piątek, 7 kwietnia 2017

Rozdział 54.

*Perspektywa Kate*



Hayden wyjechała dwa dni temu, po tym jak Luke przywiózł silnik potrzebny do jej samochodu.
Louis jako pierwszy wyrwał się do naprawy. Nie rozumiałam jego zachowania, choć ostatnimi czasy praktycznie w ogóle go nie rozumiałam. Harry i Ashton oczywiście poszli mu pomóc i dlatego brunetka mogła już wrócić do swoich spraw po dwóch godzinach. Pożegnała się z nami, dziękując i przepraszając jednocześnie. Gdy to wypowiadała w szczególności patrzyła na Tommo stojącego na schodach. Cisnęło mi się na usta, by zapytać co się takiego stało, ale potem nie widziałam już Louisa, po jej wyjeździe. Minęły dwa dni, a mój starszy braciszek nadal nie zszedł chociaż na moment na dół. Znowu zaczęłam się o niego martwić, kilka razy próbowałam z nim porozmawiać, ale nie otworzył mi drzwi za żadnym. Czułam się z tym bezsilnie. Bo co ja mogę zrobić, kiedy on tak uparcie zamyka się w sobie i nie dopuszcza nikogo, żeby z nim porozmawiać? Zależy mi na nim jak na nikim innym, ale nie mam prawa zmuszać go, by się przed kimkolwiek otwierał. Louis jest dorosły, rozważny i umie podejmować decyzje samemu. Był taki odkąd pamiętam; zawsze poważny, konsekwentny i sprawiedliwy. Radził sobie w najtrudniejszych​ sytuacjach, ochrzaniał mnie (i nie tylko), jeśli była taka potrzeba, przywracał nas do porządku podczas niepotrzebnych sporów czy kłótni. Wybierał najrozsądniejsze​ rozwiązania, na które sam wpadał.
Mój kochany braciszek jest piekielnie inteligentny oraz bystry. Nie stracił jeszcze do końca rozumu, chociaż nie widziałam go w podobnym stanie dotychczas. Mam nadzieję, że zrobi to, co uważa za słuszne, opamięta się. Zapomni o Adrianne. W końcu czas leczy rany... Prawda?
Potrząsnęłam gwałtownie głową zszokowana, gdy poczułam na swoim ramieniu dłoń. Momentalnie odwróciłam wzrok w stronę szatynki, stojącej tuż przy mnie.
- Wszystko w porządku, Katy? Gapisz się na to jedzenie od dobrych dwóch minut. - Rose spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Tak, jest okej. Zamyśliłam się i tyle - uśmiechnęłam się słabo, by zapewnić ją chociaż w jakimś stopniu, iż nic mi nie jest. Każdemu się zdarzy zagłębić w swoich myślach w nieodpowiednim czasie. Zwłaszcza w sytuacji, w której znajdujemy się my.
- No dobrze. Gdybyś chciała pogadać, to wiesz gdzie jestem - poklepała mnie po ramieniu i skierowała się do wyjścia. 
Odprowadziłam ją wzrokiem, wzdychając cicho. Spuściłam z powrotem spojrzenie na tacę z obiadem. No tak, pewnie już wystygło. Włożyłam talerz do mikrofali, czekając niecałą minutę, już tym razem pilnując się, by nie odpłynąć w moje kłębiące się myśli. Z tacą wyszłam z kuchni i powoli skierowałam się na dół, ostrożnie schodząc po schodach, by nie rozlać wody. Otworzyłam łokciem drzwi od piwnicy, a mój wzrok od razu powędrował w stornę siedzącego na środku pomieszczenia bruneta.
- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytałam, podchodząc do stolika, na którym położyłam jedzenie. Kątem oka zauważyłam, że chłopak patrzy na mnie spod byka.
- Jak wyglądam, tak się czuję - odpowiedział, wywracając oczyma. No tak, nawet w takich sytuacjach nie przestawał być dupkiem. Prychnęłam pod nosem, przysuwając wolne krzesło do jego i spojrzałam przenikliwie wprost w jego oczy.
- Mógłbyś być milszy. Chyba, że wolisz, by Ash albo Lou do ciebie przychodzili - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie, już wolę ciebie w roli pielęgniarki - odpowiedział szybko, przez co się zaśmiałam.
- Obyś nie żałował potem tego co powiedziałeś - rzekłam, na co tylko wybałuszył oczy. - No co? Mam lepszego cela jeśli chodzi o rzucanie nożami czy strzelanie. Gdybym chciała cię poharatać, wbiłabym ostrze o milimetr w prawo - wzruszyłam ramionami kontynuując - Lou po prostu ma kiepski refleks. Masz szczęście, że chybił. 
- Żartujesz prawda? - zapytał nieco przerażony, próbując nieudolnie ukryć strach wypisany na jego twarzy, a ja zaczęłam się śmiać. Wcale nie żartowałam, ale nie musi tego wiedzieć.
- Ona nie żartuje. - Rozbrzmiał głos mojego chłopaka, który nawet nie wiem kiedy pojawił się na dole. Nadal się śmiejąc odwróciłam się w jego stronę. 
- Nie strasz chłopaka - zachichotałam.
- Wcale go nie strasze. Ja tylko uświadamiam, by niczego nie objechał. - mówiąc to spojrzał groźnie na Dylana. 
- Hazz, nie musisz się martwić, wiesz, że poradze sobie. 
- Tsa. Ann też tak mówiła. I jak skończyła. - wysyczał patrząc na chłopaka z obżydzeniem.
- Skarbie - podeszłam do loczka kładąc dłoń na jego policzku by na mnie spojrzał. Gdy to uczynił ucałowałam delikatnie jego usta i dopiero wtedy kontynuowałam - Spokojnie. Ann nie była wyszkolona tak jak ja. Nic mi się nie stanie. 
- Nie wiesz tego. Była szkolona przez Briana.... 
- Kochanie - przerwałam mu. - Będę czujna tak? 
