wtorek, 20 czerwca 2017

Rozdział 57.

*Perspektywa Dylana*

 Kiedy opuściliśmy w końcu piwnicę Kate zaprowadziła mnie do łazienki, bym mógł się odświeżyć, dała mi również ubrania któregoś z chłopaków. Po tych kilku dniach miło było w końcu się wykąpać i wskoczyć w czyste ciuchy, serio. Patrząc w lustro, aż przeraziłem się na widok mojego odbicia. Nie zrobiłem tego przed kąpielą, gdyż wiedziałem, że sam zacząłbym chyba wrzeszczeć, jednak po prysznicu moja twarz wcale nie wyglądała lepiej, ale nic na to nie poradzę. Gotowy przeczesałem ponownie swoje lekko wilgotne i przydługie włosy, po czym wyszedłem z łazienki, kierując się na dół, gdzie zastałem tylko Hayden, siostry, Tomlinsona, Kate, Harry'ego oraz tego blondaska - Hemmingsa. Reszta najwidoczniej była za bardzo zmęczona natłokiem informacji i udała się do siebie. Usiadłem koło Hayden, która od razu się we mnie wtuliła. Sam przyciągnąłem ją do siebie, zmykając na moment powieki. Brakowało mi tej chwili.
- Nic cię nie boli? - Usłyszałem nagle głos po mojej prawej stronie, dlatego otwierając oczy, spojrzałem na zatroskaną Veronicę.
- Kate wcześniej zaserwowała mi silne leki, chyba nadal działają - uśmiechnąłem się lekko do niej, próbując ją jakoś do tego przekonać.
Próbowała odwzajemnić uśmiech, lecz wyszedł z niego jakiś dziwny grymas, a dziewczyna spuściła głowę. Chyba wyczuła, że wcale nie mówię prawdy, a wszystko boli mnie jakbym miał za chwilę umrzeć.
- Będzie dobrze, wyliże się z tego - dopowiedziała Hayden, zerkając na Veronicę.
Dziewczyna jedynie przytaknęła bez słowa i wtuliła się w bok swojej siostry. Wyglądała teraz tak bezbronnie. Wychudzona, przygnębiona, bez większych chęci do życia. Nigdy do tej pory nie widziałem Ronnie w takim stanie. Zawsze była zadowolona z życia, radosna, uśmiechnięta i wszędzie było jej dosłownie pełno. Brakowało mi starej dobrej Ver. Wierzę, że dojdzie do siebie po jakimś czasie. Adrianne jej pomoże, ja również bym chciał, ale sama powiedziała, że potrzebuje czasu, by sobie wszystko poukładać w głowie, więc nie będę napierał. Po prostu się odsunę i zaczekam aż młodsza siostra wróci do siebie. Jednak na pewno nie zrezygnuję z pilnowania jej i czuwania nad bezpieczeństwem tej dwójki.
Brunetka zerknęła nagle na nas nieodgadnionym wzrokiem, a między jej brwiami pojawiła się drobna zmarszczka. Zlustrowała mnie oraz Hayden uważnym wzrokiem, jeżdżąc nim od naszych stóp do głów. O co jej chodzi? Dziwnie się zachowuje.
- Wy jesteście razem?
Oh... A więc to chodziło jej po głowie przez tą ciągnącą się nieubłaganie chwilę. Westchnąłem przeciągle i spojrzałem na Hay siedzącą tuż przy mnie. Dziewczyna jedynie ledwie widocznie skinęła głową, odpowiadając tym samym na moje nieme pytanie.
- Chcieliśmy wam to powiedzieć, ale... Jakoś nie było okazji ostatnimi czasy - uśmiechnąłem się niezręcznie, pocierając palcami swój kark, po czym zlustrowałem spojrzeniem wszystkie osoby, które siedziały w salonie.
- Cooo - odezwała się nagle starsza z sióstr. - Spędziłam z wami 2 tygodnie i tego nie zauważyłam? - powiedziała oburzona, patrząc to na jedno to na drugie.
- Ups? - powiedzieliśmy w tym samym czasie z Hay.
- Ja wam dam ups. - Na początku była poważna, mordując nas spojrzeniem, ale zaraz wybuchła śmiechem. Ach, ta Ann. Uwielbiałem ją taką; uśmiechniętą, nie odpychającą nikogo, nie zamykającą się w sobie. Najcudowniejsza rzecz na świecie jej uśmiech i nie mówię tu tylko o uśmiechu na ustach. Mówię o śmiejących się oczach, w których tańczą iskierki szczęścia. W pewnym momencie spojrzała przed siebie i od razu zamilkła, odwracając szybko głowę w bok. Mój wzrok spoczął od razu w to samo miejsce, które jeszcze chwilę temu wpatrywała się Adrianne, a raczej na osobę. Louis siedział przygarbiony, a jego oczy utkwione były w jej osobie. Mogłem nawet z tej odległości zobaczyć w jego spojrzeniu ból. Cierpiał, było to widać, na pierwszy rzut oka. Widziałem to samo kiedy mnie katował. Kiedy bił za każdym razem, gdy powiedziałem coś związanego ze "śmiercią" Ann. Nie wiem co się wydarzyło pomiędzy ta dwójką, ale teraz przeze mnie się to popsuło. Zdążyłem też dowiedzieć się, że Louis wcale nie jest jej obojętny. Przez cały pobyt w tej chacie, w której ją ukrywaliśmy dużo mi opowiadała o wszystkim. O tym jak trafiły do Tomlinsona, jak Irwin je traktował, co się działo podczas tych dwóch miesięcy. Nie stroniła mi od szczegół. Wiedziała przecież, że i tak wszystkiego prędzej czy później się dowiem.
- Więc... My chyba będziemy się zbierać - westchnąłem przeciągle. - Lepiej, żebyśmy zdążyli dojechać do domu zanim nas noc zastanie - rozejrzałem się po salonie po wszystkich przygnębionych twarzach.
- Nie - pokręcił lekko głową Tomlinson. - Zostańcie na noc. Jest już i tak późno - uśmiechnął się słabo, lecz widziałem, że ten uśmiech był wymuszony. Chciał, byśmy zostali, ale nie miał siły nawet na szczery uśmiech.
- Powinniście zostać - przytaknęła Adrianne słowom chłopaka.
- Lepiej, żeby było więcej osób w razie, gdyby miało ci się coś stać - dodała ledwie słyszalnie Veronica, a jej słaby głos mnie już do końca odwiódł od powrotu do domu.
Zerknąłem na Hayden pytająco, na co brunetka niemalże od razu skinęła głową z uśmiechem, a jej ręce owinęły się wokół mojego ramienia. Uśmiechnąłem się lekko i musnąłem wargami jej czoło.
- Skoro wszystko ustalone możemy się położyć? To krzesło było dosyć niewygodne jeśli chodzi o zasypianie - wzruszyłem lekko ramionami, próbując obrócić sytuację w jakiś nieudany żart.
No cóż, rzeczywiście był nieudany, bo nikomu w tej chwili nie było do śmiechu. Nic dziwnego, Veronica ma zapewne skruszoną psychikę, a między Adrianne i chłopakiem panuje jakieś dziwne napięcie, sam nie wiem czym spowodowane.
