niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 12.

*Perspektywa Adrianne*

Co za dupek. Wierzgałam rękoma bijąc go po plecach i co chwila wyzywając go, natomiast brunet niewzruszony poprawił mnie sobie na barku i dalej wchodził po schodach. 
- Jeszcze cię ręce nie bolą? – zapytał, a ja zamiast odpowiedzieć mu na pytanie uderzyłam go mocno pięścią pomiędzy łopatki na co jękną. Hah. Jednak taki odporny na ból nie był, a prywatne lekcje z samoobrony, znaczy lekcja, bo reszta niestety później się nie odbyła, na coś się przydały. No co na to poradzę, że tata wcześniej uczył mnie oraz oglądał ze mną filmy o sztukach walki. Tak skopałam instruktorowi tyłek, że wynosił się stamtąd jak najszybciej potrafił. Poza tym ten gościu był kanciarzem, tak naprawdę w ogóle nie był on instruktorem, tylko jakimś oszustem, który chciał odrzeć rodziców z kasy, no cóż, trzeba było tam wtedy być. Dałyśmy mu z Veronicą nieźle popalić, mając wtedy zaledwie ja dziesięć lat, Ver osiem. Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie, ale niestety dalsze rozmyślanie przerwał mi chłopak, który powoli zaczynał mnie denerwować. Usłyszałam jak kopniakiem otwiera drzwi przy schodach na górze i do niego wchodzi. Pamiętam ten pokój. To w nim obudziłam się po postrzale tego psychopaty, który teraz zamknął moją kochaną młodszą siostrzyczkę z nim w pokoju. Mam nadzieję, że nic się jej nie stanie. Dłonie chłopaka, znalazły się na moich biodrach unosząc mnie do góry po czym rzucił w stronę łóżka. Pisnęłam w momencie, gdy moje plecy zetknęły się z materacem wciskając w niego. Uniosłam się na łokciach patrząc na Tomlinsona z oburzeniem, a ten w najlepsze śmiał się z mojej reakcji. Czy on mnie właśnie rzucił i to dosłownie na łóżko. Zmrużyłam oczy.
- I z czego się tak rżysz głąbie? – warknęłam w stronę chłopaka.
- Na prawdę, powinnaś zacząć zwracać uwagę na to, co mówisz, bo w końcu się doigrasz - pokręcił głową z rozbawieniem.
- A ty powinieneś zacząć zwracać uwagę na innych, zadufany w sobie dzieciaku - odburknęłam, na co nieco spoważniał.
- Tak się składa, że moim priorytetem w życiu jest jak najlepsza ochrona mojej rodziny, jedynych bliskich, których mam, więc zastanów się zanim cokolwiek o mnie powiesz.
- Tak się składa, że zawsze to robię! – wrzasnęłam wstając na równe nogi. – A rodziną nazywasz tą śmieszną grupkę gangsterów.. – chciałam coś dopowiedzieć, niestety nie było mi to dane, gdyż dokładnie w tym samym momencie, moja głowa na skutek mocnego uderzenia obróciła się w bok, cudem utrzymałam równowagę, zważając również ta to, że moja przestrzelona łydka nadal cholernie dawała o sobie znać. Policzek zaczął nieprzyjemnie piec i pulsować. Zwróciłam się z powrotem w jego stronę nie dowierzając, że właśnie mnie uderzył.
- Nigdy więcej nie obrażaj mojej rodziny – syknął, a w jego oczach krył się ból. Wpatrywałam się tak beztrosko w jego niebieskie jako zburzony ocean tęczówki. Mogłam w nim pływać, odkrywając każdy najmniejszy zakamarek jego duszy, ale niestety, ani chłopak, nie chciał mi dać do tego dostępu, ani ja nie miałam najmniejszej ochoty odkryć co kryje ten bipolarny gangster za dychę. Odwróciłam od niego wzrok rozglądając się po wnętrzu, lecz mój wzrok zatrzymał się na walizce, w dodatku mojej. Okey, co ona tu do cholery robi.
- Skąd tu się wzięła moja torba? – ponownie spojrzałam na bruneta, który ciągle mi się przyglądał.
- Cal przyniósł ją tu, gdy spałaś, po postrzale i została tutaj – oznajmił spokojnie.