Staliśmy tak chwilę patrząc się na siebie intensywnie. Wiem, że nie odpuści zbyt szybko. Zawsze było trudno się nam dogadać w niektórych sprawach, ale koniec końców dochodziliśmy do porozumienia. Często to on ulegał mnie. Nic na to nie poradzę, że nie umie mi odmawiać. Cisza była coraz bardziej doskwierająca, a wyraz twarzy loczka się nie zmieniał. Jego surowy wzrok był wlepiony we mnie. W końcu wyjęczał coś niezrozumiale i wpił się w moje usta. Odwzajemniłam niemal od razu pocałunek pogłębiając go. Kiedy zabrakło nam powietrza chłopak przyłożył swoje czoło do mojego ciężko dysząc.
- Dobrze ufam ci - wyszeptał z lekkim westchnieniem.
- Dziękuję. - Również wyszeptałam dając mu szybkiego buziaka w usta.
- Ym nie chce nic mówić, ale ja nadal tu jestem. - Dylan chrząknął przez co dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie byliśmy tu sami. Odsunęłam się niechętnie od mojego chłopaka.
- Pójdę już. Jakby co to czekam w pokoju - poruszył zabawnie brwiami przez co się zaśmiałam. Mój mały, znaczy nie tak mały bo to olbrzym jest, chłopczyk. Kocham go całym sercem. Gdy mój ukochany zniknął z pola widzenia, dopiero wtedy odwróciłam się do bruneta, który dziwnie się do mnie uśmiechał. Aha? Zarumieniłam się nieznacznie, ale zaraz doprowadziłam się do porządku. Odchrząknęłam i podeszłam do niego.
- Dobra koniec tych pogaduszek, trzeba ci zmienić opatrunki - mówiąc to podciągnęłam rękawy i zabrałam się do pracy. Najpierw zdjęłam wszystkie bandaże oraz przyjrzałam się bliżej ranom bruneta. Nie wyglądały za dobrze, ale co w tym dziwnego, skoro Tommo wyżył się na nim tak bardzo, że skatował Dylana na śmierć.
Zużyte opatrunki rzuciłam na tackę i wzięłam do ręki maść. Luke zawsze śmiał się z niej mówiąc, że jest magiczna. Cóż, sama nie wiem jaki był jej skład, ale była bardzo skuteczna i przyspieszała proces gojenia się ran. Wsmarowałam maść w miejsca, które tego potrzebowały i pozostawiłam je bez opatrywania na jakiś czas, by mogła wsiąknąć w poranioną skórę.
Ni stąd, ni zowąd w pomieszczeniu rozbrzmiał głos chłopaka, przez co od razu podniosłam głowę, by na niego spojrzeć.
- Dlaczego mnie nie zabijecie? Dlaczego mnie karmicie i opatrujecie rany?
Wiedziałam po barwie jego głosu, że nie łatwo mu było o to pytać. No bo kto chciałby pytać o to, czemu go po prostu nie zabijemy. Jego tęczówki skanowały uważnie moją twarz. Mogłam bardzo łatwo zobaczyć, że próbował wyczytać odpowiedzi na swoje pytania z mimiki mojej twarzy, spojrzenia, cokolwiek. W jego wzroku dosłownie wypisana była lekka desperacja i ciekawość. Specyficzna ciekawość, bo... Nie każdy chciałby przecież poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego nie jest jeszcze martwy.
- Nie jesteśmy takimi potworami na jakich wyglądamy i o nas mówią. To prawda, zabijamy ludzi, jesteśmy bezwzględni, jeśli chodzi o to - odpowiedziałam prawie od razu bez zastawiania się. - Ciebie nie zabiliśmy tylko i wyłącznie ze względu na Veronicę. Za dużo przeżyła, a w jakiś sposób jesteś bliską jej osobą, nawet jeśli zabiłeś jej siostrę. - W co wątpię, bo nie mógłby zabić przyjaciółki. Nadal myślę, że zrobił to ktoś inny, a Dylan został kozłem ofiarnym. Tylko nadal nie rozgryzłam, czemu upiera się, że to on zrobił.
Chłopak obdarował mnie dziwnym spojrzeniem, ale już się nie odezwał. Cóż, nie musi ze mną przecież rozmawiać. Wzruszyłam jedynie ramionami i zajęłam się karmieniem bruneta. Dzisiaj na obiad mieliśmy zapiekankę. Nie jedliśmy razem tak jak zwykliśmy. Od czasu gdy Rose wyjawiła to, co trzymała w sekrecie wszyscy unikamy się jak ognia. Harry przygotował posiłek, zawołaliśmy wszystkich, lecz jakie było nasze rozczarowanie, gdy po kolei w odstępach czasowych członkowie naszej rodziny przychodzili, nakładali sobie jedzenie na talerze i wychodzili, kierując się do swoich pokoi. Gołym okiem każdy z nas z pewnością widział, co się dzieje... Więź między nami słabła z dnia na dzień. Cholera, już nawet nie jadaliśmy razem, co było codzienną tradycją od dobrych kilku lat. Bolało mnie to, bo nasza mała rodzina się rozpadała, a to najgorsze co może nas spotkać. Głównie dlatego, że przez takie coś zaczną się coraz poważniejsze kłótnie. Podobnie jak to było z Perrie. Mieliśmy z nią coraz gorsze kontakty, aż w końcu wszystko się rozpadło. Nie chcę tego powtarzać. Przecież trzymaliśmy się wszyscy razem przez tyle lat, trwaliśmy w najlepszych i najgorszych chwilach, a tu nagle przez jedno wydarzenie, jeden wyjawiony sekret i dwie osoby, które pojawiły się zupełnie znikąd w naszych życiach ma się wszystko rozsypać? Mam nadzieję, że nie tylko ja nie chcę rozpadu tej więzi między nami wszystkimi. Nie mam tego co się dzieje za złe komukolwiek, ale... Mogłoby być inaczej gdyby nie siostry O'Connor. Właściwie to wszystko ma swój cel, może właśnie tak miało być. Miały się pojawić u nas, Louis miał coś poczuć, Adrianne miała zginąć, a Ashton miał przeżyć jakąś wewnętrzną zmianę, której nie spodziewał się nikt.