- My też już pójdziemy do pokoju - mruknęła Ann, wstając nagle z kanapy, przez co zdezorientowana niespodziewanym ruchem siostry Ver prawie padła na kanapę. Brązowooka chwyciła dłoń młodszej z rodzeństwa, po czym obydwie żegnając się z nami, udały się schodami na piętro.
- Uhm, a my gdzie możemy się przespać? - zapytała moja dziewczyna, również wstając z kanapy.
- Możecie zająć mój pokój, chyba trafisz, Hayden - odezwał się Tomlinson, patrząc na dziewczynę.
- Tak, dzięki. - Mówiąc to, pociągnęła mnie za rękę na górę.
Kiedy dotarliśmy do pokoju Louis'a. Hayden od razu rzuciła się na łóżko i nim się obejrzałem spała sobie smacznie przytulona bo mojego boku. A ja? A ja nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji. Przewalałem się z jednego boku na drugi. Oj, coś czuję, że tej nocy nie za wiele sobie pośpię.
Nie mam pojęcia ile tak się przekręcałem i wierciłem, ale w pewnym momencie wstałem po cichu tak, by nie budzić śpiącej dziewczyny. Zszedłem na dół z zamiarem napicia się czegoś.
Najlepiej mleka albo herbaty. Może to by mi cokolwiek dało, pomogło zasnąć, chociaż wątpię. Zwykłe mleko cudów nie czyni. Wolałbym raczej jakieś tabletki nasenne, jednak nie zamierzam grzebać im po szafkach.
Chwyciwszy się poręczy, zszedłem powoli na parter. Zmarszczyłem zdziwiony brwi, gdy zauważyłam, że z salonu bije delikatna żółta poświata. W końcu był środek nocy, kto mógł nie spać prócz mnie? Wychyliłem głowę przez drzwi, omiatając wzrokiem ciemne pomieszczenie. Na kanapie dostrzegłem śpiącego Tomlinsona... Jednak nie był sam. Kto by się tego spodziewał. Siedząca na podłodze O'Connor opierała się plecami o stolik, a jej ramiona były ciasno owinięte wokół zgiętych, przyciśniętych do piersi kolan. Wpatrywała się w śpiącego chłopaka jak w obrazek. Zapewne chciała coś do niego powiedzieć, porozmawiać z nim.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem i wycofałem się ostrożnie, by mnie nie zauważyła, po czym wszedłem do kuchni i zacząłem robić dwie herbaty w dużych kubkach. Postawiłem je delikatnie na stole, by nie narobić zbyt wiele hałasu. Zerknąłem z powrotem do salonu; nic się nie zmieniło, Adrianne nadal siedziała w bezruchu, a jej wzrok wlepiony był w Louisa. Z cichym westchnieniem pstryknąłem palcami, by zwrócić jej uwagę na swoją osobę. Niemalże od razu odwróciła głowę w stronę drzwi, patrząc na mnie wielkimi oczami, a jej oddech gwałtownie przyspieszył. Kiwnąłem głową w stronę kuchni i bez słowa wróciłem do niej, biorąc w dłonie jeden z kubków.
Nie minęła chwila, a dziewczyna pojawiła się w kuchni. Powoli usiadła na krześle naprzeciwko mnie i patrząc się tępo w kłębek pary unoszący się nad gorącą cieczą, pochwyciła naczynie w obie ręce. Na początku żadne z nas się nie odzywało. Pozwoliliśmy, by nasze myśli przejęły tę chwilę, a ja mogłem się jej przyjrzeć lepiej. Wory pod oczami były widoczne, ale nie z powodu niewyspania, martwiła się za bardzo, a podejrzewam, że teraz obwiniała się zarówno za stan Veronici jak i mój, ale to nie było jej winą. Próbowała ochronić siostrę... Co prawda, nie przemyśleliśmy tego, że młodsza z sióstr będzie chciała odebrać sobie życie, ale na szczęście żyje i jej samobójstwo, skończyło się tylko na próbie. Jestem ciekaw, czy powiedzieli jej o tym, co Ronnie próbowała zrobić, lecz myśląc nad tym dłużej, zapewne nie. Nie chcieli dokładać do ognia, już i tak wystarczająco się wycierpiały.
Wziąłem dużego łyka herbaty i dopiero wtedy podjąłem próbę rozmowy.
- Wiesz, że nie musiałaś ścinać włosów? - zapytałem cicho, tak by nikogo nie zbudzić, a zwłaszcza chłopaka, który spał na kanapie zaraz za ścianą.
Adrianne spojrzała na mnie zdezorientowana,​ tak jakby nie usłyszała pytania. Miałem zamiar już ponowić je, ale w końcu się odezwała.
- Musiałam - powiedziała twardo, po czym kontynuowała - Jeśli ktoś z gangu Parkera by mnie zauważył, istnieje większe prawdopodobieństw​o, że poznałby mnie po włosach.
- Och, to dlatego, je wyprostowałaś? - zapytałem, lecz ona tylko skinęła głową.
Westchnąłem przeciągle, nie wiedząc jaki temat jeszcze powinienem poruszyć w tej chwili, bo chciałem powiedzieć jej tak wiele.
- Wiesz, Adrianne... - Podniosłem wzrok na dziewczynę. Wpatrywała się w swój kubek, z którego wciąż unosiły się kłęby gorącej pary. Wyglądała na spokojną, a jednocześnie czymś zakłopotaną. - Chciałem z tobą porozmawiać o Louisie.
- Chyba nie ma o czym rozmawiać - rzuciła niemal od razu po moich słowach, nie pozwalając mi kontynuować. Mimo to ja i tak postanowiłem drążyć temat.
- Patrzysz na to w zły sposób, Ann. Widziałaś jak się zachowywał? Można wyczuć z kilometra patrząc na was, że wcale nie jesteście sobie obojętni. I ty o tym doskonale wiesz.
Przerwałem na chwilę, czekając na jakąś reakcję, odpowiedź z jej strony, ale się przeliczyłem.
- Nie możesz być na niego wściekła za to co mi zrobił. Uwierz, sam postąpiłbym tak samo gdyby chodziło o kogoś, na kim mi zależy. Nie rozumiesz? On cały ten czas uważał, że rozmawia z mordercą...
- Dość, Dylan - przerwała mi, łamiącym się głosem. - Wystarczy. Wiem, że nie miał pojęcia, ale to ty chyba nie rozumiesz, że on prawie cię zabił - warknęła nieco głośniej, lecz zaraz dopowiedziała o wiele ciszej. - Byłby dla mnie nikim, gdyby to zrobił. Nie ważne co ja czułabym do niego i co on do mnie. Byłby po prostu nikim. - podniosła na mnie spojrzenie zaszklonych oczu, a mnie dosłownie coś ścisnęło za serce. Poczułem ten paskudny uścisk w klatce piersiowej. Ten widok zawsze mnie bolał. - Nie chcę czuć się w taki sposób - dodała nagle.

