Walnąłem się na duże łóżko rozkładając na nim wygodnie. Byłem wkurwiony dzisiejszym dniem. Od tej durnej sytuacji z alarmem aż po fakt że brunetka śpi u Luke'a. Co ten pierdolony blondas kombinuje? Wymyśliłem świetny, wręcz kurwa idealny plan na zniszczenie tej małej zołzy i jej niewinnej siostrzyczki, ale nie. Ja pierdole. Miałem ochotę komuś wpakować kulkę w łeb! Do tego jeszcze dochodzi ta akcja w garażu. Co prawda byłem pod wielkim wrażeniem jej umiejętności. Wypatrzyła tak drobny, ale jak i kluczowy element, naprawiając jego usterkę oraz poradziła sobie z zepsutą chłodnicą. Dziewczyna z godziny na godzinę coraz bardziej mnie zaskakiwała, ale to nie zmienia faktu, że jej nie ostrzegałem co do rozerwania szwów. Dostała nauczkę. Nawet nie musiałem jej dotykać, by sprawić ból, co było miodem dla mojej duszy.
Adrianne coraz bardziej zaczyna mi działać na nerwy i osobiście oświadczam przed samym sobą, że ta suka obudzi się z poderżniętym gardłem. Znaczy już dawno byłaby martwa, ale powstrzymuje się, nie z powodu ich ojca, tylko z powodu Pieprzonego Ochroniarza Pana Tomlinsona. Nie mam pojęcia co ten człowiek odpierdala, ale coraz bardziej mnie się to nie podoba.
Tak czy inaczej córki O'Connora działały mi na nerwy bardziej niż ktokolwiek inny. W głowie czasami pojawiała mi się wizja ich cierpiących, błagających mnie o litość. Boże, to takie piękne wyobrażenie. Będąc szczerym to chciałem bardziej skrzywdzić starszą, gdyż była zdecydowanie bardziej nieznośna niż jej siostra. Tak, ona przynajmniej ma jakiś szacunek do mnie... A raczej strach i to mi się właśnie podoba. Kiedy widzę to przerażenie i niepewność w jej oczach... Niesamowite uczucie. Tego nie da się opisać słowami, to trzeba poczuć.
Na dalsze rozmyślania nie miałem siły, więc zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i z wyobrażeniem torturowania Adrianne i jej siostry najzwyczajniej w świecie zasnąłem.
~~*~~
Rano obudzony trochę w lepszym humorze spoglądając na zegarek na ścianie stwierdziłem, że pora podnieść dupę z łóżka, więc tak też zrobiłem. Nie spiesząc się zrobiłem wszystkie te rzeczy, które robi się rano, a gdy miałem już wychodzić z łazienki dostrzegłem, iż walizka młodej O'Connor zniknęła. Okey kurwa, pogadam sobie o tym z Lukiem. Smarkacz się wpieprza, a ja nienawidzę jak ktoś mi krzyżuje plany. Wyszedłem z pokoju, kierując swoje kroki do kuchni, gdy tam dotarłem stanąłem w progu uważnie lustrując osobę siedzącą na krześle.
- A królewicz wie że opuściłaś wieżę? - zapytałem z kpiną, na co brunetka podniosła na mnie głowę nadal kreśląc palcem po filiżance.
- Drwij sobie do woli - westchnęła, odwracając ode mnie... Smutny wzrok? Nie wiem co jest nie tak, przecież ona nie była smutna. Przynajmniej dotychczas, była załamana, wściekła - co zdarzało się często, ale nie przygnębiona.
Wzruszyłem sam do siebie ramionami, wyciągnąłem z lodówki potrzebne mi produkty i zająłem się robieniem kanapek. Cholera, gdzie są wszyscy? Wątpię, że Payne, Horan czy chociażby Hood jeszcze śpią o tej godzinie. Po zrobieniu sobie śniadania oraz kawy, oparłem się o blat, spoglądając w niezasłonięte okno. Albo było zachmurzone albo było wcześniej niż myślałem. I wtedy przypomniało mi się, że powinienem już dawno wymienić bateryjki w moim pieprzonym zegarze.