- Halo? Ziemia do pielęgniarki - odchrząknął Dylan, sprowadzając mnie z powrotem z obłoków. Boże, znowu zaczęłam rozmyślać nad tym wszystkim.
- Przepraszam, ostatnio tak mam - wymamrotałam i wstałam gwałtownie z krzesła, o mało go nie wywalając na podłogę. Zabrałam tacę i z westchnieniem pożegnałam się z Dylanem, mówiąc, by krzyczał, gdyby czegoś potrzebował.
Wychodziłam właśnie z piwnicy z tacą pełną naczyń, miałam właśnie wejść do kuchni, gdy coś mignęło mi koło drzwi. Zatrzymałam się na moment odwracając w tamtą stronę i momentalnie upuściłam tacę. Wszystkie szklane przedmioty rozsypały się w drobny mak po spotkaniu z podłogą a moja ręka powędrowała do ust, które wypowiedziały tylko.
- O mój Boże.


_________________________________________
.HEJ CZEŚĆ CZOŁEM LUDZIE! 
tak jak obiecałyśmy jest rozdział. Trochę krótki, ale przejściowy i musiał się tu znaleźć. Jest naprawdę krótki, ale mamy nadzieję, że nam wybaczycie. 
Jak wrażenia? Jakieś spostrzeżenia coś się właśnie stało? 
Dodajemy dzisiaj tak jak mówiłam na nasze urodziny. 5 ma Ronnie a 6 ja
śmiesznie się złożyło, ale te osoby, które z nami są od początku to o tym wiedzą. 
Także Ronnie jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO SKARBIE :*
No dobrze, więc nie będę wam tutaj się rozpisywać i zanudzać. Jak zawsze dziękujemy za wyświetlenia, komentarze :* Dziękujemy, że po prostu z nami jesteście :* 
Komentujcie, rozsyłajcie znajomym, zadawajcie pytania w zakładce "Zapytaj Familie" 
i tweetujcie pod #ShowMeRealityFF
Kocham :* A.