- Ja mu wybaczyłem, w pewnym sensie. Ty też powinnaś - rzekłem cicho, łapiąc ją za dłoń, lecz dziewczyna nie zareagowała w żaden sposób, tak jakby w ogóle nie słyszała tego co do niej powiedziałem. 
- Adrianne...
- Powinieneś się już położyć - wypaliła nagle, nawet nie dając mi dokończyć. Zabrała rękę z mojego uścisku.
- Ale Ann...
- Mówię serio, Dylan - idź - powiedziała to, już nawet na mnie nie patrząc. 
Westchnąłem ciężko, ale wstałem z krzesła jak najciszej i zabierając kubek ze sobą, wyszedłem z kuchni na korytarz, ale nie poszedłem od razu do pokoju. Stanąłem i patrzyłem na salon. Czekając na to co zrobi teraz Addie. Zastanawiałem się czy wróci na podłogę i będzie całą noc siedzieć przed śpiącym Louisem czy wróci do swojej siostry. Nie musiałem długo czekać, gdyż brunetka pojawiła się w salonie. Najpierw stała chwilę patrząc na Tommo, a potem ku mojemu zdziwieniu położyła się delikatnie na kanapie wtulając się w niego. Na początku Lou obudził się przestraszony, ale widząc co się dzieje i kto przerwał mu sen uspokoił się. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, lecz zaraz przerwał ją szloch dziewczyny i słowa Louis'a
- Już przy tobie jestem, nie płacz, kochanie.
Potem już nie wiem co się działo, gdyż wróciłem do łóżka z myślą, że tych dwoje na prawdę ma się ku sobie. 