- Czy mogę skorzystać z twojej łazienki? – nawet nie wiem, kiedy to pytanie opuściło moje usta, co się stało, że zamierzam go pytać o pozwolenie?! No ale w końcu to jego, pokój, jego łazienka, to chyba wypadało by się zapytać czy mogę wziąć prysznic. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko skiną na potwierdzenie głową. Okey teraz nie będzie się do mnie odzywał, zachowuje się jak jakieś pieprzone dziecko.
Chwyciłam rączkę walizki i z trudem weszłam do łazienki, targając ją za sobą. Pomieszczenie było dość duże. Zamknęłam za sobą drzwi, odkręciłam wodę, która zaczęła powoli napełniać wannę, po czym mozolnie zaczęłam zdejmować z siebie ubrania. Każdy ruch powodował pulsujący ból.  Po zdjęciu opatrunku, znajdującego się na mojej łydce, weszłam do wanny. Rozglądnęłam się po bokach, a niedaleko mojej głowy, przy ścianie dostrzegłam jakiś żel, oczywiście męski. Westchnęłam bezradnie, wylałam trochę płynu na dłoń i namydliłam całe ciało, po czym dokładnie opłukałam. To samo zrobiłam z włosami. Odświeżona wyszłam z wanny i zaczęłam suszyć swoje ciało ręcznikiem. Wyszukałam w walizce ciemne spodnie oraz jasnoniebieski top. Przysiadłam na brzegu wanny chwytając w dłoń nowy bandaż wyszukany w jednej w z szafek, po czym krzywiąc się na widok obrzydliwej dziury zawiązałam dokładnie łydkę po czym powoli ostrożnie ubrałam się, a włosy zwinęłam w ręcznik.
Brudne ciuchy złożyłam w kostkę po czym wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu bruneta, lecz nigdzie go nie było. Westchnęłam sfrustrowana.
- Szukasz czegoś? - usłyszałam tuż nad swoim uchem na co pisnęłam wystraszona rozrzucając ciuchy, które trzymałam w dłoniach. Odwróciłam się natychmiast w jego stronę przykładając rękę do serca.
- Przestraszyłeś mnie - uderzyłam go w ramię powstrzymując się by nie wybuchnąć śmiechem. Okey dobra co się z mną dzieje.
- Może właśnie to miałem w zamiarze? - uniósł jedną brew, uśmiechając się łobuzersko.
Mimowolnie przewróciłam oczami i spojrzałam w jego oczy.
- Chcę zobaczyć Veronicę.
- A ja chcę jeździć po tęczy na różowym jednorożcu - odparł niewzruszony
- Louis! - pisnęłam, prawie tupiąc nogą, niczym naburmuszone dziecko. - Ja na prawdę chcę ją zobaczyć! To moja siostra!
- Zobaczysz ją na obiedzie - mruknął - A teraz siadaj - wskazał na łóżko
Sycząc z bólu, wykonałam jego polecenie i patrzyłam, jak włącza telewizor, wiszący na ścianie przede mną.
- Może być? - zapytał, gdy zatrzymał się na kanale z kreskówkami.
Spojrzałam na niego spod byka i wystawiłam dłoń, żeby oddał mi pilota. Chłopak rzucił pilota obok mnie, a ja chwyciłam go w dłoń i zaczęłam skakać po kanałach. W pewnym momencie telefon bruneta zaczął dzwonić. Gdy wyjął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz, posłał mi przepraszające spojrzenie, po czym wyszedł, a ja słyszałam jedynie jak się z kimś wita. Gdy zamknął drzwi, jego głos cichnął coraz bardziej. Czyli gdzieś szedł. Teraz może mi się uda zobaczyć Veronicę!
Z trudem wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, na co od razu ustąpiły. Wytknęłam głowę na korytarz i rozglądnęłam się, a gdy nikogo nie zauważyłam wyszłam. Nogi zaczęły prowadzić mnie na schody, lecz przed wejściem na nie, zostałam zatrzymana. Dłoń, która zaciskała się na moim ramieniu należała do Ca... Calima? Nie. Caluma? Tak, właśnie do niego. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Był zbyt uroczy, żeby mógł być jakimś gangsterem.
- A gdzie się to wybieramy? – odezwał się zaciskając mocniej swoje długie palce na ramieniu.
- Na dół – wzruszyłam ramionami chcąc w jakiś sposób się mu wyrwać.