No siema!
Wreszcie jest ten rozdział ^^
Ann już powiedziała z jakiej okazji go wstawiamy, więc nie będę się powtarzać. No cóż, dziękujemy, że jesteście i jak zawsze prosimy was o komentowanie, tweetowanie z hasztagiem oczywiście, no i hej! Nadal możecie wysyłać nam wasze fanarty!
Wszystkiego najlepszego także dla ciebie, Addiś! ❤ 
Co do rozdziału, ahh ten nasz Dylan. Lubicie go czy nie?
Okey, to tyle, ja uciekam.
Do następnego, misie! x
W.





Z RACJI, ŻE MAŁO OSÓB KOMENTUJE ZROBIMY MAŁY SZANTAŻYK.


6 KOMÓW POD ROZDZIAŁEM = KOLEJNY ROZDZIAŁ

13 komentarzy:

  1. hhh.. mowisz sześć komentarzy żybym doczekała sie kolejnego rozdziału OK

    OdpowiedzUsuń
  2. ROZDZIAŁ SUPER

    OdpowiedzUsuń
  3. OPOWIADANIE MEGA WCIĄGAJACE

    OdpowiedzUsuń
  4. MAM NADZIEJE ŻE ADRIANNA WRÓCI I LU WRESZCIE BĘDZIE SZCZĘŚLIWY

    OdpowiedzUsuń
  5. A TAK NAPRWDE WYDAJE MI SIE ZE TEN CAŁY DYLAN TO WIELKA ŚWINIA I TYLKO GRA NA UCZUCIACH VERY I SPECJANIE ZJAWIŁ SIE U NICH W DOMU ZEBY ZMYLIĆ ICH CZUJNOŚĆ I DOSTAĆ SIE DO ICH RODZINY

    OdpowiedzUsuń
  6. A TERAZ PROSZE DAJ KOLEJNY ROZDZIAŁ BO UMRE Z CIEKAWOSCI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy jeden. Więc przykro mi kochana xd 😂 tak to nie działa, ale warto było próbować 😘😂

      Usuń
    2. a tak się starałam i liczyłam na wyrozumiałość :-)

      Usuń
  7. Witam!
    Widzę, że tekst wyjustowany, mniej - jeśli nie wcale - błędów stylistycznych, a o interpunkcyjnych i ortograficznych nie ma również co pisać. ;)
    Zauwżyłam tylko - nie traktujcie tego źle - że w pewnym momencie tekst zmienił czcionkę. Wiem, że blogger ma to do siebie iż sam często to miesza, także przestrzegać by na to zwracać uwagę.
    A co do rozdziału, to mimo swej długości, mimo, że przejściowy zawiera to, co miało się znaleźć. I to mnie cieszy. Coraz więcej autorów zakańcza rozdział w kulminacyjnym momencie, a u Was to już nagminne. ;D
    Postać Dylana od początku mnie zaciekawiła, lecz ciągle się zastanawiał jak poprowadzicie wątek z nim związany, tak jak z Adrianne, Veronicą, Brianem jak i z ojcem sióstr. Cóż, liczę na Waszą twórczość i czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Perfekcjonistka. ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! ^^ Co do czcionki - próbowałam swoich sił, ale nijak nie mogę jej zmienić, nie wiem dlaczego. Blogger się totalnie uparł i nie umiem nic z tym zrobić :c Tak poza tym to ślicznie dziękujemy za komentarz, doceniamy, że chce ci się je pisać, bo mało kto to robi. Takie leniuszki z tych czytelników 😂 Także jeszcze raz dziękujemy, zwłaszcza za szczerą opinię ❤

      Usuń
  8. Ashton is my boyfriend27 kwietnia 2017 03:00

    Witam dziewczyny ❤
    Czytam ten rozdział już któryś raz i zastanawiam się co takiego się wydarzyło, co zobaczyła Kate, albo KOGO zobaczyła.. Dylan też mnie ciekawi, po co on się pojawił w domu naszego gangu, czy jest szczery wobec Ver...? Nie trzymajcie mnie dłużej w niepewności, błagaaaaam ���� Ogólnie opowiadanie boskie, ja żyje dla tego fika, żyje dla Ashtona i Ver, kocham kocham kocham ❤❤❤ Wiecie już może kiedy mniej więcej dodacie następny rodział? Pozdrawiam cieplutko artystki ����������❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy ❤
      Cieszymy się widząc te emocje :D Co do kolejnego rozdziału jeszcze nie wiemy, zwłaszcza że Ada pisze zaraz maturkę. Ale kto wie, może być nawet w przyszłym tygodniu. My również pozdrawiamy ❤

      Usuń
  9. Czytam od pierwszego rozdziału.Robicie świetną robotę. :)

    OdpowiedzUsuń