- Która jest? - zapytałem, przenosząc wzrok na brązowooką, która uparcie wpatrywała się w stygnącą herbatę.
- Będzie już jakoś siódma, może ósma - stwierdziła beznamiętnie, opierając głowę o dłoń.
- Ile tu już siedzisz?
- A obchodzi cię to? - wzruszyłem tylko ramionami.
- Przynajmniej jadłaś? - dziewczyna popatrzyła na mnie z dezaprobatą, tymi swoimi niemal że lodowatymi oczyma, mimo iż jej tęczówki miały czekoladowy kolor.
- Obchodzi cię? - powtórzyła tak samo jak w przypadku pierwszego pytania.
- Szczerze, niezbyt. Ale wole własnoręcznie cię zabić, więc nie zamierzam zagładzać się na śmierć.
- Oh, dzięki bogu - złapała się teatralnie za pierś tuż przy sercu - Aż się wzruszyłam wiesz?
- Czasami wydaje mi się że się zapominasz małolato - warknąłem podchodząc do niej bardzo powoli.
- Kto tu nim jest - syknęła, przez co mój poziom wkurwienia wzrastał. Jeszcze trochę a rozjebię jej łeb o ten stół.
- No ja nie jestem dzieckiem.
- Dzieckiem może i nie, ale jesteś niestabilny psychicznie - stwierdziła tak poważnie, jakby mówiła o jakiejś najoczywistszej rzeczy na ziemi.
- A co jedno z drugim ma wspólnego? - oparłem dłonie o barek pochylając się nad nią, tak iż miałem doskonały widok na jej doprowadzający mnie do szału gębę. Gdyby nie była naszym zakładnikiem doskonale nadawałaby się do naszego zawodu. Jest wkurwiająca i ma ostry charakter, chociaż z tego co mówiła ta młodsza to tylko wykreowana przez nią skorupa. Dziewczyna westchnęła, następnie nie odrywając ode mnie oczu uniosła filiżankę do ust powoli wlewając ciesz do gardła. Robiła to celowo. Ta dziewczyna doprowadzi mnie na granicę, a wtedy nie mam pojęcia jak skończy, znaczy wiem. Będzie martwa wąchała beton od spodu. Ta wersja bardziej mi się podoba od kwiatów. Zbyt wiele przyjemności dla mojej ofiary, nie po to zabijam by dawać im jeszcze wąchać kwiatki, lepiej zalać betonem. Otwierałem usta by coś powiedzieć, ale niestety nie zdążyłem wypowiedzieć ani jednego słowa gdyż do naszych uszu dobiegł dźwięk stukotu, a raczej galopu podeszw o stopnie schodów.
- Adrianne! - krzyk rozniósł się po niemal że całym domu, a zaraz po tym brunet pojawił się w kuchni.
- Tak właśnie mi na imię - odpowiedziała ponowie przykładając pod usta filiżankę.
- Czemu wyszłaś? - zapytał, a jego głos brzmiał trochę na granicy wściekłości, sfrustrowania i rozpaczy.
Wywróciłem na to oczami. Czeka nas kolejna jej odzywka z typu "a nie masz tego gdzieś?", ale chyba się przeliczyłem, gdyż dziewczyna spojrzała najpierw na mnie potem na Tommo i rzekła zaskakująco spokojnie:
- Nie mogłam spać.
Z ust szatyna wydobyło się zirytowane westchnięcie. Patrzył na nią jeszcze przez jakiś czas po czym podszedł do lodówki, wyciągnął z niej jajka, a ja już wiedziałem, że dzisiejsze śniadanie to jajecznica z boczkiem. Zabrałem się więc za smarowanie kanapek masłem, układając je na wielkim talerzu. Nie mamy jakiejś masy produktów żywnościowych, więc trzeba będzie wybrać się na zakupy. Odłożyłem dwa talerze kanapek na stół, siadając na przeciwko dziewczyny, która nadal beznamiętnie wpatrywała się w parującą ze szklanki ciecz. Przypatrywałem się dokładnie mimice jej twarzy, lecz nie mogłem nic wyczytać, jedynie obojętność i jestem pewien, że nad czymś myślała.