- Louis ci zabronił, więc lepiej wracaj z powrotem do pokoju – odpowiedział grzecznie, zero sarkazmu, zero wrogości w głosie, no i jak taki chłopak, może być gangsterem ja się pytam? Spojrzałam na niego z politowaniem, serio, myśli, że potulnie wejdę z powrotem do pokoju Tomlinsona. Ha no chyba moje niedoczekanie. Odwróciłam się na pięcie chcąc odejść, lecz niestety jego uścisk był o wiele za mocny. Szarpnął mnie do tyłu na co syknęłam z bólu. Cholerna noga ile to jeszcze potrwa? Miałam zamiar już coś mu odpowiedzieć gdy przede mną pojawiła się czarnowłosa dziewczyna o przenikliwie niebieskich tęczówkach.
- Cal proszę puść Ann – zwróciła się do chłopaka, który na zawołanie zdjął dłoń z mojego ramienia. Kate bo chyba tak miała na imię o ile dobrze pamiętam, wyciągnęła w moją stronę dłoń, z lekkim wahaniem podałam jej swoją, układając na jej nieco mniejszej. Odprawiła chłopaka jednym skinieniem głowy po czym pociągnęłam mnie z powrotem do pokoju szatyna. Byłam pod wrażeniem, że chłopak się jej posłuchał, chociaż, z drugiej strony, nic w tym nadzwyczajnego skoro jest siostrą samej głowy gangu. Czarnowłosa zamknęła za nami drzwi po czym usiadła przede mną na dywanie, więc czując się trochę niezręcznie uczyniłam to samo powoli uważając na tą piekielną nogę.
- Na prawdę lepiej byłoby, żebyś tu została, skoro Louis tak mówił. Uwierz mi, nie chcesz go zdenerwować. Jeśli chcesz możemy porozmawiać. Obiad i tak będzie za jakieś dwadzieścia minut - uśmiechnęła się.
- No więc... Mogę zadać ci kilka pytań? - mruknęłam.
- Jasne, że tak.
Nie wiem jak ona mogła być tak pozytywna i szczęśliwa, gdy należała do jakiegoś chorego gangu. 
- Wypuścicie nas czy zabijecie?
Momentalnie uśmiech z jej twarzy zniknął, a pojawiło się skonsternowanie.
- Nie pozwolę, żeby was zabili, nie ma takiej opcji - pokręciła energicznie głową
Westchnęłam zrezygnowana, wiedząc, że i tak nie powie mi nic więcej na temat przetrzymywania nas tu.
- Powiedz mi... Jak ci się żyje w ten sposób?
- No cóż, w tak dużej rodzinie jest ciekawie. Kocham ich wszystkich i nie wyobrażam sobie życia bez kogokolwiek z nich. Jesteśmy nieodłączni, rodzina to podstawa.
- A co z przyjaciółmi? - zapytałam
- My nie mamy przyjaciół, ja też nie. Ja mam rodzinę.
To było na prawdę piękne. Żyją tak... Niebezpiecznie, nie są prawdziwą rodziną, a jednak właśnie w ten sposób się traktują. Mogliby oddać życie za osoby, z którymi nie są na prawdę spokrewnione. To właśnie nazywa się miłość w każdym tego słowa znaczeniu. Patrzyłam na nią z rozdziawioną buzią na co się zaśmiała. Od razu pokręciłam głową, by wytrącić z umysłu wszystkie myśli, przez co ręcznik na znajdujący się nadal na mojej głowie spadł przykrywając twarz. O kurcze, cały czas miałam go na sobie? Chwyciłam go w dłonie, a włosy, które zachodziły mi na oczy odgarnęłam do tyłu.
- Chcesz może je wysuszyć? - zaproponowała dziewczyna uważnie mnie lustrując. Przytaknęłam tylko uśmiechając się do niej wdzięcznie. - Okey to poczekaj tutaj a ja przyniosę suszarkę i szczotkę do włosów - wstała z podłogi, od razu kierując się do wyjścia, ale jeszcze zanim zamknęła za sobą drzwi odwróciła się i dodała niemal błagająco: - tylko proszę, naprawdę nie próbuj mi uciec.
Po tych słowach uśmiechnięta od ucha do ucha opuściła pokój. Wpatrywałam się przez dłuższy czas w drzwi znajdujące się dokładnie na przeciwko mnie. Przekręciłam w bok głowę zastanawiając się czy czasami nie wykorzystać tej sytuacji, chociaż z drugiej strony co mi szkodzi poczekać te kilka minut. Postanowiłam więc, że na nią zaczekam. Nie musiałam jednak długo siedzieć, gdyż zaraz do pomieszczenia weszła Kate trzymając w dłoniach wspomniane wcześniej przedmioty. Lekko się zdziwiła na widok mnie, siedzącej w tej samej pozie, dokładnie tej samej z przed momentu w którym mnie opuściła.
- Nie sądziłam, że mnie posłuchasz - powiedziała szczerze, na co wzruszyłam ramionami.
- Perspektywa ogarnięcia tego cyrku na głowie chyba mnie przekonała - odpowiedziałam obojętnie, a dziewczyna zachichotała pod nosem.
