoneczka, takiego jak ja (mam nadzieję) będę mieć ;3
Do następnego kochani :*
W. xo


Czytasz = skomentuj

8 komentarzy:

  1. To jest takie djsbbd
    Czekam na nexta
    Szybko ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Nok kocham to!
    Asthon, ty się nigdy do cholery nie zmienisz!
    Ugh, denewuje mnie ta jego bezuczuciowa postawa według niej!
    Ale dobrze, że Li był w pobliżu! <3
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boziu rozdzial jest zajebisty taki jdfiueyur hhahahaha xd . Mam nadzieje , ze nowy rozdzial bedzie szybko czekam na nn kocham . <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki cudowny rozdział! :*
    Wow! Nie wiem co mam powiedzieć, czekam na next! :*
    I ten ostatni gif Liam'a, aż się rozpływam :)
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczne od tego, ze tak sie wciagnelam ze aktuanie jest za pol godziny 2 w nocy :') +20 punktów dla was

    Wiec... Jeju tyle Ashtonica moments sksksks Zwraiuje zaraz serio.
    Co do Ashtona to uwazam, ze on poprostu ukrywa coś we wnętrzu idk moze to tylko moje przemyslenia ale wiecie...
    Ff jest naprawde cudowne i kocham je tak bardzo dkskslskkx Najlepiej jest, gdy wszyscy podniecają sie bo Lann moment a ja "Ashton, chujku gdzie jesteś?"
    No cóż hihi
    Chciałabym serdecznie pozdrowić obie autorki, a szczególnie jednego suta Caluma haha
    Weny życzę xx
    ~Dżejdon

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie przepraszam za opóźnienia, ale właśnie dziś wróciłam zza granicy. Nie miałam jak tam dodać komentarza, ba, nawet przeczytać waszej pracy! Hotel zażyczył sobie 8 lew'ów za jeden dzień internetu. Też mi coś.:/
    O jejciu. Szwy pękły? Auć. Pewnie strasznie bolało. Nigdy nie miałam zakładanych, więc nie wiem, jak to jest. Dobrze, że Liam się sprzeciwił Ashton'owi. Nie wiadomo, co by się stało, gdyby nie ta interwencja! Może zemdlałaby z bólu? Kto wie. :/
    No i Luke. Dziś przeszedł sam siebie. Te jego sprośne dowcipy. Jakżeby mogło się obejść bez nich? :D
    Wybaczcie, że tak krótko, ale przez te dziesięć dni straszne zaległości mi się porobiły na blogach. Muszę je nadrobić!
    Pozdrawiam, karmeeleq. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłam zapomnieć napisać o tym, że Ash ma cudownego gifa? *-*
      Luke też ma okej, ale jednak nie wyszedł na nim tak słodko.:3

      Usuń
  7. Genialny rozdział,śmiałam się jak głupia hahaha :D
    A już zaczynałam lubić Asha,a ten taką akcję odwalił ugh
    Dobrze,że Liam ją uratował,gdyby nie on to nie wiadomo co by się stało,biedna...
    Jesteście świetne dziewczyny,wasze ff jest cudowne,lecę czytać dalej *.*

    OdpowiedzUsuń