- Dzień dobry.
Spojrzałem na drzwi, w których właśnie pojawił się uśmiechnięty Calum. Kiwnąłem do niego głową wysilając się na ledwie widoczne uniesienie kącików ust. Zaraz za nim wszedł Niall.
- Mhm, co tak pachnie? - westchnął marzycielsko, zajmując jedno z krzeseł przy niewielkim barze.
- Jajecznica - odparł Tommo.
Hood zatrzymał się przy ekspresie do kawy. Odwrócił głowę w moją stronę zadając tym samym nieme pytanie. W odpowiedzi przytaknąłem.
- Horan, kawy? - Zapytał.
- Jak możesz, to chętnie.
Wyprostowałem się na krześle, oparłem łokieć o powierzchnię stołu i paznokciami wystukiwałem znane mi rytmy piosenki Come As You Are.
W końcu w kuchni zebrała się reszta zespołu, prócz Luke'a i Veronici, co nie powiem, podniosło mi ciśnienie. Już chciałem wstać od stołu, lecz ostatkami sił nawet nie drgnąłem, spokojnie czekając. Po chwili Tomlinson postawił na stole dużą... Nie, wielką patelnię wypełnioną po brzegi daniem.
Jak zawsze głodny Niall chwycił już pierwszy łyżkę, lecz Zayn zgromił go wzrokiem, chrząkając znacząco. W naszym domu jest tradycja polegająca na tym, że nigdy nie zaczynamy posiłku, dopóki nie zjawią się wszyscy oraz tym, że przed jedzeniem odmawiamy modlitwę. A tym razem wypadło, iż Horan będzie to robił.
Nie minęło kolejne pięć minut, a w kuchni zjawiły się ostatnie dwie osoby. Hemmings, z którym mam do pogadania i O'Connor, na której ciele zauważyłem czarną koszulkę Luke'a z logiem Nirvany. Żadne z nich nic nie mówiło, po prostu usiedli przy stole w ciszy i czekali.
- Zaczynaj, Niall.
Brwi obu sióstr zmarszczyły się po słowach Louisa. Nie wiedziały, jakie są tutaj zasady. Blondyn odmówił dość krótką, zabawną modlitwę do tego jego Boga Motoryzacji, dziękując za szybkie wozy i nitro, bez którego nie obeszlibyśmy się w żadnej akcji, po czym wszyscy zabraliśmy się do jedzenia. Przy posiłku w kuchni jak zawsze było głośno, wszyscy rozmawiali, jedynie siostry siedziały cicho, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia.
Cóż były już na posiłkach u nas lecz wtedy, akurat nie spożywaliśmy go, że tak powiem w komplecie, więc wcale nie dziwiłem się, że wywołało to u nich zaskoczenie. Po śniadaniu Harry razem z Kate zaczęli sprzątać powstały bałagan, natomiast ja posłałem Luke'owi znaczące spojrzenie po czym skinąłem w stronę drzwi garażowych. Chłopak przełknął tylko głośno ślinę, jakby domyślał się do go czeka, cóż nie mylił się. Zamierzam postawić kawę na ławę i nie pierdolić się z gówniarzem. Wstaliśmy oboje od stołu ja szybko on natomiast próbował grać na zwłokę. Westchnąłem ciężko podchodząc do niego i łapiąc go za bluzkę pociągnąłem za sobą w stronę drzwi.
Gdy tylko zamknąłem je za nami Luke wyrwał się z mojego uścisku bacznie mierząc mnie wzrokiem.
- Ała stary, nie szarp tak!
- Jeszcze dobrze nie zacząłem - warknąłem robiąc do niego kilka kroków.