- No tak, to był decydujący głos w tym sporze.
Kate podłączyła suszarkę do kontaktu, po czym wręczyła mi, a sama usiadła za mną, bardzo ostrożnie i powoli rozczesując moje włosy. Była wręcz urocza. Nie wiem jak mogła taka być, skoro była w tej chorej rodzinie, a raczej gangu. Rodziną ciężko to nazwać.
Wzięłam się za suszenie tej szopy na mojej głowie. Trochę mi to zajęło, lecz nie tyle co zawsze, gdyż pomagała mi czarnowłosa. Po doprowadzeniu mnie do znośnego stanu, odłożyła sprzęt na łóżko i podeszła do drzwi. Zanim je otworzyła spojrzała na mnie przez ramię wyczekująco, lecz nadal stałam na środku pokoju jak ciołek, nie wiedząc co zrobić.
- No chodź, obiad już na pewno jest na stole.
Od razu ruszyłam za nią. Starałam się iść w miarę normalnie, lecz nie było to możliwe przez moją wciąż niezagojoną nogę. Z trudem weszłam do kuchni zaraz za Kate, po czym usiadłam na stołku barowym cicho dysząc. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie zauważyłam mojej siostry, na co serce przyspieszyło swoją pracę. Byli tu wszyscy prócz niej... I Ashtona.
- Gdzie moja siostra? - zapytałam, starając się zachować normalny ton głosu, lecz nie wychodziło mi to najlepiej.
- Zaraz powinni przyjść - mruknął ciemnowłosy, ciemnooki i... Ogólnie cały ciemny chłopak, którego imię nie chciało wejść w moją pamięć.
Przed mój nos trafił talerz z parującymi skrzydełkami kurczaka, ketchupem i dwoma kromkami chleba. Spojrzałam z wyraźnym grymasem na osobę, która dała mi danie, a okazał się nią być Louis.
- Co? Nie pasuje?
- To jest obiad? - zapytałam zniesmaczona.
- Nie chcesz, nie jedz. Każę ci?
Westchnęłam zirytowana jego zachowaniem, lecz chwyciłam w dłoń kurczaka i rozpoczęłam konsumpcję. Zapewne był z jakiegoś taniego fast food'a, ale czego ja się mogłam spodziewać? Wykwintnych dań, godnych królowej? Wątpię. Gdy pochłonęłam już jedno skrzydełko, odkładając kość uniosłam swoje spojrzenie na przejście prowadzące do salonu, co prawda z tej strony widziałam tylko kawałek pomieszczenia, ale dostrzegłam jak za ściany wyłania się kędzierzawy blondyn, a tuż za nim weszła wlekąc się jak potulny piesek Veronica. Uśmiechnęłam się do niej ciepło po czym odsunęłam krzesło stojące obok mnie, lecz zanim się obejrzałam zasiadł tam chłopak, którego szczerze nienawidziłam.
- Nie trzeba było – posłał w moją stronę fałszywy kpiący uśmiech, boże daj mi siłę aby go nie zabić.
- To.. – zaczęłam otwierając buzię lecz chłopak wystawił rękę uciszając mnie.
- Chcesz może coś dodać? – zapytał ironicznie. Wzięłam głęboki wdech po czym wypuściłam ze świstem powietrze.
- Właściwie, to tak – odpowiedziałam, przyjmując jak najpoważniejszą pozę. Nie mogłam przecież, walczyć o swoje ukazując mu jak się go boję, bałam się to prawda, ale facet zdrowo przesadzał. Już jednego takiego popieprzeńca znosiłam i jakoś nie widzi mi się robić to po raz kolejny. – To miejsce dla mojej siostry, więc łaskawie rusz ten psychopatyczny tyłek i sprawdź czy cię nie ma na innym miejscu. – wysyczałam z udawaną słodyczą na co w pokoju rozbrzmiało huczenie, niczym w klasie podstawówki, gdy ktoś powie coś nieodpowiedniego do nauczyciela, a ten każe mu iść do dyrektora. Chłopak automatycznie się spiął posyłając mi mordercze spojrzenie, natomiast ja uśmiechałam się do niego z wyższością. Podniósł się powoli uważnie mnie obserwując po czym przeszedł koło mnie pociągając mnie z bara. Co za dupek. 
Zszokowana brunetka powoli usiadła obok mnie i zlustrowała uważnie spojrzeniem.
- Czy ty wiesz co robisz? - szepnęła tak, bym tylko ja mogła to usłyszeć. 