________________________________________________
Kochani, patrzcie co dla was mamy!
Nowy rozdział. 
Tak tak znowu miesiąc prawie no ale.. heh 
Dobra nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. 
Co sądzicie o rozdziale? Podoba się?
Mi bardzo bo Lann *,*
Za tydzień zaczynacie wakacje. Jak się z tym czujecie?
Jakieś plany? Ja to pracuję już od maja więc moje wakacje będą pracowite :D
Chciałabym jeszcze podzękować za to że jesteście, komentujecie i wg :*
No to co nie będę wam tu już zanudzać. 
Komentujcie, udostępniajcie, polecajcie :*
Do kolejnego skarbeczki :*
Buziaki :* A

Siema, ludzie! :D
Jak wam leci końcówka szkoły? Luz czy cisną was do samego końca? x3
Dobra, co do rozdziału... Ta końcówka, awwh! ❤ cudowna, prawda? #LannMoment tak bardzo
Uwielbiam tą dwójkę, wy też? *-* (ale i tak zawsze będę shippować Ashtonicę, hehe)
W każdym razie zbliżamy się powoli do 50k wyświetleń i pomyślałyśmy nad jakimś specialem dla was. Czego oczekujecie, co chcielibyście zobaczyć na tym blogu? ^^ 
Dobra, uciekam, nikt nie lubi notek na 20 linijek, hahah.
Do następnego, kochani!
Całusy :* W. 

Jeśli czytasz, zostaw komentarz :*

5 komentarzy:

  1. Ashton is my boyfriend3 lipca 2017 17:34

    Jezuu, rozdział jak zwykle piękny. Lann aaaaaa! <333 Ashtonica życiem, ale Lann normalnie mnie rozbraja. Taka urocza z nich para, najbardziej rozczula mnie jak Louis- lider w najniebezpieczniejszym gangu, bad boy i furiat ( tak, mam na myśli akcje z Dylanem w poprzednich rozdziałach)- tak spokojnie, z uczuciem itp mówi o Addie, jak w poprzednich rozdziałach za nią rozpaczał.. Jeju no rozwalają mnie takie momenty <333 Zawsze płakałam na nich i jednocześnie miałam takie "Oooo, jakie to słodkieeeeee" hah
    Pozdrawiam cieplutko laski <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ashton is my boyfriend3 lipca 2017 17:37

      Nie mówiąc już o Ashtonie i tym jak zwraca się do Ronnie <3 Albo rozdziały perspektywą Ashtona, jak on tak mówi o Ver i..... MATKO NO! To mnie rozbraja jeszcze bardziej <3333 Wgl jakoś ostatnio mało było o Ashtonice, aż się stęskniłam :(( Buziolki <3

      Usuń
  2. kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak. Jest napisany. Czeka tylko aż Ronnie go sprawdzi i napisze notkę (cóż czeka już tak od 2 tygodni i nie wiem ile jeszcze poczeka) Najwyżej zaraz go sama sprawdzę i wstawie.
    Buźki :* A.

    OdpowiedzUsuń