- Znowu ćpałeś i się nie podzieliłeś? - uniósł pytająco brew krzyżując z wyrzutem ręce na piersi. Prychnąłem lekceważąco, gwałtownie przyszpilając go do ściany.
- Co ty odpierdalasz Lucas? - syknąłem wypowiadając jego pełne imię, którego wręcz nienawidził.
- Kurwa Ashton znowu masz napięcie przed miesiączkowe zluzuj trochę - warknął równie jadowicie próbując się wyrwać. Przycisnąłem go jeszcze mocniej. Chłopak jęknął ale nie przestał się szamotać.
- Zamknij pysk szczeniaku i mnie posłuchaj. Masz się do niej nie zbliżać rozumiesz? - przy wypowiadaniu tych słów obserwowałem reakcję blondyna, ale ten zamiast z podkulonym ogonem zapewnić, że tego nie zrobi zaczął się śmiać. On, bezczelny gówniarz śmiał się kurwa ze mnie nabijać.
- Awh, Ashy się zakochał. - Wolną ręką pogłaskał mnie z udawaną czułością po policzku. Od razu się od niego odsunąłem, nie będzie mnie tępak dotykał. Zgromiłem po spojrzeniem po czym po prostu przyjebałem mu pięścią zadając mocny cios w jego szczękę. Jego głowa odbiła się od ściany przy której stał, po czym jak piłeczka wróciła na miejsce.
- Nie, nienawidzę suk, ale mam świetny plan, który powoli idzie się jebać przez ciebie i twoją pizdę zamiast chuja! - pochyliłem się bardziej ku jego twarzy, że prawie się stykaliśmy nosami. - Radzę ci nie wpierdalać się w niego bo zginiesz razem z nimi - wysyczałem przez mocno zaciśnięte zęby po czym wyszedłem z garażu zostawiając go zdezorientowanego i lekko poturbowanego na podłodze.
______________________________________________
Hej Hej Hellow Kittis ;*
Mamy kolejny rozdział. Ashton taki agresywny! Napadł na naszego pingwinka! Jak on mógł!
Zazdrosny? Czy na serio ma plan zniszczenia sióstr? Jak myślicie. Ja bym powiedziała, że przemawia przez niego zazdrość, ale biedak jeszcze o tym nie wiem xD
Sama jestem sfrustrowana... Ale i tak Ashtonica forever *,* sory Lukey :3
Wg to zdjęcie Luke'a.. Ta mina pedofila xD haha
Cóż to teraz trochę ponudzę. xd
Dziękujemy za za 8 komentarzy pod poprzednim. Jest nas coraz więcej jupijej! Rośniemy w siłę kociaki.
Dziękujemy również za tyle wyświetleń kurde ludziska *,* brak mi słów
No nic to chyba tyle.
Oczywiście zostawiamy
6 komów = szybciej kolejny.
i zapraszamy do zakładki "Zapytaj Familie"gdzie możecie zadawać swoje pytania.
To chyba na tyle do następnego :*
Buziaki :*
A. PS. Jak wam się podoba nowy szablon?
Nie umiesz Ada. To robi się tak:
Hey, hey, hello! :D
No to tak... KTO JEST ZA LUNICĄ RĘKA W GÓRĘ ^.^
Kurde, Ashton się taki strasznie oschły i wredny zrobił. Nie to, że wcześniej taki nie był ale... you know what I mean haha
Wróciłam z wakacji, było super, ale jak ja zawsze powiadam; wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej c: Jak najbardziej polecam jechać do Bułgarii (ja byłam w Kranevie) *daję okejkę* :3
Dziękujemy za komentowanie, omg jest was więcej nie wierzę, Addie trzymaj bo zemdleję *w*
Okay, ugh nie zanudzam.
Do osiemnastki skarby :*
W.
PS. Wykonany przez niesamowitą i nieziemsko uzdolnioną Adriannę, brawa dla niej ^.^