Wzruszyłam obojętnie ramionami, dając jej znak, że jest mi to obojętne, po czym powróciłam do jedzenia kurczaka. Gdy Louis podał mojej siostrze talerz z tym samym, jej oczy dosłownie zaświeciły się. Dosłownie uwielbiała kurczaka, nie było dla niej nic lepszego. 
 Louis skończył jeść jako pierwszy, więc usiadł przede mną i Veronicą, obserwując każdy mój ruch, co jedynie powodowało u mnie dyskomfort.
- Możesz przestać? - mruknęłam, wycierając usta chusteczką.
Chłopak jedynie wzruszył ramionami, jednak nie przestawał się mi przypatrywać. Westchnęłam bezradnie i wróciłam do jedzenia. On zaś wyprostował się i spojrzał za mnie, gdzie wszyscy zajadali się siedząc przy stole, rozmawiając. 
- Adrianne, masz przestrzeloną łydkę. Za dużo chodzisz, właściwie w ogóle nie powinnaś - rzekł znużonym wręcz głosem, na co prychnęłam. Powiedz mi, kto to zrobił? Kto?! - Dlatego dzisiaj zostajesz w łóżku i nawet na sekundę z niego nie wychodzisz. 
- No chciałbyś. Nic mi...
- Nie, Ann. Powiedziałem coś, a ty to wykonasz - warknął, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Jęknęłam mentalnie, gdyż nie chciałam mu ulegać, ale nie miałam wyjścia. Wróciłam do poprzedniej czynności, spuszczając wzrok na talerz. Po posiłku Tomlinson dosłownie wciągnął mnie po schodach do swojego pokoju i posadził na łóżku. Ja i tak nie miałam nic do gadania.
- Chcesz obejrzeć film? – zadał pytanie, ciągle spoglądając w moje oczy. Wzruszyłam tylko ramionami gdyż było mi to obojętne co będę robić. – Okey więc.. – podszedł do komódki chwycił w dłoń pilota, którego wcześniej tam położyłam i rzucił na łóżko, po czym dodał. – Jak się zdecydujesz, nie będziesz musiała wstawać.
- Mhm – mruknęłam patrząc się w niego obojętnie.
- Adrianne, ja mówię serio, masz tu zostać, żeby nie nadwyrężyć nogi. – powaga w jego głosie doszczętnie mną wstrząsnęła, za kogo on się uważał ja się pytam.
- A co ci do tego? – uniosłam lekceważąco jedną brew do góry.
- Mój dom, moje zasady – mruknął nadal stojąc naprzeciwko mnie. Prychnęłam pod nosem patrząc w jego niebieskie tęczówki z rozbawieniem, ale też i wściekłością.
- Nie podlegam ci, nie należę, do tego chorego bractwa powaleńców – syknęłam. – Nie powinieneś się tym przejmować, skoro i tak zamierzacie nas zabić. Jaki więc jest sens tego przedstawienia?! Ukryta puenta? – syknęłam obserwując każdy ruch szatyna. Louis wyprostował się, po czym powolnym krokiem do mnie podszedł. Znowu mnie uderzy, podniesie na mnie rękę, nawet już nie zamykałam oczu, ciągle wzrokiem podążałam za chłopakiem.
- Nic, a nic kurwa nie wiesz! – wypowiedział te słowa odgarniając pasmo włosów z mojej twarzy.
- Zdziwisz się, twój cyrk twoje małpki. Ale mnie nie wciągaj w coś skoro skończę jako tarcza na kule. Podziękuję takiego udziału – warknęłam, na co chłopak jeszcze bardziej się spiął. Ciśnienie, zamiast spadać diametralnie rosło. Nie powinnam pozwalać sobie na tak wiele, ale cóż poniekąd pogodziłam się ze śmiercią. Może jak ich podenerwuję to zabiją mnie, a Ver zostawią w spokoju?! Chociaż.. Nope, kogo ja oszukuję. Spojrzałam ponownie w jego oczy i już nie kontrolowałam tego co opuściło moje usta. – Jesteś pojebany i sam to dobrze wiesz, a teraz jeśli nie zamierzasz mnie zabić po prostu stąd wypierdalaj bo bycie troskliwym za grosz ci nie idzie.
- Nie mam do ciebie kurwa siły. Jesteś zwykłą niczego nie wartą suką – warknął i trzaskając jak najmocniej drzwiami wyszedł zostawiając mnie samą pośrodku jego rzeczy i słów, kierowanych w moją stronę. Oszukiwałabym siebie, gdybym powiedziała, że mnie nimi nie uraził, bo to zrobił. Zabolało, z niewiadomych przyczyn. Czemu, się przejęłam? Przecież ja niejednokrotnie wyzywałam jego rodzinę i jego samego. Opadłam plecami na materac a po moim policzku spłynęła samotna łza.

______________________________________
Elo melo 3 2 0! (Wtf haha)
No dobra, co do rozdziału... Lann Drama Tiiime :o huhu nie spodziewałam sie, a wy?
Szkoda że nie zebraliśmy wyznaczonej ilości komów pod poprzednim :c mam nadzieję, że pod tym się uda ^^ ale ważne że czytacie.
Kocham was i z buziakami odsyłam do notki Addie ;* 
W.

Hejka kochani :*
Mamy kolejny.! Ah ta Lann. Jak myślicie co będzie z nimi dalej?  I co ukrywa Ann? Hmm sama chciałabym wiedzieć XD
Szkoda że mało komentarzy. No ale cóż. Stałe osoby komentują więc to jest najważniejsze kocham was dziewczyny:*
Nadal zostawiamy
5 komów = szybciej następny.
Do następnego ;* Buziaki ;* A.

5 komentarzy:

  1. Gify! <3
    Nie wierzę, że Louis ją uderzył. Nie potrafię. Nie wiem, dziwnie tak. Obraziła jego rodzinę? Okej. Może być gangsterem, ale kurde, myślałam, że dziewczyn nie bije! :/
    W końcu pojawił się Calum! Ja jednak czekam na Luke'a, Michaela, Niall'a! Będą kiedyś? :c
    To starcie z Ashtonem jest genialne! Bonusowe 5 punktów za to, ahaha! :D Dziwi mnie jednak to, że blondyn posłuchał.. Myślałam, że ją wyśmieje, czy coś. :o
    Kathrin taka miła. Lubię ją bardzooo! :3
    No nic, mam nadzieję, że tym razem się naprawdę uda w ilości komentarzy.
    Miłego dnia! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to narmalnie!
    Aż niecierpliwię się do nast.
    Super dziewczyny!
    Czekam na next!!

    Ps. Zapraszam do mnie na bloga o Lou!

    http://saveyoutonight-louistommo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! *_*
    Czekam na nn i weny! <3
    Zapraszam do siebie :*

    http://hero-liampayne-fanfiction.blogspot.com/

    http://loveandfame-niallhoran.blogspot.com/

    <3!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się pytam jak Louis mógł ją uderzyć?! Podoba mi się ta odwaga Adrianne,jest genialna haha
    Najlepsza sytuacja z Ashtonem,kocham normalnie :D
    Mam nadzieję,że uda wam się zebrać więcej komentarzy :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wierze że Lou ją uderzył.. ehh :(
    muszę was bardzo przeprosić za to że nie skomentowałam ostatniego rozdziału ale nie miałam jak dzisiaj dopiero mam internet.. i wszystko po kolei nadrabiam :*
    Rozdział ten jak i poprzedni są rewelacyjne zresztą jak każdy inny rozdział. Jesteście genialne <3 :*
    Z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń